Wydział Prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji zs. w Radomiu we współpracy z Kuratorium Oświaty w Warszawie rozpoczął Kampanię „Narkotyki, dopalacze? Nie tędy droga”. Kampania na terenie województwa mazowieckiego rozpoczęła się we wtorek w Radomiu.
Wiedza młodych ludzi na temat różnego rodzaju środków psychoaktywnych, chociaż znacznie szersza od wiedzy osób dorosłych, przeważnie opiera się na mitach krążących wśród rówieśników. Młodzi ludzie z reguły zdają sobie sprawę z niebezpieczeństw wynikających z zażywania narkotyków, wychodzą jednak z założenia, że potrafią nad tym zapanować. Rozbieżność w spostrzeganiu problemu uzależnień przez młodzież i dorosłych, brak rzetelnej wiedzy, lęk wywołany przez różne środki utrudniają dorosłym dyskusję z młodzieżą, a tym samym możliwość oddziaływań wychowawczych. Ponadto coraz więcej młodzieży, ich rodziców i wychowawców potrzebuje profesjonalnej pomocy związanej z problemami wieku dorastania oraz nadużywaniem środków psychoaktywnych.
Wychodząc naprzeciw tym problemom Wydział Prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji zs. w Radomiu we współpracy z Kuratorium Oświaty w Warszawie oraz w partnerstwie z Wyższą Szkołą Handlową w Radomiu rozpoczął Kampanię „ Narkotyki, dopalacze? Nie tędy droga”.
Kampania dedykowana jest do grona pedagogicznego, rodziców oraz młodzieży. Przeciwstawia się negatywnym zachowaniom i zachęca do większej aktywności instytucje oraz podmioty, które są odpowiedzialne za bezpieczeństwo dzieci i młodzieży. Działania mają na celu zwiększenie poziomu wiedzy nauczycieli i rodziców o zagrożeniach związanych z narkotykami i dopalaczami oraz o instytucjach niosących pomoc. Natomiast w środowisku młodzieży szkolnej mają wpłynąć na kształtowanie świadomości na temat negatywnego wpływu środków odurzających na funkcjonowanie organizmu człowieka i skutkach prawnych z tym związanych.
Istotnym elementem tych działań jest prowadzenie aktywnej profilaktyki ukierunkowanej na rozwijanie wśród młodzieży odpowiedzialności nie tylko za siebie, ale i za rówieśników. Jednocześnie jest to odpowiedź na coraz większe zapotrzebowanie szkół na nowoczesną i samorealizującą formę prowadzenia edukacji, z nastawieniem na zagrożenia i przeciwdziałanie im.
Komentarze
[ z 6]
Wśród młodych ludzi panuje przekonanie o ich wyższości nad dorosłymi. Rodzice się nie znają i są nadopiekuńczy. Nastolatki wierzą, że potrafią się kontrolować stosując dopalacze. Uważają, że nie będą ich nadużywać jak inni i posłużą im jako rozrywka lub kolejny dodatek do imprez jak alkohol czy papierosy. Niestety to nieprawda. Łatwo jest zrujnować sobie zdrowie, a niektórych przygoda z narkotykami i dopalaczami niestety może kosztować życie.
Dopalacze w dzisiejszych czasach powinny być problemem już dawno zażegnanym. Jednak handlarzom i dystrybutorom cały czas udaje się dotrzeć do młodzieży, która mimo wszelkich ostrzeżeń dalej chętnie sięga po te specyfiki. Eksperci zauważają, że dopalacze to obecnie nie tylko problem ludzi młodych. Ofiarami coraz częściej padają osoby dorosłe. Cały czas słyszymy doniesienia, że w praktycznie każdym regionie polski dochodzi do kolejnych zatruć, które niejednokrotnie kończą się śmiercią… Obecnie za posiadanie ich znacznych ilości grozi do trzech lat więzienia, a za handel nimi nawet do 12 lat. Tego typu kampanie są szansą na to, że sytuacja może się zmienić. Niestety młodzież jest taką grupą, do której trafić jest niesłuchanie trudno. Często bowiem nie kierują się oni rozumem, tylko jak to się ma w dzisiejszych czasach coraz częściej - dobrą zabawą i jak największym zainteresowaniem. Jednak jak widzimy pomimo licznych niepowodzeń wielu osobom cały czas zależy na tym aby dbać o zdrowie i życie młodzieży organizując tego typu akcje. Według mnie bardzo dobrze, że zwrócono uwagę na to aby nauczycieli byli coraz bardziej czujni ponieważ dopalacze niejednokrotnie są zażywane w szkołach, na przerwach. Podejrzane zachowanie dzieci powinno być jak najszybciej zgłaszane do opieki medycznej w szkole, a także rodzicom. Zdarzyć się bowiem może, że dziecko zażyło dopalacz o nieco słabszym działaniu, który nie doprowadzi do dużego uszczerbku na zdrowiu. W takich wypadkach interwencja może okazać się skuteczna i nie doprowadzi do ponownego użycia tego środka. Niestety bardzo często z uwagi na wysoką toksyczność nawet jednorazowa dawka może przyczynić się do nieodwracalnych zmian w organizmie, co często kończy się tragicznie. Taka osoba trafiając do szpitala staje się bardzo trudnym do wyleczenia przypadkiem klinicznym z uwagi na to, że dopalacze są często mieszaniną różnego rodzaju substancji, ciężkich do zidentyfikowania w krótkim czasie, który w takich sytuacjach odgrywa kluczową rolę. Bardzo często zdarza się również, że na opakowaniach nie jest podawany całkowity skład co jeszcze bardziej utrudnia całe leczenie. Mam nadzieje, że kolejne lata przyniosą nieco więcej pozytywnych informacji. Bardzo ważne jest działanie Policji, która cały czas zatrzymuje kolejne osoby związane z rozprowadzaniem dopalaczy. Internet obecnie wydaje się świetnym miejscem na handel, jednak i tak specjalne jednostki, które znają sieć praktycznie z każdej strony potrafią namierzyć i aresztować osobę odpowiedzialną za dystrybucję dopalaczy.
