Prezes Porozumienia Zielonogórskiego Jacek Krajewski zachęca lekarzy zrzeszonych w Federacji do zbierania podpisów pod obywatelskim projektem ustawy„Szczepimy, bo myślimy”.
6 lutego br. postanowieniem Marszałka Sejmu RP został utworzony Komitet Obywatelski Inicjatywy Ustawodawczej "Szczepimy, bo myślimy" ustawy o zmianie ustawy Prawo oświatowe oraz niektórych innych ustaw. Teraz do 6 maja br. trzeba zebrać 100 tysięcy podpisów. Wówczas projekt zostanie przyjęty do dalszego procedowania.
Projekt zakłada, że samorządy będą miały możliwość wprowadzenia obowiązkowych szczepień ochronnych jako punktowanego kryterium w czasie rekrutacji do żłobków i przedszkoli. Obecnie wśród kryteriów istnieją np: posiadanie rodzeństwa czy niepełnosprawność.
- Od początku wspieraliśmy tę inicjatywę - mówi prezes Jacek Krajewski. - Teraz, gdy został określony termin zebrania podpisów, zamierzamy w tym pomóc. Trzy miesiące to niewiele czasu, ale mam nadzieję, że dzięki zaangażowaniu kolegów i świadomości samych pacjentów jest to zadanie wykonalne.
Przypomnijmy, że Porozumienie Zielonogórskie ma doświadczenie w prowadzeniu tego typu akcji. To właśnie lekarze Federacji zebrali większość ze 150 tysięcy podpisów pod projektem ustawy zwiększającej nakłady na ochronę zdrowia do poziomu 6,8 proc. w ciągu trzech lat.
Prezes Porozumienia Zielonogórskiego podkreśla, że każda inicjatywa promująca szczepienia, zasługuje na poparcie środowiska medycznego. A wręcz jest jego obowiązkiem, zwłaszcza teraz, gdy rozwijają się ruchy antyszczepionkowe. Niestety, zdarzają się wśród ich działaczy także lekarze.
- To się kłóci z naszą profesją - stwierdza Jacek Krajewski. - Wiedza medyczna opiera się na udowodnionych naukowo faktach. Dzięki szczepieniom udało się wyeliminować wiele chorób dziesiątkujących w przeszłości ludzkość. Odkrycie szczepionek uznaje się słusznie za jedno z ważniejszych dokonań medycyny.
Źródło: Porozumienie Zielonogórskie
Komentarze
[ z 8]
Warunek szczepienia dziecka może być uznany przez wielu rodziców za kontrowersyjny. Niektórzy mogą zrezygnować z wysłania swojej pociechy do przedszkola wyłącznie ze względu na swoje poglądy. Oczywiście ta grupa będzie stanowiła mniejszość, ale w wyniku stawiania podobnych warunków może zrodzić się konflikt. Uważam, że inicjatywa jest słuszna. Większość rodziców nadal szczepi swoje dzieci, a przedszkola powinny dołożyć wszelkich starań, aby chronić zdrowe młodsze dzieci przed chorobą.
Myślę, że ruchy antyszczepionkowe znacznie osłabły po wielu akcjach informacyjnych argumentujących zasadność szczepień. Są one naszą główną bronią w walce z chorobami, o których mogliśmy już niemal zapomnieć. Opanowanie epidemii chorób zakaźnych po wynalezieniu szczepionek jest najlepszym dowodem na ich skuteczność.
Szczepienia to nieidealny, ale najskuteczniejszy sposób zapobiegania wielu chorobom zakaźnym. Na to są liczne dowody: na świecie nie ma już na przykład ospy prawdziwej, a w Europie nie widać młodych osób po przechorowaniu polio. To nie wszystkie. Polio – nie wiesz co to? To dzięki szczepieniom. Pojawiają się głosy, czy istnieje potrzeba kontynuacji szczepień przeciwko chorobie Heinego-Medina, czyli wirusowej chorobie zakaźnej wywoływanej przez wirus polio, skoro w Europie choroba ta została wykorzeniona. Od 2015 roku jest ich mniej, bo wtedy właśnie zarejestrowane zostały dwa jej przypadki na Ukrainie. Rok wcześniej zaledwie połowa dzieci została w tym kraju zaszczepiona przeciwko polio - z powodu działań wojennych i związanego z nimi chaosu. W kilku krajach ciągle są rodzime zakażenia wywoływane dzikimi szczepami tego wirusa np.: w Afganistanie, Indiach, Nigerii, Pakistanie. Poliowirusy mogą być zawleczone z tych terenów do innych krajów, a to może być niebezpieczne, jeśli populacja tego kraju nie będzie zaszczepiona. Przykład? Ukraina, a wcześniej Tadżykistan. W 2010 roku zarejestrowano blisko 500 zachorowań na polio, kilkadziesiąt dzieci zmarło z jego powodu, a kilkaset zostało trwale okaleczonych. W kraju tym nie wykrywano zachorowań od ponad 10 lat, a epidemię spowodowało kilka osób podróżujących z Indii. W 2014 r. odnotowano 202 zachorowania wywołane dzikim szczepem wirusa poliomyelitis: 186 zachorowań w Pakistanie oraz pojedyncze zachorowania w Kamerunie, Gwinei, Etiopii, Iraku, Nigerii, Somalii, Syrii. Odra u sąsiadów. Chorują nieszczepieni. European Centre for Disease Prevention and Control (ECDC) podaje, że w okresie od września 2016 roku do marca 2017 roku w Rumunii odnotowano 3911 zachorowań na odrę. Większość zachorowań odnotowano u nieszczepionych osób. Od września 2016 r. wirus odry zaatakował w Rumunii tysiące dzieci, z których 17 zmarło – podał Minister Zdrowia Rumunii, Florian Bodog. Minister podkreślił, że wszystkie dzieci, które zmarły z powodu odry, nie były szczepione przeciwko tej chorobie. W większości krajów Unii Europejskiej odsetek osób zaszczepionych przeciwko odrze wynosi mniej niż 95 proc. – oznacza to, że jest niewystarczający, aby zapewnić tzw. odporność populacyjną (zbiorowiskową) i przerwanie transmisji