W świetle docierających coraz częściej informacji o śmierci lekarzy w miejscu pracy, Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Maciej Hamankiewicz zwrócił się do Ministra Zdrowia Konstantego Radziwiłła z prośbą o rozpoczęcie rzeczowej dyskusji na temat przywracania w służbie zdrowia bezpiecznych dla organizmu ludzkiego norm czasu pracy a w szczególności dyskusji nad dalszym funkcjonowaniem w polskim systemie prawnym i kształtu klauzuli opt-out.
„Samorząd lekarski jest zdania, że Państwo musi podejmować działania mające na celu ciągłe monitorowanie sytuacji pracowników oraz dążyć do poprawy środowiska pracy w celu ochrony zdrowia i bezpieczeństwa pracowników.
Samorząd lekarski z wielkim niepokojem obserwuje, że w ostatnim czasie coraz częściej pojawiają się informacje o zgonach lekarzy w miejscu pracy. Wiele z tych dramatycznych sytuacji może być związanych z nadmiernym obciążeniem lekarza pracą, w tym m.in. przekraczaniem średniotygodniowych norm czasu pracy na podstawie klauzuli opt-out. Oczekiwanie samorządu lekarskiego jest takie, aby zawód lekarza przestał być zawodem szczególnie niebezpiecznym dla zdrowia osób, które go w Polsce wykonują, oczekujemy również, że lekarz wykonując swoją odpowiedzialną pracę będzie miał zagwarantowaną możliwość regularnego korzystania z odpoczynku celem regeneracji sił.(…)
Wobec doniesień o zgonach lekarzy w miejscu pracy postawienie pytania o możliwość zmiany przepisów prawa w celu stopniowego zbliżania norm czasu pracy lekarzy do bezpiecznego dla zdrowia poziomu jest szczególnie zasadne" - napisał Maciej Hamankiewicz.
Cały tekst listu Prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej Macieja Hamankiewicza do Ministra Zdrowia Konstantego Radziwiłła jest dostępny na stronie internetowej Naczelnej Izby Lekarskiej.
Komentarze
[ z 2]
Wystarczyłoby, żeby lekarze przestali brać nadgodziny i zatrudniać się w kilku miejscach pracy na raz lub zawalać się dyżurami zupełnie bez refleksji, a kierując się jedynie chęcią zysku czy faktem, że nie ma innego chętnego na objęcie pracy w godzinach nocnych czy w szczególnie gorących okresach świąt czy urlopów. Przecież nie chodzi o to, żeby zapracować się na śmierć, ale żeby wykonywać zawód w taki sposób by jak najlepiej służyć pacjentom, ale jednocześnie nie szkodzić samemu sobie. Jestem jednocześnie przekonana, że gdyby naraz wszyscy lekarze powzięli solidarną decyzję o tym, że nikt nie będzie brał nadgodzin, to ta sytuacja szybko uległa by poprawie. Tylko, że niestety istnieje ryzyko, że ktoś rządny zysku by się z tego wyłamał i wtedy już zmian nie udało by się na pracodawcach wymóc. A one są potrzebne, bo przecież gdyby za pracę w jednym miejscu otrzymywać godne wynagrodzenie pieniężne, to nikt nie podejmowałby z własnej woli pracy w kilku miejscach naraz. Przecież każdy organizm ma swoją wytrzymałość i kto jak kto, ale przecież lekarze muszą być tego faktu świadomi. Dlatego sądzę, że zmiany są potrzebne, ale przede wszystkim w mentalności samych lekarzy. Dalsze idące za tym zmiany na lepsze będą naturalną konsekwencją wynikającą ze zdrowego podejścia i modyfikacji trybu pracy, który dziś dla wielu jest co najmniej niekorzystny, jeśli nie szkodliwy.
Żeby sami lekarze mogli odnieść pozytywny skutek potrzeba żeby wszyscy podjęli się jednogłośnie ograniczenia podejmowanych na siebie dyżurów i w związku z tym wymusili na pracodawcach podwyżki płac. Jednocześnie udałoby się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Ograniczylibyśmy czas pracy i zwiększyli pozyskiwane wynagrodzenie w ramach pracy. To jest potrzebne, bo przecież karygodne jak niskie wypłaty otrzymujemy. Nie mniej jednak mam wątpliwości czy jesteśmy w stanie zebrać się wszyscy razem i zjednoczyć do wspólnej walki z systemem i o lepsze warunki płacowe oraz czasowe zatrudnienia. Jednak niestety może się wydarzyć, że ktoś się wyłamie. A co za tym idzie, że większa grupa kolejno będzie wypadać z naszego zorganizowanego ruchu, co w konsekwencji może doprowadzić do fiasku całej akcji. Jeśli jednak sam prezydent czy Minister Zdrowia zainteresowałby się akcją, o wiele lepiej i łatwiej byłoby wymóc na nim jakieś działania, a tym samym wymusić na pracodawcach i dyrekcji szpitali respektowanie ograniczenia czasu pracy jaką mamy do wykonania.