Co czarta Polka planuje urodzić swoje pierwsze dziecko dopiero po 30. roku życia, a co dwudziesta po 36. roku życia. Tymczasem jedną z przyczyn niepłodności jest zbyt późna decyzja o założeniu rodziny połączona z wczesnym wejściem w okres przekwitania. Szacuje się, że w Polsce problem z poczęciem potomstwa ma już 15 proc. par.
Specjaliści apelują do młodych kobiet, by zanim zdecydują się przesunąć macierzyństwo na dalszy plan, sprawdziły u specjalisty swoją płodność. Jak wynika z raportu „Płodna Polka" aż 82 proc. Polek, które nie posiadają jeszcze dzieci, nigdy nie diagnozowało się pod kątem swojej płodności. Jak wyjaśniają specjaliści tym samym, odsuwając w czasie ciążę często nieświadomie przekreślają swoje szanse na potomstwo.
- Wiek rodzących stale się przesuwa i dziś fakt, że 30-latka nie urodziła jeszcze pierwszego dziecka nikogo nie dziwi. Problem w tym, że wciąż za mało kobiet odkładając macierzyństwo zdaje sobie sprawę, że wraz z wiekiem rośnie liczba problemów z poczęciem dziecka - mówi nam dr Grzegorz Mrugacz, wiceprezes Towarzystwa Medycyny Rozrodu, dyrektor medyczny Klinik Leczenia Niepłodności "Bocian" w Białymstoku i Warszawie.
Jak wyjaśnia ekspert to błąd, że kobiety nie myślą o tym, że z każdym rokiem ich szanse na macierzyństwo maleją, a po 33. roku życia zdecydowanie spadają, nawet u kobiet, które wydają się być całkowicie zdrowe.
Coraz więcej problemów
- Trzeba głośno powiedzieć, że dziś "zdrowych" kobiet (pod względem możliwości rozrodu) zdecydowanie ubywa. Mamy coraz młodsze pacjentki z torbielami, mięśniakami, różnego rodzaju problemami endokrynologicznymi - wyjaśnia dr Mrugacz i dodaje, że np. endometrioza, która jest jednym z najczęstszych problemów prowadzących do niepłodności przybiera obecnie rozmiar choroby cywilizacyjnej. Lekarzom zaś wciąż nie udaje się skutecznie jej leczyć. Drugi tak powszechny problem to zespół policystycznych jajników.
- W tym przypadku, każdy kolejny rok odroczenia ciąży może całkowicie przekreślić szanse na potomstwo. Musimy uświadomić młodym kobietom, że każdy zabieg ginekologiczny, czy leczenie może ograniczyć ich płodność. Kobiety z takimi przypadłościami mogą mieć problemy z poczęciem dziecka już w wieku 26-28 lat. Ze względu na ich mniejszy potencjał rozrodu niewskazane jest w ogóle odkładanie ciąży - podkreśla nasz rozmówca.
Na płodność negatywnie wpływają również czynniki związane z obecnym stylem życia - stres lub zła dieta.
Polko zbadaj się!
Zdaniem lekarzy wielu tragedii bezdzietnych kobiet można by było uniknąć, gdyby Polki korzystały z badań diagnozujących gospodarkę hormonalną a także ich możliwość zajścia w ciążę.
- Rozwój diagnostyki umożliwia nam obecnie oszacowanie jak zmieniać się będzie płodność kobiety przez kolejne 3-4 lata. W jajnikach znajduje się określona ilość jajeczek przeznaczona na całe życie. Oznacza to, że po ich wyczerpaniu, kobieta nie będzie mogła zajść w ciążę, nawet jeśli wciąż miesiączkuje. Badając poziomu hormonu AMH (pozwalającego określić rezerwę jajnikową), hormonu FSH (pozwalającego wykryć zaburzenia związane z wczesną menopauzą) i badaniem USG jajników jesteśmy w stanie oszacować, jak długo kobieta będzie płodna - zaznacza dr Bartosz Pietrzycki z Kliniki Leczenia Niepłodności "Bocian" w Białymstoku.
Pietrzycki zwraca uwagę, że badanie płodności pomaga też zdiagnozować we wczesnym etapie przyczynę późniejszych kłopotów z rozrodem.
