W opublikowanym na łamach "PLOS One" badaniu naukowcy odkryli, że pracoholicy częściej niż reszta populacji cierpią na depresję, zaburzenia lękowe, zespół obsesyjno-kompulsywny, zaburzenie hiperkinetyczne (ADHD).
Zgodnie z autorami pracy – na czele z Cecilie Schou Andreassen z Department of Psychological Science na University of Bergen Norwegii – pracoholizm został zdefiniowany jako "nadmierne skupianie się na pracy, podążanie za niekontrolowaną motywacją do pracowania, i inwestowanie w nią nieproporcjonalnie dużo czasu w stosunku do innych ważnych stref życia."
Obecnie coraz więcej osób spotyka się z koniecznością pracowania ponad standardowe 8 godzin dziennie, rosną również wymagania, które muszą spełniać pracownicy. Presja we współczesnym świecie jest ogromna, a sukcesy uzależniające. W tym świetle, wcale nie dziwi, że pracoholizm staje się coraz częstszy. Niektóre badanie wskazują, że sięga on nawet 10% pracujących Amerykanów. W Polsce odsetek ten wynosi około 5%.
Pracoholizm pod pewnym względem jest nietypowym nałogiem. W społeczeństwie istnieje powszechna akceptacja tego uzależnienia, a zachowania pracoholików są powszechnie cenione i szanowane. Pracodawcy chętnie zatrudniają osoby gotowe poświęcić wszystko dla swojej firmy, oferują im wysokie zarobki i dobre stanowiska.
Andreassen podkreśla, że poprzednie prace donosiły o związku pomiędzy pracoholizmem a zaburzeniami psychiatrycznymi. Naukowcy postanowili dokładnie przebadać tą zależność.
Zespół przeanalizował dane pochodzące od 16,426 dorosłych, pracujących osób w wieku średnio 37 lat.
Skala Bergen Work Addiction Scale została użyta, aby sprawdzić, którzy z badanych spełniają kryteria pracoholizmu. Uczestnicy mieli określić jak często w ciągu ostatniego roku dotyczyły ich poniższe stwierdzenia :
Myślisz o sposobach, aby zaoszczędzić więcej czasu na pracę
Spędzasz znacznie więcej czasu na pracę, niż pierwotnie zakładałeś
Pracujesz, aby zmniejszyć poczucie winy, lęku, bezsilności lub depresji
Inne osoby mówią Ci abyś pracował mniej, jednak ty ich nie słuchasz
Stresujesz się, kiedy nie możesz pracować
Praca ma pierwszeństwo przed zainteresowaniami, przyjemnościami i aktywnością fizyczną
Pracujesz tak dużo, że negatywnie wpływa to na Twoje zdrowie
Uczestnicy zaznaczali na skali jak często dotyczą ich te stwierdzenia. 1 na skali oznacza "nigdy", 5 – "zawsze". Czterokrotne oznaczenie 4 (często) lub 5 (zawsze) świadczyło o pracoholizmie. Wynik taki uzyskało 7,8% badanych.
Ponadto, wszyscy uczestnicy wypełnili inne testy diagnozujące schorzenia psychiczne : zespół obsesyjno-kompulsywny (Obsession-Compulsive Inventory-Revised), zaburzenie hiperkinetyczne (Adult ADHD Self-Report Scale), zaburzenia lękowe ( Hospital Anxiety) i depresji (Depression Scale).
Po przeanalizowaniu wyników okazało się, że pracoholicy znacząco częściej wykazywali objawy chorób psychiatrycznych.
32,7% pracoholików spełniało kryteria rozpoznania ADHD, w porównaniu do 12,7 % w grupie kontrolnej.
Zespół obsesyjno-kompulsywny również występował częściej u pracoholików – 25,6% . W grupie kontrolnej – 8,7%.
Wśród pracoholików 33,8% spełniało kryteria rozpoznania dla zaburzeń lękowych, a 8,9% dla depresji. W porównaniu do grupy kontrolnej, kolejno 11,9% i 2,6%.
Pracoholicy to najczęściej osoby młode, samotne, wysoko wykształcone i o wysokim statusie społeczno-ekonomicznym – donoszą naukowcy.
Ponadto pracoholicy częściej: pracują jako wysoka kadra menadżerska, pracują w sektorze prywatnym oraz prowadzą własne firmy.
Podsumowując, naukowcy podkreślają, że pewne grupy społeczno-demograficzne są bardziej narażone na pracoholizm, a pracoholicy częściej cierpią na współwystępujące zaburzenia psychiczne. Autorzy pracy dodają : "Jasne jest to, że niezbędne są dalsze badania potwierdzające ten związek. Do tego czasu lekarze i terapeuci powinni mieć na uwadze, że pracoholik może również chorować na inne zaburzenia psychiatryczne.”
Źródło: medicalnewstoday.com
The relationships between workaholism and symptoms of psychiatric disorders: A large-scale cross-sectional study, Cecilie Schou Andreassen et al., PLOS One, doi: http://dx.doi.org/10.1371/journal.pone.0152978, published online 18 May 2016.
Komentarze
[ z 12]
Świat pędzi do przodu i niestety, ale wielkie korporacje czy właściciele dużych firm często nawet wymagają od swoich pracowników wielkiego zaangażowania często nawet zakrawającego o pracoholizm. Dobrze jednak, że również coraz więcej pracodawców zaczyna doceniać pracownika jako swego rodzaju inwestycję. W korporacjach zaczynają pojawiać się pokoje relaksy, gdzie można w trakcie przerwy odpocząć, czasem po wylegiwać na hamaku z szumem morza czy innymi odgłosami natury lub przyjemną muzyką puszczaną w tle. Powstają również pomieszczenia socjalne, gdzie można porozmawiać z innymi pracownikami, zagrać w bilard lub piłkarzyki. Chwila przerwy w pracy nikogo nie zbawi, a może wpłynąć na podniesienie efektywności pracownika. Do tego dzięki zmniejszeniu poziomu stresu będzie również miała korzystny wpływ na zdrowie, a dzięki temu pracodawca może zyskać doświadczony personel na długie lata za niewielką cenę. Oby jak najwięcej korporacji i innych miejsc pracy doceniło te korzyści i szło właśnie w tą stronę, zamiast wyzyskiwać i eksploatować pracowników do granic wytrzymałości nerwowej i zdrowotnej.
Nie mam znajomych, którzy mieli by styczność z pracą dla korporacji, dlatego nie miałam pojęcia, że wygląda to tak, jak opisał Pan powyżej. Jednak jeśli w rzeczywistości tak jest, to jak najbardziej pochwalam tworzenie miejsce w korporacjach, gdzie pracownicy mogliby chwilę odetchnąć i odpocząć od pracy. Jest to poza tym strategia mogąca przynosić korzyści dla obu stron. Zadowolony, zrelaksowany pracownik najprawdopodobniej jest o wiele bardziej efektywny w pracy. Dzięki temu pracuje sprawniej, więcej i w zdrowej atmosferze. Nawet jeśli kosztem wydłużenia czasu przerwy to i tak wydaje mi się, że w końcowym punkcie raczej praca zostaje zrealizowana według planu lub nawet lepiej, niż gdyby miała być wykonywana przez zmęczonego, sfrustrowanego i zestresowanego człowieka. Bardzo dobrze, jeśli pracodawcy doszli do podobnych wniosków i zdecydowali się zainwestować w komfort pracy swoich podwykonawców.
