Jedną z podstawowych metod leczenia hiperlipidemii, obok zmiany diety, jest leczenie statynami. Nie ulega wątpliwości, że w ciągu ostatnich lat zwiększyła się podaż kalorii w populacji ogólnej. W żadnym z badań nie analizowano dotychczas związku między przyjmowaniem statyn a podażą kalorii.
Związek między przyjmowaniem tych leków a spożyciem tłuszczu i podażą kalorii przeanalizowano w populacji amerykańskiej, a wyniki opublikowano w JAMA Internal Medicine. Do tego badania przekrojowego zakwalifikowano 27 886 osób ≥20 roku życia.
Autorzy ocenili podaż kalorii i tłuszczu na podstawie kwestionariuszy poświęconych spożywanych pokarmów. Następnie porównano obliczone ilości kalorii i tłuszczu wśród przyjmujących statyny i osób, które nie stosowały tych leków. Dopasowano model także pod względem potencjalnych zmiennych. Porównano BMI w obu grupach.
W latach 1999-2000 podaż kalorii była istotnie mniejsza w grupie przyjmującej statyny w porównaniu z osobami ich nie stosującymi (2000 vs 2179 kcal/dobę, p=0,007). Wraz z czasem różnica między grupami malała, a w 2005-2006 roku nie stwierdzono istotnych statystycznie różnic. Wśród przyjmujących statyny podaż kalorii w 2009-2010 roku była 0 9,6% wyższa (95-proc. CI 1,8-18,1, p=0,02) niż w latach 1999-2000. Co ciekawe, nie stwierdzono takiej zmiany w grupie, która nie przyjmowała statyn. Pacjenci, którzy byli leczeni statynami w latach 1999-2000 spożywali mniej tłuszczu niż grupa kontrolna (71,7 vs. 81,2 g/dobę, p=0,003). Podobnie jak w przypadku poprzedniej zależności spożycie tłuszczu wzrosło o 14,4% w grupie przyjmującej statyny (95-proc. CI 3,8-26,1, p=0,007), a nie zmieniło się w grupie kontrolnej. Zaobserwowano wzrost BMI w obu grupach: o 1,3 w grupie leczonej statynami i 0,4 w grupie kontrolnej. Różnica ta była istotna statystycznie (p=0,02).
Podsumowując, w grupie osób leczonej statynami wzrosła podaż kalorii i tłuszczu w analizowanym okresie, czego nie zaobserwowano w grupie kontrolnej. Wzrost BMI był szybszy w grupie statyn niż w grupie kontrolnej. Tłumacząc zaobserwowane różnice autorzy wskazali, że być może mniej intensywnie kontrolowano dietę po włączeniu statyny do leczenia. Podkreślono, że ta niefarmakologiczne metoda leczenia hipercholesterolemii jest wciąż istotna, nie mniej po włączeniu farmakoterapii.
Łukasz Januszkiewicz. [Opublikowano dnia: 2014-04-27]. Stosujący statyny tyją! . Protokół dostępu: http://www.diabetolog.pl/doniesienia/33929 [Pobrano dnia: 2014-05-05].
Komentarze
[ z 5]
Ciekawe co tak naprawdę miało największy wpływ na wzrost podaży kalorii po rozpoczęciu leczenia statynami. Czy właśnie tak jak podają autorzy badania fakt, że pacjenci leczeniu tym preparatem żyli w przekonaniu, że ich organizmy już są w odpowiednim stopniu chronione przed negatywnym wpływem złej diety i pozwalali sobie spożywać bez umiaru to na co mieli ochotę. Czy może wzrost podaży kalorii wynikał raczej z mechanizmu działania statyn. Obniżając poziom cholesterolu we krwi może organizm odbiera to jako obniżenie dostępnych zasobów energetycznych organizmu i pojawiają się jakieś nieznane nam modyfikacje w nerwowej lub hormonalnej kontroli uczucia sytości lub głodu....
