Operacja odbyła się w poniedziałek w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym i trwała blisko siedem godzin. Większość czasu zajęło lekarzom szukanie kuli, która utkwiła w oczodole.
Chłopiec uległ wypadkowi 8 listopada. Podczas zabawy jeden z jego kolegów postrzelił go wiatrówką. Pocisk trafił w oko. Chłopiec trafił najpierw do szpitala w Zgorzelcu, później do Wrocławia. Rodzice kontaktowali się z kliniką w Krakowie i w Niemczech.
- Niestety, nigdzie nie było gwarancji, że zostanie zachowana gałka oczna, a na tym rodzicom chłopca zależało najbardziej - powiedziała Eliza Bilewicz, rzeczniczka prasowa Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego.
Operacja została przeprowadzona w klinice neurochirurgii w USK. Przeprowadzili ją dr Tomasz Łysoń i laryngolog dr Andrzej Sieśkiewicz, znieczulał anestezjolog z UDSK. Polegała mniej więcej na tym, że do oczodołu dostali się przez nos.
- Nie będzie raczej możliwa operacja przywracająca wzrok, bo gałka oczna jest uszkodzona, ale rodzicom najbardziej zależało na tym, żeby nie usuwać dziecku oka. Aktualnie chłopiec czuje się dobrze. Wiadomo, po operacji jest obolały, ale dochodzi już do siebie - mówi Bilewicz.
Źródło: www.bialystok.gazeta.pl
Komentarze
[ z 1]
To niesamowite jak bardzo w ostatnich latach rozwinęła się medycyna. W tym również ta zabiegowa. Jeszcze kilka lat temu w ogóle nie byłoby możliwości leczenia wielu chorób. W tym momencie nie tylko mamy zwiększoną liczbę zabiegów operacyjnego przywracania zdrowia, ale jeszcze można wybierać spośród dogodnych dróg umożliwiających dostęp do zmienionego chorobą miejsca. To bardzo ważne, ponieważ dzięki poprawie naszej wiedzy i możliwości technicznego przeprowadzania zabiegów zwiększa się również pole do popisu dla chirurgów oraz zakres pacjentów, którzy do konkretnych operacji i leczenia problemów zdrowotnych mogą zostać zakwalifikowani. Nie ma wątpliwości, że tak dla samych chorych jak i dla ich lekarzy jest to zjawisko bardzo pozytywne i powinniśmy się cieszyć podobnymi zmianami.