Z powodu schorzeń kardiologicznych co roku umiera 175 tys. Polaków – alarmują specjaliści z okazji XXII międzynarodowego kongresu Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, który w czwartek rozpoczął się w Krakowie.
Prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (PTK) prof. Piotr Ponikowski podkreśla, że wyzwaniem jest coraz częściej występująca niewydolność serca, będąca skutkiem przewlekłych chorób układu sercowo-naczyniowego. „Szacuje się, że w Polsce ok. 1 mln osób choruje na niewydolność serca, a w całej Europie − blisko 15 mln. Tylko w naszym kraju zagrożonych rozwojem tej choroby jest ok. 12 mln ludzi” – wylicza prof. Ponikowski.
Prezes PTK zwraca uwagę, że z tego powodu XXII Kongres Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego zatytułowany został „Niewydolność serca – zatrzymać epidemię”.
„Polskie Towarzystwo Kardiologiczne podjęło wyzwanie walki z niewydolnością serca i rozpoczęło skoordynowane działania na rzecz wdrożenia rozwiązań systemowych, takich jak przygotowany we współpracy z Ministerstwem Zdrowia program Koordynowanej Opieki nad Pacjentem z Niewydolnością Serca (KONS). Ich celem jest poprawa sytuacji pacjentów i zatrzymanie epidemii niewydolności serca” – przekonuje prof. Piotr Ponikowski.
KONS ma być ma zainicjowany jeszcze w 2018 r. i ma działać podobnie jak Program Kompleksowej Opieki nad Pacjentem po Zawale Serca, tzw. KOS-zawał, który rozpoczął się w październiku 2017 r. Ten program ma zapewnić pacjentom ciągłość diagnostyki i leczenia kardiologicznego w ciągu 12 miesięcy po zawale serca.
Sekretarz Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego i współprzewodniczący komitetu organizacyjnego kongresu prof. Piotr Jankowski podkreśla, że KOS-zawał jest już realizowany w 50 ośrodkach, głównie w województwach: śląskim i dolnośląskim (po 9 ośrodków) oraz mazowieckim (7 placówek).
„Dzięki temu programowi znacząco skróciło się opóźnienie rozpoczynania rehabilitacji po zawale serca. Obecnie w województwie śląskim około 80 proc. pacjentów rozpoczyna rehabilitację w okresie poniżej 14 dni od wypisu ze szpitala. Dla porównania przed wdrożeniem programu KOS-zawał w 50 proc. przypadków opóźnienie wynosiło ponad 52 dni” - informuje prof. Piotr Jankowski.
Poprawiła się również satysfakcja chorych. „Z badań prowadzonych w Klinice Kardiologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu wynika, że 98 proc. pacjentów, którzy zostali zakwalifikowani do udziału w pilotażu, uważa, że udział w programie wpłynął na poprawę ich bezpieczeństwa zdrowotnego. 90 proc. chorych, którzy w przeszłości przebyli już ostry zespół wieńcowy i byli pod opieką kardiologiczną, twierdzi, że opieka w programie KOS-zawał jest lepsza lub zdecydowanie lepsza, niż dotychczas prowadzona opieka kardiologiczna u chorych po zawale serca” – dodaje prof. Jankowski.
Podobnie ma funkcjonować Koordynowana Opieka nad Pacjentem z Niewydolnością Serca. Eksperci Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego twierdzą, że KONS obejmie leczenie ambulatoryjne, szpitalne i domowe, którego podstawą będzie opieka nad chorym sprawowana przez cały zespół: lekarza rodzinnego (POZ), pielęgniarki, specjalistów.
W szpitalach ogólnych będzie realizowana opieka mająca na celu stabilizację pacjentów, a potem będzie kontynuowana na oddziałach kardiologicznych w szpitalach wieloprofilowych, mających możliwość diagnozowania chorych i wykonywania zabiegów inwazyjnych na sercu. Grupa chorych z bardzo zaawansowaną niewydolnością serca pozostanie pod opieką tzw. centrów doskonałości, w których pacjenci będą poddawani najbardziej specjalistycznemu leczeniu, z udziałem kardiologa interwencyjnego, elektrofizjologa i kardiochirurga.
„W wielu przypadkach pod względem doświadczeń naukowych i praktyki klinicznej polska kardiologia już znajduje się w światowej czołówce. Od lat pacjenci z ostrym zawałem serca leczeni są na światowym poziomie, a od blisko roku, dzięki wprowadzonemu przez Polskie Towarzystwo Kardiologiczne programowi KOS-zawał, Polska staje się światowym liderem w zakresie opieki nad pacjentami po zawale serca. Nie wątpię, że będzie nim także w koordynowanym programie opieki nad pacjentem z niewydolnością serca KONS” – ocenia prof. Ponikowski.
Podczas kongresu Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, który potrwa do 15 września, odbędzie się 135 sesji tematycznych, a wygłoszonych zostanie 500 wykładów. W obradach zapowiedziało udział 5500 specjalistów z Polski, Europy, Azji i Ameryki, wśród nich prezes Europejskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego Costas Tsioufis z Aten oraz prezes Stowarzyszenia Kardiologii Stanów Nagłych Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego Susanna Price z Londynu.
