Dopalacze są kilkaset razy bardziej toksyczne, niż inne narkotyki. To czysta chemia. Dlatego terapeuci ratujący ofiary zatruć coraz częściej widzą ludzi, którzy zachowują się bardzo agresywnie. "Rzeczpospolita" opisała sprawę ze Słupska, gdzie mężczyzna na dopalaczu zabił kobietę, czego zupełnie nie pamięta. Zdarzają się też przypadki śmiertelnych zatruć lub wypadnięć z okien, jak niedawana historia z Trójmiasta.
Zamykanie sklepów z dopalaczami nie zmniejszyło popytu na nie. Handel odbywa się przez sieć, substancje sprowadzane są z Chin, czy z Arabii Saudyjskiej. "Zagłębiem dopalaczowym" pozostaje w Polsce województwo łódzkie, ale sporo zatruć odnotowano także w śląskim i warmińsko-mazurskim.
Działania prewencyjne są niewystarczające. Na listę zakazanych w Polsce substancji ma co prawda trafić kolejne 114 związków chemicznych, ale to niewiele w praktyce zmieni. Będzie wystarczyło wymienić jeden składnik dopalacza, by znów legalnie substancja trafiła na rynek.
Zdaniem ekspertów potrzebne są rozwiązania, które wprowadzono m.in. w Wielkiej Brytanii i we Francji. Tam wymiana jednego składnika nie czyniła narkotyku automatycznie zupełnie innym dopalaczem. Nacisk kładziony jest też na uświadamianie zagrożeń.
Źródło: www.natemat.pl
Komentarze
[ z 5]
Szumne zapowiedzi walki z dopalaczami naszego rządu okazały się niestety mało skuteczne
I w tym przypadku można powiedzieć, że "państwo istnieje tylko teoretycznie" ;)
Może to kontrowersyjne co powiem, ale gdyby marihuana była legalna, to państwo miało by nad tym większą kontrolę, a te wszystkie dopalacze zniknęłyby z rynku
Donald miał się wziąć za dopalacze, no ale Donalda już nie ma ;)
Istotną kwestią w przypadku „dopalaczy” jest ich niekorzystny wpływ na organizm ludzki. Ponieważ nie przeprowadzono dotychczas żadnych formalnych badań dotyczących farmakokinetyki czy farmakodynamiki związków zawartych w „dopalaczach”, ich potencjalnych interakcji z lekami czy innymi używkami — nieznane są nadal działania niepożądane długotrwałego stosowania ani objawy przedawkowania „dopalaczy”. Nieokreślony pozostaje ich potencjał uzależniający, jak również wpływ długotrwałego stosowania na funkcjonowanie, w aspekcie psychologicznym, społecznym czy behawioralnym. Nie istnieją również wyniki badań na modelu zwierzęcym, które można by ekstrapolować na organizm ludzki. Jedyne dostępne dane pochodzą od samych użytkowników „dopalaczy” bądź z raportów klinicznych. Zbieranie i analizowanie tych danych utrudnia jednak fakt ogromnej różnorodności związków zawartych w „dopalaczach”. Najwięcej danych pochodzi z Wielkiej Brytanii i dotyczy jednego z najbardziej popularnych „dopalaczy”— mefedronu. Efekty pożądane wywoływane przez mefedron, obejmują między innymi poczucie rozpierającej euforii, empatii, stymulację OUN, poprawę nastroju, klarowność umysłu i halucynacje. Zgłaszane przez użytkowników działania niepożądane to: tachykardia, podrażnienie śluzówki nosa w przypadku donosowego zażywania, niepokój, obkurczenie obwodowych naczyń krwionośnych (blue fingers), nadmierne pobudzenie. Raporty kliniczne po zastosowaniu mefedronu, jako główne działania niepożądane podają: kołatanie serca, utratę przytomności, wymioty, zwiększoną potliwość, ból głowy, przebarwienia skóry, nadciśnienie, pobudzenie ruchowe. W jednym przypadku potwierdzono zgon. Użytkownicy mefedronu zwracają także uwagę na bardzo silną potrzebę zażycia kolejnej dawki, co