W ramach kampanii Zrozumieć Nowotwory Głowy i Szyi w całej Europie trwa właśnie piąty tydzień profilaktyki nowotworów regionu głowy i szyi. Kampania skupia się teraz na tematyce wspierania osób, które przeżyły chorobę. Ok. 60% przypadków nowotworów regionu głowy i szyi zostaje zdiagnozowanych w zaawansowanym studium choroby.
European Head and Neck Cancer Society (EHNS) ogłasza rozpoczęcie piątego dorocznego tygodnia profilaktyki nowotworów regionu głowy i szyi w ramach kampanii Make Sense. Prowadzone w jego ramach w całej Europie działania mają na celu zwiększenie świadomości na temat nowotworów regionu głowy i szyi, uświadomienie społeczeństwu znaczenia wczesnej diagnozy i podjęcie próby rozwiązania problemów, z jakimi wciąż borykają się osoby po leczeniu.
Nowotwory regionu głowy i szyi są siódmym najczęściej występującym rodzajem nowotworów w Europie, każdego roku wykrywanym u ponad 150 tys. nowych pacjentów. Ryzyko zapadnięcia na tego rodzaju nowotwory jest dwa do trzech razy większe u mężczyzn, chociaż wzrasta również zapadalność wśród kobiet. Możliwość rozpoznania wczesnych objawów jest kluczowa dla przeżycia - udaje się to 80-90% pacjentów, u których nowotwory regionu głowy i szyi wykryto we wczesnym stadium rozwoju. Świadomość społeczna tego problemu pozostaje mała. Pomimo znacznego wzrostu liczby osób, które przeżyły chorobę po poddaniu się wczesnemu leczeniu, ogólne wyniki leczenia pacjentów nie uległy podobnej poprawie i niezbędne jest podjęcie dalszych starań w tym zakresie.
"Nowotwory regionu głowy i szyi stanowią złożoną jednostkę chorobową. Dzięki kampanii Zrozumieć możemy zjednoczyć i pobudzić do działania społeczność skupioną wokół osób cierpiących na tę chorobę w Europie, aby stale dążyć do uzyskiwania lepszych efektów leczenia pacjentów - powiedział Rene Leemans, prezydent EHNS oraz profesor i kierownik wydziału otolaryngologii w zakresie operacji regionu głowy i szyi w Centrum Medycznym Vrije Universiteit w Amsterdamie. - Jesteśmy świadomi faktu, że nowsze metody leczenia niosą ze sobą ogromny ładunek nadziei, musimy jednak pamiętać, że wspieranie pacjentów, którym udało się pokonać ten złośliwy nowotwór wymaga równie dużej determinacji oraz długoterminowego i multidyscyplinarnego podejścia".
W tym tygodniu w całej Europie odbywa się szereg wydarzeń, których celem jest udostępnianie wiarygodnych i aktualnych informacji na temat nowotworów regionu głowy i szyi, tak aby umożliwić realizację optymalnych działań na etapie diagnozy, leczenia i dalszej opieki nad pacjentem.
Kampania z zadowoleniem świętuje piąty rok swojej obecności w Europie. Zespoły z całego kontynentu niestrudzenie pracują na rzecz podnoszenia świadomości społecznej oraz przekazywania odpowiednich i aktualnych informacji oraz materiałów tym osobom, które najbardziej ich potrzebują. Odbywa się to poprzez szereg lokalnych działań.
"Jesteśmy niezmiernie dumni ze wszystkich osiągnięć Kampanii w ostatnich czterech latach. Udało się między innymi zrealizować badania przesiewowe ponad 35 tys. osób w 592 ogólnodostępnych przychodniach w całej Europie i zorganizować trzy strategiczne spotkania z Parlamentem Europejskim - powiedział Dr Sat Parmar, konsultant w zakresie chirurgii szczękowo-twarzowej/głowy i szyi w szpitalu Queen Elizabeth Hospital w Birmingham w Anglii. - Podstawą sukcesu są nasze partnerstwa realizowane w całej Europie; bycie świadkiem tak ogromnej motywacji i zapału u wszystkich zainteresowanych jest niezwykle inspirujące. Bez nich nie dotarlibyśmy do tak wielu osób, a teraz szykujemy się na piąty rok działalności, który ma wszelkie zadatki ku temu, by być największym i najlepszym w historii naszej Kampanii".