Przewodniczący komitetu naukowego krakowskiego kongresu prof. Zbigniew Gąsior uważa, że jest to jedno z największych wydarzeń naukowych w Polsce. „Z uwagi na swoją wartość merytoryczną, pełni on kluczową rolę w edukacji podyplomowej kardiologów, a także internistów” - dodaje.
Z danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wynika, że rocznie aż 17,5 mln osób umiera na świecie z powodu chorób układu sercowo-naczyniowego. (PAP)
Komentarze
[ z 10]
Polska kardiologia wciąż się rozwija, ale niestety nadal nie dysponujemy wystarczającymi środkami na skuteczną profilaktykę. Akcje edukacyjne są o wiele bardziej zaawansowane niż kiedyś jednak brakuje dyscypliny do wykonywania regularnych badań. Jednym z powodów są długie kolejki i konieczność otrzymania skierowania. Wiele pacjentów uważa że szkoda im czasu na zapisanie się do lekarza rodzinnego, pójście na wizytę a następnie oczekiwanie na miejsce do kardiologa. Raz w roku warto robić badania USG i echo serca. Nadal procent pacjentów którzy tak postępują jest znikomy. Przez wiele lat nie badają się i idą do lekarza dopiero w obliczu poważnych objawów. To duży problem. Czasami kończy się tragicznie.
Tak jak wspomniał krawczyk pomimo tego, że kardiologia w Polsce stoi na naprawdę dobrym poziomie i mamy świetnych specjalistów nie starcza to do tego, aby mieć pełną kontrolę nad pacjentem. W dzisiejszych czasach w naszym kraju niedawno słyszeliśmy o tym, że grozi nam epidemia cukrzycy. Teraz czytamy o problemach z układem sercowo-naczyniowym. Na to składa się wiele czynników, na niektóre mamy wpływ, na niektóre niestety nie. Jak powszechnie wiadomo stres bardzo obciążająco oddziaływuje na serce, ale w dzisiejszych czasach bardzo trudno jest się go wystrzec. Jest jednak wiele rzeczy na które mamy bardzo duży wpływ, a mimo to nie wystrzegamy się ich. Chodzi mi tutaj o alkohol, papierosy, nieodpowiednią dietę, które tylko pogrążają nas w najrozmaitszych chorobach w tym także chorobach serca. Nie od dzisiaj wiadomo, że regularna aktywność fizyczna chroni nasze serce i wzmacnia je w swojej pracy. Polacy niestety nagminnie zapominają o tym, żeby dbać o swoje zdrowie, stąd też te wszystkie doniesienia. Poważnym problemem w naszym kraju są badania profilaktyczne, dosłownie pod kątem każdej choroby. Jesteśmy sporo lat za zachodnimi krajami i dalej ciężko nam wpoić, że lepiej jest zapobiegać niż leczyć. Dobrze, że na poważnie zainteresowano się tym problemem i zaczęto podejmować próby odpowiedniego działania aby zatrzymać tę epidemię. Bardzo podoba mi się to jak wygląda program odpowiedzialny za opiekę nad pacjentem po zawale. Może nie działa on jeszcze w bardzo dużej ilości ośrodków, ale myślę, że to kwestia czasu. Odpowiednie monitorowanie pacjenta i czuwanie nad nim jest rzeczą bardzo ważną ponieważ znaczną część osób sama nie jest w stanie, albo nie ma zwyczajnie ochoty tego pilnować. Bardzo krótki okres rozpoczęcia rehabilitacji jest bardzo istotny ponieważ pacjent znacznie szybciej będzie mógł odzyskiwać siły. Co ważne, przyzywczailiśmy się niestety do tego, że na wszelkie świadczenia oczekujemy stosunkowo długo. W tym wypadku oczekiwanie na rehabilitację ponieżej 14 dni pozwala tym pacjentom poczuć, że ich zdrowie jest stawiane na pierwszym miejscu i zachęca do tego aby w przyszłości dbać o nie. Oby KNOS był równie sensownie zaplanowany i opieka nad pacjentem była jak najwyższej jakości, co pozwoli mu na normalne funkcjonowanie, zmniejszając ryzyko śmierci.