Jak napisano w artykule pracoholicy to najczęściej ludzie dobrze wykształceni na wysokich stanowiskach. Presja i odpowiedzialność jaka na nich spoczywa jest coraz większa wraz z kolejnymi awansami. Więcej się od nich wymaga, a poza tym z pewnością chcą sobie wynagrodzić ciężką naukę i pracę dużym wynagrodzeniem. Nic dziwnego, że są bardziej podatni na zaburzenia psychiczne. Stres i zmęczenie odbijają się na ich zdrowiu bardzo mocno. Organizm potrzebuje odpoczynku i zaczyna się "buntować" gdy nie może podołać kolejnym wyzwaniom. Trudno wytłumaczyć osobie, która poświęciła tyle czasu, energii i podporządkowała swoje życie osobiste pracy, żeby nagle zwolniła. Problem pracoholizmu jest coraz większy, a pracodawcy i klienci widząc, że człowiek potrafi dać z siebie 150%, żądają 200. Ludzie czekają na urlop, próbują zarobić jak najwięcej, jednak w ostateczności wypoczynek gdzieś umyka, ponieważ zawsze jest coś ważnego do zrobienia. W ten sposób można łatwo załamać się zarówno psychicznie jak i fizycznie.
Takie podejście nigdy nie prowadzi do niczego dobrego i dobrze, że powoli problem zostaje zauważany. Na zachodzie pracoholicy wcale już nie są tak cenieni jak kiedyś i pracodawcy raczej starają się wypleniać tendencję do pracy ponad normę wśród swoich pracowników. Przede wszystkim dlatego, że zaczęto doceniać doświadczony, wykształcony personel, który będzie w stanie wykonywać swoje zadania przez jak najdłuższy okres czasu. I w takie osoby pracodawcy bardziej skłonni są inwestować niż w tych, którzy kompulsywnie rzucają się w wir obowiązków, a przez to w konsekwencji szybko zaczynają być przemęczeni, zestresowani, sfrustrowani. Takie osoby nie tylko tworzą wokół siebie niezdrową atmosferę, ale również sami dewastują własne zdrowie. Nie da się utrzymać organizmu w pracy na obrotach ponad normę przez dłuższy okres czasu. Wcześniej czy później musi się to skończyć jakimś nieprzyjemnym finałem. Albo obniżeniem wydajności w wykonywaniu obowiązków, albo problemami zdrowotnymi jak nerwice, depresje czy wręcz choroby somatyczne związane z ciągłą stymulacją układu współczulnego i wyczerpaniem rezerw rdzenia nadnerczy w utrzymywaniu organizmu w gotowości do przystosowania się do takiego trybu funkcjonowania. Lepiej jest dbać o pracownika i eksploatować go w stopniu jaki pozwoli zachować go w firmie na długie lata niż promować pracoholizm i po najwyżej kilku latach wymieniać człowieka na nowego, którego trzeba będzie przygotowywać do pełnienia pewnych zadań kompletnie od zera, potem znów go wyeksploatować i kiedy już będzie wyuczony zawodu, znów wymienić na nowego, niedoświadczonego i wymagającego początkowo inwestycji w rozwój.
Zgadzam się z przedmówczynią. Dodam jeszcze, że gospodarka ciągle pędzi do przodu i nie sposób nadążyć nie przepracowując się. Pozytywnym zjawiskiem jest jednak chęć przystosowania miejsca i czasu pracy do potrzeb pracowników. W Polsce dopiero zaczyna się zwracać uwagę na zachowywanie równowagi między pracą, a życiem prywatnym. Kiedyś czytałam na tym forum wypowiedzi kilku osób na ten temat. Bardzo zaciekawiły mnie praktyki już stosowane w innych krajach. Obyśmy dogonili Zachód, by nie narażać naszego zdrowia i nie zaniedbywać życia rodzinnego. Są rzeczy ważniejsze od pracy, tylko wiele osób o tym zapomniało.
Oczywiście, że są rzeczy o wiele ważniejsze od pracy, czy kariery, Bo to raczej o tą drugą chodzi osobą które wykazują tendencje do poświęcania zbyt dużej części uwagi swojej karierze zawodowej. Jednak trudno się dziwić, że takie zjawisko w naszym kraju występuje, kiedy zarobki w wielu branżach są śmiesznie niskie, a w dodatku, aby dostać się na stanowisko w zawodzie trzeba naprawdę mieć świetne CV, dobre wykształcenie i jeszcze lepsze i większe doświadczenie. A jeśli już uda się otrzymać wymarzoną pracę lub przynajmniej taką, która pozwala na życie na dobrym poziomie, to raczej nikt nie chce jej stracić. Łatwo jest takim pracownikiem manipulować i obietnicami lub groźbami motywować do pracy ponad możliwości i ponad granice zdrowego rozsądku. Dobrze, że nie wszędzie się tak dzieje i że istnieje szansa na to, że niedługo weźmiemy przykład z zachodu i docenimy nie wyeksploatowanego pracownika, a raczej pracownika zachowującego zdrowy umiar i równowagę między życiem prywatnym, a zawodowym, a dzięki temu zadowolonego, szczęśliwego i gotowego do pracy w dłuższym okresie czasu.
Coraz częściej spotykamy osoby, dla których praca stała się naczelną wartością, które są tak pochłonięte swoją aktywnością zawodową, że nie znajdują czasu dla rodziny, na sen i odpoczynek, czy na kontynuację swoich dotychczasowych zainteresowań. Pracoholik, w odróżnieniu od tzw. ludzi sukcesu czy karierowiczów, jest często ofiarą swojego perfekcjonizmu, nigdy nie odczuwa prawdziwej satysfakcji z osiągnięcia celu („szczytu”) i nie potrafi cieszyć się ze swoich osiągnięć. Porównując pracoholizm do alkoholizmu można powiedzieć, że pracoholizm jest dążeniem do odpowiedzialności, natomiast alkoholizm – ucieczką od niej. Co robić, aby uniknąć zachorowania? Aby uniknąć uzależnienia od pracy, należy: Ograniczać czas przeznaczony na pracę, maksymalnie do 52 godzin tygodniowo. Nauczyć się delegować zadania i odpowiedzialność na innych. Wyznaczyć stałe terminy, kiedy jest się wyłącznie do dyspozycji swojej rodziny. Wyznaczyć granice swojej dostępności dla spraw zawodowych (telefon komórkowy) tak, żeby kontaktowano się po godzinach pracy wyłącznie w sprawach awarii czy katastrof. Jeżeli pojawiają się od bliskich pierwsze sygnały, że zbyt mało czasu spędzasz z nimi, kiedy znalezienie czasu na urlop staje się problemem, kiedy nieodłącznym rekwizytem urlopu jest komputer i telefon komórkowy itp., warto przeanalizować swoje postępowanie i zrewidować swoją hierarchię wartości, a następnie zacząć szanować samego siebie, swój organizm oraz swoje potrzeby oraz przekonać siebie, że życie nie polega jedynie na pracy. Aby łatwiej zobiektywizować własną ocenę sytuacji, należałoby przeanalizować i zapisywać sposób spędzania każdego dnia, wykonane działania i towarzyszące im emocje. Trzeba zacząć przypominać sobie, co kiedyś było źródłem przyjemności i dobrego samopoczucia oraz starać się stopniowo odbudowywać swoje prywatne życie. Jeśli to „nie wychodzi”, należy zwrócić się po pomoc do specjalisty. Jednocześnie należy pamiętać, że nie każdy psychiatra i nie każdy psycholog ma odpowiednią wiedzę na temat diagnozowania i leczenia uzależnień.
