W społeczeństwie wzrasta świadomość, że chrapanie i bezdechy senne są groźne dla zdrowia i trzeba je leczyć. Najczęściej do leczenia zmusza rodzina. Rozmawiali o tym lekarze na interdyscyplinarnym sympozjum, które w czwartek rozpoczęło się w Białymstoku. W sympozjum wzięło udział około 150 osób z kraju i zagranicy.
"Samo chrapanie jest objawem choroby, często, ale towarzyszy zawsze zaburzeniom w formie obturacyjnego bezdechu podczas snu. Jest to choroba, która dotyczy średnio 4-5 proc. mężczyzn i 2-kilku proc. pań. Im starszy człowiek, tym więcej tego problemu, im grubszy, tym większy problem" - mówił dziennikarzom prof. Marek Rogowski, kierownik Kliniki Otolaryngologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
Prof. Rogowski podkreślał, że częściej dotyczy to mężczyzn, zwłaszcza starszych, ale np. kobiety zaczynają chrapać w okresie menopauzy. Zwracał uwagę, że problem jest szczególnie istotny dla tych osób, które są np. zawodowymi kierowcami, bo na skutek zaburzeń oddychania, niedotlenienia są zmęczeni, senni, co może stanowić niebezpieczeństwo dla innych użytkowników drogi.
Prof. Ewa Olszewska, kierująca Centrum Chirurgii Zaburzeń Oddychania Podczas Snu Kliniki Otolaryngologii UMB, powiedziała, że przyjmuje się, iż na świecie około 2 mld ludzi chrapie. Mówiła, że w Polsce chrapie 45 proc. ludzi w średnim wieku, to około 18 mln osób (statystycznie 60 proc. mężczyzn, 40 proc kobiet). Zaznaczyła, że u około 2-4 proc. osób z tej grupy rozwinie się to w zespół bezdechu podczas snu.
Przyczyny chrapania mogą być bardzo różne: anatomiczne w obrębie nosa, gardła, ale też tycie z wiekiem, przyjmowanie leków nasennych czy uspokajających, picie alkoholu tuż przed snem, bo środki te obniżają napięcie mięśni i tkanek gardła, które - jak wyjaśniała profesor - są "w przeważającej mierze odpowiedzialne za wibracje, dają te dźwięki chrapania, których otoczenie nie może znieść".
"Tak żeśmy kiedyś myśleli, że tak jest. Natomiast od niedawna wiemy, że ta wibracja przerośniętych tkanek podniebienia języczka to jest - jakby numer jeden - struktura odpowiedzialna za chrapanie" - mówiła Olszewska. Wymieniła również m.in. wielkość migdałków, przerośniętą błonę śluzową tylnej ściany gardła, przerośniętą nasadę języka, dużą nagłośnię, ale też np. małą cofniętą żuchwę. Zaznaczyła również, że wibracje to nie tylko efekt akustyczny w postaci chrapania, ale także miejscowy stan zapalny.
"A zatem przyjęliśmy, że pacjent chrapiący to nie jest tylko pacjent z problemem społecznym, rodzinnym, ale również pacjent i z klinicznego punktu widzenia nas interesujący. Musimy mu pomóc tak, aby z jednej strony ograniczyć chrapanie bądź też zmniejszyć najbardziej jak to jest możliwe, żeby tej drugiej osoby, z którą pacjent śpi, nie wybudzał, a z drugiej strony, aby nie powstały konsekwencje kliniczne" - mówiła prof. Olszewska.
Jak powiedziała, zadaniem lekarzy jest identyfikacja przyczyn chrapania. Diagnostyce służą badania snu (poligrafia lub polisomnografia), do których jest coraz większy dostęp. Profesor zaznaczyła, że leczenie operacyjne jest na końcu postępowania z pacjentem. Zanim do tego dojdzie, zalecane są inne metody, np. schudnięcie, ale też wykorzystywanie do snu specjalnych aparatów, tzw. protez powietrznych, które podają pacjentom powietrze.
Nieleczone chrapanie i bezdechy mogą skutkować poważnymi problemami, np. zaburzeniami rytmu serca, nadciśnieniem, zaburzeniami koncentracji, pamięci, obniżonym libido.
W Klinice Otolaryngologii w Białymstoku rocznie operuje się 30-40 osób w związku z bezdechem. Na operację trzeba czekać około pięciu lat, na badanie snu - około roku. Część pacjentów zgłasza się dlatego, że zmusza ich do tego rodzina, część to osoby zmęczone mimo prawidłowego czasu snu.(PAP)
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl | Izabela Próchnicka
Komentarze
[ z 0]