Kampania Make Sense organizowana przez Europejskie Towarzystwo Leczenia Nowotworów Regionu Głowy i Szyi (EHNS) ma na celu podnoszenie świadomości w zakresie nowotworów regionu głowy i szyi oraz poprawę wyników leczenia pacjentów z tą chorobą. Cel realizowany jest poprzez: edukację na temat profilaktyki choroby, zwiększanie świadomości na temat objawów choroby, zachęcanie do wcześniejszego zgłoszenia się do lekarza, rozpoznania i skierowania do specjalisty.
Wśród tegorocznych wydarzeń znalazła się sesja w Parlamencie Europejskim, sesja 4. Kongresu Europejskiej Konfederacji Otolaryngologów i Chirurgów Głowy i Szyi (ORL-HNS) oraz szczyt poświęcony sytuacji w zakresie nowotworów regionu głowy i szyi w Europie.
Komentarze
[ z 4]
Wydaje mi się, że w ogóle istnieje silna potrzeba by wzmacniać w społeczeństwie świadomość odnośnie chorób nowotworowych. Niestety, ale przypadłości tego rodzaju zaczynają nieuchronnie wysuwać się na prowadzenie wśród najczęstszych przyczyn śmierci. Już nie długo mogą wygrać w tym wątpliwie pozytywnym wyścigu i wysunąć się na prowadzenie przed chorobami układu sercowo-naczyniowego. Niestety, jednocześnie wiedza pacjentów odnośnie pochodzenia chorób nowotworowych wciąż jest niewystarczająca do tego, aby móc zapobiegać im. Poza tym trzeba jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że ludzie często boją się tego, czego nie rozumieją. W tym właśnie nie można zapominać o chorobach nowotworowych. Coś tam ludziom świta, ale tak naprawdę bardzo mało osób niezwiązanych z medycyną ma świadomość skąd te przypadłości się biorą i o co właściwie z nimi chodzi. Trudno więc z nimi walczyć i przeciwstawiać się chorobie. A jest to potrzebne, bo w innym przypadku ilość pacjentów oraz zapadalność na nowotwory będzie stale rosnąć.
W dzisiejszych czasach nowotwory stają się coraz powszechniejszymi chorobami. Nie dziwi więc fakt, że coraz częściej organizowane są różnego rodzaju akcje, które mają na celu propagowanie zachowań profilaktycznych, które w znacznym stopniu pozwalają na redukcję liczby zachorowań, ale powodują dużo wcześniejszą wykrywalność, która jest szansą na wyleczenie i przeżycie. Ostatnio bardzo dużo słyszy się o wirusie HPV, jako czynniku etiologicznym niektórych nowotworów głowy i szyi. Wirus brodawczaka ludzkiego obejmuje 18 rodzajów i ponad 100 podtypów. Atakuje błonę śluzową i skórę, posiada zdolność do tworzenia brodawek - wirusy uwalniają się ze złuszczającego się nabłonka narządów płciowych nosiciela i przenikają w czasie kontaktu seksualnego przez mikrouszkodzenia do nabłonka jamy ustnej. Najgroźniejsze są onkogenne wirusy HPV typu 16 i 18, które odpowiadają za większość zachorowań na raka szyjki macicy. I to one doprowadzają też do powstawanie raka jamy ustnej i gardła. Prezerwatywa może zmniejszać ryzyko zakażenia, ale nie chroni w stu procentach przed kontaktem z wirusem. Warto jest więc zastanowić się nad szczepieniem, które natomiast chroni dwutorowo: nie tylko przed rakiem szyjki macicy, ale też nowotworami głowy i szyi. Jeszcze do niedawna na raka gardła i jamy ustnej chorowali mężczyźni w wieku powyżej 50 lat którzy byli nałogowymi palaczami a na dodatek nadużywali alkoholu. Teraz pojawia się nowa grupa chorych: między 30 a 40 rokiem życia z rozpoznaniem nowotworu zależnego od wirusa brodawczaka ludzkiego przenoszonego drogą płciową. Nowa fala zachorowań to skutek rewolucji