Po 16. dniach strajku w Centrum Zdrowia Dziecka podpisano porozumienie między protestującymi pielęgniarkami a dyrekcją szpitala. Pielęgniarki wróciły do pracy.
W oświadczeniu dla mediów poinformowano, iż przyjęte postanowienia nie są w pełni satysfakcjonujące dla stron, stanowią jednak wyraz kompromisu dla dobra małych pacjentów Instytutu. Uzgodniono mechanizmy, które pozwolą na stopniową realizację zgłoszonych przez Związek postulatów i poprawę warunków pracy.
Strony oświadczyły, że prowadzony spór zbiorowy zostaje zawieszony do 31 grudnia 2016 r. W okresie zawieszenia sporu zbiorowego Związek Zawodowy będzie monitorował realizację warunków Porozumienia zawartego z Pracodawcą. Spełnienie warunków Porozumienia w powyższym terminie zakończy spór zbiorowy.
W dniu wczorajszym TVP Info nieoficjalnie informowało, iż porozumienie zakłada, że pielęgniarki dostaną średnio po 300 złotych podwyżki brutto.
Zdaniem resortu zdrowia, sytuacja finansowa Centrum Zdrowia Dziecka jest bardzo zła. Instytut ma 330 mln zł długu, a każdy dzień strajku powodował około pół miliona złotych straty z powodu niewykonania kontraktu zawartego z NFZ.
Komentarze
[ z 10]
Cieszę się z informacji, iż pielęgniarki walczące o podwyżki, dla dobra swoich małych pacjentów zgodziły się przystać na nie do końca satysfakcjonujące je warunki. Świadczy to bardzo dobrze o odpowiedzialności strajkujących osób, oraz o tym, że niepozostały egoistyczne w darzeniu do swoich postanowień, a zostały otwarte na potrzeby swoich podopiecznych. Wciąż warunki pracy w polskich szpitalach pozostają o wiele gorsze od tych na zachodzie, wciąż szpitale z zachodu będą kusić naszą medyczną kadrę o wiele lepszymi warunkami pracy, lepszymi zarobkami, jednak cieszy fakt, że mimo wszystko większość decyduje się pozostać w kraju i pomagać swoim rodakom, niż opuszczać naród w pogoni za pieniądzem.
A ja ze swojej strony chciałabym zapytać, szczególnie młodych lekarzy lub pielęgniarki jakie mają plany zawodowe. Czy właśnie nie zamierzacie wyjeżdżać po ukończeniu studiów lub skończeniu specjalizacji pracować za granicą? Co spowodowało, że zdecydowaliście się pozostać w kraju lub jeśli jednak wyjechaliście lub zamierzacie wyjechać, co było głównym czynnikiem do podjęcia takiej decyzji? Jeśli o mnie chodzi nie miałam ochoty opuszczać rodzinnych stron, zostawiać swoich rodziców, rodzeństwa, przyjaciół czy znajomych. Nawet jeśli za granicą miałabym lepsze warunki pracy, czy to pod względem socjalnym czy właśnie pod względem wynagrodzenia finansowego.
Dla mnie jednak najważniejsze jest to, że kształcenie zostaje przeprowadzone w tym, a nie innym kręgu kulturowym. Kiedyś rozmawiałem z osobą zajmującą się naukowo socjologią medycyny i w sumie muszę się zgodzić z opinią tej osoby. Lekarz wykształcony w innym kraju nigdy nie będzie tak dobrym lekarzem jak osoba, która wykształciła się w tym kraju. Wpływa na to nie tylko odmienność prawa, procedur medycznych, używanych leków, język, ale także nieprzyzwyczajenie do konkretnej kultury. Sporą ilość czasu zajmuje poznanie różnych zachować i norm obowiązujących w danym kręgu. Ja czuję się bardzo dobrze w Polsce i uważam, że jeżeli komuś zależy, żeby tutaj się realizować to znajdzie sposób, żeby żyć tu spokojnie i z godnymi zarobkami.
