Nowe biomarkery, umożliwiające wykrywanie niewydolności serca, znaleźli naukowcy z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Szacuje się, że w Polsce problem niewydolności serca dotyczy około miliona osób. Blisko połowa z nich umiera w cztery lata od momentu otrzymania diagnozy. Liczbę hospitalizacji z powodu niewydolności serca szacuje się w Polsce na 100 tys. rocznie, a w najbliższych dwudziestu latach może przybyć około 250 tys. chorych.
- W praktyce, jeśli pacjent zgłasza się do lekarza z podejrzeniem niewydolności serca, to kieruje się go na badanie echokardiogaficzne. To stwarza problemy, bo dostępność do specjalistów i samego badania jest niewystarczająca nie tylko w Polsce, ale wszędzie na świecie. Trzeba mieć drogi sprzęt, wykwalifikowanego kardiologa, który takie badanie przeprowadzi. To wszystko wydłuża rozpoczęcie procesu leczenia. Często pacjenci trafiają do szpitala z zaawansowaną, ciężką postacią choroby. Długotrwałe hospitalizacje związane z leczeniem niewydolności serca generują duże koszty, a rokowanie jest niepewne - mówi PAP dr Agata Bielecka-Dąbrowa.
Badaczka kierowała pracami nad znaczeniem biomarkerów w niewydolności serca m.in. w ramach grantów Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. W 2015 roku uzyskała stypendium w programie L’Oréal Polska Dla Kobiet i Nauki. Wraz z zespołem Zakładu Nadciśnienia Tętniczego w Łodzi postanowiła więc znaleźć metodę, która umożliwiłaby wczesne wykrycie ryzyka niewydolności serca u pacjentów, jeszcze zanim w ich sercu wystąpią zmiany strukturalne. „Chcieliśmy przewidzieć, u których osób może wystąpić niewydolność serca. Wtedy można by było zwiększyć częstotliwość kontrolnych wizyt tych osób u lekarza i przeciwdziałać wystąpieniu choroby” - tłumaczy badaczka.
Poszukuje ona biomarkerów, które umożliwiłyby diagnostykę niewydolności serca na bardzo wczesnym etapie. To badania pionierskie, bo choć biomarkery wykorzystuje się w diagnostyce wielu chorób czy zawału serca, to do wczesnego wykrywania niewydolności serca nie były używane.
Biomarkery to różnego rodzaju substancje - rodzaj wskazówki, która może powiedzieć lekarzom i naukowcom, że w organizmie pacjenta zaczyna dziać się coś niedobrego. „Samo badanie z ich wykorzystaniem jest stosunkowo proste i polega na pobraniu od pacjenta małej próbki krwi. W zasadzie nie ma przeciwwskazań do wykonania analizy stężeń biomarkerów, a badanie nie wiąże się z żadnymi skutkami ubocznymi. W pobranej próbce krwi oznaczone zostaje stężenie biomarkerów. Na podstawie stężeń można ocenić prawdopodobieństwo wystąpienia choroby” - tłumaczy dr Bielecka-Dąbrowa.
Jeżeli naukowcy stwierdzą, że u danej osoby występuje wyższe stężenie określonego biomarkera, to mogą się spodziewać, że nawet jeżeli obecnie pacjent nie ma jeszcze objawów choroby, w niedługim czasie one wystąpią. To daje czas na działanie prewencyjne.
- Ponadto u pacjentów, którzy mają już symptomy choroby, możliwe będzie rozróżnienie dolegliwości o agresywnym i łagodniejszym przebiegu, co pozwoli dostosować terapię, zwiększyć skuteczność leczenia i zmniejszyć ryzyko wystąpienia działań niepożądanych – wyjaśnia kierownik zespołu.
Naukowcy z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi badali dużą liczbę biomarkerów, z których wybrali te najbardziej przydatne. Trzy-cztery z nich zwiększają szanse na rozpoznanie istniejącej już choroby, a jeden kolejny umożliwia jej przewidzenie. „Każdy z biomarkerów można oznaczyć innymi metodami. W przypadku dobrze znanych biomarkerów ich oznaczenie w próbce krwi to kwestia 0,5 godziny. Gdy mamy do czynienia z biomarkerami nowymi, które nie mają jeszcze sprawdzonych metod identyfikowania, ten proces może potrwać znacznie dłużej.
