Naukowcy z University of Bath i King’s College London opracowali nowy środek chroniący skórę przed szkodliwym promieniowaniem ultrafioletowym.
Środek o roboczej nazwie „mitoiron claw” zapewnia ochronę wewnątrz komórek, czyli dokładnie tam, gdzie UVA powoduje największe szkody. Badacze mają nadzieję, że ich wynalazek trafi do kosmetyków już w ciągu 3-4 lat.
Stężenia wolnego żelaza są szczególnie wysokie w mitochondriach. Pod wpływem ekspozycji na UVA nadmiar jonów żelaza działa jednak jak katalizator reakcji powstawania toksycznych reaktywnych form tlenu. „Mitoiron claw” jest chelatorem żelaza, który przemieszcza się do mitochondriów, gdzie bezpiecznie wiąże nadmiar wolnego żelaza.
Testy prowadzone na laboratoryjnych hodowlach ludzkich komórek skóry pokazały, że ludzkie fibroblasty wystawiane na oddziaływanie dawki UVA będącej odpowiednikiem 140 min ciągłej ekspozycji na słońce na poziomie morza komórki potraktowane „mitoiron claw” były całkowicie chronione przed śmiercią. Badania te opublikowano na łamach „Journal of Investigative Dermatology”/
- Znaczenie związanych z żelazem uszkodzeń skóry pod wpływem UVA było do tej pory bagatelizowane. Nasz preparat może pomóc w realizacji niezaspokojonych do tej pory potrzeb w dziedzinie ochrony skóry - powiedział dr Charareh Pourzand z University of Bath.
Źródło: healthcanal.com
Komentarze
[ z 9]
Skoro powstaje nowy lek chroniący przed szkodliwym promieniowaniem ultrafioletowym typu A, to na jakiej zasadzie działały dotychczas stosowane preparaty? Jeśli były skuteczne to w czym ten nowy miałby być lepszy? Osobiście nie jestem przekonany, czy preparat który miałby przenikać do komórek, a wręcz do ich mitochondriów i wiązać wolne jony żelaza byłby całkiem bezpieczny i nie wiązałby się z żadnymi skutkami ubocznymi przy jego stosowaniu. W końcu skoro jony żelaza zostały przez komórkę przetransportowane do jej wnętrza, to chyba w jakimś celu się to odbyło? Raczej nie sądzę, aby organizm zajmował się transportem cząsteczek bez zupełnej przyczyny. Rozumiem, że ochrona przed szkodliwym promieniowaniem UV jest ważna, zwłaszcza w profilaktyce chorób nowotworowych, ale czy aby na pewno wiązanie czyli tak naprawdę dezaktywowanie wolnych jonów żelaza przetransportowanych do komórki będzie całkiem bezpieczne i czy również nie będzie wiązało się jakimiś skutkami ubocznymi, nawet jeśli nie od razu to w przyszłości? Wydaje mi się, że czasem niektóre produkty trafiają do sprzedaży i użytku zanim przejdą przez fazę wszystkich niezbędnych badań klinicznych lub nie uwzględnia się wszystkich możliwych powikłań. Ostatnio natrafiłem na informacje, iż obecnie stosowane kremy z filtrem do opalania mogą przyczyniać się do rozwoju czasowego zaburzenia spermatogenezy u mężczyzn. A jednak na opakowaniach podobnej informacji nigdy nie widziałem. Co więcej, stosowałem je nieświadom możliwych konsekwencji. A kto wie jakie jeszcze mogą się z nimi wiązać? Dlatego też nie podchodziłbym do wstępnych wyników badań tak optymistycznie i raczej oczekiwałbym dokładnej analizy tak, aby produkt w chwili kiedy trafi na rynek był całkowicie sprawdzony pod kontem bezpiecznego stosowania i braku skutków ubocznych, nawet tych mniej oczywistych.
Myślę, że opracowany środek, po dalszych badaniach, może okazać się skuteczny. Nadzieję dają bardzo dobre wyniki testów na fibroblastach ludzkich. Być może w toku przyszłych prac pojawią się działania niepożądane, ale bądźmy dobrej myśli. Środek ma za zadanie związanie nadmiaru wolnego żelaza, więc nie znaczy to, że w negatywny sposób wpłynie na komórkę. Nie jestem naukowcem, więc poczekam na wyniki, ale sądzę, że warto zainwestować czas i pieniądze w opisany w artykule wynalazek . We współczesnych kosmetykach możemy spotkać dwie grupy filtrów. Pierwsza grupa stanowi związki chemiczne absorbujące (pochłaniające) energię niesioną przez promieniowanie słoneczne, drugą natomiast, tworzą filtry fizyczne, czyli związki nieprzepuszczające promieniowania ultrafioletowego. W kosmetykach nowej generacji stosowanych jest jednocześnie kilka związków, filtrów absorbujących i fizycznych, ponieważ tylko w ten sposób można zapewnić skórze jeszcze skuteczniejszą ochronę przed promieniowaniem ultrafiolefowym emitowanym przez słońce. Nowy środek może okazać się kolejną formą zabezpieczenia przed szkodliwymi skutkami nadmiernej ekspozycji.