Ja też się nad tym zastanawiam :) Jednak znając naturę ludzką,a już zwłaszcza gdy w grę wchodzi konieczność stosowania restrykcyjnych diet, nie dziwię się, że po włączeniu farmakoterapii pacjenci odetchnęli z ulgą i zaczęli sobie nieco folgować jedząc wysokokaloryczne potrawy. Być może faktycznie organizm w jakiś sposób kompensuje nagły spadek ilości cholesterolu, bo "przyzwyczaił" się do większej rezerwy energetycznej. U osób nieotyłych, gdzie poziom cholesterolu nie jest tak wysoki, nie ma potrzeby utrzymywania wyższego poziomu skoro organizm jest przystosowany do niższych stężeń. Mówi się, że do wszystkiego się przyzwyczaja. Jednak ciekawym pytaniem jest dlaczego i w jaki sposób organizm potencjalnie dąży do jeszcze wyższego poziomu cholesterolu, skoro stan obecny już jest niekorzystny?
Szczerze przyznam, że również odnoszę podobne wrażenie. Chociaż nie jeśli chodzi o restrykcyjne diety. Znając wygodę pacjentów i tendencję do wybierania dróg na skróty ośmielę się zaryzykować stwierdzenie, że mało który pacjent rzeczywiście w praktyce stosuje się do zaleceń lekarskich i ogranicza spożycie tłuszczów w swojej diecie. A już na pewno nie spodziewałbym się, aby te ograniczenia mogły zasłużyć na miano określenia ich jako "restrykcyjne". Chociaż nie powiem, coś może być w tym, że kiedy pacjent zaczyna przyjmować leki, które mają go chronić przed podwyższonym poziomem cholesterolu, a w konsekwencji incydentami sercowo-naczyniowymi, może odpuszczać sobie zupełnie przestrzeganie już i tak nie najkorzystniejszej i niekoniecznie ubogiej w podaż tłuszczów diety, a rozpoczynać dobieranie tak posiłków i zawartych w nich składników pokarmowych jak tylko ma ochotę i apetyt. I może właśnie to kończy się przybieraniem na masie po rozpoczęciu leczenia statynami. Chociaż oczywiście nie śmiem stwierdzić, że wina nie może leżeć po stronie samego mechanizmu działania statyn i że to nie organizm chroni się w pewien sposób przed mniejszą ilością dostępnych zasobów energetycznych poprzez wysyłanie sygnałów do tych rejonów mózgu które odpowiadają za uczucie głodu, iż właśnie nastąpił deficyt kaloryczny i należałoby go uzupełnić. Badanie z pewnością ciekawe i warto byłoby pociągnąć je dalej by poznać mechanizmy tego działania statyn.
Jak każde leki statyny również posiadają pewne działania niepożądane. Naszym celem powinno być prowadzenie takie stylu życia, aby nie było konieczności ich stosowania, tak jak ma to miejsce w przypadku miażdżycy. Bardzo wiele uwagi w ostatnich latach poświęca się jamie ustnej, a także temu jak jej zdrowie wpływa na nasz organizm Jak się okazuje coraz liczniejsze doniesienia naukowe wskazują na to, że związek ten może być bardzo duży, dlatego tak wiele uwagi należy poświęcić dbaniu o swoje uzębienie, o czym cały czas jest mowa w licznych kampaniach profilaktycznych. Jak się bowiem okazuje niewłaściwy poziom higieny jamy ustnej związany z obecnością licznych ubytków próchnicowych, a także chorób przyzębia we wczesnych latach życia może przyczynić się do zwiększonego ryzyka rozwoju miażdżycy w kolejnych latach życia. W ostatnim czasie również jeżeli chodzi o bakterie jelitowe przeprowadza się wiele badań na temat ich wpływu na nasze zdrowie. Jak z nich wynika organizmy te jeżeli są w odpowiedniej ilości i występują odpowiednie gatunki to ich wpływ na nas jest nieoceniony. Pozwala na zapobieganie rozwoju licznych, poważnych chorób, które są wciąż