Trzy defibrylatory zakupione przez Miasto Białystok przekazano Straży Miejskiej. Strażnicy będą wozić je w samochodach. Są one przystosowane zarówno dla dorosłych, jak i dzieci.
Wraz z tym przenośnym sprzętem Miasto kupiło jeszcze fantom – model do ćwiczenia pierwszej pomocy. Zamówiono także jeden defibrylator stacjonarny. Do sierpnia zostanie on zamontowany na stojaku na jednym ze skrzyżowań. Koszt tego sprzętu to prawie 30 tys. zł.
– Dzięki defibrylatorom białostoczanie zyskają większe poczucie bezpieczeństwa. Strażnikom łatwiej będzie udzielić pomocy w sytuacji nagłego zatrzymania układu krążenia – powiedział prezydent Tadeusz Truskolaski.
Urząd Miejski w Białymstoku na początku czerwca rozstrzygnął konkurs dotyczący działań edukacyjnych promujących ideę udzielania pierwszej pomocy wśród białostoczan. Projekt „Bezpieczny Białystok” będzie realizował Związek Harcerstwa Polskiego Hufiec Białystok. Koszt tego przedsięwzięcia to ponad 39 tys. zł.
W ramach tego projektu zostanie przeszkolonych 1,1 tys. mieszkańców Białegostoku w trzech grupach wiekowych. Ma to być 200 osób w wieku 3-6 lat, 350 – osób 7-13 lat i 550 – powyżej 14 roku życia i dorosłych.
Dodatkowo zorganizowana zostanie także kampania promująca schemat udzielania pierwszej pomocy przy użyciu AED skierowana do 5 tys. osób. Dzięki temu popularyzowane będą defibrylatory zakupione w ramach Budżetu Obywatelskiego 2017, zainstalowane w 14 miejscach.
Źródło: Urząd Miejski w Białymstoku
Komentarze
[ z 8]
Bardzo dobrze, że w Białystok zyska 3 nowe defibrylatory. Jest to sprzęt potrzebny i często ratujący życie, lecz niestety jest go niewiele. Mam nadzieję, że inne miasta pójdą za przykładem i także zainwestują w taki sprzęt. Żeby go użyć, nie trzeba mieć wiedzy medycznej. Cała instrukcja znajduje się wewnątrz i jest bardzo prosta. Nawet w czasie wypadku, kiedy dochodzi stres, każdy jest w stanie zrozumieć zasadę działania i bardzo szybko się z nią zapoznać. Nie tracimy wtedy cennego czasu i prawie od razu możemy zacząć akcję ratowniczą. Dostępność AED w dużych skupiskach ludzi takich jak galerie handlowe czy dworce jest bardzo ważna. Pierwsze minuty wypadku często decydują czy poszkodowana osoba przeżyje czy nie. Karetka nie jest w stanie tak szybko dojechać. My będąc na miejscu wypadku możemy zdecydowanie szybciej zareagować, a używając sprzętu takiego jak AED zwiększyć szansę na przeżycie.
Masz rację! Dostępność defibrylatora w miejscach publicznych to większe szanse na skuteczną reanimacje i przeżycie poszkodowanego. Stan defibrylatorów w Polsce na rok 2017 wygląda tak: 1475 punktów, które posiadają czynny AED i znajdują się one w 451 miejscowościach. W większości tych miejscowości znajduje się tylko jeden defibrylator. Tylko w 25 miejscowościach znajdziemy więcej niż 9 AED. Najwięcej defibrylatorów posiadają takie miejscowości jak Warszawa, Kraków, Katowice, Bydgoszcz i Łódź. Myślę, że nie są to najgorsze wyniki, ale mam nadzieję, że z roku na rok tego sprzętu będzie przybywać. Każdy z nas może trafić na wypadek w którym poszkodowany będzie potrzebował reanimacji. Nie każdy też chciałby zrobić obcej osobie "usta usta", a samo uciskanie klatki piersiowej może nie przynieść pożądanego efektu.