Chyba nie mogę się z Panem zgodzić. Moim zdaniem lekarze z Polski uważani są za bardzo dobrze wykształconych i z tego co widzę w ofertach pracy, bardzo chętnie zatrudnianych za granicą. Oczywiście, że mogą istnieć jakieś różnice kulturowe, co zapewne największe znaczenie miałoby w przypadku specjalistów psychiatrii. Zapewne również istnieją statystyczne różnice odnośnie częstości występowania różnych chorób, albo średniej wieku ich najczęstszego występowania. Jednak takie różnice wydają się nie tak bardzo istotne jak umiejętności i wiedza w zakresie leczenia i prowadzenia kompleksowej terapii, a za tą umiejętność polscy lekarze są bardzo cenieni i chętnie zatrudniani w innych krajach nawet tych o o wiele wyższym poziomie rozwinięcia medycyny oraz większych środkach przekazywanych na leczenie.
Popieram Pana zdanie Panie Leonie. Oczywiście dla osoby dla której nie liczą się wartości rodzinne, czy nie miałaby problemów przed porzuceniem rodzinnych stron i wyjazdem za chlebem za granicę, być może znalazła by tam lepsze warunki czy to pod względem finansowym, czy jakości życia w ogóle. Jednak jeśli ktoś chciałby żyć i rozwijać się w kraju wcale nie wygląda to też tak najgorzej. Może pensje są nieco niższe niż na zachodzie, ale i ceny życia są w pewnym stopniu niższe. Osobiście dla mnie bardzo ważne jest to, że mogę żyć tu gdzie się urodziłam i gdzie żyje moja rodzina, moi przyjaciele. Mówię w języku, którym posługiwałam się od dziecka i w którym myślę. Dzięki temu czuję się dobrze, czuję się u siebie. Żadne pieniądze nie wynagrodziły by mi, gdybym miała to utracić.
Ja także sądzę, że mimo gorszej sytuacji lekarzy w Polsce, jeśli tylko ma się taką możliwość, warto zostać w kraju. Wyjazd, owszem, ale tylko z konieczności. Tak jak wspomniała Pani Zuzanna, nasz kraj jest naszym domem i sądzę, że mimo wyższych pensji, większych możliwości i innych korzyści, nigdzie nie poczuję się tak dobrze. Można być szczęśliwym zarabiając w złotówkach zamiast w euro. Wszystko zleży od tego co jest dla nas najważniejsze. Jeśli chodzi o strajk pielęgniarek, mam nadzieję, że mimo długu dyrekcja Centrum Zdrowia Dziecka wywiąże się do końca roku z danych obietnic, by podobna sytuacja się nie powtórzyła.
Nawiązując do pytania o plany na przyszłość, chciałbym przedstawić nieco inny punkt widzenia niż poprzedniczki. Według mnie nie ma nic złego w wyjeździe za granicę. Żyjemy w świecie, w którym podróżowanie jest coraz tańsze i prostsze, dlatego nie widzę problemu z odwiedzaniem bliskich raz na jakiś czas. Skoro zarobki na zachodzie są wyższe, kupno biletu raz na kilka miesięcy nie powinno być dużym obciążeniem. Moje słowa dotyczą głównie młodych lekarzy. Nie tylko pieniądze mogą być motywacją do wyjazdu. Wspaniale byłoby popracować w kilku lub nawet tylko jednym miejscu na świecie, gdzie panują inne warunki niż w Polsce. Młodzi absolwenci nie mają jeszcze stałego miejsca zamieszkania czy dzieci i mogą to wykorzystać, bo jak nie teraz to kiedy. Owszem, zdarza się, że lekarz z doświadczeniem rzuca pracę lub robi sobie przerwę i wyjeżdża na rok na drugi koniec świata. Mam znajomego, który tak właśnie zrobił, by polecieć do Australii. Po dłuższym czasie wrócił tylko na kilka dni, żeby zobaczyć się z córką i stwierdził, że wraca, ponieważ tak mu się tam spodobało. Osobiście, podziwiam go, że rozstał się z rodziną na tak długi czas, ale pieniędzy im nie brakuje i mogą się odwiedzać. Podsumowując: mój przekaz jest jasny - korzystajcie póki możecie, podróżujcie po świecie, bo lekarz wszędzie się przyda.