wirusa. Na zachorowanie na odrę szczególnie narażone są dzieci do 1. roku życia, ponieważ, zgodnie z obowiązującymi zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), pierwszą dawkę szczepienia przeciwko odrze podaje się po ukończeniu przez dziecko wieku 12 miesięcy. Według danych Europejskiej Regionalnej Komisji ds. Odry i Różyczki, tylko 24 z 53 krajów należących do Europejskiego Regionu WHO zgłosiło całkowitą eliminację odry. Rumunia jest jednym z krajów europejskich najbardziej narażonych na rozprzestrzenianie się wirusa odry. Wśród pozostałych krajów potencjalnie obarczonych takim ryzykiem ECDC wymienia Belgię, Francję, Niemcy, Włochy i Polskę. Duże ognisko epidemii wybuchło w Berlinie. Przypadki zachorowań pierwotnie szerzyły się wśród emigrantów z Bośni i Hercegowiny, którzy nie zostali zaszczepieni z powodu działań wojennych w ich kraju. Ale chorować zaczęli też Niemcy sąsiadujący z uchodźcami, wśród których również wiele osób było niezaszczepionych. W sumie zachorowało ponad 1500 osób, a znaczny odsetek chorych stanowiły niemowlęta, które nie mogły być szczepione ze względu na wiek. Jedno dziecko zmarło...
Szczepionki są szczególnymi produktami leczniczymi, które przed wprowadzeniem na rynek są zwykle poddawane rygorystycznie kontrolowanym badaniom klinicznym przez wiele lat. W badaniach klinicznych szczepionek podział na fazy kliniczne różni się nieco od stosowanych w badaniach tradycyjnych leków. Wynika to głównie z innych wskazań do ich stosowania niż typowych leków. Szczepionki są najczęściej przeznaczone dla zdrowych osób do profilaktyki chorób, będą stosowane w całych grupach wiekowych zdrowej populacji, najczęściej u niemowląt i małych dzieci, natomiast leki przeznaczone do leczenia pacjentów z istniejącymi już wcześniej schorzeniami. Dlatego wymagania są zaostrzone. W badaniach klinicznych szczepionek poszczególne fazy badań klinicznych będą różnić się większą liczebnością badanej grupy. Im więcej uczestników badania, tym ocena szczepionki będzie dokładniejsza, gdyż będzie można wykryć coraz rzadsze działania niepożądane. Drugim wyróżnikiem szczepionek jest cel i mechanizm działania. Celem szczepienia jest wzbudzenie swoistej odpowiedzi immunologicznej w stosunku do antygenów zawartych w szczepionce by uchronić osobę szczepioną przed zachorowaniem na chorobę zakaźną. Odpowiedź na podanie szczepionki najczęściej można zmierzyć za pomocą miana swoistych przeciwciał, co jest pośrednim dowodem skuteczności. Badania szczepionek wiążą się też z większymi problemami etycznymi i prawnymi niż badania leków. Profilaktyka chorób zakaźnych za pomocą szczepień skupia się na populacji niemowląt i małych dzieci, które z racji braku naturalnej odporności odnoszą z niej największe korzyści, zatem badania kliniczne również przeprowadza się na tych grupach wiekowych. Dziecko ze względu na wiek nie może samodzielnie wyrazić zgody na udział w badaniu. Wymagana jest zgoda obu rodziców lub opiekunów, na których nie można wywierać wpływu np. przez oferowanie gratyfikacji czy innych korzyści. Ze względów etycznych do badań nie można kwalifikować dzieci z nieuregulowaną sytuacją prawną bądź przebywających w instytucjach opiekuńczych. Na temat szczepionek od czasu do czasu pojawiają się różne „rewelacje”– że nic nie dają albo wręcz szkodzą. Jedni szczepią regularnie siebie i dzieci, inni boją się tego robić. Tak. Nie wynaleziono jeszcze lekarstwa, które potrafiłoby rozprawić się z wszystkimi wirusami. Nie działają na nie antybiotyki. Dlatego leczenie chorób wirusowych jest bardzo trudne. Na dodatek niosą one poważne powikłania, które mogą prowadzić np. do trwałego uszkodzenia wątroby, serca, zmian neurologicznych, a nawet śmierci. Najlepszym sposobem uniknięcia komplikacji jest szczepienie. System odpornościowy małych dzieci nie potrafi jeszcze poradzić sobie z drobnoustrojami. Wprawdzie dziecko rodzi się z tzw. odpornością pierwotną, ale przekazane przez mamę przeciwciała chronią malucha na krótko, potem ich poziom obniża się stopniowo. Szczepionki pobudzają układ odpornościowy malucha do odpierania ataków, dając skuteczną ochronę przed drobnoustrojami. Do 48 godzin od szczepienia mogą pojawić się tzw. odczyny poszczepienne. Opuchlizna, zaczerwienie, bolesność w miejscu zastrzyku to typowe reakcje miejscowe na szczepionkę. Możemy czuć się rozbici, mieć bóle głowy, brak apetytu, podwyższoną temperaturę, czasem dochodzi do powiększenia węzłów chłonnych. Nasilenie objawów zależy od indywidualnej wrażliwości. Gdy wystąpią, trzeba położyć zimny okład z roztworu sody oczyszczonej, zażyć lek przeciwgorączkowy i więcej odpoczywać. W dniu szczepienia należy unikać forsownych ćwiczeń i alkoholu (szczepionka gorzej się wówczas wchłania). Po 2–3 dniach dolegliwości powinny ustąpić. W razie wysokiej gorączki, wymiotów, biegunki, bladości skóry trzeba jak najszybciej zgłosić się do lekarza, żeby określił ich przyczynę. Takie sygnały mogą świadczyć o powikłaniach spowodowanych patologiczną reakcją organizmu na prawidłowo podaną szczepionkę (reakcja anafilaktyczna).