seksualnej ostatnich lat - tego, że młodzi ludzie mają coraz więcej partnerów seksualnych i coraz wcześniej zaczynają życie seksualne. W Polsce około 60 procent pacjentów zgłasza się do lekarza w tak zaawansowanym stanie, że statystycznie nie mają szans na to, by przeżyć kolejne 5 lat życia. Tymczasem we wczesnym stadium choroba ta jest w 80-90 proc. wyleczalna. Dane donoszą, że w następnych 10-20 latach co drugi pacjent z nowotworem głowy i szyi zachoruje z powodu infekcji HPV. To da ponad 300 tysięcy nowych zachorowań rocznie na świecie. Niestety w Polsce onkologiczne szpitale nie przeprowadzają rutynowych badań w kierunku HPV, choć każdy pacjent z nowotworem jamy ustnej lub stanem przednowotworowym powinien przejść taką diagnostykę. W kwietniu zaszła jednak pewna zmiana, która może przyczynić się do pewnych zmian na lepsze. Powstał Ogólnopolski Program Profilaktyki Nowotworów Głowy i Szyi. Głównym celem projektu jest objęcie grupy docelowej 10 tysięcy mieszkańców z województwa mazowieckiego, lubelskiego, świętokrzyskiego i podlaskiego bezpłatnymi badaniami diagnostycznymi i profilaktycznymi. Do programu mogą się zgłaszać pacjenci w wieku od 40 do 65 lat, znajdujący się w grupie podwyższonego ryzyka. Oprócz wirusa HPV Czynnikiem ryzyka jest także palenie tytoniu oraz alkohol. Pamiętajmy, żeby być odpowiednio wyczulonym na różnego rodzaju objawy, które na pierwszy rzut oka wydają się niepozorne. Wracając do tematu możliwie najlepszej opcji jeżeli chodzi o profilaktykę przeciwko HPV, a mianowicie szczepieniom ochronnym. Szczepionka powinna zostać podana przed rozpoczęciem życia seksualnego, czyli przed potencjalnym kontaktem z wirusem. Według pewnego eksperta można również rozważyć szczepienie, jeśli dana osoba jest już aktywna seksualnie, a nawet stwierdzono wczesne zmiany, mogące potencjalnie prowadzić do powstania nowotworu. Wirus bytując bowiem miejscowo nie daje odporności całego organizmu. Podając szczepionkę można wzmocnić swoistą odporność, a organizm wytwarzając przeciwciała, może wysłać je w rejon infekcji. Nie zlikwidujemy w ten sposób wirusa, ale sprawimy, że następne miejsca nie będą atakowane i nie rozwinie się w nich proces chorobowy. Szczepionki przeciw HPV należą do szczepionek ,,zabitych'', co oznacza, że nie zawierają żywych wirusów, a tylko niektóre ich antygeny. Dzięki temu są to preparaty bezpieczne dla wszystkich osób, nawet tych z zaburzeniami odporności. Z racji na długie kolejki do specjalistów w kilku miastach w Polsce zdecydowano się na przeprowadzenie bezpłatnych badań pod kątem głowy i szyi, dzięki dotacjom europejskim. Z bezpłatnych badań laryngologicznych mogą skorzystać osoby w wieku 40–65 lat, które znajdują się w grupie ryzyka. Są to wieloletni palacze, osoby nadużywające alkoholu lub mające podwyższone ryzyko zakażenia wirusem brodawczaka ludzkiego HPV. W grupie ryzyka są też ludzie, u których przez ponad trzy tygodnie występuje jeden z sześciu objawów niezwiązanych z infekcją górnych dróg oddechowych, a mogących mieć związek z obecnością nowotworu. Zalicza się do nich m.in pieczenie języka, niegojące się owrzodzenia oraz/lub czerwone lub białe naloty w jamie ustnej,ból w trakcie połykania oraz/lub problemy z połykaniem,niedrożność nosa lub krwawy wysięk z nosa,przewlekła chrypka czy też guz na szyi. W przypadku takich objawów trzeba jak najszybciej skorzystać się ze specjalistą.
