Nowe badania stwierdziły, że gotowana w domu żywność dla dzieci i niemowląt niekoniecznie jest lepsza od zakupionych w sklepie różnych rodzajów posiłków (powszechnie znanych jako „słoiczki”).
Wprowadzanie u dziecka pokarmów stałych lub odstawianie dziecka może być kłopotliwe dla rodziców z poczuciem nadmiaru różnych opinii, znalezionych w internecie i zasłyszanych od członków rodziny.
American Academy of Pediatrics (AAP) zaleca, aby dzieci były karmione piersią jako jedynym źródłem pożywienia, aż do wieku 6 miesięcy.
Chociaż wprowadzanie pokarmów stałych jest ważnym etapem w rozwoju dziecka i może być świetną zabawą dla dziecka w odkrywaniu nowych smaków i konsystencji, to jak rodzice wiedzą, że ich dziecko jest uzyska odpowiednią sumę składników odżywczych?
Nowe badania opublikowane w czasopiśmie "Archives of Disease in Childhood" ma na celu pomóc rodzicom dokonać wyboru pomiędzy domowymi a gotowymi pokarmami dla niemowląt. Zespół postanowił ocenić, czy dostępne na rynku gotowe posiłki, które są przeznaczone dla małych dzieci spotkały się z aprobatą krajowych zaleceń dietetycznych specyficznych dla wieku dziecka.
Naukowcy badali zawartość odżywczą, cenę i różnorodność półproduktów w sprzedaży, służących do przygotowania posiłku do karmienia niemowląt i małych dzieci w Wielkiej Brytanii i porównano je z domowymi przepisami na gotowane posiłki dla dzieci, uzyskane z książek kucharskich.
Domowe posiłki miały większą różnorodność warzyw
W 2015 roku na rynku brytyjskim oferowano 278 komercyjnych dań, stanowiących główne posiłki dla małych dzieci, wytwarzane przez ośmiu producentów. 174 posiłki od sześciu producentów były ekologiczne.
W sumie 4 438 przepisów z 55 książek kucharskich ukierunkowanych na karmienie dzieci poniżej 5. roku życia zostało wybranych z bibliotek i poprzez ranking top 20 na stronie brytyjskiego Amazona najlepiej sprzedających się książek kucharskich dotyczących karmienia niemowląt i małych dzieci. 408 przepisów została losowo włączonych do badania i zostały zaklasyfikowane do konkretnych rodzajów żywności: drobiu, owoców morza, mięsa czerwonego i warzyw.
Analiza w sprawie rodzajów żywności wykazała, że w porównaniu z posiłkami gotowymi ze sklepu, domowe posiłki były:
- w 16 procentach oparte na bazie drobiu (komercyjne jedzenie- 27 procent)
- w 19 procentach oparte na bazie owoców morza (komercyjne jedzenie- 7 procent)
- w 21 procentach oparte na bazie czerwonego mięsa (komercyjne jedzenie- 35 procent)
- w 44 procentach oparte na bazie warzyw (komercyjne jedzenie- 31 procent)
We wszystkich posiłkach, przepisy na dania gotowane w domu zawierały większą różnorodność warzyw niż zakupione posiłki. Marchew plasowała się wysoko w posiłkach w sprzedaży, natomiast cebula były dominującym warzywem w domowych posiłkach.
Chociaż włączone do badanie przepisy na domowe posiłki ogólnie miały większą różnorodność warzyw, komercyjne produkty zawierały większą różnorodność warzyw w postaci trzech warzyw na posiłek, w porównaniu z dwoma, w przygotowywanych w domu posiłkach. Większość przepisów do gotowania w domu przekroczyła rekomendacje dotyczące zawartości kalorii i tłuszczu
Domowe przepisy zapewniały 26 procent więcej energii i 44 procent więcej białka i całkowitej zawartości tłuszczu niż skład gotowych posiłków.
Naukowcy odkryli, że podczas gdy większość produktów zakupionych w marketach- 65 procent - spełniała zalecenia dotyczące zawartości kalorycznej, natomiast 50 procent domowych posiłków przekroczyło maksymalny limit.
Domowe posiłki były znacząco niższe w średnim koszcie - £ 0.33 / 100 gramów ($ 0,43 / 100g), w porównaniu z kosztem posiłków zakupionych w marketach, wynoszącym £ 0,68 / 100 g (0,90 $ / 100 g).
