Sieć szpitali – według zapowiedzi resortu zdrowia – ma poprawić dostęp pacjentów do świadczeń ambulatoryjnych, szpitalnych i rehabilitacyjnych. Pojawiają się jednak głosy, że w wybranych regionach nowe przepisy mogą mieć odwrotny skutek.
Na opublikowanej w czerwcu liście zabrakło Szpitala Medicover w warszawskim Wilanowie. To właśnie tam trafiają pacjenci z innych ośrodków na leczenie skomplikowanych przypadków wymagających interwencji kardiologów i kardiochirurgów, np. powikłań po zatorowości płucnej oraz zaburzeń rytmu serca. Szpital liczy na możliwość dalszej współpracy z NFZ w dotychczasowym zakresie.
– Szpital Medicover w ramach kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia obejmuje opieką ponad milion osób z południowej części Warszawy i województwa mazowieckiego. Świadczymy przede wszystkim wysokospecjalistyczne usługi medyczne z zakresu kardiologii, kardiochirurgii i chirurgii naczyniowej. W ramach tych specjalności świadczymy również pomoc osobom w stanach nagłych. Co istotne, nasze oddziały kardiologiczne i kardiochirurgiczne reprezentują jeden z najniższych współczynników śmiertelności wśród leczonych pacjentów, mimo że zajmują się najbardziej skomplikowanymi i powikłanymi przypadkami – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Marcin Łukasiewicz, dyrektor Szpitala Medicover.
W powiatach położonych na południe od Warszawy aż do Radomia świadczeń z zakresu kardiologii i kardiochirurgii nie oferuje żaden ze szpitali. Dlatego placówka w warszawskim Wilanowie stanowi zabezpieczenie dla ok. miliona osób z Warszawy i południowego Mazowsza.
– Wejście w życie ustawy o sieci szpitali oznacza przede wszystkim dużą niepewność. Jako szpital, który nie wszedł do sieci, nadal nie wiemy, jaka będzie przyszłość usług świadczonych w ramach NFZ. Nie wiemy, czy będziemy w stanie zaoferować dalszą pomoc pacjentom, którym pomagaliśmy w problemach kardiologicznych i kardiochirurgicznych, czy też od 1 października będziemy musieli wstrzymać świadczenia realizowane w ramach środków publicznych –wskazuje Łukasiewicz.
Do sieci trafi 91 proc. środków przeznaczonych na leczenie szpitalne. O pozostałe 9 proc. środków inne placówki mają walczyć w konkursach.
– Liczymy, że będziemy mieli możliwość wystartowania w tych konkursach. Chcemy utrzymać zakres usług, które obecnie świadczymy dla dużej grupy osób z województwa mazowieckiego i spoza niego. Liczymy na to, że NFZ rozpisze konkursy i tym samym szpital w Wilanowie nadal będzie miał możliwość udzielania pacjentom świadczeń medycznych w ramach publicznego systemu – zapowiada Marcin Łukasiewicz.
Dotychczas pacjenci przy wyborze placówki leczniczej kierowali się nie tylko jakością opieki, lecz także odległością, zwłaszcza przy ciężkich schorzeniach, w tym kardiologicznych.
– Bardzo nam zależy na tym, żeby udało się pozostać w systemie świadczenia usług publicznych. Uważamy, że te specjalności, w których działamy w Wilanowie, czyli kardiologia i kardiochirurgia, są naprawdę na światowym poziomie. Część pacjentów jest do nas kierowana z innych ośrodków kardiologicznych i kardiochirurgicznych, zwłaszcza w obszarze leczenia powikłań po zatorowości płucnej oraz nisko inwazyjnego leczeniu zaburzeń rytmu –mówi dyrektor Szpitala Medicover.
Komentarze
[ z 3]
Mam nadzieję, że znajdzie się rozwiązanie tej sytuacji. Tak ważny ośrodek nie może zostać wyłączony z sieci szpitali. Jak widać dopiero w praktyce można przekonać się o skuteczności reformy dotyczącej sieci szpitali.