Szczepienia są najskuteczniejszym i najbezpieczniejszym sposobem ochrony naszych dzieci przed wieloma chorobami zakaźnymi. Są one bardzo ważne w okresie noworodkowym, niemowlęcym, czyli pierwszych dwóch latach życia, kiedy system odpornościowy dziecka nie jest jeszcze w pełni rozwinięty. Organizm małego dziecka nie potrafi skutecznie bronić się przed bakteriami i wirusami, dlatego szczepienia rozpoczyna się już w pierwszych dniach życia malucha. Szczepionki przyczyniają się do zbudowania przez organizm tarczy ochronnej, która zapewnia naszym dzieciom bezpieczeństwo i stwarza im możliwość zdrowego rozwoju. Polski kalendarz szczepień zaplanowany jest w taki sposób, aby na danym etapie rozwoju dziecka zapewnić mu ochronę w razie kontaktu z czynnikiem chorobotwórczym. Narodowe programy szczepień krajów europejskich różnią się między sobą. Związane jest to z sytuacją epidemiologiczną zakażeń występujących na danym terenie. Świat boryka się ze zmianami klimatycznymi, wojnami, kataklizmami i związanymi z tym migracjami ludzi. Podobnie dzieje się z chorobami zakaźnymi – dla nich także nie istnieją granice. Sprzyja im stłoczenie ludzi w dużych miastach, czy powstawanie stref ubóstwa, wreszcie choroby cywilizacyjne i starzenie się populacji, powodują obniżenie odporności. Masowe szczepienia wykonywane zgodnie z Programem Szczepień Ochronnych zapewniają odporność indywidualną każdego człowieka, ale też odporność populacyjną (gromadną, grupową). Odsetek osób zaszczepionych w danej populacji, przy osiągnięciu którego choroba zakaźna przestaje się rozprzestrzeniać, jest różny dla różnych chorób. Zależy między innymi od zakażalności zarazka i drogi jego przenoszenia, a jego wartość kształtuje się najczęściej w granicach powyżej 80%, w przypadku niektórych chorób nawet powyżej 90-95% (np. odry). Wysoki procent wyszczepialności na daną chorobę zakaźną powoduje zmniejszenie liczby osób, które mogą być potencjalnym źródłem zakażenia (rezerwuarem drobnoustroju). Odporność populacyjna zmniejsza możliwość krążenia drobnoustroju w danej populacji, co w konsekwencji prowadzi do zmniejszenia zachorowań lub wyeliminowania choroby zakaźnej na danym terenie. Im większa część społeczeństwa jest zaszczepiona przeciw chorobie zakaźnej, tym mniejsze ryzyko zachorowania u osób, które nie mogą być zaszczepione (np. z powodu aktualnego stanu zdrowia – mają czasowe lub stałe przeciwwskazania do szczepień). Odporność populacyjną obserwuje się przy odpowiednio wysokim stopniu zaszczepienia populacji przeciw: krztuścowi, błonicy, poliomyelitis, odrze, śwince, różyczce, grypie, ospie wietrznej, pneumokokom, rotawirusom, WZW typu B. Dzięki zaszczepieniu dużej ilości osób w danej populacji tworzymy tzw. kokon ochronny wokół osób, które z różnych powodów nie zaszczepiły się lub nie mogły być zaszczepione. Taki kokon tworzymy wokół noworodków, niemowląt, kobiet w ciąży, osób z chorobami nowotworowymi, autoimmunologicznymi, po przeszczepach narządów, z wrodzonymi i nabytymi zaburzeniami odporności, z ciężkimi chorobami neurologicznymi, po operacjach. By ochronić noworodki i niemowlęta przed groźnymi chorobami zakaźnymi, zaleca się wcześniejsze zaszczepienie rodziców, dziadków, starszego rodzeństwa, niań. Chroniąc te osoby przed zachorowaniem, chronimy w sposób pośredni małe dzieci. Strategia kokonu dotyczy zakażenia wirusem grypy, ospy wietrznej, odry i zakażenia bakteriami: krztuścem, pneumokokami i meningokokami. W oczekiwaniu na noworodka zaleca się szczepienia kobietom planującym ciążę i osobom z najbliższego otoczenia.