"W przeciwieństwie do zaleceń dla dorosłych, które zachęcają do zmniejszenia ilości tłuszczu i kalorii, ważne jest to, żeby jedzenie dla niemowląt było odpowiednio bogate w energię w odpowiedniej wielkości posiłkach, aby wspomóc wzrost i rozwój", podkreślają naukowcy, dodając: "Dietetyczne tłuszcze przyczyniają się do wchłaniania nienasyconych kwasów tłuszczowych i witamin rozpuszczalnych w tłuszczach, wraz z energią, a więc są niezbędne dla rozwijającego się dziecka, jednak w nadmiernych ilościach mogą mieć wpływ na otyłość w dzieciństwie i jego zdrowie."
Posiłki zakupione w marketach zawierały niższy poziom białka, co, jak podkreślają naukowcy, może mieć miejsce ze względu na dużą ilość posiłków we wczesnym etapie rozwoju, a tym samym większej liczby posiłków roślinnych opartych na pierwszych produktach dla niemowląt na rynku.Wskazują również, że skutki finansowe dodawania składników białkowych mogą być wyższe, więc producenci używają ich mniej. Wysoka zawartość mięsa czerwonego w posiłkach sprzedawanych w marketach.
Autorzy dodają "Jeżeli rodzic polega wyłącznie na rynku komercyjnym to jest prawdopodobne, że dziecko będzie narażone na niższy całkowity zakres rodzajów żywności w odniesieniu do warzyw, mięsa i ryb".
Wyniki wskazują, że mieszanka połączenia produktów komercyjnych z domowymi przepisami mogą zapewnić dziecku zróżnicowaną dietę. Jednak rodzice powinni zachować ostrożność z posiłkami komercyjnymi ze wstępnie przygotowanej żywności.
Chociaż pokarmy komercyjne stanowią wygodną alternatywę, istnieje duża część produktów na rynku opartych na bazie czerwonego mięsa i z niskim udziałem produktów rybnych, co jest niezgodne z zaleceniami dietetycznymi dotyczącymi zwiększenia produktów bogatych w olej ryb oraz ograniczenie spożycia czerwonego mięsa i przetworów mięsnych.
"Większość posiłków spełniało zalecenia dotyczące zawartości tłuszczów i mogą zapewniać wygodną alternatywę, która obejmuje większą różnorodność warzyw na posiłek", dodaje zespół."Domowe przepisy zawierały 6-77 procent więcej składników odżywczych niż produkty komercyjne. Jednak większość z tych przepisów przekroczyła zalecenia dotyczące zawartości tłuszczu", konkludują.
Źródło: medicalnewstoday.com
Komentarze
[ z 6]
Ciekawe badanie, chociaż mam pewne wątpliwości, czy w rzeczywistości rodzice tak ściśle trzymają się przepisów z jakich korzystają podczas przygotowywania potraw dla swoich pociech. Jakoś nie chce mi się wierzyć, aby nasi rodacy w tak dużym procencie korzystali na przykład z owoców morza podczas włączania pokarmów stałych do diety najmłodszych. Dodatkowo nie wydaje mi się również, aby nie modyfikowali składu posiłków na swój sposób na przykład używając przy przygotowaniu znacznie większych ilości oleju czy dodatku cukru lub soli uważając, że przecież dzieci na choroby przewlekłe nie cierpią więc taki dodatek im nie zaszkodzi, a podniesie walory smakowe potrawy. Tym bardziej wydaje mi się być oczywiste dlaczego potrawy gotowe jakie dostępne są w sprzedaży w sklepach mogą być lepsze pod względem zdrowotnym dla maluchów. Chociaż cenowo wydają się one być o wiele mniej korzystne, co może zniechęcać część rodziców przed zakupem i skłaniać do samodzielnego przygotowywania posiłków w domu, to jednak trzeba również wziąć pod uwagę czas jaki zaoszczędzi się kupując gotowe produkty, co może stanowić dodatkową zaletę obiadków zapakowanych w słoiki i dostępnych na sklepowych półkach.
Badanie wykonywane było na produktach zakupionych w Wielkiej Brytanii o czym wydaje mi się, że nie powinno się zapominać, ponieważ jakby nie było, to jednak produkty spożywcze dostępne na półkach sklepowych w naszym kraju mogą różnić się składem. Co więcej, należy mieć w pamięci, że produkty gotowe mogą wprawdzie mieć dodatkowe zalety jak na przykład zawartość w swoim składzie dodatkowego owocu czy warzywa, jednak te przygotowywane w domu i bezpośrednio przed spożyciem, dzięki swojej świeżości mogą mieć wyższą zawartość witamin. Poza tym produkty przygotowywane w domach nie zawierają konserwantów, sztucznych barwników czy ulepszaczy. Oczywiście pod warunkiem odpowiedzialnych rodziców, którzy dany posiłek przygotowują dla malucha. Bo tak jak pan napisał, może się zdarzyć, że rodzice starać się będą poprawiać walory smakowe obiadków poprzez dosalanie lub dodawanie cukru, a to już z całą pewnością nie będzie stanowiło pozytywnych aspektów takich dań.