Źródło: naukawpolsce.pap.pl
Komentarze
[ z 6]
Bardzo fajne badanie i gratulacje dla zespołu badawczego za pomysł. Może gdyby lekarze byli wstanie przedstawić konkretnemu pacjentowi jak duże występuje u niego ryzyko wystąpienia niewydolności serca, udałoby się przynajmniej część z nich zachęcić do wczesnej profilaktyki, zmiany trybu życia, zwiększenia aktywności fizycznej, co mogłoby się przyczynić do przedłużenia czasu życia bez objawów choroby lub przynajmniej o względnie dobrej jakości. Życzę powodzenia w dalszych badaniach!
Biomarkery są istotnym wskaźnikiem przy niewydolności serca. Nie zawsze można opierać się wyłącznie na wynikach pomiarów ciśnienia krwi. Ważnym zagadnieniem dotyczącym nadciśnienia tętniczego w rehabilitacji kardiologicznej i prewencji wtórnej są zmiany wartości ciśnienia tętniczego po zawale serca, które u pacjentów z nadciśnieniem tętniczym mogą obniżyć się nawet do wartości prawidłowych. W takich przypadkach terapia hipotensyjna może być na dłuższy okres wstrzymana, o ile wartości ciśnienia tętniczego ponownie nie ulegną podwyższeniu. Wykazano że aktywność fizyczna może obniżyć wartość skurczowego ciśnienia tętniczego o 4–9 mm Hg. Zwiększenie aktywności fizycznej pomaga również zredukować nadwagę, poprawić ogólną wydolność ustroju i zmniejszyć umieralność. Zaleca się umiarkowane, regularne ćwiczenia aerobowe, takie jak szybki marsz, pływanie, jazda rowerem przez co najmniej 30–45 minut w większości dni w tygodniu. Intensywne ćwiczenia izometryczne (jak podnoszenie ciężarów) mogą powodować duży wzrost ciśnienia i są przeciwwskazane. Taki sposób postępowania jest bezpieczny u większości chorych z nadciśnieniem tętniczym. Osoby z ciężkim nadciśnieniem lub chorobami towarzyszącymi powinny zwiększać wysiłek fizyczny pod kontrolą lekarską.
To prawda, biomarkery potrafią wykazać nieprawidłowości, dzięki czemu lekarze mają szansę wdrożyć odpowiednie leczenie jeszcze przed wystąpieniem incydentu sercowo-naczyniowego. Często dopiero, gdy dojdzie do tragedii pacjenci zgłaszają się na leczenie. Paradoksalnie nawet przebyty zawał serca może mieć pozytywny wpływ na nasze życie. Nieraz ludzie, którzy przebyli atak serca, cieszą się lepszym zdrowiem niż przedtem, gdyż zmieniają styl swego życia. Proces zdrowienia zaczyna się natychmiast po ataku , ale obszar zbliznowaciały w pełni goi się dopiero po kilku tygodniach. Zależy to od rozległości uszkodzenia i od lokalizacji. Nie ma wątpliwości ,że palenie papierosów po przebytym ataku serca może spowodować kolejny atak. Nikotyna zmniejsza ilość pracy, do jakiej zdolne jest serce. Niebezpieczne może być nawet palenie bierne, czyli wdychanie dymu z papierosów , które wypalają inni. Należy więc unikać takich zadymionych miejsc. Ćwiczenia fizyczne to ważny element powrotu do zdrowia po przebytym ataku serca , pod warunkiem, że pacjent czuje się dobrze i nieme żadnych dolegliwości. Zajęcia fizyczne pogłębiają wiarę w siebie i zwiększają zdolność serca do wykonywania wysiłku.
W dzisiejszych czasach cały czas dąży się do tego aby diagnozowanie chorób było jak najbardziej dokładnie i pozwalające na stwierdzenie potencjalnego zagrożenia dla pacjenta jak najwcześniej. Bardzo cieszy mnie fakt, że opisane w artykule biomarkery w artykule opracowano w naszym kraju. To pokazuje, że wciąż utrzymujemy się w światowej czołówce jeżeli chodzi o innowacyjne rozwiązania w medycynie. Jest też bardzo duży plus wynikający z tego, że takie badania przeprowadzane są w naszym kraju. Bardzo często w takich sytuacjach istnieje większe szanse tego, że opracowana metoda diagnozowania czy leczenia będzie w naszym kraju dużo tańsza. Warto zaznaczyć, że choroby serca z różnych powodów stają się coraz bardziej powszechne w społeczeństwie. Spowodowane jest to nieprawidłową dietą oraz niską aktywnością fizyczną. Oczywiste więc jest, że najlepszą metodą walki z niewydolnością serca jest po prostu zapobieganie. Pamiętajmy, że jest to najtańsza forma walki z różnymi chorobami. Przecież te dwa czynniki chronią nasze organizmy nie tylko przed niewydolnością serca, ale szeregiem innych chorób, które są coraz częściej diagnozowane. Warto jest więc samemu podjąć decyzję o zmianie trybu życia, a także zachęcaniu do tego swoich bliskich oraz znajomych. W artykule poruszono bardzo poważny problem, z którym nie możemy sobie poradzić już od jakiegoś czasu. Chodzi o kolejki do specjalistów, które wciąż są bardzo długie i niekorzystnie wpływają na stan zdrowia pacjenta. Odroczona diagnoza powoduje to, że dochodzi bardzo często do pogłębiania się choroby, co wiąże się bardzo często z tym, że konieczna jest także konsultacja z innym specjalistą, a także wdrożona bardziej zaawansowana oraz kosztowna terapia. Jak wspomniałem cały czas wzrasta liczba osób z problemami sercowo-naczyniowymi. Jest jednak pozytywna wiadomość w tej kwestii. Zmniejsza się liczba osób, które umierają z powodu chorób serca. Największym osiągnięciem polskiej kardiologii jest spadek zgonów na skutek ostrych zespołów wieńcowych. W ostatnich 20 latach śmiertelność z tego powodu zmniejszyła się o 40 tys., do zaledwie 12 tys. rocznie. Spowodowane jest to tym, że na bardzo wysokim poziomie jest w naszym kraju kardiologa interwencyjna. Wszelkie zabiegi są wykonywane na poziomie europejskim. Według pewnego specjalisty podobny sukces można osiągnąć, jeżeli chodzi o leczenie niewydolności serca. Bardzo ważne jest jednak polepszenie opieki pozaszpitalnej. Według mnie bardzo ważne jest uświadamianie pacjentów jak ważne jest wyeliminowanie czynników, które przyczyniły się do rozwoju choroby. Bardzo wielu pacjentów wciąż żyje w przekonaniu, że farmakoterapia jest w stanie znacznie poprawić stan pacjenta. W przypadku chorób przewlekłych niestety nie zawsze udaje się to uzyskać. Bardzo ważne jest zaangażowanie pacjenta. Należy też o tyle ile jest to możliwe unikać stresu, a osoby starsze powinny pamiętać o tym, aby co roku wykonywać szczepienie przeciw wirusowi grypy. W ich przypadku jest to bardzo istotne ponieważ w wyniku grypy, a w zasadzie jej powikłań może dojść do pogrypowego zapalenie mięśnia sercowego, które dodatkowo niekorzystnie wpływa na i tak już osłabione serce. Bardzo ważne jest również regularne badania stanu swojego zdrowia. Chodzi mi o regularne badanie ciśnienia tętniczego, a także masy ciała. Istotna jest również zrezygnowanie z nałogów jakimi są papierosy oraz alkohol. Eksperci podkreślają, że niewydolność serca to nie tylko choroba osób starszych. Bardzo duża część przypadków dotyczy również osób w wieku produkcyjnym. Spośród wszystkich pacjentów pięć lat przeżywa około połowa chorych, a 11 procent umiera w pierwszym roku po opuszczenia