Rośnie liczba powikłań po nieudanych zabiegach medycyny estetycznej. To, co nie udało się kosmetyczce muszą ratować lekarze - o sprawie w zeszłym tygodniu pisała „Rzeczpospolita”.
Guzy zniekształcające twarz, porażenia nerwów, opadające powieki - to tylko niektóre z powikłań po zabiegach medycyny estetycznej przeprowadzonych przez kosmetologów czy kosmetyczki, które przytacza „Rzeczpospolita”. Chętnych na tańsze zabiegi nie zniechęca jednak ryzyko poważnych powikłań.
Dziennikarze wskazują, że niestety oficjalnego rejestru powikłań nie ma, gdyż najczęściej poszkodowani nie idą do sądu, tylko szukają innego gabinetu, w którym lekarz poprawi to, co nie wyszło kosmetyczce.
Polskie Towarzystwo Dermatologiczne od lat walczy z kosmetologami wykonującymi zabiegi medycyny estetycznej. W październiku PTD w piśmie skierowanym do Ministra Zdrowia zwróciło uwagę na niepokojące i nasilające się w ostatnich latach w Polsce zjawisko wykonywania zabiegów lekarskich z zakresu dermatologii estetycznej oraz procedur diagnostycznych i terapeutycznych przez osoby bez wykształcenia lekarskiego.
PTD zwraca uwagę, że żadne krótkie szkolenie, nawet zakończone otrzymaniem "certyfikatu", nie zastępuje wiedzy i umiejętności zdobytych przez 6 lat studiów lekarskich i dodatkowe 5 lat szkolenia specjalizacyjnego.
Wykonywanie zabiegów z zakresu dermatologii estetycznej z użyciem głębokich peelingów, mezoterapii igłowej, wypełniaczy, toksyny botulinowej, osocza bogatopłytkowego, nici liftingujących, krioterapii, elektroterapii i laseroterapii (z wyjątkiem laserów biostymulujących i niskoenergetycznych) wymaga wiedzy i doświadczenia lekarskiego, aby uniknąć lub znacząco zmniejszyć ryzyko groźnych dla zdrowia i życia konsekwencji wykonywania tych zabiegów (martwica tkanek, stan zapalny, ropień, utrata wzroku, wstrząs).
PTD zwraca również uwagę na nieprofesjonalne usługi w zakresie diagnozowania i leczenia chorób przebiegających z łysieniem ("chorób włosów"). Łysienie może być objawem wielu chorób, w tym zaburzeń endokrynologicznych, nowotworów i innych chorób. Niepokój budzą w Polsce usługi polegające na "diagnozowaniu i leczeniu" tych chorób przez osoby bez wykształcenia lekarskiego, używające określenia zawodowego "trycholog". Korzystanie z takich usług może opóźnić rozpoznanie poważnej choroby lub rozpoczęcie leczenia choroby powodującej trwałe wyłysienie.
W październiku Polskie Towarzystwo Dermatologiczne apelowało miedzy innymi o:
- oprecyzowanie w obowiązujących przepisach, iż czynności wymagające wiedzy lekarskiej mogą być wykonywane wyłącznie przez osoby posiadające prawo wykonywania zawodu lekarza;
- wprowadzenie zakazu używania nazw zawodowych mogących wskazywać na wiedzę medyczną przed osoby nieposiadające wykształcenia lekarskiego;
- wprowadzenie zakazu reklamy świadczeń lekarskich udzielanych z naruszeniem przepisów prawa.
Komentarze
[ z 3]
Niestety klientki salonów kosmetycznych nie zdają sobie sprawy z zagrożenia. Nie informuje się je o możliwych konsekwencjach. Stałe klientki wracają po udanych zabiegach. Nie można się uzależnić od botoksu, ale można - od efektów, jakie dają prawidłowo przeprowadzone zabiegi z jego użyciem. Działanie jadu kiełbasianego polega na porażaniu zakończeń nerwowych poprzez zakłócenie transportu neuroprzekaźnika - acetylocholiny. W przypadku zatrucia dochodzi do porażenia mięśni - pojawia się osłabienie i trudności z połykaniem, powieki opadają, widzi się podwójnie. W ciężkich przypadkach może dojść do porażenia mięśni oddechowych i serca. Takie działania niepożądane powinny dyskwalifikować gabinety kosmetyczne jeśli chodzi o możliwość wykonywania zabiegów. Wstrzykiwanie substancji może powodować ogromne zmiany. Peelingi, masaże, kąpiele - to usługi, które powinny być wykonywane w salonie kosmetycznym bez obecności lekarza.
