Badacze analizowali rodzaj anestetyków miejscowych, który jest najczęściej stosowany w klinikach stomatologicznych w Wielkiej Brytanii, Szwajcarii i Chinach. Analiza danych wykazała, że dłuższa ekspozycja na wysokie stężenia anestetyków zaburzała pracę mitochondriów i wywoływała autofagię.
Naukowcy podkreślają, że potrzebne są dalsze badania, w celu zgromadzenia większej ilości danych, co pozwoli w przyszłości na polepszenia zaleceń i minimalizacje dawki anestetyków.
Więcej: kopalniawiedzy.pl
Komentarze
[ z 3]
O, to ciekawe. Chyba trudno leczyć dzieciom zęby bez znieczulenia, większość z nich jest bardzo wrażliwa na ból i zwyczajnie się boi utrudniając pracę stomatologowi. Z drugiej strony w Polsce to chyba nie jest aż taki problem w chwili obecnej, bo rodzicie niestety zapominają odwiedzać ze swoimi pociechami dentystów...
Znieczulenie, znieczuleniem, ale nie byłoby dyskusji, gdyby dzieci myły zęby. To takie proste, a jednak niewykonalne... Należy edukować rodziców, że próchnica to nie jest norma i można jej w łatwy sposób uniknąć. "Szczotka, pasta, kubek, ciepła woda, tak się zaczyna wielka przygoda"
Ciekawe komentarze ;) Jak widać chyba stan uzębienia naszych najmłodszych pacjentów pozostawia wiele do życzenia. I właściwie trudno w tym miejscu powiedzieć, czy rzeczywiście zaburzeniom w rozwoju zębów winne jest miejscowe znieczulenie, czy raczej dzieci wymagające leczenia już u podłoża problemów mają jakąś wadę rozwojową zębów. Tak czy inaczej, wydaje mi się, że wiele powyższe badanie nie wnosi. Tak czy inaczej zęby będzie się leczyło u dzieci w znieczuleniu miejscowym, bo chyba już lepiej zaryzykować zaburzenie rozwoju uzębienia niż godzić się na ryzyko związane ze znieczuleniem ogólnym. Że o rezygnacji z jakiegokolwiek leczenia już nie wspomnę, bo mam nadzieję, że nikomu z rodziców, ani tym bardziej lekarzy stomatologów nie przyjdzie do głowy w tą stronę podążać. Warto, aby zwiększać świadomość rodziców odnośnie konieczności dbania o stan uzębienia pociech. Wydaje mi się to być priorytetowym problemem. Ewentualne konsekwencje wynikające z leczenia dopiero na dalszym miejscu. Bo tak czy inaczej lepiej jest dzieci leczyć, niż pozostawiać z próchnicą. Jak to niektórzy rodzice myślą- ząb mleczny przecież i tak wypadnie. Okey, może i wypadnie, ale może to pozostać nie bez wpływu na stan ogólny zdrowia dziecka, od zakażeń miejscowych w jamie ustnej do ogólnoustrojowych. I to wydaje mi się priorytetem jeśli chodzi o wprowadzanie jakichś zmian w polskiej opiece stomatologicznej. I jak po komentarzach poprzedników wnoszę, nie tylko mi wydaje się to być priorytetem. Dopóki rodzice nie zaczną dbać o zęby mleczne swoich pociech, kwestie czy będziemy stosować znieczulenie miejscowe czy nie, nie wydają się być, aż tak istotne.