Według mnie takie inicjatywy są bardzo potrzebne naszemu społeczeństwu. Liczba 100 tysięcy podpisów wydaje się być jak najbardziej możliwa do osiągnięcia. Jakiś czas temu przeprowadzone badania pokazały, że bardzo duża grupa Polaków wie o konieczności szczepień. Niestety reszcie z nich wciąż wydaje się, że da się uchronić dzieci oraz inne osoby przed chorobami zakaźnymi. W rzeczywistości tak nie jest. Takie działanie, jakie zostało przedstawione w artykule zapewne zachęci wielu rodziców do zaszczepienia swojego dziecka. Należy zdać sobie sprawę z tego, że rodzice szczepiąc swoje dzieci nie zapewniają ochrony tylko im, ale również innym dzieciom w przedszkolach czy też żłobkach. Z powodu niektórych przyczyn zdrowotnych nie każdy z nas może zostać zaszczepiony. Pamiętajmy o tym, że aby zapobiec epidemiom trzeba zapewnić pewien poziom wyszczepialności. Dla przykładu w ostatnich czasach coraz częściej słyszy się o kolejnych przypadkach odry. Przez wiele lat, choroba ta występowała tylko w pojedynczych przypadkach. Teraz niestety pojawia się znacznie częściej. To może być m.in. spowodowane tym, że pewna grupa rodziców odstąpiła od szczepienia przeciwko wirusowi odry. Co gorsza, problem ten zaczyna pojawiać się również w innych krajach Unii Europejskiej, ponieważ moda na nieszczepienie istnieje nie tylko w naszym kraju. Jeżeli mowa o szczepieniach to chciałbym wspomnieć o seniorach. Bardzo cieszy mnie coraz większa ich świadomość związana profilaktyką wielu chorób. Niestety w wielu przypadkach pojawiał się problem finansowy. Sytuacja emerytów i rencistów w naszym kraju jest dosyć trudna i nie każdy z nich może pozwolić sobie na dodatkowe wydatki, nawet jeżeli mają być one przeznaczane na zdrowie. Z tego powodu w wielu miastach władze postanowiły przekazać dosyć duże sumy pieniędzy, które zostały przekazane na dofinansowanie szczepionek przeciwko grypie. W niektórych miastach np. w Łodzi, Białymstoku, Zielonej Górze, Kołobrzegu i Krakowie postanowiono nawet aby wprowadzić dla nich bezpłatne szczepienia. Zwykle ulgi te przyznawano osobom po 65 roku życia, w Białymstoku można je było uzyskać już po 60 roku życia. Seniorzy zdają sobie sprawę z tego, że powikłania pogrypowe mogą stanowić dla nich bezpośrednie zagrożenie zdrowia, a nawet życia. Dlatego wybierają najlepszą formę zabezpieczenia, aby ich uniknąć czyli szczepionki. Bardzo dobrze jeśli również rodzice dzieci zdecydowaliby się na takie postępowanie. Jak się okazuje odstąpienie od szczepień związane jest z tym, że rodzice nie mają odpowiedniej wiedzy na temat konieczności ich wykonywania oraz groźnych chorób przed, którymi one chronią. Według danych w 2010 roku zanotowano 3437 odmów,a w roku 2017 tych odmów było już 30089. Część rodziców w przeprowadzanych ankietach tłumaczyli to tym, że nie mieli oni wystarczającej ilości czasu aby porozmawiać o tym z lekarzem. Niestety w dzisiejszych czasach istnieje spory problem związany z brakami kadrowymi i specjaliści nie zawsze mają odpowiednią ilość czasu dla każdego pacjenta. Rodzice w takich sytuacjach bardzo często szukają odpowiedzi w Internecie. Wydaje mi się, że problem ten powinny rozwiązywać liczne kampanie, które mówią o konieczności szczepień. Jak widzimy niestety tak nie jest i trzeba odpowiednich działań aby to zmienić. Warto zdać sobie również sprawę z tego, że dana szczepionka zanim zostanie dopuszczona do użytku to przechodzi bardzo dużą liczbę badań, które niekiedy trwają nawet kilka lat. Takie działanie ma na celu stworzenie możliwie najskuteczniejszej szczepionki, a jednocześnie nie wywołującej powikłań. Właśnie tych powikłań najbardziej obawiają się rodzice. Jest to oczywiście zrozumiałe, jednak warto jest ufać wszelkim kampaniom, które organizowane są przez zaufane organizacje. Wydaje mi się, że bardzo ciekawa zależność istnieje pomiędzy szczepieniem dzieci, a wpływem takiego działania na zdrowie seniorów. Chciałbym tutaj poruszyć temat szczepień przeciwko pneumokokom. Dzięki obowiązującym szczepieniom w Polsce, o kilkadziesiąt procent spadła ilość osób po 65 roku które trafiały do szpitala z powodu zakażeń pneumokokami. Wydaje mi się to niezmiernie istotne, z uwagi na to, że znaczna część osób w tym wieku ma osłabiony układ odpornościowy, który nie zawsze może poradzić sobie z tymi bakteriami, tym bardziej, zwłaszcza, że stają się one coraz bardziej odporne na antybiotykoterapię. Miejmy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości efekty działań podjętych przez Ministerstwo Zdrowia będą zauważalne. Pozwoli to na zmniejszenie przypadków wystąpienia groźnych chorób zakaźnych, które mogą stanowić realne zagrożenie dla zdrowia i życia najmłodszych, a jak wspomniałem, również starszych osób.