sugerowałoby wysoki potencjał uzależniający tego związku. Ryzyko rozwinięcia się szybkiej tolerancji na mefedron wiąże się z koniecznością zażywania coraz większych dawek, które mogą być coraz bardziej niebezpieczne. Do kilku dni po zażyciu, w moczu i pocie utrzymuje się zapach mefedronu. Zanotowane przypadki zgonu po zażyciu mefedronu były spowodowane zbyt wysokim ciśnieniem krwi, skutkującym wylewem. Po większych dawkach występują również negatywne odczucia, spowodowane zmęczeniem. Z kolei przy produkcji popularnego efedronu używa się nadmanganianu potasu, który nie jest usuwany z uzyskanego preparatu. Nadmanganian potasu działa neurotoksycznie i może prowadzić do ciężkiego uszkodzenia mózgu (encefalopatii manganowej), przejawiającej się zespołem parkinsonowskim (wzmożone napięcie i drżenia mięśni, trudności w chodzeniu i zatrzymywaniu się), upośledzeniem funkcji mięśni utrzymujących postawę ciała, zaburzeniami artykulacji mowy (od zacinania się do całkowitej niemożności porozumiewania się), czasami pojawia się typowy „chód koguci” (na palcach) oraz nadmierne uwypuklenie klatki piersiowej. Realne ryzyko zdrowotne związane z zażywaniem „dopalaczy” jest nieznane, ponieważ nie przeprowadzono dotychczas żadnych rygorystycznych badań, które oszacowałyby je w sposób bezwzględny. Dlatego też producenci „dopalaczy” często nie zamieszczają na opakowaniach produktów listy składników ani nazwy substancji czynnej, skrzętnie pomijane są także ostrzeżenia dotyczące potencjalnych działań niepożądanych czy interakcji dopalaczy z lekami lub alkoholem. W badaniach przeprowadzonych w grupie studentów uczelni rzeszowskich, 60% osób, które deklarowały kiedykolwiek zażywanie dopalaczy przyznało, że nie wie jaką substancję aktywną zawierał zażywany preparat. Jest to tym bardziej niepokojące, że aż 22% osób w tej grupie stwierdziło, że niewiedza wynika z faktu, że nie interesuje ich jaką substancję czynną zawierają zażywane przez nich dopalacze. Obecnie, kiedy sprzedaż „dopalaczy” odbywa się głównie poprzez internet, opakowania zakupionych w sieci produktów posiadają skąpe, ograniczone do minimum informacje co do składu i zawartości, a często nie posiadają ich wcale lub są one błędne. Należy podkreślić, że pomimo wejścia w życie nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii w 2010 roku i zamknięciu sklepów stacjonarnych z „dopalaczami”, problem nie zniknął, choć jak pokazują badania, zdecydowanie zmniejszył się odsetek osób korzystających z tych substancji. Rozwinęła się sprzedaż internetowa „dopalaczy” na stronach zamieszczanych na zagranicznych serwerach, gdzie pojawiają się nowe substancje. Niewątpliwą zaletą e-handlu jest anonimowość, którą do pewnego stopnia mogą cieszyć się zarówno kupujący, jak i sprzedawcy. Nieustannie poszukiwane są nowe związki, o nieznanej toksyczności, nieokreślonym działaniu na organizm, przy jednoczesnym braku informacji o dawkowaniu czy ryzyku uzależnienia. W miejsce jednej zdelegalizowanej substancji pojawia się kolejna, której testowanie odbywa się przez mniej lub bardziej świadomych użytkowników, kosztem ich zdrowia i życia. Działania w wymiarze prawnym, polegające na wciąganiu na listę substancji zakazanych i kontrolowanych coraz to nowych substancji o potencjale psychoaktywnym, okazują się nie wystarczające. Proces legislacyjny jest długotrwały i żmudny, z jednej strony nie nadąża za nowymi trendami w produkcji substancji