Kardiochirurdzy z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach wykonali, po raz pierwszy w historii regionu, zabieg wszczepienia zastawki biologicznej z CorMatrixu, czyli unikalnej macierzy zewnątrzkomórkowej. Takich operacji w całej Polsce zrealizowano dotychczas zaledwie kilkanaście. Lekarzy z Kielc wspierali w trakcie zabiegu specjaliści z Kliniki Kardiochirurgii Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, którzy mają duże doświadczenie w tym zakresie.
Dr n. med. Edward Pietrzyk, kierownik Kliniki Kardiochirurgii Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach informuje, że operację wykonano u 55-letniego pacjenta, z dysfunkcją zastawki trójdzielnej, w przebiegu zapalenie wsierdzia. Mimo wielotygodniowej antybiotykoterapii stan chorego pogarszał się, nasilały się objawy niewydolności krążenia, nie ustępowała gorączka.
- U takich pacjentów tradycyjne sposoby leczenia, czyli wymiana zainfekowanej zastawki na sztuczną bądź biologiczną, są powikłane dużym odsetkiem niepowodzeń, ze względu na lokalizację choroby, w związku z tym poszukuje się nowych metod – wyjaśnia Edward Pietrzyk.
Kardiochirurg dodaje, że materiał CorMatrix jest to unikalna macierz zewnątrzkomórkowa, uzyskiwana z podśluzówki jelita cienkiego świń. Z substancji tej tuż przed zabiegiem konstruuje się zastawkę, indywidualnie dla każdego chorego. Macierz ta stanowi jakby „rusztowanie”, które jest wykorzystane przez komórki pacjenta do odbudowy jego zastawki - także po pewnym czasie ta nowa jest makroskopowo nie do odróżnienia od naturalnej. – Podobnie było w przypadku naszego chorego, u którego w badaniach echokardiograficznych po operacji nie było widać różnicy między zdrową a wszczepioną zastawką – mówi doktor Pietrzyk
Dodaje, że po zabiegu stan kliniczny mężczyzny wyraźnie się poprawił. Jeśli wszystko będzie dobrze, w przyszłym tygodniu, kilkanaście dni po operacji, zostanie wypisany do domu.
Zabieg wykonany w lutym przez kardiochirurgów z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach, przy wsparciu kolegów z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, był 13 taką operacją w Polsce. Do 21 lutego zabiegów takich w kraju zrealizowano 14, z czego 7 u osób dorosłych.
Edward Pietrzyk opowiada, że plany zastosowania CorMatrixu w medycynie są bardzo rozległe. Substancja może służyć do: uzupełniania ubytków w sercu, do rekonstrukcji aorty, a są nawet przymiarki do tego, aby stworzyć z tego materiał zastępujący żyły pacjenta, przy pomostowaniu tętnic wieńcowych (bypassy).
Źródło: Wojewódzki Szpital Zespolony w Kielcach
Komentarze
[ z 2]
Powinniśmy inwestować w projekty mające na celu prewencję chorób serca, leczenie oraz poprawę jakości życia i funkcjonalności pacjentów, ograniczenie postępów choroby, zmniejszenie śmiertelności wynikającej z chorób układu krążenia. Wszystko to przyczynia się do poprawy sytuacji jeśli chodzi o choroby serca w Polsce. Możemy też oczywiście zrobić wiele poza stołem operacyjnym. Zalecając trening fizyczny chorym z nadciśnieniem tętniczym, należy kierować się ogólnie obowiązującymi zasadami. Regularny wysiłek, w zależności od wieku pacjenta oraz towarzyszących chorób i powikłań narządowych, powinien mieć małą lub umiarkowaną intensywność. W badaniach u chorych z niepowikłanym nadciśnieniem tętniczym wykazano, że niewielki i umiarkowany wysiłek powoduje identyczne lub nawet większe efekty hipotensyjne niż ciężki trening. Regularne wykonywanie ćwiczeń fizycznych może powodować konieczność zmniejszania dawek leków hipotensyjnych.