Ciekawa jestem, co myślicie o takim stanowisku. Czy lekarze mogą odmówić świadczenia pomocy nieszczepionym Dzieciom ? Publikacja p. Małgorzaty Soleckiej: Odstąpienie przez lekarza od udzielania świadczeń w ramach umowy z NFZ wyłącznie z powodu braku szczepienia może stanowić ograniczenie w dostępie do świadczeń zdrowotnych – uważa p.o. Rzecznika Praw Pacjenta (RPP) Krystyna Kozłowska. I proponuje Ministrowi Zdrowia oraz samorządowi lekarskiemu dyskusję, jak zabezpieczyć interes zdrowotny dzieci, których rodzice, odmawiając zgody na szczepienie, wchodzą w permanentny konflikt z lekarzem. Jeszcze kilka lat temu problem był marginalny, bo rodziców odmawiających zgody na zaszczepienie dziecka było relatywnie niewielu. Jednak już w 2013 roku służby przeciwepidemiczne zanotowały 10 000 odmów szczepień. W ubiegłym roku – niemal 30 000. Problem narasta, a nieszczepiący dzieci rodzice stają się codziennością poradni POZ, zwłaszcza w dużych miastach, w których rezygnacji ze względu na przekonanie o rzekomej szkodliwości szczepionek jest – według raportów sanepidu – najwięcej. Niektóre przychodnie – zarówno publiczne, jak i NZOZ – zaczęły więc prowadzić politykę zamkniętych drzwi i odmawiać rodzicom opieki nad niezaszczepionym dzieckiem. Czy mają do tego prawo? Lekarze – tak. Przyznaje to nawet RPP w swoim piśmie skierowanym m.in. do Ministra Zdrowia i Okręgowych Izb Lekarskich, podkreślając, że nie zamierza podważać ustawowego prawa lekarza do odstąpienia od leczenia. Krystyna Kozłowska nie kryje jednak, że jej zdaniem lekarze, odmawiając zajmowania się nieszczepionym dzieckiem, przekraczają ustawowe ramy owego prawa. Prawa lekarzy do odmowy prowadzenia dziecka, którego rodzice odmawiają zgody na szczepienie ze względu na przekonania, zdecydowanie broni Radosław Tymiński, adwokat specjalizujący się w prawie medycznym, w tym w kwestiach szczepień ochronnych i praw lekarzy. Na swoim blogu prawalekarzy.pl już latem 2016 roku przypomniał, że wprawdzie przepisy „… wprost nie ustanawiają prawa lekarza do odmowy opieki długoplanowej w ramach POZ. Niemniej w ustawie z dnia 5 grudnia 1996 r. o zawodach lekarza i lekarza dentysty uregulowano zasady odmowy leczenia pacjenta. Zgodnie art. 38 tej ustawy, lekarz może nie podjąć lub odstąpić od leczenia pacjenta, o ile nie zachodzi przypadek niecierpiący zwłoki”. Co powinien zrobić lekarz, który z jakichś powodów nie chce wziąć odpowiedzialności za opiekę nad dzieckiem niezaszczepionym? Po pierwsze, jeśli rodzice zgłaszają się z takim dzieckiem do gabinetu, musi je dokładnie zbadać, aby wykluczyć „przypadek niecierpiący zwłoki”. Jeśli dziecko jest chore, potrzebuje pomocy lekarza – zgodnie z prawem i etyką lekarską lekarz nie może odstąpić od leczenia. Natomiast jeśli nie zachodzi potrzeba udzielenia pomocy, lekarz powinien poinformować rodziców lub opiekunów prawnych o zamiarze odstąpienia od prowadzenia dziecka i wskazać innego lekarza lub podmiot leczniczy, w którym dziecko będzie mogło zostać objęte opieką lekarską. Fakt odstąpienia od prowadzenia dziecka należy odnotować w dokumentacji i uzasadnić. Wystarczy stwierdzenie, że rodzice dziecka nie stosują się do zaleceń, czyli wykonania szczepień obowiązkowych. Jeśli lekarz pracuje na podstawie umowy o pracę, na odstąpienie od leczenia musi uzyskać zgodę przełożonego. Nie. O ile w przypadku konkretnych lekarzy, jak wynika z pisma RPP, odmowa objęcia opieką dziecka nieszczepionego może być bardziej kwestią oceny etycznej niż prawnej, o tyle w przypadku podmiotów leczniczych – poradni POZ – można mówić już wręcz o złamaniu przepisów. Powód? W ustawie o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych ani w żadnych innych przepisach nie ma zastrzeżenia, że poradnia POZ może odmówić pacjentowi wpisania go na listę aktywną, poza jednym, wymienionym wprost przypadkiem, czyli brakiem miejsc na listach aktywnych. RPP nie wspomina o tym, że takie odmowy – ze względu na brak miejsc na listach aktywnych – zdarzają się w poradniach POZ sporadycznie. Jest to jednak, w świetle przepisów, jedyna przesłanka pozwalająca podmiotowi leczniczemu na odmówienie pacjentowi świadczeń z zakresu podstawowej opieki zdrowotnej. RPP niejednokrotnie radziła rodzicom, których spotkała odmowa opieki ze strony placówki POZ ze względu na brak szczepień, złożenie skargi do NFZ oraz wysłanie deklaracji wyboru lekarza POZ pocztą za potwierdzeniem odbioru – taka forma zapisania się na listę aktywną jest również skuteczna. Aktywiści ruchów antyszczepionkowych fakt, że niektórzy lekarze odmawiają zajmowania się dziećmi nieszczepionymi, próbują przedstawić jako argument przeciwko lekarzom, zarzucając im postępowanie wbrew etyce lekarskiej. Ma to być też dowód na istnienie „terroru szczepionkowego” ze strony instytucji publicznych, w tym podmiotów systemu ochrony zdrowia. – Zawsze w takich przypadkach