Prawie 500 zarzutów usłyszała lekarz stomatolog z powiatu pszczyńskiego. Przestępcza działalność dentystki polegała na przedkładaniu w Narodowym Funduszu Zdrowia raportów za rzekomo zrealizowane świadczenia oraz wniosków o refundację leczenia, za które pacjenci już zapłacili. Wartość strat śląskiego oddziału funduszu wyliczono na kwotę przeszło 26 tys. złotych, straty finansowe pacjentów wyniosły natomiast blisko 10 tys. złotych.
Pierwsze sygnały dotyczące bezprawnej działalności dentystki, pszczyńscy policjanci odnotowali jeszcze w styczniu 2015 roku. Jak tylko ustalili, że świadcząca usługi stomatolog może stosować nielegalne praktyki rozliczeniowe z pacjentami i NFZ, postanowili przyjrzeć się bliżej tej sprawie. Chcąc dotrzeć do pokrzywdzonych, śledczy musieli jednak zweryfikowali tysiące dokumentów oraz przesłuchać kilkaset pacjentów. Żmudna oraz niezwykle drobiazgowa praca doprowadziła do ustalenia 496 świadków i 87 pokrzywdzonych. Większość zarzutów dotyczyło sytuacji, kiedy w rzeczywistości leczenie odbywało się w ramach wizyt prywatnych i pełnopłatnych, a dentystka w przekazanych dokumentach wnioskowała o refundację. W ten sposób za jedną usługę miała płacone dwukrotnie. Zdarzały się też przypadki, kiedy przesłuchiwane osoby nie potwierdzały wykonania wykazanych przez lekarkę świadczeń do Narodowego Funduszu Zdrowia. Przykładowo, w rozliczeniach potwierdzane było leczenie ubytków, a w rzeczywistości zabiegi takie w ogóle nie miały miejsca.
Policjanci ustalili, że kobieta swój przestępczy proceder prowadziła od stycznia 2015 roku. Ostatni przedstawiony jej zarzut dotyczył czynu, do którego doszło w listopadzie 2017 roku. W sumie, usłyszała 492 zarzuty. Nie przyznała się do zarzucanych jej czynów. Za ich popełnienie może jednak spodziewać się nawet do 8 lat pozbawienia wolności.
Komentarze
[ z 6]
Aż 500 zarzutów... Narodowy Fundusz Zdrowia nie jest w stanie kontrolować wszystkich podmiotów świadczących refundowane usługi.
Lekarze wpisują w dokumentację medyczną koszty leczenia, którego nie wykonali. Najwięcej oszustw dotyczy leczenia w poradniach specjalistycznych. Łodzianka złamała rękę. W szpitalu założono jej opatrunek gipsowy i zalecono konsultację ortopedyczną. Pacjentka umówiła się zatem na wizytę kontrolną. Ortopeda obejrzał zdjęcie rentgenowskie na płycie, powiedział, że wszystko jest w porządku i odesłał do domu. Kobieta któregoś dnia zalogowała się na swoim koncie w Zintegrowanym Informatorze Pacjenta (ZIP) i była zdumiona tym, co zobaczyła w swojej dokumentacji medycznej. Ortopeda wpisał, że zmienił kobiecie opatrunek gipsowy za 85 zł. Podczas kolejnej wizyty kobieta wykazała lekarzowi oszustwo, a on najwidoczniej poczuł skruchę, bo nie podliczył już tej wizyty, mimo że tym razem faktycznie zmienił gips. Bądźmy czujni, kontrolujmy nasze dokumentacje medyczne. Dlaczego lekarze mają wzbogacać się naszym kosztem? Sprawdzajmy ZIP, dotyczy to zwłaszcza osób starszych, które bardzo często korzystają z pomocy lekarzy. Okazuje się, że takich przypadków nie brakuje. Oszustwa lekarzy, poradni, gabinetów, a nawet szpitali udaje się wykryć dzięki zgłoszeniom pacjentów. Nieprawidłowości zaczęły wychodzić na jaw po uruchomieniu Zintegrowanego Informatora Pacjenta (ZIP), czyli ogólnopolskiego serwisu, w którym pacjenci mogą sprawdzić historię swojego leczenia i finansowanie go przez NFZ. To przecież chorzy najlepiej wiedzą, na jakie schorzenia się leczyli. Pacjenci widzą na swoim koncie procedury, których nie wykonano, np. badanie dna oka podczas wizyty u okulisty, kiretaż lub podanie znieczulenia u stomatologa albo np. zdjęcie szwów u chirurga. Część zgłoszeń dotyczy podwójnego finansowania leczenia - pacjent płaci za coś z własnej kieszeni i płaci także NFZ. Jeśli chory ma rachunek za daną usługę, może liczyć na zwrot pieniędzy. Ponadto, pacjenci zgłaszają też, że badanie, które opłacił NFZ, było zlecone (i opłacone) przez ich zakład pracy w ramach medycyny prac... Jeśli pacjent zauważy, że poradnia rozliczyła z NFZ leczenie, które się nie odbyło, może złożyć skargę do Narodowego Funduszu Zdrowia. Sprawa zostanie wyjaśniona z poradnią na podstawie dokumentacji medycznej pacjenta.