Bardzo dobre wskazówki dla osób, które chcą coś zmienić w swoim życiu :) Poz zdobyciu nowej pracy ludzie pragną awansować i poświęcają swoje życie rodzinne dla kariery. Gdy zarobki rosną szybko okazuje się, że wydatki też są coraz większe, ponieważ pragniemy żyć komfortowo i pozwalać sobie na więcej. Niestety większa pensja to więcej czasu poświęconego pracy. Nie łatwo jest powiedzieć sobie "stop, muszę odłożyć telefon" i spędzić czas z bliskimi, ponieważ wolne zaczyna się postrzegać jako stratę pieniędzy. Gdy człowiek zaczyna każdą chwilę inwestować w karierę, bardzo łatwo popaść w pracoholizm. Czasami zdarza się, że uzależnienie jest tak duże, że pomóc może tylko specjalista. Warto rozmawiać na podobne tematy, ponieważ mimo, iż wszyscy wiemy czym jest pracoholizm, nie każdy potrafi się do niego przyznać. Większość zbywa prośby bliskich machnięciem ręki i mówi, że "to mnie nie dotyczy i nie jestem uzależniony od pracy". Czytając artykuły jak ten powyżej, trzeba co jakiś czas zastanowić się nad sobą i szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jestem pracoholikiem? Przyznam, że miałam takie momenty w życiu, że praca była dla mnie zbyt ważna. Miałam poczucie winy, gdy zrobiłam sobie dłuższą przerwę, bo przecież ten czas, na serial czy kawę, mogłam wykorzystać w inny, bardziej opłacalny sposób. Na szczęście w porę zorientowałam się, że dzieje się coś złego i ustaliłam sobie limity godzinowe. Zrobiłam mniej więcej to, co Pani opisała i rzeczywiście pomogło, jednak potrzeba mi było wiele samozaparcia, by znowu nie rzucić się w wir obowiązków. O tym, że kariera nie jest tak ważna przekonujemy się też po osobistych tragediach. Po wypadku samochodowym czy chorobie członka rodziny nie myśli się, że jutro trzeba wcześnie wstać, albo że ma się jakąś niedokończoną sprawę do załatwienia. Wtedy wszystko wydaje się błahe i jakby się nad tym dłużej zastanowić, takie w istocie jest zawsze. Jak nie ta praca to inna, jak nie zarobię tyle pieniędzy, trudno, nie pójdę do kina raz czy drugi. Tak naprawdę mało w życiu jest rzeczy naprawdę ważnych. Trzeba tylko umieć je rozpoznać, ponieważ to one są najważniejsze :)
Każde uzależnienie jest złe i sprowadza się do bardzo wielu negatywnych następstw. Dużo się mówi tylko o narkomanii i alkoholizmie. Natomiast jest bardzo wiele innych uzależnień, które wcale nie są mniej groźne. W artykule podano, że problem pracoholizmu w Polsce dotyczy ok. 5% populacji. Mi się wydaje, że ten odsetek jest o wiele większy, tylko po prostu mało kto zdaje sobie sprawę, że jest coś nie tak. Bo przecież jak ktoś oddaje się całym sobą pracy, pracuje za dwóch, wykonuje wszystkie obowiązki w nienaganny sposób, a przy tym wykazuje jeszcze niewymuszoną inicjatywę i kreatywność to jest to najlepszy pracownik na świecie. Jednak co innego jest, gdy praca sprawia nam przyjemność i my po prostu lubimy coś dobrze zrobić, a co innego kiedy praca staje się centrum naszego życia. Nie potrafi przestać myśleć o obowiązkach czekających nas następnego dnia. Myślę, że pracoholizm to takie uzależnienie, do którego mogą być szczególnie predysponowani również pracownicy ochrony zdrowia. Przecież żeby zarobić trzeba po etacie iść na dyżur, a potem do prywatnej poradni. W domu też ciągle jakaś dodatkowa robota i ciągłe myśli o pacjentach. W weekend wyjazd na konferencję, bo ordynator kazał. Tak naprawdę my sami i nasza asertywność może nas jedynie uchronić przed tym patologicznym mechanizmem skupiania się wyłącznie na pracy. Musimy zdać sobie sprawę, że życie nie kończy się na naszej sferze zawodowej. Nie można też się dać wciągnąć w ten wyścig szczurów, kto ma więcej i lepiej. Obawiam się, że ten problem będzie się nasilał. Już na wczesnym etapie edukacji wymagamy od dzieci aby były najlepsze, aby wysoko stawiały sobie poprzeczkę, dążyły uparcie do celów. Zapominamy o wpajaniu takich wartości, które są ważniejsze od tego ile masz pieniędzy na koncie, jakie stanowisko zajmujesz i czy zostałeś pracownikiem miesiąca. Potem takie osoby szybko popadają w nerwice, depresję, niekontrolowaną agresję. W takiej sytuacji może pomóc tylko psychoterapia. W Polsce jednak, szczególnie w mniejszych miastach, jest to nadal traktowane jako coś nienormalnego i osoby chodzące do psychologów lub psychiatrów są po prostu stygmatyzowane. A szkoda, bo to taka sama choroba jak każda inna.
Od zawsze wiadomo, że nadmiar szkodzi nie tylko w aspekcie zawodowym, lecz we wszystkich sferach życia w ogóle. Najlepszym na to lekarstwem jest zachowanie "złotego środka" zawczasu, gdy nasz zapracowanie nie stanowi jeszcze podstawy do obaw o nasze zdrowie psychiczne i psychiczne jednocześnie. Nadmiar czasu poświęcanego pracy, stres i napięcie z tym związane wpływają bowiem niekorzystnie na nasz umysł, jak wykazują opisane w artykule badania, lecz również ciało. Nie jest to nowatorskie stwierdzenie, jednak nadal wiele osób o tym fakcie zapomina, uznając zapominanie się w pogoni za karierą za nieszkodliwe a nawet społecznie pożądane. Presja wywierana na młodych ludzi, odnajdujących dopiero swoje miejsce na rynku pracy, jest tak duża, że często zgadzają się oni na nieprzyzwoicie wręcz niekorzystne warunki pracy i płacy. W obliczu trudnej sytuacji na rynku pracy są oni gotowi poświęcić swoje zdrowie dla awansu czy nieco wyższej pensji, nie licząc się z konsekwencjami. Starsi również poddawani są presji, by zdobytą już pozycję zawodową utrzymać. Taki jest smutny mechanizm funkcjonowania dzisiejszego rynku pracy i, moim zdaniem, trudno na razie o widoki na zmiany w dobrym kierunku. Jednak nawet w takich trudnych czasach każdy winien czasem zatrzymać się na chwilę, by zapytać siebie czy warto?