nieuleczalne jak na przykład choroba Parkinsona. Dbanie o florę jelitową w znacznym stopniu bowiem obniża ryzyko jej rozwoju. Podobnie jak się okazuje jest w przypadku miażdżycy co potwierdzono w badaniach na bliźniakach. Jak się okazuje w przypadku osób, które miały mniej zróżnicowaną pod kątem korzystnych bakterii mikroflorę mieli sztywniejsze i w większym stopniu uszkodzone tętnice. Udało się także wyodrębnić bakterie, które pozytywnie oddziaływały na układ krwionośny. Jak się okazuje miały one również związek z otyłością. Jest to kolejny dowód na to jak ważne jest właściwe odżywianie, które pozwala na utrzymanie bakterii w jak najlepszej kondycji. Warto jest więc regularnie spożywać kiszonki oraz pić kefiry, które są bardzo pożądanymi probiotykami, pozytywnie wpływającymi na mikroflorę jelitową. Kolejnym mogłoby się wydawać nietypowym czynnikiem, który może zwiększać ryzyko rozwoju miażdżycy jest zbyt mała ilość snu, który w dzisiejszych czasach jest problemem całkiem sporej grupy osób w naszym społeczeństwie. Jak się okazuje dzieje się to przy udziale hormonu, który jest wydzielany przez mózg, który kontroluje zachodzącą w szpiku kostnym produkcję komórek wywołujących zapalenie dzięki czemu istnieje szansa na zmniejszenie uszkodzenia tętnic. Miażdżyca, która dotyczy kończyn dolnych jest powszechnym zjawiskiem w naszym kraju. Najczęściej dotyczy ona naczyń zlokalizowanych w stopach i podudziach, ale czasem może dotyczyć także tych, które są w udach. Jeżeli chodzi o objawy tego typu miażdżycy to mogą pojawić się mrowienia,nocne kurcze mięśni, obrzęki stóp, męczliwość, osłabienie siły mięśniowej, wolniejsze gojenie się ran, wolniejsze rośnięcie paznokci na stopach, utrata owłosienia czy też zmiana zabarwienia skóry, która przybiera siną barwę i w tych miejscach ma niższą temperaturę niż w pozostałych częściach ciała. Często po całym dniu można odczuwać nieprzyjemne palenie w nogach. Zdarza się, że w znacznym stopniu może ono utrudniać zasypianie, Najczęściej ten rodzaj miażdżycy występuje między 50, a 55 rokiem życia. Istnieją pewne naturalne metody, które są skuteczne w leczeniu tego typu schorzenia. Przede wszystkim, jak w większości chorób należy poświęcić więcej czasu różnego rodzaju sportom. Nawet niewielki wysiłek sprawia, że krew krąży dużo łatwiej, co sprawia, że do tkanek dostarczana jest większa ilość, niezbędnego do prawidłowego funkcjonowania tlenu. W dzisiejszych czasach istnieje wiele form aktywności fizycznej i z pewnością każdy z nas znajdzie sobie odpowiednią dyscyplinę, która będzie dostosowana do stanu zdrowia, a jej wykonywanie będzie kojarzyło się z czymś przyjemnych. Innym rozwiązaniem jest picie herbaty z dodatkiem cytryny oraz miodu. Dzięki temu możliwe jest obniżenie poziomu zapalenia, które występuje w naczyniach,a także zmniejszenie poziomu cholesterolu krążącego we krwi. Poważnym powikłaniem miażdżycy kończyn dolnych może być przewlekłe ich niedokrwienie, ostre niedokrwienie lub nawet martwica, która prowadzi w konsekwencji do amputacji. Przykrą wiadomością jest to, że w naszym kraju przeprowadza się największa ilość amputacji stóp wśród krajów europejskich. Wykonuje się ich około 30 tysięcy, a 40 procent tych pacjentów niestety umiera w ciągu roku od operacji. Na skutek amputacji wiele osób zostaje w jakimś stopniu wykluczonych z życia społecznego, a także zawodowego. W pewnym sensie jest to spore obciążenie zarówno dla