Ze względu na nieścisłe, a także nieprawdziwe doniesienia medialne w sprawie choroby i leczenia małoletniego pacjenta z wrodzoną wadą serca resort zdrowia przekazał do wiadomości publicznej opinię lekarzy zaangażowanych w proces leczenia dziecka: koordynatora ds. kardiochirurgii dziecięcej SCCS dr. Szymona Pawlaka, koordynatora ds. kardiologii dziecięcej SCCS prof. Jacka Białkowskiego i prof. Mariana Zembali jako konsultanta krajowego w dziedzinie kardiochirurgii.
Kilka dni temu portal wpolityce.pl opublikował fragment rozmowy nowego ministra zdrowia Mariana Zembali z matką ciężko chorego 10-latka, która domaga się od NFZ miliona dolarów na leczenie dziecka. Prawicowi dziennikarze za skandal uznali fakt, że minister powiedział, iż nie ma możliwości operacji na koszt państwa i zasugerował leczenie w Stanach Zjednoczonych.
Na stronach Ministerstwa Zdrowia pojawiło się wyjaśnienie w tej sprawie.
Tekst można pobrać ze strony Ministerstwa Zdrowia
mz.gov.pl
Komentarze
[ z 4]
Sprawa ta stanowi z całą pewnością przypadek trudny i to na pewno za równo dla lekarzy, dla Ministra Zdrowia jak i dla rodziców małego pacjenta. Jasnym jest, że chłopiec wymagający operacji powinien otrzymać jak najlepszą pomoc ze strony polskich szpitali. Jednak jeśli kwalifikacje lekarzy, czy nasze możliwości sprzętowe bądź techniczne nie są w stanie sprostać potrzebą chłopca, to jak w takim razie mielibyśmy udzielić mu pomocy? Nie można przecież przeznaczyć znacznej części budżetu państwa na leczenie jednego pacjenta bez szkody dla innych potrzebujących. Finanse powinny być rozkładane w sposób sprawiedliwy. Wyjazd do kliniki w Stanach Zjednoczonych z pewnością wiązał się będzie ze sporym wydatkiem dla rodziców dziecka, być może bez pomocy ze strony osób trzecich nie będą w stanie w ogóle go zrealizować. I dlatego sytuacja jest tak trudna. Nie wątpię w to, że gdyby polscy lekarze byli w stanie udzielić pomocy to z całą pewnością by tego dokonali. Jednak nie możemy obciążać całego społeczeństwa kosztami leczenia jednego pacjenta. Jest to przykre, ale taka jest rzeczywistość i nie dziwię się Ministrowi za jego słowa i sugestie dotyczące szukania pomocy w zagranicznych ośrodkach. Czasem Narodowa Służba Zdrowia może pozostawać bezsilną podczas kiedy za granicą można by leczyć niektóre jednostki chorobowe bez szczególnych przeszkód innych niż te finansowe. Ale nie można winą za to obarczać samego Ministra Zdrowia.
To chyba oczywiste, że Narodowy Fundusz Zdrowia nie jest w stanie pokryć kosztów przeprowadzania wszystkich zabiegów u pacjentów. Nawet jeśli chodzi o dzieci, które obejmowane są zazwyczaj szczególnymi względami i możliwie najlepszą opieką. To jednak są przypadki, gdzie koszty samego zabiegu są zbyt duże, aby Narodowy Fundusz Zdrowia był w stanie opłacić i zfinansować całkowicie koszty jego przeprowadzenia. Zwłaszcza jeśli istnieje możliwość alternatywnej terapii w stosunku do zabiegu operacyjnego. Inna kwestia, że też nie wszystkie przypadłości w polskich szpitalach specjaliści są w stanie leczyć. Mimo wszystko państwa zachodnie w tym między innymi Ameryka często dysponują lepszymi i nowszymi technologiami co umożliwia skuteczne prowadzenie terapii w tym leczenia operacyjnego tych przypadłości z którymi niewiele jesteśmy zrobić w granicach kraju. I to nie jest wina Ministra Zdrowia, bo jednak są pewne różnice pomiędzy zamożnością naszego kraju, a na przykład Ameryki i nawet przy najlepszym rozdystrybuowaniu pieniędzy pomiędzy pacjentów i wszystkich potrzebujących i tak nie bylibyśmy w stanie finansować w ramach ubezpieczeń społecznych wszystkich w tym też tych najdroższym i najbardziej skomplikowanych operacji.
Niestety, ale pacjenci często błędnie interpretują zdania i intencje wypowiadane przez lekarzy czy osoby, które w tematach zdrowotnych się wypowiadają. Niestety, ale nie posiadając odpowiedniej wiedzy medycznej, ani nie zdając sobie sprawy z realiów w służbie zdrowia czasem trudno jest pogodzić się z faktem pewnych zależności czy specyfiki leczenia. Łatwo wtedy przeinaczać fakty i domagać się swoich praw, których tak na prawdę się nie posiada lub nie w gestii lekarzy jest je spełniać. A społeczeństwo chętnie karmi się takimi hasłami, że na przykład jak w tym przypadku Minister Zdrowia bez cienia empatii czy współczucia pozostawił małego chłopca na pastwę losu i bez możliwości leczenia. Niestety, ale nie wszystkim pacjentom polscy kardiochirurdzy są w stanie pomóc. I trzeba sobie z tego zdawać sprawę i nie walczyć z systemem na siłę. Zwłaszcza tam, gdzie niestety, ale nie można pacjentowi przyznać słuszności, której najzwyczajniej nie posiada. Bo gdyby każdego pacjenta, któremu nie jesteśmy w stanie pomóc w kraju wysyłać na leczenie za granicę i jeszcze to leczenie finansować to nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak opieka medyczna miała by poniesionym i potrzebnym na ten cel wydatkom sprostać.
Widomym jest, że rodzice zawsze będą walczyć o to, aby ich dziećmi zaopiekowano się jak najlepiej. Chcieliby zrobić wszystko, aby móc tylko uratować im życie lub uchronić od kalectwa czy niepełnosprawności. Jednak często w swoich działaniach, a przede wszystkim opiniach mogą być w tych przypadkach niesprawiedliwi. I nie działać racjonalnie. W tym miejscu ważne, aby osoby postronne słuchając doniesień starały się zachować otwarty umysł i patrzeć na te kwestie z możliwie dużym obiektywizmem. Nie można też pozwolić dać się manipulować rodzicom by razem z nimi walczyć z systemem. Podczas gdy pewne ograniczenia obowiązują wszystkich pacjentów. Chyba nie zawsze byłoby sprawiedliwe, aby system ubezpieczeń społecznych skupiał się na jednostce ignorując potrzeby ogółu. W takiej sytuacji łatwo mogłoby dojść do chorej sytuacji, kiedy wydatki pieniężne szły by na ratowanie życia jednego chłopca, a brakowało by ich później dla dziesiątków innych pacjentów, którzy przecież też chcą żyć, tylko że przypadłość która im doskwiera nie jest tak obrazowa i spektakularna jak w przypadku o którym mowa. Dlatego politycy zwłaszcza nie mogą dać nieść się emocjom, a powinni patrzeć obiektywnie na stawiane przed nimi problemy i według nich kierować swoimi działaniami. Zrozumiałe więc dla mnie jest, że ewentualny wyjazd celem leczenie tego chłopca za granicą, a konkretnie w Stanach Zjednoczonych nie miałby być refundowany z funduszy Narodowego Funduszu Zdrowia czy innych państwowych źródeł pieniędzy.