Środowisko pacjentów wskazują na poprawę swojej sytuacji w konkretnych działaniach. Mowa o powszechnym dostępie do Koordynowanej Opieki nad pacjentem z Niewydolnością Serca, a także w dostępie do optymalnej terapii, która zmniejsza śmiertelność, redukuje liczbę uciążliwych hospitalizacji będących konsekwencją zaostrzeń choroby, a także korzystnie wpływają na tak ważną dla chorych jakość życia. Liczba hospitalizacji z powodu niewydolności serca jest w Polsce 2,5-krotnie wyższa niż średnia dla wszystkich 36 krajów OECD. Co godzinę umiera w naszym kraju 16 osób z rozpoznaną niewydolnością serca. To główna przyczyna zgonów w Polsce. Co roku zabija ona 140 tysięcy osób. Eksperci wskazują, że od momentu rozpoznania choroby aż 40,6 procent pacjentów nie przeżywa 5 lat życia. Niewydolność serca gorzej rokuje niż jego zawał, rak prostaty czy jelita grubego. Konieczne jest więc wprowadzenie modyfikacji w opiece nad pacjentami w naszym kraju, ale nie można zapominać o tym, że to jak będzie wyglądało ich zdrowie i życie zależy w większości od nich samych. Kolejnym z takich działań, które ma to zmienić jest rozpoczęciu pilotażu Krajowej Sieci Kardiologicznej (KSK) w województwie mazowieckim, który ma się skupiać na diagnozowaniu i leczeniu kilku podstawowych chorób sercowo-naczyniowych takich jak zaburzenia rytmu serca, niewydolności serca, chorób zastawek, które są coraz częstszą przyczyną problemów zdrowotnych w naszym społeczeństwie, a także nadciśnienia tętniczego. Elektroterapia polegająca na zastosowaniu stałej stymulacji serca, nazywana stymulacją resynchronizującą, może pomóc pewnej grupie pacjentów z niewydolnością serca. Zaburzona sekwencja skurczu komór serca w wielu przypadkach jest związana z jego niewydolnością. Wielu chorym mogą jednak pomóc wszczepiane aparaty takie jak stymulatory i kardiowertery-defibrylatory z funkcją resynchronizacji. Ułatwiają one uporządkować skurcze serca i poprawiają samopoczucie pacjenta. Resynchronizacja polega na jednoczesnej stymulacji prawej i lewej komory serca. Ma to istotne znaczenie w przypadku osób z blokiem lewej odnogi pęczka Hisa, czyli przypadłością charakterystyczną dla chorych z zaawansowaną niewydolnością serca. Resynchronizacja stosowana jest u osób z tzw. dyssynchronią skurczu i zaawansowaną niewydolnością serca. Tylko w takiej sytuacji ta metoda terapii ma sens. Nie należy jednak wykonywać jej zbyt późno, bo prawdopodobieństwo związane z jej użyciem może przewyższyć oczekiwane korzyści.W naszym kraju na 100 Polaków w przedziale wiekowym 40-44 lata, zawał przechodzi średnio 121 mężczyzn i 25 kobiet.Nawet 90 procent osób, które przeszły zawał serca przed czterdziestym rokiem życia to osoby palące papierosy. Zawał u kobiet bywa bardzo często nieprawidłowo rozpoznany i niewłaściwie wyleczony ponieważ symptomy nie są tak oczywiste. W przypadku młodych kobiet prawdopodobieństwo wystąpienia zawału serca jest na dosyć niskim poziomie, ale drastycznie wzrasta po 50 roku życia. Wraz ze spadkiem poziomu estrogenu w organizmie kobiety, związanego z menopauzą zawał serca u kobiet jest zjawiskiem równie powszechnym, jak zawał serca mężczyzn. Kobiety rzadziej trafiają do szpitala z powodu rozpierającego bólu zamostkowego, który promieniuje do żuchwy, pleców