Jednym z istotnych czynników rozwoju nowotworów obszaru głowy i szyi jest przewlekły nikotynizm. Uzależnienie od nikotyny przekłada się również na ryzyko wystąpienia powikłań po leczeniu i wpływa na ostateczny wynik leczenia. Należy pamiętać, że długoletnie palenie tytoniu skutkuje rozwojem chorób układu krążenia i układu oddechowego. Nie zidentyfikowano substancji zawartej w dymie tytoniowym, która jest jednoznacznie odpowiedzialna za uszkodzenia w drzewie oddechowym. Palenie tytoniu powoduje gromadzenie się w tkance płucnej makrofagów, monocytów i granulocytów obojętnochłonnych. Neutrofile uwalniają ze swoich ziarnistości lizosomalnych aktywne enzymy o działaniu proteolitycznym. Dochodzi do wzmożonego uwalniania elastyny, co skutkuje nadmiernym pobudzeniem fibroblastów i niszczeniem włókien sprężystych. Końcowym wynikiem są nieodwracalne zmiany włókniste. Substancje zawarte w dymie tytoniowym unieczynniają inhibitory elastaz oraz hamują tworzenie desmozyny i syntezę włókien sprężystych, co zapobiega aktywacji procesów naprawczych. Przedstawiony mechanizm może być również odpowiedzialny za opóźnione gojenie odczynów popromiennych oraz wzrost częstości występowania zakażeń. Wielu autorów sugeruje, że przyczyną jest hipoksja oraz skurcz naczyń włosowatych wywołany przez nikotynę. Problem występowania ostrego odczynu popromiennego i jego wpływu na odległe wyniki leczenia podnoszono od dawna. Uważa się, że jego nasilenie oraz czas trwania zależą od predyspozycji organizmu chorego. Zazwyczaj obszar napromieniania dotyczy ważnych pod względem morfologicznym i czynnościowym struktur, obejmujących — między innymi — wielkie naczynia oraz górne odcinki dróg oddechowych i pokarmowych, co przekłada się na możliwość wystąpienia poważnych powikłań, które w konsekwencji mogą powodować istotne upośledzenie czynności życiowych chorego. Od wielu lat podejmowano próby zastosowania różnych produktów leczniczych w standardowej praktyce klinicznej, których celem jest zmniejszenie odczynów popromiennych. Od kilku lat trwają próby zastosowania roztworu elektrolitowego jonów wapnia i jonów fosforanowych (Caphasol®) jako leczenia cytoprotekcyjnego w trakcie napromieniania u chorych z nowotworami obszaru głowy i szyi. Jony wapnia wspomagają regenerację tkanek, odgrywają terapeutyczną rolę w procesie zapalnym oraz w procesie kaskady krzepnięcia, natomiast jony fosforanowe są głównym budulcem nabłonka błony śluzowej i mogą ochraniać przed infekcjami oraz utrzymują właściwy poziom pH. Wydaje się, że wstępne wyniki doświadczeń mogą być obiecujące. Istotnym problemem klinicznym u chorych na nowotwory obszaru głowy i szyi jest występowanie niedokrwistości. Od wielu lat wiadomo, że skuteczność radioterapii może być ograniczona poprzez występowanie niedokrwistości. Szacuje się, że frakcja komórek hipoksyjnych w nowotworach obszaru głowy i szyi waha się od 1% do 50%. Wyniki analiz in vitro wykazały zwiększoną o 2,5–3,0 razy skuteczność napromieniania przeprowadzonego w warunkach tlenowych w porównaniu z beztlenowymi. Stwierdzono, że obniżone stężenie hemoglobiny skutkujący hipoksją wyrażoną zmniejszeniem ciśnienia pO2 poniżej 2,5–10 mm Hg przed rozpoczęciem leczenia wpływa na niedostateczną kontrolę miejscową oraz skraca czas całkowitego przeżycia i czas wolny od choroby. Następny istotny problem kliniczny w onkologii stanowi niedożywienie. Szacuje się, że u około 75% chorych obserwuje się ubytek masy ciała (w tym 40% chorych z ubytkiem ponad 10%). Należy pamiętać, że około 30% chorych ginie z powodu niedożywienia, a nie z powodu choroby nowotworowej. Umiejętność oceny stanu odżywienia i prowadzenia leczenia żywieniowego jest integralną składową leczenia onkologicznego. Badania kliniczne sugerują, że u około 1/3 chorych z zaawansowanym nowotworem narządów głowy i szyi występują cechy znacznego upośledzenia odżywienia (ubytek masy ciała > 10% w