W czasie poszczególnych fal pandemii część oddziałów kardiochirurgicznych przekształcono w placówki covidowe, a znajdujące się w nich ECMO przeznaczono na potrzeby chorych z niewydolnością oddechową. Obecnie operuje się większą liczbę chorych, jednak poważnym problemem jest wciąż brak personelu medycznego. Problem nie dotyczy tylko lekarzy, brakuje także pielęgniarek, które przeszły do innych szpitali, głównie zajmujących się dotąd leczeniem covidu. Aby zwiększyć liczbę operacji kardiochirurgicznych, konieczne jest ściągnięcie na oddziały większej liczby pielęgniarek oraz anestezjologów. Warto wspomnieć o tym, że polski robot chirurgiczny mógłby być kilkakrotnie tańszy niż znany na całym świecie robot Da Vinci. Chociaż powstały już funkcjonujące prototypy robota Robin Heart, wciąż nie doczekał się on debiutu. Tymczasem coraz więcej procedur medycznych może być przeprowadzanych przez roboty. Przyszłością medycyny będą urządzenia w pełni autonomiczne. Opracowany został taki system, żeby przynajmniej niektóre operacje można było przeprowadzić przez jedną osobą, która jest obecna za konsolą i przełącza odpowiednio funkcje. Co więcej, narzędzia, które są montowane na tym robocie i każdym następnym opracowanych przez tych naukowców, były mechatroniczne, a więc można było je ściągnąć i włożyć w uchwyt w dłoni i sterować nimi jak mechatronicznymi narzędziami. Automatyzacja procesów związanych z przeprowadzaniem interwencji medycznych może stać się koniecznością, z jednej strony z uwagi na możliwość wyeliminowania czynników ryzyka, takich jak błąd ludzki, a z drugiej z uwagi na coraz większe problemy w kadrze medycznej. W ciągu ostatnich lat tylko kilka innowacyjnych urządzeń kardiochirurgicznych trafiło na sale zabiegowe Większość z nich pojawia się na rynku po kilku, a nawet kilkunastu latach z uwagi na długi proces certyfikacji, obejmujący chociażby szereg badań klinicznych. Lekarze od dłuższego czasu dyskutują również o możliwości przeprowadzania operacji na odległość. Tego typu procedury są wykonywane jednak przez zaledwie kilkunastu specjalistów na świecie, a sam koszt przeprowadzenia operacji jest bardzo duży. Nie zostało wyeliminowane również ryzyko komplikacji. Kardiochirurdzy oczekują natomiast przede wszystkim takich innowacji, które sprawią, że pacjent łagodnie przejdzie przez proces leczenia. Najważniejsze jest wprowadzanie innowacji, które spowodują poprawę wyników leczenia, czyli poprawę bezpieczeństwa operacji, obniżając liczbę komplikacji. Kardiochirurgia powinna być w swoim zmniejszeniu inwazyjności krótsza w hospitalizacji. W naszym kraju każdego roku przeprowadza się około 20 tysięcy operacji kardiologicznych. W kilkunastu procentach zabiegów dochodzi do problemów z zaburzeniem ukrwienia mięśnia sercowego. Opracowane przez polskich naukowców urządzenie pozwala rejestrować sygnał EKG bezpośrednio z powierzchni bijącego serca. Najważniejszym elementem tego urządzenia ma być elektroda w formie niewielkiego „płatka”, która będzie się łączyć z powierzchnią serca. Urządzenie ma pracować bezpośrednio na mięśniu sercowym, dzięki czemu operacja wszczepienia bajpasów nie będzie oznaczała konieczności podawania płynów pozaustrojowych. Co więcej będzie informowało zespół operacyjny o nadchodzącym niebezpieczeństwie np. niedokrwienia mięśnia sercowego. Urządzenie, nad którym pracują wspomniani naukowcy, jest odpowiedzią na częsty problem podczas operacji serca utratę sygnału EKG. Kardiowertery-defibrylatory z funkcją stymulacji resynchronizującej to stosowana od wielu lat metoda terapii niewydolności serca. Do niedawna, aby zrealizować transmisję danych z wszczepionego pacjentowi urządzenia, wymagane było posiadanie osobnego modemu zewnętrznego urządzenia, które o konkretnej godzinie w nocy łączyło się z urządzeniem zaimplantowanym pacjentowi i transmitowało dane do centrum telemonitoringu w ośrodku prowadzącym. Aktualnie dzięki komunikacji opartej na technologii bluetooth transmisja danych z urządzenia jest możliwa poprzez oprogramowanie zainstalowanie na smartfonie, który jest dostępny i używany coraz częściej, także przez starsze