Naukowcy ze Stanford University School of Medicine wykryli sygnał na powierzchni komórek nowotworowych, który chroni je przed zniszczeniem przez układ immunologiczny, co odgrywa również rolę w zapobieganiu miażdżycy - procesowi, który jest podłożem dla zawałów serca i udarów.
Lek biologiczny, zdolny do blokowania sygnałów "nie zjedz mnie!", jest obecnie testowany w badaniach klinicznych u pacjentów z chorobą nowotworową. Autorzy badania doszli do wniosku, że ten sam środek jest w stanie zapobiec osadzaniu się płytki miażdżycowej u mysich modeli choroby sercowo-naczyniowej. Jeśli sukces ten znajdzie potwierdzenie w badaniach z udziałem ludzi, lek być może będzie stosowany do zwalczania chorób układu krążenia - obecnie największego zabójcę numer jeden! Stanie się to nie poprzez zwalczanie zwykłych czynników ryzyka, takich jak wysoki poziom cholesterolu i wysokie ciśnienie krwi, ale poprzez zapobieganie rzeczywistym uszkodzeniom naczyń i miażdżycy. Badania opisujące odkrycia opublikowano w czasopiśmie Nature.
Wydaje się, że jedną z przyczyn chorób serca może być niezdolność naszego układu odpornościowego do "wyniesienia śmieci". Miażdżyca jest powodowana przez osadzanie się substancji tłuszczowych wzdłuż ścian tętnic. Z biegiem lat substancje te zaczynają tworzyć płytki miażdżycowe. Wiele martwych komórek gromadzi się w blaszkach miażdżycowych, co sprawia, że naczynia stają się kruche i podatne na pęknięcia, co jest ostateczną przyczyną zawału serca i udaru mózgu.
Rozwojowi temu sprzyja przybycie pewnych klas komórek odpornościowych, które powodują stan zapalny. "Nawet całkowicie zdrowy organizm wymienia dziennie ponad 100 miliardów komórek. Jedną z funkcji komórek układu immunologicznego - makrofagów - jest pożeranie martwych i umierających komórek, które w przeciwnym razie mogłyby uwolnić substancje powodujące stan zapalny."
Wiele komórek w organizmie człowieka wydziela sygnały na ich powierzchni pt. "Nie jedz mnie". Są to białka o nazwie CD47. Komórka w ten sposób informuje system odpornościowy, że jest żywa, silna i jest częścią zdrowej tkanki człowieka. W normalnych okolicznościach, gdy komórka zbliża się do śmierci, jej białka powierzchniowe CD47 zaczynają znikać, wystawiając komórkę na "utylizację śmieci", czyli działanie makrofagów. Natomiast blaszki miażdżycowe są pełne martwych i umierających komórek, które powinny być zutylizowane przez makrofagi, ale do tego nie dochodzi.
W nowym badaniu naukowcy ze Stanford i Sweden's Karolinska Institute przeprowadzili analizy genetyczne setek ludzkich próbek tkanek tętnic wieńcowych i szyjnych. Naukowcy odkryli, że CD47 występuje bardzo obficie w tkance miażdżycowej w porównaniu z normalną tkanką naczyniową, co jest skorelowane z ryzykiem wystąpienia powikłań klinicznych, takich jak udar. Około roku 2000 po raz pierwszy zidentyfikowano nadekspresję CD47 na komórkach nowotworowych, co pomaga im uniknąć zniszczenia przez makrofagi. Pokazano, że blokowanie CD47 za pomocą monoklonalnych przeciwciał przywraca zdolność makrofagów do pochłaniania tych komórek. Obecnie trwają badania kliniczne pierwszej fazy nad bezpieczeństwem przeciwciał blokujących CD47 u pacjentów z guzami litymi i nowotworami krwi.
W badaniach laboratoryjnych indukowano powstawanie przeciwciał anty-CD47 poprzez inkubowanie w naczyniu martwych i obumierających komórek mięśni gładkich wraz z makrofagami ,co stwarzało warunki symulujące środowisko miażdżycowe. W badaniach na zwierzętach u kilku różnych mysich modeli miażdżycy blokowano CD47 przeciwciałami anty-CD47, co dramatycznie przeciwdziałało gromadzeniu się płytki miażdżycowej. Wiele myszy miało wręcz regresję płytek miażdżycowych!