Przenośne defibrlatory to bardzo dobre i praktyczne rozwiązanie, które pojawia się coraz częściej na ulicach, dworcach czy galeriach polskich miast. Nie wiedziałem jednak, że w Polsce występuje ich taka ilość! Jest to stosunkowo nowe urządzenie w naszym państwie, a jego ilość według mnie jest całkiem duża. Warto zaznaczyć, że poszczególne miasta cały czas dokupują nowe urządzenia. Będać niedawno w Białymstoku dało się dostrzec, że miasto przeznaczyło spore sumy pieniędzy na przenośne defibrylatory ponieważ widziałem je w bardzo wielu miejscach. Szczególnie w takich, gdzie często lokalizowały się bardzo duże liczby osób. Takie miejsca są wskazane, żeby były zaopatrzone w AED. Miałem okazje z bliska przyjrzeć się temu urządzeniu aby zapoznać się czy faktycznie jest proste w użyciu jak donosiły różne źródłe. Nie zawiodłem się. Stosunkowo prosta instrukcja obsługi krok po kroku pokazywała jak należy postępować. Co najważniejsze nawet osoba nie związana z medycyną jest w stanie go użyć i pomóc potrzebującemu w sytuacji zagrożenia życia. Ciekawym rozwiązaniem wydaje się przekaznie defibrylatorów strażnikom miejskim. Są oni często szybciej na miejscu zdarzenia niż pogotowie ratunkowe z racji tego, że patrolują ulice. To pozwoli na zwiększenie szans pacjenta na przeżycie. Bardzo ważną sprawą poruszoną podczas tego projektu jest zorganizowanie kursów piewszej pomocy. Ostatnio aspekt ten został trochę zapomniany. Zmieniło się też nastawienie Polaków co do pierwszej pomocy i pomimo konsekwencji prawnych nie jest dla nich czymś ważnym jak udzielanie pierwszej pomocy,a obojętność na czyjąść krzywdę na stałe zagościła w naszym społeczeństwie. Mam nadzieje, że takie akcje skłonią Polaków do tego, że niesienie pomocy jest czymś ważnym. Mało kto myśli, że to on sam może być często w sytuacji wymagającej pomocy obcej mu osoby. Oby chociaż jedna osoba spośród tłumu zawsze znalazła się aby udzielić pomocy. Takie inweswtycje niosą bardzo wiele nadziei na przeżycie osobom, którym grozi zatrzymanie akcji serca. W wielu miastach ulice są bardzo zatłoczone. Dojazd karetki bywa czasem bardzo długi, a przenośne defibrylatory pomogą w udzieleniu niezbędnej pierwszej pomocy zanim przyjedzie pogotowie ratunkowe.
Bardzo dobra wiadomość ! Należy tutaj podkreślić, że są to przenośne defibrylatory, które będą mieli przy sobie Strażnicy Miejscy, a więc będą obecne tam, gdzie są najbardziej potrzebne, a nie w przypadkowych miejscach w mieście, jak to jest w przypadku defibrylatorów stacjonarnych. Pierwsze defibrylatory AED na rynku europejskim pojawiły się już dobrych parę lat temu. W naszym kraju coraz częściej mówi się o konieczności zwiększenia publicznego dostępu do defibrylatorów AED. Oczywiście nie dzieje się to bez przyczyny. Statystyki mówią wyraźnie jak ważną rolę odgrywa automatyczny defibrylator zewnętrzny w procesie reanimacji pacjenta z nagłym zatrzymaniem krążenia. Jak najszybsze włączenie AED do akcji reanimacyjnej jest czynnikiem wielokrotnie zwiększającym szanse na przeżycie pacjenta z NZK.
Brawo Białystok ! Przenośne defibrylatory na pewno przydadzą się w pracy Strażników Miejskich, a jeżeli ( i oby ! ) byłyby używane rzadko, to i tak podniosą poczucie bezpieczeństwa mieszkańców tego miasta. Uważam, że w Polsce zbyt mało jest akcji uświadamiających obywateli o obowiązku pomocy potrzebującym i dotyczących ogólnopojętej pierwszej pomocy. Mieszkasz w bezpiecznym mieście. Niewiele jest przecież realnych zagrożeń. A mimo wszystko każdego roku setki osób umierają tylko dlatego, że nie otrzymały pierwszej pomocy przed przybyciem zespołu ratunkowego. Decyzja o zapisaniu się na kurs pierwszej pomocy może być pierwszą na drodze do poprawienia realnego bezpieczeństwa w każdym miejscu, a nie tylko w Białymstoku. Nie musisz od razu stawać się mistrzem pomocy przedmedycznej – wystarczą proste działania, żeby kogoś uratować. Wszystkiego można nauczyć się raptem w parę godzin. Co oznacza pierwsza pomoc? Telewizja przyzwyczaiła nas do tego, że nawet niewielkie rany potwornie krwawią i sprowadzają olbrzymie zagrożenie, którego nigdy nie ma kto powstrzymać. W praktyce sytuacja zwykle jest mniej dramatyczna, ale jedno się nie zmienia: jeśli nie podejmiesz odpowiednich działań, to nawet w pozornie niegroźnym wypadku rokowania poszkodowanych mogą się bardzo mocno pogorszyć. Pierwsza pomoc jednak nie oznacza zwykle tamowania krwotoków, usztywniania złamanych kończyn czy wyciągania poszkodowanych z płonących samochodów. To dobrze wygląda w telewizji, ale czasem, żeby ocalić ludzkie życie, wystarczy poprawnie ocenić stan poszkodowanego i przekazać informacje zespołowi ratownictwa, kiedy dotrze on na miejsce.