osoby. Jeśli pacjent dostrzeże u siebie niepokojące symptomy może poprzez łatwą w użyciu aplikację praktycznie z każdego miejsca na świecie sprawdzić, czy nie dzieje się nic niebezpiecznego. W czasach pandemii wywołanej koronawirusem i dużego obciążenia ośrodków, pacjenci posiadający urządzenia wszczepialne są kontrolowani w trybie stacjonarnym standardowo raz na 6-12 miesięcy. W przypadku nowego urządzenia, nawet jeśli nie pojawią się niepokojące objawy zdalna kontrola urządzenia oparta na transmisji danych będzie odbywała się co trzy miesiące. W przypadku zdarzenia spełniającego kryteria istotnego klinicznie, transmisja będzie niemal natychmiastowa. Cały świat podąża w kierunku mechanicznego wspomagania krążenia. W niektórych krajach, np. w Niemczech, sztuczne pompy są częściej wszczepiane niż serca od dawców. Polscy specjaliści prowadzą prace nad biodegradowalnym stentem zewnętrznym wykorzystywanym w tak zwanym pomostowaniu tętnic wieńcowych (tzw. bypassach). Ma on poprawić skuteczność tych najczęściej wykonywanej zabiegów kardiochirurgicznych. Nowej generacji stent ma zapewnić dłuższe utrzymanie drożności wykonanych pomostów tętnic, co jest wciąż poważnym problem w kardiochirurgii. Do pomostowania tętnic wieńcowych, czyli zakładania bypassów, najczęściej wykorzystuje się własną żyłę pacjenta. Zazwyczaj jest to żyła odpiszczelowa, wszczepiana między aortę a zwężoną tętnicę wieńcową. W wyniku naprężenia, na skutek obecnego wysokiego ciśnienia tętniczego, naczynie to ulega naturalnemu procesowi przebudowy, a więc przyrasta na grubość, co niestety dzieje się do wnętrza światła naczynia. Prowadzi to do zmniejszenia światła naczynia i jego zamykania. Biodegradowalny stent zewnętrzny ograniczy naprężenie ścian pomostu żylnego poprzez jednakowe wzmocnienie na całej jego długości. Dzięki temu pomost dłużej zachowa swoją drożność i będzie posiadał właściwości tętnicy, czyli m.in. będzie odporny na wysokie ciśnienie. Polskie rozwiązanie jest pionierskie i ma dać szansę na dłuższe i lepsze życie chorym z miażdżycą tętnic wieńcowych, będącą jedną z głównych przyczyn śmierci. Możliwości jakie daje praca z technologią trójwymiarową jest coraz większa. Możliwość obejrzenia detali anatomicznych wady serca i ich relacji przestrzennych na wydrukowanym przed operacją modelu 3D serca naturalnej wielkości jest dla kardiochirurga bardzo pomocna. Jeżeli chodzi o pandemię koronawirusa to miała ona ogromny wpływ na funkcjonowanie polskiej kardiochirurgii. Z danych wynika, że w 2020 r. liczba zabiegów kardiochirurgicznych w naszym kraju spadła aż o 30 procent w porównaniu do 2019 r. O ile przed pandemią w 2019 r. przeprowadzono ich ponad 25 080, to w 2020 r. zaledwie 19 261. W dużo mniejszym stopniu, zaledwie o 11 procent, spadła liczba zabiegów kardiochirurgii dziecięcej, szczególnie wśród noworodków i dzieci do pierwszego roku życia. Specjaliści twierdzą, że dzieci dużo rzadziej niż dorośli chorowały na COVID-19. Opieka medyczna nad tą grupą pacjentów nie była tak zdestabilizowana, jak w przypadku dorosłych. Wśród noworodków do pierwszego miesiąca życia odnotowano jedynie 9 procentowe zmniejszenie liczby zabiegów, a wśród niemowląt do pierwszego roku życia – o zaledwie 2,5 procent. Gorzej sytuacja wyglądała wśród dzieci starszych. Wśród tych do 18. roku życia spadek ten sięgnął już 18,7 procent, a pacjentów nieco powyżej 18 lat – 36 procent. Jak się okazuje potrzeba co najmniej dwóch lat, aby nadrobić powstałe zaległości w operacjach. Na skutek pandemii w wielu ośrodkach znacznie się wydłużyły kolejki pacjentów oczekujących na planowe operacje kardio- i torakochirurgiczne. Przed pandemią te kolejki były stosunkowo niewielkie, ponieważ oddziały zabiegowe prężnie pracowały, jednak pandemia COVID-19 przyczyniła się do ogromnych zmian. Z niektórymi planowymi zabiegami nie można czekać zbyt długo, np. po ciężkim zawale serca lub w przypadku zaawansowanej choroby wieńcowej, ponieważ pacjent może ich nie doczekać. Opóźnienie operacji znacznie zwiększa koszty leczenia pacjenta. Zbyt długie oczekiwanie powoduje, że trzeba powtarzać badania diagnostyczne.