Zgadza się! Problem w bardzo dużej mierze leży po stronie społeczeństwa, które pomimo wielu ostrzeżeń padających niemal z każdej strony dalej powiela stare nawyki… A profilaktyka jest o wiele tańszym i przyjemniejszym postępowaniem niż leczenie. Niestety dopóki ktoś sam nie przekona się o tym na własnej skórze, to dalej będzie tak postępował. To prawda co powiedział użytkownik krawczak, że sporym utrudnieniem jest długotrwałe czekanie na wizytę u specjalisty. Jednak warto aby w tym okresie nie dokładać sercu dodatkowych obciążeń tylko dbać o nie. Bardzo dużym problemem jeżeli chodzi o mentalność polskiego pacjenta jest myślenie, że jeżeli przyjmujemy leki chociażby na nadciśnienie, czy chorobę wieńcową to sprawa jest załatwiona. Większość lekarzy na wstępie informuje pacjenta o tym, że po pierwsze musi zadbać o swoje zdrowie, zrzucić zbędne kilogramy, pomyśleć o jakiejś aktywności. Pacjentom takie informacje niestety wpadają jednym uchem, a wypadają drugim… A to bardzo zła cecha, ponieważ to co zdziała pacjent sam jest kluczem do skutecznego leczenia. Jak wynika z danych bardzo duży odsetek Polaków ma problemu z układem sercowo-naczyniowym, stąd też pomysł szybkiej interwencji. Bardzo dobry pomysł! Program pilotażowy, który ma za zadanie opiekę nad pacjentami po zawałach odniósł bardzo duży sukces. Co najważniejsze- zadowolenie pacjentów oraz poczucie bezpieczeństwa jest bardzo wysokie. A to jest najważniejsze w prawidłowym leczeniu. Jeżeli na podobnych podstawach zostanie opracowany program dla pacjentów z niewydolnością serca, to ma spore szanse na sukces. Z artykułu wynika, że tak właśnie będzie. Odpowiednio dobrana terapia w zależności od stopnia niewydolności serca na pewno przyczyni się do poprawy stanu zdrowia pacjentów kardiologicznych. W tym wszystkim nie można jednak zapomnieć o tym, aby opracować dokładny program profilaktyki, który trafi do naszych obywateli i będzie wprowadzany w życie. Na słowa uznania zasługuje fakt zorganizowania w Polsce tak ważnego i bardzo dużego kongresu, który zgromadził specjalistów z niemal całego świata. Wymiana doświadczeń i nowych metod leczenia na pewno przyczyni się do podniesienia standardów leczenia w wielu państwach, ponieważ problemy z sercem dotyczy nie tylko naszego kraju.
Niewydolność serca jest zespołem klinicznym będącym końcowym wspólnym etapem wielu chorób sercowo-naczyniowych. Mimo znacznych postępów w zrozumieniu patofizjologii, wdrożenia szeroko zakrojonej profilaktyki i wprowadzenia do leczenia nowoczesnych metod terapeutycznych, zarówno zachowawczych, jak i zabiegowych, niewydolność serca stanowi coraz większy problem zdrowotny i społeczny nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Obecnie jest ona jedyną jednostką chorobową układu sercowo-naczyniowego o wciąż wzrastającej częstości, a ponadto najczęstszą i najbardziej kosztowną przyczyną hospitalizacji pacjentów powyżej 65 roku życia, którzy są obarczeni największą śmiertelnością. W ostatnich latach istotny postęp w dziedzinie leczenia farmakologicznego i chirurgicznego wpłynął na znaczące wydłużenie życia, a w konsekwencji na proporcjonalny wzrost liczby chorych z przewlekłą niewydolnością serca, która występuje głównie u osób starszych. Obecnie najczęstszymi przyczynami niewydolności serca w Polsce i Europie są choroba niedokrwienna serca i nadciśnienie tętnicze. Niewydolność serca jest jednostką chorobową o bardzo złym rokowaniu, zwłaszcza w sytuacjach, gdy nie można zastosować leczenia przyczynowego. Wskaźniki 5-letniego przeżycia w przypadku niewydolności serca są gorsze od wskaźników przeżycia osób z chorobami nowotworowymi (z wyjątkiem raka płuc), gdyż w zaawansowanej niewydolności (IV klasa wg NYHA) około 50% chorych umiera w ciągu jednego roku. Koszty leczenia pacjentów , nie wliczając wydatków związanych z transplantacją serca, ciągle wzrastają i obecnie wynoszą 1,5–2,5% wszystkich wydatków na służbę zdrowia. Niewydolność serca stanowi istotny problem zdrowotny i społeczny, a koszty leczenia tej grupy pacjentów będą stale wzrastały. W Polsce są to wydatki bardzo niedoszacowane, zarówno w zakresie lecznictwa szpitalnego, jak i ambulatoryjnego, więc w najbliższym czasie będą wymagać nowych rozwiązań organizacyjnych i finansowych. Dobrze, że takie konferencje są organizowane, bo jak widzimy, jest to już epidemia społeczna i naukowcy powinni wspólnymi siłami znaleźć rozwiązania jak obniżyć te przerażające statystyki zachorowalności i przeżywalności niewydolności serca.