czy przedramienia. Częściej występujące symptomy to duszności, uderzenia gorąca mdłości i uczucie niestrawności, zawroty głowy, nagłe osłabienie czy zmęczenie jak w przypadku przebiegu grypy, bóle pleców.Ryzyko wystąpienia zawału serca u kobiet jest też dużo większe niż w przypadku mężczyzn. Oprócz standardowych czynników, które zwiększają zachorowalność, takich jak palenie papierosów, długotrwały i silny stres, choroba wieńcowa, nadciśnienie, miażdżyca, cukrzyca, czynniki genetyczne czy wysoki poziom “złego” cholesterolu, zawał u kobiet może wystąpić w wyniku powikłań ciąży czy usunięcia macicy. Same kobiety często bagatelizują wcześniej wspomniane symptomy, kojarząc je z menopauzą, a nie zawałem. W takim wypadku nie warto zwlekać z wezwaniem karetki, ponieważ fachowa i co najważniejsze, skuteczna pomoc musi nastąpić jak najszybciej.Dopiero od jakiegoś czasu naukowcy zaczęli analizować różnice między zawałem serca u kobiet i mężczyzn, ponieważ nie tylko objawy, ale także metody leczenia w przypadku obydwu płci są równe. Do tej pory naukowcy bardziej skupiali się na mężczyznach w swoich badaniach, dlatego zarówno prowadzone badania, jak i dopuszczone do obrotu leki, nie brały pod uwagę przebiegu choroby u kobiet. Kobiety są również rzadziej kierowane na specjalistyczne badania i testy diagnostyczne, ponieważ ryzyko wystąpienia zawału serca jest niedoszacowane. Ponadto niektóre testy skonstruowane są w ten sposób, że dają fałszywe wyniki u kobiet, ponieważ były opracowywane z myślą o mężczyznach. To wszystko sprawia, że kobiety są później niż mężczyźni kierowani na badania, a leczenie wdrażane jest za późno. Trwałe uszkodzenie serca zwykle prowadzi do jego niewydolności. Osoby z tą chorobą wymagają właściwej, koordynowanej opieki oraz właściwej farmakoterapii, która pozwala uniknąć zaostrzeń choroby. Bez tego bardzo szybko ponownie dochodzi u nich do epizodu kardiologicznego, który kończy się hospitalizacją i pogorszeniem stanu zdrowia lub wręcz śmiercią.W początkowym okresie pandemii pacjenci byli zaniepokojeni doniesieniami dotyczącymi wzrastającej liczby zakażeń. Dodatkowo przekazywano dane o przypadkach stwierdzania ognisk COVID-19 w placówkach opieki i ośrodkach ochrony zdrowia, głównie w domach pomocy społecznej i szpitalach. Pacjenci stawali przed bardzo trudnym wyborem: odczuwali dotkliwe objawy, które mogły świadczyć o zawale serca, ale jednocześnie obawiali się przyjazdu do szpitala, gdzie w ich przekonaniu istniało realne zagrożenie zakażenia koronawirusem. Pacjenci obawiali się zachorowania i trudnych do przewidzenia powikłań infekcji. W marcu i kwietniu lęk przed COVID-19 często zwyciężał z decyzją o zgłoszeniu się do ośrodka.Dane systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego wskazują, że w marcu i kwietniu ubiegłego roku liczba wezwań pacjentów z bólem w klatce piersiowej spadła o kilkanaście procent. W czasie epidemii SARS-CoV-2 w Europie liczba procedur kardiologii interwencyjnej podejmowanych w terapii zawału serca STEMI zmniejsza się średnio o około 20 procent, a w zawale serca NSTEMI nawet o 30 procent. Główny spadek liczby wykonywanych procedur kardiologii interwencyjnej związany jest z obawą pacjentów przed zgłoszeniem do placówek medycznych. Uzyskane