szpitala. Coraz częściej słyszy się o tym, że sytuacja pacjentów z niewydolnością serca ma się poprawić za sprawą Kompleksowej Opiece Nad Osobami z Niewydolnością serca (KONS). Program ten został opracowany przy współpracy Ministerstwa Zdrowia i Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Głównymi jego założeniami jest redukcja śmiertelności, poprawa jakości życia i zapewnienie nadzoru nad przebiegiem choroby. Niedługo ma ruszyć pilotaż tego programu, który ma objąć około 5 tysięcy pacjentów w sześciu ośrodkach: w Gdańsku, Krakowie, Warszawie, Wrocławiu i Zabrzu. Więcej takich placówek w całym kraju może powstać najwcześniej za dwa lata. Ekspercji podkreślają, że stworzenie tego programu zdecydowanie poprawi jakość życia pacjentów, a także co jest istotne w naszym kraju pozwoli na znaczne oszczędności. Oczywiście nie chodzi mi tutaj o to, aby oszczędzać pieniądze na leczenie pacjentów, ale wiele sytuacji da się rozwiązać z bardzo korzystnymi efektami, bez poprawy jakości leczenia. Bardzo ważne jest szukanie takich rozwiązań, co pozwoli na zaoszczędzenie pieniędzy Według specjalistów jakość życia osób z niewydolnością serca jest porównywalna jak tych z depresją, stale poddawanych dializom czy także chorujących na przewlekłe zapalenie wątroby. Jest to kolejny sygnał, że bardzo ważna jest odpowiednia nad pacjentami z niewydolnością serca. Bardzo często takie osoby mieszkają same i potrzebna jest im pomoc innych osób. Świetnie jakby udało się takim osobom zapewnić możliwie największą pomoc, z uwagi na to, że bardzo często osoby te nie są w stanie samodzielnie wykonywać różnych czynności, które chociażby wymagają zwiększonego wysiłku fizycznego. Kardiologom bardzo zależy również na tym, aby można było wprowadzić leki o nieco innych mechanizmach działania niż te, które aktualnie są dostępne. Chodzi między innymi o sakubitryl/walsartan przydatny u chorych, którzy nie odpowiadają na tradycyjne leczenie. W naszym kraju nie jest on niestety jeszcze refundowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Ostatnio w Polsce bardzo popularne stają się rozwiązania jakie oferuje nam telemedycyna. Co ciekawe, polskie badania pokazują, że okazuje się ona skuteczna w przypadku osób z niewydolnością serca. W grupie sześciuset pacjentów zestawiono rezultaty uzyskane dzięki klasycznej opiece – z zaplanowanymi wizytami kontrolnymi w poradni kardiologicznej – z efektami nadzoru wykonanego przy pomocy telemedycyny. Monitorowanie na odległość było prowadzone przy pomocy bezprzewodowego połączenie z wszczepionym urządzeniem. Po rok obserwacji okazało się, że pacjenci monitorowani nowocześniejszą metodą mieli istotnie mniejsze ryzyko zgonu oraz ryzyko hospitalizacji z przyczyn sercowo-naczyniowych. Cały czas dążymy do tego aby wprowadzać nowoczesne rozwiązania do medycyny. Według mnie bardzo ważne jest zastosowanie tej nowej metody u szerszej grupy pacjentów. Bardzo dobrze jeśli udałoby się zwiększyć dofinansowanie na tego typu metodę. Patrząc na to, że efektem takie działania jest zmniejszenie liczby zgonów, a także ograniczenie nakładów na Ochronę Zdrowia. Według pewnego zagranicznego pisma medycznego, pewien lek na cukrzycę w szczególności u pacjentów z niewydolnością serca, której towarzyszy zmniejszona frakcja wyrzutowa okazuje się skuteczny. Mowa o dipogloflozynie. Jak wykazało badanie przeprowadzone przez naukowców z Kyoto University Hospital, wspominany lek zmniejszył liczbę hospitalizacji z powodu niewydolności krążenia u każdego pacjenta, bez względu na frakcję wyrzutową. Bardzo duże obniżenie wskaźnika zgonów z przyczyn sercowo-naczyniowych dotyczyło właśnie pacjentów ze zmniejszoną frakcją wyrzutową.