ciągu 3 miesięcy). Nowotwory regionu głowy i szyi predysponują szczególnie do wystąpienia znacznego stopnia zaburzeń w odżywieniu. Wpływa na to nie tylko anatomiczne położenie guza, często utrudniające przyjmowanie pokarmów w sposób mechaniczny lub z powodu towarzyszących dolegliwości, ale także zaburzenia metaboliczne indukowane przez nowotwór. W tej grupie chorych dochodzi do wzrostu zapotrzebowania na energię i białko z jednoczesną zwiększoną degradacją i obniżoną syntezą białka i aminokwasów. Obserwuje się również nieprawidłowy metabolizm węglowodanów. Brak łaknienia często towarzyszący nowotworom głowy i szyi prowadzi do zmniejszonej podaży pokarmów. Napromienianie, chemioterapia oraz leczenie chirurgiczne mogą również nasilać stan niedożywienia. Następstwem niedożywienia mogą być uszkodzenia narządowe, wzrost częstości powikłań związanych z leczeniem onkologicznym, w tym zakażeń, oraz wydłużenie okresu hospitalizacji. Niestety może być to przyczyną dyskwalifikacji z leczenia onkologicznego z powodu pogorszenia stopnia sprawności. Jatrogenny wpływ radioterapii na rozwój niedożywienia wyraża się szczególnie w obecności działań niepożądanych w okresie 6 miesięcy po zakończeniu leczenia . Należy pamiętać, że umiejętność oceny stanu odżywienia i prowadzenia leczenia żywieniowego jest integralną składową leczenia onkologicznego. Istnieje bardzo wiele parametrów określających stopień niedożywienia. Nadal jednak najistotniejszym elementem pozostaje badanie podmiotowe (precyzyjne zebranie wywiadu od chorego), co pozwala na wyodrębnienie grupy chorych szczególnie narażonych na ryzyko rozwoju niedożywienia lub pogłębienia już istniejącego stanu. Utrata masy ciała oraz pomiar jej niezamierzonego ubytku skorelowanego z czasem pozostaje najbardziej przydatnym parametrem w onkologii. Czynnik czasu jest szczególnie istotny, ponieważ zależy od fazy leczenia. Uznaje się, że ubytek masy ciała powyżej 10% w 3-miesięcznym okresie przed przeciwnowotworowym postępowaniem jest już wskazaniem do leczenia, natomiast w trakcie napromieniania będzie to ubytek 5% masy ciała w ciągu tygodnia. Doświadczenie kliniczne wskazuje, że podjęcie tylko interwencji żywieniowej (nie leczenia żywieniowego o założeniu planowym) może spowodować ubytek masy ciała nawet do 44%. Natomiast u chorych leczonych w sposób planowy szacuje się, że ubytek masy ciała może wynieść do 6%. Od wielu lat kolejne doświadczenia kliniczne wykazują, że ubytek masy ciała jest jednym z najważniejszych czynników prognostycznych korelujących z czasem przeżycia chorych i odpowiedzią na leczenie. Innym, nie mniej istotnym, jest ocena stopnia sprawności chorego. Należy podkreślić, że pacjenci w złym stopniu sprawności są zazwyczaj dyskwalifikowani z leczenia radykalnego ze względu na wysokie ryzyko rozwoju powikłań. Określenie stopnia sprawności pozwala na wyodrębnienie grupy chorych szczególnie predysponowanych do rozwoju niedożywienia. Jest to jednocześnie jeden z podstawowych czynników predykcyjnych odpowiedzi na leczenie, jak również istotny element kwalifikujący chorego do terapii onkologicznej. Wśród parametrów biochemicznych najczęściej wykorzystuje się oznaczenie stężenia albumin. W tym przypadku należy pamiętać, że mają one stosunkowo długi okres półtrwania, co u chorych z istniejącą już hipoalbuminemią może mieć istotne znaczenie. Z danych z piśmiennictwa wynika, że obniżenie stężenia albumin do 2,5 g/dl powoduje wzrost śmiertelności do 33%, natomiast spadek do 1,8 g/dl skutkuje wzrostem śmiertelności do 65%. Wśród wskaźników immunologicznych często wymienia się określenie całkowitej liczby limfocytów we krwi obwodowej. W przypadku nowotworów z obecnością komponenty zapalnej (nowotwory głowy i szyi, nowotwory płuc) określenie całkowitej liczby limfocytów może być zawodne ze względu na jednoczesny wzrost liczby granulocytów obojętnochłonnych. Ponadto neutropenia