Nieestety, w warunkach stworzonych przez nieprzemyślaną organizację i nieprawidłową wycenę lekarze czują się zwolnieni z odpowiedzialności za zdrowie pacjenta. Jedno z wielu patologicznych rozwiązań ujawnionych przez lekarza: kompleksowe leczenie udarów mózgu. Według NFZ ma trwać powyżej siedmiu dni. Ale są osoby, które po trzech dniach mogłyby wyjść do domu. Nie można ich wypisać, bo szpital na tym traci. Trzymanie ich na oddziale, by uzyskać punkty za kompleksowe leczenie powyżej siedmiu dni, jest nie tylko niczym nieuzasadnione, ale może nawet być groźne z powodu ryzyka infekcji wewnątrzszpitalnej. Podobnych absurdów jest wiele. Doprowadziły do tego, że pacjenci narzekają na lekarzy, lekarze zaś traktują NFZ jak wroga publicznego numer jeden. Lekarz podsumowuje: system jest kryminogenny i na pewno nie ma na celu zdrowia pacjentów. Choć pieniędzy na leczenie wydaje się więcej, pacjentom jest coraz gorzej. Kolejny przykład, tym razem z mediów - mieszkanka Katowic bardzo mocno się zdziwiła, po tym jak skorzystała z Zintegrowanego Informatora Pacjenta, dzięki któremu można sprawdzić historyczne dane o swoim leczeniu. Okazało się nagle, że jej dziecko było długoletnim pacjentem poradni logopedycznej, podczas gdy była tam z nim raptem dwa razy. W ten sposób lekarka wyłudziła z NFZ aż ćwierć miliona złotych, a to nie jest nawet największa suma! Dzięki Zintegrowanemu Informatorowi Pacjenta (ZIP) możemy sprawdzić historię swoich odwiedzin. W Systemie powinny być wszystkie informacje od 2008 r. Od kiedy tylko istnieje pacjenci wykrywali nieprawidłowości w swoich historiach, często były to po prostu błędu w numerze pesel. Jednak zdarzają się przypadki celowych oszustw. Fundusz podjął kroki. Początkowo placówka twierdziła, że po prostu doszło do błędów w sporządzaniu raportów. Jednak w trakcie postępowania kontrolerzy odkryli, że pacjentów, którymi przypisywano wizyty, które nie miały miejsca, było kilkudziesięciu. Sprawą zajęła się prokuratura. Okazało się, że od września 2010 r. do końca 2016 r. poradnia zgłosiła 10,7 tys. wizyt, z których naprawdę odbyło się tylko 3 tys.! Właścicielce poradni postawiono zarzut wyłudzenia łącznie ok. 250 tys. zł. To nawet nie jest rekord. Trzy lata temu poradnia okulistyczna spod Sieradza musiała zwrócić NFZ 3,5 mln zł za bagatela 46 tys. fikcyjnych porad. To oszustwo także wykryto dzięki ZIP. Do tej pory zakończono 1311 postępowań, w 652 przypadkach zgłoszenia uznano za zasadne. Roszczenia opiewały na łączną kwotę 76,2 mln zł, a udało się odzyskać 72,4 mln zł. NFZ postanowił przekazać 26 zgłoszeń o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. NFZ podejrzewa, że wiele fikcyjnych wizyt wciąż może się kryć na kontach osób, które do tej pory nie zdecydowały się skorzystać z systemu. Aczkolwiek nawet, jeśli byłoby ich na dwukrotnie większą kwotę, to w stosunku do całego budżetu - ok. 77 mld zł, nie jest to dużo. Być może oszustw byłoby mniej, gdyby w pełni wdrożono już plany cyfryzacji służby zdrowia. Na przestrzeni ostatniej dekady udało się wprawdzie wdrożyć system e-pacjent, który pozwala na zarejestrowanie wizyty u lekarza przez internet, ale wciąż nie wszędzie działa perfekcyjnie, albo nawet daleko od stanu satysfakcjonującego. Przychodnie wprowadzają często limity, albo po prostu nie mówią o tym, że istnieje taka możliwość, stąd pacjenci nie wiedzą, że nie muszą wstawać bladym świtem by odstać swoje w kolejce. System e-zwolnień ma wejść w pełni w życie 1 grudnia 2018 r., Obecnie tylko 9 proc. oświadczeń wystawianych jest w ten sposób. W założeniu ma on nie tylko wiele rzeczy ułatwić, zarówno dla pacjenta i lekarza, ale także, ukróci proceder wyłudzeń zwolnień lekarskich...