Produkty komercyjne muszą spełniać określone normy i mają jasno określoną zawartość składników odżywczych oraz energii. Przyrządzając produkty w domu nie mamy zbyt dużej kontroli nad tym jaki ostatecznie otrzymamy efekt i ile kalorii oraz składników odżywczych będzie miał posiłek. Sądzę że najlepszym rozwiązaniem jest właśnie połączenie w diecie gotowych produktów kupowanych sklepie oraz tych gotowanych w domu. Dzięki temu dieta dziecka będzie zróżnicowana i łatwiej będzie zaspokoić potrzeby rozwijającego się organizmu. Wiele osób uważa że duża zawartość cukru i tłuszczu w komercyjnych posiłkach jest czymś niezdrowym. Wiadomo że nie można przesadzać ale dziecko ma spore potrzeby energetyczne i taka ilość jest jak najbardziej wskazana. Ostatnimi czasy coraz częściej młode mamy decydują się na jak najdłuższe karmienie swoich pociech piersią. Matczyny pokarm jest niezastąpiony i powinien stanowić podstawę diety dziecka w pierwszych 6 miesiącach życia, tak jak wspomniano w artykule. Nie ma pośpiechu, nie trzeba od razu podawać pokarmów stałych. Naturalną koleją rzeczy będzie dodawanie do diety coraz to nowych produktów.
Widząc coraz to nowe badania i informacje dla rodziców na temat prawidłowego odżywiania dzieci od najwcześniejszych miesięcy życia można rzeczywiście się nieco zagubić. Uważam, że ważne jest odpowiednia wiedza, którą w czasie ciąży warto czerpać z książek i oficjalnych publikacji. Nie każdy rodzic to dietetyk ale podstawowe informacje powinno się znać. Dzięki temu sądzę, że dorosły będzie wystarczająco dobrze przygotowany by móc w odpowiedni sposób zapewnić dziecku prawidłowe odżywianie niezbędne dla jego wzrostu i rozwoju. Nie możemy przesadzać. Przecież jak dotąd nasze babcie i mamy radziły sobie bez ogromnej ilości przeczytanych artykułów czy zasłyszanych porad. Każda słuchała kilku rad od starszych i tego się trzymała. W Internecie można znaleźć wiele opinii, doświadczeń lub postów na temat zywienia dzieci w różnym wieku. Specjalnie nie wymieniam tu oficjalnych sprawdzonych artykułów czy publikacji ponieważ te są z pewnością lepszym źródłem informacji. Jednak tak naprawdę tyle ile osób tyle opinii na to w jaki sposób powinno się dbać o rozwój naszej pociechy. Być może dobrym pomysłem jest skorzystanie po prostu z usług dietetyka. Czasami wystarczy nawet zapytać lekarza, który z pewnością nie pozostawi rodziców bez niezbędnej wiedzy. Od tego jesteśmy, by pomagać świeżo upieczonym mamom i tatom w zapewnieniu zdrowia i bezpieczeństwa dziecku.
Pod pojęciem żywności minimalnie przetworzonej rozumie się produkty żywnościowe otrzymywane nowoczesnymi metodami niskoenergetycznymi, zapewniającymi ochronę naturalnych właściwości surowca wyjściowego . Według innych źródeł jest to żywność, której produkcja ogranicza się do podstawowych zabiegów, umożliwiających uzyskanie produktu gotowego do użycia, o zachowanych naturalnych właściwościach . Rzadziej natomiast pojęcie to rozumiane jest dosłownie, jako żywność dostarczana klientowi w pierwotnej formie, typowej dla surowca lub przetworzonej wyłącznie kulinarnie. Pomimo różnic w interpretacji samego pojęcia „żywności minimalnie przetworzonej” wyróżnić można wspólne właściwości tej grupy produktów, do których należą: − zachowanie sensorycznych cech świeżości, np. turgoru, barwy, zapachu, smaku, dzięki wykorzystaniu łagodnych metod obróbki termicznej i utrwalania, − zachowanie składników odżywczych wrażliwych w procesach przetwórczych, głównie witamin, prowitamin, fitoskładników i składników mineralnych, − stosowanie metod kombinowanych, w których łagodnym metodom przetwarzania i utrwalania żywności towarzyszą metody biologiczne lub fizykochemiczne, − wykorzystanie w procesie pakowania żywności modyfikowanych warunków i specjalnych opakowań indywidualnie dobranych do rodzaju produktu, − zachowanie temperatury chłodniczej w całym łańcuchu produkcji i dystrybucji. W technologii minimalnego przetwarzania żywności najważniejsze jest prowadzenie procesu z wykorzystaniem