Może troszkę smutny i przerażający tekst Bohdana Dudka z Łodzi, ale warto się przy tym ( szczególnie w naszej profesji ) zatrzymać. Wszyscy jesteśmy świadkami zmian polityczno-społeczno-ekonomicznych zachodzących w Polsce w ostatnich 20 latach. Możemy mieć do nich różny stosunek, który nie powinien nam jednak przesłaniać nowo powstających problemów, ważnych dla nas ze względu na realizowaną rolę zawodową. Dla służby medycyny pracy najważniejsze są zmiany zachodzące w obrębie pracy, tzn. zmiany warunków i sposobów, w jakich jest ona wykonywana. Problem stojący przed tymi służbami można sprowadzić do pytania: czy zachodzące zmiany pociągają za sobą skutki szkodliwe dla zdrowia pracowników? Zdaję sobie sprawę ze stronniczości tego pytania, bo zmiany mogą powodować także skutki obojętne i dobroczynne, ale zadaniem służby medycyny pracy jest wykrywanie zagrożeń zdrowotnych wynikających z pracy, informowanie o nich oraz podejmowanie ewentualnych działań prewencyjnych i promocyjnych chroniących przed zagrożeniem lub zmniejszające jego szkodliwość. Zmiany w procesie pracy zostały wymuszone tym, że polska gospodarka zaczęła funkcjonować w warunkach rynkowych, i przyjęły one formę: ▪ nowych sposobów wykonywania pracy, tj. telepracy, pracy okresowej, wykonywanej w niepełnym wymiarze, pracy na umowę zlecenie — te ostatnie zmiany powodują wzrost poczucia niepewności pracy; ▪ zwiększonej rywalizacji między producentami w zakresie obniżania kosztów wytwarzania dóbr, podnoszenia ich jakości oraz wydajności pracowników, a to z kolei może być przyczyną zamykania nierentownych przedsiębiorstw, automatyzacji procesów pracy wymagającej nowych, nieznanych kompetencji, co prowadzi do dalszego wzrostu niepewności zatrudnienia; ▪ większego zaangażowania się pracowników w wykonywanie postawionych przed nimi zadań, które może mieć różne przyczyny, m.in. służy zmniejszaniu się poczucia niepewności zatrudnienia, wynika ze wzrostu wartości pracy spowodowanego utrzymywaniem się w Polsce przez długi okres wysokiej stopy bezrobocia, tendencji pracodawców do wysokiej gratyfikacji tych pracowników, którzy swoim zaangażowaniem przyczyniają się do realizacji jej misji firmy. Wymienione powyżej zmiany w procesie pracy, spowodowane urynkowieniem naszej gospodarki, nie stanowią wyczerpującej listy. Mimo to widać wyraźnie, że praca stała się bardziej stresująca. Nie stresowi pracy chcę jednak poświęcić niniejszy artykuł, bowiem o nim pisałem w innej publikacji. Przedmiotem poniższych rozważań jest pracoholizm — zjawisko, które może zaskoczyć służbę medycyny pracy nowością i brakiem procedur określających postępowanie wobec osób, których to uzależnienie dotyczy. Nie twierdzę, że jest to zjawisko nowe, że w socjalistycznej, planowej gospodarce pracoholików nie było. Wtedy byli oni po prostu nazywani przodownikami pracy, a ich zaangażowania się w pracę nie wiązano z zagrożeniami dla ich zdrowia i funkcjonowania społecznego. Teraz, kiedy procesy pracy w naszej gospodarce zaczynają pod wieloma względami przypominać procesy pracy typowe dla krajów o rozwiniętej gospodarce rynkowej, możemy spodziewać się pojawienia zagrożeń zdrowia spowodowanych pracą, rozpoznanych już w tamtych krajach. Pracoholizm jest terminem wprowadzonym do nauki w latach 70. przez pastora W. Oatesa, który rozpoznał u siebie uzależnienie od pracy, podobne w swojej postaci do uzależnienia od alkoholu. Tak jak alkoholik nie może powstrzymać się od picia alkoholu, a w razie jego braku doświadcza określonych cierpień, tak w jego przypadku taką rolę zaczęła odgrywać praca. Z tego powodu Oates nazwał taki stosunek do pracy pracoholizmem (workaholism), opisał też naturę tego zjawiska i jego negatywne skutki. W Polsce, która wkroczyła na drogę kapitalistycznego rozwoju, coraz częściej spotyka się osoby, dla których sukces i szybka kariera zawodowa oraz związane z nimi wysokie zarobki stały się głównym celem życiowym. Znawcy zagadnienia pracoholizmu prognozują, że właśnie z tej kategorii ludzi będą się rekrutować pracoholicy, a wzrost liczebności tej grupy osób podniesie w Polsce znaczenie tego zjawiska (3,4). Nie wiadomo, czy będzie to stanowiło problem obciążający polską gospodarkę, czy też będzie to sprzyjać jej dalszemu rozwojowi. Badacze zajmujący się pracoholizmem są podzieleni w swoich ocenach. Jedni, jak np. Machlowitz, uważają, że pracoholizm jest pozytywną cechą, pożądaną w firmie i wartą jej dalszego wzmacniania. Inni natomiast są zdania, że jest to cecha negatywna, ponieważ prowadzi do negatywnych skutków. To drugie stanowisko prezentuje większość badaczy tego zjawiska . Można wskazać trzy powody utrudniające rozwiązanie tej spornej kwestii. Po pierwsze, pracoholizm jest stosunkowo nowym zjawiskiem i do tej pory przeprowadzono niewiele badań empirycznych nad jego powstawaniem, rozwojem i skutkami. W Polsce takie badania są bardzo rzadkie, znane są mi tylko trzy ośrodki, w których się je prowadzi. Ukazała się też pierwsza książka — „Pracoholizm. Uzależnienie czy pasja” Lucyny Golińskiej — godna polecenia, bo przedstawiono w niej skomplikowaną naturę zjawiska pracoholizmu i to, co najbardziej będzie interesujące dla czytelników, czyli wskazówki do autodiagnozy i autoterapii. Po drugie, pojęcie pracoholizmu jest wieloznaczne, różnie przez badaczy definiowane. McMillan i wsp. uważają, że można wyróżnić trzy kategorie definicji ze względu na terminy w nich używane: dynamiczne, cechowe i operacyjne. W definicjach dynamicznych zwraca się uwagę na skutki typowego zachowania się pracoholików polegającego na tym, że jest to wygodny sposób unikania pewnych osobistych problemów, które może być używane wobec pracodawców i osób najbliższych do wytłumaczenia odczuwanego przymusu pracy. W definicjach cechowych przedstawia się wymiary i strukturę tego zachowania, wyrażając równocześnie oceny wartościujące, jak np. że jest to zachowanie „irracjonalne”, „nadmierne” czy „lekceważące”. Z kolei w definicjach operacyjnych pracoholizm ujmuje się jako syndrom określonych wymiarów, które w stopniu wyczerpującym określają to zjawisko. Te ostatnie definicje służą za podstawę teoretyczną budowy kwestionariuszy mających na celu pomiar pracoholizmu. Różnorodność definiowania pracoholizmu powoduje zróżnicowanie narzędzi pomiarowych tego zjawiska, co utrudnia gromadzenie wiedzy na jego temat. Po trzecie, nie ma jednej, zaakceptowanej przez badaczy, teorii wyjaśniającej powstawanie pracoholizmu jako pewnej właściwości pracowniczego funkcjonowania. Istnieją trzy modele służące do wyjaśnienia tego procesu . Teorie traktujące pracoholizm jako jeden z rodzajów uzależnienia, w którym zachowanie początkowo przynosi jednostce określone korzyści, stopniowo zanikające w miarę powtarzania się tego zachowania i w ostatecznym rezultacie prowadzące do przymusu powtarzania tego zachowania, mimo jego negatywnych skutków. 