Przed 25 laty zaczęto w naszym kraju stosować terapię poznawczo-behawioralną, to dość krótki okres - twierdzi psycholog dr Andrzej Śliwerski. Na świecie rozwijana jest już tzw. trzecia fala tej metody psychoterapii.
Za początek terapii poznawczo-behawioralnej przyjmuje się zarejestrowanie w 1998 r. Polskiego Towarzystwa Terapii Poznawczej i Behawioralnej. W 1999 r. uruchomiono pierwsze trzyletnie szkolenie w tym zakresie, a pierwsze certyfikaty terapeutów poznawczo- behawioralnych przyznano w 2002 r.
„Terapia ta ciągle jeszcze ma w Polsce dość kropką historię” - twierdzi dr Andrzej Śliwerski z Zakładu Psychologii Klinicznej i Psychopatologii Uniwersytetu Łódzkiego w przedmowie do książki „Terapia poznawczo-behawioralna”. Jej autorką jest Freda McManus, brytyjska terapeutka i konsultantka psychologów klinicznych. Książka jest krótkim wstępem do terapii poznawczo-behawioralnej (CBT - Cognitive Behavioral Therapy), a ukazała się w znakomitym cyklu wydawniczym Uniwersytetu Oksfordzkiego, którego autorami są wybitni specjaliści.
CBT w klasycznej już postaci zaczęła być rozwijana przez Alberta Ellisa i Aarona Becka w latach 50., 60. i 70. XX w. Na świecie ma już długą i bogata tradycję, od tego czasu powstało wiele jej odmian. „CBT wyrosła z teorii uczenia się - a zwłaszcza tego, jak uczymy się konkretnych zachowań - oraz z pracy psychologów, którzy badali procesy poznawcze leżące u podstaw postrzegania świata, rozumowania i zapamiętywania” - wyjaśnia Freda McManus.
W latach 50. XX w. dominowała tzw. psychoterapia dynamiczna, bazująca na psychoanalizie Zygmunta Freuda. Jej użyteczność została jednak zanegowana, bo nie była „mierzalna” i nie można było zbadać naukowo jej skuteczności. „Freudowska psychoanaliza koncentrowała się przede wszystkim na nieobserwowalnych procesach zachodzących w umyśle” - zaznacza brytyjska terapeutka.
Twórcy CBT uznali, że wszystkie nieuświadomione, czyli nieobserwowalne procesy umysłu, jako niemierzalne, można zignorować, lepiej się skupić na obserwowaniu zachowań oraz na tym, jak się ich uczymy. Fobie zatem to nie jest obrona przed lękiem, jak twierdził Freud, lecz wyuczona reakcja w sytuacji lękowej. A jeśli czegoś można się nauczyć, to można też się tego oduczyć - uznali specjaliści.
Teoria poznawczo-behawioralna nie ma zatem nic wspólnego z leżeniem na kozetce i spowiadaniem się psychoterapeucie. To raczej wspólna praca pacjenta z terapeutą nad zmianą zachowań jak i sposobami myślenia. Bo zmiana wyuczonych reakcji, które nam przeszkadzają, była głównym celem w pierwszej fali tej terapii. W kolejnej zaczęto się skupiać bardziej na myślach i sposobach przetworzenia informacji.
„Zarówno pierwsza, jak i druga fala CBT opierały się na założeniu, że myśli, uczucia, stany fizjologiczna i zachowania są ze sobą powiązane, więc zmiana jednego aspektu spowoduje zmiany pozostałych” - tłumaczy Freda McManus. Krytycy twierdzą jednak, że bardzo mało wiemy o tym, który z elementów tej terapii jest odpowiedzialny za wywoływanie zmiany. Zwraca się też uwagę, że bardzo trudno jest oddzielnie ocenić poszczególne komponenty CBT. „Tak więcej obecne dowody nie pozwalają na proste rozpoznanie, które składniki CBT są bardziej skuteczne czy wręcz niezbędne” - przyznaje autorka.
Z tej dyskusji wyrosła tzw. trzecia fala terapii poznawczo-behawioralnej. Zwrócono uwagę, że skoro zmiana treści myśli może nie być wystarczająca, to może lepiej gdy pacjent niejako „odsunie się” od swych negatywnych myśli. Gdy wie na przykład, że jego lęk jest nierealny, jednak uświadomienie sobie tego wcale nie sprawia, że przestaje go odczuwać. Lepiej może nie skupiać się na związanych z tym myślach. Przyjmuje się zatem, że tego rodzaju świadomość metapoznawcza może zredukować poziom reakcji na negatywne myśli danej osoby.
Koncepcja ta zaczęła się przebijać w połowie lat 90. XX w, gdy w Polsce niewiele jeszcze mówiło się o terapii poznawczo-behawioralnej. Przykładem jednej z metod „trzeciej fali” jest ACT - terapia akceptacji i zaangażowania. Zakłada ona, że nie możemy unikać awersyjnych stanów emocjonalnych, bo efekt może być odwrotny od zamierzeń. Ujawnia się wtedy paradoks tłumienia emocji - im bardziej staramy się o czymś nie myśleć, z tym większą siłą myśli te do nas powracają.
„ACT zachęca więc pacjenta do uznania, że nie może on kontrolować swoich wewnętrznych doświadczeń emocjonalnych, ale może podejść do nich z ciekawością i uważnością oraz zaakceptować je i tolerować” - twierdzi brytyjska terapeutka.
Przyznaje, że nie wiemy jeszcze, jak bardzo skuteczna jest CBT trzeciej fali - zbyt krótko jeszcze jest badana naukowo. Z dotychczasowych obserwacji wynika jednak, że daje dobre efekty w przypadku przewlekłego bólu i szumów usznych oraz prawdopodobnie w leczeniu depresji, objawów psychotycznych, zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych, zaburzeń lękowych mieszanych, nadużywania substancji psychoaktywnych i stresu związanego z pracą.
Dr Andrzej Śliwerski zwraca uwagę, że Freda McManus skupia się na terapii zaburzeń emocjonalnych, natomiast pomija leczenie zaburzeń osobowości. A do tego opracowano terapię dialektyczno-behawioralną (DBY) oraz terapię schematów (SFT). Są one pomocne u pacjentów z tzw. osobowością borderline, osobowością narcystyczną, obsesyjno-kompulsywną oraz histrioniczną - objawiająca się teatralnym sposobem bycia i potrzebą ciągłego adorowania. (PAP)
Komentarze
[ z 0]