Mimo, że trochę zboczyłaś od tematu - zgadzam się w stu procentach ! :) Większość wypadków jest niegroźna. Niektóre jednak mogą być brzemienne w skutki, choć z początku tego nie widać. Każdego dnia nawet w Białymstoku dochodzi do paru potrąceń przez samochód. Najczęściej nawet nie klasyfikuje się takich zdarzeń jako wypadków, ale czasem poszkodowani wymagają pomocy przedmedycznej, a później transportu do szpitala. Nie ma pewności, kiedy dojdzie do innych wydarzeń i jakiej pomocy będą potrzebowały ofiary. Warto więc zapoznać się z podstawowymi zasadami udzielania pierwszej pomocy, a w pewnych przypadkach także rozwinąć te umiejętności do poziomu pozwalającego na pewne reagowanie w każdej sytuacji. Co oznacza pierwsza pomoc? Telewizja przyzwyczaiła nas do tego, że nawet niewielkie rany potwornie krwawią i sprowadzają olbrzymie zagrożenie, którego nigdy nie ma kto powstrzymać. W praktyce sytuacja zwykle jest mniej dramatyczna, ale jedno się nie zmienia: jeśli nie podejmiesz odpowiednich działań, to nawet w pozornie niegroźnym wypadku rokowania poszkodowanych mogą się bardzo mocno pogorszyć. Pierwsza pomoc jednak nie oznacza zwykle tamowania krwotoków, usztywniania złamanych kończyn czy wyciągania poszkodowanych z płonących samochodów. To dobrze wygląda w telewizji, ale czasem, żeby ocalić ludzkie życie, wystarczy poprawnie ocenić stan poszkodowanego i przekazać informacje zespołowi ratownictwa, kiedy dotrze on na miejsce. Większość wypadków jest niegroźna. Niektóre jednak mogą być brzemienne w skutki, choć z początku tego nie widać. Każdego dnia nawet w Białymstoku dochodzi do paru potrąceń przez samochód. Najczęściej nawet nie klasyfikuje się takich zdarzeń jako wypadków, ale czasem poszkodowani wymagają pomocy przedmedycznej, a później transportu do szpitala. Nie ma pewności, kiedy dojdzie do innych wydarzeń i jakiej pomocy będą potrzebowały ofiary. Warto więc zapoznać się z podstawowymi zasadami udzielania pierwszej pomocy, a w pewnych przypadkach także rozwinąć te umiejętności do poziomu pozwalającego na pewne reagowanie w każdej sytuacji. Udzielenie pierwszej pomocy jest obowiązkiem każdego – tak stanowi prawo. W praktyce jednak bardzo rzadko karze się osoby, które tego obowiązku nie dopełniły. Jednak w przypadku tragicznych w skutkach wypadków, karą będą i tak wyrzuty sumienia. Dziś, według różnych szacunków, do udzielania pierwszej pomocy przygotowanych jest około 30% osób, ale zdecydowana większość i tak nie podejmuje akcji ratunkowej w sytuacji zagrożenia. Nawet gdyby wszyscy pomagali, to nadal bylibyśmy w ogonie Europy. To jednak nie wszystko, ponieważ znacznie gorsze są statystyki, które mówią, że kilkadziesiąt ofiar różnego rodzaju wypadków można by było ocalić albo przynajmniej zmniejszyć ich obrażenia, gdyby w ciągu kilku chwil po wypadku ktoś z otoczenia podjął odpowiednie działania. Warto więc zrobić kurs pierwszej pomocy – niekoniecznie ten kwalifikowany z państwowym certyfikatem, ale chociaż podstawowy, żeby wyrobić w sobie instynkt pomagania, kiedy pojawi się taka potrzeba. Nie jest to ani wielki wydatek, ani szczególnie duże poświęcenie wolnego czasu, ani tym bardziej wyzwanie edukacyjne. Najprostsze kursy kosztują około 100 złotych i trwają 4 godziny.
