Jak podaje TOK FM, rozporządzenie ministra edukacji narodowej z 17 listopada 2010 r. mówi wyraźnie, że orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego przysługuje: "dzieciom niesłyszącym i słabosłyszącym, niewidomym i słabowidzącym, z niepełnosprawnością ruchową, w tym afazją, z upośledzeniem umysłowym w stopniu lekkim, umiarkowanym, znacznym, z autyzmem, w tym zespołem Aspergera, z niepełnosprawnościami sprzężonymi".
Zdaniem ministerstwa to nie kwalifikuje dzieci chorych na CZR do klasy bądź szkoły integracyjnej. MEN twierdzi, że takie są przepisy.
Tymczasem z opinii prof. Tomasza Wolańczyka, konsultanta krajowego w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży, skierowanej do MEN, wynika że przepisy ministerstwa są niespójne z obowiązującym od 1996 r. systemem diagnozowania problemów zdrowotnych.
Potwierdza to w rozmowie z portalem rynekzdrowia.pl prof. Agnieszka Gmitrowicz łódzka konsultant wojewódzka w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży.
W województwie łódzkim nikt nie zgłaszał takich problemów, jednak opinia prof. Wolańczyka, który jest konsultantem krajowym jest wiążąca - wyjaśnia prof. Gmitrowicz.
Przyznaje też, że dzieci chore na CZR, jeśli zostają pozbawione możliwości korzystania z edukacji specjalnej, to zmieniają się ich możliwości dotyczące kształcenia, choćby z tego powodu, że nie mają prawa do wydłużonej edukacji.
To czy dziecko z CZR powinno korzystać z kształcenia specjalnego, czy nie jest kwestią indywidualną, ponieważ są to dzieci o bardzo różnym stopniu dysfunkcji poznawczych, społecznych i innych. Powinny jednak taką szansę mieć, a decyzja o kształceniu integracyjnym czy specjalnym powinna być podejmowana indywidualnie po analizie przebiegu zaburzeń wykonanych przez psychologa i/lub psychiatrę - tłumaczy prof. Gmitrowicz.
Skąd więc problemy? Chodzi oczywiście o pieniądze. Za każdym orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego idzie subwencja dla samorządu - około 50 tys. zł. Rodziców nie stać na finansowanie terapii indywidualnej. Same zajęcia z logopedą, w których dzieci z CZR powinny uczestniczyć kilka razy w tygodniu, to koszt około 1 tys. zł miesięcznie.
Źródło: www.rynekzdrowia.pl
Komentarze
[ z 11]
Tam błąd na błędzie. Ale oczywiście kar finansowych za głupie decyzje nie ma. Tylko lekarze mają płacić!
Dobrze powiedziane!
"przepisy ministerstwa są niespójne z obowiązującym od 1996 r. systemem diagnozowania problemów zdrowotnych." - to kto tam pracuje!
Pracuje? Pracują to woły! ;)
Złe prawo! To zmieniać!
W MEN teraz podręczniki drukują, to nie mają czasu na takie rzeczy.
Tak to jest, jak robi się to co nie leżało w kompetencjach. Podręcznikami, to powinny zajmować się wydawnictwa.
"Chodzi oczywiście o pieniądze. " - ot całe sedno problemu
Proponuję kary finansowe dla twórców tego "złego prawa"
Niedoczekanie twoje. Kary przewidziane są tylko dla lekarzy.