- Doświadczenie naszego środowiska wskazuje, że problem z owulacją przestał być przypadłością dojrzałych kobiet. Dziś ma go coraz więcej kobiet, które nie ukończyły jeszcze 30 r.ż. Większość zdaje sobie z tego sprawę dopiero po tym jak, mimo kolejnych prób nie zachodzi w ciążę. Wtedy często, ze względu na wiek, brakuje im już czasu potrzebnego na ewentualne leczenie, bo przeważnie nie jest ono krótkotrwałe - mówi specjalista.
Jak podkreśla dr Mrugacz leczenie niepłodności musi trwać. Lekarz potrzebuje czasu by poznać jak funkcjonuje kobieta w kolejnych etapach cyklu, by znaleźć odpowiedni dla niej moment zajścia w ciążę. Przeważnie musi go poprzedzić potrzebnym leczeniem, które też wymaga co najmniej kilku miesięcy.
- Metodą ostateczną jest w takich przypadkach in vitro, ale i do niego potrzeba pacjentkę odpowiednio przygotować. Nie zawsze jesteśmy też w stanie znaleźć przyczynę bezpłodności, podobnie nie zawsze jesteśmy w stanie zastosować skuteczne leczenie. Nawet zastosowanie metody in vitro nie we wszystkich przypadkach kończy się narodzinami - zaznacza doktor i tłumaczy, że kobiety powinny pamiętać, też, że nie każdy ginekolog w kraju jest specjalistą od niepłodności.
- Ważne jest by pacjentka, która nie może zajść w ciążę była prowadzone przez odpowiedniego specjalistę. Ginekolog, którego pacjentka po roku starań dalej nie jest w ciąży, powinien sam zdecydować o przekazaniu jej w ręce specjalisty od niepłodności - podkreśla Mrugacz.
Optymalny czas na dziecko
Jak mówił nam wcześniej prof. Bogdan Chazan, dyrektor Szpitala Ginekologiczno-Położniczego im. Świętej Rodziny w Warszawie, najlepszym czasem na zajście w ciążę są dla kobiet lata pomiędzy 18-19. a 26. r.ż. - W tym czasie nie tylko kobiecie najłatwiej zajść w ciążę, ale co równie ważne, wtedy też jest największa szansa na jej naturalny przebieg i pozytywny wynik. W przypadku kobiet młodszych ( nastolatek) a także tych, które ukończyły 40. r.ż. zazwyczaj mówi się o ciążach wysokiego ryzyka - wyjaśniał ekspert.
Badania przeprowadzone w ramach z raportu "Płodna Polka" pokazują, że 24 proc. kobiet w Polsce planuje poczęcie pierwszego dziecka dopiero między 31. a 35. rokiem życia, 2 proc. - między 36. a 40. rokiem życia, a kolejne 2 proc. - powyżej 40. roku życia. 55 proc. kobiet planuje pierwszą ciążę w wieku 26-30 lat, a 17 proc. - w wieku 18-25 lat.
Wśród powodów planowania ciąży po 30. roku życia kobiety najczęściej wymieniały m.in. niewystarczająco dobrą sytuację materialną (40 proc.), brak stałego partnera (38 proc.), brak gotowości emocjonalnej (20 proc.) oraz rozwój kariery zawodowej (17 proc.).
Źródło: www.rynekzdrowia.pl
Komentarze
[ z 3]
W sytuacji leczenia niepłodności bardzo istotny jest wiek małżonków zgłaszających się do leczenia. W dzisiejszych czasach małżeństwa zawierane są coraz później i już na starcie fakt ten staje się czynnikiem obciążającym. Często również odsuwa się decyzję o rodzicielstwie do momentu zdobycia „środków do życia”, mieszkania itp. Tymczasem wiek poniżej 25. roku życia jest najbardziej optymalny dla pierwszej ciąży nie tylko ze względu na najwyższą płodność, ale też z uwagi na późniejsze ryzyko wystąpienia raka piersi, raka trzonu macicy czy raka jajnika. Nasze wybory życiowe skutkują konsekwencjami zdrowotnymi.