Nic dziwnego, że kosmetolodzy podejmują się tego typu zabiegów, nawet bez ukończonych chociażby podstawowych szkoleń z zakresu wstrzykiwania toksyny botulinowej. Jest to chyba najprężniej rozwijająca się gałąź kosmetologii, bo jak wiemy większość gwiazd znanych nam czy choćby z telewizji, czy z pierwszych stron gazet korzysta z możliwości medycyny estetycznej. Ale jak sama nazwa wskazuje jest to MEDYCYNA estetyczna, więc nie wiem dlaczego kobiety (ponieważ w przeważającej części są to właśnie panie) decydują się na zabiegi wykonywane przez osoby, które nie są do tego odpowiednio przygotowane. Dużą rolę odgrywa tutaj na pewno cena i dostępność zabiegów, ponieważ nie oszukujmy się - cennik lekarzadermatologa po 6 latach studiów, stażu i kilku latach specjalizacji na pewno będzie różnił się od wstrzykującej botoks w małym gabinecie fryzjerki - ale czy zdając sobie sprawę z powikłań, konsekwencji, nie lepiej wydać więcej pieniędzy, ale czuć się bezpiecznie? Pomijając kwestie estetyczne - tutaj przecież chodzi przede wszystkim o nasze zdrowie.
W dzisiejszych czasach bardzo duża grupa ludzi dąży do tego aby wiecznie wyglądać młodo i wciąż móc wyróżniać się w tłumie. Z pomocą idzie szeroki wachlarz zabiegów upiększających oraz bardzo modne w ostatnich czasach zastrzyki z toksyny botulinowej. Według mnie zmiany o które apeluje Polskie Towarzystwo Dermatologiczne są jak najbardziej słuszne. Ludzie podejmujący się takich zabiegów zwykle nie zdają sobie sprawy, że podawana substancja w nieprawidłowy sposób w nieprawidłowym miejscu może prowadzić do katastrofalnych skutków. Powodem dla których te osoby kierują się do kosmetyczek, a nie lekarzy jest chyba oczywisty- pieniądze. Te zabiegi przeprowadzone przez osobę inną niż specjalistą są zwyczajnie tańsze i według mnie to przyciąga bardzo dużą liczbę chętnych. Przyczyną powikłań może być też fakt, że wiele preparatów jest rozcieńczane solą fizjologiczną co teoretycznie sprowadza się generowania oszczędności dla osoby wykonującej zabieg. Rozcieńczony preparat wymyka się spod kontroli, dyfunduje na boki i może porazić także inne sąsiadujące o kilka milimetrów mięśnie. Inną kwestią są dostępne w Internecie tańsze (nawet trzykrotnie) wersje botoksu, podczas gdy normalna ampułka kosztuje w granicach 600-800 złotych. Oczywiście są sytuacje, że takie zabiegi się udają, jednak po co narażać swoje życie, a nawet zdrowie dla oszczędzenia jakichkolwiek pieniędzy? Zdrowie zawsze powinno być stawiane na pierwszym miejscu. Następcza rehabilitacja spowodowana nieprawidłową aplikacją botoksu na pewno okaże się dużo droższa, a uszczerbek na zdrowiu może pozostać na wiele lat. Pierwsze zdanie artykułu utwierdza nas w tym, że problem jest całkiem spory. Oprócz powikłań wymienionych w artykule w Polsce coraz częściej dochodzi do poważnych powikłań wirusowych, a nawet zakażenia wirusem HIV, HPV czy żółtaczką podczas wstrzykiwania botoksu lub kwasu hialuronowego klientkom salonów urody. Lekarze w trosce o dobro pacjentów chcą aby takie zabiegi były przeprowadzane tylko i wyłącznie przez specjalistów co w dużej mierze zniwelowałoby ilość nieprawidłowo przeprowadzonych zabiegów. Istnieje spory spór dotyczący tego czy kosmetyczki mogą wykonywać tego typu zabiegi. Kosmetolodzy z Polskiego Towarzystw Kosmetologii w sposób jasny wypowiadają się na ten temat sugerując, że nie ma żadnego aktu prawnego nie wskazuje, jakoby przerywanie ciągłości skóry było domeną lekarza. Zdaniem prawników problemem jest mało konkretny podział między świadczeniami zdrowotnymi a zabiegami upiększającymi i kategorią zabiegów o charakterze leczniczym i pozaterapeutycznym. Senacka Komisja Zdrowia chce, by zabiegi medycyny estetycznej, które na dzień dzisiejszy można wykonać w salonach kosmetycznych, były zarezerwowane wyłącznie dla lekarzy. Według mnie sprawa powinna zostać jak najszybciej rozstrzygnięta w trosce o dobro pacjentów, co zapewne związane jest ze zmianami w prawie. Nie można zapominać o tym, że każdy nawet najmniejszy zabieg jest obarczony bardzo wysokim ryzykiem powikłań, a brak szczegółowej znajomości anatomii jest w tym przypadku niezbędna. Powikłania te niejednokrotnie spowodowane przez kosmetyczki, natomiast ich leczeniem zajmują się lekarze, gdyż one same(w większości) nie znają odpowiednich schematów postępowań.