Dopalacze to potoczna nazwa na różnorodne substancje używane w celu wywołania efektów podobnych do narkotyków. Są wśród nich zarówno substancje naturalne, jak roślina Kava kava, jak i wytworzone w laboratoriach - BZP, MDPV, AM-2201 i mefedron. Głównym celem producentów dopalaczy jest ominięcie obowiązujących zakazów antynarkotykowych, stąd też lista substancji sprzedawanych jako dopalacze ciągle się zmienia. Ponadto wielokrotnie środki tego rodzaju nie stanowią pojedynczej substancji, a mieszaninę substancji, stąd też skład danego preparatu zwykle pozostaje nieznany. Głównym problemem związanym ze stosowaniem dopalaczy jest nieprzewidywalność ich działania. Wielokrotnie są to preparaty sprzedawane jako „produkty nie nadające się do spożycia” tj. rozpałka do grilla itp., przez co nie podlegają kontroli Państwowej Inspekcji Farmaceutycznej. Ze względu na ciągły wzrost liczby dopalaczy i zmiany ich składu chemicznego bardzo trudne jest monitorowanie stopnia ich szkodliwości, a także potencjału uzależniającego. Pomimo iż głównym celem producentów dopalaczy jest wprowadzenie mylnego przekonania, że dopalacze nie stanowią narkotyków, stopień szkodliwości dopalaczy może niejednokrotnie być zbliżony do „typowych” narkotyków, prowadząc do uszkodzenia mózgu, zawał mięśnia sercowego, uszkodzenie nerek, czy przegrzania organizmu. Znane są też przypadki zgonów spowodowanych po dopalaczach. Warto wspomnieć, że obecnie w Polsce jest realizowany międzynarodowy projekt I-TREND, którego jednym z ważniejszych celów jest zebranie informacji na temat szkodliwości i działania dopalaczy a także sposobów ich używania, co pozwoli na przygotowanie informacji o najbardziej popularnych dopalaczach dla osób zajmujących się profilaktyka i leczeniem.
Lekarze mówią, że są bardziej niebezpieczne niż narkotyki. Nie mamy do czynienia z jedną i znaną w działaniu substancją chemiczną. Dopalacze to mieszanina kilku, czasem „eksperymentalnych” środków psychoaktywnych. A osobę pod ich wpływem często nie wiadomo, jak ratować. Pierwsze zażycie klasycznych narkotyków rzadko kiedy kończy się śmiercią. Nawet heroina – uznawana za jeden z najcięższych narkotyków – doprowadza do zgonu zazwyczaj po kilku latach jej stosowania. Tymczasem w przypadku dopalaczy istnieje realne ryzyko śmierci lub nieodwracalnego uszkodzenia narządów wewnętrznych już po pierwszym ich zażyciu. To, jak duże jest to ryzyko, zależy m.in. od składu mieszanki oraz dawki zawartych w niej substancji psychoaktywnych. Ponieważ i jedna, i druga zmienna pozostaje najczęściej zupełną niewiadomą, lekarze wiedzą jedynie, że to, jak organizm zareaguje na dopalaczową substancję, zależy od wieku, płci, masy ciała i ogólnego stanu zdrowia. Wiedzą też, że szczególnie niebezpieczne i nieprzewidywalne w skutkach jest zawsze połączenie dopalaczy z alkoholem, lekami czy klasycznymi narkotykami. Dopalacze znane pod wieloma nazwami (designer drugs, smarts, legal highs, herbal highs czy boosters) to grupa substancji lub ich mieszanek, które wykazują działanie na ośrodkowy układ nerwowy. Polski termin „dopalacze” obejmuje produkty od mieszanek ziołowych po syntetyczne lub autorskie „tabletki imprezowe”, które używane na różne sposoby (palone, wciągane przez nos, połykane) mają na celu poprawę nastroju i podniesienie wydolności zażywającej je osoby. Wszystkie wedle prawa nie są uznawane za narkotyki. Dlaczego? Ponieważ dopóki zawarte w nich substancje nie znajdą się na oficjalnej liście środków kontrolowanych przez ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii, nie są uznawane za narkotyki. Jeśli natomiast na nią trafią, ich skład chemiczny jest szybko zmieniany przez producentów i zakazana substancja zostaje zastąpiona inną, o bardzo zbliżonym działaniu na ośrodkowy układ nerwowy, ale niefigurującą w wykazie. A więc taką, którą – da facto – można legalnie sprzedawać. Za posiadanie dopalaczy, dystrybuowanie ich lub handlowanie nimi w tej chwili grożą jedynie kary administracyjne, czyli finansowe. Ma się to zmienić i będzie za to groziła odpowiedzialność karna. Przepisy nowelizujące w tym zakresie ustawę o zwalczaniu narkomanii przygotowało w lipcu Ministerstwo Zdrowia, nowelizację przyjął rząd, a ustawa ma wejść w życie 1 listopada. Na razie handel dopalaczami kwitnie głównie w internecie, a kontrola obrotu towarami w tej strefie jest praktycznie