psychoaktywnych, z drugiej zaś — stanowi swoiste wyzwanie i prowokację do poszukiwania i syntetyzowania nowych środków, które zastąpią zdelegalizowane. Ponadto samo pojawienie się nowej substancji nie jest równoznaczne z jej wykryciem przez prawodawcę i umieszczeniem na liście substancji kontrolowanych. Ogrom pojawiających się nowych związków sprawia, że w procesie delegalizacji niektóre substancje psychoaktywne, znane nawet od dawna, bywają przeoczane. Dla części młodych osób, zażywających/ /próbujących „dopalaczy” w okresie ich dużego rozpowszechnienia, był to tylko element eksperymentowania z używkami i po wycofaniu tych substancji z rynku legalnego nigdy już po nie sięgnęła. Część młodych osób nadal jednak poszukuje doznań poprzez przyjmowanie „dopalaczy” lub nie korzysta już z tych środków, ale używa innych narkotyków — jak marihuana lub amfetamina. Wszystkie to powoduje, że do placówek pomocowych związanych z terapią uzależnień, w dalszym ciągu zgłaszają się głównie młode osoby, których dotykają konsekwencje zażywania „dopalaczy”. U niektórych osób, szczególnie używających substancji stymulujących, może dojść do uzależnienia. Nie ma standardów farmakoterapii tych uzależnień, a w postępowaniu dominują oddziaływania psychospołeczne: indywidualne i grupowe, ambulatoryjne i szpitalne. W Polsce celem takich oddziaływań jest najczęściej utrzymywanie całkowitej i długotrwałej abstynencji, a środkami do ich osiągnięcia są: uświadomienie sobie szkód spowodowanych używaniem „dopalaczy”, zwiększenie motywacji do funkcjonowania bez tych substancji oraz wyuczenie radzenia sobie z negatywnymi emocjami, głodem substancji, objawami abstynencyjnymi i pokusami środowiskowymi. Nie ma programów dla osób uzależnionych wyłącznie od „dopalaczy” i ich leczenie przebiega w ramach programów dla uzależnionych od substancji psychostymulujących lub uzależnionych od wielu substancji. Pomoc psychologiczna udzielana osobom zażywającym „dopalacze” w zasadzie więc nie różni się od pomocy dla osób używających inne narkotyki. Sami użytkownicy „dopalaczy” często nazywają te środki po prostu narkotykami. Rodzaje udzielanej pomocy można podzielić w zależności od zaawansowania przyjmowania środków psychoaktywnych. Osoby eksperymentujące najczęściej utrzymują się w krótko lub długotrwałej terapii indywidualnej, która z powodzeniem zakańczają. Formą pomocy dla tej grupy osób są również programy profilaktyczne, jak na przykład program FreD goes net, realizowany w wielu miastach Polski. Adresatem programu są młode osoby w wieku 14–21 lat, które używają substancji psychoaktywnych w sposób okazjonalny lub szkodliwy. Program nie jest przeznaczony dla osób uzależnionych oraz używających takich substancji, jak opiaty. Program jest oparty na metodzie krótkiej interwencji profilaktycznej, prowadzony jest w formie warsztatów z wykorzystaniem metod i założeń dialogu motywującego. Celem zajęć jest podniesienie wiedzy uczestników na temat szkodliwości używania substancji psychoaktywnych oraz zachęcenie ich do oceny indywidualnego ryzyka używania substancji psychoaktywnych oraz w efekcie — do zmiany postaw i zachowania, czyli ograniczenia używania substancji lub abstynencji. Osoby uzależnione kierowane są do programów terapii ambulatoryjnej, a także do ośrodków stacjonarnych, gdzie czas trwania terapii i zaangażowanie w jej przebieg jest znacznie większe. ( publikacja p. Barbara Szczyrba-Maroń i wsp)