Oprócz tego okazało się, że nadmiar CD47 w blaszkach miażdżycowych silnie koreluje ze zwiększonym stężeniem prozapalnego czynnika martwicy nowotworów - TNF-alfa. Dalsze eksperymenty wykazały, że działanie TNF-a zapobiega stopniowemu zmniejszaniu się CD47 na obumierających komórkach. W związku z tym, komórki te są mniej podatne na usuwanie przez makrofagi, zwłaszcza w warunkach sprzyjających miażdżycy.
"Sytuacja ta tworzy nieskończoną pętlę, w której TNF-alfa powoduje nadekspresję CD47, co zapobiega usuwaniu martwych komórek przez makrofagi ze zmian miażdżycowych. Komórki te uwalniają substancje, które jeszcze bardziej wzmagają produkcję TNF-alfa w okolicznych komórkach". Autorzy pracy mają nadzieję dowiedzieć się w badaniach klinicznych III fazy, czy przeciwciała anty-CD47 okażą się skuteczne w przełamywaniu tego zaklętego kręgu.
Efektem ubocznym przeciwciał anty-CD47 w doświadczeniach u myszy była przejściowa niedokrwistość. "Młode czerwone krwinki mają dużo powierzchniowych białek CD47, które każą makrofagom zostawić je w spokoju. Starsze czerwone krwinki tracą tę ochronę, pozwalając makrofagom je usunąć". Przeciwciała anty-CD47 czynią te starsze komórki bardziej podatnymi na atak makrofagów. Ale niedokrwistość szybko mijała, gdy myszy dostosowały się do produkcji świeżych czerwonych krwinek z wysokim poziomem powierzchniowych CD47.
Źródło: sciencedaily.com
Komentarze
[ z 3]
Trzymam mocno kciuki i mam nadzieję, że nowy lek biologiczny modyfikujący sygnały na powierzchni komórek nowotworowych oraz płytki miażdżycowej okaże się spełniać pokładane w nim nadzieję i być skutecznym. Byłoby to tym bardziej spektakularnym odkryciem, że tak naprawdę za jednym zamachem udałoby się uzyskać skuteczne narzędzie do walki z nowotworami i z miażdżycą będącą główną przyczyną zawałów serca oraz wielu innych schorzeń. Ciekawe, że lek stanowiłby również skuteczną broń przed dwiema, teoretycznie odległymi od siebie grupami chorób, a jednocześnie stanowiącymi główną przyczynę zgonów w naszym kraju i na świecie. W dalszym ciągu przecież nawet siedemdziesiąt procent zgonów znajduje swoją przyczynę w chorobach sercowo-naczyniowych lub nowotworowych. Tym bardziej zaciskam mocno kciuki i pełen wiary w sukces odkrycia czekam na wyniki dalszych badań.