łagodnych zabiegów, które zapewniają świeżość surowca poprzez ochronę biologiczną żywej tkanki. W ten sposób przygotowane produkty zachowują cechy zbliżone do surowców pierwotnych. Należy jednak pamiętać o aspekcie bezpieczeństwa żywności. Bezpieczna produkcja wymaga, aby poziom zanieczyszczenia produktów mikroorganizmami był poniżej dopuszczalnej wartości, a przydatność do spożycia – nie krótsza niż 4 dni, ze względu na konieczność dystrybucji produktów spożywczych. Ryzyko związane z psuciem się żywności minimalnie przetworzonej jest wysokie, ponieważ jest ona narażona na niekorzystne oddziaływanie ze strony czynników biologicznych, chemicznych i fizycznych. Wykluczenie metod wysokotemperaturowych podczas utrwalania powoduje jedynie zmniejszenie liczby drobnoustrojów i ograniczenie ryzyka ich wzrostu, a nie zupełną ich eliminacją. Zagrożenia mikrobiologiczne Ryzyko związane z występowaniem zanieczyszczeń mikrobiologicznych w żywności minimalnie przetworzonej jest dużo większe aniżeli w produktach wysoko przetworzonych. Mięso porcjowane, mleko fermentowane, napoje mleczne, ryby, owoce i warzywa, tworzące gamę produktów niskoprzetworzonych, mogą być zanieczyszczone bakteriami, drożdżami, pleśniami czy wirusami, które powodują nie tylko niekorzystne zmiany w samym produkcie, ale są także bezpośrednim zagrożeniem dla zdrowia i życia konsumenta. Przez wiele lat główną przyczyną zatruć pokarmowych były bakterie z rodzaju: Salmonella, Clostridium, Staphylococus, Eschericha i Pseudomonas. Obecnie szczególną uwagę zwraca się na nowe czynniki chorobotwórcze, do których należą bakterie z rodzaju: Listeria, Yersinia i Campylobacter. Bakterie rodzaju Listeria występują w różnorodnych produktach żywnościowych, a szczególnie zasobnym ich źródłem jest żywność o niskim stopniu przetworzenia. Surowcami pochodzenia roślinnego szczególnie narażonymi na zanieczyszczenie tymi bakteriami są: sałata, szpinak, kapusta, kalafior, seler i brokuł oraz wszelkie surówki i sałatki pakowane w modyfikowanej atmosferze. Omawiane bakterie są bowiem mikroorganizmami mikroaerofilnymi, dla których 5 - 10-procentowa zawartość ditlenku węgla zwiększa intensywność ich namnażania. L. monocytogenes należą do bakterii psychrotrofowych, które są w stanie rozwijać się w szerokim przedziale temperaturowym: od -1 do 45 °C. Przechowywanie chłodnicze nie hamuje ich wzrostu, a jedynie wydłuża czas generacji. Poza odpornością na zmiany temperaturowe drobnoustroje te przeżywają w produktach o aktywności wody wynoszącej 0,90, a także tolerują wysokie stężenia chlorku sodu. Wytrzymują również szereg zabiegów technologicznych, jak: zamrażanie, krótkotrwałą pasteryzację oraz długotrwałe wysuszanie. Rosną zarówno w warunkach tlenowych, jak i beztlenowych. Ewentualność zanieczyszczenia żywności bakteriami Listeria jest więc bardzo duża. L. monocytogenes są wewnątrzkomórkowymi patogenami zdolnymi do infekowania wielu typów komórek. Wywoływana przez nie choroba to listerioza, zaliczana do chorób bakteryjnych przenoszonych drogą pokarmową. Pomimo że na infekcje wywołane tymi drobnoustrojami narażona może być duża część populacji, to listerioza występuje stosunkowo rzadko. Rocznie na milion mieszkańców odnotowuje się od 4 do 7 przypadków listeriozy. Choroba ta ma jednak najwyższy współczynnik śmiertelności w grupie pokarmowych chorób bakteryjnych. Wynosi ona 20 % u osób dorosłych, a w przypadku noworodków przekracza nawet 50 %. Yersinia to rodzaj bakterii Gram-ujemnych, należących do rodziny Enetrobacteriaceae. Gatunkiem tego rodzaju, najpowszechniej występującym w żywności, jest Yersinia enterocolitica. Obejmuje on przede wszystkim szczepy saprofityczne, ale znane są także szczepy chorobotwórcze, powodujące zakażenia pokarmowe, zwane jersiniozą. Jersinioza to odzwierzęca choroba zakaźna, wywołująca ostre lub przewlekłe dolegliwości przewodu pokarmowego. Wspomniany gatunek bakterii wykazuje cechy psychrotrofowe, rozwija się bowiem, podobnie jak L. monocytogenes, w