Białystok to jedno z najlepiej rozwijających się miast w Polsce pod wieloma względami. Jeżeli chodzi dbanie o swoich mieszkańców to spisuje się bardzo dobrze, co potwierdza zakup kolejnych defibrylatorów. Coraz częściej wśród naszego społeczeństwa są osoby, którym grozi zatrzymanie akcji serca. Ratunkiem dla nich mogą być przenośne defibrylatory, które mogą stanowić bardzo ważny element pierwszej pomocy. Czasem musi minąć bardzo dużo czasu aż przyjedzie karetka, a przywrócenie akcji serca jest konieczne najszybciej jak to tylko możliwe. Patrząc na rozmieszczenie defibrylatorów w Polsce zauważyłem, że nie są one zbyt widoczne pomimo często wyrazistych kolorów. Jestem ciekawy czy dzwoniąc do operatora centrum powiadamiania ratunkowego w razie zatrzymania akcji serca u poszkodowanego możemy uzyskać wskazówkę gdzie znajduje się najbliższe tego typu urządzenie. Czy ktoś orientuje się czy takie informacje podawane są pod numerem alarmowym? Urządzenia te są proste w obsłudze co pozwoli na ich korzystanie osobom starszym, a także młodszym. Dodatkowo istnieją modele, które za pomocą komend głosowych pokierują osobę udzielającą pomocy. Ciekawym rozwiązaniem jakie wprowadziło województwo pomorskie jest zakup defibrylatorów do lokalnych pociągów. Jest to świetny pomysł z uwagi na to, że pociągi niejednokronie znajdują się w miejscach gdzie dojazd karetki jest bardzo utrudniony, a przecież liczy się każda sekunda! Bardzo ważną funkcją defibrylatora jest to, że po podłączeniu go do pacjenta analizuje rytm serca oraz określa czy poszkodowany wymaga defibrylacji. Jest to również ważna informacja, którą należy przedstawić operatorowi, który następnie przekaże zespołowi ratowniczemu. Bardzo dobrze, że w parze z zakupionymi defibrylatorami organizowane są kursy pierwszej pomocy. Nadal bardzo duże grono Polaków nie wie jak prawidłowo przeprowadzać resuscytację krążeniowo-oddechową. Wydaje mi się, że taka wiedza powinna być w posiadaniu każdego z nas. To, że większość ludzi nic nie robi sobie z losu obcych ludzi nie jest niczym nowym. Warto się jednak zastanowić co jeśli nasz mąż, dziadek, wujek będzie wymagał odpowiedniej pomocy? Wtedy każdy będzie obwiniał się, że nawet nie próbował udzielić pierwszej pomocy bo po prostu tego nie potrafił… Nastawienie Polaków do tak ważnych spraw wymaga jak najszybciej korekty.
