Wiceminister Jarosław Pinkas spotkał się z przedstawicielami Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Spotkanie przedstawicieli Porozumienia Rezydentów OZZL z wiceministrem Jarosławem Pinkasem odbyło się 13 czerwca. Uczestniczyli w nim również przedstawiciele Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Departamentu Dialogu Społecznego Ministerstwa Zdrowia.
Spotkanie dotyczyło głównego postulatu lekarzy rezydentów, czyli uwzględnienia w nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty zmiany art. 16j ust. 3 dotyczącego wzrostu zasadniczego miesięcznego wynagrodzenia lekarzy rezydentów z 70% do 200% przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysku.
- Rozmowy przebiegały spokojnie, z poszanowaniem i poczuciem zrozumienia przedkładanych argumentów obu stron. Obecnie przygotowywany jest projekt ostatecznych ustaleń dot. rozwiązań możliwych do przyjęcia przez obie strony - poinformował resort zdrowia.
Źródło: Ministerstwo Zdrowia
Komentarze
[ z 8]
Ogromnie cieszy mnie fakt, iż doszło do rozmów odnośnie podwyżek dla młodszych kolegów oraz że istnieje nadzieja, iż te podwyżki dojdą do skutku. Zmiana finansowania z trzech czwartych średniej krajowej pensji do jej dwu krotności byłaby olbrzymią poprawą warunków finansowych dla rezydentów. Może w końcu absolwenci uniwersytetów medycznych przestaliby zastanawiać się nad wyjazdem za wielką wodę za lepszymi wynagrodzeniami finansowymi. Nawet jeśli nie uda się wynegocjować właśnie, aż tak dużej poprawy, mam nadzieję, iż sytuacja rezydentów poprawi się chociaż w niewielkim stopniu, ale jednak takim który będą mogli odczuć.
Ostatnio widziałem sondę przeprowadzoną przez członków Porozumienia Rezydentów na temat tego, czy Polacy wiedzą jak wygląda sytuacja rezydentów. Okazało się, że w społeczeństwie mocno zakorzeniony jest mit bogatego lekarza. Większość uważała, że od zdania matury potrzeba ok. 8 lat żeby zostać specjalistą. Pytani o zarobki lekarzy rezydentów, podawali kwoty rzędu 5-7 tys. Niezrozumienie przez społeczeństwo sytuacji lekarzy bierze się, jak wynika z sondy, z niewiedzy. Studia są bardzo czasochłonne i stresujące, trzeba być na utrzymaniu rodziców, bo jakaś dodatkowa praca nie jest możliwa, ze względu na ograniczony czas. Podręczniki, konferencje, to są ogromne koszta. Najbardziej odpowiedzialna praca, a zarobki to mniej niż 3 tysiące na rękę. Nie mówiąc już o lekarzach stażystach, gdzie zarobki są wręcz głodowe. Jak myślicie, jak zmienić wyobrażenie społeczeństwa w postaci lekarza jeżdżącego BMW i mającego 2-piętrową wille?
Całym sercem popieram Pańską wypowiedź Panie Leonie! To jest jakieś nieporozumienie, tym bardziej, że może i bywają bogaci lekarze, ale dopiero po kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu latach pracy. I to nie pracy lekkiej, łatwej i przyjemnej, ale pracy pod ciągłym obciążeniem psychicznym, w stresie. Nie do pomyślenia dla mnie jest fakt, że sprzedawca w sklepie odzieżowym zarabia miesięcznie więcej, niż lekarz rezydent przez kilka pierwszych lat swojej pracy. Plus taki, że mamy możliwość, aby sobie "dorobić" podczas płatnych dyżurów, ale to nie powinno tak wyglądać, że bez pracy na nadgodzinach w szpitalu czy pogotowiu, po tak ciężkich studiach, takiej ilości nauki i wiedzy którą musieliśmy zdobyć, po tylu wyrzeczeniach, nie możliwym by było godnie żyć za podstawową pensję, bez pracy na nadgodzinach lub dodatkowych etatów...