W Polsce mamy około 800 tys. chorych z niewydolnością serca. To choroba, która jest skutkiem przewlekłych schorzeń układu krążenia. Eksperci mówią już wręcz o epidemii niewydolności serca w Polsce i zwracają uwagę na to, jak ważna jest profilaktyka. Zachowaniu zdrowia sprzyja odpowiednia dieta, regularna aktywność fizyczna i zdrowy styl życia. Ponadto wczesne rozpoznawanie i właściwe leczenie chorób, które przyczyniają się do rozwoju niewydolności serca, takich jak nadciśnienie tętnicze, choroba wieńcowa czy wady serca, może znacząco ograniczyć jej rozwój. W chwili pojawienia się pierwszych objawów niewydolności serca, do których należą pogorszenie tolerancji wysiłku, duszność początkowo wysiłkowa, a z czasem także spoczynkowa, obrzęki, niezwykle ważne jest właściwe rozpoznanie i wdrożenie odpowiedniego leczenia przyczynowego i objawowego. Rozwój kardiologii, innowacje w zakresie technologii medycznych, farmakologii oraz metod zabiegowych pozwalają coraz skuteczniej leczyć. Jednocześnie rośni liczba pacjentów, którzy poprzez przedłużenie życia dołączają do grupy chorych z niewydolnością serca lub zagrożonych wystąpieniem niewydolności serca na przykład po przebytym zawale czy operacji wady serca. Niewydolność serca to najczęstsza przyczyna hospitalizacji dorosłych Polaków. Co czwarty chory wraca do szpitala przed upływem 30 dni od wypisu. Według ekspertów w 2025 roku nastąpi wzrost o 25 proc. pacjentów z niewydolnością serca. Prawie co drugi posiada przewlekłą obturacyjną chorobę płucną, co trzeci cukrzycę, a co czwarty przewlekłą chorobę nerek. Niedokrwistość dotyczy co czwartego pacjenta. Co dziesiąty jest po udarze albo incydencie niedokrwienia ośrodkowego układu nerwowego. Tak więc powstaje problem kompleksowej, wielodyscyplinarnej i skoordynowanej opieki nad tą grupą pacjentów i to właśnie starają się robić specjaliści z okazji XXII międzynarodowego kongresu Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Bardzo dobrze, że odbywają się takie konferencje. W końcu stare przysłowie mówi, że co dwie głowy, to nie jedna, a co dopiero cały sztab specjalistów ! A podane przez moich poprzedników statystyki mówią same za siebie, i to przeraża. Osoby, u których podejrzewa się nowotwór mogą skorzystać ze specjalistycznej ścieżki, zapewniającej wczesne rozpoznanie i odpowiednie leczenie. W przypadku pacjentów z niewydolnością serca nie ma podobnego trybu postępowania, stąd z powodu długiego oczekiwania na konsultacje kardiologiczne u wielu chorych rozpoznanie stawiane jest zbyt późno. Utrudnione jest także właściwe, systematyczne leczenie ambulatoryjne. Obserwuje się to zarówno w przypadkach podejrzenia niewydolności serca, jak i u pacjentów, u których niewydolność została już rozpoznana. Niewydolność serca jest chorobą, której znaczenie nie jest powszechnie uświadomione w społeczeństwie. W ciągu ostatnich 20 lat znacznie poprawiła się wiedza na temat zawału serca, nadciśnienia tętniczego i hipercholesterolemii. Natomiast wiedza na temat niewydolności serca jest ciągle bardzo niska a problem niewydolności serca nie został uwzględniony w dokumentach polskiej polityki zdrowotnej, mimo że zajmuje trzecie miejsce pod względem częstości występowania wśród wszystkich chorób układu sercowo-naczyniowego w kraju. Prognozy jednoznacznie wskazują, że zachorowalność na niewydolność serca w najbliższych latach znacznie wzrośnie wraz ze starzeniem się populacji. Przewiduje się, że w nadchodzącym 10-leciu zachorowalność na niewydolność serca będzie największa spośród wszystkich chorób układu sercowo-naczyniowego. Wczesne rozpoznanie ma zasadnicze znaczenie w przypadku niewydolności serca, jednak w Polsce pełen zakres zalecanych w wytycznych narzędzi diagnostycznych dostępny jest tylko w opiece specjalistycznej, a wielu internistów i lekarzy pierwszego kontaktu nie ma do nich dostępu. Trudności diagnostyczne są więc związane z długim okresem oczekiwania na badania specjalistyczne. Jak wynika z doświadczeń krajów Europy Zachodniej, duży wpływ na poprawę wyników leczenia ma zastosowanie zespołowej opieki wielospecjalistycznej z istotną rolą wykwalifikowanych pielęgniarek niewydolności serca. W polskim systemie opieki zdrowotnej nie przewidziano takiej roli dla pielęgniarki. Co prawda liczba kardiologów na 1 mln mieszkańców w Polsce zwiększa się do poziomu zbliżonego w innych krajach UE ale liczba pielęgniarek jest bardzo mała, w szczególności pielęgniarek kardiologicznych. Dodatkowo w Polsce istnieją różnice regionalne w dostępie do kardiologów, pielęgniarek kardiologicznych i łóżek szpitalnych, co stanowi problem w zakresie odpowiedniej opieki zdrowotnej dla pacjentów z niewydolnością serca. W związku z coraz częstszym występowaniem niewydolności serca istnieje pilna potrzeba zmian w systemie opieki zdrowotnej w Polsce, prowadzących do poprawy diagnostyki i leczenia tego poważnego zespołu chorobowego. Oprócz zapewnienia leczenia ostrych epizodów dekompensacji konieczne jest zaspokajanie bieżących potrzeb w postępowaniu ambulatoryjnym w tej przewlekłej chorobie. Podstawą opracowania projektu takich zmian jest uzyskanie dokładnych danych dotyczących rzeczywistego obciążenia związanego z chorobą.