temp. od -2 do 45 °C. Jest także odporny na długotrwałe chłodnicze przechowywanie oraz pakowanie w modyfikowanej atmosferze, ponieważ jest w stanie przeżyć wysokie stężenia CO2, a całkowita inaktywacja następuje dopiero w 100 % tego gazu. Najczęstszą przyczyną zachorowań jest spożycie surowego mleka, produktów mięsnych, warzyw i skorupiaków. Zatrucia bakteriami Y. enterocolitica występują zdecydowanie rzadziej aniżeli zakażenia powodowane przez inne bakterie. Najczęściej odnotowywaną przyczyną zakażeń pokarmowych w krajach wysoko rozwiniętych, takich jak: USA, Wielka Brytania, Francja, Norwegia, Dania czy Szwecja, są bakterie z rodzaju Campylobacter. W Stanach Zjednoczonych liczba kampylo bakterioz wynosi rocznie 2,4 mln. Bakteria ta, w odróżnieniu od wcześniej omawianych patogenów jelitowych, należy do mikroorganizmów bardzo wrażliwych na działanie czynników środowiskowych. Ludzie zakażają się najczęściej Cambylobacter jejuni przez zanieczyszczoną wodę lub żywność: głównie mleko i niewłaściwie przygotowany drób. Aby skutecznie wyeliminować omawiane mikroorganizmy z pożywienia, należy pamiętać o właściwej obróbce termicznej produktów spożywczych oraz o przestrzeganiu podstawowych zasad higieny. Poza bakteriami, które zanieczyszczają produkty spożywcze, w żywności minimalnie przetworzonej identyfikuje się także grzyby pleśniowe. Niekorzystne oddziaływanie pleśni wynika ze strat, jakie powstają na skutek ich rozwoju na produktach spożywczych. Powodują one rozkład białek, tłuszczów, witamin i składników mineralnych. Na rozwój grzybów strzępkowych szczególnie narażone są warzywa i owoce o minimalnym stopniu przetworzenia. Pleśnie, poza niekorzystnymi zmianami w samym produkcie, są także szczególnie niebezpieczne dla człowieka. Wywołują alergie, a ich wtórne metabolity – mikotoksyny, mogą być przyczyną ostrych zatruć. Ryzyko zanieczyszczenia mikrobiologicznego produktów minimalnie przetworzonych jest bardzo duże. Istnieje szereg drobnoustrojów zdolnych do rozwoju w różnych warunkach, w tym także w czasie chłodniczego przechowywania. Podczas procesów utrwalania należy więc korzystać z takich rozwiązań, które będą w stanie skutecznie eliminować bakterie, wirusy i grzyby. Do nowoczesnych metod utrwalania, które można wykorzystać podczas produkcji żywności o niskim stopniu przetworzenia, należą: ultradźwięki, techniki wysokich ciśnień, utrwalanie radiacyjne, techniki z wykorzystaniem pulsacyjnego pola elektrycznego oraz pakowanie w modyfikowanej atmosferze. Fale akustyczne o częstotliwości powyżej 20 kHz, czyli tzw. ultradźwięki (sonifikacja ultradźwiękowa), mają w przemyśle spożywczym coraz większe zastosowanie. Wykorzystuje się je m.in. do rozdrabniania cząstek fazy rozproszonej emulsji i zawiesin na przykład w przetwórstwie mleczarskim oraz w procesach przetwarzania i utrwalania żywności. W technologii żywności wykorzystuje się przede wszystkim fale ultradźwiękowe o wysokiej mocy i małej częstotliwości od 20 do 100 kHz, w celu wywołania efektu kawitacji, który wpływa na biochemiczne i fizykochemiczne właściwości produktu, a w szczególności na dezintegrację struktur komórkowych . Niszczenie ścian i błon komórkowych przyczynia się do inaktywacji mikroorganizmów, ale bardzo często powoduje także łatwiejsze uwalnianie zawartości komórki do środowiska. Z tego też względu technika ta nie nadaje się do utrwalania surowców pochodzenia roślinnego. Może jednak być skuteczna w procesach utrwalania mięsa, mleka, soków i sosów. Szczególnie dobre efekty niszczenia drobnoustrojów uzyskuje się z połączenia sonifikacji ultradźwiękowej z odpowiednio dobranym, wysokim ciśnieniem (manosonifikacją). Zastosowanie wysokich ciśnień to niekonwencjonalna metoda utrwalania żywności, polegająca na nietermicznym niszczeniu mikroorganizmów za pomocą wysokiego ciśnienia hydrostatycznego, określanego jako UHP (Ultra High Pressure), bądź HHP (High Hydrostatic Pressure). Zasada metody wysokociśnieniowego utrwalania żywności polega na umieszczeniu