To bardzo ciekawe odkrycie, które być może przyczyni się do tego, że leki stosowane w terapii nowotworów znajdą nowe zastosowanie. Warto zaznaczyć, że miażdżyca to dosyć powszechny problem w naszym kraju, dlatego wszelkie formy terapii, które mogą okazać się skuteczne mogą być bardzo potrzebne, aby zapewnić pacjentom jak najlepszą jakość leczenia. Coraz więcej mówi się o tym, że miażdżyca dotyka także naczynia znajdujące się w mózgu. Powstaje na skutek niszczenia ścian naczyń krwionośnych w wyniku twardnienia naczyń, narastającego stanu zapalnego oraz gromadzącego się cholesterolu. Jej obecność stanowi zagrożenie dla naszego zdrowia bowiem poprzez zmniejszenie światła naczynia może dochodzić do niedotlenienia mózgu. Istnieje też ryzyko oderwania się skrzepu, który jest w stanie całkowicie zablokować naczynie. Na skutek jej obecności może dojść do udaru niedokrwiennego mózgu, a także otępienia naczyniopochodnego. Współobecne jest także włóknienie i twardnienie tętnic co zaburza przepływ krwi. Wyróżnia się wiele czynników, których obecność przyczynia się do rozwoju miażdżycy. Wśród nich zalicza się podwyższony poziom cholesterolu LDL, palenie papierosów, otyłość, nadciśnienie tętnicze czy też cukrzycę. Te wszystkie z nich są bardzo powszechnie diagnozowane wśród obywateli naszego kraju co z pewnością przyczynia się także do dosyć często występującej miażdżycy. Wśród innych czynników miażdżycy mózgu zalicza się także niski poziom aktywności fizycznej, predyspozycje genetyczne, podeszły wiek czy współistniejące choroby metaboliczne. Warto jest zwrócić uwagę na objawy, które mogą sugerować o tym, że doszło do rozwoju właśnie tego rodzaju miażdżycy. Wśród nich znajdują się zaburzenia widzenia, osłabienie słuchu, zaburzenia czucia, niedowłady lub zwiotczenie kończyn, porażenie twarzy, problemy z pamięcią, zaburzenia równowagi czy też zaburzenia emocjonalne. Wiele z tych symptomów jest niecharakterystycznych jednak jeśli się pojawiają to dobrze aby były skonsultowane ze specjalistą, który będzie dążył do tego aby ustalić jaka jest przyczyna ich pojawienia się. Badaniem, który pozwala na określenie tego jest USG Dopplera, która ocenia przepływ krwi w naczyniach, także tętnicach szyjnych. W innych wypadkach można zastosować angiografię naczyniową, którą wykonuje się po uprzednim podaniu pacjentowi środka kontrastowego. Wykonuje się także badania pozwalające na ocenę poziomu LDL, HDL oraz trójglicerydów. Często występują w naszym społeczeństwie jest także miażdżyca kończyn dolnych. Najczęściej dotyczy ona naczyń znajdujących się w stopach i podudziach, ale czasem może dotyczyć także tych zlokalizowanych w podudziach. Jeżeli chodzi o objawy tego typu miażdżycy to wyróżnia się mrowienia, obrzęki stóp, noce kurcze mięśni, męczliwość, osłabienie siły mięśniowej, wolniejsze gojenie się ran, wolniejsze rośnięcie paznokci na stopach, utrata owłosienia czy też zmiana zabarwienia skóry która staje się sina i w tych miejscach ma niższą temperaturę niż w pozostałych częściach ciała. Najczęściej występuje ona między 50, a 55 rokiem życia. Często po całym dniu dochodzi do nieprzyjemnego palenia w nogach. Zdarza się, że w znacznym stopniu może ono utrudniać zasypianie. Istnieją pewne naturalne metody, które są skuteczne w leczeniu tego typu schorzenia. Przede wszystkim, jak w większości chorób należy skoncentrować się na aktywności fizycznej. Nawet niewielki wysiłek sprawia, że krew krąży w znacznie lepszym stopniu, co sprawia, że do tkanek dostarczana jest większa ilość, niezbędnego do prawidłowego funkcjonowania tlenu. W dzisiejszych czasach istnieje wiele form aktywności