Najczęstszym rodzajem arytmii jest migotanie przedsionków, zaś hipokaliemia zwiększa ryzyko jego wystąpienia o ponad 60 procent. Migotanie przedsionków z kolei 5-krotnie zwiększa ryzyko udaru niedokrwiennego mózgu i dwukrotnie ryzyko zawału serca.Pandemia COVID-19 sprawiła, że wyraźnie spadła liczba procedur zabiegowego leczenia zaburzeń rytmu serca. Z danych pochodzących z Narodowego Funduszu Zdrowia wynika, że w pierwszym półroczu 2019 roku wykonano 3200 ablacji migotania przedsionków, a rok później, w tym samym okresie, o 25 procent zabiegów mniej. W przebiegu infekcji koronawirusem bardzo często dochodzi do zajęcia mięśnia sercowego w postaci jego zapalenia oraz mikrozatorowości w tętnicach wieńcowych, co dodatkowo pogarsza kurczliwość mięśnia, nasila objawy niewydolności serca oraz pogarsza tolerancję migotania przedsionków. Z uwagi na stan prozakrzepowy częściej może występować zatorowość obwodowa, w tym udar niedokrwienny mózgu, mimo kontynuowania typowego leczenia przeciwzakrzepowego. Kolejnym niekorzystnym zjawiskiem jest gorączka, która w czasie COVID-19 bywa wysoka i może trwać kilka dni. Powoduje to zmiany elektrolitowe i odwodnienie organizmu, co sprzyja wystąpieniu migotaniu przedsionków. Ponadto część leków stosowanych w terapii tej infekcji wykazuje niekorzystną interakcję z lekami antyarytmicznymi, stosowanymi w tej arytmii, albo sama powoduje zaburzenie rytmu serca, co może prowadzić do jego nasilenia lub pojawienia się nowych, czasem groźnych dla życia zaburzeń rytmu serca. Migotanie przedsionków to najczęściej występujący rodzaj zaburzeń rytmu serca. Dotyczy głównie osób w podeszłym wieku, ale nie zawsze. Arytmia ta polega na szybkiej, nieskoordynowanej aktywacji przedsionków, która powoduje, że serce kurczy się bardzo nieregularnie. Skutkiem tego jest między jest zmniejszona objętość krwi, jaką serce tłoczy w ciągu jednej minuty do naczyń krwionośnych. To z kolei może prowadzić do zalegania krwi w obrębie przedsionków i tworzenia się skrzeplin, czyli materiału zatorowego, zaś w konsekwencji - do niedokrwiennego udaru mózgu. Według ogólnopolskiego badania epidemiologicznego NOMED-AF arytmia ta dotyczy aż 23 procent populacji pacjentów powyżej 65. roku życia. Kardiolodzy podkreślają również, że migotanie przedsionków staje się narastającym problemem zdrowotnym już nie tylko wśród osób dorosłych, po 40. roku życia oraz w wieku emerytalnym, ale także znacznie młodszych pacjentów. U dzieci i młodzieży często zaburzenia rytmu serca przebiegają bezobjawowo i są wykrywane przez przypadek, np. przy okazji badań przed szczepieniem ochronnym lub w trakcie wykonywania bilansu zdrowia. W ostatnim czasie obserwuje się wzrost liczby dzieci z zaburzeniami rytmu serca, chociaż nie ma dokładnych danych epidemiologicznych. Jedną z przyczyn jest istotna poprawa w zakresie diagnostyki, zaczynając od okresu prenatalnego, poprawa dostępu do wydłużonego monitorowania zapisu EKG. Rośnie też liczba pacjentów po operacyjnym leczeniu wrodzonych wad serca. Arytmie serca mogą ujawnić się już w okresie prenatalnym. Według statystyk występują u około 2 procent płodów i zwykle są rozpoznawane w czasie rutynowego położniczego badania ultrasonograficznego. Najczęściej obserwuje się dodatkowe pobudzenia nadkomorowe (około 85 procent), zbyt szybki rytm serca występuje u jednego na dziesięć płodów z arytmią, a zbyt wolny u około 5 procent. Wykrycie w tym najwcześniejszym okresie życia częstoskurczu może wymagać leczenia, leki podaje się wówczas przyszłym matkom. Noworodki z prenatalnie potwierdzonymi arytmiami wymagają poszerzenia diagnostyki przynajmniej o zapis EKG, chociaż wiele z wykrytych tak wcześnie zaburzeń ustępuje samoistnie. Lista przyczyn występowania zaburzeń rytmu serca w wieku pediatrycznym jest bardzo długa. Pojawieniu się arytmii sprzyjają procesy zapalne, infekcje, choroby zakaźne wieku dziecięcego (obecnie ograniczone z powodu upowszechnieniu szczepień ochronnych), gorączka, zaburzenia jonowe (np. w wyniku biegunki lub/i wymiotów). Należy też pamiętać o zaburzeniach hormonalnych (zwłaszcza w przebiegu chorób tarczycy), niedokrwistości, proarytmicznym efekcie