Zgodnie z rekomendacjami Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) odsetek ciąż zakończonych cesarskim cięciem nie powinien przekraczać 10-15 procent. W naszym kraju około połowa porodów odbywa się przez cesarskie cięcie. Niestety, powikłania możliwe po porodzie tą metodą są coraz bardziej znane na nich temat przeprowadza się co raz większą liczbę badań. Wśród nich wymienia się między innymi cukrzycę, astmę oskrzelową, choroby tarczycy, czy ADHD. Skłaniają one lekarzy do rozwoju chirurgicznych metod rozwiązywania ciąży i opracowaniu coraz to nowszych, bezpieczniejszych technik. Warto wspomnieć o porodzie francuskim, który łączy w sobie poród naturalny i cesarskie cięcie. Oznacza redukcję bólu dla rodzącej i krótszy czas hospitalizacji. Do niedawna cieszył się popularnością jedynie we Francji i Izraelu, ale w 2020 roku po raz pierwszy przeprowadzili go polscy lekarze. Metoda ta polega na nacięciu powłok brzusznych, jednak w odmienny sposób, niż w przypadku cesarskiego cięcia. Specjalista nacina wówczas skórę brzucha ciężarnej, ale nie narusza jamy otrzewnej. Niewielkie nacięcie macicy nie służy temu, aby dziecko mogło zostać wyjęte przez lekarza, ale po to aby było stopniowo wypychane przez matkę. Noworodek pokonuje wówczas podobną drogę jak tą, która przechodziłby podczas porodu naturalnego. Ponadto nie ma konieczności założenia cewnika do pęcherza moczowego, a pacjentce podaje się znieczulenie, ale często w zredukowanej dawce, co przekłada się na szybszy powrót do samodzielności po porodzie. Matka uczestniczy w akcji porodowej, a dziecko wydostaje się z macicy stopniowo, dzięki naturalnemu parciu. Podczas porodu kobieta posługuje się specjalnym ustnikiem zwanym gwizdkiem, co pomaga jej wytworzyć odruch parcia. Przed porodem jest instruowana przez lekarzy, w jaki sposób należy go używać, a podczas rodzenia wspiera ją w tym operator. Poród brzuszny pozwala zminimalizować dolegliwości bólowe, które występują u wielu kobiet po cesarskim cięciu. Ponadto po urodzeniu dziecka kobieta znacznie szybciej odzyskuje sprawność. Jeżeli nie wystąpią żadne komplikacje, już po kilku godzinach może samodzielnie chodzić, jeść i opiekować się dzieckiem. W przypadku typowego cesarskiego cięcia matka potrzebuje więcej czasu, żeby dojść do siebie. Zabieg ten jest poważną interwencją chirurgiczną, a organizm potrzebuje czasu, aby się zregenerować. Zaletą porodu francuskiego jest także fakt, że zmniejsza on ryzyko chorób u noworodka, pozwala uniknąć komplikacji podczas porodu i eliminuje niebezpieczeństwo wystąpienia niepłodności u kobiety. Zdaniem ekspertów należy także skoncentrować się na kwestii dostępu do świadczeń ginekologiczno-położniczych na obszarach wiejskich. W sytuacjach nagłych pacjentki powinny kierować się do szpitala, ale jeśli mówimy o planowych wizytach i profilaktyce to nawet wiejskie ośrodki ginekologi będąc otwarte raz w tygodniu byłby w stanie zrealizować potrzeby mieszkańców. Ograniczeniem jest jednak wymóg przy podpisaniu umowy gabinetu z NFZ dotyczący czasu otwarcia w tygodniu. Wymóg 6 dni i popołudniowych godzin otwarcia w tygodniu jest nie niemożliwa do zrealizowania.Jak wskazują badania, kobiety w ciąży są zagrożone ciężkim przebiegiem infekcji koronawirusem objawiającym się m.in. zespołem ostrej niewydolności oddechowej. Ten stan w czasie ciąży wiąże się ze zwiększonym ryzykiem porodu przedwczesnego, poronienia i innych niekorzystnych skutków dla zdrowia matki i noworodka. Wyniki innego badania wykazały, że u zakażonych kobiet występuje o 60 do 97 procent zwiększone ryzyko przedwczesnego porodu. U zakażonych kobiet z gorączką i niewydolnością oddechową stwierdzili pięciokrotny wzrost powikłań u noworodków, w tym niedojrzałość płuc, uszkodzenie mózgu i zaburzenia wzroku. Spośród dzieci urodzonych przez chore matki, jedenaście procent uzyskało pozytywny wynik testu na koronawirusa. Jednakże infekcje przenoszone na dzieci nie wydają się być związane z karmieniem piersią. Badanie łączy je raczej z porodem przez cesarskie cięcie.Szczepienie kobiet w ciąży przeciwko COVID-19 szczepionką mRNA nie wpływa na zwiększone ryzyko