Wczesne wykrycie choroby jest kluczem do tego aby przeprowadzane leczenie było skuteczniejsze i pacjent jak najdłużej mógł być w dobrej kondycji. W naszym kraju od 700 tysięcy do 1 miliona pacjentów choruje na niewydolność serca. Zaledwie pięć lat od rozpoznania przeżywa zaledwie co drugi pacjent. To pokazuje jak ważne jest przewidywanie tego komu może grozić rozwój niewydolności na co może pozwolić opisany w artykule biomarker. Bardzo ważne w całym procesie leczenia jest stosowanie się do zaleceń lekarzy oraz regularne badania. Dzięki temu możliwie jest znacznie zredukowanie liczby hospitalizacji. Z punktu widzenia pacjenta jest to bardzo ważne ponieważ dłużej będzie mógł on cieszyć się życiem, ale również co ważne pozwala na znaczne oszczędności. 93 procent pieniędzy związanych z leczeniem niewydolności serca przeznaczanych jest na hospitalizację, których w Polsce każdego roku z tego właśnie powodu jest około 160 tysięcy. Oczywiście w wielu przypadkach są one spowodowane stanami niezależnymi od pacjenta, takimi jak zaburzenia rytmu serca, naturalna progresja choroby, niedokrwienie mięśnia sercowego, nieprawidłowe funkcjonowanie urządzeń elektrycznych wspomagających pracę serca czy niedokrwistość. Bardzo często jednak przyczyną ponownych hospitalizacji jest to, że pacjenci nie stosują się do zaleceń lekarzy. Często przestają się leczyć, sięgają po używki lub stosują dietę, która jest szkodliwa dla ich serca. Warto jest zwrócić uwagę na objawy, które mogą sugerować, że stan danej osoby wymaga jak najszybszej konsultacji ze specjalistą. Niestety często są one bagatelizowane i przypisywane do innych przyczyn. Najbardziej powszechnym objawem jest duszność, która spowodowana jest tym, że płyny zalegają w płucach, który nie może być przepompowany przez serce. W bardziej zaawansowanym stadium taka duszność może pojawiać się nawet przy niewielkim wysiłku wykonywanym podczas codziennych czynności. Bardzo często problemy z oddychaniem pojawiają się także w nocy, co może być przyczyną strachu. Może dochodzić także do powiększenia obwodu brzucha. Wtedy bardzo szybko może dochodzić do zwiększenia wagi o kilka kilogramów w ciągu kilku dni. Spowodowane jest to tym, że przy niewydolności serca zwiększa się tendencja do tworzenia obrzęków. Dochodzi do zwiększenia się objętości płynów w żyłach co wiąże się także ze zwiększonym ciśnieniem. W wyniku tego płyn z żył przenika do tkanek. W pierwszej kolejności obrzęki pojawiają się w okolicy kostek, następnie pojawiają się w podudziach, a w bardziej zaawansowanych stadiach mogą występować także powyżej kolan. Zwykle stwierdza się je na obu kończynach jednocześnie. Często w momencie występowania obrzęków stwierdza się także gorsze funkcjonowanie nerek. Mogą wystąpić także zaburzenia rytmu serca oraz jego przyspieszona praca co wynika z tego, że aby nadrobić swoją niewydolność musi szybciej pracować. Bardzo ważna przy niewydolności serca jest dieta. Konieczne jest unikanie nadmiaru soli, co związane jest z zatrzymaniem wody w organizmie i powstawaniem obrzęków, o których wspominałam. Warto jest też unikać pokarmów zawierających jej znaczne ilości np. produktów wysokoprzetworzonych lub konserwowych. Konieczne jest spożywanie zwiększonej ilości potasu, który korzystnie wpływa na pracę mięśnia sercowego, a co więcej pierwiastek ten często jest wydalany z organizmu z uwagi na stosowanie niektórych leków. Są też pewne produkty, których jedzenie zmniejsza ryzyko wystąpienia niewydolności serca nawet o 40 procent. W dużej mierze jest to dieta, w której zawarte są duże ilości warzyw i owoców. Jeżeli jednak nasza dieta jest bogata w smażone potrawy, małą ilość owoców i warzyw, mięsa, a także wypijane są duże ilości słodzonych napojów to ryzyko rozwoju tej choroby wzrasta aż o ponad 70 procent. Coraz częściej