Eksperci przypominają, że to dzięki szczepieniom wiele chorób nie stanowi już zagrożenia. Mowa między innymi o odrze, ospie prawdziwej, błonicy czy poliomyelitis. Jeśli przestaniemy stosować profilaktykę, te choroby zakaźne z pewnością szybko powrócą. Wielu rodziców, świadomych zagrożenia, domaga się, by do przedszkoli i żłobków nie przyjmować dzieci niezaszczepionych.
„Uważam to za bardzo słuszną inicjatywę. Taka praktyka jest stosowana w wielu krajach na świecie. W Stanach Zjednoczonych niezaszczepiony student nie zostanie przyjęty do internatu. Podobnie sytuacja wygląda w niektórych zakładach pracy: zatrudniane są jedynie osoby zaszczepione. Jest to rodzaj współodpowiedzialności za zdrowie publiczne” – mówi serwisowi infoWire.pl prof. dr hab. n. med. Teresa Jackowska, kierownik Kliniki Pediatrii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego.
Decyzja o nieszczepieniu dziecka wynika najczęściej z braku wiedzy rodziców oraz obaw przed niepożądanymi odczynami poszczepiennymi. Zwykle po rozmowie z lekarzem zgadzają się oni jednak na szczepienie. „Szczepionki są skuteczne i bezpieczne. Niepożądane odczyny poszczepienne występują rzadko, są miejscowe i nie zagrażają życiu dziecka” – podkreśla ekspertka.
Źródło: infoWire.pl
Komentarze
[ z 10]
No i dobrze, jeśli chodzi o dziedzinę szczepień ochronnych powinniśmy brać przykład z krajów wysoko rozwiniętych, w których istnieje wysoka świadomość zagrożenia i wysokich kosztów leczenia, jakie stanowią choroby zakaźne. Skoro rodzice, z różnych, często nieracjonalnych pobudek, odmawiają obowiązkowych szczepień dla swojego dziecka, powinni oni się liczyć z ograniczeniami na przykład w dostępie do żłobków czy przedszkoli. Niech siedzą w domu z nianiami, przynajmniej nie pozarażają innych dzieci po przyjściu z imprezy typu "ospa party". Ponadto uważam, że ministerstwo zdrowia powinno wprowadzić jakiś konkretny program, dostarczający rodzicom rzetelnej wiedzy o szczepieniach, składach preparatów, NOPach i innych zagrożeniach.
Żyjemy w wolnym kraju i jeśli rodzic decyduje się nie szczepić swojego dziecka, to widocznie ma jakieś przekonanie na ten temat. I lekarz powinien wyjasnić wszelkie wątpliwości i poprzeć to danymi naukowymi (prawdziwymi). Nie można ludziom ograniczać dostępu do świadczeń zdrowotnych, albo dzieciom prawa do żłobka czy przedszkola, tylko dlatego, że rodzice nie mają pełnej wiedzy o szczepieniach. Trzeba zacząć z drugiej strony- nie od ograniczeń i kar.
Bardzo słusznie. Coraz więcej rodziców przestaje szczepić swoje dzieci z pobudek co najmniej dziwacznych. Wszelakie strony internetowe są źródłem wielu ruchów antyszczepionkowych. Większości rodziców lekarz pediatra jest w stanie przekonać do zaszczepienia dziecka, ale niektórzy są na to oporni. Jak mantra pojawiają się argumenty o spisku koncernów farmaceutycznych i tym, że to matka najlepiej wie co jest dobre dla jej dziecka. Czasami argumenty się nie liczą i to matczyne przeczucie jest najważniejsze. Cóż, jeśli ktoś jest zdecydowany nie szczepić, nie można mu tego zabronić, ale musi ponieść konsekwencje takiej decyzji. Gdyż podejmując ją wpływa nie tylko na siebie, ale też na mnóstwo ludzi dookoła siebie.
I bardzo dobrze. Przedszkole z nieszczepionymi dziećmi to istna bomba, która nie wiadomo kiedy wybuchnie. Wielu rodziców zapomina, że szczepionki chronią dzieci przed groźnymi, nieraz śmiertelnymi chorobami, a nie przeziębieniem. Naturalne nabycie odporności na polio czy wirusowe zapalenie wątroby bardzo często kończy się źle, przykładowo niewydolną wątrobą czy porażeniami. Oczywiście potrzeba edukować rodziców w kwestiach szczepień, ale czasami bardziej agresywne podejście jest efektywniejsze. Wielu rodziców czerpie swoją wiedzę ze złych źrodeł np internetu, potem trudno jest przekonać takie osoby, że szczepienia to wcale nie jest spisek koncernów farmaceutycznych i że nie powodują autyzmu.