Zobaczymy jak nowa ochrona sprawdzi się w praktyce, jeśli w ogóle przejdzie dalsze testy. Na poznanie ewentualnych efektów ubocznych trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Gdyby okazała się skuteczna, być może stałaby się uniwersalnym środkiem chroniącym przed działaniem promieniowania UVA. Preparaty dostępne na rynku mają dużo wad. Po pierwsze, wiele osób nieprawidłowo dobiera kosmetyk do swojego typu skóry lub stosuje jedynie minimalną ochronę, by szybciej się opalić. Myślę, że żeby skutecznie zapobiegać poparzeniom, trzeba wiedzieć jak tak naprawdę działa dany środek. Wiem, że klienci kupując preparat nie zastanawiają się nad substancjami jakie zawiera i jaki one mają mechanizm działania. To nasza domena, osobiście zwracam uwagę na skład, jednak dla większości liczy się to co producent umieścił na opakowaniu. Jest napisane, że działa, więc są o tym przekonani. Przydałoby się sprawdzić co oznacza skrót SPF, gdyż to właśnie ta liczba określa długość i skuteczność ochrony. Nie łatwo było znaleźć poprawną definicję. Musiałam przebić się przed setki bzdur, jakie często można znaleźć w Internecie. Wyszukałam, że "SPF to tak zwany faktor ochrony przed promieniowaniem słonecznym i oznacza stosunek ilości promieniowania ultrafioletowego powodującego oparzenie podczas stosowania filtra do ilości promieniowania powodującego taki sam stopień oparzenia bez jego zastosowania". Skoro na kilku stronach przeczytałam sprzeczne informacje, jak ktoś kto chcę zadbać o bezpieczeństwo ma zdobyć rzetelne dane? Wracając do tematu nowego środka, uważam, że może on w przyszłości stanowić uniwersalną ochronę przed UVA, a skoro mógłby przeniknąć do komórki (oczywiście po testach, które wykluczyłyby jego szkodliwość), nie zadziała jedynie powierzchniowo i nie zostanie "zmyty" po pierwszym wejściu do wody. Wiele osób popełnia ten błąd i nie smaruje się ponownie kremem z filtrem. Informacja, że preparat jest wodoodporny nie przekonuje mnie, dlatego wolę dmuchać na zimne i stosować środek co jakiś czas.
Dobrze, jest szansa, że na rynek wejdzie nowy preparat chroniący przed UVA, ale co z UVB? Eksperci apelują, by używać wyłącznie kosmetyki z wyraźnym nadrukiem na opakowaniu, że chronią przed promieniowaniem UVA i UVB. Rozumiem, że w nowym środku znajdzie się komponenta zapobiegająca szkodliwemu działaniu UVB. Nikomu nie będzie się chciało kupować dwóch preparatów - jednego starszej generacji i drugiego, nowego, który skierowany jest wyłącznie przeciwko UVA. Skoro substancja ma docierać do komórki, istnieje duże prawdopodobieństwo efektów niepożądanych. Ochrona mechaniczna powodująca "odbijanie" promieni nikogo raczej nie zaniepokoi, ale związek wnikający do wnętrza komórki to zupełnie inna sprawa. Zanim jednak wydamy osąd, poczekajmy na dalsze wyniki. Oby okazały się pozytywne.
Wydaje mi się bardzo istotnym, aby ludzie korzystający z kąpieli słonecznych zabezpieczali swoją skórę przed promieniowaniem ultrafioletowym w jak najbardziej skuteczny sposób. Dlatego tak ważne jest, aby rozwijały się coraz to nowe preparaty o coraz to lepszej skuteczności. Pytanie tylko, czy proponowana emulsja zabezpieczająca przed promieniowaniem UVA poprzez wiązanie wolnych cząsteczek żelaza w mitochondriach komórek będzie również skuteczna wobec narażenia na promieniowanie UVB? Niestety, ale oba te rodzaje promieni mogą być dla skóry szkodliwe i bardzo ważne jest, aby zabezpieczać skórę na obie długości fal świetlnych, aby móc być pewnym, iż prewencja antynowotworowa wdrożona jest na najwyższym poziomie.
