Ratownicy medyczni chcą osobnej ustawy dla swojego zawodu. Ministerstwo Zdrowia ma inną koncepcję. Zamierza uregulować tę profesję w noweli ustawy 8 września 2006 r. o państwowym ratownictwie medycznym (Dz.U. nr 191, poz. 1410 ze zm.). Jej projekt przekazano wczoraj do konsultacji społecznych. Już wiadomo, że resort nie uzyska zgody samych zainteresowanych na zaproponowane zmiany.
Prawie jak lekarz
Przepisy są potrzebne, bo ok. 14–15 tys. osób wykonuje zawód ratownika bez jakichkolwiek uregulowań. Do niedawna wystarczyło ukończyć dwuletnią szkołę policealną na kierunku ratownictwo medyczne, jednak od ubiegłego roku nowo zatrudniani muszą mieć wyższe wykształcenie licencjackie. Minister edukacji wygasił bowiem ich kształcenie w szkołach dwuletnich. Po zmianie prawa absolwenci tych placówek nadal będą obecni w systemie państwowego ratownictwa medycznego. Resort zdrowia nie cofnie uprawnień osobom, które uzyskały wykształcenie policealne przed 1 marca 2013 r. Podnosi jednak poprzeczkę tym, którzy w przyszłości chcą wykonywać tę profesję.
Nowela przewiduje, że po 1 października 2015 r. dla osób, które zdadzą ostatni egzamin na studiach licencjackich, obowiązkowy będzie półroczny staż (960 godzin). Ponadto po tej dacie kandydaci do zawodu będą musieli przystępować do Państwowego Egzaminu Ratownictwa Medycznego (PERM). Podobnie jak w przypadku lekarzy, zorganizuje go Centrum Egzaminów Medycznych w Łodzi. Ponadto ratownicy będą mieli obowiązek doskonalenia zawodowego. Będą je odbywać w formie kursów doszkalających lub samokształcenia. Otrzymają też prawo wykonywania zawodu (PWZ). Zostaną wreszcie policzeni, ponieważ powstanie ich rejestr.
Korporacji nie będzie
Za wydawanie PWZ oraz prowadzenie rejestru ratowników medycznych będzie odpowiedzialny wojewoda. Właśnie to rozwiązanie najbardziej oburzyło środowisko. W przypadku innych uregulowanych zawodów medycznych, zadania te wykonuje samorząd, np. lekarski lub pielęgniarski. Projekt nowelizacji ustawy o państwowym ratownictwie medycznym nie przewiduje jednak jego powołania.
Powstanie korporacji ratowników medycznych zostało natomiast przewidziane w konkurencyjnym projekcie ustawy o zawodzie ratownika medycznego i samorządzie zawodowym ratowników medycznych, który jest procedowany w Sejmie. W styczniu do Laski Marszałkowskiej złożyło go na prośbę ratowników medycznych Polskie Stronnictwo Ludowe.
– Jesteśmy oburzeni, że rządowy projekt nie przewiduje powstania naszego samorządu. Wszystkie zawody medyczne decydują same o sobie. Za nas będzie decydował wojewoda. Nie ma naszej zgody na tę nowelizację – podkreśla Edyta Wcisło, przewodnicząca Polskiej Rady Ratowników Medycznych.
Wciąż dwie osoby
Środowisko ratowników jest ponadto rozczarowane nowelizacją, ponieważ w projekcie nie znalazły się inne postulowane przez nie rozwiązania.
– Resort zdrowia nie uwzględnił naszej propozycji, aby w zespołach ratownictwa medycznego były trzy osoby uprawnione do wykonywania medycznych czynności ratunkowych. Prosiliśmy o to od dawna. W sytuacji, gdy u pacjenta dochodzi do zatrzymania krążenia, zespół trzyosobowy jest w stanie udzielić mu pomocy w sposób najbardziej efektywny – tłumaczy Edyta Wcisło. Dodaje, że ratownicy mają w tej sprawie poparcie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.
Obecnie w skład podstawowego zespołu ratownictwa medycznego wchodzą dwie osoby z takimi uprawnieniami. Spełnienie postulatu środowiska wymagałoby zatrudnienia w obsadzie karetki trzeciego ratownika, to jednak podniosłoby koszty funkcjonowania systemu. Resort zdrowia zamierza za to w inny sposób rozładować problem nadmiaru ratowników. Projekt poszerza ich kompetencje.
