Zaburzenia psychiczne oskarżonego zostały stwierdzone przez lekarkę sądową o specjalności stomatologia. Sprawą zajął się minister sprawiedliwości prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
W związku z doniesieniami medialnymi, dotyczącącymi przeciągania rozpoczęcia procesu w postępowaniu odwoławczym w sprawie członków gangu „Szkatuły”, Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro wystąpił do prezes Sądu Apelacyjnego w Warszawie o objęcie tej sprawy nadzorem.
Według relacji TVP.info jednym z powodów uniemożliwiających od października 2015 r. rozpoczęcie procesu są zaświadczenia lekarskie o złym stanie zdrowia oskarżonego Marcina Z., ps. Misiek, skazanego w pierwszej instancji na 15 lat pozbawienia wolności m.in. za udział w zorganizowanej grupie przestępczej, wymuszenia, czerpanie korzyści z nierządu i handel narkotykami.
Zaświadczenia te wzbudziły wątpliwości Sądu Apelacyjnego, ponieważ wskazywały na zaburzenia psychiczne Marcina Z., a zostały wystawione przez lekarkę sądową o specjalności stomatologia. Lekarka ta potwierdziła przed sądem, że jednostka chorobowa wskazana w wystawionym przez nią zwolnieniu lekarskim nie mieści się w jej kompetencjach.
W związku z tym Minister Sprawiedliwości poprosił również prezesa Sądu Apelacyjnego w Warszawie o dokonanie analizy rzetelności zaświadczeń lekarskich wystawionych we wszystkich sprawach sądowych w latach 2014 i 2015 przez wspomnianą lekarkę.
„Udawane choroby nie mogą chronić przestępców przed odpowiedzialnością. Zaświadczenia lekarskie mogące wzbudzać wątpliwości, dzięki którym przestępcy przeciągają latami swoje procesy, muszą być wnikliwie sprawdzane” – mówi Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Jednocześnie prokurator oskarżający w tej sprawie przed sądem, po przeprowadzeniu badań oskarżonego Marcina Z. przez biegłych lekarzy sądowych, rozważy podjęcie decyzji procesowych dotyczących zachowania wspomnianego lekarza stomatologa.
Źródło: Ministerstwo Sprawiedliwości
Komentarze
[ z 2]
Jakim cudem już prawie rok trwa odraczanie procesu podejrzanego, który ewidentnie udaje chorobę. Bo jakim cudem lekarz stomatolog nawet uznany za biegłego sądowego i z wszelkimi możliwymi kwalifikacjami w tym względzie może orzekać o stanie psychicznym oskarżonego? Przecież w takim wypadku chyba powinno się poprosić o konsultację odpowiedniego specjalisty, w tym przypadku lekarza psychiatry? Z tego co mi wiadomo, zgodnie z prawem biegłym sądowym nie musi być zatrudniony do wykonywania tej pracy konkrety lekarz - tutaj stomatolog. Biegłym sądowym może zostać każda osoba posiadająca odpowiednie kwalifikacje, czyli powinno być problemu by w temacie wypowiedział się dowolny lekarz specjalista z zakresy psychiatrii. Chyba, że ja coś mylę? Ale jeśli nie, to bardzo mi się coś tutaj nie zgadza i cieszę się, że sprawą zajęła się wyższa instancja.
Ciekawa sprawa jakim w ogóle cudem lekarz stomatolog został biegłym sądowym i dopiero po upływie roku ktoś zainteresował się dlaczego orzeka on o stanie psychicznym chorego. Inna kwestia, że pewnie oskarżony miał odpowiednie dokumenty wystawione przez lekarza specjalistę psychiatrii bo nie sądzę, aby lekarz stomatologii odważył się samodzielnie orzekać o czyimś zdrowiu psychicznym lub nie. Tym bardziej lekarz będący biegłym sądowym i świadomy odpowiedzialności, która w związku z wykonywanymi czynnościami i obejmowanym stanowiskiem na nim ciąży. Coś tutaj ewidentnie się nie zgadza, tylko pytanie, czy oskarżony rzeczywiście miał problemy psychiczne, które uniemożliwiały mu stawienie się na rozprawę lub odbycie kary, czy może to lekarz psychiatra w jakiś sposób został oszukany i wprowadzony w błąd, bo mam nadzieję i wolałabym nie myśleć, że mógł zostać przekupiony. Tym bardziej, że chyba choćby z racji ciężkości studiów i odpowiedzialności wykonywanego zawodu raczej nie śmiałabym podejrzewać, że lekarz mógłby być tak naiwnym i liczyć na to, że oskarżony będzie mógł do końca już udawać niezdolnego do stawienia się przed sądem, nikt się jego stanem, ani wystawionym przez psychiatrę orzeczeniem nie zainteresuje i koniec końców sprawa ucichnie nie wychodząc na jaw. Nie chce mi się też wierzyć, że lekarz stomatolog jako biegły sądowy nie był świadom konsekwencji prawnych grożących mu za poświadczenie nie prawdy i że mimo wszystko mógłby wykazać się nieuczciwością i zaświadczać dla dobra oskarżonego i w jego interesie, że jest on chory, kiedy byłby świadom, że jest to jawne nadużycie....sprawa co najmniej dziwna i mam nadzieję, że przeprowadzone dochodzenie w końcu wyjaśni kto tutaj popełnił błąd lub wykazał się niedopatrzeniem, zbytnią przychylnością w stronę oskarżonego lub czy sam oskarżony przypadkiem zbyt dobrze nie udawał. A może rzeczywiście był lub nadal jest chory lub w złym stanie psychicznym uniemożliwiającym mu stawienie się na ławie oskarżonych i dokumenty wystawione przez lekarzy były jak najbardziej zgodne z ich wiedzą oraz sumieniem i nikt tutaj nie powinien zostać za to obwiniany? Z niecierpliwością czekam na zakończenie sprawy....