fizycznej i z pewnością każdy z nas znajdzie sobie odpowiednią dyscyplinę, która będzie dostosowana do naszych możliwości, a jej wykonywanie będzie nam po prostu sprawiało przyjemność. Innym rozwiązaniem jest picie herbaty z dodatkiem cytryny oraz miodu. Dzięki temu możliwe jest zredukowanie poziomu zapalenia znajdującego się w naczyniach,a także zmniejszenie poziomu cholesterolu krążącego we krwi. Istnieje kilka metod leczenia miażdżycy występującej w kończynach dolnych. Można przykładowo wykonać angioplastykę balonową lub implantację stentów. Wśród zabiegów chirurgicznych można udrożnić tętnice poprzez usunięcie blaszek miażdżycowych lub wszczepić pomosty naczyniowe wykonane np. z własnych żył pacjenta lub sztucznych materiałów. Poważnym powikłaniem miażdżycy kończyn dolnych może być przewlekłe ich niedokrwienie, ostre niedokrwienie lub nawet martwica, która prowadzi w konsekwencji do amputacji. Przykrą wiadomością jest to, że w naszym kraju przeprowadza się największa ilość amputacji stóp w Europie. Przeprowadza się ich około 30 tysięcy, a 40 procent tych pacjentów niestety umiera w przeciągu roku od operacji. Na skutek amputacji wiele osób zostaje w pewnym sensie wykluczonych z życia społecznego, a także zawodowego. W pewnym sensie jest to spore obciążenie zarówno dla budżetu państwa, ale przede wszystkim dla samego chorego oraz najbliższych osób z jego otoczenia. Jeżeli odpowiednio wcześnie udałoby się wykryć nieprawidłowości związane z krążeniem, to z pewnością sytuacja ta uległyby znacznej poprawie. Jak przedstawiono niedawno na pewnej konferencji sporym problemem jest to, że w naszym kraju istnieje niewystarczająca świadomość odnośnie amputacji zarówno jeżeli chodzi o lekarzy jak i pacjentów. Eksperci twierdzą, że konieczna jest odpowiednio zorganizowana kampania, która poprawi wiedzę naszych obywateli odnośnie zaburzeń krążenia w kończynach dolnych. Pacjent nie może bagatelizować wszelkich objawów i jeśli się one pojawią to muszą być jak najszybciej zgłoszone chociażby lekarzowi rodzinnemu, który będzie w stanie pomóc pacjentowi, lub w razie bardziej zaawansowanych zmian skierować do specjalisty. W zbyt dużym stopniu są przeprowadzane zarówno przez diabetologów i angiologów metody zachowawcze przy bardzo niskim wykorzystaniu zabiegów małoinwazyjnych, które charakteryzują się dużo większą skutecznością. Sytuację to można z pewnością poprawić już na poziomie Podstawowej Opieki Zdrowotnej. Chodzi o dokładne zebranie wywiadu, zmierzenie tętna na obwodzie oraz oznaczenie wskaźnika kostkowo-ramiennego. Kolejno warto aby przeprowadzić chociażby ultrasonografię, a dopiero w dalszej kolejności wykonać bardziej specjalistyczne badania. Konieczne jest także zwrócenie uwagi na kompleksowe leczenie. W skład zespołu powinien wchodzić kardiolog, chirurg, neurolog oraz diabetolog. Ostatecznie najlepiej aby pacjent ponownie trafił do POZ w celu prowadzenia profilaktyki wtórnej. Pacjenci niestety zwracają uwagę na to, że czasem na samą diagnostykę czy też odpowiednie działania terapeutyczne czeka się bardzo długi co zwiększa ryzyko amputacji. Jak się okazuje jeżeli chodzi o technologie, świadczenia czy procedury to w naszym kraju wszystko jest na odpowiednim poziomie. Okazuje się, że w wielu przypadkach nieodpowiednia jest jakość opieki, a dokładniej chodzi właśnie o współpracę między specjalistami. Bardzo wiele uwagi w ostatnich latach poświęca się jamie ustnej, a także temu jak jej zdrowie wpływa na cały nasz organizm. Jak się okazuje coraz liczniejsze doniesienia naukowe sugerują, że związek ten może być bardzo duży, dlatego tak wiele uwagi należy poświęcić