W Dolnośląskim Centrum Onkologii ruszył program badań przesiewowych w kierunku wykrywania raka płuc. Szpital otrzymał dofinansowanie na około 150 badań tomografii niskodawkowej dla osób palących lub narażonych na ekspozycję czynników rakotwórczych.
Na bezpłatne badanie tomografem mogą się zgłaszać kobiety i mężczyźni w wieku od 50 do 70 lat, którzy w ostatnich latach palili około paczkę papierosów dziennie lub inne produkty tytoniowe. Program obejmuje mieszkańców powiatów: jaworskiego, oławskiego złotoryjskiego, wołowskiego, strzelińskiego i trzebnickiego.
Na badania powinni się zgłaszać palacze, ale też osoby narażone na ekspozycje substancji takich jak: azbest, radon, uran, arszenik i produkty przemiany węgla kamiennego.
Tomografię w ramach tego programu będzie można wykonać w Dolnośląskim Centrum Onkologii we Wrocławiu do 16 grudnia 2016 roku.
Badania są wykonywane na rzecz Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie, a finansowane przez Ministerstwo Zdrowia.
Źródło: Dolnośląskie Centrum Onkologii
Komentarze
[ z 5]
Wiadomość na pierwszy rzut oka całkiem pozytywna i za pewne jako taka zostanie odebrana przez pacjentów. Ale czy aby słusznie? Medialnie wszystko się zgadza i pewna część społeczeństwa poczuje się bezpiecznie dzięki zwiększeniu dostępu do badania obrazowego pozwalającego wykryć patologie płuc i innych obszarów klatki piersiowej na wczesnym etapie rozwoju. Jednak czy tych stupiędziesięciu pacjentów, którzy uzyskają dostęp do diagnostyki to liczba wystarczająca dla zmniejszenia umieralności z powodu raka płuca? Nawet przy dokonaniu wnikliwej selekcji wśród osób o wysokim ryzyku, czyli właśnie w grupie osób palących lub narażonych na czynniki szkodliwe ze względu na rodzaj wykonywanej pracy i tak 150 sfinansowanych tomografii komputerowych to tylko kropla w morzu potrzeb. A z tego co pamiętam jeszcze ze studiów badań obrazowych TK nie zaliczało się do przesiewowych o udowodnionej skuteczności i stosunku kosztów do możliwych do uzyskania zysków dzięki wdrożeniu takiego programu. Jasne, że pacjenci nie muszą zdawać sobie z tego sprawy i zapewne dlatego odbiorą otworzenie projektu jako dobrą inicjatywę ze strony władz. Tylko pytania jaka będzie ich reakcja kiedy okaże się, że w żadnym z badań nie wykryto zmiany? Bo przecież i taka sytuacja może się zdarzyć. Zwłaszcza, że jeśli dobrze pamiętam, obliczano rolę badania przesiewowego metodą TK jako kosztowną i nieefektywną z tego względu, że aby wykryć jedną zmianę nowotworową wychwyconą na wczesnym etapie, należało przebadać tysiąc, albo nawet dziesięć tysięcy pacjentów. Nawet selekcjonując tych 150-ciu z grupy ryzyka, może okazać się, że taka liczba badań jest niewystarczającą dla zwiększenia skuteczności diagnostyki i profilaktyki wtórnej chorób nowotworowych.