poronienia. Anemia może mieć negatywny wpływ nie tylko na przebieg porodu i rozwój ciąży, ale również na płód i noworodka. Z tego względu nie można lekceważyć żadnych jej objawów. Podczas niedokrwistości wzrasta ryzyko: poronienia, porodu przedwczesnego, a także wewnątrzmacicznego zahamowania wzrastania płodu, a w najgorszym scenariuszu do jego śmierci. Jednym z podstawowych i najprostszych sposobów walki z anemią jest wzbogacenie diety w produkty bogate żelazo. Produktami zawierającymi znaczne ilośc żelaza są pokarmy pochodzenia zwierzęcego: mięso, przede wszystkim cielęcina, podroby, wołowina oraz ryby. W diecie nie powinno zabraknąć również warzyw m.in.: brokułów, szpinaku, botwinki czy nasion roślin strączkowych. Niestety, żelazo pochodzenia roślinnego jest gorzej przyswajalne przez organizm. Dlatego istotne jest nie tylko dostarczanie do organizmu odpowiednich ilości żelaza, ale również spożywanie składników, które pozwolą na jego lepsze wchłanianie np. witaminę C, witaminy B12, B6, foliany. Jak pokazują badania, ogromną rolę odgrywa w tym procesie także laktoferyna. Warto wspomnieć o wynikach badania, z których wynika, że aż 95 procent polskich kobiet ciężarnych, które nie stosowały suplementacji żelazem miało obniżone zapasy ferrytyny, co jest czynnikiem zwiększonego ryzyka rozwoju niedokrwistości w ciąży. Udowodniono, że laktoferyna pozytywnie wpływa na poprawę parametrów krwi w tym Hb, poziomu ferrytyny u kobiet ciężarnych z anemią szczególne ma to znaczenie od II trymestru ciąży, ponieważ w tym okresie zwiększa się naturalnie ryzyko wystąpienia niedokrwistości. Laktoferyna sprawia, że dochodzi do odblokowania zapasów żelaza zmagazynowanych w wątrobie. Ponadto korzystnie wpływa ona na lepszą przyswajalność żelaza z diety w jelitach. To zadanie pełni dzięki zdolności mocnego i odwracalnego wiązania jonów żelaza. Wbrew pozorom, dieta kobiety w ciąży jest bardzo zbliżona do zaleceń dotyczących zdrowego odżywiania całej populacji. Jedząc zgodnie z piramidą żywienia i wybierając niskoprzetworzone produkty, z pewnością uda się pokryć zapotrzebowanie na większość składników samą dietą. Zapotrzebowanie na białko, witaminy i składniki mineralne w większości przypadków wzrasta o około jedną piątą. w stosunku do zapotrzebowania sprzed ciąży. Przykładowo ilość potrzebnego w ciąży białka wynosi 1,2 g/kg masy ciała, a przed ciążą około 1 g/kg masy ciała. Warto zatem zadbać o to, aby w każdym posiłku pojawiały się produkty bogate w proteiny, ale zdecydowanie nie trzeba, a wręcz nie należy z nimi przesadzać. W ciąży nie można spożywać alkoholu, ponieważ nawet niewielkie ilości mogą zagrozić rozwijającemu się w łonie dziecku i determinować powstanie tzw. alkoholowego zespołu płodowego (FAS). Nie jest prawdą to, że czerwone wino pomaga zintensyfikować procesy krwiotwórcze. To samo dotyczy palenia tytoniu. Przez cały okres ciąży należy powstrzymać się od sięgania po papierosy. Opieka ginekologiczna wymaga systemowego podejścia, a nie tylko doraźnych rozwiązań. Głównymi problemami są mierniki satysfakcji pacjentów oraz finansowanie świadczeń. Dobrą informacją jest to, że czas oczekiwania na specjalistów nie stanowi problemów dla pacjentów. Czas oczekiwania na świadczenie w trybie CITO do poradni ginekologiczno-położniczej czy do oddziałów szpitalnych jest natychmiastowy. W zakresie przypadków planowych czas oczekiwania to około 2 dni do oddziałów szpitalnych oraz około 5 dni do poradni. Zatrudnienie psychologa w wymiarze co najmniej pół etatu to nowe wymaganie, jakie musi spełnić każdy oddział ginekologiczno-położniczy I i II stopnia referencyjności, a więc te, w których odbiera się porody naturalne i niepowikłane, w przeciwieństwie do tych z najwyższego III stopnia referencyjności. Według nowych założeń szpital na I poziomie opieki musi mieć zapewnioną całodobową opiekę przynajmniej jednego specjalisty. Nie musi zapewniać znieczulenia czy neonatologa. Z kolei szpital III poziomu musi zapewniać dwóch specjalistów, całodobową opiekę 3 lekarzy, konieczność zapewnienia znieczulenia śródporodowego, co wiąże się z zatrudnieniem 2 anestezjologów.