Niestety, w każdym zawodzie zdarzają się oszuści. Z medycyną nie jest inaczej - w końcu praca jak każda inna. Nieuczciwi lekarze wystawiają rachunek za prywatną wizytę pacjentowi, a później NFZ płaci z naszych składek. W oddziałach wojewódzkich Narodowego Funduszu Zdrowia pacjenci odkrywają, że lekarze wyłudzają od nich pieniądze. Chory najpierw sam płaci za leczenie, a później placówka dostaje za tę samą usługę pieniądze z NFZ. W skali kraju możemy mieć do czynienia z oszustwami rzędu milionów złotych, choć może być to dopiero wierzchołek góry lodowej. O podwójnej płatności (na NFZ idzie 9 proc. naszych pensji brutto) przekonał się mąż pacjentki, której dziecko zmarło w trakcie porodu w rzeszowskim prywatnym szpitalu Pro-Familia. Mężczyzna poszedł do oddziału NFZ, żeby przejrzeć historię choroby żony. Badania ciężarnej zrefundował fundusz, a oprócz tego ginekolog z tej kliniki pobrał od niej kilkaset złotych... Podobne skutki nieuczciwości lekarza odczuła pacjentka Centrum Ortopedycznego Osteon w podwarszawskim Legionowie. Lecznica ta wystawiła kobiecie rachunek na 9 tys. zł, po czym zainkasowała dodatkowo pieniądze za usługę w ramach kontraktu z NFZ. Podobne przypadki zostały wykryte również w Gdańsku i Łodzi. Niestety, urzędnicy NFZ bez skargi pacjenta nie zweryfikują, że ten zapłacił za refundowaną usługę. Oszustwo, tak jak to w Rzeszowie, najczęściej wychodzi na jaw przez przypadek. O wyłudzenia łatwo zwłaszcza w gabinetach stomatologicznych. Część ich usług jest refundowana, a inne nie, nietrudno zatem wprowadzić nieświadomego pacjenta w błąd. Pacjenci w tym roku dostali dostęp online do bazy NFZ, czyli do Zdrowotnego Informatora Pacjenta (ZIP). Każdy już dzisiaj może sprawdzić, z jakich usług w publicznej służbie zdrowia korzystał i ile to kosztowało. ZIP ujawni jeszcze więcej niespodzianek niż e-WUŚ ( czyliprogram, który pozwala sprawdzić, czy pacjenci mają ubezpieczenie), bo ludzie zorientują się np., że nigdy nie byli u lekarza, który pobrał za nich pieniądze. I tak właśnie publiczne pieniądze wyciekają, bo przepisy nie zobowiązują lecznic do upubliczniania, na jakie usługi podpisały kontrakty z NFZ. W efekcie chorego można bardzo łatwo oszukać. Bez większej aktywności samych pacjentów szanse na zatrzymanie tego procederu są marne....
Niestety, w każdym zawodzie zdarzają się oszuści. Z medycyną nie jest inaczej - w końcu praca jak każda inna. Nieuczciwi lekarze wystawiają rachunek za prywatną wizytę pacjentowi, a później NFZ płaci z naszych składek. W oddziałach wojewódzkich Narodowego Funduszu Zdrowia pacjenci odkrywają, że lekarze wyłudzają od nich pieniądze. Chory najpierw sam płaci za leczenie, a później placówka dostaje za tę samą usługę pieniądze z NFZ. W skali kraju możemy mieć do czynienia z oszustwami rzędu milionów złotych, choć może być to dopiero wierzchołek góry lodowej. O podwójnej płatności (na NFZ idzie 9 proc. naszych pensji brutto) przekonał się mąż pacjentki, której dziecko zmarło w trakcie porodu w rzeszowskim prywatnym szpitalu Pro-Familia. Mężczyzna poszedł do oddziału NFZ, żeby przejrzeć historię choroby żony. Badania ciężarnej zrefundował fundusz, a oprócz tego ginekolog z tej kliniki pobrał od niej kilkaset złotych... Podobne skutki nieuczciwości lekarza odczuła pacjentka Centrum Ortopedycznego Osteon w podwarszawskim Legionowie. Lecznica ta wystawiła kobiecie rachunek na 9 tys. zł, po czym zainkasowała dodatkowo pieniądze za usługę w ramach kontraktu z NFZ. Podobne przypadki zostały wykryte również w Gdańsku i Łodzi. Niestety, urzędnicy NFZ bez skargi pacjenta nie zweryfikują, że ten zapłacił za refundowaną usługę. Oszustwo, tak jak to w Rzeszowie, najczęściej wychodzi na jaw przez przypadek. O wyłudzenia łatwo zwłaszcza w gabinetach stomatologicznych. Część ich usług jest refundowana, a inne nie, nietrudno zatem wprowadzić nieświadomego pacjenta w błąd. Pacjenci w tym roku dostali dostęp online do bazy NFZ, czyli do Zdrowotnego Informatora Pacjenta (ZIP). Każdy już dzisiaj może sprawdzić, z jakich usług w publicznej służbie zdrowia korzystał i ile to kosztowało. ZIP ujawni jeszcze więcej niespodzianek niż e-WUŚ ( czyliprogram, który pozwala sprawdzić, czy pacjenci mają ubezpieczenie), bo ludzie zorientują się np., że nigdy nie byli u lekarza, który pobrał za nich pieniądze. I tak właśnie publiczne pieniądze wyciekają, bo przepisy nie zobowiązują lecznic do upubliczniania, na jakie usługi podpisały kontrakty z NFZ. W efekcie chorego można bardzo łatwo oszukać. Bez większej aktywności samych pacjentów szanse na zatrzymanie tego procederu są marne....