w europejskich analizach dane wskazują również na znaczące opóźnienie w realizacji procedur kardiologii interwencyjnej w odniesieniu do wystąpienia pierwszych objawów zawału serca. W wielu przypadkach pacjenci próbują samemu podejmować leczenie. Dopiero nasilające objawy duszności i bólu w klatce piersiowej skłaniają ich do poszukiwania pomocy. Wiąże się to ze zwiększoną liczbą przypadków najcięższych postaci zawału serca, towarzyszących niewydolności serca, a co za tym idzie większego ryzyko powikłań i konieczność zastosowania złożonych i skomplikowanych procedur kardiologii interwencyjnej. Coraz więcej aplikacji pomaga w kontrolowaniu naszego stanu zdrowia. Nie dotyczy to jedynie aktywności sportowych, ale przydaje się też do monitorowania przebiegu różnych chorób. Analiza głosu przy wykorzystaniu aplikacji na smartfona, pozwala na wykrycie przekrwienia płuc u pacjentów z niewydolnością serca. Pozwoli to na wcześniejszą interwencję lekarza, zanim stan zdrowia chorego ulegnie pogorszeniu. Przeprowadzono badania na 40 pacjentach z ostrą niewydolnością serca. Każdy z nich nagrał próbkę swojego głosu, który został przeanalizowany przez program. Przekrwienie płuc przyczyniało się do subtelnych zmian w mowie, które bardzo dokładnie wychwyciła aplikacja. Jeżeli pojawią się pierwsze objawy, aplikacja je “wychwyci” i natychmiast przekaże takie informacje lekarza, który przepisze właściwe leki. Można będzie w ten sposób zareagować zanim stan pacjenta się pogorszy.
Choć w naszym kraju mamy dostęp do nowoczesnych technik leczenia i to zarówno na poziomie farmakoterapii, jak i przeprowadzania zabiegów, a wiedza dotycząca ryzyka chorób i objawów chorobowych stale rośnie, to i tak schorzenia sercowo-naczyniowe pozostają największym zabójcą naszych obywateli.Wciąż wiele osób zbyt późno dostaje się do specjalisty, a przede wszystkim znaczna część pacjentów nie jest w stanie poprawić swoich nawyków żywieniowych i zwiększyć częstotliwość aktywności fizycznej. W naszym kraju dostępność do leczenia jest na najwyższym, europejskim poziomie, natomiast rzeczywiście rokowania części chorób są gorsze. Przyczyna jest złożona, w pewnym stopniu pozwiązana z czynnikami genetycznymi.Według danych Światowej Organizacji Zdrowia choroby układu krążenia są główną przyczyną zgonów w skali globalnej, przyczyniając się do śmierci prawie 18 milionów osób. W Europie każdego roku ponad 4 mln osób umiera z powodu chorób serciowo-naczyniowych - to oznacza, że z tej przyczyny co 8 sekund umiera człowiek. Cztery na pięć zgonów z powodu chorób kardiologicznych są spowodowane udarem mózgu lub zawałem serca, a jedna trzecia tych zgonów występuje u osób poniżej 70 roku życia. Sytuacja w naszym kraju jest porównywalna. W ostatnich latach obserwuje się ogromny wzrost przypadków choroby wieńcowej, w tym zawałów u młodych osób około 40. roku życia. Coraz częściej są to również młode kobiety. Oznaki zawału serca u kobiet mogą różnić się od tych, których doświadczają mężczyźni. Mimo iż zarówno mężczyźni, jak i kobiety mogą odczuwać ból w klatce piersiowej i duszności, to u kobiet z większą częstotliwością doświadczają nudności, zawrotów głowy i uczucia niepokoju. Powodem dla którego kobiety zwlekają z szukaniem pomocy lekarskiej