dbaniu o swoje uzębienie, o czym cały czas jest mowa w licznych kampaniach profilaktycznych. Jak się również okazuje nieprawidłowy poziom higieny jamy ustnej związany z obecnością licznych ubytków próchnicowych, a także chorób przyzębia w dzieciństwie może przyczynić się do zwiększonego ryzyka rozwoju miażdżycy w przyszłości. W ostatnim czasie również jeżeli chodzi o bakterie jelitowe przeprowadza się wiele badań odnośnie ich wpływu na nasze zdrowie. Jak z wynika organizmy te jeżeli są w odpowiedniej ilości i występują korzystne gatunki to ich wpływ na nas jest nieoceniony. Pozwala na zapobieganie rozwoju licznych groźnych chorób, które są wciąż nieuleczalne jak na przykład choroba Parkinsona. Dbanie o florę jelitową w znacznym stopniu bowiem obniża ryzyko jej rozwoju. Podobnie jak się okazuje jest w przypadku miażdżycy co potwierdzono w badaniach na bliźniakach. Jak się okazuje w przypadku osób, które miały mniej zróżnicowaną pod kątem korzystnych bakterii mikroflorę mieli bardziej sztywne i w większym stopniu zniszczone tętnice. Udało się także wyodrębnić bakterie, które korzystnie wpływały na układ krwionośny. Jak się okazuje miały one również powiązanie z otyłością. Jest to kolejny dowód na to jak ważne odpowiednie odżywianie, które pozwala na utrzymanie bakterii w jak najlepszej kondycji. Warto jest więc regularnie jeść kiszonki oraz pić kefiry, które są bardzo pożądanymi probiotykami, pozytywnie wpływającymi na mikroflorę jelitową. Kolejnym mogłoby się wydawać nietypowym czynnikiem, który może zwiększać ryzyko rozwoju miażdżycy jest niewystarczająca ilość snu, który w dzisiejszych czasach dotyka całkiem sporo osób w naszym społeczeństwie. Jak się okazuje dzieje się to przy udziale hormonu, który jest wydzielany przez mózg, który kontroluje zachodzącą w szpiku kostnym produkcję komórek wywołujących zapalenie dzięki czemu istnieje szansa na zmniejszenie uszkodzenia tętnic. W ostatnim czasie pojawiła się nadzieja na jeszcze skuteczniejsze leczenie miażdżycy. Stosowany lek - ewolokumab, w połączeniu ze statynami przyczyniał się do dużo lepszych wyników jeżeli chodzi o redukcję blaszki miażdżycowej. Co ciekawe również stosowany w monoterapii, przyczyniał się do zmniejszenia jej rozmiarów.
Wytyczne wskazują, że spożycie cholesterolu należy ograniczyć do maksymalnie 300 mg na dzień. Przez lata sporym błędem pewnej grupy lekarzy było to, że bagatelizowali podwyższony poziom cholesterolu LDL u pacjentów, sugerując by się nie martwili i zalecając im dietę, a nie leki. Niestety w większości przypadków dieta jest nieskuteczna, bo u wielu osób poziom cholesterolu jest już tak wysoki, że zdrowy styl życia, czyli dieta, wysiłek fizyczny czy obniżenie masy ciała są już nieskuteczne. W takim wypadku trzeba jak najszybciej włączyć leczenie, gdyż długo utrzymujący się wysoki poziom cholesterolu to niezależny czynnik ryzyka powikłań takich jak zawał, udar, śmierć sercowo-naczyniowa, nagła śmierć sercowa, niedokrwienie, może spowodować też pojawienie się zaburzenia rytmu serca i wielu, właściwie wszystkich możliwych chorób serca. Statyny to leki pochodzenia syntetycznego lub naturalnego, które wykazują szereg właściwości poprawiających funkcjonowanie układu naczyniowego. Najczęściej kojarzy się je przede wszystkim z obniżaniem poziomu ,,złego cholesterolu". Wykazano, że obniżenie LDL o każde 40 mg/dL, powoduje zmniejszenie ryzyka zgonu z przyczyn sercowo-naczyniowych aż o 20 procent.Ocenia się, że nawet 20 mln Polaków ma hipercholesterolemię, przy czym większość przypadków choroby jest niezdiagnozowana. W pewnej grupie przypadków choroba jest wykrywana, ale leczenie z