Również jest za, dziecko nieszczepione zaraża inne dzieci, jest nosicielem drobnoustrojów. Dzięki szczepieniom praktycznie wyeliminowaliśmy wiele chorób wieku dziecięcego. Większość młodych lekarzy nie spotkała się z przypadkami krztuśca, polio czy błonicy. Jednak grozi nam powrót tych chorób, w Stanach Zjednoczonych i w Europie Zachodniej co i rusz słychać o epidemiach chorób zakaźnych. Dla rodziców często potrzeba takiego bodźca jakim jest ciężka choroba dziecka do zmiany poglądów. Potrzeba więc zdecydowanych kroków aby uniknąć takich sytuacji. Wiele krajów (w tym USA) już wprowadziło ograniczenia w przyjmowaniu nieszczepionych dzieci do przedszkoli. Jest to słuszny krok, jednak musi on iść w parze z szeroko zakrojoną edukacją.
Edukacja w sprawie szczepionek jest ważna, ale stopniowo powstaje szczególna grupa rodziców, którzy po przeczytaniu paru stron internetowych, są oporni na wszelkie argumenty ze strony lekarza. Ciężko dotrzeć do takich osób, często dopiero tragedia w rodzinie do nich przemawia. Dlatego ograniczenia w przyjmowaniu do przedszkoli to dobry pomysł, może zmusi pewne osoby do myślenia. Bo nie szczepiąc nie przysłużą się ani zdrowiu swojego dziecka ani społeczeństwu.
Ruch antyszczepionkowy ponownie sprowadza dziewiętnastowieczne epidemie. To co jeszcze niedawno wydawało się nam wyeliminowaną chorobą, obecnie powraca, wywołując epidemie głównie wśród dzieci nieszczepionych. Trzeba z tym walczyć! Edukacja jest najważniejsza, tylko tak możemy wykrzewić fałszywe i niedorzeczne przekonania. Jednak nie jest to proste, w sytuacji gdy nawet osoby publiczne i politycy mówią głośno o tym, aby nie szczepić. Jak zwykle ucierpią na tym nie Ci co podejmują decyzje tylko nieszczepione dzieci.
Jeśli ktoś decyduje się nie szczepić swojego dziecka musi wiedzieć, że będzie liczył się z konsekwencjami takiej decyzji. Nie dziwię się rodzicom, którzy nie chcą aby ich dzieci chodziły do tego samego przedszkola co dzieci nieszczepione. Takie dzieci stanowią zagrożenie dla innych. Nie każdy po zaszczepieniu rozwija odporność (rozwija ja około 90% dzieci), poza tym nawet zaszczepione dzieci mogą przenosić różne drobnoustroje z przedszkola do domu. I jesli akurat mają młodsze nieszczepione jeszcze rodzeństwo to nieszczęście gotowe. Jeśli ktoś wiedząc to nadal nie chce zaszczepić swojego dziecka, musi sie liczyć z tym, że będzie ono miało poważne ograniczenia. Mieć prawo do własnej decyzji to jedno, ale trzeba tez pamiętać aby nie szkodzić innym.
To logiczne, że pojawiły się takie ograniczenia. Podejmując decyzję o nieszczepieniu dziecka, wpływa się też na inne osoby w otoczeniu, nawet osoby starsze. Mogą one zachorować przez zawleczone z przedszkola bakterie dziecka nieszczepionego. Pewne restrykcje są przydatne, może przekonają niektórych do zmiany decyzji o szczepieniu dzieci. Bardzo przydałby się tez ogólna kampania proszczepionkowa. Ludzie mają często błędne przeświadczenie o szczepieniach bazujące na stronach internetowych. Warto rozpowszechnić na przykład kwestię niepowodowania autyzmu przez szczepionki. Wielu rodziców nie szczepi dzieci własnie z obawy przed ta chorobą. Do pozostałych przemówią może jakieś kary pieniężne.
Nie wiem szczerze mówiąc czy to taki dobry pomysł. Niezaszczepione dzieci stanowią bardzo poważne zagrożenie dla tych, które szczepione być nie mogą, na przykład z powodu immunosupresji czy wzrodzonych defektów immunologicznych. Rodziców trzeba EDUKOWAĆ, antyszczepionkowcy manipulują nimi podając argumenty wyssane z palca, ale potwierdzają je rzekomymi danymi naukowymi. Zakaz przyjęcia do przedszkola niezaszczepionych dzieci nie rozwiąże problemu. Trzeba z siebie dawać, a nie ludziom zabierać.