lub też są błędnie diagnozowane, są objawy inne, niż te, które najczęściej występują. Co więcej, okazuje się, że nawet, gdy kobiety zgłaszają się do specjalisty w odpowiednim czasie, częściej niż mężczyźni są odsyłane z błędnym rozpoznaniem. Jak wykazano w badaniach, kobiety rzadziej trafiały do szpitala z podejrzeniem zawału serca, rzadziej wykonywano im badania, takie jak elektrokardiogram, które mogą wykryć problemy kardiologiczne, stawiane im diagnozy były mniej dokładne, niż te, które dostawali mężczyźni. Zmieniająca się temperatura może wpływać na zwiększone ryzyko zawału serca. Wykazano, że spadek temperatury o 10 stopni wiąże się ze wzrostem ryzyka wystąpienia zawału serca o 7 procent. Dodatkowo to ryzyko jest potęgowane tym, że spadek temperatury łączy się z rozpoczęciem sezonu grzewczego i niestety zwiększeniem zapylenia, a co za tym idzie - zwiększeniem zanieczyszczenia powietrza, zwłaszcza poprzez pyły PM2,5, co dodatkowo nasila w naszym klimacie ryzyko wystąpienia zawału serca.Zawał serca jest bezpośrednim stanem, które stanowi zagrożenie życia i nigdy nie należy ignorować alarmujących objawów. Udrożnienie zamkniętej tętnicy wieńcowej w czasie krótszym niż 60 minut nie tylko ratuje życie chorego, ale może pozwolić na całkowity powrót serca do sprawności, bez najmniejszego uszczerbku. Na zawał mięśnia sercowego mogą zachorować zarówno osoby, które mają stwierdzoną chorobę wieńcową, czyli odczuwają bóle w klatce piersiowej, jak i u osoby dotychczas niemającej żadnych objawów choroby serca.Co roku ponad 80 tysięcy Polaków cierpi na zawał serca. Mimo całego postępu medycyny i kardiologii inwazyjnej, wciąż wielu pacjentów umiera zarówno w ostrej fazie, jak i po okresie hospitalizacji. Śmiertelność od momentu wystąpienia zawału serca do upłynięcia pięciu lat sięga 50 procent. Co drugi pacjent, który doznaje zawału serca, po 5 latach niestety nie żyje, i to mimo wszystkich dowodów na skuteczność nowych metod. Wśród przyczyn takiej sytuacji wymienia m.in. opóźnienie w rozpoczynaniu leczenia, zbyt późny kontakt pacjentów ze specjalistami, nie zawsze wystarczającą farmakoterapię w okresie poszpitalnym, a czasem także brak dostępu do skutecznych metod terapii. Koordynacja po zawale serca, realizowana w ramach KOS-zawał, jest związana z lepszą opieką medyczną, z poprawą dostępu, co bardzo ważne, do kardiologa, i lepszym dostępem do leczenia zabiegowego tych pacjentów, którzy mają wskazanie do inwazyjnych procedur kardiologicznych. W efekcie pacjenci, którzy są objęci opieką w ramach KOS-zawał, mają o jedną trzecią mniejsze ryzyko zgonu, o 12 procent obniżone prawdopodobieństwo zgonu z przyczyn sercowo – naczyniowych, zawału serca bądź udaru mózgu. Ponadto 96 procent pacjentów wyraża opinię dobrą bądź bardzo dobrą o jakości opieki medycznej prowadzonej w ramach KOS-zawał. Istotą stanu przedzawałowego jest na tyle silne niedokrwienie komórek tworzących serce, że powoduje ono dotkliwy ból w klatce piersiowej. Niedokrwienie to jednak jest tymczasowe i odwracalne, nie skutkuje trwałą martwicą fragmentu ściany mięśnia sercowego. W związku z tym nie dochodzi do podniesienia troponin. Enzymy te wskazują na martwicę komórek tworzących serce. Bada się je rutynowo w przypadku bólu w klatce