Naukowcy analizując 16 badań sprawdzających istnienie związku między stosowanymi w domach pestycydami a ryzykiem dziecięcych nowotworów, odkryli istnienie zagrożenia.
Zdaniem naukowców, prawdopodobnie najgroźniejsze są środki w rozpylaczach, które przez długi czas unoszą się w powietrzu, a rozwijająca się jeszcze wątroba dziecka nie jest w stanie zneutralizować szkodliwych substancji.
Więcej: pulsmedycyny.pl
Komentarze
[ z 12]
Lepiej, żeby dzieciaczka komarek ukąsił i posmarować później żelem z lekiem antyhistaminowym, żeby się nie drapał "do krwi" niż narażać na takie groźne chemikalia w domu! Ludzie podłączają na całą dobę do kontaktu preparaty typu raid i dziecko jest cały dzień na nie eksponowane. Jeśli faktycznie może to wywołać białaczki, to bardzo niebezpieczne.
Dziwi mnie, że kogoś to dziwi. Przecież środki te mają za zadanie zabijać komórki eukariontów, praktycznie identyczne z naszymi. Bezpośredni efekt toksyczny nie zależy przecież od gatunku, a w przypadku dzieci mechanizmy detoksykacyjne nie są w pełni dojrzałe.
Dziwi mnie, że kogoś to dziwi. Przecież środki te mają za zadanie zabijać komórki eukariontów, praktycznie identyczne z naszymi. Bezpośredni efekt toksyczny nie zależy przecież od gatunku, a w przypadku dzieci mechanizmy detoksykacyjne nie są w pełni dojrzałe.
Dziwi mnie, że kogoś to dziwi. Przecież środki te mają za zadanie zabijać komórki eukariontów, praktycznie identyczne z naszymi. Bezpośredni efekt toksyczny nie zależy przecież od gatunku, a w przypadku dzieci mechanizmy detoksykacyjne nie są w pełni dojrzałe.
Ludzie popadli w paranoję. Rozpylają pestycydy narażając dzieci na ciągłą inhalację tylko po to, żeby ich dziecko nie zostało ukąszone przez komara. Nie żyjemy w strefie malarycznej, ukąszenie będzie wiązało się tylko z dyskomfortem, możemy pomóc smarując żelem przeciwhistaminowym.
Ludzie popadli w paranoję. Rozpylają pestycydy narażając dzieci na ciągłą inhalację tylko po to, żeby ich dziecko nie zostało ukąszone przez komara. Nie żyjemy w strefie malarycznej, ukąszenie będzie wiązało się tylko z dyskomfortem, możemy pomóc smarując żelem przeciwhistaminowym.
Ludzie popadli w paranoję. Rozpylają pestycydy narażając dzieci na ciągłą inhalację tylko po to, żeby ich dziecko nie zostało ukąszone przez komara. Nie żyjemy w strefie malarycznej, ukąszenie będzie wiązało się tylko z dyskomfortem, możemy pomóc smarując żelem przeciwhistaminowym.
Zdumiewające wyniki badań! Dobrze, że zostały one opublikowane i mogą dać do myślenia, zwłaszcza w okresie letnim kiedy środki chroniące przed owadami ludzie stosują bez opamiętania także wobec dzieci. Zagrożenie może wynikać tutaj nie tylko ze względu na inhalację tych substancji do płuc i narażenia maluchów na ich działanie, ale również poprzez przenikanie przez skórę dzieci. Wiadomo przecież, że skóra młodych osób jest o wiele cieńsza niż pacjentów dorosłych. W ten sposób stanowi niedostateczną barierę ochronną przed przenikaniem niektórych substancji znajdujących się na jej powierzchni. W ten sposób niektóre środki owadobójcze (czy również inne), które mogą być bezpiecznie używane przez dorosłych i tylko w niewielkim zakresie dostają się do ustroju, a nawet jeśli to jego narządy takie jak wątroba czy nerki skutecznie je neutralizują, to w przypadku osób nieletnich o cienkiej skórze, zwłaszcza w niektórych obszarach ciała, stanowią ochronę niedostateczną. Do tego u dzieci wątroba nie działa tak sprawnie jak u osób dorosłych w usuwaniu toksyn, niektóre szlaki metaboliczne mogą też przebiegać innymi drogami. Wszystko to sprawia, że należy zachować dużą ostrożność przy stosowaniu jakichkolwiek środków zawierających substancje czynne, jeśli używamy ich na małych dzieciach. Dotyczy to także substancji dostępnych bez recepty, a także niektórych kosmetyków. Warto pamiętać, aby zawsze przed zastosowaniem produktu nakładanego na skórę przeczytać umieszczone na opakowaniu ostrzeżenia, a najlepiej dołączoną do środka ulotkę. Może to pomóc uchronić przed rozwojem powikłań i działań niepożądanych. Zwłaszcza jeśli zamierzamy używać jakiegoś środka farmakologicznego wobec najmłodszych.
