Szybki i biodegradowalny test wykrywający wirusa Lassa, wywołującego gorączkę krwotoczną Lassa, opracował zespół doktorantów z Politechniki Warszawskiej. Wynik uzyskuje się już po 15 minutach – informuje uczelnia na swojej stronie internetowej.
"To właśnie ten wirus według WHO ma największy potencjał na wywołanie epidemii, w której śmiertelność mogłaby wynosić aż 50 proc. Zagrożenie jest tym większe, że obecnie nie mamy ani skutecznego leku na wirusa, ani szczepionki” – zwraca uwagę liderka grupy naukowców Joanna Baran z Katedry Środków Leczniczych i Kosmetyków Politechniki Warszawskiej oraz Szkoły Doktorskiej PW, cytowana w informacji prasowej.
Wirus Lassa (Lassa mammarenavirus) może się dostać do organizmu człowieka podczas kontaktu z wydalinami szczurów, a także zakażonych lub chorych ludzi. Roznosi się drogą oddechową, pokarmową i płciową. Wywołuje gorączkę krwotoczną – chorobę, która występuje głównie w zachodniej Afryce, ale ze względu na szczególną zakaźność i łatwość przenoszenia jest groźna dla wszystkich innych regionów świata.
Szacuje się, że rocznie dochodzi do 300 tys. - 500 tys. zakażeń tym wirusem, a 5 tys. zakażonych umiera. Choroba przebiega bezobjawowo w 80 proc. przypadków, w pozostałych 20 proc. występują komplikacje.
Na początku 2022 r. wirus pojawił się w Europie.
U chorych wirus Lassa wywołuje ostre objawy, m.in. gorączkę, bóle głowy, gardła, mięśni, brzucha, a także wymioty, biegunkę i bóle w klatce piersiowej. Na migdałkach pojawiają się biało-żółte naloty, pęcherzyki oraz owrzodzenia. Mogą wystąpić również objawy krwotoczne.
„Naszym zdaniem najlepszym sposobem na zmniejszenie rozprzestrzeniania się wirusa jest prewencyjne wykonywanie testów” – oceniła Baran.
Obecnie dostępne są tylko testy laboratoryjne (koszt ok. 2,5 euro), które dają wyniki najwcześniej po dwóch dniach roboczych. Test opracowany przez doktorantów z Politechniki Warszawskiej - VIRITEST - działa podobnie jak test na koronawirusa. Jest to test antygenowy, który opiera się na oddziaływaniach przeciwciało – antygen. Ma kompaktową i lekką formę cygaretki, do której wprowadza się próbkę śliny pacjenta. Cały test jest wykonany z biodegradowalnych materiałów, a zazwyczaj używany polipropylen został zastąpiony biodegradowalnym poliestrem.
„Po aplikacji próbki pacjenta test działa podobnie do testów na koronawirusa, próbka migruje wzdłuż paska testowego i wynik wskazują paski – dwa w przypadku testu pozytywnego, a jeden w przypadku testu negatywnego” - wyjaśniła Baran. Ponieważ wskaźnikiem w nowym teście są nanocząstki węglowe, odczytywany wynik jest w czarnym kolorze.
W tej chwili nie ma podobnych testów, co potwierdza przeprowadzona przez zespół analiza czystości patentowej. „W planach mamy zastrzeżenie patentowe naszej technologii” – podkreśliła Baran.
Za pomysł nowego testu na wirusa Lassa odpowiedzialny jest zespół Scienceporium. W jego skład, oprócz Joanny Baran (liderki), wchodzą: Jakub Sikora, Mohammed Edawdi, Varun Nair Gopalakrishnan i Laboni Manna.
Grupa pracowała w ramach MedTech-Athonu – programu dla doktorantów z Politechniki Warszawskiej, mającego na celu stworzenie rozwiązań do wykorzystania w medycynie. (PAP)
Komentarze
[ z 0]