zastanawiam się, czego szuka u mnie rodzic, który konsekwentnie przez kilkanaście i więcej miesięcy odmawia zgody na szczepienie dziecka – mówi anonimowo pediatra, przyjmujący pacjentów w jednym z podwarszawskich NZOZ-ów. Poradnia, w której pracuje, nie zamyka drzwi przed nieszczepiącymi dzieci rodzicami, właśnie ze względu na argumenty, które podnoszą zgodnie RPP i Rzecznik Praw Dziecka: dziecko nie powinno być „zakładnikiem” w sporze między lekarzem a rodzicami. Problem polega na tym, że rodzice wrogo nastawieni do szczepień najczęściej mają również własne poglądy na leczenie dziecka. Często kwestionują moje zalecenia, na przykład dotyczące podawania leków w przypadku choroby infekcyjnej dziecka. Oczywiście, chwała rodzicom, że nie domagają się antybiotyków, gdy dziecko ma wirusowe zapalenie oskrzeli. Ale już w razie zapalenia płuc u niespełna 2-latka twierdzenie, że „bez antybiotyku się obejdzie” to lekkomyślność i brawura – mówi lekarz, dodając że dziecko ostatecznie wylądowało w szpitalu, ale i wtedy matka chłopca dała się we znaki personelowi. – Wielu rodziców myli podmiotowość pacjenta, która w przypadku dzieci obejmuje ich opiekunów, z postawą skrajnego braku zaufania do profesjonalizmu lekarza. Jestem przygotowany na rozmowę z rodzicami i wyjaśnianie np. kwestii bezpieczeństwa i skuteczności szczepień, ale nie podejmuję się rozważań na temat tego, co w internecie napisał jeden czy drugi „guru” antyszczepionkowy. Lekarze, którzy skłaniają się do odmawiania prowadzenia dzieci nieszczepionych, na samym końcu wymieniają argument, że perspektywa braku opieki pediatrycznej może skłonić rodziców do zmiany stanowiska i zgody na szczepienie. Kładą nacisk przede wszystkim na względy praktyczne. Po pierwsze, rodzice „antyszczepionkowi” są „trudni”. – Aby przyjąć wszystkich pacjentów w godzinach pracy, na jedno dziecko mam średnio 15–20 minut. Pierwsza wizyta szczepienna trwa dłużej. Przedstawiam na niej informację o szczepionkach, o chorobach, którym zapobiegają, ale też o możliwych niepożądanych odczynach poszczepiennych i o tym, jak zmniejszyć ich ryzyko i postępować, gdy rzeczywiście wystąpią. Część tych informacji podaję rodzicom przy każdym kolejnym szczepieniu, ale trwa to wówczas chwilę – mówi nasz rozmówca, dodając, że w przypadku dzieci niezaszczepionych taką rozmowę „wstępną” musiałby przeprowadzać za każdym razem. – Zwyczajnie nie ma na to czasu. Trudno też poważnie traktować rodziców, jeśli się widzi, jak próbują mnie oszukać. Dziecko jest ewidentnie zdrowe, mogłoby zostać zaszczepione, a matka kolejny raz twierdzi, że właśnie rano przed wizytą miało podwyższoną temperaturę. Albo obiecuje, że na następnej wizycie wrócimy do tematu. Albo mówi, że na pewno zaszczepi MMR, jak dziecko skończy 5 lat i jego organizm „dojrzeje”. Po drugie, opieka nad dziećmi nieszczepionymi w warunkach wielu poradni stwarza – zdaniem lekarzy – realne niebezpieczeństwo dla innych pacjentów. Tłumaczą, że zachorowania na odrę zdarzają się stosunkowo rzadko, ale np. ospa wietrzna czy różyczka to już częste zagrożenie, zwłaszcza dla kobiet w ciąży, które również zgłaszają się do poradni, do swoich położnych. – Przychodzą też rodzice z niemowlakami. Przypadkowy kontakt z wirusem odry w przypadku dzieci 6–12-miesięcznych może się okazać skrajnie niebezpieczny, podobnie z krztuścem w pierwszych kilku miesiącach życia. Ktoś może powiedzieć, że prawdopodobieństwo takiego kontaktu nie jest wielkie, ale ono jest realne, a jeśli liczba nieszczepionych dzieci będzie się zwiększać, to i prawdopodobieństwo to będzie coraz większe – obawia się pediatra. Jednak wśród lekarzy, których zapytaliśmy o to, czy odmówiliby prowadzenia dziecka nieszczepionego, wydaje się przeważać pogląd, że taka decyzja jest wątpliwa etycznie. – Lekarz, decydując się na taki krok, twierdzi, że argumentem jest postawa rodziców, którzy stracili do niego zaufanie, bo nie stosują się do jego zaleceń. Gdyby zastosować to do wszystkich pacjentów, leczylibyśmy może kilkanaście procent tych, którzy zgłaszają się do gabinetów. Zdecydowana większość pacjentów lekceważy część zaleceń lekarskich, niektórzy nawet wszystkie. Poza tym, nie rodzicami lekarz ma się opiekować, tylko dzieckiem – mówią. I dodają, że bardziej przemawia do nich argument przeciwepidemiczny o potencjalnym niebezpieczeństwie, jakie stwarza dla innych pacjentów nieszczepione dziecko. – To rzeczywiście jest problem. Coraz częściej pojawia się postulat, aby nieszczepionych dzieci nie przyjmować do żłobków czy przedszkoli. Chodzi o ochronę dzieci z obniżoną odpornością, kobiet w ciąży, dziadków odbierających wnuki, młodsze, jeszcze nieuodpornione rodzeństwo. Ci wszyscy pacjenci pojawiają się też w poradniach lekarzy POZ i mogą się zetknąć z nieszczepionym, chorym dzieckiem – przyznają, dodając jednocześnie, że trudno technicznie sobie wyobrazić, jak miałaby