Pacjenci z zespołem pęcherza nadreaktywnego (OAB) nie są leczeni zgodnie ze światowymi standardami. I choć choroba potrafi zrujnować życie i pogorszyć jego jakość bardziej niż cukrzyca czy nadciśnienie, chorzy nadal mają dostęp tylko do dwóch leków w pierwszej linii leczenia. W drugiej zaś w ogóle nie mają refundowanych terapii. Oznacza to, że pacjenci, którym wyczerpią się dotychczasowe możliwości terapeutyczne, muszą zaprzestać leczenia zachowawczego lub płacić za nie z własnych pieniędzy - alarmuje Stowarzyszenie Osób z NTM UroConti.
Mimo licznych kampanii, nadal tylko 1/3 chorujących na OAB zgłasza się do lekarza, a 2/3 decydują się na taką wizytę dopiero po dwóch latach od wystąpienia objawów.
„Dzieje się tak z różnych powodów - mówi Anna Sarbak, prezes Stowarzyszenia Osób z NTM UroConti. - Na pewno konieczny jest wzrost świadomości pacjentów. Osobny problem to przełamanie bariery wstydu. Warto podkreślić, że również wśród lekarzy świadomość częstości tej choroby bywa niska. Lekarze pierwszego kontaktu, a nawet ginekolodzy czy urolodzy, niestety nie pytają o te dolegliwości. A pacjentka albo się krępuje powiedzieć albo uważa się, że skoro lekarz nie pyta, to nie jest to nic ważnego”.
Pacjenci z NTM nie chcą mieć lepiej niż ci w innych krajach. Chcą jedynie wyrównania szans na wyleczenie. Polscy lekarze mają do dyspozycji 2 leki w leczeniu zespołu pęcherza nadreaktywnego, a na świecie jest ich 10. W drugiej linii leczenia, kiedy leki starszej generacji nie działają, w ogóle nie ma żadnego leku.
„To nie jest tak, że nie doceniamy starań ministerstwa, bo z perspektywy 10 lat działalności Stowarzyszenia, akurat w ciągu dwóch ostatnich, naprawdę sporo zmieniło się na korzyść pacjentów z nietrzymaniem moczu. Przede wszystkim, po wielu latach naszych starań, nie ma już wymogu badania urodynamicznego, które było drogie, upokarzające i zupełnie nieuzasadnione medycznie. Co prawda zostało ono zniesione tylko w refundacji jednego leku, solifenacyny, ale przynajmniej w tym przypadku dorównaliśmy do światowych standardów. Jednak, w co trudno uwierzyć, drugiej linii leczenia w Polsce nie ma w ogóle. Tu nadal odstajemy od Europy”.
Źródło: Stowarzyszenie Osób z NTM UroConti
Komentarze
[ z 7]
Nietrzymanie moczu to nie choroba lecz objaw. Może być spowodowane codziennymi nawykami, schorzeniami lub problemami fizycznymi. Warto także zwrócić uwagę na napoje, które spożywamy, ponieważ niektóre mogą działać moczopędnie. Jest to między innymi alkohol, kawa lub gazowane napoje. Dokładną przyczynę nietrzymania moczu powinien ustalić lekarz. Nietrzymanie moczu - utrata kontroli nad pęcherzem - jest częstym i bardzo kłopotliwym problemem. Jego nasilenie waha się od sporadycznego wyciekania moczu np. podczas kaszlu czy kichania, do tak silnej potrzeby oddania moczu, że można nie zdążyć do toalety na czas. Nietrzymanie moczu częściej występuje u osób starszych, gdyż jest to nieunikniony objaw starzenia się organizmu.
Nietrzymanie moczu to coraz częstszy problem naszego społeczeństwa. W telewizji i internecie jesteśmy zalewani reklamami leków, które mają pomagać zwalczać ten wstydliwy objaw. Niestety, jak widzimy Polska dalej pozostaje w tyle w leczeniu pęcherza nadreaktywnego w porównaniu do reszty świata - nic więc dziwnego, że pacjenci domagają się większej uwagi ze strony Ministerstwa. Należy starać się pomagać osobom dotkniętym tą przypadłością i polepszać ich komfort życia.