2. Teorie uczenia się, które obejmują warunkowanie klasyczne, sprawcze (instrumentalne) i teorie uczenia się społecznego. Najwięcej empirycznych badań świadczących o trafności modelu uczenia się wykorzystywało warunkowanie sprawcze. Jest to forma uczenia się sposobu pozwalającego jednostce na kontrolowanie pozytywnych lub negatywnych konsekwencji jej funkcjonowania. Bardzo ważne jest, według tej koncepcji, znalezienie czynnika wzmacniającego pracoholiczne zachowanie. Może nim być szybka kariera zawodowa, odnoszenie sukcesów w pracy, wysokie zarobki itp. Ponieważ wzmocnienia tego rodzaju częściej występują wśród kadry kierowniczej i specjalistów, dlatego w kręgu tych osób pracoholizm występuje częściej niż wśród szeregowych pracowników 3. Teorie cech osobowości, które wskazują na posiadanie określonych, specyficznych bądź ogólnych, cech osobowości jako warunku koniecznego do rozwoju pracoholizmu . Teorie wyjaśniające pracoholizm wydają się być raczej kompatybilne niż konkurencyjne. Badacze w większości zgadzają się, że pracoholizm jest kompulsywnym zaburzeniem zachowania wskazującym na istnienie nałogu, czyli uzależnienia się od pracy . Panuje również jednolity pogląd na temat wielowymiarowości tego zjawiska, co umożliwia zaproponowanie typologii pracoholików i pracowników niebędących pracoholikami. Nie ma natomiast porozumienia między badaczami, gdy decydują o tym, jakie wymiary należy wyróżnić i jaką typologię zaproponować. Najpopularniejszy pogląd w tej sprawie zaproponowały Spence i Robbins, które zakładają istnienie trzech wymiarów pracoholizmu: przywiązanie do pracy (work involvement), poczucie przymusu pracy (feeling driven to work) i zadowolenie z pracy (work enjoyment). Taka struktura pracoholizmu została potwierdzona w niezależnych badaniach, których wyniki sugerują, że wymiary te tworzą zwarty syndrom. Są jednak badania, w których analizy skupień i czynnikowe uzyskanych wyników potwierdziły istnienie tylko dwóch wymiarów: przymusu pracy i zadowolenia z pracy . Różnicę tę próbują wyjaśnić Scott, Moore i Micelli , formułując pogląd, że pracoholizm jest formą (wzorem) zachowania, tymczasem zadowolenie z pracy należy traktować jako postawę, a więc zjawisko nieprzystające do natury dwóch pozostałych wymiarów. Scott i wsp. zaproponowali własną definicję, według której pracoholizm manifestuje się trzema rodzajami zachowań: (a) wykonywaniem pracy zawodowej w czasie wolnym od pracy, (b) myśleniem o problemach związanych z pracą nawet wtedy, gdy się jest poza pracą, (c) pracowaniem ponad to, czego organizacja i warunki ekonomiczne wymagają od swoich pracowników. Jak widzimy, nie występuje w tej definicji wymiar zadowolenia z pracy, który według większości badaczy, pozwala odróżnić pracowników pracujących ciężko, ponad normę wymaganą od nich, ale czerpiących z pracy zadowolenie (pracoholicy entuzjaści) od prawdziwych pracoholików, którzy również ciężko pracują, ale bez zadowolenia, motywowani tylko wewnętrznym przymusem. Takie rozróżnienie przyjmują badacze traktujący pracoholizm jako rodzaj uzależnienia. Zgodnie z modelem Salomona można mówić o uzależnieniu od pracy wtedy, gdy: (a) praca wywołuje przyjemny stan emocjonalny; (b) powstaje tolerancja afektywna przejawiająca się koniecznością zwiększania porcji pracy (wymagany jest coraz większy wysiłek potrzebny dla wywołania takiej samej przyjemności); (c) występują objawy abstynencji w przypadku uniemożliwienia wykonywania pracy. W zaprezentowanym modelu w pierwszej kolejności przyjmuje się, że wykonywanie przymusowej czynności powoduje emocję pozytywną, czyli zadowolenie. W taki sposób są skłonni definiować pracoholizm angielscy badacze: Peiperl i Jones. Za pracoholików uznają oni tych pracowników, którzy ponoszą w pracy nadmierny wysiłek i poświęcają pracy dużo swojego czasu, ale w zamian za to uzyskują godziwą (akceptowalną) nagrodę (np. w formie odpowiednio wysokiej płacy), co sprawia, że odczuwają zadowolenie z pracy. Pracownicy pracujący równie ciężko, ale bez zadowolenia z pracy są natomiast nazwani przez nich nadmiernie pracującymi (overworkers). Machlowitz w pierwszym większym badaniu empirycznym nad pracoholikami próbowała zdjąć odium patologii z tego zjawiska. Utrzymała nazwę, lecz przedefiniowała pojęcie pracoholizmu. Opisała to zjawisko jako postawę wobec pracy wyrażającą się czasem i wysiłkiem, jaki pracownicy poświęcają swojej pracy. Pracoholicy cechują się ekstremalnie silnym zaangażowaniem w pracę choć nie zawsze musi to być patologią, która wyraża się frustracją i poczuciem nieszczęścia. To warunki pracy (autonomia i zróżnicowanie zadań) oraz wsparcie społeczne spoza pracy (od partnera i rodziny) decydują, czy pracoholik będzie się czuł spełniony czy sfrustrowany. Po przeanalizowaniu różnych definicji pracoholizmu proponuję przyjąć następującą: jest to sposób funkcjonowania pracowniczego będącego skutkiem uzależnienia, tj. zapotrzebowania na pracę, która stanowi istotny warunek dobrego samopoczucia pracownika, a dowodem na istnienie przymusu pracy są sygnały „odstawienia” w sytuacji abstynencji od pracy, manifestujące się trzema rodzajami zachowań: (a) spędzanie czasu wolnego na czynnościach związanych z pracą zawodową; (b) myślenie o pracy podczas przebywania poza