Od 1 maja pacjenci po przeszczepieniu szpiku, którzy z powodu przyjmowania leków immunosupresyjnych są narażeni na duże ryzyko rozwoju inwazyjnych zakażeń grzybiczych, nie będą trafiać do szpitala tylko po to, aby otrzymać leki przeciwgrzybicze. Dzięki decyzji Ministerstwa Zdrowia do refundacji aptecznej trafi pozakonazol stosowany w profilaktyce i leczeniu inwazyjnych zakażeń grzybiczych. Będzie dostępny na receptę za odpłatnością ryczałtową.
Pozakonazol będzie także refundowany w całości w zakresie leków stosowanych w ramach chemioterapii w zapobieganiu inwazyjnym zakażeniom grzybiczym u pacjentów z ostrą białaczką szpikową lub zespołem mielodysplastycznym otrzymujących chemioterapię mogącą powodować długotrwałą neutropenię, u których jest duże ryzyko rozwoju inwazyjnych zakażeń grzybiczych.
Inwazyjne zakażenia grzybicze to choroby zakaźne, w których patogeny grzybicze atakują jeden lub więcej narządów, często przybierając postać zakażenia uogólnionego przebiegającego z fungemią (obecnością patogenu w krwi). Szczególnie narażeni na zakażenie są chorzy z obniżoną odpornością, w tym pacjenci z ostrą białaczką szpikową lub zespołem mielodysplastycznym otrzymujący chemioterapię oraz po przeszczepieniu szpiku, otrzymujący duże dawki leków immunosupresyjnych z powodu choroby przeszczep przeciwko gospodarzowi. I właśnie w tym ostatnim wskazaniu pacjenci będą mieli możliwość skorzystania z refundacji aptecznej, bez konieczności hospitalizacji.
Częstość występowania inwazyjnych zakażeń grzybiczych u pacjentów z nowotworami krwi i po transplantacji sukcesywnie wzrasta. Powodem jest rosnąca liczba przeszczepów z jednej strony oraz intensywna chemio- i radioterapia oraz wydłużenie życia wielu chorych z immunosupresją z drugiej. Najwięcej inwazyjnych zakażeń grzybiczych stwierdza się u pacjentów poddanych przeszczepieniu narządów i macierzystych komórek krwiotwórczych.
Źródło: www.pulsmedycyny.pl
Komentarze
[ z 1]
Bardzo dobrze. Uważam, że jest to paranoja, aby pacjenci musieli być kładzeni na oddziale celem podania leku, który mogliby całkiem bezpiecznie przyjmować również we własnym domu. Zwłaszcza, że mówimy tutaj o pacjentach, którzy często są w ciężkim stanie. Zdają sobie sprawę, że ich walka jest walką o życie i że nie chodzi tylko i wyłącznie o poprawę stanu zdrowia i wyleczenie, ale często o przedłużenie życia. Wątpię, aby takie osoby miały w ogóle ochotę, aby leczenie podejmować w szpitalu jeśli zdają sobie sprawę, że pozostało im coraz mniej czasu, który woleli by raczej spędzić z rodziną i z bliskimi osobami, a nie koniecznie na oddziale szpitalnym. Wydaje mi się, że poza tym o wiele taniej wychodzi państwo opłacenie leczenia poza szpitalem. Nawet jeśli są to leki drogie, to przecież dzięki położeniu pacjenta na oddziale cena wcale nie staje się mniejsza. I lek wcale nie staje się mniej obciążający dla budżetu państwa, a wręcz przeciwnie bo przecież ktoś jeszcze musi ten lek podać, zaopiekować się pacjentem, nakarmić i wykonać wokół leżącego wiele czynności kosztownych i wymagających finansowo, a niekoniecznie niezbędnych z punktu widzenia stanu zdrowia i kondycji chorego.