Społeczeństwo powinno być edukowane w zakresie zdrowia i profilaktyki. W dzisiejszych czasach coraz więcej osób cierpi na nadciśnienie. Przez złą dietę rozwija się miażdżyca, która jest przyczyną między innymi udarów mózgu, zawałów mięśnia sercowego, choroby wieńcowej i niedokrwiennej serca. Oby przybywało specjalistów, którzy będą w dalszym ciągu rozwijać polską kardiologię.
Chyba każdy z nas na kogoś kto ma problemy z sercem, czy to nadciśnienie czy choroba wieńcowa. To świadczy o bardzo dużym problemie jaki panuje w naszym społeczeństwie. Jednak problemy z sercem nie biorą się z niczego. Dobrze wiemy, że w wielu przypadkach trzeba sobie brzydko mówiąc zapracować. Pacjentom, nawet tym młodym trzeba przekazywać informacje, że już od młodości nasz styl życia ma wpływ na to jak będziemy funkcjonować w dalszych latach życia. Ludzie często myślą, że w końcu od tak zabiorą się za swoje zdrowie- zmienią dietę, odstawią papierosy i alkohol, a z czasem pojawi się regularna aktywność fizyczna. Oczywiście lepiej późno niż wcale, ale trzeba pamiętać aby dbać o swoje zdrowie najwcześniej jak tylko się da. I nie chodzi tutaj tylko o problemy z sercem, musimy mieć się na uwadze jeżeli chodzi o nowotwory, cukrzyce oraz szereg innych chorób, które w dużej mierze zależą od nas. Tak jak wspomnieli poprzedni użytkownicy. Bardzo przykre jest to, że nie korzystamy z tego co dają nam lekarze kardiolodzy, którzy są czołówką światową. Oczywiście jest to związane z niską świadomością społeczeństwa, a także zbyt małymi środkami przeznaczanymi na świadczenia medyczne. Należy znaleźć odpowiednią metodę aby trafić do Polaków, którzy jeszcze nie do końca wiedzą czym jest profilaktyka na bardzo wysokim poziomie. Z uwagi na to, że kolejki do specjalistów są bardzo długie, warto aby ludzie śledzili wszelkiego rodzaju akcje promujące zdrowy tryb życia, na których pojawia się bardzo duża liczba specjalistów bezpłatnie udzielających porad. Liczba 12 milionów Polaków, którzy zagrożeni są niewydolnością serca jest przerażająca. Wydaje mi się, że jest to najwyższa pora aby w końcu zacząć działać. Jednak tak jak wspomniałem niczego nie zdziała się, gdy chęci ma tylko jedna strona. To pacjent musi zainteresować się swoim zdrowiem! Tworzone programy, które kompleksowo zajmą się pacjentem wydają mi się bardzo dobrym rozwiązaniem. Takich rozwiązań w naszym kraju brakuje, a pacjenci często pozostawiani są sami sobie. Szybka rehabilitacja pozwoli im na szybszy powrót do pracy, co dla wielu osób jest bardzo ważnym aspektem ponieważ nie raz zdarza się, że są głównymi żywicielami rodziny, nie mogą więc pozwolić sobie na zbyt długie zwolnienie.
Z danych Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego wynika, że z powodu zawału serca umiera codziennie w naszym kraju ok. 100 osób a – jak informował prezes tegoż Towarzystwa Adam Torbicki – ogółem z powodu chorób układu sercowo-naczyniowego umiera prawie 500 osób każdego dnia . Jakie działania podjęto w Polsce dla przeciwdziałania tak niekorzystnej sytuacji zdrowotnej mieszkańców? Zostały przedsięwzięte działania mające na celu uzyskanie redukcji umieralności (z powodu ChUK) do 2012 roku (u osób poniżej 65 roku życia) o 30%. Przy realizacji programu wspierano się zaleceniami Rady Unii Europejskiej z 2002 roku zawartymi w deklaracji Heart Plan for Europe, wśród których znalazły się następujące główne cele: • obniżenia stężenia cholesterolu u osób w populacji ogólnej poniżej 5 mmol/l • zmniejszenia wartości ciśnienia tętniczego u osób do 65 roku życia < 140/90 mm Hg • redukcja liczby osób palących tytoń co najmniej o 1% rocznie. W Polsce – obok szeregu innych programów profilaktycznych sponsorowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ) – znajduje się również program profilaktyki chorób układu krążenia. Początkowo możliwość uczestniczenia w tym programie mieli jedynie niektórzy świadczeniodawcy, tzn. tylko niektóre przychodnie, a od 2008 roku – dzięki między innymi staraniom Porozumienia Zielonogórskiego, zrzeszającego większość przychodni na terenie także województwa Wielkopolskiego – profilaktykę ChUK mogą realizować wszyscy, którzy posiadają aktualny kontrakt z NFZ. Wspomniany program na terenie Oddziału Wielkopolskiego NFZ realizowany jest od 2004 roku – z tym, iż w latach 