Doskonałe pytanie! Chyba się nie da. Trzeba by każdemu przekonanemu, o tym, że lekarze pływają na pieniądzach jak tylko skończą studia, przedstawić prawdziwą sytuację, a pewnie i tak by nie uwierzył. Wczoraj oglądając wiadomości oburzyły mnie wypowiedzi niektórych osób obserwujących marsz rezydentów. Dzisiejsi studenci, nawet nie medycyny, wierzą młodym lekarzom, ponieważ sami wiedzą jak trudną mamy obecnie sytuację na całym rynku pracy. Starsi natomiast, to zupełnie inna sprawa. Kilku właśnie zostało zapytanych przez reporterów o swoje stanowisko i nie zdziwiłam się specjalnie, że byli przeciwni protestom. Nic dziwnego, że lekarze wyjeżdżają z Polski. Na zachodzie są bardziej doceniani, poza tym w Polsce mamy bardzo wysoki poziom studiów (na tel innych krajów) więc nasi lekarze są bardzo pożądani. Zresztą nie tylko lekarze, ale również absolwenci innych kierunków medycznych. Jak sytuacja rezydentów ma się poprawić skoro nikt im nawet nie wierzy, że są w tak trudnej sytuacji.
Chciałabym zapytać, czy któraś z osób wypowiadająca się na forum uczestniczyła w marszu i manifestacji? Osobiście pojechałam do Warszawy, aby wesprzeć młodszych kolegów i ich rodziny w walce o lepsze wynagrodzenia. Mam nadzieję, że uda im się wywalczyć podwyżki, chociaż zdaję sobie sprawę, że nawet jeśli sytuacji się poprawi, mnie to już nie będzie dotyczyło. Najprawdopodobniej. Jednak ucieszyłby mnie fakt, gdyby młodsi koledzy i koleżanki po fachu, nie byli zmuszani do tego, by za chlebem i godnym życiem musieć wyjeżdżać do pracy zagranicę. Jest to dla mnie nie do pomyślenia i gdyby to nie była rzeczywistość w której żyjemy, nie wiem czy bym przyjmowała ją do wiadomości. Czas coś zmienić. A jeśli chodzi o sam protest, cieszę się, że tak wiele osób brało w nim udział. Przyjechali studenci i lekarze z całego kraju i pod kancelarią premiera zebrał się całkiem spory tłumek ludzi odzianych w lekarskie kitle. Miłym bardzo akcentem był fakt, że osobami które organizowały akcję, byli lekarze których ewentualne zmiany również nie obejmą. I miło jest wiedzieć, że ich również obchodzi los młodszych medyków. Bardzo miłym akcentem były również rozdawane przez członków Porozumienia Rezydentów przypinki z ich znakiem oraz słodkości jak krówki czy drożdżówki, którymi częstowano na koniec protestu. Walczymy o wspólną sprawę, jednak miło, że wykazali się inicjatywą by podziękować w ten sposób wszystkim przybyłym i biorącym udział w proteście.
A mnie przeraża fakt bezmyślności naszych władz. Jeszcze może prościej byłoby mi zrozumieć fakt ignorowania przez nich problemu, gdyby studia w Polsce były studiami płatnymi. Jednak jaki jest sens, fundowania studiów dziennych osobą, które po ich zakończeniu wyjadą z kraju? Tym bardziej, że studia na kierunku lekarskim są jednymi z najbardziej kosztownych, jeśli nie najbardziej kosztownymi ze studiów. To jest jakiś kompletny bezsens i brak pomyślunku. I przeraża mnie kiedy widzę, jak władze nie próbują jakoś wpłynąć na tą sytuację. Nie mówię tutaj o radykalnym wyjściu to znaczy na przykład, żeby mieli zabronić wyjazdów w formie choćby konieczności podpisania klauzuli o przepracowaniu x lat po ukończeniu studiów, chociaż takie wyjście od biedy też może by coś dało. Ale skoro już państwo łoży ponad sto tysięcy złotych na studia dla jednej osoby na kierunku lekarskim, to może powinno być już konsekwentne i zapewnić warunki dalszego kształcenia to jest rezydentury, na takich warunkach, aby pozostanie w kraju nie wiązało się z koniecznością wyrzeczeń i utrzymania za głodową pensję. Tego też argumentu użyli protestujący. Grozili Ministrowi Zdrowia i Pani Premier pod kancelarią, że jeśli sytuacja w służbie zdrowia i wysokości płac się nie zmieni, wtedy młodzi wyjadą z kraju co już się dzieje. Zgodnie z założeniami protestu, ci którzy nie mogli lub nie chcieli na niego przyjechać i brać w nim udziału mogli podać swoje lekarskie obuwie lub fartuch tym którzy się wybierali, wraz z dołączoną karteczką jaką specjalizację chcieliby obrać oraz krajem do którego wyjadą jeśli w Polsce nic w kwestii poprawy wynagrodzeń dla młodych lekarzy się nie zmieni. I tak po proteście przed kancelarią premiera zostały rzędy ustawionych na trawniku przed wejściem par butów i karteczek z krajami wśród których najczęściej przewijały się "Anglia" i "Niemcy". Miejmy nadzieję, że jednak ci wszyscy młodzi lekarze nie zdecydują się na wyjazd. Byłby to ogromny cios dla Polskiej służby zdrowia. I mam nadzieję, że ktoś w końcu z ludzi u władzy problem dostrzeże i postara się, aby coś w tej kwestii uległo zmianie....