wikłająca chemioterapię nie pozwala na wykorzystanie tego parametru w praktyce klinicznej w ocenie stopnia niedożywienia . Wczesne rozpoznanie zaburzeń w odżywianiu pozwala na wdrożenie prawidłowego leczenia żywieniowego, co przekłada się na zmniejszenie powikłań wynikających z niedożywienia. Najbardziej preferowaną drogą odżywiania powinna być droga dojelitowa. Ten sposób prowadzenia leczenia żywieniowego pozwala zapobiec atrofii kosmków jelitowych i wtórnie rozwojowi zespołu translokacji, czyli przenikania bakterii przez ścianę jelita do jamy otrzewnej i naczyń chłonnych. Niemniej jednak sposób prowadzenia żywienia dojelitowego ściśle zależy od określonej sytuacji klinicznej. W wielu przypadkach przy nasilonej dysfagii można rozważać założenie sondy odżywczej, jejunostomii, gastrostomii lub przezskórnej gastrostomii endoskopowej (PEG, percutaneous endoscopic gastrostostomy). W sytuacji przeciwwskazań do leczenia dojelitowego pozostaje zastosowanie żywienia pozajelitowego. Wpływ żywienia pozajelitowego na promocję nowotworu nie jest potwierdzony. W praktyce klinicznej najczęściej stosuje się diety normokaloryczne zapewniające podaż 1800–2300 kcal/dobę. Realizacja zapotrzebowania energetycznego z wykorzystaniem glukozy i tłuszczy pozwala na właściwe spożytkowanie białek egzo- i endogennych. Ważnym obszarem oceny jakości życia chorych na nowotwory jest ich sfera emocjonalna. Obejmuje ona rozpoznanie i określenie stopnia nasilenia podstawowych emocji, jakich doświadcza pacjent w danym okresie leczenia. Jedną z najistotniejszych emocji wpływających nie tylko na samopoczucie pacjenta, ale też na jego psychofizyczną sprawność jest lęk, czyli negatywny stan emocjonalny. Jego charakterystyczną cechą jest duża dynamika, silne komponenty fizjologiczne, podatność na somatyzację (np. często występująca „zamiana” lęku na ból — jako łatwiejszy do zaakceptowania przez cierpiącą osobę). Z tego powodu zmienna lęku, jako mająca rozległe konsekwencje psychofizjologiczne, wydaje się jednym z podstawowych elementów jakości życia. Uwzględnia się rozróżnienie między lękiem rozumianym jako względnie stałą predyspozycję organizmu oraz lękiem — stanem, jako dynamiczną relację behawioralną, zależną od aktualnie postrzeganego i doświadczanego przez osobę stanu zagrożenia. Informuje to o nasileniu emocji w danej sytuacji (bądź w danym czasie). Doświadczenia własne, a także doniesienia z piśmiennictwa wskazują, że chorzy leczeni z powodu nowotworów obszaru głowy i szyi doświadczają wyższego poziomu lęku w porównaniu z innymi grupami pacjentów onkologicznych (badania własne) i innych chorych somatycznie. Powinno się ich postrzegać jako osoby, u których przeżywany duży dyskomfort psychiczny znacząco obniża jakość życia, a co się z tym wiąże — motywację i satysfakcję odnoszoną z prowadzonego leczenia. Można również przypuszczać, że są to osoby o wyższym stopniu ryzyka wystąpienia zaburzeń lękowych i/lub depresyjnych, co z kolei może być czynnikiem utrudniającym leczenie ze względu na możliwość psychogennie uwarunkowanych powikłań. Chorzy ci powinni być leczeni przez wielodyscyplinarny zespół specjalistów z uwzględnieniem prewencji zaburzeń lękowych, a w wypadku ich wystąpienia — odpowiedniej terapii specjalistycznej. Leczenie wspomagające nadal stanowi poważne wyzwanie dla lekarza onkologa. Powinno być prowadzone w zespole interdyscyplinarnym. Optymalizacja postępowania pozwala na uniknięcie wielu poważnych powikłań, jak również poprawia komfort życia chorego. ( praca przeglądowa: p. Beata Jagielska)