niemożliwa. E-sklepy działają więc w najlepsze, zazwyczaj pod przykrywką innej działalności – sprzedaży kadzidełek, soli kąpielowych, talizmanów, nawozów do roślin, odświeżaczy powietrza, saszetek zapachowych, środków do czyszczenia komputerów czy klejów do mocowania wąsów i brody u manekinów. Dopalacze mogą zawierać w sobie zarówno mieszankę składników pochodzenia naturalnego, jak i środków syntetycznych. Mieszanki naturalne (spice) najczęściej występują albo jako susz przeznaczony do palenia w fajkach, skrętach, albo w postaci kadzidełek do zapalania w pomieszczeniach. W większości zawierają one przede wszystkim związki halucynogenne oparte na wyciągach, np. z muchomora czerwonego lub plamistego, szałwii wieszczej, wilczej jagody, powoju hawajskiego, kaktusów. Ponieważ jednak jeden dopalacz może zawierać ekstrakty z kilku roślin, a w każdej z nich jest zazwyczaj kilka alkaloidów o działaniu psychoaktywnym (często wzmacnianych syntetycznymi opioidami), ich oddziaływanie na system nerwowy jest bardzo silne i toksyczne. Po spożyciu mieszanki pochodzenia naturalnego pojawia się nadwrażliwość zmysłowa, zmienne nastroje charakteryzujące się nagłymi przejściami od euforii do depresji, a także halucynacje i omamy. Dopalacze syntetyczne (party pills) najczęściej występują w postaci tabletek, nasączonych kawałków papieru do połykania (lub lizania), proszku. Reklamowane są jako środki poprawiające nastrój i wytrzymałość fizyczną podczas imprez tanecznych. Mają podobne działanie do ecstasy, tabletki zawierającej pochodną amfetaminy – MDMA. W 1985 roku, gdy została ona wpisana na listę zakazanych substancji psychoaktywnych, na rynku zaczęły pojawiać się produkty o podobnym działaniu, niezawierające jednak MDMA, ale inne substancje: benzylopiperazynę (substancję mającą właściwości pobudzające, wywołującą euforię, zwiększającą koncentrację, intensyfikującą odbiór bodźców zewnętrznych), trifluorometylofenylpiperazynę (substancję psychoaktywną z grupy pochodnych piperazyny o działaniu stymulującym; powodującą migreny, bóle głowy, utratę apetytu, bezsenność, wymioty) lub pochodne piperazyny (np. MeOPP lub pFPP). Obecnie obrót wszystkimi tymi substancjami jest nielegalny, ale producenci party pills nie ustają w poszukiwaniach nowych, niezakazanych związków o podobnym narkotycznym działaniu. Część syntetycznych dopalaczy robiona jest na przykład na bazie legalnych, dostępnych bez recepty leków zawierających pseudoefedrynę lub kodeinę. Wszystkie party pills wytwarzane są w domowych laboratoriach, co sprawia, że zawierają bardzo wiele zanieczyszczeń, a to dodatkowo zwiększa ich toksyczność. Wyjątkowo niebezpieczne są tzw. research chemicals (RC). To odczynniki chemiczne, które wciąż są w fazie badań. Mimo że sprzedaje się je w próbkach opatrzonych informacją, że są to substancje przeznaczone do celów naukowych i nie nadają się do spożycia, ich użytkownicy doskonale wiedzą, że ich prawdziwe przeznaczenie jest inne. Lista objawów wywoływanych przez dopalacze jest nieograniczona, tak samo jak potencjalnie nieograniczony jest skład tych preparatów. Dopalacze działają przede wszystkim na ośrodkowy układ nerwowy, a więc ich spożycie objawia się: bólami i zawrotami głowy, zaburzeniami świadomości i orientacji, bełkotliwą mową, omamami słuchowymi i wzrokowymi, omdleniami, stanami lękowymi, kołataniem serca, napadami paniki, nadmierną potliwością, podwyższoną temperaturą ciała, oczopląsem, szczękościskiem, drgawkami, nudnościami i wymiotami. To – można powiedzieć – najmniej groźne z symptomów. Poważniejszymi są nagły wzrost ciśnienia tętniczego oraz migotanie przedsionków, a tymi najgroźniejszymi, stanowiącymi już bezpośrednie zagrożenie życia, są: utrata przytomności, zawał serca, udar mózgu, napady agresji i szału, które mogą prowadzić do samobójstwa lub zabójstwa, śpiączka, niewydolność nerek i/lub wątroby. Po zatruciu dopalaczami najczęściej występuje kilka lub kilkanaście z tych objawów jednocześnie. Dlatego udzielenie pomocy medycznej poszkodowanemu jest w takiej sytuacji niezwykle trudne – pacjent jest często nieprzytomny (a nawet gdy jest przytomny, to nie potrafi powiedzieć, co zażył), a lekarze na oddziale toksykologii nie mają pojęcia, jaka substancja spowodowała zatrucie. W takiej sytuacji pozostają tylko działania zmierzające do ratowania życia i leczenie objawowe.