W artykule został poruszony bardzo ważny problem jeżeli chodzi o polskiego pacjenta. Często zadawane pytania w wywiadzie “na co Pan/Pani choruje” spotykają się zazwyczaj z niepełną odpowiedzią. Lekarz musi dociekliwie dopytywać o choroby z poszczególnych układów, ponieważ inaczej często zostanie pominięta ważna dolegliwość. Jej nieświadome zatajenie może mieć przecież bardzo poważne skutki w dalszym leczeniu, chociażby przez działanie uboczne poszczególnych leków. Na wielu uczelniach chociażby przed wizytą u studentów z kierunku lekarsko-dentystycznego pacjent dostaje przed wizytą ankietę, w której sprecyzowane jasno pytania ułatwiają zebrać dane o pacjencie. Pacjenci muszą zrozumieć, że ŻADNA choroba nie jest powodem do wstydu i nie wolno jej zatajać tylko jak najszybciej działać. Dane odnośnie pęcherza nadreaktywnego jasno sugerują, że spora część społeczeństwa nie jest objęta prawidłowym leczeniem. Problem z nietrzymaniem moczu występuje dwa razy częściej u kobiet(w wieku 45-50 lat) niż u mężczyzn. Spowodowane jest to menopauzą, odmienna budową ukłądu moczowego, a także porody naturalne. W Polsce dotyka nawet 4 milionów ludzi. To bardzo duża grupa osób, które często są bardzo przygnębione z tego powodu. Wstydzą się aktywnie brać udział w życiu towarzyskim oraz czują się mniej atrakcyjni. Jeżeli w Polsce powodem dla którego wiele osób ma problem z NTM jest dostępność tylko 2 leków, które przecież nie zawsze jednakowo skutecznie działają na każdego pacjenta, to należy podjąć odpowiednie kroki dążące do wprowadzenia coraz to nowszych generacji leków aby przywrócić tym pacjentom normalny komfort życia. Warto jest również wspominać pacjentkom o tym, że są po dodatkową pomoc można udać się do fizjoterapeuty w celu wzmocnienia mięśni dna macicy po porodzie lub też po zabiegach operacyjnych w obrębie macicy. To niezmiernie ważne aby farmakologię dodatkowo wspomagać ćwiczeniami fizycznymi co zmniejszy ryzyko epizodów nietrzymania moczu. Wielkie brawa dla Stowarzyszenia, które od długiego czasu stara się o to aby życie pacjentów z nietrzymaniem moczu było łatwiejsze.
W dzisiejszych czasach problem z nietrzymaniem moczu narasta. Dotyczy to zarówno kobiet jak i mężczyzn. To, że w mediach coraz częściej przedstawiane są różnego rodzaju preparaty, które mają pomóc w tym schorzeniu pokazują, że skala problemu jest duża. Warto zaznaczyć, że problem ten towarzyszy często różnym chorobom np. cukrzycy, Alzheimerze, Parkinsonie, które coraz częściej występują wśród społeczeństwa. W dużej mierze przyczynia się też depresja oraz stosowanie używek jak alkohol czy papierosy. O ryzyku wystąpienia pęcherza nadreaktywnego decyduje też siedzący tryb życia. Muszą o tym pamiętać pacjenci, którzy wiele godzin przesiadują przed biurkiem/kierownicą, aby co jakiś czas robić sobie przerwy. U Panów może to być sygnał przerostu gruczołu krokowego, który może ujawniać się właśnie nietrzymaniem moczu. Obecnie stosuje się leki antycholinergiczne oraz spazmolityczne, które niosą jednak szereg działań niepożądanych, są więc niechętnie przyjmowane przez pacjentów. Cały czas poszukuje się innych niefarmakologicznych metod leczenia pęcherza nadreaktywnego. Od neuromodulacji polegającej na stymulowaniu odpowiednich włókien nerwowych po terapie behawioralne polegające na nauczeniu się kontrolowania i modyfikowania odruchów polegających na utrzymaniu i oddawaniu moczu. Jak podają badania blisko 2/3 osób z tym schorzeniem radykalnie zmieniło swój styl życia, a jego jakość uległa znacznemu pogorszeniu. Pacjenci starają się przyjmować mniejszą ilość płynów oraz nie oddalać od miejsca, w którym w razie wypadku mogliby skorzystać z toalety. Trzeba jak najszybciej podjąć kroki, które pozwolą na polepszenie jakości życia tak dużej grupy pacjentów. Jak wspomniał aimaro, może być ich nawet 4 miliony! Nowe generacje leków przeważnie pod każdym kątem są lepsze niż te stare, w głównej mierze redukując liczbę skutków ubocznych. Jak wiemy niczego nie da się wprowadzić tak od razu. Jednak widzimy, że Ministerstwo cały czas działa w kierunku poprawienia jakości życia pacjentów. Może w niedalekiej przyszłości pojawi się nowa generacja leków, które diametralnie odmienią je na lepsze.