Smutne to bardzo. Niestety, takie sytuacje pewnie mają miejsce również gdzieś w naszym otoczeniu. Nieuczciwych Lekarzy pewnie się trochę znajdzie. Tylko pytanie z czego to wynika? Czy naprawdę nie można budować satysfakcji swoich Pacjentów na podstawie zaufania ? Wyniki badań socjologicznych ułatwiają znalezienie odpowiedzi na pytanie, jakie czynniki społeczno-kulturowe wpływają na rozwój, podtrzymanie lub obniżenie zaufania w ramach opieki zdrowotnej. W analizach tych podkreśla się, że zaufanie ma fundamentalne znaczenie dla skuteczności relacji interpersonalnych. Życie bez ufności wymaga ciągłej czujności i przepełnione jest lękiem lub wymaga samotności. Według Giddensa zaufanie (trust) oparte jest na zawierzeniu, które równoważy niewiedzę lub brak informacji; jest to poleganie na osobach lub systemach abstrakcyjnych. Zaufanie to przeświadczenie o niezawodności osoby lub systemu. Autor podkreśla, że kondycję człowieka cechuje niepewność oraz poczucie zagrożenia. Na co dzień jednak, poprzez socjalizację, większość członków społeczeństwa jest w stanie uniknąć głęboko zakorzenionego niepokoju dzięki wykształceniu „podstawowego zaufania” wobec innych członków grupy oraz uznawanych za oczywiste sposobów życia. Zaufanie jest procesem iteracyjnym, budowanym podczas interakcji z innymi osobami. Ma silniejsze znaczenie w grupach pierwotnych ze względu na to, że wzajemne bliskie relacje dotkliwie piętnują przypadki naruszenia zaufania. W przeważającej mierze ludzie zakładają, że inni postąpią w określonych sytuacjach zgodnie z obowiązującymi w grupie wartościami i normami, stosownie do swojej roli społecznej czy obowiązków. Dopuszcza się jednak świadomość, że ludzie naruszają zaufanie innych osób, nie postępują zgodnie z oczekiwaniami czy też oszukują. Zaufanie jest zawsze związane z przewidywaniem przyszłości, a jego utrzymanie wymaga pewnej równowagi między ryzykiem a ochronnym porozumieniem. Są jednak okoliczności, w których ludzie są zobowiązani lub zmuszeni do zaufania osobom, nie wiedząc nic na ich temat lub mając zdawkową o nich wiedzę. Jak zauważa Giddens: „Obcy reprezentuje to, co nieznane (…) nieznaną wyznaczoną kulturowo przestrzeń, która oddziela to, co zewnętrzne, od «znajomego» świata ukształtowanego przez tradycje, z którymi identyfikuje się zbiorowość”. Zaufanie staje się zatem niezbędnym zasobem, który pozwala jednostce poradzić sobie z obecnością obcych. Jednym z takich obszarów jest związek między lekarzem a pacjentem, który obejmuje także pacjentów z poważnymi i złożonymi chorobami, charakteryzujących się niepewnością. W tym przypadku niewłaściwie ulokowane zaufanie może mieć ogromne konsekwencje dla chorego. To, w jaki sposób pacjenci decydują o zaufaniu i testują jego wiarygodność, ujawnia ważną dynamikę relacji zaufania. Według Becka i wsp. w potradycjonalistycznym społeczeństwie, w którym nie można przyjmować za pewnik wiarygodności innych osób, a zaufanie trzeba sobie nieustannie zdobywać, zasadne staje się przyjęcie strategii „aktywnego zaufania”, „otwierania się” na innych, okazywania uczuć. Nawet jeśli strategia tego rodzaju niesie ze sobą ryzyko, to może być jedyną szansą na wywołanie u innych poczucia obowiązku, imperatywu wiarygodności oraz nakazu wzajemności. Kwestię tę odnajdujemy również w relacji lekarz–pacjent. Warto zauważyć, że pacjent, chcąc współuczestniczyć w procesie leczenia jako partner, pozostaje jednocześnie nadal laikiem, który podlega władzy lekarza jako specjalisty. Powinien zaufać wiedzy i kompetencjom lekarza. Musi także ufać w to, że lekarz zechce wykorzystać swoje umiejętności na rzecz leczenia, że troskliwie się nim zajmie jako osobą cierpiącą i potrzebującą wsparcia. Na podstawie socjologicznych badań oraz rozważań teoretycznych wyróżnić można dwa rodzaje zaufania w odniesieniu do opieki zdrowotnej: ͕) interpersonalne, dotyczące interakcji poszczególnych pacjentów i pracowników służby zdrowia) instytucjonalne, w odniesieniu do organizacji lub systemów opieki zdrowotnej. Wyjaśnienie, w jaki sposób te dwa rodzaje zaufania są ze sobą powiązane, nie jest proste. W zrozumieniu złożoności relacji, które mają wpływ na zaufanie pacjenta zarówno do systemu medycznego, jak i poszczególnych lekarzy, może pomóc kompilacja teorii Giddensa i Luhmanna. Teorie te są cytowane w większości literatury poświęconej zaufaniu do opieki zdrowotnej. Pomimo że obie przedstawiają sprzeczne poglądy na temat tego, w jaki sposób rozwija się zaufanie, analizowane razem ukazują sieć powiązań, które przyczyniają się do zaufania do lekarzy i całego systemu medycznego. Luhmann twierdzi, że zaufanie do instytucji (systemu medycznego) jest konieczne, zanim jednostka (pacjent) nabędzie zaufania do przedstawicieli systemu (lekarzy). Luhmann uważa społeczeństwo za zbiór różnorodnych, wzajemnie oddziałujących na siebie systemów społecznych. Zaufanie instytucjonalne do medycyny jest w dużym stopniu zależne od zaufania jednostki do innych systemów społecznych (np. politycznych). Natomiast Giddens utrzymuje, że zaufanie interpersonalne do przedstawicieli systemów (lekarzy) jest konieczne, zanim powstanie zaufanie do instytucji (systemu medycznego). Zaufanie działa jako medium interakcji między systemami nowoczesnego społeczeństwa a przedstawicielami tych systemów. Zaufanie do systemów przyjmuje postać zobowiązań anonimowych (faceless commitment), które podtrzymują wiarę w działanie wiedzy w znacznym stopniu niedostępnej dla laika. Zaufanie do osób związane jest z zobowiązaniami imiennymi(facework commitment), od postawy „eksperta” (lekarza) i poziomu profesjonalizmu, sposobu zachowania, określonych aspektów osobowości, które wpływają na nasze wrażenie i oczekiwanie na nie. Giddens twierdzi, że zaufanie jest trwałe dzięki zobowiązaniom imiennym. Zaufanie do lekarza jest konieczne, aby mieć zaufanie do systemu medycznego. Punkty dostępowe (access points) to miejsca styczności pojedynczych laików (pacjentów) z przedstawicielami systemów (lekarzy). To wrażliwe miejsca systemów abstrakcyjnych, a także węzły, w których można podtrzymywać zaufanie lub je budować. Zaufanie pacjenta do lekarza jest uważane za kluczowe dla dobrej jakości i skutecznej opieki medycznej. Istnieje kilka definicji zaufania, ale zawsze uwzględniają one aspekt słabości pacjentów. Hall i wsp. definiują zaufanie jako optymistyczną akceptację wrażliwej (podatnej na zranienie) sytuacji (vulnerable situation), w której osoba ufająca uważa, że lekarz będzie dbać o jej interes. Calnan i Rowe wyróżniają trzy czynniki, które utwierdzają zaufanie na poziomie relacji lekarz–pacjent: ͕) wrażliwość związaną z zachorowaniem; ͖) asymetrię informacji między obiema stronami; ͗) niepewność co do intencji i kompetencji pracowników służby zdrowia. Poziom zaufania do systemu opieki zdrowotnej jest bardziej zbliżony do konceptualizacji Luhmanna, czyli confidence. Według Giddensa zaufanie do abstrakcyjnych systemów jest ogólną cechą późnego społeczeństwa nowoczesnego, w którym obywatele nie mają dużo wiedzy na temat systemów eksperckich, takich jak rynki finansowe, złożone technologie czy struktury zarządzania, a zatem muszą w prosty sposób ufać, że te dobrze funkcjonują. W związku z tym obywatele muszą sami stawać się ekspertami i być bardziej refleksyjni w kwestii ich wyborów w opiece zdrowotnej. Analizy empiryczne wskazują, że koncepcja zaufania w kontekście opieki zdrowotnej wydaje się obejmować zarówno kwestie kompetencji zawodowych (wiedza, umiejętności techniczne oraz społeczne/komunikacyjne), jak i zagadnienie dotyczące tego, czy działania personelu medycznego są podejmowane w najlepszym interesie pacjenta (uczciwość, poufność i troska, a także okazywanie szacunku). Na podstawie badań jakościowych ustalono, że najczęściej wyróżnianym przez badanych aspektem zaufania była kompetencja interpersonalna, obejmująca opiekę, troskę i współczucie. Wprawdzie kompetencje techniczne też uzyskały wysoki priorytet, ale często były oceniane przez pryzmat reputacji lekarza lub interpersonalnych znaków. Natomiast w badaniach nad zaufaniem do lekarzy w przypadku chorób nowotworowych ujawniono, że pacjenci podchodzą to tego pojęcia wielowymiarowo. Rozróżniają takie aspekty przyczyniające się do zaufania do lekarza, jak: kompetencja, wierność, uczciwość i troska. Relacja lekarz–pacjent charakteryzuje się nierównowagą w zakresie wiedzy i władzy, którą dysponuje lekarz jako przedstawiciel systemu medycznego, zaś pacjent jej instytucjonalnie podlega. W tym kontekście niezbędne jest zwrócenie uwagi na potrzeby pacjenta. Podejście takie może niwelować stereotypy dotyczące postrzegania relacji lekarz–pacjent jako nazbyt zdominowanej przez perspektywę profesjonalną Zaufanie do lekarzy i służby zdrowia związane jest z zachowaniami pro- lub antyzdrowotnymi, dostępem i korzystaniem z opieki zdrowotnej, przestrzeganiem zaleceń lekarskich oraz ciągłością leczenia. Zaufanie ma wpływ na podjęcie decyzji o rozpoczęciu leczenia. Thom i wsp. potwierdzili, że osoby z niskim poziomem zaufania częściej zgłaszały przed wizytą, że nie jest im ona w ogóle potrzebna, także w przypadku wcześniejszego wskazania przez lekarza specjalistę zasadności takiej wizyty ze względu na poważny stan zdrowia chorego. Liczne analizy potwierdziły również, że poziom zaufania do lekarza ma wpływ na ocenę jakości usług medycznych i zasadności stosowania procedur medycznych. Thom i wsp. w badaniach przeprowadzonych na próbie dorosłych osób ze znacznym zagrożeniem zdrowia dowiedli, że pacjenci z niskim poziomem zaufania byli w mniejszym stopniu zadowoleni z opieki medycznej. Ponadto osoby o niższym poziomie zaufania do lekarza częściej zgłaszały, że nie są świadczone żądane lub potrzebne usługi, a także były mniej skłonne twierdzić, że oczekiwana lub potrzebna usługa medyczna została im udzielona. Pacjenci o niskim poziomie zaufania są też mniej skłonni do występowania o opinię drugiego specjalisty. Wysokie zaufanie do lekarza wpływa również