Do osoby, u której podejrzewamy zatrucie dopalaczami, przede wszystkim musimy natychmiast wezwać pogotowie. O ile to możliwe, zachowajmy opakowanie od dopalacza, by móc pokazać je lekarzowi, co ułatwi przeprowadzenie akcji ratowniczej. W przypadku ataku paniki czy przyspieszonego oddechu osobę poszkodowaną należy odizolować od bodźców z otoczenia, np. przenieść ją do oddzielnego pomieszczenia i starać się uspokoić. Gdy doszło do przegrzania lub odwodnienia organizmu, należy zastosować okłady z chłodnej wody. Osobę zatrutą dopalaczami należy utrzymywać w przytomności, w przypadku drgawek zabezpieczyć ją tak, by nie zrobiła sobie krzywdy (zabezpieczenie głowy przed uderzeniem o podłogę oraz dopilnowanie, by nie doszło do zakrztuszenia). Gdy poszkodowany jest nieprzytomny, ale oddycha, należy ułożyć go w pozycji bocznej bezpiecznej i czekać na przyjazd pomocy medycznej, przez cały czas monitorując oddech i tętno. Jeśli doszło do zatrzymania funkcji życiowych, należy wykonywać sztuczne oddychanie do momentu, aż oddech i tętno powrócą.
Istotną kwestią w przypadku dopalaczy jest także ich wpływ na organizm ludzki. Ponieważ nie przeprowadzono dotychczas żadnych formalnych badań dotyczących farmakokinetyki czy farmakodynamiki związków zawartych w dopalaczach, ich potencjalnych interakcji z lekami czy innymi używkami – nieznane są nadal skutki uboczne długotrwałego stosowania ani objawy przedawkowania dopalaczy, nieokreślony pozostaje ich potencjał uzależniający jak również wpływ długotrwałego stosowania w aspekcie psychologicznym społecznym czy behawioralnym. Nie istnieją dotychczas też wyniki badań na modelu zwierzęcym, które można by ekstrapolować na organizm ludzki. Jedyne dostępne dane pochodzą od samych użytkowników dopalaczy bądź z raportów klinicznych. Zbieranie i analizowanie tych danych utrudnia jednak fakt ogromnej różnorodności związków zawartych w dopalaczach. Dlatego też najwięcej danych pochodzi z Wielkiej Brytanii i dotyczy jednego z najbardziej popularnych dopalaczy: mefedronu. Efekty pożądane wywoływane przez mefedron obejmują m.in. poczucie rozpierającej euforii, empatii, stymulację ośrodkowego układu nerwowego (OUN), poprawę nastroju, klarowność umysłu i halucynacje. Zgłaszane przez użytkowników objawy niepożądane to: tachykardia, podrażnienie śluzówki nosa w przypadku donosowego zażywania mefedronu, bruksizm, niepokój, obkurczenie obwodowych naczyń krwionośnych (blue fi ngers), nadmierne pobudzenie. Prawdopodobny mechanizm działania mefedronu polega na pobudzaniu uwalniania neurotransmiterów z grupy monoamin: norepinefryny, serotoniny, dopaminy przy jednoczesnym hamowaniu ich wychwytu zwrotnego. Badanie w grupie 10 regularnych użytkowników mefedronu (9 mężczyzn, 1 kobieta) mających także w przeszłości styczność z innymi używkami (głównie amfetaminą, kannabinoidami, alkoholem) potwierdziło szereg objawów niepożądanych raportowanych na forach internetowych, tj. krwawienia z nosa, rozszerzone źrenice, zaburzenia widzenia, mgła widzenia, suchość w jamie ustnej, napady gorąca, kołatanie serca, szczękościsk, napięcie mięśni kończyn, obkurczenie jąder (u mężczyzn). Najczęstsze objawy ze strony OUN, które opisywali ankietowanie to: euforia, uczucie ogromnej energii, gadatliwość, zaburzenie poczucia czasu, ale także: halucynacje, omamy wzrokowe i stany psychotyczne, zwłaszcza po zażyciu dużych dawek. Głównym efektem końcowym jest bezsenność, często zgłaszane są również stany depresyjne i zawroty głowy. Raporty kliniczne po zastosowaniu mefedronu jako główne skutki uboczne podają: kołatanie serca, utrata przytomności, wymioty, zwiększona potliwość, ból głowy, przebarwienia skóry, nadciśnienie, pobudzenie ruchowe, w jednym przypadku potwierdzono zgon. Użytkownicy mefedronu zwracają także uwagę na bardzo silną potrzebę zażycia kolejnej dawki, co sugerowałoby wysoki potencjał uzależniający tego związku. Ryzyko rozwinięcia się bardzo szybko tolerancji na mefedron wiąże się z koniecznością zażywania coraz większych dawek, które mogą