Niestety czasem zdarza się, że odkładanie "na później" kończy się fiaskiem. Okazuje się, że Para po prostu nie może mieć Dzieci i w pewnym wieku działania mające na celu wesprzeć płodność mogą już nie pomóc. Niepłodność to coraz powszechniejszy problem w otaczającym nas XXI wieku. Niepłodność to zgoła inna i dość specyficzna choroba, ponieważ podstawową jej cechą jest brak dziecka w związku partnerskim. Nie powoduje bólu (w sensie fizycznym), nie prowadzi do kalectwa i nie zagraża życiu. Dotyczy pary małżeńskiej, przy czym często zdarza się, iż osobno każdy z partnerów może, w innym związku, posiadać dziecko. Sposobem na jej pokonanie (wyleczenie) jest uzyskanie ciąży i poród zdrowego dziecka. Toczące się debaty wokół niepłodności i uznania jej za chorobę (bądź nie) ogniskują się zazwyczaj na etyczno-moralnej stronie stosowanych sposobów leczenia, a zwłaszcza na technikach rozrodu wspomaganego i ich finansowaniu. Wśród polityków (i nie tylko) prawie zawsze pada przeciwko finansowaniu tych procedur mocny argument – niedostatek środków finansowych na procedury ratujące życie. Wobec takiej sytuacji lepiej jest zaprzeczać, że niepłodność jest chorobą, gdyż w innym przypadku konieczne byłoby wzięcie przez państwo choćby częściowej odpowiedzialności za finansowanie tych procedur. Światowa Organizacja Zdrowia nie tylko uznaje niepłodność za chorobę, lecz także postuluje, aby zaliczać ją do chorób społecznych, czyli do grupy chorób szeroko rozpowszechnionych; przewlekłych; trudnych do wyleczenia; wymagających długiej, regularnej opieki lekarskiej; ograniczających człowiekowi możliwość wykonywania podstawowych zadań życiowych; stanowiących duży problem nie tylko dla jednostki, lecz dla całego społeczeństwa. Stawia zatem niepłodność obok takich chorób społecznych jak: alkoholizm, nikotynizm, zespół nabytego niedoboru odporności (AIDS), reumatyzm, cukrzyca i niektóre choroby naczyń krwionośnych (np. miażdżyca). W myśl wyżej podanej charakterystyki, dotyczącej chorób społecznych, niepłodność można zakwalifikować do tej grupy chorób ze względu na: 1. Szerokie rozpowszechnienie trudności z prokreacją Niepłodność na świecie dotyczy 10–18% partnerów w wieku rozrodczym, czyli w wieku maksymalnej aktywności zawodowej, rodzinnej i społecznej. W naszej strefie cywilizacyjnej stanowi to ok. 15%, a w Polsce 10–15%, czyli około miliona partnerów i partnerek. Warto jednak podkreślić, iż są to dane szacunkowe, pochodzące z opracowań Europejskiego Towarzystwa Reprodukcji Człowieka i Embriologii [ESHRE]. W wielu krajach (w tym także w Polsce) nie ma na ten temat badań epidemiologicznych. Dlatego dokładnie też nie wiadomo ile osób ma kłopoty z rozrodem, ile poszukuje pomocy lekarskiej, ile rezygnuje z posiadania dziecka, ile stara się o adopcję, a ile faktycznie przysposabia dziecko. W ostatnich latach obserwuje się większą niż wcześniej liczbę par poszukujących pomocy w rozrodzie. Nie świadczy to jednak o znaczącym wzroście częstości występowania tego problemu, lecz prawdopodobnie o większej świadomości społecznej i lepszym dostępie do specjalisty z zakresu medycyny rozrodu. 