pozytywnie na rekomendację specjalisty innym chorym. Poziom zaufania do lekarzy związany jest również z poziomem satysfakcji z leczenia. Pacjenci z niskim poziomem zaufania są mniej zadowoleni z jakości opieki medycznej gorzej oceniają jakość relacji z lekarzem gorzej oceniają poprawę swojego stanu zdrowia – np. w badaniu Thom i wsp. rzadziej zgłaszali poprawę objawów w ciągu tygodnia. Osoby z niskim poziomem zaufania do lekarza są słabiej zaangażowane w podejmowanie decyzji dotyczących leczenia; częściej nie stosują się do zaleceń lekarskich oraz rzadziej stwierdzano u nich poprawę objawów po ͖ tyg. leczenia. W badaniach przeprowadzonych przez Hillen i wsp. na populacji pacjentów onkologicznych potwierdzono korelacje między zaufaniem a satysfakcją z leczenia, chęcią polecania onkologa innym, zaufania do systemu opieki zdrowotnej oraz liczbą konsultacji z onkologiem. Przeprowadzone analizy wskazują na większe zaufanie wśród starszych pacjentów, którzy mają lepsze zdrowie psychiczne. Jak pokazują przytoczone wyniki badań, wpływ zaufania do lekarza i medycyny ma wiele wymiarów, a szczególnego znaczenia nabiera ono w przypadku chorób nowotworowych. W związku z tak wysoką zachorowalnością i umieralnością na nowotwory wśród osób starszych interesującym zagadnieniem jest to, jakim poziomem zaufania odznaczają się właśnie seniorzy. Analiza literatury przedmiotu pokazuje, że brakuje rzetelnych i całościowych badań naukowych dotyczących osób starszych w kontekście problematyki onkologicznej. Są one natomiast konieczne, jeżeli chce się planować i wdrażać skuteczne środki zapobiegania rozwojowi chorób nowotworowych w tej kategorii wiekowej, z uwzględnieniem potrzeb osób starszych oraz działając na rzecz optymalizacji jakości ich życia. Należy również pamiętać, że u seniorów prawie zawsze współwystępują dodatkowo inne związane z wiekiem choroby przewlekłe. W związku z tym zdecydowana większość seniorów ma duże doświadczenia, jeżeli chodzi o kontakt z przedstawicielami medycyny, co także rzutować może na poziom zaufania do lekarzy i medycyny. Stosunkowo niewiele analiz dotyczących chorób nowotworowych, a uwzględniających zmienną wieku, prowadzonych jest na próbie osób zdrowych. Warte podkreślenia są wyniki badań poświęconych chorobom nowotworowym, które pokazują, że osoby starsze, w tym po leczeniu onkologicznym, mają tendencję do: utożsamiania swoich problemów zdrowotnych z naturalnym procesem starzenia traktowania objawów chorobowych jako czegoś nieuniknionego, nienadającego się do leczenia, a zatem nie wymagającego interwencji czy oceny medycznej twierdzenia, że nowotwory są chorobami nieuleczalnymi. W konsekwencji prowadzi to do powstania i utrwalenia biernej postawy w zdrowiu i chorobie. Zaufanie do lekarzy i medycyny może być czynnikiem, który będzie pozytywnie motywował osoby starsze do podjęcia decyzji o zgłoszeniu się do lekarza w przypadku zaobserwowania niepokojących objawów i kontynuowania leczenia oraz stosowania się do zaleceń lekarskich, gdy zostanie postawiona diagnoza i wyznaczona metoda terapii. Niewątpliwie społeczeństwo polskie ceni wysokie kwalifikacje i wykształcenie lekarzy. Interesującą kwestią wydaje się jednak to, czy za owym szacunkiem do zawodu lekarza idzie również zaufanie społeczne. Czy społeczeństwo ma poczucie bezpieczeństwa, że w sytuacji zagrożenia zdrowia – a w przypadku choroby nowotworowej także wysokiego zagrożenia życia – lekarz zrobi wszystko, by pomóc, wesprzeć chorego, czy wykorzysta cała swą wiedzę i doświadczenie na rzecz i dla dobra pacjenta? Dodatkowo dokonano analizy porównawczej danych z ostatnich lat dotyczących zaufania publicznego do lekarzy w krajach uprzemysłowionych. Potwierdzono, że zaufanie publiczne do liderów medycyny w USA gwałtownie spadło w ciągu ostatniego półwiecza. W badaniach Blendona i wsp. uwzględniona została również Polska. W odpowiedzi na stwierdzenie: „Biorąc wszystko pod uwagę, można zaufać lekarzom w twoim kraju”, Polska znalazła się na ostatnim miejscu. Zjawisko stopniowego spadku zaufania do zawodu lekarza obserwowane jest od lat XX w. Medycynie zarzucano dysfunkcjonalność, nieprzystosowanie do potrzeb zdrowotnych społeczeństwa. Krytykowano ją m.in. za zbytnią koncentrację na leczeniu chorób, za zaniedbywanie profilaktyki, co w konsekwencji prowadziło do zbyt późnych interwencji medycznych, już w zaawansowanych stadiach chorobowych; koncentrację na biologicznych objawach i uwarunkowaniach choroby, z pominięciem czynników o charakterze psychospołecznym. Opisywane przemiany uwidoczniły, że medycyna – pomimo dynamicznego rozwoju oraz ogromnych środków finansowych lokowanych na leczenie – ma stosunkowo niewielki wpływ na zdrowie współczesnego człowieka. Kolejną poważną konsekwencją wspomnianych przemian jest potrzeba zmiany w relacjach pomiędzy lekarzem a pacjentem. Warto zwrócić uwagę, że choroby przewlekłe wiążą się z długim procesem leczenia. Poza tym w bardzo dużym zakresie są one konsekwencją prowadzenia przez