2005-2007 program profilaktyki chorób krążenia realizowany był jako profilaktyczny program zdrowotny, natomiast od roku 2008 na podstawie rozporządzenia Prezesa NFZ nr 69 program ten został przeniesiony do realizacji w ramach umowy lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Rodzi się tutaj bardzo ważkie pytanie: jakim cieszy się zainteresowaniem? W odpowiedzi warto przeanalizować dane Oddziału Wielkopolskiego NFZ dotyczące programu profilaktyki chorób układu krążenia, gdzie na rok 2008 zaplanowano przebadanie roczników: 1973, 1968, 1963, 1958, 1953. Badanie pacjentów w tym programie może odbywać się jednorazowo, jedynie co pięć lat. Ogółem do przebadania w roku 2008 zostało zakwalifikowanych ok. 206 180 osób. Tymczasem do końca czerwca 2008 r. zostało przebadanych jedynie 2516 osób, co stanowiło zaledwie 1,22% tych, którzy mogliby skorzystać z tych badań. W roku 2007 przebadano w ramach tego programu 17 088 osób (około 8,3%), w 2006 – 22 856 osób (około 11,1%), natomiast w roku 2005 – 24 602 osób (11,9%). Zauważalna jest tendencja wręcz spadkowa liczby przebadanych osób od roku 2005 do 2008. Dlaczego akcje profilaktyczne – i to darmowe wraz z możliwością badań dodatkowych i konsultacji specjalistycznych – cieszą się tak małym zainteresowaniem? Program przeznaczony jest przecież dla osób z wyszczególnionych przez NFZ roczników, które do tej pory nie były diagnozowane w kierunku chorób układu sercowo-naczyniowego lub innych chorób, które mogłyby stanowić predykator ChUK (np. cukrzyca). Skąd więc wynika „opór” pacjentów przed darmowymi badaniami profilaktycznymi? Może zbyt mała jest jeszcze świadomość społeczeństwa, iż zdrowie jest w rękach samych pacjentów i lepiej zapobiegać chorobom niż je leczyć? A może z niechęci do wykonywania kolejnych badań dodatkowych u pacjentów przez lekarzy POZ? Wymaga to pogłębionych badań Uważa się, że wszelkie działania edukacyjne z zakresu profilaktyki prowadzone w środowiskach decydenckich i opiniotwórczych mogą wydatnie poprawić skuteczność działań profilaktycznych w skali całego kraju, w tym w odniesieniu do profilaktyki chorób układu sercowo-naczyniowego. Dlatego w maju 2006 roku przeprowadzono badanie przesiewowe posłów i senatorów (przygotowane i przeprowadzone przez Akademię Medyczną w Gdańsku i Instytut Kardiologii w Warszawie) w ramach Narodowego Programu Profilaktyki i Leczenia Chorób Układu Sercowo-Naczyniowego POLKARD. Otóż w dniu 23 maja 2006 r. miało miejsce badanie parlamentarzystów a w dniu 24 maja 2006 r. pracowników kancelarii Sejmu i Senatu Rzeczpospolitej Polskiej (RP). Podobne akcje zostały przeprowadzone w Polsce w środowiskach dziennikarskich, centralach największych związków zawodowych, natomiast poprzednie badanie w Parlamencie RP miało miejsce w 2000 r. W przeprowadzonym w 2006 r. badaniu u 263 posłów (z grupy 460) i 47 senatorów (spośród 100) – bo tylko tylu zgłosiło się na to badanie profilaktyczne – stwierdzono występowanie nadwagi w 43,7% przypadków, otyłości w 34,6% przypadków – tzn. aż 78,3% przebadanych miało zbyt duże BMI, a u 77,5% zauważono zbyt wielkie obwody w talii, co korelowało dodatnio ze zwiększoną ilością tkanki tłuszczowej wewnątrzbrzusznej. W porównaniu z podobnymi badaniami z 2000 roku, otyłość występowała u większej liczby osób (34,6% vs 57,2%) oraz częstsze były za duże obwody w talii (77,5% vs 57,2%). W badaniu z 2006 r. zauważono duże rozpowszechnienie hipercholesterolemii (u 32% osób – wykryta de novo, 31% osób badanych miała wcześniej rozpoznaną hiperlipidemię – 2/3 z tej grupy miała stężenie cholesterolu całkowitego powyżej 190 mg%). U znacznej części posłów i senatorów stwierdzono również nadciśnienie tętnicze, jednakże – w porównaniu z badaniem z roku 2000 oraz populacją ogólnopolską – zauważono rzadsze występowanie tej choroby, a także lepszą kontrolę ciśnienia tętniczego (odsetki odpowiednio: 38, 52, 74). W badaniach brano również pod uwagę masę ciała, wysokość ciała, palenie tytoniu. Odczytano – na podstawie „Systemu oceny ryzyka SCORE” – indywidualne zagrożenie zgonem sercowo-naczyniowym w ciągu najbliższych 10 lat, które u 13% badanych było duże (tj. ≥ 5%). Powyżej przytoczone wyniki upoważniają do następującego stwierdzenia: skoro świadomość dbania o własne zdrowie jest tak mała wśród elit kraju, to co dopiero mówić o zachowaniach prozdrowotnych wśród reszty społeczeństwa. Warto też zauważyć w tym kontekście trwające od wielu miesięcy w środkach masowego przekazu dyskusje na temat stanu zdrowia przywódców państwa polskiego. ( dość stare badanie A. Majewicz i J. Marcinkowskiego, ale problem dalej aktualny ! )