Również w przypadku onkologii coraz częściej wykorzystuje się telemedycynę. Onkolodzy mogą przeprowadzać z pacjentami telekonsultacje. Ponadto mogą wydać zlecenie chociażby na badanie krwi, a wyniki dotrą do lekarza drogą elektroniczną. Dzięki temu o czym wspomniałam wcześniej, czyli zamiany chemioterapii na leki doustne, pacjent może odbyć terapię w domu. Zdarza się jednak tak, że pacjenci cały czas będą wymagać chemioterapii, na przykład w terapiach przewodu pokarmowego. W takim wypadku dostają oni do domu infuzory napełnione właściwym lekiem. Podłącza się go do portu naczyniowego, który jest wstrzykiwany pod skórę. Doskonale wiemy, że w przypadku takiej formy terapii bardzo często dochodzi do wystąpienia działań niepożądanych. Z tego powodu pacjenci są zaopatrywani dodatkowo w leki przeciwwymiotne i przeciwbólowe.Ostatnio coraz popularniejsza staje się tak zwana chemioterapia przedoperacyjna, która redukuje ryzyko powikłań pooperacyjnych i obniża ryzyko przerzutu do węzłów chłonnych. Odpowiednie przygotowanie pacjenta, które związane jest z doborem właściwej diety, konsultacji z innymi specjalistami, poprawa kontroli innych chorób przewlekłych trwa około dwóch miesięcy. W ostatnich latach jeśli chodzi o leczenie raka jelita grubego jakość leczenia w naszym kraju uległa znacznej poprawie. Istnieje leczenie celowane w pierwszej i drugiej linii leczenia celowanego dla chorych opornych na chemioterapię.Warto jest wspomnieć o tak zwanych nowotworach neuroendokrynnych. W wielu przypadkach są one rozpoznawane przypadkowo, ale występują stosunkowo często. Komórki tego nowotworu mogą być rozproszone w całym organizmie np. w przewodzie pokarmowym, mózgu, kościach czy płucach. Osoby, których dotyka najczęściej mają 50-60 lat, ale mogą oczywiście występować u młodszych ludzi. Ich cechą charakterystyczną jest to, że rosną raczej w wolnym tempie, często przez wiele lat nie dając żadnych objawów, które są typowe. Dopiero w przypadku powstania przerzutów mogą pojawiać się symptomy, które skłaniają nas do wizyty u lekarza. Gdy dostają się one do wątroby mogą pojawić się biegunki i uderzenia gorąca, co ma związek z wydzielaną serotoniną. Jeżeli lekarze widzą w różnego rodzaju obrazach, że przykładowo w wątrobie czy kościach występują przerzuty, a pacjent nie ma żadnych typowych objawów to można wysnuć podejrzenia, że jest to nowotwór neuroendokrynny. Niezbędna jest więc jak najszybsza diagnostyka, ponieważ postępowanie w przypadku takiego nowotworu jest zupełnie inne niż w tych klasycznych nowotworach. Konieczne jest wykonanie badań obrazowych takich jak rezonans magnetyczny, tomografia komputerowa czy badania endoskopowe w celu wykrycia pierwotnej zmiany. Wtedy wykonuje się biopsję w celu potwierdzenia czy lekarze mają do czynienia z guzem neuroendokrynnym. W przypadku ich podejrzenia musi być przeprowadzona także scyntygrafia albo PET z wykorzystaniem izotopów galu, który pozwala na wykrycie receptorów somatostatyny. Jest on dużo dokładniejszy i pozwala wykryć zmiany powstające na początku rozsiewu choroby. W przypadku tych nowotworów w pierwszej kolejności wykonuje się leczenie chirurgiczne, a potem rozpoczyna się hormonoterapię z wykorzystaniem analogów somatostatyny. W zaawansowanych postaciach choroby, leczenie hormonalne może trwać do końca życia. Jest to bezpieczna terapia i rzadko dochodzi do występowania istotnych skutków ubocznych. Oczywiście nie stanowi to stuprocentowego zabezpieczenia i czasem może dojść do wznowy guza. Dobrą informacją jest to, że w wielu przypadkach takie leczenie okazuje się skuteczne i choroba przez wiele lat może nie ulegać progresji. Warto wspomnieć o raku trzustki. Walka z nim wciąż jest bardzo trudna. Do 2030 roku istnieje ryzyko, że znajdzie się on na drugim miejscu pod względem wszystkich zgonów z powodów onkologicznych. W przypadku tego nowotworu najważniejsze jest aby możliwie jak najszybciej wykonać zabieg. Cechą na którą warto jest zwrócić uwagę jest fakt, że tylko 15 procent tego guza stanowią komórki nowotworowe. Pozostała część to fibroblasty, które tworzą podścielisko. Guz ma bardzo zbitą strukturę, co powoduje, że leki mają utrudniony dostęp do komórek nowotworowych. W ostatnim czasie mówi się o liposomalnym irynotekanie, który