Z jednej strony trzeba oddać Panu rację, gdyż rzeczywiście tomografia komputerowa nie została uznana za kosztownie opłacalne badanie przesiewowe celem wczesnego wykrywania chorób nowotworowych płuc. Jednakże jeśli udało się pieniądze na ten cel w budżecie wygospodarować, to powinniśmy taki krok pochwalić. Może nie uda się wykryć dzięki temu ogromnej liczby chorób. Jednak jeśli nawet uda się wykryć chociaż jeden rozwijający się guz na wczesnym etapie, to tak na prawdę będzie to równoznaczne z jednym ocalonym życiem. Tym bardziej, że nowotwory płuc dają widoczne objawy związane z chorobą zazwyczaj na późnym etapie rozwoju, kiedy na zabieg operacyjny będący jedyną szansą skutecznego leczenia jest już za późno. Dlaczego więc negować ruch mający na celu dobro pacjentów? Zwłaszcza, że skoro przeznaczono środki finansowe na wykonanie stupięćdziesięciu tomografii to pewnie badaniu nie zostaną poddani pacjenci przypadkowi, a tacy u których ryzyko choroby nowotworowej jest rzeczywiście duże i może to dać im szansę na wczesne rozpoczęcie dokładnej diagnostyki i leczenia. Nie powinniśmy się takim działaniom sprzeciwiać, ale pochwalać jako pozytywne inicjatywy i krok w dobrą stronę. Wszystkich chorych w tym ośrodku oczywiście, że się nie uda wyłapać. Ale choćby udało wykryć się kilka zmian na wczesnym etapie, to już będzie to wielką szansą dla tych ludzi, a tego nie można przekładać na koszty finansowe jakie zostaną poniesione celem wdrożenia tego programu. Takie jest moje zdanie. Jako lekarze mamy leczyć, nie tylko zastanawiać się nad kosztem tych terapii, albo diagnostyki.
O Dolnośląskim Centrum Onkologii słyszy się same dobre rzeczy. Często organizowane są przez nich różne akcje, których celem jest poprawa zdrowia mieszkańców Dolnego Śląska. Wydaje mi się to bardzo dobrym rozwiązaniem, ponieważ nie zawsze udaje się uzyskiwać odpowiednią ilość funduszy z budżetu. Palenie papierosów co prawda staje się coraz mniej modne co jest bardzo dobrą wiadomością. Wciąż jednak palaczy, którzy wypalają kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt papierosów dziennie jest bardzo dużo. Osoby te dodatkowo narażają osoby z bliskiego otoczenia na rozwój różnych nowotworów. Organizowanie takich badań wydaje się być jak najbardziej słuszne, z uwagi na to, że na takie badania czeka się czasami miesiącami co daje dobre warunki dla rozwoju nowotworów. Im wcześniejsze wykrycie niepokojącej zmiany tym większe są szanse na jej wyleczenie oraz zmniejszenie ryzyka przerzutów do odległych narządów, które pojawiają się w przypadku raka płuc. Według mnie w dzisiejszych badań tego typu badania, pod kątem diagnostyki układu oddechowego powinny być coraz częściej organizowane z uwagi na coraz gorszą jakość powietrza w polskich miastach. Powstały liczne badania, które dowodzą, że smog ma wpływ na rozwój nowotworu płuc. Niezmiernie ważne jest aby stawiać ogromny nacisk na profilaktykę w naszym kraju. Nasi obywatele nie zawsze są świadomi tego, że konieczne wykonywanie jest regularnych badań. Często są też zniechęcenie długim czasem oczekiwania na konkretne badanie. Takie akcje mogą odmienić tę sytuację na lepsze.
W najnowszym raporcie Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) informuje, że w Polsce papierosy pali 23,7 procent społeczeństwa powyżej 15. roku życia. Na świecie, spośród 8 milionów zgonów rocznie przypisywanych paleniu papierosów, aż 1,9 miliona notowanych jest wskutek chorób serca u palaczy. Mechanizmy, za sprawą których palenie papierosów przyspiesza rozwój chorób układu sercowo-naczyniowego, w tym miażdżycę czy ostre zdarzenia wieńcowe są złożone. Istotną rolę odgrywają w nich toksyny i karcynogeny obecne w dymie papierosowym, np. akroleina, butadien, metale (np. kadm), wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne, cząstki stałe dymu papierosowego czy tlenek węgla, które palacze wdychają do płuc. Dym