różnych przyczyn nie jest podejmowane, a w dalszej kolejności - tam gdzie leczenie jest podejmowane - często, nawet częściej niż w połowie przypadków - nie jest wystarczająco skuteczne. Docelowe stężenie cholesterolu, czyli takie, co do którego mamy ewidencję naukową, że jest optymalne dla danego pacjenta, bardzo często nie jest osiągane. Zgodnie z ostatnimi danymi ogólnopolskimi tylko 6 do 8 procent pacjentów z hipercholesterolemią w naszym kraju osiąga zalecane stężenie cholesterolu. Co gorsza, sytuacja nie jest optymalna nawet w odniesieniu do pacjentów o bardzo dużym ryzyku sercowo-naczyniowym, takich którzy już przebyli zawał serca lub udar mózgu, którzy mają bardzo duże ryzyko wystąpienia ponownego zawału serca czy udaru mózgu. W tej populacji mniej niż jedna piąta pacjentów osiąga docelowe stężenie cholesterolu LDL. Podwyższone stężenie lipidów kojarzone są przede wszystkim z chorobami układu sercowo-naczyniowego i ze zwiększeniem ryzyka zawału mięśnia sercowego i udaru mózgu. Na świecie choroby sercowo-naczyniowe odpowiadają za 40-50 procent zgonów. Statystyki pokazują, że 75 procent z tych zgonów miało miejsce w wyniku chorób sercowo-naczyniowych o podłożu miażdżycowym. Jeżeli chodzi o miażdżycę warto zdać sobie sprawę, że kluczowym elementem płytki miażdżycowej jest właśnie cholesterol. Współczesna medycyna dysponuje skutecznymi lekami, które obniżają stężenie cholesterolu. Warto też wspomnieć o tym, że w naszym kraju za rzadko sięga się po leki z innych grup niż statyny. Leki te skutecznie redukują poziom cholesterolu, szczególnie dobrze sprawdzają się w leczeniu skojarzonym, wzmacniają efekt hipolipemizujący statyn. Chodzi o inhibitor wchłaniania cholesterolu w jelitach oraz lekach, które w innym mechanizmie niż statyny hamują syntezę cholesterolu w wątrobie. Leki te zmniejszają produkcję lub aktywność tzw. białka PCSK9. Są to leki nowoczesne, dobrze tolerowane, o udowodnionym wpływie na ryzyko występowania powikłań sercowo-naczyniowych. Ich zaletą jest podawanie nie trzy razy dziennie, nie codziennie, nie raz na tydzień, ale co dwa, a czasem co 4 tygodnie, zaś jedna z tych molekuł może być stosowana nawet raz na pół roku. Długi okres czasu między kolejnymi dawkami leku zapewnia komfort pacjentom i zwiększa pewność lekarzy, że lek jest stosowany. Mimo że statyny są z reguły dobrze tolerowane przez pacjentów, to należy zdawać sobie sprawę o ich głównym działaniu niepożądanym, czyli uszkodzeniu mięśni (miopatii). Na wystąpienie miopatii szczególnie narażone są osoby z cukrzycą, w podeszłym wieku i cierpiące na schorzenia nerek. Poza tym, interakcje statyn z niektórymi lekami z grupy przeciwgrzybiczych, przeciwnadciśnieniowych i częścią antybiotyków, mogą nasilać ryzyko miopatii. U pewnej, niewielkiej grupy leczonych statynami może rozwinąć się rabdomioliza, czyli rozpad mięśni poprzecznie prążkowanych prowadzący do niewydolności nerek. Podczas zażywania statyn zaleca się monitorowanie poziomu enzymów wątrobowych, ponieważ jak wynika z badań, leki te mogą spowodować ich istotny wzrost. Do najczęstszych działań niepożądanych statyn, które nie należą do szczególnie niebezpiecznych, zalicza się: bóle głowy, wymioty, zaparcia, biegunki, bóle stawów, wysypkę i zaburzenia snu. Wyniki badań sugerują, że osoby, które na co dzień zażywają statyny, są w mniejszym stopniu narażone na zgon z powodu COVID-19. Eksperci zalecają, aby osoby z chorobami sercowo-naczyniowymi i hiperlipidemią podczas pandemii nie zaniechały ich przyjmowania. Przede wszystkim wykazują działanie profilaktyczne, obniżając stan zapalny naczyń krwionośnych, co pośrednio wpływa na przebieg