Popieram Pana zdanie. Pomysł z wyjazdem za granice szczególnie dla młodego lekarza świeżo po studiach kiedy jeszcze dzieci, czy rodzina nie trzymają go w kraju i nie ograniczają możliwości wyboru nie wydaje się być takim złym pomysłem. Przecież jeśli po wyjeździe do chociażby Anglii gdzie lekarze nawet w trakcie lub z dopiero rozpoczętą specjalizacją przyjmowani są z otwartymi ramionami i nawet istnieją firmy które załatwiają za chętnych do wyjazdu wszelkie formalności, za które opłaty koszty pokrywa przyszły pracodawca. A do tego w Anglii mogą liczyć na lepsze warunki socjalne, normowany czas pracy i pensje kilkakrotnie wyższą niż w kraju, to dlaczego by nie skorzystać z możliwości wyjazdu? Choćby na kilka lat po to, aby się nieco dorobić i po powrocie do kraju mieć pieniądze na zakup domu czy mieszkania i godne życie. Nie sądzę, aby takie wyjście z sytuacji, szczególnie dla kogoś nie pochodzącego z bogatej rodziny, kogo nie stać od razu po studiach na kupno własnego kąta. Wyjazd za granice na parę czy kilka lat nie wydaję się być takim złym pomysłem. Tym bardziej, że jak również zauważył poprzednik, aktualnie bilety można znaleźć w bardzo przystępnych cenach i za grosze podróżować samolotem po całym świecie. Czasem podróż z Anglii do rodzinnego miasta pod warunkiem wyboru samolotu jako środka transportu może zająć mniej czasu niż podróż z miejsca pracy do rodziny. Dlaczego by więc nie próbować, nie szukać swojego miejsca na świecie. Szczególnie jeśli ktoś też nie ma problemów językowych i nie musiałby zmagać się z barierą językową dla niego trudną do pokonania.
Zawsze można wyjechać tymczasowo, przykładowo skorzystać z programu Erasmus lub Erasmus+. Nie zawsze za granicą jest lepiej. Takie krótkie wyjazdy pozwalają na chwilę poczuć się mieszkańcem innego państwa, są pewnego rodzaju próbą generalną dla tych, którzy jeszcze nie zdecydowali, gdzie chcą żyć i pracować. Ciągle słyszę, że praca za granicą to ogromna szansa na rozwój i wyższy status materialny, ale nikt już nie pyta czego ja chcę. Nie wszystkim jest pisana emigracja i trzeba to uszanować.
W przypadku dzieci warto jest wspomnieć o koronawirusie ponieważ cały czas pojawiają się liczne wątpliwości. Oprócz PIMS w pandemii pojawiły się także inne niepokojące objawy u dzieci, m.in. zatory, których wcześniej prawie się nie obserwowało. Na szczęście w większości przypadków zmiany ustępują dosyć szybko, choć zależy to oczywiście od tego, jak duży był zator. Przy rozległym zatorze i niedokrwieniu mózgu dojdzie do uszkodzenia fragmentu mózgu. Trzy-cztery tygodnie po kontakcie ze wspomnianym wirusem dochodzi do gwałtownej stymulacji układu odpornościowego. Reaguje on, jakby wystąpiło ciężkie zakażenie uogólnione, które stanowi zagrożenia życia. Ta gwałtowna reakcja układu immunologicznego jest w tym przypadku zupełnie niepotrzebna i działa szkodliwie. Na początku pandemii na świecie, pojawiło się więcej dzieci z objawami choroby Kawasaki choroby naczyń, objawiającej się przekrwieniem spojówek oczu, a także języka, warg. Podczas pierwszej fali pandemii, liczba pacjentów na oddziałach psychiatrii dziecięcej spadła, a w późniejszych jej fazach obłożenie stopniowo narastało. Wraz z pandemią dzieci w znacznie mniejszym stopniu uprawiały sport, co przekłada się na większą ilość młodych osób z otyłością. Informacja ta wzbudza niepokój w środowisku medycznym, które apelują do rodziców i