produktu spożywczego w komorze ciśnieniowej, w której jest on poddawany ciśnieniu hydrostatycznemu rzędu od 100 do 1000 MPa przez kilka minut. Wolną przestrzeń w komorze wypełnia się cieczą, która przenosi ciśnienie bezpośrednio na produkt. W ten sposób dochodzi do zmniejszenia odległości między cząsteczkami i zachodzącymi między nimi interakcjami. Pod wpływem ciśnienia zmniejsza się objętość molowa produktu, co jest procesem odwracalnym. Wysokie ciśnienie oddziałuje na duże cząstki tj. białka, enzymy i polisacharydy, ponieważ ich objętość molowa łatwiej maleje. Cząstki mniejsze natomiast, tj. witaminy, aminokwasy czy substancje smakowe zostają nienaruszone. W ten sposób powstaje sterylny produkt bez konieczności wykorzystania wysokich temperatur, promieniowania czy użycia środków konserwujących. Poza unieszkodliwianiem zagrożeń biologicznych, w wyniku utrwalania wysokociśnieniowego, może dochodzić także do inaktywacji enzymów. Nie obserwuje się natomiast powstawania substancji toksycznych, a ponadto produkt ma cechy świeżego surowca o tylko nieznacznie zmniejszonej wartości odżywczej. Utrwalanie radiacyjne żywności odbywa się za pomocą promieniowania jonizującego i zaliczane jest do „technologii dużych możliwości”, które stanowią alternatywę dla tradycyjnych, wysokotemperaturowych metod utrwalania. W żywności o niskim stopniu przetworzenia wykorzystywane są przede wszystkim średnie dawki (1 – 10 kGy) promieniowania . Zastosowanie ich powoduje znaczne ograniczenie liczby mikroorganizmów, przyspiesza obumieranie pozostałych przy życiu komórek oraz hamuje proces rozmnażania. Średnie dawki zmniejszają albo całkowicie eliminują ryzyko zatruć pokarmowych, wywołanych patogenami: Salmonellą i Staphyloccocus, a także przyczyniają się do zmniejszenia produkcji toksyn. Poza skuteczną eliminacją mikroorganizmów, utrwalanie radiacyjne może przedłużać trwałość żywności poprzez zahamowanie procesów kiełkowania oraz spowolnienie dojrzewania. W niektórych produktach możliwa jest także eliminacja pozostałości substancji chemicznych oraz unieszkodliwianie szkodników płodów rolnych. Zaletą utrwalania radiacyjnego jest to, że żywność może być napromieniana w opakowaniach, co skutecznie zapobiega jej wtórnemu zanieczyszczeniu. Zastosowanie odpowiednich opakowań pozwala ponadto napromieniać żywność w różnych warunkach, np. w niskiej temperaturze czy w modyfikowanej atmosferze. Żywność utrwalana radiacyjnie nie jest toksyczna ani radioaktywna. Faktem jest jednak, że wraz ze zwiększaniem dawki promieniowania dochodzi do intensyfikacji zmian niektórych składników odżywczych. Pod wpływem promieniowania jonizującego mogą tworzyć się wolne rodniki, dochodzi także do pewnych ubytków witamin i białek, szczególnie wrażliwych na napromienianie . W technologii minimalnego przetwarzania istotą jest zastąpienie utrwalania wysokotemperaturowego inną, równie skuteczną metodą, która w znacznie mniejszym stopniu będzie powodowała ubytki składników odżywczych w produkcie. Otrzymanie żywności podobnej do surowców wyjściowych, ale o wydłużonej przydatności do spożycia nie jest proste pod względem technologicznym. Wymaga bowiem stosowania metod kombinowanych lub nowoczesnych metod utrwalania i całkowitego wyeliminowania wysokoenergetycznych sposobów przetwarzania żywności. Aby więc otrzymać bezpieczną żywność minimalnie przetworzoną, należy przestrzegać określonych zasad w całym łańcuchu produkcji. Należą do nich: − wybór surowca o najlepszych właściwościach i optymalnej jakości, − zachowanie łańcucha chłodniczego w całym procesie produkcji, − przestrzeganie zasad Dobrej Praktyki Produkcyjnej (GMP), Dobrej Praktyki Higienicznej (GHP) oraz HACCP, − dobór odpowiednich parametrów w procesie nietermicznego utrwalania żywności. Spełnienie podanych wymagań pozwoli na skuteczną eliminację zagrożeń mikrobiologicznych i chemicznych w produkcie finalnym, gwarantując tym samym stabilność mikrobiologiczną produktów minimalnie przetworzonych oraz zachowanie ich wyjściowych cech sensorycznych. (PAULINA NOWICKA, ANETA WOJDYŁO, JAN OSZMIAŃSKI)