Według danych Światowej Organizacji Zdrowia choroby układu krążenia są główną przyczyną zgonów w skali globalnej, przyczyniając się do śmierci prawie 18 milionów osób. W Europie każdego roku ponad 4 mln osób umiera z powodu chorób serciowo-naczyniowych - to oznacza, że z tej przyczyny co 8 sekund umiera człowiek. Cztery na pięć zgonów z powodu chorób kardiologicznych są spowodowane udarem mózgu lub zawałem serca, a jedna trzecia tych zgonów występuje u osób poniżej 70 roku życia. Sytuacja w naszym kraju jest porównywalna. W ostatnich latach obserwuje się ogromny wzrost przypadków choroby wieńcowej, w tym zawałów u młodych osób około 40. roku życia. Coraz częściej są to również młode kobiety. Oznaki zawału serca u kobiet mogą różnić się od tych, których doświadczają mężczyźni. Mimo iż zarówno mężczyźni, jak i kobiety mogą odczuwać ból w klatce piersiowej i duszności, to u kobiet z większą częstotliwością doświadczają nudności, zawrotów głowy i uczucia niepokoju. Powodem dla którego kobiety zwlekają z szukaniem pomocy lekarskiej lub też są błędnie diagnozowane, są objawy inne, niż te, które najczęściej występują. Co więcej, okazuje się, że nawet, gdy kobiety zgłaszają się do specjalisty w odpowiednim czasie, częściej niż mężczyźni są odsyłane z błędnym rozpoznaniem. Jak wykazano w badaniach, kobiety rzadziej trafiały do szpitala z podejrzeniem zawału serca, rzadziej wykonywano im badania, takie jak elektrokardiogram, które mogą wykryć problemy kardiologiczne, stawiane im diagnozy były mniej dokładne, niż te, które dostawali mężczyźni. Zmieniająca się temperatura może wpływać na zwiększone ryzyko zawału serca. Wykazano, że spadek temperatury o 10 stopni wiąże się ze wzrostem ryzyka wystąpienia zawału serca o 7 procent. Dodatkowo to ryzyko jest potęgowane tym, że spadek temperatury łączy się z rozpoczęciem sezonu grzewczego i niestety zwiększeniem zapylenia, a co za tym idzie - zwiększeniem zanieczyszczenia powietrza, zwłaszcza poprzez pyły PM2,5, co dodatkowo nasila w naszym klimacie ryzyko wystąpienia zawału serca. Zawał serca jest bezpośrednim stanem, które stanowi zagrożenie życia i nigdy nie należy ignorować alarmujących objawów. Udrożnienie zamkniętej tętnicy wieńcowej w czasie krótszym niż 60 minut nie tylko ratuje życie chorego, ale może pozwolić na całkowity powrót serca do sprawności, bez najmniejszego uszczerbku. Na zawał mięśnia sercowego mogą zachorować zarówno osoby, które mają stwierdzoną chorobę wieńcową, czyli odczuwają bóle w klatce piersiowej, jak i u osoby dotychczas niemającej żadnych objawów choroby serca. Co roku ponad 80 tysięcy Polaków cierpi na zawał serca. Mimo całego postępu medycyny i kardiologii inwazyjnej, wciąż wielu pacjentów umiera zarówno w ostrej fazie, jak i po okresie hospitalizacji. Śmiertelność od momentu wystąpienia zawału serca do upłynięcia pięciu lat sięga 50 procent. Co drugi pacjent, który doznaje zawału serca, po 5 latach niestety nie żyje, i to mimo wszystkich dowodów na skuteczność nowych metod. Wśród przyczyn takiej sytuacji wymienia m.in. opóźnienie w rozpoczynaniu leczenia, zbyt późny kontakt pacjentów ze specjalistami, nie zawsze wystarczającą farmakoterapię w okresie poszpitalnym, a czasem także brak dostępu do skutecznych metod terapii. Koordynacja po zawale serca, realizowana w ramach KOS-zawał, jest związana z lepszą opieką medyczną, z poprawą dostępu, co bardzo ważne, do kardiologa, i lepszym dostępem do leczenia zabiegowego tych pacjentów, którzy mają wskazanie do inwazyjnych procedur kardiologicznych. W efekcie pacjenci, którzy są objęci opieką w ramach KOS-zawał, mają o jedną trzecią mniejsze ryzyko zgonu, o 12 procent obniżone prawdopodobieństwo zgonu z przyczyn sercowo – naczyniowych, zawału serca bądź udaru mózgu. Ponadto 96 procent pacjentów wyraża opinię dobrą bądź bardzo dobrą o jakości opieki medycznej prowadzonej w ramach KOS-zawał. Istotą stanu przedzawałowego jest na tyle silne niedokrwienie komórek tworzących serce, że