stara się uświadomić, jak poważne konsekwencje niesie ze sobą nadwaga rozpoznana w pierwszych latach życia. Badania pokazują, że w Polsce na nadwagę choruje aż co piąty chłopiec i co siódma dziewczynka w wieku szkolnym. Gromadzenie się nadmiernej tkanki tłuszczowej to stosunkowo długotrwały proces. Najłatwiej odkłada się ona wokół brzucha. Otyłość typu brzusznego może prowadzić do insulinooporności, która dotyka ponad połowy dzieci, zmagających się z nadwagą. Konsekwencjami, jakie niesie ze sobą insulinooporność to na przykład cukrzyca typu 2, choroby serca i naczyń krwionośnych, zespół metaboliczny, nadciśnienie tętnicze oraz stłuszczenie wątroby. Jak się okazuje nadmierna otyłość u dzieci prowadzi do zmian w ich mózgach. Zmiany te idą w kierunku nasilenia się zachowań obsesyjnych. Naukowcy tłumaczą, że po przekroczeniu określonego poziomu otyłości u dzieci dochodzi do zbyt dużej aktywności kory przedczołowej, co przyczynia się do pojawienia lęku. Aby zwalczyć go mózg wysyła komunikat o potrzebie jedzenia. Jeżeli chodzi o najmłodszych obywateli naszego kraju to moim zdaniem warto jest wspomnieć o szczepieniach. Skala zaszczepienia przeciw błonicy, tężcowi, krztuścowi, polio, odrze i różyczce przez wiele lat utrzymywała się na wysokim poziomie pomiędzy 95 a 100 procent populacji poddanej obowiązkowi zaszczepienia. Tendencja wzrostu liczby rodziców uchylających się od wypełnienia obowiązku zaszczepienia dziecka niestety postępuje. Warto chociażby wspomnieć o tym, że spadek ilości szczepień przeciwko odrze już obniżył odporność stadną na tę chorobę, która od wielu ostatnich lat uchodziła za już opanowaną. Koniecznie trzeba wspomnieć o szczepionce przeciwko koronawirusowi w przypadku dzieci. Dzieci mogą przenosić SARS-CoV-2 i przenosić wirusa na rówieśników. Ci z kolei przekazują go dorosłym i w ten sposób stanowią zagrożenie dla rodziców, a w szczególności dla seniorów. Już ten argument wystarcza, aby uświadomić, jak istotna jest aplikacja preparatów przeciwko COVID-19 również najmłodszym członkom społeczeństwa. Tym bardziej, że przeprowadzone badania udowodniły już, że szczepionki nie tylko chronią przed zakażeniem oraz ewentualnymi następstwami zachorowania, ale też znacznie redukują transmisyjność wirusa. Szczepionki firmy Pfizer pomyślnie przeszły testy wśród dzieci i zostały właśnie zatwierdzone przez Europejską Agencję Leków do stosowania już od 12 roku życia. Każdego roku w naszym kraju rozpoznaje się blisko tysiąc sto przypadków nowych zachorowań na nowotwory u dzieci. U dzieci najczęściej to guzy mózgu, chłoniaki i białaczka. Pierwsze symptomy choroby można pomylić ze zwykłym przeziębieniem. Wśród nich wymienia się powtarzający stan gorączkowy, nieprzybieranie na wadze, ból kości czy zmiana nastroju. Do tego po pewnym czasie dochodzi osłabienie i anemia. Kluczowe jest, aby możliwie jak najszybciej zdiagnozować chorobę i rozpocząć leczenie. Jednak w pandemii coraz trudniej jest wygrać walkę z nowotworem. Wiele nowotworów u dzieci da się wyleczyć, ale sukces w dużej mierze jest uzależniony od tego, w jakim stadium choroby mały pacjent otrzymuje leczenie. Sześć robotów humanoidalnych rozpoczęło pracę w Centrum Pediatrii w Sosnowcu. Są wykorzystywane m.in. w procesie rehabilitacji. Nastawienie dziecka do terapii odgrywa bardzo duże znaczenie, a wspomniane roboty są efektowne, przyjazne i mają wiele interesujących funkcji, dlatego