Według nowych badań przeprowadzonych na zwierzętach zbyt dużo tłuszczu negatywnie wpływa na funkcjonowanie komórek w jelicie, co prowadzi do rozwoju niekorzystnych bakterii. One z kolei wydzielają związek, który uszkadza naczynia krwionośne. Pacjenci tkwią często w mylnym przekonaniu, wyrobionym na podstawie nie do końca właściwego przekazu reklamowego, na przykład że prezentowane w telewizji suplementy mają takie samo działanie jak leki. Kolejnym czynnikiem wpływającym na wzrost popularności leków dostępnych bez recepty i suplementów jest pogorszenie stanu zdrowia przy jednoczesnym niezadowoleniu z poziomu opieki lekarskiej. Nie bez znaczenia pozostaje także chęć obniżenia kosztów związanych z potencjalnym leczeniem i łatwiejszy dostęp do wspomnianych preparatów. Do najpowszechniejszych zagrożeń związanych z nadmiernym i długotrwałym zażywaniem suplementów należy przekroczenie dopuszczalnych norm. Szkodliwy dla zdrowia może się okazać zbyt wysoki poziom witaminy A lub żelaza, które w nadmiarze zwiększają ryzyko m.in. udaru. Innym groźnym skutkiem stosowania bez kontroli preparatów z tej grupy są potencjalne interakcje, w jakie mogą one wchodzić z przyjmowanymi jednocześnie lekami. Przykładowo niebezpieczne jest połączenie leków przeciwzakrzepowych i substancji roślinnej, jaką jest miłorząb japoński. Nadmierna ilość witaminy C lub wapnia może powodować biegunkę i ból brzucha. Przyjmowanie zbyt dużej ilości witaminy D przez długi czas może spowodować odkładanie się wapnia w organizmie, a to może osłabiać kości i uszkadzać serce i nerki. W ostatnich latach pojawił się duży wachlarz produktów, które mają poprawiać zdrowie jelit. Chodzi o probiotyki i prebiotyki, suplementy te zawierają mikroorganizmy lub związki mające na celu promowanie bakterii jelitowych. Nauka o mikrobiomie jest wciąż stosunkowo młoda, ale niezwykle złożona. Naukowcy wykazali, że probiotyki mogą pomóc w kilku problemach zdrowotnych, w tym w wspomaganiu biegunki i łagodzeniu niektórych objawów zespołu jelita drażliwego (IBS). Jednak poza kilkoma szczególnymi warunkami istnieje niewiele dowodów na to, że mogą korzystnie wpływać na zdrowie. Oczywiście może się to zmienić, gdy pojawi się większa ilość badań. Suplementy diety powinno się wybierać przede wszystkim starannie, biorąc pod uwagę aktualne potrzeby organizmu, które są w przypadku każdego człowieka odmienne. Zawsze należy wziąć pod uwagę ryzyko związane z możliwością przedawkowania składników odżywczych, przyjęcia z suplementem substancji szkodliwej dla organizmu lub wystąpienia interakcji pomiędzy tym produktem żywnościowym a preparatem farmaceutycznym. W przypadku stosowania kilku suplementów diety i leków o zbliżonym składzie może dojść do przedawkowania danej substancji. Jak pokazały badania przeprowadzone na zwierzętach wykazały, że zbyt duża ilość tłuszczu w diecie zaburza w komórkach jelitowego nabłonka działanie produkujących energię mitochondriów. Komórki w takich warunkach wydzielają większe ilości tlenu i azotanów. Pobudzają one do wzrostu szkodliwe bakterie, np. E. coli, a one produkują związek o nazwie trimetyloamina (TMA). Wątroba zamienia ją z kolei w tlenek trimetyloaminy (TMAO), który m.in. zwiększa ryzyko miażdżycy. Dieta ketogeniczna sprawia, że pozbawiony węglowodanów organizm uzyskuje energię z kwasów tłuszczowych i ketonów. Oprócz niebezpieczeństwa dla kobiet w ciąży i osób z chorobami nerek, stosowana przez dłuższy czas prowadzi do chorób serca, cukrzycy. Dodatkowo ograniczanie dostarczenia węglowodanów eliminuje z diety warzywa i rośliny strączkowe. Przez to przyczynia się do rozwoju nowotworów i choroby Alzheimera. Ponieważ osoby stosujące taką dietę z powodów zdrowotnych często traciły na wadze, dietę zaczęto sugerować jako sposób na odchudzanie. Dieta ketogeniczna może spowodować spadek masy ciała, ale działa na krótką metę. Zasadniczą różnicą pomiędzy suplementami diety a