Rozporządzenie Ministra Zdrowia dotyczące poprawy asortymentu sklepików szkolnych oraz menu szkolnych stołówek wzbudziło wiele emocji i wątpliwości, zwłaszcza w środowisku szkolnym i branży spożywczej. Wiele osób wciąż pyta jaki jest cel tego rozporządzenia? I czy w ogóle da się je wdrożyć w praktyce? Odpowiedzi i argumenty ekspertów przygotował Instytutu Żywności i Żywienia.
Dawno już nowe przepisy nie wzbudziły tylu dyskusji i sporów w polskim społeczeństwie co rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 26 sierpnia 2015 r. w sprawie grup środków spożywczych przeznaczonych do sprzedaży dzieciom i młodzieży w jednostkach systemu oświaty oraz wymagań, jakie muszą spełniać środki spożywcze stosowane w ramach żywienia zbiorowego dzieci i młodzieży w tych jednostkach (tzw. rozporządzenie sklepikowe).
W reakcji na tocząca się w polskich mediach, szkołach i domach dyskusję, Instytut Żywności i Żywienia (IŻŻ) zorganizował 22 września konferencję prasową na temat przesłanek, faktów i mitów związanych z nowymi przepisami – z udziałem przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia, szkół, organizacji pozarządowych oraz ekspertów z różnych dziedzin nauki i medycyny.
Zebrani na konferencji eksperci zgodnie orzekli, że rozporządzenie to krok we właściwym kierunku - z punktu widzenia zdrowia publicznego. Jego strategicznym celem jest bowiem walka z narastającą epidemią otyłości i jej powikłaniami wśród polskich dzieci.
Więcej informacji z konferencji można znaleźć w komunikacie Instytutu Żywności i Żywienia. - http://www.izz.waw.pl/pl/normy-zwienia/3-aktualnoci/aktualnoci/547-sklepiki-i-stolowki-szkolne-w-swietle-nowych-przepisow?tmpl=component&format=pdf
Komentarze
[ z 3]
Moim zdaniem - najwyższa pora. Odsetek otyłości w Polsce wśród młodzieży nigdy nie był tak wysoki. Tylko zdrowy tryb życia zapewni i odpowiednia dieta zapewnią zdrowie przyszłym pokoleniom.
A ja tak nie uważam. Ludzie powinni móc decydować, co chcą jeść - nawet w tak młodym wieku.
Dzieci nie wiedzą co jest dla nich dobre, zwłaszcza, gdy rodzice ich tego nie uczą. Drożdżówka i cukierki wcale nie są potrzebna dzieciom do szczęscia. Protest podnoszą te, które były przyzwyczajone do złego odżywiania. Dzieci mojej znajomej dopiero poszły do szkoły i nie widzą w tym żadnego problemu. Nie ma cukierków to nie jedzą i tyle. Dobre nawyki trzeba kształtować jak najwcześniej. Poza tym, nie jest tak że jest prohibicja na słodycze i inne niezdrowe rzeczy, po porostu nie będą one sprzedawane w szkołach, zawsze można je kupic i zjeśc po zajęciach.