z pewnością będą cieszyć i bawić małych pacjentów i oswajać ich ze szpitalem. Pozyskanie robotów to kolejny etap wprowadzania w szpitalu w Sosnowcu nowoczesnych rozwiązań informatycznych. W Europie liderem wykorzystującym roboty humanoidalne w branży medycznej, głównie w domach pomocy społecznej, jest Belgia. Urządzenia takie działają także w Niemczech i w Holandii. Wśród najmłodszych rośnie liczba zaburzeń adaptacyjnych, lękowych, lękowo-depresyjnych i przejawów cyberprzemocy, w tym także ze strony rówieśników czy zaburzenia odżywiania przyczyniające się do anoreksji, która wciąż zbiera największą śmiertelność spośród wszystkich zaburzeń psychicznych. Jeżeli chodzi o uzależnieniach cyfrowych to należy wspomnieć o wprowadzeniu pilotażowego programu leczenia dzieci i młodzieży nałogowo używających nowych technologii oraz ich rodzin. Program ma stanowić odpowiedź na potrzebę związaną z zagrożeniem wynikającym z częstego korzystania przez dzieci i młodzież z mediów cyfrowych za pośrednictwem urządzeń takich jak komputery, smartfony, tablety czy innych sprzętów elektronicznych. Wśród problemów zdrowotnych wśród najmłodszych eksperci zwracają uwagę, że liczba przypadków kleszczowego zapalenia mózgu jest wciąż niedoszacowana zarówno wśród dorosłych, jak i dzieci. Na skalę problemu może wpływać także ocieplenie klimatu, związana z nim rosnąca aktywność kleszczy i ryzyko zakażenia chorobami odkleszczowymi. Mogą one być przyczyną licznych powikłań zdrowotnych, także u dzieci ponieważ może trwale wpłynąć na sferę poznawczą, w tym rozwój intelektualny dziecka i jego zachowanie w przyszłym życiu. Dla większości zgłoszonych przypadków wirusowych infekcji dotyczących układu nerwowego nie określa się, jaki wirus przyczynił się do rozwoju choroby. Na to, że KZM jest wciąż rosnącym wyzwaniem zdrowotnym, wskazują też statystyki naszych sąsiadów. Liczba odnotowanych przypadków tej choroby wirusowej jest wyższa niż w poprzednich latach. Wynika to ze statystyk pochodzących z Niemiec, Czech i Słowacji czy Szwajcarii, gdzie w 2020 r. potwierdzono 73 procent więcej przypadków zakażeń KZM niż w 2019 roku. Pierwsza faza infekcji jest bardzo podobna do grypy. Najczęściej pojawia się gorączka, bóle głowy, mięśni, bóle stawów, które często mogą być kojarzone przez rodziców z sezonową infekcją. Ponadto po kilku, a nawet kilkudziesięciu dniach dobrego samopoczucia i braku objawów, choroba może przejść w fazę neurologiczną, w której dochodzi do zajęcia ośrodkowego układu nerwowego najczęściej opon mózgowo-rdzeniowych, a w cięższych przypadkach mózgu oraz rdzenia kręgowego. Wielu pacjentów przez miesiące, a nawet lata po ustaniu objawów chorobowych może zmagać się z powikłaniami wywołanymi chorobą. Na niektóre z nich narażone są szczególnie dzieci. U nich rzadziej występują powikłania neurologiczne, jednak częściej choroba długofalowo i negatywnie wpływa na ich sferę poznawczą. Przed zakażeniem można się uchronić poprzez szczepienia. Szczepić można już małe dzieci od ukończenia pierwszego. roku życia. W trakcie trwającego sezonu aktywności kleszczy spodziewana ochrona jest wystarczająca już po dwóch pierwszych dawkach. W celu utrzymania odporności należy co 3, a następnie co 5 lat podawać dawki przypominające szczepionki. Jeśli wymagane jest szybkie uodpornienie, można zastosować schemat przyspieszony, w którym dwie pierwsze dawki można przyjąć w odstępie 14 dni.