lekami, poza brakiem udowodnionego efektu terapeutycznego, jest znacznie prostsza w przypadku suplementu procedura dopuszczenia do sprzedaży. Obecnie na rynku jest dostępnych około 81 tysięcy tego rodzaju preparatów, co uniemożliwia skuteczną kontrolę nad ich składem i potencjalnymi skutkami ubocznymi ich zażywania, zwłaszcza w przypadku osób zażywających wiele suplementów jednocześnie i w połączeniu z lekami, co jest dość powszechne wśród seniorów. Suplementy diety stały się w ostatnich latach bardzo popularnym produktem. Mogą zawierać nie tylko witaminy i składniki mineralne, ale również aminokwasy, lecytynę, błonnik, kwasy tłuszczowe, probiotyki, związki pochodzenia roślinnego lub zwierzęcego. Przyjmowanie takich preparatów wiąże się z osiągnięciem określonych korzyści. Nie tylko odżywiają organizm i uzupełniają codzienną dietę w cenne składniki odżywcze, ale także korzystnie wpływają na koncentrację i pamięć, chronią organizm przed wpływem negatywnych czynników zewnętrznych, usprawniają pracę układu nerwowego, sercowo-naczyniowego czy kostno-stawowego. Wspomagają również dietę osób, które nie dbają o właściwie zbilansowane posiłki.Niedobory pewnych składników odżywczych sprzyjają zachorowaniu również na COVID-19, o czym naukowcy donosili już wcześniej. Teraz jednak udało się ocenić działanie tych najbardziej popularnych, z którymi wiązane są największe nadzieje. Dawkowanie i bezpieczeństwo składników odżywczych w ochronie przed powikłaniami wywołanych infekcją koronawirusem to kwestie, które będą podlegać kolejnym analizom, by można było polecać konkretne związki pacjentom. Naukowcy z Wielkiej Brytanii i Hiszpanii odkryli potencjał witaminy B12 przeciwko SARS-CoV-2 w ramach poszukiwań cząsteczek blokujących replikację koronawirusa. Według stworzonych przez nich modeli matematycznych w jego zwalczaniu pomogą molekuły o podobnym działaniu do remdesiviru, ale bez typowych dla niego efektów ubocznych. Wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega-3 to związki tak niezbędne w organizmie, jak witaminy, a najcenniejszych form należą występujące w tłustych rybach kwasy DHA i EPA. W ustroju powstają one z roślinnego kwasu ALA, jednak wydajność tej przemiany jest niewielka. Suplementacja diety kwasami omega-3 wiązała się z zapadalnością na COVID-19 mniejszą o około 12 procent. Źródłem witaminy D są tłuszcze zwierzęce, takie jak masło i olej rybi, a także pełne mleko, sery i ryby morskie. Większą część wytwarzamy jednak pod wpływem promieni UV w skórze. Uzupełnianie diety w witaminę D szło w parze rzadszą zapadalnością na COVID-19 o 6-19 procent. Decyzja o przyjmowaniu suplementów diety powinna być podejmowana świadomie i rozważnie, najlepiej po konsultacji z lekarzem.Codzienne wybory żywieniowe wpływają na prawidłowe funkcjonowanie organizmu i jego odporność, a także na nasz nastrój. Racjonalne żywienie to nie lekarstwo, które zastąpi choremu terapię z psychiatrą lub psychologiem, jednak może ono złagodzić objawy choroby i zminimalizować jej skutki. Dodatkowo, dieta bogata w określone składniki odżywcze jest w stanie uchronić nas przed nagłymi spadkami nastroju, chronicznym zmęczeniem, nerwowością i zaburzeniami koncentracji, czyli wszystkim tym, co stanowi zapowiedź problemów natury depresyjnej. Dieta w terapii depresji opiera się na wprowadzeniu konkretnych produktów, które regulują podaż tryptofanu, odpowiedzialnego za produkcję serotoniny. Ten ważny neuroprzekaźnik zwykle kojarzony jest z układem nerwowym, jednak prawda jest taka, że wydzielany jest właśnie w jelitach. Tryptofan należy do aminokwasów egzogennych, czyli takich, które musimy dostarczyć z pożywieniem, gdyż człowiek samodzielnie go nie syntetyzuje. Znajdziemy go zatem w jajkach, rybach (tutaj warto wyróżnić zwłaszcza łososia i tuńczyka), chudym mięsie (pierś z kurczaka) oraz roślinach strączkowych (szczególnie soja). Owocem, który zapewnia dużą podaż tryptofanu, jest ananas, choć owoce i warzywa są mniejszym nośnikiem tego aminokwasu.