Nowe biomarkery, umożliwiające wykrywanie niewydolności serca, znaleźli naukowcy z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Szacuje się, że w Polsce problem niewydolności serca dotyczy około miliona osób. Blisko połowa z nich umiera w cztery lata od momentu otrzymania diagnozy. Liczbę hospitalizacji z powodu niewydolności serca szacuje się w Polsce na 100 tys. rocznie, a w najbliższych dwudziestu latach może przybyć około 250 tys. chorych.

- W praktyce, jeśli pacjent zgłasza się do lekarza z podejrzeniem niewydolności serca, to kieruje się go na badanie echokardiogaficzne. To stwarza problemy, bo dostępność do specjalistów i samego badania jest niewystarczająca nie tylko w Polsce, ale wszędzie na świecie. Trzeba mieć drogi sprzęt, wykwalifikowanego kardiologa, który takie badanie przeprowadzi. To wszystko wydłuża rozpoczęcie procesu leczenia. Często pacjenci trafiają do szpitala z zaawansowaną, ciężką postacią choroby. Długotrwałe hospitalizacje związane z leczeniem niewydolności serca generują duże koszty, a rokowanie jest niepewne - mówi PAP dr Agata Bielecka-Dąbrowa.

Badaczka kierowała pracami nad znaczeniem biomarkerów w niewydolności serca m.in. w ramach grantów Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. W 2015 roku uzyskała stypendium w programie L’Oréal Polska Dla Kobiet i Nauki. Wraz z zespołem Zakładu Nadciśnienia Tętniczego w Łodzi postanowiła więc znaleźć metodę, która umożliwiłaby wczesne wykrycie ryzyka niewydolności serca u pacjentów, jeszcze zanim w ich sercu wystąpią zmiany strukturalne. „Chcieliśmy przewidzieć, u których osób może wystąpić niewydolność serca. Wtedy można by było zwiększyć częstotliwość kontrolnych wizyt tych osób u lekarza i przeciwdziałać wystąpieniu choroby” - tłumaczy badaczka.

Poszukuje ona biomarkerów, które umożliwiłyby diagnostykę niewydolności serca na bardzo wczesnym etapie. To badania pionierskie, bo choć biomarkery wykorzystuje się w diagnostyce wielu chorób czy zawału serca, to do wczesnego wykrywania niewydolności serca nie były używane.

Biomarkery to różnego rodzaju substancje - rodzaj wskazówki, która może powiedzieć lekarzom i naukowcom, że w organizmie pacjenta zaczyna dziać się coś niedobrego. „Samo badanie z ich wykorzystaniem jest stosunkowo proste i polega na pobraniu od pacjenta małej próbki krwi. W zasadzie nie ma przeciwwskazań do wykonania analizy stężeń biomarkerów, a badanie nie wiąże się z żadnymi skutkami ubocznymi. W pobranej próbce krwi oznaczone zostaje stężenie biomarkerów. Na podstawie stężeń można ocenić prawdopodobieństwo wystąpienia choroby” - tłumaczy dr Bielecka-Dąbrowa.

Jeżeli naukowcy stwierdzą, że u danej osoby występuje wyższe stężenie określonego biomarkera, to mogą się spodziewać, że nawet jeżeli obecnie pacjent nie ma jeszcze objawów choroby, w niedługim czasie one wystąpią. To daje czas na działanie prewencyjne.

- Ponadto u pacjentów, którzy mają już symptomy choroby, możliwe będzie rozróżnienie dolegliwości o agresywnym i łagodniejszym przebiegu, co pozwoli dostosować terapię, zwiększyć skuteczność leczenia i zmniejszyć ryzyko wystąpienia działań niepożądanych – wyjaśnia kierownik zespołu.

Naukowcy z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi badali dużą liczbę biomarkerów, z których wybrali te najbardziej przydatne. Trzy-cztery z nich zwiększają szanse na rozpoznanie istniejącej już choroby, a jeden kolejny umożliwia jej przewidzenie. „Każdy z biomarkerów można oznaczyć innymi metodami. W przypadku dobrze znanych biomarkerów ich oznaczenie w próbce krwi to kwestia 0,5 godziny. Gdy mamy do czynienia z biomarkerami nowymi, które nie mają jeszcze sprawdzonych metod identyfikowania, ten proces może potrwać znacznie dłużej.

Źródło: naukawpolsce.pap.pl