budżetu państwa, ale przede wszystkim dla samego chorego oraz najbliższych mu osób. Jeżeli odpowiednio wcześnie udałoby się wykryć nieprawidłowości związane z krążeniem, to z pewnością sytuacja ta uległyby znacznej poprawie. Jak przedstawiono jakiś czas temu na pewnej konferencji sporym problemem jest to, że w Polsce istnieje niewystarczająca świadomość odnośnie amputacji zarówno wśród lekarzy jak i pacjentów. Eksperci twierdzą, że konieczna jest odpowiednio zorganizowana kampania, która poprawi wiedzę naszych obywateli na temat zaburzeń krążenia w kończynach dolnych. Pacjent nie powinien bagatelizować wszelkich objawów i jeśli się one pojawią to muszą być jak najszybciej zgłoszone chociażby lekarzowi rodzinnemu, który będzie w stanie pomóc pacjentowi, lub w razie bardziej zaawansowanych zmian skierować do innego specjalisty. W zbyt dużym stopniu są stosowane zarówno przez diabetologów i angiologów metody zachowawcze przy bardzo niskim wykorzystaniu metod małoinwazyjnych, które charakteryzują się dużo większą skutecznością. Sytuację tę można z pewnością poprawić już na poziomie Podstawowej Opieki Zdrowotnej. Mowa o dokładnym zebraniu wywiadu, zmierzeniu tętna na obwodzie oraz oznaczeniu wskaźnika kostkowo-ramiennego. Kolejno warto aby została wykonana chociażby ultrasonografia, a następnie należałoby wykonać bardziej specjalistyczne badania. Istnieje kilka metod leczenia miażdżycy występującej w kończynach dolnych. Można przykładowo wykonać angioplastykę balonową lub implantację stentów. Jeżeli chodzi o zabiegi chirurgiczne to można udrożnić tętnice poprzez usunięcie blaszek miażdżycowych lub wszczepić pomosty naczyniowe wykonane przykładowo z własnych żył pacjenta lub sztucznych materiałów. Ważne jest także zwrócenie uwagi na kompleksowe leczenie. W skład zespołu powinien wchodzić kardiolog, neurolog, chirurg, a takżę diabetolog. Ostatecznie najlepiej aby pacjent ponownie trafił do POZ w celu prowadzenia profilaktyki wtórnej. Pacjenci niestety zwracają uwagę na to, że czasem na samą diagnostykę czy też zabiegi oczekuje się zdecydowanie zbyt długo co zwiększa prawdopodobieństwo amputacji. Jak się okazuje jeżeli chodzi o technologie, świadczenia czy procedury to w naszym kraju wszystko funkcjonuje tak jak powinno. Okazuje się, że w wielu przypadkach nieodpowiednia jest jakość opieki, a dokładniej chodzi właśnie o wspomnianą współpracę między specjalistami. Warto zaznaczyć, że miażdżyca to dosyć powszechny problem w naszym kraju, dlatego wszelkie formy terapii, które mogą okazać się skuteczne mogą być bardzo potrzebne, aby zapewnić pacjentom jak najlepszą jakość leczenia. Coraz więcej mówi się o tym, że miażdżyca dotyka także naczynia zlokalizowane w mózgu. Powstaje na skutek niszczenia ścian naczyń krwionośnych w wyniku ich stwardnienia, narastającego stanu zapalnego oraz gromadzącego się cholesterolu. Jej obecność stanowi zagrożenie dla naszego zdrowia bowiem poprzez zmniejszenie światła naczynia może dochodzić do niedotlenienia mózgu. Istnieje też prawdopodobieństwo oderwania się skrzepu, który jest w stanie całkowicie zamknąć światło naczynia. Na skutek jego obecności może dojść do udaru niedokrwiennego mózgu, a także otępienia naczyniopochodnego. Współobecne jest także włóknienie i twardnienie tętnic co utrudnia przepływ krwi. Wyróżnia się wiele czynników, których obecność przyczynia się do rozwoju miażdżycy. Wśród nich zalicza się podwyższony poziom