jednostki i grupy niezdrowego stylu życia, a więc są w dużej mierze zależne od prozdrowotnych decyzji i wyborów jednostki, a nie tylko od czynników biologicznych czy genetycznych. W tym kontekście jednostka nie jest już tylko biernym odbiorcą świadczeń medycznych, lecz staje się odpowiedzialnym za siebie i swoje zdrowie podmiotem, który – również w związku z coraz wyższym poziomem wiedzy medycznej – chce mieć wpływ na proces leczenia i decydować o jego przebiegu. Wraz z radykalnym wzrostem nacisku na indywidualną kontrolę i wolność medyczny paternalizm nie otrzymuje już niekwestionowanej akceptacji przez społeczeństwo jako dominujący sposób podejmowania decyzji w opiece zdrowotnej. Koniecznością staje się więc przejście od paternalizmu do partnerstwa w relacjach lekarz–pacjent. Postulowane jest odejście od tradycyjnych relacji terapeutycznych, w których osobą dominującą i posiadającą władzę nad chorym był lekarz. Relacja lekarz–pacjent ma nadal charakter asymetryczny, bowiem to lekarz dysponuje profesjonalną wiedzą i kompetencjami w zakresie medycyny, co daje mu instytucjonalnie przypisaną dominację nad pacjentem. Rozszerza się natomiast sfera autonomii pacjenta, zakres jego wpływu na przebieg procesu terapeutycznego. Pacjent jest w tej relacji podmiotem, a nie przedmiotem terapii, wspólnie z lekarzem podejmuje decyzje dotyczące leczenia i ponosi ich konsekwencje. Jak zauważa Tauber, poszanowanie autonomii pacjenta stało się częścią szerszej moralności relacji i opieki. Można to osiągnąć za pomocą upowszechnienia modelu partnerskiego współdziałania w podejmowaniu decyzji terapeutycznych. Aby taki model skutecznie funkcjonował, niezbędne jest przywrócenie zaufania do relacji pomiędzy lekarzem a pacjentem oraz podejścia opartego na partnerstwie. Poziom zaufania do lekarzy i medycyny jest zróżnicowany ze względu na zmienne społeczno-demograficzne, wyznaczające nierówności w sferze zdrowia. Jedną z tych zmiennych jest wiek. Jak pokazują badania, zależność pomiędzy poziomem zaufania a wiekiem wydaje się niejasna, na co może mieć wpływ specyficzna sytuacja społeczno-kulturowa badanych. Dla przykładu w polskich badaniach potwierdzono, że starsze osoby nieco rzadziej ufają innym w porównaniu z osobami młodszymi, ale mają lepsze zdanie o naturze człowieka – w większym stopniu zgadzają się z przekonaniem, że „ludzie przede wszystkim starają się służyć pomocą innym”. Być może dlatego to właśnie najstarsi Polacy darzą stosunkowo dużym zaufaniem lekarzy. Również w badaniach zachodnich potwierdzono wyższy poziom zaufania do lekarzy u osób starszych. W analizowanym w niniejszym artykule badaniu nieco ponad połowa starszych osób odznacza się znacznym poziomem zaufania do lekarzy. Jeżeli chodzi o zaufanie do medycyny, ponad połowa badanych seniorów nie zgadza się ze stwierdzeniem, że „współczesna medycyna (…) skutecznie radzi sobie z leczeniem nowotworów”, zaś w pytaniu kontrolnym była przekonana, że „współczesna medycyna zupełnie nie radzi sobie z leczeniem nowotworów”. Powyższe analizy zwracają uwagę na potrzebę intensyfikacji działań na rzecz zwiększenia poziomu zaufania seniorów do lekarzy i systemu medycznego w przypadku świadczenia usług onkologicznych. Ponadto istnieje kilka dodatkowych powodów przemawiających za tego rodzaju potrzebą. Po pierwsze, ze względu na to, że liczba zachorowań i zgonów na nowotwory rośnie z wiekiem; jest to grupa najczęściej korzystająca z tego rodzaju leczenia. Po drugie, osoby starsze odznaczają się wysokim poziomem lęku przed rakiem, w dużym stopniu przejawiają postawy fatalistyczne, a w konsekwencji przyjmują postawy bierne w chorobie. Niezbędne są oczywiście działania prowadzone na poziomie makrostrukturalnym, mające na celu poprawę jakości i dostępności usług medycznych oraz alokację środków i zasobów na rzecz podnoszenia kompetencji medycznych, społecznych i komunikacyjnych personelu medycznego. Ponadto, ze względu na to, że zaufanie jest kluczowym elementem decydującym o efektywności terapeutycznej relacji lekarz–pacjent, niezbędnym jest również dostrzeżenie przez samych lekarzy potrzeby budowania zaufania wśród pacjentów w oparciu o poszanowanie ich autonomii, praw oraz partnerstwo, a także uwzględniając potrzeby emocjonalne osób korzystających ze świadczeń onkologicznych. W budowaniu zaufania osób starszych do lekarzy i medycyny pomocne mogą być również prowadzone przez instytucje i organizacje pozarządowe kampanie i programy ukierunkowane na szeroko rozumianą promocję zdrowia i profilaktykę onkologiczną. Kolejną zmienną warunkującą poziom zaufania do lekarzy i medycyny jest płeć. Większym poziomem zaufania odznaczają się kobiety, jednakże w analizowanych w artykule badaniach nie potwierdzono tejże zależności. Istotną zmienną, mającą wpływ na poziom zaufania respondentów zarówno do lekarzy, jak i medycyny, jest sytuacja ekonomiczna badanych. Warto pamiętać, że czynnik ekonomiczny jest jedną z najważniejszych zmiennych warunkujących nierówności