Zgadzam się z Tobą w stu procentach. Cieszę się też, że ktoś zwrócił uwagę na fakt, że ta dolegliwość dotyczy nie tylko kobiet, ale coraz częściej także i mężczyzn. Często jednak panowie ignorują objawy i po prostu wstydzą się dolegliwości. Niestety zaniedbanie choroby prowadzi do poważnych komplikacji. Raport z badania opinii publicznej „Polacy o nawykach zdrowotnych” potwierdził panujące stereotypy – Polacy wciąż uważają za najbardziej krepujące takie dolegliwości, jak: zaburzenia erekcji (38%) i nietrzymanie moczu (30%). Objawy wskazujące na nieprawidłowości w układzie moczowo-płciowym występują u mężczyzn bez odczuwalnych dolegliwości bólowych, dlatego często są lekceważone przez pacjentów. Jednak zaniedbywane, stopniowo mogą prowadzić do poważnych zmian, które będą wymagały leczenia farmakologicznego, a nawet operacyjnego. Nietrzymanie moczu i łagodny rozrost gruczołu krokowego to schorzenia, których symptomy w początkowym etapie rozwoju choroby są nieznaczne i narastają z upływem czasu . Objawy obu tych schorzeń są podobne i często mylone przez pacjentów. Popuszczanie choćby kilku kropel moczu w dłużej perspektywie prowadzi do odparzeń i otarć na naskórka na żołędzi czy napletku. Skutkiem, oprócz dyskomfortu, mogą być zakażenia bakteryjne i grzybicze. W zapobiegnięciu nietrzymania moczu pomoże lekarz, a gdy pojawią się odparzenia - kosmetyki pielęgnujące i ochronne, np. krem z cynkiem czy kremy barierowe. Problemy dotyczące sfery intymnej człowieka, pozostają wciąż tematem tabu. - Pacjenci często czują się skrępowani w rozmowie z lekarzem. Mężczyźni odczuwają lęk przed badaniem „per rectum”. Dlatego od momentu zaobserwowania objawów choroby, do zgłoszenia się do specjalisty często mija nawet kilka lat. Tymczasem wczesne rozpoczęcie odpowiedniej terapii, zdecydowanie podnosi jakość życia chorych i pozwala na powrót do zdrowia. Przełamanie wstydu i strachu przed wizytą u specjalisty, który postawi odpowiednią diagnozę jest konieczne, aby rozpocząć skuteczne leczenie. Tymczasem pacjenci niejednokrotnie wolą leczyć się „na własną rękę”, niż pójść z problemem do lekarza.
Nietrzymanie moczu (NTM) można skutecznie wyleczyć. Jednak większość osób wstydzi się mówić o nietrzymaniu moczu z bliskimi, a nawet z lekarzem. Cierpią latami, bo nie szukają pomocy. Tymczasem wystarczy ćwiczyć mięśnie brzucha. Jeśli to nie pomoże, są metody farmakologiczne i chirurgiczne. Nietrzymanie moczu uważane jest za jedną z najczęstszych przewlekłych chorób kobiecych, bywa źródłem wstydu, zahamowań i zażenowania. Problem polega na tym, że niełatwo z nim walczyć, a objawy są trudne do zaakceptowania dla każdej kobiety. Większość z nas, słysząc termin „nietrzymanie moczu” automatycznie myśli o kobietach po menopauzie, starszych paniach, które miewają „takie” problemy. Nic bardziej mylnego: choć problem ten dotyczy najczęściej właśnie kobiet po czterdziestce, to nie omija już i trzydziestolatek. Statystyki są bezlitosne: aż jedna trzecia kobiet po trzydziestce boryka się z „wilgotnym kłopotem”. Badania dowodzą, że wśród kobiet w wieku 30-39 lat aż 12 proc. cierpi na nietrzymanie moczu. Im jesteśmy starsze, tym większe jest ryzyko, że problem nas spotka – szacuje się, że po sześćdziesiątce aż połowa pań wie, co to znaczy wstyd z powodu mokrej bielizny. Ale to tylko statystyki. Lekarze podejrzewają, że problem ma znacznie większe rozmiary, ponieważ wiele kobiet (zwłaszcza młodszych) z zażenowania nie przyznaje się do choroby, a starsze uważają, że jest ona nieuchronnym elementem procesu starzenia się i też się na nią nie skarżą. Rodzaj walki z problemem zależy od jego powodów i zaawansowania. Jedną z podstawowych form leczenia – zwłaszcza w przypadku kobiet po porodzie – jest ćwiczenie mięśnia Kegla. Gdy ćwiczenia nie wystarczą, trzeba się uciec do bardziej skomplikowanych metod. Mogą to być np. leki, wpływające na napięcie pęcherza moczowego. Stosuje się też specjalne wkładki dopochwowe, które na zasadzie podparcia poprawiają trzymanie moczu. Skuteczne bywają też ćwiczenia typu biofeedback, gdzie impuls elektryczny