wyglądać organizacja pracy poradni czy też gabinetu, w którym osobno byłyby przyjmowane dzieci nieszczepione. A co na to najbardziej zainteresowani, czyli sami rodzice? Ci, którzy obawiają się konsekwencji szczepień i albo chcą ich uniknąć, albo przynajmniej maksymalnie opóźnić podanie szczepionek twierdzą, że największym wyzwaniem jest znalezienie lekarza, który będzie tolerował ich poglądy na szczepienia („przymykał na nie oko”). Większość tych, z którymi rozmawiałam, swoje dzieci leczy w prywatnych gabinetach, polecanych pocztą pantoflową na forach internetowych. I wcale nie są to lekarze, którzy publicznie kwestionowaliby zasadność szczepień. Wielu z nich próbuje zresztą przekonać rodziców do szczepień – w prywatnym gabinecie wizyta z reguły trwa dłużej, jest więcej czasu na rozmowę. Ale też rynkowy koszt każdej takiej wizyty jest kilkukrotnie większy, niż roczne stawki oferowane na dziecko przez NFZ w ramach podstawowej opieki zdrowotnej. Z kolei rodzice szczepiący swoje dzieci zgodnie z zaleceniami raczej nie zdają sobie sprawy z problemu. Informację, że lekarz odmawia opieki nad dzieckiem, bez względu na powody, w pierwszej chwili przyjmują z oburzeniem. Pojawiają się argumenty o etyce lekarskiej, przysiędze Hipokratesa. Inaczej reagują tylko ci, którzy zetknęli się już wcześniej z problemem ochrony przeciwepidemicznej osób z obniżoną odpornością. Mama 6-letniej Zuzi, która 2 lata temu zakończyła leczenie onkologiczne mówi, że ona również zrezygnowała z poradni POZ i wybrała prywatnego pediatrę. Takiego, który nie zgadza się na prowadzenie dzieci nieszczepionych. Co Wy na to ?
Osoby chore na COVID-19, które wcześniej zaszczepiły się przeciwko grypie, wymagały rzadszej hospitalizacji i zdecydowanie rzadziej trafiały na oddziały intensywnej opieki medycznej. Nie wiadomo dokładnie, w jaki sposób szczepienie przeciw grypie zapewnia ochronę przed COVID-19, jednak według licznych teorii związane jest to z tym, że szczepionka przeciwgrypowa wzmacnia wrodzony układ odpornościowy, czyli ogólne mechanizmy obronne, z którymi się rodzimy, a które nie są dostosowane do żadnej konkretnej choroby. Na temat szczepień przeciwko koronawirusowi istnieje wiele mitów. Najczęściej powtarzane są twierdzenia, że u kobiet mogą one powodować niepłodność, a w czasie ciąży grożą poronieniem. Nie ma jednak badań sugerujących, że szczepionka przeciwko COVID-19 może gromadzić się w jajnikach, co grozi niepłodnością. Coraz więcej krajów na świecie oferuje swoim mieszkańcom przypominające dawki szczepionki przeciwko Covid-19. Celem tego jest przeciwdziałanie słabnącej skuteczności i zapobieganiu zakażeniom wywołanym przez wariant Delta koronawirusa. Zdaniem Światowej Organizacji Zdrowia i wielu naukowców dodatkowe dawki nie są jednak konieczne.W sezonie grypowym 2021/2022 do Polski trafi około 4 milionów szczepionek. Apteki ogólnodostępne otrzymają 1,36 milionów dawek, a 760 tysięcy będzie można nabyć w placówkach medycznych. Jako pierwsze na rynku pojawią się szczepionki domięśniowe, a następnie donosowe. Według analiz najlepszy okres na szczepienia to wrzesień-grudzień. Szczyt zachorowań na grypę przypada dopiero na przełomie lutego i marca. Czas potrzebny na nabycie odporności wynosi około dwóch tygodni. Według danych pochodzących z raportów grypowych, liczba zachorowań na grypę uległa znacznej redukcji. Zmiany epidemiologii grypy wynikają jednak głównie z wprowadzonych w czasie pandemii koronawirusa postępowań przeciwepidemicznych, jak chociażby obowiązku noszenia maseczek czy dystansowania społecznego, które skutecznie przerwały transmisję wszystkich zakażeń przenoszonych drogą kropelkową i powietrzną, w tym również grypy. Pandemia koronawirusa negatywnie wpłynęła monitorowanie i zgłaszanie zachorowań na grypę. Nie zmienia to jednak faktu, że grypa i wywoływane przez nią powikłania cały czas stanowią istotne zagrożenie, na które odpowiedzią powinna być właściwa profilaktyka zdrowotna. Eksperci zwracają także uwagę na fakt, że w poprzednim sezonie grypowym zaobserwowano wzrost zainteresowania szczepieniami przeciw grypie, które, pomimo trudności w dostępie do szczepionek, spowodowało wzrost wyszczepialności. Zaszczepiło się 6,03 procent populacji. W czasie epidemii konieczne jest wdrażanie profilaktyki przeciw grypie względem osób, które z racji wykonywanego zawodu mają częste kontakty społeczne lub w związku z wiekiem są narażone na ciężki przebieg choroby. Bezpłatnymi szczepieniami zostaną objęci medycy i pracownicy placówek leczniczych, farmaceuci i technicy farmaceutyczni, diagności laboratoryjni i pracownicy laboratoriów, ale także nauczyciele akademiccy, doktoranci i studenci biorący udział w zajęciach z pacjentami lub mający kontakt z biologicznym materiałem zakaźnym. Następna grupa to pracownicy opieki społecznej, domów pomocy społecznej i zakładów opiekuńczo-leczniczych