piersiowej. Zróżnicowanie niestabilnej dławicy piersiowej od zawału serca może być czasem problematyczne, a anwet niemożliwe, dlatego każdy silny ból w klatce piersiowej (zwłaszcza o typowej charakterystyce), utrzymujący się dłużej niż 20 minut, nieustępujący w spoczynku czy po przyjęciu nitrogliceryny pod język, traktujemy jak zawał serca. Najbardziej typowym symptomem stanu przedzawałowego jest ból wieńcowy.. Lokalizuje się on przeważnie na środku klatki piersiowej, za mostkiem Od czasu pandemii wywołanej koronawirusem w przypadku kardiologii pogłębia się dług zdrowotny. Bez wprowadzenia pewnych zmian o charakterze systemowym nie uda nam się skutecznie przeciwdziałać jego skutkom zdrowotnym. Aktualnie system nie ma możliwości nadrobienia strat spowodowanych brakiem realizacji diagnostyki i zabiegów w czasie pandemii, nie mówiąc już o skutecznym zaopiekowaniu się pacjentami pierwszorazowymi. Jednym z priorytetów pozostaje nie tylko zwiększenie lub zapewnienie finansowania pewnych technologiom lekowym lub procedurom, ale stworzenie i konsekwentne wprowadzanie kompleksowej, długoterminowej strategii. W ubiegłym roku w kardiologii wprowadzono refundację kolejnych leków, m.in. flozyn, a kolejne są oceniane. Zbyt wolno jednak trwa ocena i decydowanie o wprowadzaniu finansowania nowoczesnych technik zabiegowych opartych o stosowanie urządzeń wszczepialnych czy zastawek.Polskie Towarzystwo Kardiologicznie, co roku, aktywnie angażuje się i wspiera akcje edukacyjne, których założeniem jest propagowanie wiedzy o schorzeniach serca i naczyń oraz o możliwościach diagnostyki, leczenia i o profilaktyce zdrowotnej. Kardiolodzy zwracali uwagę na istotną barierę dla rozwoju nowoczesnych technik zabiegowych, jaką stanowi brak odpowiedniego finansowania. W części zabiegów stale poprawia się ich dostępność, to obowiązują pewne limity wynikające z ryczałtów. Do powikłań sercowych teoretycznie może dojść po każdej infekcji - wirusowej, bakteryjnej czy grzybiczej. Specjaliści obserwują jednak, że zdecydowanie najczęściej występują one po infekcjach wirusowych: grypie, zakażeniach górnych dróg oddechowych, a w ostatnim czasie również po COVID-19. Badania pokazują, że nieco ponad 60 procent pacjentów hospitalizowanych z powodu infekcji koronawirusem doznaje uszkodzenia serca. SARS-CoV-2 wnika do prawidłowych komórek poprzez białko kolczaste znajdujące się na jego powierzchni. Białko to przyczepia się do receptorów znanych jako enzym konwertujący angiotensynę 2 (ACE2) zdrowych komórek i w ten sposób przedostaje się do ich wnętrza. Naukowcy postawili hipotezę, że SARS-CoV-2 może uszkadzać serce poprzez odpowiedź immunologiczną niezależną od ACE2. Istnieją teorie, z których wynika, że po COVID-19 utrzymuje się chroniczny stan zapalny lub że układ immunologiczny jest nadaktywny, co prowadzi do zaburzeń sercowo-naczyniowych. W 2020 roku zaobserwowano o 25 procent mniej hospitalizacji z przyczyn sercowo-naczyniowych w porównaniu do rokuu uprzedniego. Podobnie niższy poziom utrzymał się również w 2021 roku. Wykonano 15-20 procent mniej procedur z zakresu kardiologii inwazyjnej. Chorzy, których zabiegi nie odbyły się, o ile przeżyli, zwiększyli pulę pacjentów, którzy powinni mieć wykonaną procedurę w kolejnych latach.