powoduje ono dotkliwy ból w klatce piersiowej. Niedokrwienie to jednak jest tymczasowe i odwracalne, nie skutkuje trwałą martwicą fragmentu ściany mięśnia sercowego. W związku z tym nie dochodzi do podniesienia troponin. Enzymy te wskazują na martwicę komórek tworzących serce. Bada się je rutynowo w przypadku bólu w klatce piersiowej. Zróżnicowanie niestabilnej dławicy piersiowej od zawału serca może być czasem problematyczne, a anwet niemożliwe, dlatego każdy silny ból w klatce piersiowej (zwłaszcza o typowej charakterystyce), utrzymujący się dłużej niż 20 minut, nieustępujący w spoczynku czy po przyjęciu nitrogliceryny pod język, traktujemy jak zawał serca. Najbardziej typowym symptomem stanu przedzawałowego jest ból wieńcowy.. Lokalizuje się on przeważnie na środku klatki piersiowej, za mostkiem Od czasu pandemii wywołanej koronawirusem w przypadku kardiologii pogłębia się dług zdrowotny. Bez wprowadzenia pewnych zmian o charakterze systemowym nie uda nam się skutecznie przeciwdziałać jego skutkom zdrowotnym. Aktualnie system nie ma możliwości nadrobienia strat spowodowanych brakiem realizacji diagnostyki i zabiegów w czasie pandemii, nie mówiąc już o skutecznym zaopiekowaniu się pacjentami pierwszorazowymi. Jednym z priorytetów pozostaje nie tylko zwiększenie lub zapewnienie finansowania pewnych technologiom lekowym lub procedurom, ale stworzenie i konsekwentne wprowadzanie kompleksowej, długoterminowej strategii. W tym roku w kardiologii wprowadzono refundację kolejnych leków, m.in. flozyn, a kolejne są oceniane. Zbyt wolno jednak trwa ocena i decydowanie o wprowadzaniu finansowania nowoczesnych technik zabiegowych opartych o stosowanie urządzeń wszczepialnych czy zastawek. Polskie Towarzystwo Kardiologicznie, co roku, aktywnie angażuje się i wspiera akcje edukacyjne, których założeniem jest propagowanie wiedzy o schorzeniach serca i naczyń oraz o możliwościach diagnostyki, leczenia i o profilaktyce zdrowotnej. Kardiolodzy zwracali uwagę na istotną barierę dla rozwoju nowoczesnych technik zabiegowych, jaką stanowi brak odpowiedniego finansowania. W części zabiegów stale poprawia się ich dostępność, to obowiązują pewne limity wynikające z ryczałtów. Do powikłań sercowych teoretycznie może dojść po każdej infekcji - wirusowej, bakteryjnej czy grzybiczej. Specjaliści obserwują jednak, że zdecydowanie najczęściej występują one po infekcjach wirusowych: grypie, zakażeniach górnych dróg oddechowych, a w ostatnim czasie również po COVID-19. Badania pokazują, że nieco ponad 60 procent pacjentów hospitalizowanych z powodu infekcji koronawirusem doznaje uszkodzenia serca. SARS-CoV-2 wnika do prawidłowych komórek poprzez białko kolczaste znajdujące się na jego powierzchni. Białko to przyczepia się do receptorów znanych jako enzym konwertujący angiotensynę 2 (ACE2) zdrowych komórek i w ten sposób przedostaje się do ich wnętrza. Naukowcy postawili hipotezę, że SARS-CoV-2 może uszkadzać serce poprzez odpowiedź immunologiczną niezależną od ACE2. Istnieją teorie, z których wynika, że po COVID-19 utrzymuje się chroniczny stan zapalny lub że układ immunologiczny jest nadaktywny, co prowadzi do zaburzeń sercowo-naczyniowych. W 2020 roku zaobserwowano o 25 procent mniej hospitalizacji z przyczyn sercowo-naczyniowych w porównaniu do rokuu uprzedniego. Podobnie niższy poziom utrzymał się również w 2021 roku. Wykonano 15-20 procent mniej procedur z zakresu kardiologii inwazyjnej. Chorzy, których zabiegi nie odbyły się, o ile przeżyli, zwiększyli pulę pacjentów, którzy powinni mieć wykonaną procedurę w kolejnych latach. Choć w naszym kraju mamy dostęp do nowoczesnych technik leczenia i to zarówno na poziomie farmakoterapii, jak i przeprowadzania zabiegów, a wiedza dotycząca ryzyka chorób i objawów chorobowych stale rośnie, to i tak schorzenia sercowo-naczyniowe pozostają największym zabójcą naszych obywateli. Wciąż wiele osób zbyt późno dostaje się do specjalisty, a przede wszystkim znaczna część pacjentów nie jest w stanie poprawić swoich nawyków żywieniowych i zwiększyć częstotliwość aktywności fizycznej. W naszym kraju dostępność do leczenia jest na najwyższym, europejskim poziomie, natomiast rzeczywiście rokowania części chorób są gorsze. Przyczyna jest złożona, w pewnym stopniu pozwiązana z czynnikami genetycznymi.