cholesterolu LDL, palenie papierosów,nadciśnienie tętnicze, cukrzycę i otyłość. Te wszystkie z nich są bardzo powszechnie diagnozowane wśród Polaków co z pewnością przyczynia się także do dosyć często występującej miażdżycy. Wśród innych czynników miażdżycy mózgu wymienia się również niski poziom aktywności fizycznej, współistniejące choroby metaboliczne, obciążenie genetyczne, a także podeszły wiek. Warto jest zwrócić uwagę na objawy, które mogą sugerować o tym, że doszło do rozwoju właśnie tego rodzaju miażdżycy. Wśród nich znajdują się zaburzenia widzenia, osłabienie słuchu, niedowłady lub zwiotczenie kończyn, zaburzenia czucia, porażenie twarzy, problemy z pamięcią, zaburzenia równowagi czy też zaburzenia emocjonalne. Wiele z tych symptomów nie jest charakterystyczne jednak jeśli wystąpią to dobrze aby skonsultować się ze specjalistą, który będzie dążył do tego aby ustalić jaka jest przyczyna ich pojawienia się. Badaniem, który pozwala na określenie tego jest USG Dopplera, która ocenia przepływ krwi w naczyniach, w tym także tętnicach szyjnych. W innych wypadkach można zastosować angiografię naczyniową, którą wykonuje się po uprzednim podaniu pacjentowi środka kontrastowego. Wykonuje się także badania pozwalające na ocenę poziomu LDL, HDL oraz trójglicerydów. W ostatnim czasie pojawiła się nadzieja na jeszcze skuteczniejsze leczenie miażdżycy. Stosowany lek - ewolokumab, w połączeniu ze statynami przyczyniał się do dużo lepszych rezultatów jeżeli chodzi o redukcję blaszki miażdżycowej. Co ciekawe również stosowany w monoterapii, przyczyniał się do zmniejszenia jej rozmiarów.
Wysoki cholesterol łatwo zbagatelizować, bo bardzo długo się niczym nie objawia. Dlatego tak ważne jest, by badać poziom cholesterolu, przede wszystkim LDL, przy każdej możliwej okazji. Miażdżyca jest przewlekłą chorobą zapalną tętnic. Gdy w ich ścianach zaczynają gromadzić się komórki zapalne i cholesterol, zaczyna tworzyć się blaszka miażdżycowa, a przepływ krwi przez te naczynia staje się coraz bardziej zaburzony. Jeśli pacjent nie jest objęty leczeniem, blaszka staje się coraz grubsza, co sprawia, że prędzej czy później tętnica się prawie całkowicie zwęzi lub nawet całkowicie ulegnie zamknięciu. Dochodzi wówczas do niedokrwienia miejsca, do którego to naczynie doprowadza krew, czego efektem może być zawał mięśnia sercowego, udar czy niedokrwienie kończyn dolnych. Jeżeli do zawału dojdzie u młodej osoby, u której w następstwie zamknięcia światła naczynia nie wytworzyło się krążenie oboczne, pozwalające na zastępcze ukrwienie danego narządu, może on skończyć się zgonem. Natomiast u osób starszych zawał często ma groźne komplikacje, może dojść np. do niewydolności serca. U osób zdrowych za nieprawidłowe uznaje się stężenie LDL przekraczające 115 mg/dl.W większości przypadków hipercholesterolemia ma podłoże genetyczne. Stan ten może jednak wynikać również z innych schorzeń, do których należy na przykład niedoczynność tarczycy, zespół nerczycowy, czy stosowanie niektórych leków. Przed niekorzystnym wpływem cholesterolu nasz organizm jest chroniony przez żółć produkowaną przez wątrobę i magazynowaną w pęcherzyku żółciowym. Jednak gdy cholesterolu jest w nadmiarze, produkcja żółci może okazać się niewystarczająca. Wskutek tego w pęcherzyku, a także w drogach żółciowych zaczynają się tworzyć złogi, nazywane potocznie kamieniami. Badania wskazują, że problem ten staje się coraz