być coraz bardziej niebezpieczne. Z opinii użytkowników mefedronu dostępnych w internecie wynika, że średnio pierwsze pożądane efekty pojawiają się w ciągu 15-45 min od zażycia per os, i utrzymują się ok. 2-3 godzin. Są to jednak wartości bardzo zgrubne, wszystko uzależnione jest od sposobu pobierania mefedronu, częstotliwości stosowania i wielkości dawki. W badaniu większość ankietowanych deklarowała zażywanie mefedronu raz w miesiącu bądź rzadziej, do zażywania raz w tygodniu lub częściej przyznało się 15% respondentów. Niemal połowa badanych przyznała, że w typowej sesji używa od 0,5 do 1g substancji, zaś aż 22% stosowało ponad 1g. Te same badania wskazują, że typowym sposobem zażywania mefedronu jest aplikacja donosowa, nikt z badanych nie stosował mefedronu dożylnie, znaczna część osób przyjmowała go doustnie. Jednocześnie typowa dawka dla osób zażywających donosowo była wyższa niż w przypadku osób biorących mefedron doustnie, także liczba dni stosowania mefedronu w miesiącu była znacząco wyższa dla tych, którzy aplikują go sobie donosowo niż u osób konsumujących mefedron. Ci, którzy wciągali mefedron, byli także narażeni na częstsze zażywanie niż Ci, którzy go spożywali. Średnio w jednej sesji badani zużywali 0,91g mefedronu, zaś sama sesja trwała 10.4 godziny. Żaden z analizowanych w tej grupie objawów nie korelował ze sposobem zażywania mefedronu poza kołataniem serca, na który to efekt uboczny wskazywali częściej zażywający mefedron donosowo. Spośród wszystkich możliwych efektów stymulujących i ubocznych jakie były analizowane (ból głowy, nudności, kołatanie serca, wzrost libido, nadmierna potliwość, niebieskie palce u dłoni i stóp) pozytywną zależność w kategorii dawka-efekt obserwowano tylko dla pocenia się i libido. Ponad 80% osób nie obserwowało nigdy objawu niebieskich palców, ponad połowa nie cierpiała nigdy na nudności ani kołatanie serca, zaś niemal połowa – nie doświadczała podczas sesji bólu głowy. Co interesujące, spośród badanych zażywających mefedron wyodrębniono grupę osób kiedykolwiek zażywających zarówno mefedron jak i kokainę i zestawiono ich doświadczenia. Większość badanych z tej grupy stwierdziła, że mefedron dostarcza dłużej trwających (65.3%) i lepszych (54.6%) doznań niż kokaina, z potencjalnie tym samym ryzykiem zdrowotnym co kokaina (47.3%), przy czym jest mniej uzależniający (55.7%). Osoby aplikujące mefedron donosowo były jednak bardziej skłonne do przyznania, że mefedron jest bardziej uzależniający i niesie ze sobą większe ryzyko zdrowotne niż kokaina, w porównaniu do osób zażywających mefedron doustnie. Inna analiza postaw i odczuć związanych z zażywaniem dopalaczy doprowadziła do konkluzji, że młodzi ludzie deklarujący stosowanie dopalaczy mają mniejszą świadomość ryzyka związaną z regularnym bądź okazjonalnym zażywaniem innych nielegalnych i legalnych substancji odurzających. Dla przykładu 60% osób, które nigdy w życiu nie brały żadnej substancji psychotropowej uznało, że zażywanie ecstasy nawet okazjonalnie stanowi ryzyko zdrowotne wysokiego stopnia, zaś 26% – średniego stopnia. Natomiast spośród osób kiedykolwiek zażywających substancje psychotropowe – na wysokie ryzyko zdrowotne okazjonalnego zażywania ecstasy wskazało 40%, zaś na średnie ryzyko z tym związane – 34% badanych. Realne ryzyko zdrowotne związane z zażywaniem dopalaczy jest nieznane, ponieważ nie przeprowadzono dotychczas żadnych rygorystycznych badań, które oszacowałyby je w sposób bezwzględny. Dlatego też producenci dopalaczy często nie zamieszczają na opakowaniach produktów listy składników ani nazwy substancji czynnej, skrzętnie pomijane są także ostrzeżenia dotyczące potencjalnych skutków ubocznych czy interakcji dopalaczy z lekami czy alkoholem. W badaniu okazało się, że tylko 52% sprzedawców informuje o możliwej szkodliwości oferowanych produktów w połączeniu z alkoholem, interakcjach z lekami, o wpływie na prowadzenie urządzeń mechanicznych. Aż 63% dostawców legal highs zamieszcza informacje o składzie, nie podając