Sądząc po ilości komentarzy powyżej, artykuł wzbudził spore emocje wśród czytelników forum. I wcale się temu nie dziwię. Dziwi mnie natomiast fakt, że właśnie repelenty mające służyć odstraszaniu komarów reklamowane są jako substancje mające być wykorzystywane przede wszystkim dla ochrony najmłodszych pacjentów. Oczywiście uderza się tutaj do sumienia rodziców i ich potrzeby ochrony maluchów przed ugryzieniami i ich nieprzyjemnymi następstwami w postaci swędzących bąbli. Tylko właśnie, czy aby na pewno i czy zawsze jest to potrzebne? Nie jestem przekonany, a sądząc po wypowiedziach gości pod artykułem spora grupa śledzących stronkę osób podziela moje zdanie. Czas, aby lekarze zajęli stanowisko w tej kwestii i uświadamiali rodziców o niebezpieczeństwach związanych z rozpylaniem repelentów w okolicach i w powietrzu którym oddychają maluchy. Wydaje mi się, że spora część rodziców szybko zrezygnowała by ze stosowania tych środków, gdyby tylko posiadali odpowiednią wiedzę i świadomość, że w ten sposób mogą bardziej zaszkodzić, niż pomóc swoim dzieciom. Tylko skąd mają to wiedzieć? Bo przecież producenci nie zamieszczają jak na razie ostrzegawczych informacji na produkowanych przez siebie i dystrybuowanych do sprzedaży opakowaniach repelentów.
Trudno żeby podobny temat nie wzbudzał emocji. Przede wszystkim dlatego, że zdrowie dzieci wydaje się szczególnie istotne dla sporej części tak lekarzy jak i osób interesujących się medycyną. Druga kwestia, że zbliża się okres wakacyjno-urlopowy, kiedy rodziny będą często wraz z dziećmi wyjeżdżać czy to nad morze, nad jezioro lub w góry. Czyli w okolice położone często z dala od większych miast, gdzie zagrożenie pogryzieniem przez komary jest zdecydowanie większe i przez to częściej stosuje się preparaty ochronne, aby chronić dzieci przed pogryzieniami. Dobrze więc byłoby przynajmniej uświadamiać pacjentów, że tego rodzaju środki owadobójcze, czy mające odstraszać komary nie pozostają obojętne dla zdrowia najmłodszych i że jeśli jest to możliwe, wcale nie trzeba ich stosować, a o wiele lepiej skupić się na sposobach prewencji pogryzień polegających na osłonie mechanicznej. Czasem przecież wystarczyłoby zamontowanie w oknach specjalnych siatek, korzystanie z moskitierów (zwłaszcza jeśli planuje się urlop w bardziej tropikalnych obszarach Europy czy poza jej granicami), albo noszenie długich ubrań, by osłaniać powierzchnie ciała przed pokąsaniem. Nie zawsze same środki odstraszające komary, a nie pozostające obojętnymi dla zdrowia maluchów muszą być konieczne i jeśli jest to możliwe, powinno się tych środków unikać.