występowanie różnych chorób jest powiązywane ze złą higieną jamy ustnej. W zalecaniach co do częstości mycia zębów podkreśla się, że należy to robić dwa razy dziennie. Jak wynika z badań, które przeprowadzono jakiś czas temu mycie ich trzy raz dziennie powoduje, że ryzyko rozwoju niewydolności serca zmniejsza się o 12 procent. Ma to związek z tym, że niewłaściwe czy zbyt rzadkie mycie zębów może przyczyniać się do rozwoju przejściowej bakteriemii, które z kolei przyczynia się do układowego stanu zapalnego, co może niekorzystnie wpływać na serce. Za kilka dni w naszym kraju ma się odbyć konferencja poświęcona wykorzystaniu telemedycyny w kompleksowej opiece nad pacjentami z niewydolnością serca. Moim zdaniem pomysł takiej opieki jest bardzo dobry z uwagi na to, że możliwości jakie daje nam telemedycyna w dzisiejszych czasach są bardzo duże. Hybrydowa telerehabilitacja kardiologiczna ma się składać z dwóch etapów. Pierwszego- wstępnego, który ma być realizowany w szpitalu lub ambulatorium oraz drugiego-podstawowego, który ma mieć miejsce w domu. W pierwszym etapie ma się odbyć ocena kliniczna pacjenta, przeprowadzenie niezbędnych badań, edukacja, a także przekazanie pacjentom sprzętu, który jest niezbędny do telemonitorowania (waga, ciśnieniomierz czy EKG) oraz nauka jego obsługi. Opracowany ma być także plan treningowy, indywidualnie dla każdego pacjenta oraz pokazanie jak należy wykonywać poszczególne ćwiczenia. W kolejnym etapie pacjent wykorzystując telemedycynę ma współpracować interaktywnie z Centrum Telekardiologii. Moim zdaniem stworzenie takiego projektu to bardzo dobry pomysł i jak widzimy jest on dopracowany w wielu szczegółach. To bardzo ważne ponieważ wielu pacjentów nie ma odpowiedniej wiedzy chociażby jak wykonywać różne formy aktywności fizycznej w bezpieczny, dostosowany do ich zdrowia i kondycji sposób. Czasem robiąc niepoprawnie różne ćwiczenia można sobie nawet bardziej zaszkodzić niż pomóc. Wyposażenie pacjentów we wspomniany sprzęt z pewnością jest pewną formą motywacji do dbania o swoje zdrowie, co w przypadku każdej terapii jest bardzo ważne, a o czym często pacjenci zwyczajnie zapominają. Wspomina się o tym, że brakuje koordynatorów opieki nad pacjentami. Absolwenci zdrowia publicznego posiadają dobre kompetencji do pełnienia takiej roli. Mogliby ponadto w dużej mierze pomagać lekarzom, a także pielęgniarkom w pomocy jeżeli chodzi o kwestie administracyjne. Osoba kończąca studia na wspominanym kierunku mogłaby stworzyć odpowiednią “drogę” jaką powinien pokonać pacjent, aby w jak najlepszym stopniu zadbać o swoje zdrowie np. po przebytej hospitalizacji. Ma on odpowiednią wiedzę nie tylko jeżeli chodzi o zależności w ochronie zdrowia, ale także korelacje z systemem opieki społecznej. Jakiś czas temu słyszałam o tym, że lekarze ze Śląska mają pewien pomysł na leczenie ostrej niewydolności serca. Nowy program ma objąć wszystkie ośrodki kardiologii inwazyjnej w województwie. Chodzi o to aby włączyć wszystkie pracownie hemodynamiki w 24 godzinne dyżury. W tych pracowniach występuje wszystko co jest potrzebne aby nieść pomoc pacjentom z ostrą niewydolnością serca. Po pierwsze pracuje tam wyszkolony personel składający się z kardiologów oraz pielęgniarek, a także występuje specjalistyczna aparatura umożliwiająca szybkie przeprowadzenie balonikowania albo wszczepienie stymulatora pracy serca. Mają być tutaj także stosowane wspominane wcześniej metody telemedycyny. Ważna jest także współpraca z pielęgniarką. Ma ona przeprowadzać badania fizykalne, skierować na rentgen płuc, EKG, USG, a także zapisać leki np. moczopędne. Mam nadzieję, że podobne działania będą miały miejsce także w innych częściach naszego kraju, tak aby dostęp do nowoczesnych metod terapii był jednakowy niezależnie od miejsca zamieszkania chorego.