jest zapakowany w liposom. W ich przypadku możliwe jest przedostanie się w pobliże komórek nowotworowych i skuteczniejsze działanie. Lek ten jest już zarejestrowany w Unii Europejskiej, a w naszym kraju stosuje się go w kilku ośrodkach, jednak jak na razie nie jest jeszcze refundowany. Aktualnie stosowanym lekiem w przypadku raka trzustki jest sorefenib. Naukowcy jakiś czas temu zastosowali połączenie dwóch leków- atezolizumabu i bewacyzumabu. Pierwszy z nich oddziaływuje na komórki układu odpornościowego, sprawiając że skuteczniej niszczą one komórki nowotworowe, a z kolei drugi hamuje angiogenezę, dzięki temu ogranicza się odżywianie złośliwego guza. Dobrą informacją jest to, że w znacznym stopniu wydłużeniu uległo życie chorego, a jakość ich życia jest na lepszym poziomie. Istnieje szansa, że ta terapia szybko zostanie dopuszczona i wykorzystywana w warunkach klinicznych. Rak jelita grubego jest bardzo często diagnozowany w naszym społeczeństwie. W dużej mierze zależy to od stylu życia, jaki prowadzą Polacy. W ostatnich latach sytuacja uległa zmianie, jednak wciąż naukowcy poświęcają w ostatnich latach bakteriom jelitowym. Istnieją szanse, że można je wykorzystać także w przypadku onkologii. Naukowcy ze Stanów Zjednoczonych zwrócili uwagę, że istnieją tak zwane onkomikrobiomy, które występują w otoczeniu ogniska raka żołądka, jelita czy trzustki. Przypuszcza się, że mogą one brać udział w powstawaniu guza, jego rozroście, a także w odpowiedzi na stosowane leki. Z tego właśnie względu testowane są terapie, oparte na stosowaniu leku przeciwnowotworowego w połączeniu z antybiotykiem. Jego zadaniem będzie zniszczenie warstwy bakterii, dzięki czemu substancja terapeutyczna będzie miała lepszą dostępność. Obecnie stosowane terapie również podlegają modyfikacjom. W leczeniu radykalnym, coraz częściej w sposób indywidualny podchodzi się do pacjenta. Redukcji w wielu przypadkach uległ czas chemioterapii, z sześciu do trzech miesięcy. Czas ten zależy od indywidualnego ryzyka pacjenta. Przewiduje się, że za 2-3 lata będzie się wykonywać płynną biopsję w celu pobrania wolnego DNA guza. Na podstawie wyników będzie można zdiagnozować pacjentów z wyższym ryzykiem nawrotu choroby. Po wycięciu zmiany, pobiera się z nich próbkę i szuka charakterystycznych mutacji takich jak KRAS czy NRAS. Ocenia się siedem genów. Kolejno pobiera się krew od pacjenta i szuka wolnego DNA guza. Obserwując taką nieprawidłowość możemy stwierdzić, że w organizmie cały czas występują komórki raka i choroba może nawrócić.Pandemia w pewnym stopniu zmieniła dostęp do leczenia onkologicznego, warto jednak zaznaczyć, że pacjenci nie pozostali bez opieki. W wielu ośrodkach przeprowadzane są planowe zabiegi. W wielu przypadkach zmieniane są formy leczenia, na przykład zamiast wlewów w miarę możliwości stosuje się leki doustne. Zdarza się, że podawane dawki są wyższe, dzięki czemu terapia jest krótsza, a pacjenci rzadziej muszą stawiać się u specjalistów, co z punktu widzenia epidemiologicznego oczywiście jest bardzo ważne. Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo to pacjenci przed przyjęciem na oddział mają mierzoną temperaturę, zbiera się od nich wywiad epidemiologiczny i oczywiście wykonuje się test w kierunku zakażenia COVID. Dzięki temu możliwe jest wykrycie pacjentów, którzy są zakażeni koronawirusem, ale w wielu przypadkach nie mają objawów. Nie można jednak zapominać, że to pacjent nie jest dodatni w dniu przyjęcia, nie świadczy o tym, że nie jest chory i nie zaraża. Mimo to ryzyko jest minimalizowane w dużo większym stopniu. Istnieją jednak sytuacje, że pacjent ma dodatni wynik test na obecność koronawirusa, ale przeprowadzenie operacji jest konieczne. W takiej sytuacji chory nie pozostaje bez opieki. Zabieg wykonywany jest w odpowiednio przygotowanym bloku operacyjnym, a cały zespół jest wyposażony w odpowiednie środki ochrony.