2. Długi czas leczenia Czas leczenia niepłodności często trwa kilka, a nawet kilkanaście lat. W materiale Łepeckiej-Klusek, czas leczenia kobiet (do czasu rozpoczęcia badań) zamykał się w przedziale 0,5 do15 lat, a mężczyzn 0,5-12 lat. Po pięciu latach prowadzenia badań leczenie kontynuowało jeszcze 80% par. Warto przy tym dodać, iż poszukiwanie pomocy w rozrodzie najczęściej rozpoczynają same kobiety, odwiedzają wiele gabinetów ginekologicznych, poddają się różnym badaniom diagnostycznym, nierzadko leczeniu, które miałoby zwiększyć szansę na posiadanie własnego dziecka. Postawy mężczyzn, w tym początkowym okresie, zazwyczaj są dość sceptyczne – często trwają oni w przekonaniu, iż za brak dziecka w ich związku odpowiada wyłącznie partnerka, sprzeciwiają się nie tylko ocenie ich płodności, lecz także zwykłej wizycie u ginekologa, twierdząc, iż nie jest to lekarz dla mężczyzn. W takiej sytuacji czas działa zdecydowanie na niekorzyść małżonków, a diagnozowanie i przedłużanie leczenia tylko jednego z partnerów określane jest w piśmiennictwie jako „kradzież” czasu reprodukcyjnego kobiety. Dopiero wtedy, gdy oboje trafiają do ośrodka leczenia niepłodności, zaczyna się prawidłowo rozumiana diagnostyka i leczenie. 3. Ograniczone skutki terapii W wielu przypadkach niepłodność udaje się wyleczyć bez konieczności uciekania się do skomplikowanych technik rozrodu wspomaganego. Jednak są pary, dla których doczekanie się upragnionego potomstwa może zaistnieć tylko dzięki tym procedurom. Współczesna medycyna rozrodu jest w stanie pomóc około połowie osób z kłopotami w rozrodzie. Mając na uwadze fakt, iż ze specjalistycznej pomocy lekarskiej korzysta w Polsce tylko 19% takich par, trzeba uznać, że jest to dość mało. Pozostali żyją w związku bezdzietnym; poszukują pomocy u zielarzy, znachorów, bioenergoterapeutów itd.; adoptują obce dziecko; decydują się na dziecko w związku nieformalnym; czasami rozwodzą się, poszukują innego partnera w nadziei, że tym razem im się uda zostać biologicznym rodzicem. Skutki terapii w znacznym stopniu ogranicza wiek kobiety. Prawdopodobieństwo uzyskania ciąży obniża się wraz z jej wiekiem, nawet przy użyciu najlepszych procedur. Zmienia się bowiem czynność jajników i jakość komórek jajowych, zwiększając ryzyko poronień samoistnych, niepowodzenia implantacji i nieprawidłowego bruzdkowania. U mężczyzny związek wieku i płodności nie jest tak jednoznaczny. Następuje wprawdzie spadek stężenia testosteronu w surowicy krwi, z towarzyszącym wzrostem globuliny wiążącej hormony płciowe, jednakże nie wiadomo, czy przekłada się to na zmniejszoną płodność. Wiele współczesnych par decyzję o rodzicielstwie odkłada na później. Ważniejsza jest dla nich praca, kariera zawodowa i zdobycie odpowiedniej pozycji w społeczeństwie. Natura jednak rządzi się swoimi prawami. Stąd odkładanie w czasie pierwszej ciąży czy poszukiwania pomocy, w sytuacji pojawienia się kłopotów z prokreacją, może ograniczać skutki leczenia. 4. Potrzeba stałej opieki medycznej oraz wielu regularnych wizyt w ośrodku leczenia niepłodności Partnerzy, starający się o dziecko, wymagają stałej opieki medycznej, przy czym wizyty u ginekologa muszą być zsynchronizowane z biologicznym rytmem płodności kobiety. Ważne jest to zarówno na etapie diagnostyki, jak i leczenia. Przerwy w leczeniu, inne niż zalecone przez lekarza, nie tylko nie zwiększają prawdopodobieństwa uzyskania ciąży, lecz niszczą wcześniejsze efekty terapii. Leczenie niepłodności wymaga cierpliwości, systematyczności, pewnych ograniczeń, wyrzeczeń i dokonywania niekiedy bardzo trudnych wyborów. Z relacji pacjentów, a także z obserwacji ich zachowania, wynika, że najtrudniejsza dla nich jest pierwsza wizyta w takim ośrodku. Wiąże się ona z lękiem i niepokojem o to, jaka będzie diagnoza, leczenie, a przede wszystkim jakie będzie