w zdrowiu i chorobie. W wielu badaniach potwierdzono, że osoby o niższych dochodach mają ograniczone możliwości prowadzenia prozdrowotnego stylu życia; rzadziej szukają opieki zdrowotnej, a jeżeli szukają – to w nagłych wypadkach, w stanach ostrych, najrzadziej w celach profilaktycznych; odznaczają się gorszym zdrowiem, częściej zapadają na choroby przewlekłe, w tym nowotworowe, oraz wcześniej umierają. Poza tym, im niższy status ekonomiczny jednostki, tym gorsza dostępność do usług medycznych oraz gorsza ich deklarowana jakość. Respondenci o niskim dochodzie informowali o wyższym poziomie niezadowolenia z opieki zdrowotnej w porównaniu z respondentami o średnim poziomie dochodowości. Badania potwierdzają, że pacjenci z niższych grup społeczno-ekonomicznych mają niższy poziom zaufania w porównaniu z pacjentami z wyższych grup społeczno-ekonomicznych. Blendon i wsp. również udowodnili, że większym zaufaniem darzą lekarzy Amerykanie o wysokich dochodach w porównaniu z respondentami o niskim statusie ekonomicznym. Ponadto, osoby o niskich dochodach były mniej zadowolone z leczenia w porównaniu z badanymi o wyższych dochodach. W omawianym badaniu również potwierdzono, że osoby będące w gorszej sytuacji materialnej odznaczają się niższym poziomem zaufania. Zarówno obiektywny, jak i subiektywny wymiar sytuacji ekonomicznej miał wpływ na zaufanie pacjentów. Wysokość dochodu ma wpływ zarówno na poziom zaufania do lekarza, jak i na przekonania dotyczące możliwości medycyny w walce z chorobami nowotworowymi. Potwierdzono, że im niższe dochody badanych, tym mniejszy poziom zaufania do lekarzy, a także niższa zgodność z przekonaniem, że „współczesna medycyna (…) skutecznie radzi sobie z leczeniem nowotworów”. Jeżeli chodzi o subiektywny wymiar sytuacji materialnej, w przytaczanych wcześniej badaniach CBOS potwierdzono, że relatywnie częściej bardziej krytyczni wobec lekarzy są respondenci niezadowoleni z własnej sytuacji ekonomicznej. W omawianych w niniejszym artykule badaniach również potwierdzono, że osoby oceniające swoją sytuację materialną jako złą częściej całkowicie nie zgadzały się z przekonaniem, że „współczesna medycyna (…) skutecznie radzi sobie z leczeniem nowotworów”. Ponadto personel medyczny powinien uświadamiać sobie znaczenie związku między poziomem wykształcenia a zdrowiem. Wykształcenie jest najważniejszą pojedynczą zmienną warunkującą zdrowie. W badaniach potwierdzono, że im wyższe wykształcenie, tym bardziej prozdrowotny styl życia. W odniesieniu do relacji lekarz–pacjent poziom wykształcenia wpływa na zdolność pacjenta do zrozumienia informacji diagnostycznych i zaleceń dotyczących leczenia. Kierunek zależności pomiędzy wykształceniem a poziomem zaufania do lekarzy i medycyny nie jest jednoznaczny. Dla przykładu Balkrishnan i wsp. oraz Kraetschmer i wsp. potwierdzili, że wyższy poziom zaufania do lekarzy jest związany z niższym poziomem wykształcenia. Ten kierunek zależności potwierdzono również w badaniach na reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków: respondenci lepiej wykształceni rzadziej darzą lekarzy bardzo dużym zaufaniem, częściej zaś umiarkowanym. Natomiast przeciwny kierunek zależności odnotowano w badaniach Bonds i wsp., w których okazało się, że niższym poziomem zaufania odznaczają się osoby z niższym wykształceniem. Taki sam kierunek zależności potwierdzono w omawianych w niniejszym artykule badaniach na osobach starszych. Powyższe wyniki dotyczące wielowymiarowego wpływu statusu ekonomicznego oraz wykształceniem na zdrowie jednostek i grup zwracają uwagę na potrzebę kontynuacji strategii walki z nierównościami społecznymi w obszarze zdrowia, także w kontekście zaufania do lekarzy i medycyny. Utrudniony dostęp do instytucji medycznych oraz specjalistów w przypadku osób biedniejszych i gorzej wykształconych może negatywnie wpływać na poziom ich zaufania. Zrozumienie korelacji pomiędzy wykształceniem i dochodami a zagadnieniami związanymi ze zdrowiem, w tym z zaufaniem, może mieć również niebagatelne znaczenie w ustalaniu i realizowaniu priorytetów polityki zdrowotnej społeczeństwa. W miarę jak coraz większa uwaga skupiana jest na potrzebie rozwiązywania nierówności społecznych w celu niwelowania nierówności zdrowotnych, zrozumienie powiązań między różnymi zmiennymi społeczno-demograficznymi a zdrowiem staje się krytycznym wyzwaniem dla instytucji na wszystkich szczeblach zarządzania, które może przyczyniać się do poprawy polityki edukacyjnej. Budowanie zaufania społeczeństwa, w tym osób starszych, do lekarzy i medycyny, stanowi istotną strategię mającą na celu zwiększenie zaangażowania społeczeństwa w badania profilaktyczne i szybszą zgłaszalność do lekarza w przypadku zaobserwowania niepokojących objawów. To z kolei może przyczynić się do poprawy wskaźników wykrywalności nowotworów w początkowej fazie rozwoju, co zwiększa prawdopodobieństwo skutecznego ich leczenia. ( materiał z artykułu Pani Małgorzaty Synowiec-Piłat i wsp. )