Resort edukacji chce ograniczyć liczbę osób, które nie ćwiczą na lekcjach wychowania fizycznego. Dotychczasowe przepisy pozwalały bowiem na łatwe uzyskanie zwolnienia ze wszystkich zajęć wf w całym roku szkolnym.
Zmiany w zasadach wypisywaniu zwolnień z wuefu wprowadza Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z 10 czerwca 2015 r. w sprawie szczegółowych warunków i sposobu oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy w szkołach publicznych.
Nowe rozporządzenie mówi o możliwości zwolnienia ucznia z wykonywania określonych ćwiczeń fizycznych na zajęciach wychowania fizycznego, a nie tylko zwolnienia z realizacji tych zajęć w ogóle.
Podstawą do tego zwolnienia będzie opinia lekarza wskazująca, jakich ćwiczeń fizycznych (czy też – jakiego rodzaju ćwiczeń) uczeń nie może wykonywać oraz przez jaki okres czasu.
Komentarze
[ z 9]
Takie całoroczne zwolnienie z lekcji w-fu powinno być poparte jakimiś badaniami i kontrolowane przez nadrzędny organ. Dzieci wyrastają obecnie na niezdarne, siedzą całymi dniami przed komputerami czy telewizorami, w ogóle nie mają ruchu. Do tego przyczyniają się też rodzice- jak my byliśmy młodzi to z ojcem grało się w piłkę, z mamą w badmintona, pływało się w jeziorze i jeździło na rowerach. Teraz wszędzie jeździ się samochodem, rodzice nie mają czasu dla swoich dzieci. Choroby cywilizacyjne będą co raz częstsze.
Resort edukacji robi dobry krok ku poprawie sytuacji braku aktywności fizycznej u dzieci i młodzieży. To, że ktoś nie może biegać to boli go kolano, nie znaczy, że nie może pływać. Mogłyby również zamiast w-fu powstać specjalne zajęcia rehabilitacyjne, na przykład dla dzieci z chorobami serca (których jest stosunkowo mało), ale faktycznie wysiłek fizyczny w ich wykonaniu powinien być kontrolowany wykwalifikowanym okiem.
Jakby zajęcia z wfu były ciekawe to dzieciaki same chętnie by ćwiczyły. Po co jakieś fikołki, siatkówki i skakanie przez kozła jak dzieciaki tego nie lubią? Nie lepiej dać im kilka rodzajów zajęć do wyboru i niech same wybiorą co jest dla nich ciekawe i co chcą ćwiczyć? Wtedy dopiero skończą się zwolnienia z wfu. Teraz to przez miesiąc będzie tylko kombinowanie jak obejść przepis.
Cieszę się, że są tego typu pomysłu. Obecnie wiele dzieci nie ćwiczy na lekcjach wychowania fizycznego. One same sobie szkodzą, nie mają świadomości jak otyłość i brak sprawności fizycznej będzie wpływać na ich zdrowie i życie. Niestety ich rodzice często w tym pomagają... Nie wolno uczyć dziecka, że fałszywe "zwolnienie" załatwi wszystkie jego problemy. Zdecydowanie popieram.
Myślę, że to mało zmieni, jak ktoś nie chce ćwiczyć na lekcjach to i tak znajdzie drogę do uzyskania zwolnienia. Lekarze nie wypisują zwolnień bez powodu, to raczej rodzice dają je dzieciom "na ładne oczy", a nauczyciele i tak nie zmuszą dzieci do ćwiczeń w ten sposób. Dobrym rozwiązaniem byłoby sprawinie, że zajęcia są ciekawsze. Nie od dziś wiadomo, że zaliczenie biegu na 800m nie jest największym marzeniem szkolnym licealisty.
Otyłość i nadwaga u dzieci staje się palącym problemem. Według badań Instytutu Żywności i Żywienia odsetek dzieci i młodzieży z nadwagą i otyłością w Polsce w 1995 r. wynosił niecałe 9 proc., a w 2000 r. już ponad 11 proc. W kolejnych latach systematycznie wzrastał. Obecnie wynosi niemal 16 proc. Z dorosłymi nie jest lepiej. Aż co drugi boryka się z nadmiarem kilogramów. Badanie stanu zdrowia Polaków przeprowadzone w 16 województwach potwierdziło, że – według wskaźnika BMI – 62 proc. mężczyzn i 50 proc. kobiet w wieku od 20 do 74 lat ma nadwagę lub jest otyłych. To groźna sytuacja, ponieważ otyłość jest schorzeniem – to nie tylko kwestia estetyki, ale przede wszystkim zdrowia. Jak widać skala problemu jest ogromna, a zwolnienia z lekcji wychowania fizycznego na pewno nie pomagają jej zapobiec. Każda inicjatywa jest dobra. Dbajmy o zdrowie najmłodszych, to oni w przyszłości będą pracować na nasze emerytury.
Jestem zdumiony naiwnością i taką urzędową poprawnością większości prezentowanych tu wypowiedzi. Czy ich autorzy naprawdę myślą, że ilość zajęć wf przekłada się na jakiekolwiek efekty zdrowotne??? bo moim zdaniem tak, owszem na zwiększoną ilość przeziębień w okresach przejściowych i coraz większą urazowość w związku z próbami zamiany zajęć wf w ostre treningi sportowe. Tego, co zaniedba dom, szkoła nie odrobi.
Ja nie nazwałabym tego naiwnością, czy urzędową poprawnością. Naprawdę uważam, że ograniczenie bzdurnych zwolnień z w-fu może coś dać- a może się okaże, że ta znienawidzona siatkówka, albo pływanie do którego trzeba się przebierać w okropny czepek jest jednak fajnie? Dzieciaki obecnie mają mały dostęp do sportu- racja- często przez brak aktywności swoich rodziców. Ale szkoła też jest od tego, żeby pokazać, że sport może być fajny. Czasem dzieciakom trudno przekroczyć taką psychologiczną granicę ćwiczenia na w-fie: nie chce im się, wstydzą się, wolą posiedzieć pod ścianą... a w domu komputer i telewizor- nic więcej. Może to będzie, przynajmniej dla nietórych, przymusem zrobiony krok ku aktywności fizycznej.
A co do przeziębień... to akurat ćwiczenie na w-fie bym o to nie podejrzewała- jest tyle czynników wpływających na osłabienie odporności w okresach przejściowych pór roku, że udział w zajęciach w-fu najprawdopodobniej ich nie zwiększy. Jako dziecko też niechętnie ćwiczyłam na zajęciach, byłam średnia w różnych dyscyplinach sportu- nie przypominam sobie żadnej kontuzji u mnie ani u moich znajomych- a nie byliśmy szczególnie oszczędzani przez nauczycieli.