bardziej powszechny wśród pacjentów na całym świecie. To choroba cywilizacyjna, którą dotknięci są mieszkańcy krajów rozwiniętych. Dzieje się tak ponieważ w dużej mierze to nasze wybory żywieniowe są związane z nadmiernym poziomem cholesterolu i tworzeniu się złogów. Obfituje ona w tłuszcze nasycone, cukry rafinowane i żywność zawierającą konserwanty przy jednocześnie zbyt małej ilość kwasów tłuszczowych nienasyconych. Dietą możemy zminimalizować stężenie cholesterolu o maksymalnie 20 procent. Zdecydowana większość z całkowitej puli cholesterolu w naszym organizmie stanowi cholesterol endogenny, syntezowany głównie w wątrobie, skórze i jelitach. Jego dzienna produkcja sięga 1,5 g. Resztę dostarczamy wraz z pożywieniem. Współczesna medycyna dysponuje skutecznymi lekami, które obniżają stężenie cholesterolu. Warto też wspomnieć o tym, że w naszym kraju za rzadko sięga się po leki z innych grup niż statyny. Leki te skutecznie redukują poziom cholesterolu, szczególnie dobrze sprawdzają się w leczeniu skojarzonym, wzmacniają efekt hipolipemizujący statyn. Chodzi o inhibitor wchłaniania cholesterolu w jelitach oraz lekach, które w innym mechanizmie niż statyny hamują syntezę cholesterolu w wątrobie. Leki te zmniejszają produkcję lub aktywność tzw. białka PCSK9. Są to leki nowoczesne, dobrze tolerowane, o udowodnionym wpływie na ryzyko występowania powikłań sercowo-naczyniowych. Ich zaletą jest podawanie nie trzy razy dziennie, nie codziennie, nie raz na tydzień, ale co dwa, a czasem co 4 tygodnie, zaś jedna z tych molekuł może być stosowana nawet raz na pół roku. Długi okres czasu między kolejnymi dawkami leku zapewnia komfort pacjentom i zwiększa pewność lekarzy, że lek jest stosowany. Mimo że statyny są z reguły dobrze tolerowane przez pacjentów, to należy zdawać sobie sprawę o ich głównym działaniu niepożądanym, czyli uszkodzeniu mięśni (miopatii). Na wystąpienie miopatii szczególnie narażone są osoby z cukrzycą, w podeszłym wieku i cierpiące na schorzenia nerek. Poza tym, interakcje statyn z niektórymi lekami z grupy przeciwgrzybiczych, przeciwnadciśnieniowych i częścią antybiotyków, mogą nasilać ryzyko miopatii. U pewnej, niewielkiej grupy leczonych statynami może rozwinąć się rabdomioliza, czyli rozpad mięśni poprzecznie prążkowanych prowadzący do niewydolności nerek. Podczas zażywania statyn zaleca się monitorowanie poziomu enzymów wątrobowych, ponieważ jak wynika z badań, leki te mogą spowodować ich istotny wzrost. Do najczęstszych działań niepożądanych statyn, które nie należą do szczególnie niebezpiecznych, zalicza się: bóle głowy, wymioty, zaparcia, biegunki, bóle stawów, wysypkę i zaburzenia snu. Wyniki badań sugerują, że osoby, które na co dzień zażywają statyny, są w mniejszym stopniu narażone na zgon z powodu COVID-19. Eksperci zalecają, aby osoby z chorobami sercowo-naczyniowymi i hiperlipidemią podczas pandemii nie zaniechały ich przyjmowania. Przede wszystkim wykazują działanie profilaktyczne, obniżając stan zapalny naczyń krwionośnych, co pośrednio wpływa na przebieg infekcji. Lek z grupy statyn, stosowanych w celu obniżeniu poziomu cholesterolu we krwi, poprawia sprawność intelektualną u osób z wtórnie postępującą postacią stwardnienia rozsianego. Naukowcy z Londynu we wcześniejszym dwuletnim badaniu wykazali, że wysokie dawki jednej ze statyn – simwastatyny, stosowanej powszechnie u pacjentów z hipercholesterolemią, zmniejszają ubytki