Obecnie poza karetkami i szpitalnymi oddziałami ratunkowymi ich umiejętności są wykorzystywane w ratownictwie górskim, narciarskim i wodnym. Mogą też uczestniczyć w zabezpieczaniu medycznym imprez masowych. Jednak ich kwalifikacje nie są tam w pełni spożytkowane.
Poza systemem nie są bowiem uprawnieni do wykonywania medycznych czynności ratunkowych. Dlatego w noweli resort zdrowia zapisał, że będą mogli wykonywać także inne zadania. Dzięki temu znajdą zatrudnienie w szpitalu w innych oddziałach niż tylko ratunkowy. Mają tam uzupełnić braki w obsadzie pielęgniarskiej. Rozwiąże to problem kobiet ratowników, które nie mogą dźwigać więcej niż 15 kg, stąd niechętnie są obsadzane w karetkach pogotowia.
Porada na telefon
Resort zdrowia nowelizacją chce też rozwiązać problemy, które wiążą się z nieobecnością lekarzy w większości karetek. Ci są obecni w obsadzie średnio co trzeciego ambulansu. Nowela zamierza usankcjonować ten stan. Znalazł się w niej zapis, zgodnie z którym karetki specjalistyczne (czyli mające w obsadzie lekarza, a nie ratownika medycznego) muszą stanowić co najmniej 30 proc. wszystkich, którymi wojewoda dysponuje na swoim terenie. Dotychczas przepisy tego nie precyzowały. Jednocześnie resort zamierza jednak wprowadzić możliwość e-konsultacji ratownika medycznego z lekarzem. Ten pomysł krytykują jednak eksperci.
– To fatalne rozwiązanie, bo nie wiadomo, kto będzie ponosił odpowiedzialność za podjętą decyzję – ratownik medyczny czy lekarz, który będzie udzielał rady przez telefon. To będzie problem prawny – uważa prof. Juliusz Jakubaszko, ekspert ds. ratownictwa medycznego, były konsultant krajowy w tej dziedzinie medycyny.
Źródło:
www.gazetaprawna.pl
Komentarze
[ z 25]
"Resort zdrowia nie cofnie uprawnień osobom, które uzyskały wykształcenie policealne przed 1 marca 2013 r." - no wszystko fajnie, ale co z tymi co kończą w tym roku. Przecież te szkoły cały czas legalnie działają!
Syn sąsiadów kończył w tym roku studium ratownictwa medycznego. Podpytywał, cieszył się, było widać błysk w jego oku. Teraz nie ma nic. Bo jego papier nic nie będzie znaczył. Dwa lata poszły z dymem.
Może jakieś pomostówki będą.
Tyle ile bubli prawnych z różnymi zawodami jest w Polsce, to chyba nie ma nigdzie
To nie jest dobry pomysł aby w karetce był np. ginekolog
Trzech ratowników? Przecież MZ cały czas tnie koszty, a nie dodaje.
Kto będzie odpowiadać za decyzje podjęte przez telefon? Głupie.
Cyrk związany z regulacją zawodów trwa. Tylko nikt się ludźmi nie przejmuje!