miejscem pracy zawodowej; (c) pracowanie ponad to, czego organizacja zatrudniająca oczekuje od swojego pracownika. Na podkreślenie w tej definicji zasługuje to, że pracoholizm jest traktowany jako sposób funkcjonowania pracowniczego, odróżniony od wypalenia i zaangażowania w pracę. Z dokonanego przeglądu definicji pracoholizmu widać wyraźnie, że nie ma zgody badaczy na jedną definicję tego zjawiska. To prowadzi do dalszych różnic przejawiających się w pomiarze i proponowanych typologiach pracoholizmu. Do zagadnienia pomiaru pracoholizmu wrócę w punkcie poświeconym metodom, tu zaś przedstawię różne typologie zaangażowania się w pracę. Oates pierwszy wprowadził termin pracoholizm do literatury, nadając mu od samego początku piętno przymusu pracy i obsesyjnego zaburzenia, które wpływa patologicznie na życie rodzinne, stosunki interpersonalne i rozwój osobisty. Zdając sobie sprawę, że nie każde nadmierne zaangażowanie w pracy powinno być określone tą nazwą i że pracoholizm jest zjawiskiem złożonym, zaproponował typologię pracoholików, wśród których wyróżnił: ▪ pracoholików „do szpiku kości” (dyed-in-thewool) — to perfekcjoniści zaangażowani w to, co robią, stawiają sobie ambitne cele i drażni ich brak kompetencji; ▪ pracoholików nawróconych (converted workaholics) — to osoby, które przestały być pracoholikami i dbają o swój czas wolny i nie podejmują podczas niego pracy ani innych dodatkowych obowiązków; ▪ pracoholików sytuacyjnych (situational workaholics) — to osoby pracujące po to, aby mieć poczucie bezpieczeństwa i nie mają osobowości typowej dla pracoholików; ▪ pseudopracooholików (pseudoworkaholics) — to osoby przypominające prawdziwych pracoholików, lecz ich zaangażowanie w pracę wynika z innej motywacji, z chęci uzyskania lepszej pozycji zawodowej i osiągnięcia władzy; ▪ pracoholików eskapistów (escapist workaholizm) — to osoby traktujący pracę jako ucieczkę przed różnorodnymi kłopotami, np. rodzinnymi. Robinson (19), bazując na swoim bogatym doświadczeniu klinicznym, a w szczególności na wielu kontaktach z pracoholikami, zaproponował inną typologię: ▪ pracoholików nieugiętych (relentless workaholics) — pracują oni kompulsywnie i stale, dzień i noc, w święta i w weekendy. Są nieugięci w realizacji terminów, często wyprzedzając harmonogram realizacji zadania. Pracę traktują jako coś ważniejszego niż relacje społeczne i przez to są widziani jako osoby nieuwzględniające potrzeb innych osób ze swojego otoczenia (np. współmałżonka). Zaraz po skończeniu jednego zadania biorą się za drugie. Są bardzo wysoko oceniani przez osoby spoza rodziny, np. pracodawców. ▪ pracoholików bulimicznych (bulimic workaholics) — to osoby, które tracą kontrolę nad sposobami, w jakie wykonują swoją pracę. Mogą nie pracować przez dłuższy czas, lecz kiedy zbliża się termin wywiązania z zadania są skłonni pracować bez przerwy, bardzo intensywnie. Obserwatorom zewnętrznym wydają się być osobami unikającymi pracy, ale we własnym mniemaniu pracują oni obsesyjnie, ponieważ stale myślą o pracy. ▪ pracoholików z deficytem uwagi (attention defi cit workaholics) — to osoby szukające w pracy stymulacji, która zwiększyłaby u nich poziom adrenaliny, które łatwo się nudzą. Mają trudność z utrzymaniem koncentracji na zadaniu aż do jego ukończenia. Często zabierają się za drugie zadanie, zanim skończą pierwsze. Są skłonni do stwarzania sytuacji kryzysowych, aby środowisko pracy było bardziej stymulujące. U wielu z nich zdiagnozowano deficyt uwagi. Pracują bez planu i bardzo impulsywnie. Ich działania są często nieprzemyślane. ▪ pracoholików delektujących się pracą (savoring workaholics) — to osoby stanowiące przeciwieństwo pracoholików z deficytem uwagi. Są oni wolni, działają w sposób przemyślany i metodyczny, choć jako perfekcjoniści są przerażeni myślą, czy zrealizowany projekt jest wystarczająco dobry. Z tego powodu mają problem ze decydowaniem, czy zadanie uznać za skończone, czy nie. Kiedy ten typ pracoholików uświadomi sobie, że ich praca się kończy, natychmiast ją przedłużają, wymyślając kolejne zadanie. Mają skłonność do tworzenia list zadań do zrobienia, często dłuższą niż tego wymaga dany projekt. Trudno się z nimi pracuje w zespole z powodu tunelowego widzenia i szczegółowego, z nadmiernym skupieniem na zadaniu, podejścia do pracy. Kiedy inni są już gotowi zacząć pracę, pracoholicy delektujący się powstrzymują innych, analizując szczegółowo projekt i patrząc na niego pod różnymi kątami. Kłopot sprawia im zakończenie starego zadania i rozpoczęcie nowego. Najbardziej znaną i najpowszechniej stosowaną typologie opracowały Spence i Robbins . Przyjmują one, że pracoholizm jest wielowymiarowym syndromem składającym się z trzech komponentów (wymiarów): przywiązania do pracy (work involvement), poczucia przymusu pracy (feeling driven to work) oraz zadowolenia z pracy (enjoyment of work). Przyjmując po dwie wartości na każdym wymiarze (niski lub wysoki stopień nasycenia) można stworzyć 6-kategorialną typologię pracowników. Autorki przyjmują, że wymiary są niezależne od siebie, w korelacyjnym rozumieniu tego pojęcia. Wyróżniają one: ▪ pracoholików, którzy odczuwają silne przywiązanie do pracy, wysoki stopień przymusu jej wykonywania, lecz odczuwają niski stopień zadowolenia z pracy; ▪ pracoholików entuzjastów, którzy mają wysoki wynik na każdym wymiarze; ▪ entuzjastów pracy, którzy odczuwają silne przywiązanie do niej i duże zadowolenie, lecz nie odczuwają wewnętrznej presji do jej wykonywania; ▪ pracowników niezaangażowanych, którzy mają niskie wyniki na każdym wymiarze; ▪ pracowników odprężonych, którzy są zadowoleni z pracy bez poczucia przymusu jej wykonywania i przywiązania do pracy; ▪ pracowników pozbawionych złudzeń, którzy cechują się niskim zadowoleniem z pracy i niskim stopniem przywiązania do niej, natomiast odczuwają silną presję do jej wykonywania. W odróżnieniu od typologii Robinsona, w której przedstawiono sześć typów pracoholików, Spence i Robbins wymieniają tylko dwa typy pracoholiczne. Rzeczywisty (prawdziwy) pracoholizm reprezentuje typ pierwszy, który obejmuje ludzi odczuwających przymus pracy i przywiązanie do niej, ale nie odczuwają zadowolenia z wykonywanej pracy. Odmiennie postrzegają pracoholizm Peiperl i Jones . Po pierwsze wychodzą oni z założenia, że w XXI w. od pracownika zależy, ile czasu i wysiłku poświęca on swojej pracy. Na wielu stanowiskach kierowniczych i specjalistycznych pracuje się ponad to, co jest potrzebne z ekonomicznego punktu widzenia. Po drugie, jednym z ważnych pojęć nieuwzględnianych podczas szerokiej dyskusji nad pracoholizmem jest poczucie sprawiedliwości determinujące odczuwanie zadowolenia z pracy. Ludzie uważają, że są sprawiedliwie traktowani w pracy, jeżeli otrzymywane nagrody równoważą wysiłek związany z wykonywaniem pracy i relacja nagrody do wysiłku jest podobna do tej, jaką mają bliskie im osoby, z którymi się porównują. Pracoholicy pracują więc ciężej niż inni, ale odczuwają zadowolenie z pracy, które jest czynnikiem motywującym ich działania. Ze względu na specyficzne kryterium, warto jeszcze przedstawić typologię zaproponowaną przez Scotta i wsp.. Uważają oni, że wzorzec pracoholicznego zachowania nie wynika z przywiązania do pracy, lecz jest manifestacją jednego z trzech typów osobowości: zorientowanej na osiągnięcia, perfekcjonistycznej i zależnokompulsywnej. Są to cechy osobowości, dlatego wzór zachowania z nich wynikający jest stabilny i może swoją formą przypominać pracoholika sfrustrowanego lub spełnionego, a występowanie pracoholizmu rozpoznaje się na podstawie manifestacji trzech wzorców zachowania (patrz wyżej, punkt poświęcony definicji). Analiza definicji i typologii pracoholizmu zniechęca do zajmowania się zjawiskiem, które jest tak różnorodnie rozumiane i definiowane. Można by taką postawę przyjąć i zaaprobować, gdyby nie to, że: (a) pracoholizm jest pojęciem opisującym w sposób całościowy zawodowe funkcjonowanie jednostki i do tego odmiennym od pojęć ‘zaangażowanie w pracę’ i ‘zadowolenie z pracy’; (b) największą kontrowersję związaną z definiowaniem pracoholizmu, która dotyczy przyjęcia za jeden z głównych wymiarów tego zjawiska stopień zadowolenia z pracy, można rozstrzygnąć, przyjmując perspektywę rozwojową; (c) pracoholizm, po dłuższym okresie trwania, może doprowadzić do negatywnych skutków. W wielu badaniach empirycznych wskazywano na negatywne skutki pracoholizmu, przejawiające się w różnych dziedzinach: 1. Funkcjonowanie zawodowe — pracoholicy w porównaniu do niepracoholików doznają silniejszego stresu w pracy, czego powodem może być to, że pracują oni dłużej, sami stwarzają sobie problemy (np. kryzysy), wymagają od siebie więcej niż inni, a doświadczając silniejszego stresu, ponoszą większe ryzyko rozwoju wypalenia się pracą. 2. Funkcjonowanie rodzinne — zbytnie zaabsorbowanie pracą przez pracoholików prowadzi do powstawania konfl iktów w relacjach praca-dom i do rozluźniania się spójności małżeńskiej. 3. Tworzenie się niewłaściwych relacji interpersonalnych w pracy i poza nią — pracoholicy cechują się silną pokusą kontrolowania współpracowników i lekceważeniem relacji interpersonalnych z powodu dużej koncentracji na pracy i zadaniach. 4. Zdrowie fizyczne i psychiczne — negatywny wpływ na zdrowie może wynikać z tego, że pracoholicy są skłonni zaprzeczać swojemu zmęczeniu i nie przyznawać się do wczesnych symptomów wskazujących na pogorszenie ich zdrowia. Dogłębną analizę zależności między pracoholizmem a zdrowiem przeprowadzili McMillan i O’Driscoll . Porównali oni grupę pracoholików z grupą niepracoholików, ku ich zaskoczeniu różnice w zdrowiu między tymi grupami były niewielkie i nie osiągały statystycznej istotności. Według tych autorów pracoholizm może być mniej szkodliwy dla zdrowia niż to się początkowo wydawało. Ten brak różnic można wyjaśnić, wykorzystując w tym celu wyniki badań Burke, Richardsen i Mortinussen nad pracoholizmem wśród norweskich menadżerów. Wykazali oni, że związek między pracoholizmem a samopoczuciem badanych zależał od analizowanego wymiaru pracoholizmu. Zadowolenie z pracy korelowało z psychologicznym dobrostanem pozytywnie, a poczucie przymusu pracy negatywnie. Te oba rodzaje instytucji powinny połączyć swoje wysiłki, aby hamować tempo rozwoju pracoholizmu w Polsce. Każda z tych instytucji ma swoje specyfi czne cele i zadania. Służba medycyny pracy powinna włączyć zagadnienie pracoholizmu do swojej działalności promującej zdrowie, a szczególnie do prowadzonych przez siebie programów edukacyjnych, po to, aby informować pracowników, kadrę kierowniczą o samym zjawisku, jego ewentualnych skutkach, o metodach autodiagnozy i autoterapii. W interwencjach antystresowych powinno się uwzględniać zjawisko pracoholizmu jako źródło nadmiernego stresu niektórych pracowników i związanych z tym zaburzeń psychosomatycznych. Czasami dopiero rozpoznanie tej cechy u pracownika pozwoli nam zrozumieć prawdziwe przyczyny jego zaburzeń i umożliwi sformułowanie odpowiedniej terapii Instytucje naukowe zajmujące się pracoholizmem powinny udzielać wsparcia służbie medycyny pracy, co pozwoli im na przełożenie teoretycznych rozważań na działalność praktyczną. Mogą to osiągnąć, realizując następujące cele: ▪ uporządkować i rozpowszechniać wiedzę o pracoholizmie na podstawie dostępnej literatury i badań własnych, szczególnie zwracając uwagę na podwójną (negatywną i pozytywną) rolę tego zjawiska w życiu jednostki i funkcjonowaniu organizacji; ▪ empirycznie zweryfikować wymienione powyżej metody do mierzenia pracoholizmu oraz dokonać wyboru najlepszej z nich po to, aby zarekomendować ją do szerszego używania; ▪ ocenić psychometryczne parametry wybranej metody po to, aby upewnić użytkowników o jej wysokiej wartości jako narzędzia pomiarowego; ▪ empirycznie sprawdzać skutki pracoholizmu i poszukiwać czynników moderujących skutki negatywne w postaci zaburzeń zdrowia. W Instytucie Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego realizowany jest program naukowy nastawiony na osiągnięcie powyższych celów. Proponujemy zainteresowanym pracownikom służby medycyny pracy współpracę w ich realizacji.