działania niektórych leków (np. antyarytmicznych, sympatykomimetyków) czy zatruciu. Ustąpienie powyższych problemów zwykle normalizuje rytm serca pacjenta. Ta postać arytmii może objawiać się poprzez uczucie szybkiego bicia serca, osłabienie, pogorszoną tolerancję wysiłku, zawroty głowy. Pacjenci, którzy w trakcie występowania arytmii mierzą sobie ciśnienie, często stwierdzają wysoki puls i niskie lub na odwrót – podwyższone wartości ciśnienia tętniczego krwi. Migotanie przedsionków nie zawsze jednak daje odczuwalne dla pacjenta objawy. Mówi się wtedy o niemej postaci arytmii.W jednej z klinik w naszym kraju przeprowadzono pierwsze na świecie zabiegi łączące krioablację z ablacją pulsacyjnym polem elektrycznym. Technika ta może znacznie usprawnić leczenie pacjentów ze zdiagnozowanym migotaniem przedsionków. Przeprowadzony zabieg objął izolację żył płucnych oraz tylnej ściany lewego przedsionka za pomocą cewnika PFCA zasilanego przez opatentowane urządzenia do krioablacji Adagio iCLAS i ablacji pulsacyjnym polem elektrycznym. Inni naukowcy realizują eksperymentalny projekt innowacyjnej terapii pacjentów z tachykardią komorową, u których typowe metody leczenia tych zagrażających życiu arytmii serca okazały się nieskuteczne. Jest to leczenie, w której stosuje się pojedynczą, wysoką dawkę promieniowania. W czasie zabiegu napromieniamy miejsce, które jest źródłem arytmii w sercu. Identyfikuje się je przy wykorzystaniu badania elektrofizjologicznego i trójwymiarowego mappingu elektroanatomicznego. Następnie dane dotyczące ogniska arytmii, z którego nieprawidłowe impulsy elektryczne rozchodzą się po całym sercu, są przenoszone na badanie obrazowe, z którego korzystali naukowcy, planując radioterapię, a więc na tomografię komputerową. To miejsce jest oznaczany i dokładnie planowany jest rozkład dawki promieniowania, aby podać ją dokładnie w ognisko arytmii, jednocześnie chroniąc przed uszkodzeniem pozostałe części serca, tętnice wieńcowe i inne struktury. Przeciwwskazaniem do zastosowania tej metody są m.in. odwracalne arytmie, wynikające chociażby z zaburzeń metabolicznych, kanałopatii czy innych schorzeń, które mogą być leczone w inny, gwarantujący ustąpienie dolegliwości sposób. Do zabiegu nie kwalifikują się również pacjenci po przebytym w ciągu ostatnich 3 miesięcy zawale serca lub po innej interwencji kardiochirurgicznej, a także pacjenci z aktywnymi chorobami zapalnymi mięśnia sercowego i wsierdzia, które również mogą być źródłem arytmii. Aktualnie opasek fitnessowych czy inteligentnych zegarków używamy głównie do pomiaru naszej aktywności fizycznej, ale już w niedalekiej przyszłości za sprawą nowego algorytmu mogą one zyskać zupełnie inne znaczenie dla naszego zdrowia. Naukowcy uzyskali wyniki kolejnych badań, w których testowano nowy algorytm, zaprojektowany do wykrywania nieregularnego rytmu serca, w tym migotania przedsionków, na podstawie danych pozyskanych przez opaski fitnessowe i inteligentne zegarki. Okazuje się, że taka kombinacja może przynieść wiele dobrego, bo podczas testów udało się wykryć aż 98% epizodów arytmii. Wynika z tego, że fitnessowe opaski i smartwatche mogą zyskać dodatkową funkcję zdrowotną, a że stosuje je coraz więcej osób, to mogą poważnie przyczynić się do ograniczenia chorób układu sercowo-naczyniowego wynikających ze zbyt późnej diagnozy. Ponadto nie wymagają od użytkownika większego zaangażowania, wystarczy je nosić - algorytm działa najskuteczniej podczas braku aktywności fizycznej, więc najwięcej epizodów arytmii wykrywa podczas snu. Potas jest bardzo ważnym czynnikiem zapewniającym odpowiednie funkcjonowanie układu sercowo-naczyniowego. Bierze udział w utrzymywaniu właściwego ciśnienia tętniczego krwi, wpływa pozytywnie na śródbłonek naczyniowy, zmniejsza produkcję wolnych rodników. Jednak jego najważniejszą rolą jest udział w funkcjonowaniu tzw. układu bodźcowo-przewodzącego, odpowiedzialnego za prawidłową pracę serca. Wraz z pogłębianiem się niedoboru potasu zwiększa się prawdopodobieństwo wystąpienia zaburzeń rytmu serca pod postacią dodatkowych pobudzeń, częstoskurczów, a nawet migotania komór, prowadzącego do zatrzymania krążenia.