rokowanie. Zazwyczaj oczekują jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy mają szansę na własne dziecko, czy nie. Odczucia, towarzyszące partnerom przed każdą kolejną wizytą, można zebrać w dwie grupy: pozytywne, tj. nadzieja na uzyskanie pomocy, zadowolenie z możliwości porozmawiania o swoich kłopotach; oraz negatywne, w tym lęk przed diag nozą – pogorszeniem się stanu; lęk przed badaniem; obawa, że nie powie się wszystkiego, co należałoby. Trzeba zatem uznać, iż pozostawanie pod stałą opieką medyczną, podczas diagnozowania i leczenia niepłodności, jest dla partnerów nie tylko czasochłonne, lecz także stresujące. 5. Ograniczenie możliwości wykonywania podstawowych zadań życiowych. Niepłodność ogranicza, a niekiedy zupełnie pozbawia partnerów przeżyć związanych z ciążą i porodem oraz możliwości spełnienia się w roli matki, ojca, rodziców. Znacznie uszczupla czas przeznaczony na odpoczynek. Zdesperowani małżonkowie zazwyczaj poświęcają go na poszukiwanie pomocy w rozrodzie – nierzadko zmieniają lekarza, ośrodek leczenia nawet na oddalony o wiele kilometrów od miejsca ich zamieszkania. Tracą oszczędności, zaciągają kredyty, ponieważ leczenie niepłodności jest drogie i w większości krajów (zwłaszcza z użyciem skomplikowanych procedur medycyny rozrodu) nie objęte ubezpieczeniem. 6. Duży problem nie tylko dla jednostki. Ze względu na negatywne konsekwencje niepłodność jest dużym problemem dla kobiet, mężczyzn, związku małżeńskiego i całego społeczeństwa. U kobiet często występuje poczucie winy, krzywdy, wstydu i/lub lęku. Ten ostatni dotyczy trwałości związku partnerskiego i własnej przyszłości. Pojawia się „huśtawka” nastrojów, tzn. od nadziei i euforii, na początku cyklu miesiączkowego lub poddania się nowej procedurze medycznej, do frustracji i depresji w przypadku wystąpienia krwawienia miesięcznego, czyli niepowodzenia w rozrodzie. Z czasem rośnie niepokój, zwiększa się drażliwość, poczucie bezradności oraz skłonność do płaczu, bez wyraźnego w danej chwili powodu. Samoocena i samoakceptacja stopniowo obniżają się. U mężczyzn dość powszechne jest występowanie poczucia gorszym od mężczyzn posiadających dzieci. To powoduje zamykanie się w sobie oraz ucieczkę od problemu, czyli większe angażowanie się w pracy zawodowej, społecznej. Towarzyszy temu chęć zachowania tajemnicy przed rodziną, a nierzadko skłonność do utrzymywania pozamałżeńskich związków seksualnych. Samoocena i samoakceptacja, podobnie jak u kobiet, obniżają się. Publikacje dotyczące psychospołecznych konsekwencji niepłodności zawierają wiele sprzeczności. Niektórzy autorzy uważają, że mężczyźni przeżywają mniej negatywnych emocji niż kobiety. Inni są przeciwnego zdania. Jeszcze inni uważają, że kobiety są tylko bardziej otwarte w wyrażeniu swoich odczuć i przeżyć. Mężczyzn z natury cechuje ogólna niechęć do ujawniania spraw z tak intymnej sfery, jaką jest życie małżeńskie i kłopoty z prokreacją. Skłonność mężczyzn do przyznania się, że przyczyna braku dziecka leży po ich stronie, jest ograniczona. Zazwyczaj tkwią w niczym nieuzasadnionym przeświadczeniu, że sprawność seksualna jest równoznaczna z płodnością. Przyczyn takich postaw można upatrywać, między innymi, w tradycji kulturowej i niedostatku wiedzy z zakresu fizjologii rozrodu. Proces diagnozowania i leczenia niepłodności zmienia jakość życia i dobrostan partnerów. Narusza ich system wartości, sferę prywatną i intymną oraz przyjęte normy etyczne i moralne. Naraża na