Dotychczasowe preparaty stosowane do ochrony przed szkodliwym promieniowanie podczas opalania zawierały różnego rodzaju związki nieorganiczne i organiczne. Najczęściej były to związki cynku (tlenek cynku), który otrzymywało się np. z zużytych baterii i poddawało ponownemu zastosowaniu w tego typu kremach. Związki stosowane do tej pory w kremach mają całkowicie inne działanie. Tworzą one warstwę ochronną na skórze, która ma za zadanie odbijanie promieniowania, a takie właściwości właśnie mają kationy metali lub absorpcji i rozpraszaniu tego w postaci ciepła. Przedstawiona przez badaczy metoda, wydaje mi się bardziej skuteczna i bezpieczniejsza od obecnie stosowanych środków. Różnego rodzaju metale i związki organiczne wnikają w pewnej części do naszego organizmu i też na pewno nie jest to prozdrowotny skutek. W przypadku związania żelaza w postaci chelatu uniemożliwia to wchodzenie w różnego rodzaju reakcje chemiczne. Przypomnijmy sobie, w jaki sposób żelazo jest wchłaniane do organizmu. W przypadku pożywienia lub nawet preparatów żelaza, odbywając tak długą podróż przez przewód pokarmowy, że całe żelazo na drugim stopniu utlenienia, utlenia nam się do trójdodatniego kationu żelaza. Dla hemoglobiny ważne jest to żelazo(II), bo to one stanowi centrum. Jeżeli dobrze zrozumiałem informacje zawarte w artykule, to podczas działania promieniowania, w mitochondriach, żelazo(II) powoduje wytworzenie wolnych rodników (reaktywnych form tlenu), co wydaje mi się, że tworzy się w wyniku reakcji utlenienia żelaza(II) do żelaza(III), a nie na zasadzie reakcji katalitycznej. W takiej formie żelazo i tak nie spełnia swej funkcji w komórce i mitochondria zostają upośledzone, a reaktywne formy tlenu niszczą komórkę. W momencie związania żelaza, a przecież chelaty żelaza to preparaty stosowane między innymi w anemii i są bezpieczne, pozostanie ono w komórce, ale nie wejdzie w dalsze reakcje chemiczne pod wpływem promieniowania. Sam chelat i tak ulegnie z czasem rozłożeniu i pozostanie nam znowu kation żelaza(II), który w chelacie też normalnie na drugim stopniu utlenienia funkcjonuje. Nie ma mowy o żadnym transporcie żelaza poza komórkę. Metoda bardzo obiecująca i znacznie skuteczniejsza, bo dotychczasowo stosowane preparaty "mają luki" i nie pochłaniają/odbijają całego promieniowania, poza tym wysychają, ścierają się, zmywają, a jeżeli taki preparat wniknie do komórki to będzie kompleksowo chronił całą naszą skórę. Co nie znaczy, że nadal nie trzeba uważać na kąpiele słoneczne i z głową ich zaznawać. Jestem ciekaw czy rzeczywiście w ciągu trzech lat trafi to na rynek. Bo to jednak bardzo szybko, jak na kosmetyk.
Nowe sposoby ochrony są potrzebne. Promieniowanie UVA powoduje opalanie się skóry bez nadmiernego jej zaczerwienienia lub poparzenia. Jest ono stosowane w solariach. Działania promieni z tego zakresu nie czujemy, ale to one wnikają głęboko w skórę. W ostatniej dekadzie dermatolodzy zwrócili uwagę na jego szkodliwe działanie. Promieniowanie UVA może bowiem powodować destrukcję kolagenu, wytworzenie wolnych rodników, pojawienie się plam pigmentacyjnych, a w konsekwencji przedwczesne starzenie skóry, różnego rodzaju dermatozy i zmiany nowotworowe. Promieniowanie UVB powoduje silne zaczerwienienie skóry tzw. rumień (erythema) i pigmentację pośrednią. Początkowo uważano, że tylko to promieniowanie odpowiedzialne jest za oparzenia i sprzyja powstawaniu nowotworów skóry.
Długość fal promieniowania UVA wynosi 320-400 nm, dzięki czemu mogą one przenikać do głębszych warstw skóry niż krótsze UVB. W przeciwieństwie do tych ostatnich potrafią nawet przeniknąć przez zwykłą szybę okienną. Promienie UVA w dużo mniejszym stopniu uczestniczą w budowie komórek melaniny, mają za to decydujący wpływ na ich zabarwienie - przyciemniają je, czego efektem jest brązowa opalenizna. Ponadto promienie UVA w kontakcie ze skórą wykazują działanie przeciwzapalne. Promieniowanie to może mieć również działanie negatywne. Stwierdzono, że wnikając w skórę, może naruszyć strukturę tkanki łącznej, powodując przedwczesne starzenie się skóry (tzw. fotostarzenie). W bardzo wysokich dawkach promienie UVA mogą być przyczyną poparzeń słonecznych oraz raka skóry.
.