oraz pracownicy oświaty. Nieodpłatne szczepionki przeciw grypie planuje się także przeznaczyć także dla nauczycieli, wychowawców i innych pracowników pedagogicznych przedszkoli, szkół czy placówek opiekuńczo-wychowawczych i opiekuńczo-interwencyjnych, dla nauczycieli akademickich oraz dla służb mundurowych. Szczepionka przeciw grypie może zapewnić istotną ochronę przed niektórymi poważnymi skutkami COVID-19. Według badań przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych sezonowa szczepionka przeciwko grypie wyraźnie zmniejsza ryzyko udaru mózgu, posocznicy i zakrzepicy żył głębokich (DVT) u pacjentów z COVID-19. Prawdopodobnie w ciągu paru dni Moderna rozpocznie badania na ludziach nad eksperymentalną szczepionką przeciw HIV. Faza 1 próby szczepionki przeciwko HIV ma potrwać 10 miesięcy i objąć 56 zdrowych (nie będących nosicielami HIV) dorosłych w wieku od 18 do 50 lat. Ten etap ma bowiem na celu ocenę bezpieczeństwa szczepionki. Moderna przetestuje dwie różne wersje kandydata na szczepionkę przeciwko HIV. Pierwsza w historii szczepionka mRNA zaprojektowana do zwalczania tego wirusa w fazach 2 i 3 analizowana będzie już pod względem skuteczności w zapobieganiu zakażeniu. W skrócie specyfik ten ma działać tak, że po wstrzyknięciu szczepionki nasze komórki zaczną wytwarzać białka, które organizm zidentyfikuje jako obce, wywołując w ten sposób odpowiedź immunologiczną. Celem jest przygotowanie organizmu do rozpoznania „wroga”, gdy pojawi się prawdziwy wirus. Prace nad eksperymentalną szczepionką oparto na wynikach badań, które wskazały, że organizmy małp naczelnych i królików odpowiadają na białko otoczki wirusa HIV, produkując tzw. przeciwciała neutralizujące (bNAb). Przeciwciała te oddziałują na różne szczepy wirusa, neutralizując jego komórki. Inne badania wykazały, że to właśnie białkowa otoczka wirusa może stanowić jego czuły punkt. Bioinżynierowie, którzy pracowali nad tą szczepionką postanowili więc opracować szczepionkę mRNA, która „nakłoni” odpowiedzialne za wytwarzanie przeciwciał limfocyty B, aby „dojrzewały w kierunku przeciwciał neutralizujących (bNAb)”. Tym sposobem osoba zaszczepiona wykształci odpowiednie przeciwciała i uzyska ochronę przed infekcją. Przynajmniej w teorii, bo czy mechanizm rzeczywiście zadziała okaże się po zakończeniu badań klinicznych fazy III. Do produkcji szczepionek mRNA wykorzystywany jest kwas rybonukleinowy (RNA), który stanowi pewnego rodzaju „matrycę” do stworzenia białek charakterystycznych dla danego wirusa. Po wprowadzeniu do organizmu pacjenta, zakodowane cząsteczki RNA zmieniają się w białka, dając układowi odpornościowemu sygnał do ataku. Organizm rozpoznaje pozorne zagrożenie i zaczyna produkować przeciwciała, chroniące przed prawdziwą infekcją. Co istotne, obecne w szczepionce cząsteczki RNA ulegają degradacji niemal natychmiast po stworzeniu białka, a mRNA nie wnika do jądra komórkowego i nie ma możliwości wpływania na nasz genom. Europejskie rekomendacje mówią o konieczności zaszczepienia do 2030 roku przeciwko wirusowi brodawczaka ludzkiego co najmniej 90 procent docelowej populacji dziewcząt, a także o potrzebie znacznego zwiększenia poziomu zaszczepienia chłopców. Tyle trzeba, aby wchodzące w dorosłe życie młode pokolenie Polek i Polaków za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat nie chorowało na nowotwory wywołane przez wirusa brodawczaka ludzkiego. Wirus HPV jest najczęstszą przyczyną występowania raka szyjki macicy. W naszym kraju w ciągu roku diagnozuje się ten nowotwór u ok. 3,5 tysięcy kobiet, z których niestety około połowa umiera. W takiej sytuacji państwo nie może być bezczynne, dlatego zagwarantujemy darmową szczepionkę przeciwko HPV. Konieczne jest opracowanie długoletniego programu szczepień przeciwko temu wirusowi. Warunkiem osiągnięcia sukcesu jest zaszczepienie dziewczynek i chłopców jeszcze przed rozpoczęciem przez nich współżycia. Szczepionka przeciw HPV dla 12-latek ma być za darmo. Do kalendarza szczepień miałaby wejść od przyszłego rok. Dla reszty nastolatków byłaby dostępna w aptece na receptę, ale z częściową refundacją. Jednak ze względu na kontrowersje dotyczące szczepień młodych ludzi przeciwko temu wirusowi przenoszonemu drogą płciową i obawy rodziców o możliwe długoterminowe skutki tych stosunkowo nowych szczepionek, wiele dzieci, nastolatków i młodych dorosłych nie zostaje zaszczepionych, co czyni je podatnymi na zakażenie wspomnianym wirusem w dalszym życiu. Badania wykazały również, że zaszczepienie przeciwko HPV nie zachęca dzieci do rozpoczęcia aktywności seksualnej w młodszym wieku wbrew obawom, które często mają rodzice. Wirus brodawczaka ludzkiego kojarzony jest głównie z rakiem szyjki macicy. Tymczasem ogromny problem stanowią nowotwory głowy i szyi spowodowane wirusem HPV, co jest szczególnie zauważalne w krajach skandynawskich.