Pandemia wywołana koronawirusem wpłynęła na zdrowie psychiczne naszych obywateli. Według danych około pół miliona osób skorzystało z opieki psychiatrycznej na skutek pandemii. System opieki psychiatrycznej może nie być w stanie “przyjąć” dodatkowej, tak dużej liczby pacjentów, aby zapewnić im możliwie najlepszą jakość świadczeń. Oczywiście cały czas trwają prace aby to zmienić, jednak potrzeba czasu aby do tego doszło. Przeprowadzane są różne programy i da się dostrzec, że dąży się do tego aby dostęp do lekarzy psychiatrów, a także psychologów był możliwie jak największy. Obecnie dosyć dużym zagrożeniem dla młodych ludzi, którzy cały czas się edukują jest to, że znaczną część dnia spędzają oni przed ekranami komputera, ponieważ właśnie w ten sposób przeprowadzane są lekcje. Oczywiście jest to nieuniknione i dobrze, że aktualnia taka forma nauczania przebiega dosyć sprawniej, a nauczyciele oraz uczniowie w pewnym stopniu się do tego przyzwyczaili nie pojawiają się różne problemy techniczne czy nieporozumienia, jak miało to miejsce podczas początku pandemii. Związane jest to z tym, że pogorszeniu ulegają stosunki międzyludzkie, hamuje się naturalny proces rozwiązywania sytuacji trudnych, które najłatwiej dokonuje się w jakieś grupie. Eksperci podkreślają, że w coraz mniejszym stopniu nauczyciele starają się rozwiązywać problemy psychologiczne młodych osób. Niestety w licznych przypadkach najważniejsze jest realizowanie podstawy programowej. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich nauczycieli, jednak jest to zauważalny problem, który dobrze by było rozwiązać. Jednym z pomysłów jest zwiększenie liczby godzin wychowawczych. Dzięki temu więcej czasu będzie można poświęcić na rozmowę z dziećmi o różnych problemach, które ich dotyczą. Psychiatrzy oraz terapeuci zwracają uwagę na to, że w wielu przypadkach rozmowa z pacjentem w maseczce jest dla nich sporym utrudnieniem ponieważ nie są w stanie odczytać mimiki pacjenta. Oczywiście coraz większym zainteresowaniem cieszą się teleporady, jednak i w tym wypadku nie jest możliwe przekazanie wszystkich emocji, które są często bardzo potrzebne przy rozwiązaniu licznych problemów i postawieniu właściwej diagnozy, która przecież w całym leczeniu odgrywa bardzo dużą rolę. Jak się okazuje zaburzenia psychiczne mogą przyczynić się do przedwczesnej śmierci. Jak dotąd liczba badań na ten temat nie była zbyt duża, ale ostatnie doniesienia świadczą o tym, że tak właśnie może być. Osoby u których rozpoznano uzależnienie od alkoholu, zaburzenia dystemiczne miały związek z czasem przeżycia. Warto jest zwrócić uwagę na objawy, które mogą sugerować, że u dziecka doszło do rozwoju zaburzeń psychicznych, co pozwoli na wcześniejszą diagnostykę i rozpoczęcie pracy ze specjalistą. Może dochodzić do nagłej utraty masy ciała, zmniejszenie apetytu, częste wymioty lub biegunki. Dodatkowo mogą pojawić się problemy z koncentracją, która może wiązać się ze słabszymi ocenami w szkole, które często dodatkowo sprawiają, że nastrój młodych ludzi ulega pogorszeniu. Dziecko może skarżyć się też na bóle głowy. Ponadto mogą wystąpić problemy z komunikowaniu się oraz w relacjach z rówieśnikami czy członkami rodziny. Bardzo ważnym krokiem, który w znacznym stopniu może ułatwić dalsze działanie jest rozmowa z dzieckiem o problemach, które go dotyczą. Wiele mówi się o tym, że osoby, które przechorowały COVID-19, zgłaszają objawy zespołu stresu pourazowego. Ma to miejsce często w przypadku różnych, ostrych chorób infekcyjnych. Często zgłaszali to także pacjenci, którzy na przykład przechorowali grypę. Objawiać się to może chociażby objawami depresyjnymi czy lękowymi, koszmarami sennymi. Jakiś czas temu psychiatria dzieci i młodzieży została wpisana na listę specjalizacji deficytowych. Pod koniec marca 2019 roku w naszym kraju pracowało 419 lekarzy, a 169 było w trakcie specjalizacji. Według ekspertów takich lekarzy brakuje około 300. Należy też wspomnieć o tym, że znaczna część specjalistów w tej dziedzinie miało powyżej 55 roku życia. Podobne działania jak w Łodzi od dwóch lat są podejmowane w Centrum Zdrowia Psychicznego w Szpitalu Śląskim w Cieszynie. Specjaliści tam pracujący koncentrują się na tym, aby chory możliwie jak najdłużej mógł przebywać w warunkach domowych, a pomoc była mu udzielana w warunkach środowiskowych. Centrum te realizuje pilotaż Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego. Jego założeniem jest dotarcie do osób, które nie są w stanie skorzystać z leczenia ambulatoryjnego, a jedyną dostępną dla tych pacjentów formą terapii była hospitalizacja. W tej formie udzialania pomocy duży nacisk kładzie się na regularną opieką nad pacjentem, włącznie z wizytami w domu. Taka forma udzielania pomocy wiąże się jednak ze znacznymi nakładami finansowymi. W skali kraju wynosi ona około 900 milionów dolarów. Również w województwie podlaskim, a dokładniej Sokółce powstał Ośrodek Środowiskowej Opieki Psychologicznej i Psychoterapeutycznej. Ma on podlegać pod szpital psychiatryczny, który znajduje się w Suwałkach. Świadczenia są zakontraktowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia, a aby móc skorzystać z pomocy, nie ma konieczności skierowania. W tym rejonie kraju ma powstać pięć takich ośrodków. Wiele mówi się o tym, że dzieci oraz młodzież coraz częściej mogą doświadczać różnych problemów ze zdrowiem psychicznym. Według danych, aż o 52 procent w latach 2005- 2017 wzrosła ilość młodych osób z tego rodzaju problemami. Eksperci przypuszczają, że może to być związane z coraz częstszym korzystaniu z mediów społecznościowych, przez co znacznie spada samoocena tych osób. Mniej niż jedna piąta dzieci nie doświadcza pomocy specjalisty, co wiąże się z tym, że spora część młodych ludzi wchodzi w dorosłe życie bez odpowiedniej diagnozy oraz terapii. Sytuacja jeżeli chodzi o psychiatrię w naszym kraju wymaga pewnych zmian i odpowiednich działań. Pewne kroki podjęto chociażby w Łodzi gdzie planuje się otwarcie Środowiskowego Centrum Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży. W wyremontowanym obiekcie będą się miały miejsca świadczenia z zakresu psychologii, a także psychiatrii. Będą prowadzone zajęcia grupowe, rodzinne, a także szkolenia dla kadry. W miejscu tym osoby potrzebujące pomocy będą mogły ją otrzymać. W ostatnich latach dziecięce oddziały psychiatryczne były w znacznym stopniu przepełnione, a pomoc w nich udzielana nie zawsze była adekwatna do potrzeb pacjentów. W przypadku wielu z nich konieczna była tak zwana pomoc środowiskowa. Chodzi o to aby dziecko w czasie trwania terapii mogło normalnie chodzić do szkoły i mieć kontakt z rówieśnikami, ponieważ w przypadku wielu zaburzeń jest to istotny element schematów terapeutycznych. Zamykanie dziecka w ośrodku czasami wiązało się z tym, że jego stan ulegał pogorszeniu z tego właśnie względu. Założeniem centrum jest pomoc dzieciom oraz młodzieży, które mają problemy emocjonalne związane z codziennością. Mogą występować u nich zaburzenia lękowe, stany depresyjne, myśli samobójcze, które często wynikają z niewłaściwych kontaktów z rówieśnikami czy członkami rodziny. Gdy objawy są nasilone to lepiej aby dziecko mogło liczyć na opiekę ambulatoryjną, taką jak w tym wypadku. W miejscu tym będą pracować psychologowie, psychoterapeuci, terapeuci rodzinni oraz środowiskowi. Istotnym problemem jest jednak to, że rozmieszczenie kadry lekarskiej poradni dla młodych osób, a także szpitalnych oddziałów psychiatrycznych jest nierównomierne. To, że problemy psychiczne coraz częściej dotyczą młodych osób świadczy z danych, które zostały opublikowane w naszym kraju. Wynika z nich, że samobójstwa są drugą co do częstości przyczyną zgonu wśród młodych ludzi. Dobrą informacją jest to, że coraz częściej mówi się o zaburzeniach psychicznych. Młodzi ludzie coraz częściej są świadomi tego, że może dziać się z nimi coś niepokojącego i od razu zgłaszają to rodzicom. Niestety nie zawsze to się dzieje, dlatego bardzo ważne jest aby rodzice obserwowali zachowanie swoich dzieci. Bardzo ważne jest aby nie reagować zbyt impulsywnie na to co mówią dzieci. Co gorsza nie można im nie dowierzać, ponieważ w takim wypadku dzieci bardzo często nie chcą dalej otwierać. Mówi się o tym aby w razie wątpliwości czy ze zdrowiem psychicznym dziecka wszystko jest w porządku dobrze jest zgłosić się do pediatry.