papierosowy zwiększa nawet o 40 procent ryzyko śmierci z powodu chorób układu krążenia, np. zawału mięśnia sercowego czy innych zdarzeń wieńcowych, w tym dławicy piersiowej. Osoby palące, w porównaniu z niepalącymi, są nawet dwukrotnie bardziej narażone na ryzyko wystąpienia udaru mózgu i aż 4-krotnie bardziej na wystąpienie chorób serca, np. choroby niedokrwiennej. Najskuteczniejszą metodą na zredukowanie ryzyka rozwoju chorób sercowo-naczyniowych jest z pewnością całkowite zaprzestanie palenia papierosów. Światowa Organizacja Zdrowia podaje, że u tych palaczy, którzy zaprzestali palenia papierosów, ryzyko wystąpienia chorób serca zmniejsza się o połowę już w rok od zapalenia ostatniego papierosa. Polska obok Węgier i Rumunii jest krajem, gdzie najmniej osób w Unii Europejskiej deklaruje rzucenie palenia papierosów. To ogromne wyzwanie dla zdrowia publicznego. Największy problem z tym nałogiem mają kraje ubogie o niższym poziomie wykształcenia. Polska w niewystarczający sposób radzi sobie z uzależnieniem od palenia papierosów, które Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) od lat określa mianem „epidemii”. W naszym kraju z powodu palenia notuje się około 80 tysięcy zgonów każdego roku. Według Eurobarometru Komisji Europejskiej zaledwie 12% palaczy w Polsce zadeklarowało rzucenie nałogu. To jeden z trzech najniższych wskaźników w Unii Europejskiej. W naszym kraju funkcjonują 3 specjalistyczne poradnie rzucania palenia. Z ich usług korzysta rocznie około 800 pacjentów.Aby walczyć z problemem papierosów może warto by było skorzystać z modelu Nowej Zelandii, która postawiła sobie za cel wychowanie pokolenia wolnego od dymu papierosowego. Wspomniany kraj chce stać się krajem wolnym od papierosów oraz innych wyrobów tytoniowych do palenia. Do 2025 roku odsetek palaczy w tym kraju ma wynosić mniej niż 5%. Aktualnie sięga on 13%. Koncepcja, która nazwana jest harm reduction, czyli zmniejszania populacyjnej szkodliwości palenia tytoniu poprzez stosowanie mniej szkodliwych form podawania nikotyny u pacjentów opornych na farmakoterapię, jest akceptowaną metodologią również w innych krajach, m.in. w Stanach Zjednoczonych. W ostatnim czasie na rynku pojawiły się tzw. bezdymne produkty nikotynowe, które w zamyśle mają stanowić mniej szkodliwą alternatywę dla palaczy. Dostarczają one nikotynę, ale w inny od papierosów sposób: z pominięciem procesów spalania tytoniu i bez dymu. Pozwalają zaspokoić palaczowi głód nikotynowy, ale ponadto behawioralny aspektu nałogu, czyli pewien rytuał imitujący doznania sensoryczne związane z paleniem. Uważa się, że produkty tego typu mogą w jakimś stopniu ograniczyć ryzyko wystąpienia chorób sercowo-naczyniowych u czynnych palaczy tytoniu, ponieważ narażenie na toksyny i karcynogeny jest w nich niższe niż w dymie papierosowym. Jednak w najnowszym badaniu naukowcy przeanalizowali dane z dwóch dekad na temat palenia 800 000 ankietowanych w wieku powyżej 23 lat. Okazało się, że w latach 90. zaobserwowano tendencję spadkową nieudanych prób rzucenia palenia. Natomiast od 2020 roku nastąpił ich wzrost o prawie 6%. Według danych wskaźniki próby niepowodzeń rzucenia e-papierosów były dwukrotnie wyższe niż w przypadku tradycyjnych papierosów. Analizując dane dotyczące tylko dla e-papierosów, naukowcy stwierdzili, że 4,1 procent prób rzucenia palenia zakończyło się niepowodzeniem. Wyniki badania są niezwykle istotne ze względu na wzrost popularności tak zwanego wapowania. Jak wynika z analizy przeprowadzonej przez amerykańskich naukowców. Używanie e-papierosów zwiększa ryzyko pojawienia się stanu przedcukrzycowego. Od dawna wiadomo, że u osób palących tradycyjne wyroby tytoniowe zwiększa się ryzyko rozwoju cukrzycy typy 2 o 30-40 proc. w porównaniu z osobami niepalącymi. Dzieje się tak ponieważ nikotyna, która jest także zawarta w elektronicznych papierosach negatywnie