utratę pozycji zawodowej i społecznej. Małżonkowie czują się niezrozumiani i nieakceptowani przez środowisko. Dochodzi do izolacji społecznej, unikania kontaktów z osobami posiadającymi dzieci oraz skrywania problemu niepłodności w rodzinie i w otoczeniu. Występuje rozpamiętywanie wydarzeń z przeszłości (aborcje, zdrada małżeńska, zmiana partnerów seksualnych), które mogłyby wyjaśnić przyczynę braku dziecka. Nierzadko nawzajem obarczają się winą za niemożność posiadania upragnionego potomstwa . Współżycie płciowe często pozbawione jest zaangażowania uczuciowego i spontaniczności, ograniczone głównie do okresu płodnego kobiety, gdyż jedynym jego celem jest poczęcie dziecka. Brak spontaniczności współżycia płciowego może być źródłem konfliktów małżeńskich, powodować zaburzenia potencji u mężczyzn i oziębłość seksualną u kobiet. Wraz z przedłużającym się procesem leczenia niepłodności problemy w związku narastają, mnożą się konflikty, związek znajduje się w sytuacji kryzysowej i nierzadko rozpada się. Znacznie rzadziej zdarza się, że sytuacja, w jakiej znaleźli się partnerzy, zbliża ich do siebie, tzn. następuje wzrost zaufania, poczucia bezpieczeństwa, bliskości i intymności. Wyniki badań niektórych autorów pokazały, iż posiadanie dzieci warunkuje zadowolenie z życia i związku małżeńskiego. Jest także ważnym elementem planów życiowych partnerów. Niezamierzony brak dziecka działa odwrotnie – obniża satysfakcję życiową i utrudnia planowanie przyszłości. Negatywne konsekwencje niepłodności dla społeczeństwa to wysoka absencja chorobowa, mniejsza wydajność w pracy, spowodowana zmęczeniem, a co za tym idzie spowolnieniem wykonywanych czynności. Zwiększają się nakłady finansowe przeznaczane na diagnostykę i standardowe leczenie oraz pojawiają się niekorzystne proporcje między liczbą osób w wieku przedprodukcyjnym a poprodukcyjnym. Według prognoz GUS w 2050 roku liczba osób w wieku poprodukcyjnym będzie 2 razy większa od liczby osób w wieku przedprodukcyjnym. Niepłodność sprzyja temu zjawisku. Bezdzietność (zamierzona czy nie) zawsze odbierana jest przez społeczeństwo jako niepłodność. Dlatego partnerzy, oprócz badań i zabiegów, muszą zmagać się z opinią publiczną, której często postrzegani są jako ludzie nieszczęśliwi i mniej wartościowi. Dość powszechnie uważa się, że niepłodność małżeńska to szeroki problem nie tylko medyczny, ale także społeczny. W Polsce nie ma jednak narodowego programu profilaktyki ani leczenia niepłodności. Nie finansuje się też żadnych procedur pomagających w zapłodnieniu. Dopiero w roku 2011 Stowarzyszenie Nasz Bocian, we współpracy z Polskim Towarzystwem Medycyny Rozrodu oraz Sekcją Płodności i Niepłodności przy Polskim Towarzystwie Ginekologicznym, podjęło się opracowania pierwszych, polskich standardów leczenia niepłodności. Standardy te, oprócz rekomendacji medycznych, mają dotyczyć wyposażenia kliniki, przychodni i gabinetu ginekologicznego; aspektu psychologicznego, informacyjnego, finansowego i terapeutycznego, postrzeganego przez pacjenta. Być może jest to pierwszy krok w kierunku innego niż dotychczas traktowania problemów ludzi z trudnościami w rozrodzie. Nie świadczy to jednak, iż niepłodność zaczęto postrzegać już jako chorobę. Aby tak było, potrzebny jest czas, opracowanie nowych przepisów prawa, a nade wszystko zmiana mentalności społecznej. Ta ostatnia jest o tyle ważna, gdyż determinuje wszelkie w tej kwestii działania. ( publikacja p. Celina Łepecka - Klusek i wsp.)