Na niewydolność serca aktualnie w Polsce choruje j 1,2 miliona osób, czyli znacznie więcej niż w niedalekiej przeszłości. Postęp w medycynie umożliwił ratowanie życia osób po zawale, jednak zawał powoduje trwałe uszkodzenie serca i zwykle prowadzi do jego niewydolności. Osoby z tą chorobą potrzebują odpowiedniej, koordynowanej opieki oraz właściwej farmakoterapii, która pozwala uniknąć zaostrzeń choroby. Bez tego bardzo szybko ponownie dochodzi u nich do epizodu kardiologicznego, który kończy się hospitalizacją i pogorszeniem stanu zdrowia lub wręcz śmiercią. Środowisko pacjentów wskazują na poprawę swojej sytuacji w konkretnych działaniach. Mowa o powszechnym dostępie do Koordynowanej Opieki nad pacjentem z Niewydolnością Serca, a także w dostępie do optymalnej terapii, która zmniejsza śmiertelność, redukuje liczbę uciążliwych hospitalizacji będących konsekwencją zaostrzeń choroby, a także korzystnie wpływają na tak ważną dla chorych jakość życia. Liczba hospitalizacji z powodu niewydolności serca jest w Polsce 2,5-krotnie wyższa niż średnia dla wszystkich 36 krajów OECD. Co godzinę umiera w naszym kraju 16 osób ze zdiagnozowaną niewydolnością serca. To główna przyczyna zgonów w Polsce. Co roku zabija ona 140 tysięcy osób. Eksperci wskazują, że od momentu rozpoznania choroby aż 40,6 procent pacjentów nie przeżywa 5 lat życia. Niewydolność serca gorzej rokuje niż jego zawał, rak prostaty czy jelita grubego. Konieczne jest więc wprowadzenie zmian w opiece nad pacjentami w naszym kraju, ale nie można zapominać o tym, że to jak będzie wyglądało ich zdrowie i życie zależy w większości od nich samych. Kolejnym z takich działań, które ma to zmienić jest rozpoczęciu pilotażu Krajowej Sieci Kardiologicznej (KSK) w województwie mazowieckim, który ma się skupiać na diagnozowaniu i leczeniu kilku podstawowych chorób sercowo-naczyniowych takich jak zaburzenia rytmu serca, niewydolności serca, chorób zastawek, które są coraz częstszą przyczyną problemów zdrowotnych w naszym społeczeństwie, a także nadciśnienia tętniczego. Elektroterapia polegająca na zastosowaniu stałej stymulacji serca, nazywana stymulacją resynchronizującą, może pomóc pewnej grupie pacjentów z niewydolnością serca. Zaburzona sekwencja skurczu komór serca w wielu przypadkach jest związana z jego niewydolnością. Wielu chorym mogą jednak pomóc wszczepiane aparaty takie jak stymulatory i kardiowertery-defibrylatory z funkcją resynchronizacji. Ułatwiają one uporządkować skurcze serca i poprawiają samopoczucie pacjenta. Resynchronizacja polega na jednoczesnej stymulacji prawej i lewej komory serca. Ma to szczególne znaczenie w przypadku osób z blokiem lewej odnogi pęczka Hisa, czyli przypadłością charakterystyczną dla chorych z zaawansowaną niewydolnością serca. Resynchronizacja stosowana jest u osób z tzw. dyssynchronią skurczu i zaawansowaną niewydolnością serca. Tylko w takiej sytuacji ta metoda terapii ma sens. Nie należy jednak wykonywać jej zbyt późno, bo prawdopodobieństwo związane z jej użyciem może przewyższyć oczekiwane korzyści. Coraz więcej aplikacji pomaga w kontrolowaniu naszego stanu zdrowia. Nie dotyczy to jedynie aktywności sportowych, ale przydaje się też do monitorowania przebiegu różnych chorób. Analiza głosu przy pomocy aplikacji na smartfona, pozwala na wykrycie przekrwienia płuc u pacjentów z niewydolnością serca. Pozwoli to na wcześniejszą interwencję lekarza, zanim stan zdrowia chorego ulegnie pogorszeniu. Przeprowadzono badania na 40 pacjentach z ostrą niewydolnością serca. Każdy z nich nagrał próbkę swojego głosu, który został przeanalizowany przez program. Przekrwienie płuc przyczyniało się do subtelnych zmian w mowie, które bardzo dokładnie wychwyciła aplikacja.Jeżeli pojawią się pierwsze objawy, aplikacja je “wyłapie” i niezwłocznie poinformuje lekarza, który przepisze właściwe leki. Można będzie w ten sposób zareagować zanim stan pacjenta się pogorszy. Warto jest wspomnieć także o zawałach serca. W naszym kraju na 100 tysięcy mieszkańców w przedziale wiekowym 40-44 lata, zawał przechodzi średnio 121 mężczyzn i 25 kobiet. Nawet 90 procent osób, które