tkanki nerwowej w mózgu pacjentów z wtórnie postępującą postacią stwardnienia rozsianego. Badanie jest ważne z klinicznego punktu widzenia, ponieważ pacjenci ze stwardnieniem rozsianym, a w szczególności z jego postępującą postacią, mają istotne choć zbyt rzadko zgłaszane problemy natury poznawczej, takie jak zaburzenia pamięci, przetwarzanie informacji czy płynność poznawcza. Interesujące jest to, że simwastatyna wywiera szerszy pozytywny wpływ na zdolności poznawcze oraz na jakość życia, czyli dwa kluczowe obszary, które stanowią szczególnie duże wyzwanie u chorych na postępującą postać stwardnienia rozsianego. Te wyniki tylko potwierdzają, jak ważne jest przeprowadzenie III fazy tego badania.Wytyczne wskazują, że spożycie cholesterolu należy ograniczyć do maksymalnie 300 mg na dzień. Przez lata sporym błędem pewnej grupy lekarzy było to, że bagatelizowali podwyższony poziom cholesterolu LDL u pacjentów, sugerując by się nie martwili i zalecając im dietę, a nie leki. Niestety w większości przypadków dieta jest nieskuteczna, bo u wielu osób poziom cholesterolu jest już tak wysoki, że zdrowy styl życia, czyli dieta, wysiłek fizyczny czy obniżenie masy ciała są już nieskuteczne. W takim wypadku trzeba jak najszybciej włączyć leczenie, gdyż długo utrzymujący się wysoki poziom cholesterolu to niezależny czynnik ryzyka powikłań takich jak zawał, udar, śmierć sercowo-naczyniowa, nagła śmierć sercowa, niedokrwienie, może spowodować też pojawienie się zaburzenia rytmu serca i wielu, właściwie wszystkich możliwych chorób serca. Statyny to leki pochodzenia syntetycznego lub naturalnego, które wykazują szereg właściwości poprawiających funkcjonowanie układu naczyniowego. Najczęściej kojarzy się je przede wszystkim z obniżaniem poziomu ,,złego cholesterolu". Wykazano, że obniżenie LDL o każde 40 mg/dL, powoduje zmniejszenie ryzyka zgonu z przyczyn sercowo-naczyniowych aż o 20 procent. Ocenia się, że nawet 20 mln Polaków ma hipercholesterolemię, przy czym większość przypadków choroby jest niezdiagnozowana. W pewnej grupie przypadków choroba jest wykrywana, ale leczenie z różnych przyczyn nie jest podejmowane, a w dalszej kolejności - tam gdzie leczenie jest podejmowane - często, nawet częściej niż w połowie przypadków - nie jest wystarczająco skuteczne. Docelowe stężenie cholesterolu, czyli takie, co do którego mamy ewidencję naukową, że jest optymalne dla danego pacjenta, bardzo często nie jest osiągane. Zgodnie z ostatnimi danymi ogólnopolskimi tylko 6 do 8 procent pacjentów z hipercholesterolemią w naszym kraju osiąga zalecane stężenie cholesterolu. Co gorsza, sytuacja nie jest optymalna nawet w odniesieniu do pacjentów o bardzo dużym ryzyku sercowo-naczyniowym, takich którzy już przebyli zawał serca lub udar mózgu, którzy mają bardzo duże ryzyko wystąpienia ponownego zawału serca czy udaru mózgu. W tej populacji mniej niż jedna piąta pacjentów osiąga docelowe stężenie cholesterolu LDL. Podwyższone stężenie lipidów kojarzone są przede wszystkim z chorobami układu sercowo-naczyniowego i ze zwiększeniem ryzyka zawału mięśnia sercowego i udaru mózgu. Na świecie choroby sercowo-naczyniowe odpowiadają za 40-50 procent zgonów. Statystyki pokazują, że 75 procent z tych zgonów miało miejsce w wyniku chorób sercowo-naczyniowych o podłożu miażdżycowym. Jeżeli chodzi o miażdżycę warto zdać sobie sprawę, że kluczowym elementem płytki miażdżycowej jest właśnie cholesterol.