oddziaływuje na insulinę. Nikotyna zmienia procesy chemiczne w komórkach organizmu, tak że nie reagują one na insulinę. Choroba ta zwiększa ryzyko chorób sercowo-naczyniowych, takich jak miażdżyca, udar mózgu i choroby naczyń obwodowych. Jednoznacznie wykazano, że tradycyjne papierosy przyczyniają się do rozwoju nowotworów.Aktualnie pojawia się coraz więcej danych, które wskazują na potencjalną szkodliwość również e-papierosów. By na poziomie populacyjnym doświadczyć rakotwórczego działania danego czynnika, trzeba być eksponowanym na niego przez wiele, nawet 25 lat, a papierosy elektroniczne nie są jeszcze tak długo na polskim rynku. W związku z tym nie jesteśmy w stanie jeszcze obserwować konsekwencji zdrowotnych u użytkowników e-papierosów, np. w postaci nowotworów. Elektroniczne papierosy z całą pewnością uzależniają, ponieważ nikotyna ma znaczny potencjał uzależniający. Jeśli więc ktoś chce rzucać palenie z pomocą elektronicznych papierosów, to lepiej zastosować farmakoterapię, która jest przebadana, skuteczna i bezpieczna. Z punktu widzenia zdrowia publicznego, e-papierosy stanowią spore zagrożenie, szczególnie dla młodzieży, wśród której zyskują na popularności. Młode osoby, słysząc, że e-papierosy są zdrowsze, chętnie po nie sięgają, bo są zdania, że to lepsza alternatywa. Jednak elektroniczny papieros to zawsze pierwszy krok do tego, żeby z czasem zacząć stosować tradycyjne papierosy. Paląc e-papierosy, istnieje ryzyko uzależnienia się od nikotyny i szukania potem różnych form dostarczania tej substancji. To prawie zawsze kończy się przejściem na tradycyjne papierosy. Negatywne skutki palenia konwencjonalnych papierosów są powszechnie znane, ponieważ były analizowane i badane przez wiele lat. Powszechnie znany jest ich wpływ na odporność organizmu, a w jamie ustnej — na przebieg stanów zapalnych przyzębia oraz predysponowania do zmian przednowotworowych i nowotworowych. Jednocześnie w związku z niezbyt długim czasem obserwacji powstała niewielka liczba badań na temat wpływu e-papierosów na zdrowie jamy ustnej. Wykazano, że w próbkach substancji ciekłych oraz par wdychanych przez użytkowników e-papierosów znajdują się liczne szkodliwe związki chemiczne, w tym o potencjale nowotworowym, które są podobne do tych występujących w tradycyjnych papierosach. Pomimo często niższego stężenia tych substancji w elektronicznych papierosach, nie są one bezpieczne lub obojętne dla zdrowia i stanowią potencjalny czynnik karcynogenny. Ponadto nawet w cieczach oznaczonych jako niezwierające nikotyny, wykrywane są jej niewielkie stężenia. W jamie ustnej obserwuje się wiele zmian bezpośrednio zależnych od długotrwałego palenia elektronicznych papierosów. Pierwszym problemem, który jest często w pierwszej kolejności zauważany przez pacjentów są przebarwienia na powierzchni szkliwa. Stanowi to głównie problem estetyczny, ale również przyczyniają się do zwiększonej retencji biofilmu bateryjnego. Jeśli nie jest on systematyczny i precyzyjnie usuwany, tworzy ryzyko zapalenia dziąseł i przyzębia. Użytkowanie elektronicznych papierosów przez trzy miesiące wpływa na powstanie niewielkich, ale widocznych przebarwień na powierzchni zębów. Wielu badaczy skupia obecnie uwagę na zagadnieniu wpływu e-papierosów na rozpoczęcie i przebieg procesu próchnicowego. Dostrzeżono, że regularne palenie e-papierosów sprzyjało zwiększeniu liczebności bakterii Streptococcus mutans, które należą do głównych czynników biorących udział w rozwoju próchnicy. Dodatkowo zauważono, że stosowanie elektronicznych papierosów sprzyjało tworzeniu i retencji biofilmu bakteryjnego. W przeprowadzonych dotychczas badaniach odnotowano również wpływ e-papierosów na przebieg choroby przyzębia. Zwrócono uwagę na bardziej nasilone objawy choroby przyzębia, które były wyrażone przez zwiększoną głębokość kieszonek przyzębnych w porównaniu z osobami, które nie paliły.