Nic tylko patrzeć i czekać, aż większość ratowników, zwłaszcza młodych, świeżo po ukończeniu studiów, ze znajomością języków obcych będzie decydować się na poszukiwanie pracy za granicą. Bo nie dość, że w naszym kraju płace dla ratowników medycznych są śmiesznie niskie (z resztą jak dla przeważającej części pracowników służby zdrowia przedstawiających wszelakie specjalności) to jeszcze wcale nie tak łatwo jest znaleźć stałe zatrudnienie. Bo nawet jeśli już pracę w zawodzie się znajdzie to często nie jest to praca na etat, a właśnie zatrudnienie na zlecenie w ramach kontraktu. A taka forma dla wielu nie wydaje się być satysfakcjonującą. Nie jest to zjawiskiem dobrym. Mam nadzieję, że politycy zauważą problem, zanim większość młodych, zdolnych absolwentów kierunku ratownictwo medyczne nie zdecyduje się na wyjazd z kraju. Ktoś w końcu musi jeździć w karetkach i udzielać pomocy i u nas. Chociaż fakt, że postanowiono uregulować kwestie ratowników medycznych i zauważyć różnicę między tymi którzy skończyli studia licencjackie, magisterskie lub wyłącznie dwuletnie szkoły policealne wydaje mi się uwagą bardzo pozytywną. Bo przecież nie powinno się tych ludzi traktować na równo, tak, jakby mieli identyczną wiedzę, doświadczenie czy kompetencje. Co by nie mówić i jakiej by wiary nie pokładać w polskie szkolnictwo wyższe, to jednak zawsze w ciągu pięciu lat nauki na uniwersytecie ratownik medyczny zdobędzie większą wiedzę i nabędzie większych umiejętności praktycznych niż osoba kończąca wyłącznie dwuletnie studium policealne. Że już nie wspomnę o fakcie w jaki sposób często wygląda w naszym kraju kształcenie w szkołach policealnych i że często taką drogę kariery obierają osoby, które nie są zbyt mocno zainteresowana kontynuacją edukacji, zdobywaniem wiedzy i nauczyciele w szkołach policealnych z przymrużeniem oka tylko przepychają takich uczniów z klasy do klasy w ramach cichej, niepisanej umowy dla obopólnych korzyści- nauczyciele mają uczniów, a przez to pracę, szkoła policealna otrzymuje dofinansowanie od Państwa, albo czasem z Unii Europejskiej przysługujące często na studenta, czyli jego wysokość uzależniona jest od liczby kształcących się w danej placówce osób, a uczniowie zyskują fach w ręku, zawód i przez dwa lata przedłużenie świadczeń zdrowotnych i zniżek dzięki posiadaniu legitymacji szkolnej. Niestety, ale z tego co mi się wydaje, to właśnie spora część uczniów szkół policealnych zapisuje się do tych placówek wyłącznie z tego powodu, że nie są pewni co ze sobą począć, a nie chcą tracić ulg przysługujących osobom uczącym się do dwudziestego szóstego roku życia. Osobiście nie jestem przekonany, czy w ratowniku po ukończeniu wyłącznie szkoły policealnej (mając na względzie jak edukacja w takich miejscach często- chociaż oczywiście nie zawsze- wygląda) może mieć wiedzę, umiejętności i kompetencje takie jak ratownik medyczny po pięcioletnich studiach na uniwersytecie medycznym, ani czy powinien otrzymywać identyczne wynagrodzenie za pracę, a także czy powinien mieć identyczne uprawnienia oraz formę zatrudnienia. Tutaj chyba politycy powinni się zatrzymać, pochylić nad sprawą i zastanowić, czy może nie warto byłoby wprowadzić pewne zmiany?
Widzę spore poruszenie pod tematem. Ale też wcale się nie dziwię. Co ci ludzie mają w głowach, żeby proponować podobne zmiany? Przecież i tak już w tej chwili wystarczająco ciężko jest zachęcić młode osoby do tego, aby miały ochotę kształcić się na kierunku ratownictwo medyczne, a potem podjąć się tak nie wdzięcznej pracy jaką jest praca w pogotowiu. Mam nadzieję, że to się będzie zmieniało i że wkrótce przynajmniej znacznie łatwiej będzie młodym ludziom o znalezienie zatrudnienia w tej branży. Wydaje mi się, że jest to bardzo ważne. Bo jeśli nasi ratownicy zaczną wyjeżdżać w poszukiwaniu pracy poza granicami to ciekawa jestem kto będzie niósł pomoc pacjentom u nas, na miejscu. To jest jakieś nieporozumienie i nie możemy pozwolić, aby tak się działo. Ktoś powinien mocno się nad tym zastanowić i przemyśleć o czym w ogóle mówi i jakie zmiany proponuje. Jeśli natomiast nie będzie to miało miejsca to obawiam się, że niedługo polscy pacjenci mogą mieć poważny problem jeśli będą w nagłych przypadkach potrzebować pomocy, a pogotowie nie będzie w stanie zapewnić wolnej ekipy ratowników gotowych do tego, aby wyjechać z pomocą. A wszystko zmierza ku temu, że tak właśnie może się w najbliższym czasie stać. Podobne pomysłu ludzi rządzących tylko utwierdzają w przekonaniu, że znacznie lepiej, to raczej nie będzie i to nie w najbliższym czasie z pewnością.