drażni mięśnie dna miednicy i poprawia skuteczność ich pracy. Kobietom po menopauzie często pomaga hormonalna terapia zastępcza lub maści estrogenowe, które stosuje się w okolicy krocza. Dobrą wiadomością jest fakt, że leczenie zachowawcze i rehabilitacja są skuteczne aż u 70 proc. kobiet. Jeśli jednak nie pomogą, lekarze decydują się na operację. Jest to najskuteczniejszy – choć też najbardziej inwazyjny – sposób na pokonanie problemu. Zabieg polega na wszczepieniu wewnątrz pochwy specjalnej taśmy, poprawiającej kąt cewkowo-moczowy. Na szczęście inwazja jest minimalna, ponieważ obecnie taki zabieg wykonuje się od strony krocza, bez przecinania powłok brzusznych. Dlatego można go wykonać nawet w zaawansowanym wieku, nie jest bowiem konieczna narkoza, która jest obciążająca zwłaszcza dla starszych osób. Gdy ćwiczenia nie wystarczą, trzeba się uciec do bardziej skomplikowanych metod. Mogą to być np. leki, wpływające na napięcie pęcherza moczowego. Stosuje się też specjalne wkładki dopochwowe, które na zasadzie podparcia poprawiają trzymanie moczu. Skuteczne bywają też ćwiczenia typu biofeedback, gdzie impuls elektryczny drażni mięśnie dna miednicy i poprawia skuteczność ich pracy. Kobietom po menopauzie często pomaga hormonalna terapia zastępcza lub maści estrogenowe, które stosuje się w okolicy krocza. Dobrą wiadomością jest fakt, że leczenie zachowawcze i rehabilitacja są skuteczne aż u 70 proc. kobiet. Jeśli jednak nie pomogą, lekarze decydują się na operację. Jest to najskuteczniejszy – choć też najbardziej inwazyjny – sposób na pokonanie problemu. Zabieg polega na wszczepieniu wewnątrz pochwy specjalnej taśmy, poprawiającej kąt cewkowo-moczowy. Na szczęście inwazja jest minimalna, ponieważ obecnie taki zabieg wykonuje się od strony krocza, bez przecinania powłok brzusznych. Dlatego można go wykonać nawet w zaawansowanym wieku, nie jest bowiem konieczna narkoza, która jest obciążająca zwłaszcza dla starszych osób.
Leczenie zespołu pęcherza nadreaktywnego (OAB) powinno przebiegać dwutorowo. W procesie terapeutycznym należy uwzględnić zarówno modyfikację stylu życia, jak i postępowanie farmakologiczne. Przyczyny występowania OAB nie są do końca jasne. Wiadomo jednak, że choroba może być wynikiem wielu procesów patologicznych. Oznacza to konieczność indywidualnego dostosowania farmakoterapii do potrzeb każdego pacjenta. Pęcherz nadreaktywny jest schorzeniem przewlekłym, które można skutecznie kontrolować za pomocą racjonalnej terapii nowoczesnymi lekami. Prawidłowa terapia powinna trwać odpowiednio długo i być akceptowalna dla pacjenta, to znaczy skutki uboczne nie mogą być bardziej uciążliwe niż sama choroba (najczęstsze efekty niepożądane to: suchość w jamie ustnej, zaburzenia widzenia, zaburzenia żołądkowo-jelitowe, zaburzenia procesów poznawczych, bóle głowy, zaburzenia rytmu serca, zaleganie moczu, nasilenie dolegliwości wrzodowych). Podatność na występowanie działań ubocznych zależy od osobniczych predyspozycji, dlatego też należy umożliwić chorym dostęp do wielu substancji leczniczych. Równolegle, lub jako kolejny etap leczenia, zaleca się farmakoterapię uznawaną obecnie za złoty standard w leczeniu pęcherza nadreaktywnego. Obecnie rekomendowane leki opierają się na substancjach czynnych takich jak: oksybutynina, darifenacyna, solifenacyna, tolterodyna, trospium, fezoteradyna. Terapię można uzupełnić o inne substancje wspomagające leczenie, np.: trójpierścieniowe leki przeciwdepresyjne z imipraminą, doksepiną, estrogeny, leki o aktywności adrenergicznej z tamsulozyną, doksazosyna, leki podawane dopęcherzowo z oksybutyniną. Głównym ograniczeniem w stosowaniu preparatów antycholinergicznych w leczeniu OAB są ich częste objawy niepożądane, duża grupa pacjentów rezygnuje z terapii już po kilku miesiącach jej stosowania. Dlatego cały czas trwają prace nad nowymi, bardziej skutecznymi i lepiej tolerowanymi przez chorych substancjami leczniczymi. U osób, u których stosowane dotychczas metody, również skojarzone (leczenie kilkoma metodami), nie odniosły efektu, zaleca się leczenie zabiegowe.