przeszły zawał serca przed czterdziestym rokiem życia to osoby palące papierosy. W czasie epidemii SARS-CoV-2 w Europie liczba procedur kardiologii interwencyjnej podejmowanych w terapii zawału serca STEMI zmniejsza się średnio o około 20 procent, a w zawale serca NSTEMI nawet o 30 procent. Główny spadek liczby wykonywanych procedur kardiologii interwencyjnej związany jest z obawą pacjentów przed zgłoszeniem do placówek medycznych. Uzyskane w europejskich analizach dane wskazują również na znaczące opóźnienie w realizacji procedur kardiologii interwencyjnej w odniesieniu do wystąpienia pierwszych objawów zawału serca. W wielu przypadkach pacjenci próbują leczyć się sami. Dopiero nasilające objawy duszności i bólu w klatce piersiowej skłaniają ich do poszukiwania pomocy. Wiąże się to z większą liczbą przypadków najcięższych postaci zawału serca, towarzyszących niewydolności serca, a co za tym idzie większego ryzyko powikłań i konieczność zastosowania złożonych i skomplikowanych procedur kardiologii interwencyjnej. W początkowym okresie pandemii pacjenci byli zaniepokojeni doniesieniami dotyczącymi wzrastającej liczby zakażeń. Dodatkowo przekazywano informacje o przypadkach stwierdzania ognisk COVID-19 w placówkach opieki i ośrodkach ochrony zdrowia, głównie w domach pomocy społecznej i szpitalach. Pacjenci stawali przed bardzo trudnym wyborem: odczuwali dotkliwe objawy, które mogły świadczyć o zawale serca, ale jednocześnie obawiali się przyjazdu do szpitala, gdzie w ich przekonaniu istniało realne zagrożenie zakażenia koronawirusem. Pacjenci obawiali się zachorowania i trudnych do przewidzenia powikłań infekcji. W marcu i kwietniu lęk przed COVID-19 często zwyciężał z decyzją o zgłoszeniu się do ośrodka. Dane systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego wskazują, że w marcu i kwietniu ubiegłego roku liczba wezwań pacjentów z bólem w klatce piersiowej spadła o kilkanaście procent. Zawał u kobiet bywa bardzo często nieprawidłowo zdiagnozowany i nieprawidłowo wyleczony ponieważ objawy nie są tak oczywiste. W przypadku młodych kobiet prawdopodobieństwo wystąpienia zawału serca jest na dosyć niskim poziomie, ale drastycznie wzrasta po 50 roku życia. Wraz ze spadkiem poziomu estrogenu w organizmie kobiety, związanego z menopauzą zawał serca u kobiet jest zjawiskiem równie powszechnym, jak zawał serca mężczyzn. Kobiety rzadziej trafiają do szpitala z powodu rozpierającego bólu zamostkowego, który promieniuje do żuchwy, pleców czy przedramienia. Częściej występujące objawy to duszności, uderzenia gorąca mdłości i uczucie niestrawności, zawroty głowy, nagłe osłabienie czy zmęczenie jak w przypadku przebiegu grypy, bóle pleców. Ryzyko wystąpienia zawału serca u kobiet jest też dużo większe niż w przypadku mężczyzn. Oprócz standardowych czynników, które zwiększają zachorowalność, takich jak palenie papierosów, długotrwały i silny stres, choroba wieńcowa, nadciśnienie, miażdżyca, cukrzyca, czynniki genetyczne czy wysoki poziom “złego” cholesterolu, zawał u kobiet może wystąpić w wyniku powikłań ciąży czy usunięcia macicy. Same kobiety często bagatelizują wcześniej wspomniane symptomy, kojarząc je z menopauzą, a nie zawałem. W takim wypadku nie warto zwlekać z wezwaniem karetki, ponieważ fachowa i co najważniejsze, skuteczna pomoc musi nastąpić jak najszybciej. Dopiero od jakiegoś czasu naukowcy zaczęli analizować różnice między zawałem serca u kobiet i mężczyzn, ponieważ nie tylko objawy, ale także metody leczenia w przypadku obydwu płci są równe. Do tej pory naukowcy bardziej skupiali się na mężczyznach w swoich badaniach, dlatego zarówno prowadzone badania, jak i dopuszczone do obrotu leki, nie brały pod uwagę przebiegu choroby u kobiet. Kobiety są również rzadziej kierowane na specjalistyczne badania i testy diagnostyczne, ponieważ ryzyko wystąpienia zawału serca jest niedoszacowane. Ponadto niektóre testy skonstruowane są w ten sposób, że dają fałszywe wyniki u kobiet, ponieważ były opracowywane z myślą o mężczyznach. To wszystko sprawia, że kobiety są później niż mężczyźni kierowani na badania, a leczenie wdrażane jest za późno.