jednak nazwy chemicznej związku będącego substancją czynną preparatu ani jej ilości. Tylko 48% sklepów podaje wskazania dotyczące dawkowania, zaś aż 40% w ogóle nie umieszcza żadnych informacji ostrzegawczych dotyczących przeciwwskazań czy potencjalnych skutków ubocznych. W badaniach przeprowadzonych na grupie studentów uczelni rzeszowskich 60% osób, które deklarowały kiedykolwiek zażywanie dopalaczy przyznało, że nie wie jaką substancję aktywną zawierał zażywany preparat. Jest to tym bardziej niepokojące, gdyż aż 22% osób w tej grupie stwierdziło, że niewiedza wynika z faktu, iż nie interesuje ich jaką substancję czynną zawierają zażywane przez nich dopalacze. Sieci społecznościowe oraz internet odgrywają szczególną rolę w marketingu, sprzedaży i dystrybucji dopalaczy, jednak jest ona w tej chwili trudna do określenia i zweryfi kowania. Chociaż wiele legalnych dopalaczy można dosyć łatwo kupić w sklepach internetowych od wielu różnych dostawców, nie wszystkie produkty są zawsze dostępne. Jakkolwiek możliwość nabywania narkotyków przez internet sprawia, że młodzi ludzie stają się bardziej narażeni na uzależnienie od środków odurzających, z racji łatwego dostępu, mogą też częściej pojawiać się problemy zdrowotne związane z zażywaniem narkotyków. Jednocześnie nie należy przeceniać w dystrybucji dopalaczy roli internetu. W badaniu (wartości uśrednione z 27 krajów członkowskich) ponad połowa respondentów deklarujących kiedykolwiek zażywanie dopalaczy stwierdziła, że zostały im one zaoferowane przez znajomych/przyjaciół (54%), w drugiej kolejności źródłem zaopatrzenie były kluby lub imprezy (36%), zakup w specjalistycznym sklepie stacjonarnym zadeklarowało 33%, a zaledwie 7% wskazało, że dokonało zakupu dopalaczy poprzez sieć. Tyle samo osób (7%) wskazało na inne niż wymienione źródła. Analizując źródła zaopatrzenia w dopalacze tylko dla Polski okazuje się, że na pierwszym miejscu jest zakup w sklepie (przy czym niesprecyzowano czy chodzi o sklepy stacjonarne czy internetowe również) – niemal połowa wskazań respondentów, w drugiej kolejności dopalacze były oferowane przez przyjaciół/znajomych (37,5%), na imprezie/ w klubie (29,4%), mniejszy jest też udział internetu w grupie polskiej (4,5%), zaś inne źródła zaopatrzenia stanowią zaledwie 1,8% . Wyniki te są zbieżne z podawanymi przez Kapka-Skrzypczak i in., gdzie na pierwszym miejscu badani wskazali uzyskiwanie dopalaczy od znajomych/przyjaciół (38,7%), w następnej kolejności: zakup w specjalistycznym sklepie (21,6%), zakup u pośrednika/dilera (17%), przez internet (5,4%) [20]. Uwzględniając miejsce zamieszkania nieznacznie wyższy odsetek korzysta z internetu jako miejsca zakupu dopalacza na wsi i w małym mieście (10,5%; 7,9% odpowiednio) niż w dużych aglomeracjach miejskich (2,3%). Jednocześnie, co nieco zaskakujące, większy jest udział sprzedaży dopalaczy w specjalistycznym sklepie w przypadku małych miast i wsi niż w rejonie wielkomiejskim. Dotychczasowy niewielki udział sprzedaży on-line może wynikać z faktu, że większość badań analizujących źródło zaopatrywania w dopalacze została przeprowadzona w okresie kiedy w większości krajów europejskich funkcjonowały (lub nadal funkcjonują) stacjonarne sklepy specjalistyczne. Pierwszy head shop, czyli sklep w którym można kupić ziołowe mieszanki do palenia, akcesoria do hodowli i konsumpcji kanabinoidów, czy dopalacze został otwarty w Irlandii w 2000 roku. Liczba tego typu punktów sprzedaży do 2007 roku wzrosła do 24. Obecnie szacuje się, że w Wielkiej Brytanii jest 200 tego typu sklepów, a ich roczne obroty sięgają 10 milionów funtów, nie wliczając sprzedaży międzynarodowej poprzez internet. Analiza dostępności legalnych narkotyków poprzez sieć, jak również jakość i treść informacji dostarczanych potencjalnym nabywcom została przeprowadzona przez Hillebrand i in. w styczniu 2008 roku. Internet przeszukiwano pod kątem sklepów oferujących środki psychoaktywne, zaliczane do dopalaczy. Przeszukiwanie miało miejsce w kilku językach: duńskim, angielskim, francuskim, niemieckim, portugalskim i hiszpańskim. Przy przeglądaniu stron sklepów wykluczono z dalszej analizy te, które prowadziły sprzedaż hurtową, jak również te, które sprzedawały tylko i wyłącznie halucynogenne grzyby, nasiona Cannabis sativa, akcesoria wykorzystywane w zażywaniu narkotyków. Badanie pozwoliło zidentyfi kować 69 europejskich sklepów on-line prowadzących sprzedaż dopalaczy (także mieszanek ziołowych). Większość ze znalezionych sklepów była zlokalizowana w Anglii (ponad połowa), w drugiej kolejności – w Holandii. Sklepy te łącznie oferowały ponad 500 produktów, które miały dawać całe spektrum efektów psychotycznych: od euforii, poprzez stymulację, zaburzenia świadomości, rozluźnienie po złagodzenie objawów po-imprezowych (zmęczenia, przykurczy mięśniowych). Zawartość produktów uzyskanych w drodze zakupu poprzez sklepy internetowe w badaniu Hillebrand i in. nie została potwierdzona przez żadne laboratorium, stąd prawdziwy skład nie był znany autorom pracy. Opierając się jednak na oznaczeniach opakowań stwierdzono, że najczęściej sprzedawanym produktem były ekstrakty roślinne, m.in. szałwii wieszczej, która ma imitować efekty LSD; halucynogenne efekty wywołują również oferowane nasiona powoju hawajskiego (Argyreia nervosa), z mniejszą częstotliwością w ofercie pojawiał się także wilec (Ipomoea violacea). Nasiona obydwu roślin zawierają erginę, która chemicznie jest zbliżona budową do LSD, ale ma mniejszy potencjał psychoaktywny. Często występował także kratom, mieszanki ziołowe do palenia (Spice, Spice Gold, Spice Diamond), ale też: party pills (jako alternatywa dla ecstasy) w wersji ziołowej, syntetycznej lub półsyntetycznej, zawierające głównie BZP. W Polsce handel dopalaczami rozpoczął się w 2007 za pośrednictwem internetu, rok później w Łodzi otwarto pierwszy sklep stacjonarny oferujący dopalacze. Łącznie w Polsce otwarto ich co najmniej 1400 – tyle bowiem punktów sprzedaży dopalaczy zostało zamkniętych decyzją Głównego Inspektora Sanitarnego w październiku 2010 roku. W związku z niedawną delegalizacją w Polsce dopalaczy i zamknięciem sklepów stacjonarnych, należy się spodziewać, że udział sprzedaży internetowej dopalaczy może wzrosnąć. Całkowita liczba sklepów internetowych oferujących sprzedaż co najmniej jednego dopalacza zwiększyła się z 170 w 2010 roku do 277 w 2011 roku. Jednorazowa analiza sieci pod kątem dostępności mefedronu w sieci (tylko w języku angielskim) pokazała, że jeszcze w marcu 2010 roku było 77 sklepów mających w ofercie mefedron, następnie do lipca 2010 roku ich liczba spadła do zaledwie 7 (co prawdopodobnie było związane z delegalizacją mefedronu na wyspach w kwietniu w 2010 roku), po czym ponownie zaczęła rosnąć by już w lutym 2011 osiągnąć liczbę 15. Podobną zależność obserwowano w tym czasie także w Europie Środkowej. Inne badanie dotyczące między innymi dostępności mefedronu zostało przeprowadzone w Północnej Irlandii wśród grupy 23 zdeklarowanych użytkowników mefedronu w okresie do 10 tygodni po delegalizacji mefedronu w Wielkiej Brytanii. Uczestnicy badania przyznali, że w okresie przed delegalizacją najczęściej uzyskiwali mefedron od znajomych lub przyjaciół oraz dilerów, w mniejszym stopniu zaś – kupowali mefedron w sklepach internetowych, najrzadziej korzystali ze sklepów stacjonarnych. Wyniki te są zbieżne z badaniami Dargan 2010, Newcombe 2009. Dodatkowy wniosek jaki wysnuli autorzy jest taki, iż po delegalizacji nastąpiło przesunięcie źródła zaopatrywania głównie na dilerów. Internet stanowi główne źródło wiedzy i informacji niemal o wszystkim, także o nielegalnych substancjach i tworzących się trendach w ich zażywaniu. Substancje psychoaktywne są nie tylko sprzedawane przez internet, ale dostarcza on również niezbędnych informacji na ich temat. Stanowi to wyzwanie dla służb porządkowych, instytucji zajmujących się prewencją, rodziców i wychowawców. Szczególnie, że wyszukiwanie informacji w sieci o narkotykach jaki i sposobie ich pozyskania odbywa się w dosyć łatwy sposób, a zakupić można je z każdego miejsca na świecie. W badaniu ankietowym przeprowadzonym na populacji 15-24-latków w krajach UE wykazano, że internet jest najpopularniejszym źródłem informacji o narkotykach i ich stosowaniu. 