infekcji. Lek z grupy statyn, stosowanych w celu obniżeniu poziomu cholesterolu we krwi, poprawia sprawność intelektualną u osób z wtórnie postępującą postacią stwardnienia rozsianego. Naukowcy z Londynu we wcześniejszym dwuletnim badaniu wykazali, że wysokie dawki jednej ze statyn – simwastatyny, stosowanej powszechnie u pacjentów z hipercholesterolemią, zmniejszają ubytki tkanki nerwowej w mózgu pacjentów z wtórnie postępującą postacią stwardnienia rozsianego. Badanie jest ważne z klinicznego punktu widzenia, ponieważ pacjenci ze stwardnieniem rozsianym, a w szczególności z jego postępującą postacią, mają istotne choć zbyt rzadko zgłaszane problemy natury poznawczej, takie jak zaburzenia pamięci, przetwarzanie informacji czy płynność poznawcza. Interesujące jest to, że simwastatyna wywiera szerszy pozytywny wpływ na zdolności poznawcze oraz na jakość życia, czyli dwa kluczowe obszary, które stanowią szczególnie duże wyzwanie u chorych na postępującą postać stwardnienia rozsianego. Te wyniki tylko potwierdzają, jak ważne jest przeprowadzenie III fazy tego badania.Wysoki cholesterol łatwo zbagatelizować, bo bardzo długo się niczym nie objawia. Dlatego tak ważne jest, by badać poziom cholesterolu, przede wszystkim LDL, przy każdej możliwej okazji. Miażdżyca jest przewlekłą chorobą zapalną tętnic. Gdy w ich ścianach zaczynają gromadzić się komórki zapalne i cholesterol, zaczyna tworzyć się blaszka miażdżycowa, a przepływ krwi przez te naczynia staje się coraz bardziej zaburzony. Jeśli pacjent nie jest objęty leczeniem, blaszka staje się coraz grubsza, co sprawia, że prędzej czy później tętnica się prawie całkowicie zwęzi lub nawet całkowicie ulegnie zamknięciu. Dochodzi wówczas do niedokrwienia miejsca, do którego to naczynie doprowadza krew, czego efektem może być zawał mięśnia sercowego, udar czy niedokrwienie kończyn dolnych. Jeżeli do zawału dojdzie u młodej osoby, u której w następstwie zamknięcia światła naczynia nie wytworzyło się krążenie oboczne, pozwalające na zastępcze ukrwienie danego narządu, może on skończyć się zgonem. Natomiast u osób starszych zawał często ma groźne komplikacje, może dojść np. do niewydolności serca. U osób zdrowych za nieprawidłowe uznaje się stężenie LDL przekraczające 115 mg/dl. W większości przypadków hipercholesterolemia ma podłoże genetyczne. Stan ten może jednak wynikać również z innych schorzeń, do których należy na przykład niedoczynność tarczycy, zespół nerczycowy, czy stosowanie niektórych leków. Przed niekorzystnym wpływem cholesterolu nasz organizm jest chroniony przez żółć produkowaną przez wątrobę i magazynowaną w pęcherzyku żółciowym. Jednak gdy cholesterolu jest w nadmiarze, produkcja żółci może okazać się niewystarczająca. Wskutek tego w pęcherzyku, a także w drogach żółciowych zaczynają się tworzyć złogi, nazywane potocznie kamieniami. Badania wskazują, że problem ten staje się coraz bardziej powszechny wśród pacjentów na całym świecie. To choroba cywilizacyjna, którą dotknięci są mieszkańcy krajów rozwiniętych. Dzieje się tak ponieważ w dużej mierze to nasze wybory żywieniowe są związane z nadmiernym poziomem cholesterolu i tworzeniu się złogów. Obfituje ona w tłuszcze nasycone, cukry rafinowane i żywność zawierającą konserwanty przy jednocześnie zbyt małej ilość kwasów tłuszczowych nienasyconych. Dietą możemy zminimalizować stężenie cholesterolu o maksymalnie 20 procent. Zdecydowana większość z całkowitej puli cholesterolu w naszym organizmie stanowi cholesterol endogenny, syntezowany głównie w wątrobie, skórze i jelitach. Jego dzienna produkcja sięga 1,5 g. Resztę dostarczamy wraz z pożywieniem.