61% respondentów przyznało, że skorzystałoby z internetu, aby dowiedzieć się więcej o narkotykach jako substancjach zakazanych i ogólnie o stosowaniu narkotyków. Poza internetem wiedza na temat narkotyków pochodzi od: przyjaciół (35%), personelu medycznego (34%), rodziny (27%), wychowawcy/pedagodzy/szkoła (25%). Zależności te zmieniały się wraz z wiekiem, im starszy ankietowany tym rzadziej sięgał po poradę u rodziców czy znajomych na rzecz pozyskiwania informacji u personelu medycznego. Niezależny od wieku był zaś udział osób korzystających z pomocy i wiedzy policji, pracowników społecznych czy specjalnych infolinii. Polskie badanie przeprowadzone na przełomie 2010/2011 roku przez Kapka-Skrzypczak i in. potwierdza, że głównym źródłem informacji jest internet, jednak wyszukiwaniem wiadomości o dopalaczach w jakimkolwiek miejscu zajmuje się tylko nieco ponad 13% badanych studentów, większość deklaruje, że w ogóle nie jest zainteresowana tym tematem. Okazało się, że w odczuciu wszystkich badanych legalne narkotyki niekoniecznie są bezpieczne dla zdrowia tylko z racji swojej legalności. W polskich badaniach większość ankietowanych również jest zdania, że to co jest legalne nie jest jednoznaczne z tym, że jest bezpieczne dla zdrowia, jednak niewielka grupa (7%) była odmiennego zdania. W badaniu Flash Eurobarometru 1/3 ankietowanych sądzi, że najlepszym rozwiązaniem kwestii dopalaczy byłoby objęcie kontrolą wszystkich nowych substancji klasyfi kowanych jako dopalacze, jednocześnie niemal połowa stwierdza, że lepiej byłoby objąć kontrolą tylko te substancje, które wiążą się z ryzykiem zdrowotnym. 15% wyraża jeszcze łagodniejszą opinię, aby dopalacze zostały objęte regulacją na takich samych zasadach jak alkohol czy wyroby tytoniowe. Jednak biorąc pod uwagę tylko grupę osób, które kiedykolwiek próbowały dopalaczy te proporcje układają się zgoła inaczej: tylko 17% uważa, że bezwzględną kontrolą i zakazem należy objąć wszystkie nowe substancje odurzające, zaś aż 50%, że pod kontrolą powinny być tylko te związki, które zagrażają życiu lub zdrowiu. Badanie przeprowadzone przez Kapka-Skrzypczak i in. wśród studentów uczelni rzeszowskich wskazują, że główną motywacją do sięgnięcia po dopalacze była ciekawość i chęć rozrywki. Co znamienne, analizując wpływ delegalizacji dopalaczy na postawę młodych ludzi w stosunku do legalnych narkotyków, niemal 60% zażywających kiedykolwiek dopalacze stwierdziło, że w związku z zaistniałą sytuacją nie rezygnują z brania dopalaczy lub ewentualnie zrezygnują z brania tych dopalaczy, które zostały zdelegalizowane na korzyść nowych zamienników. Spośród tych osób 30% twardo deklaruje, że na ich decyzję nie jest w stanie wpłynąć ani delegalizacja ani nagłośnienie sprawy dopalaczy w mediach, niemal 15% poczeka jednak z ponownym sięgnięciem po dopalacze aż temat przestanie być tak obszernie komentowany w mediach. Kwestia dopalaczy stanowi nadal istotny problem z punktu widzenia zdrowia publicznego, szczególnie w kontekście zapobiegania uzależnieniom i narkomanii. Z uwagi na rosnącą skalę zagrożeń związanych z dynamicznie rozwijającym się rynkiem wyrobów o działaniu psychoaktywnym, jak również ze szczególnymi zagrożeniami, jakie ten fakt niesie dla życia i zdrowia konsumentów, w szczególności tych niepełnoletnich, podjęcie działań edukacyjno-prewencyjnych oraz eksperymentalnych w tym zakresie jest wysoce uzasadnione. Należy podkreślić, iż niestety niewiele jest formalnych doniesień klinicznych opisujących działanie tzw. „dopalaczy” oraz brak jest rzetelnych i pełnych informacji odnośnie ryzyka zdrowotnego, ryzyka uzależnienia, efektów ubocznych, skutkach przedawkowania czy długotrwałego stosowania tych substancji psychoaktywnych. ( autorzy publikacji: Lucyna Kapka-Skrzypczak i wsp. )