Dokładnie Panie Kacprze, wyjął mi Pan to z ust! Kiedy byłam na proteście uderzyły mnie hasła z transparentów. Nie miałam pojęcia, że sytuacja wynagrodzeń w przeliczeniu na godzinę wygląda, aż tak źle. Wynagrodzenie dla lekarza stażysty jest niższe od stawki godzinowej jaką otrzymuje od wejścia pracownik restauracji McDonald'sa. Sytuacja lekarzy rezydentów wcale nie wygląda korzystniej. "Odbieram twój poród za czternaście złotych za godzinę"- głosiły transparenty. Albo "siedem funtów, tyle zarabia w Wielkiej Brytanii zbierać truskawek. W Polsce tyle wynosi stawka godzinowa trójki rezydentów". O tyle mocniej trafiało to do wyobraźni, gdyż opatrzone było odpowiednią ilustracją. Po jednej stronie worek czerwonych truskawek, a obok pole operacyjne z otwartymi powłokami skórnymi i czerwonymi, pełnymi krwi wnętrznościami w środku. Nie wiem czy jedna manifestacja pozwoli osiągnąć zamierzony skutek. Ale na pewno pomoże dotrzeć do świadomości osób niezwiązanych z medycyną, że wcale nasza sytuacja nie wygląda tak kolorowo jak ją niektórzy malują. I nawet jeśli na podwyżki płac będzie trzeba jeszcze długo poczekać, może przynajmniej pacjenci zaczną odnosić się do lekarzy z większym szacunkiem? Nie jak to czasem bywa, roszczeniowo i z oczekiwaniami, a jednak z wdzięcznością, że poświęcamy swój czas, czasem i życie prywatne na rzecz pracy za którą wcale nie otrzymujemy tak wysokiego wynagrodzenia jakby się to niektórym wydawało...
Młodzi lekarze traktują czas specjalizacji jako inwestycję w siebie. Według studentów staż jest potrzebny i jego usunięcie może w niekorzystny sposób wpłynąć na jakość ochrony zdrowia. Po zakończeniu edukacji na uczelni wyższej, rozpoczyna się okres wykorzystywany na usystematyzowanie wiedzy, ugruntowanie jej i nabycie odpowiednich umiejętności praktycznych. To również okres, w którym młodzi lekarze uczą się funkcjonowania w przestrzeni szpitala jako pracownicy, poznający system ochrony zdrowia Wybierają dziedziny, które będą mogli praktykować poza szpitalem. Tak jest przykładowo z dermatologią, która jest specjalizacją dochodową zwłaszcza jeśli chodzi o medycynę estetyczną, która staje się coraz popularniejsza nie tylko wśród kobiet, ale także i mężczyzn. To, że najwięcej chętnych jest na specjalizacje bardziej dochodowe i obarczone mniejszą odpowiedzialnością, to trend ogólnoświatowy. Dlatego lekarze tuż po zakończeniu studiów poszukują specjalizacji w węższych dziedzinach medycyny, które zapewniają szybką samodzielność i możliwość prowadzenia własnej praktyki. Inaczej jest ze specjalizacjami, które wymagają dużego nakładu nauki, zaplecza szpitalnego np. sal operacyjnych, tu proces osiągania samodzielności jest zdecydowanie wydłużony w czasie i bardziej skomplikowany. Wiele osób z kolei nie chce decydować się na specjalizację z interny. Twierdzi się, że internista musi wiedzieć najwięcej i być przygotowany na każdą ewentualność, a nie idzie za tym ani wynagrodzenie, ani warunki pracy, ani prestiż. Niestety wśród wielu ludzi wciąż panuje przekonanie, że internista to lekarz bez specjalizacji. Jak alarmują specjaliści, osoby z tą specjalizacją zostały wykluczone z samodzielnego funkcjonowania w Podstawowej Opiece Zdrowotnej a to dawało zdecydowanie korzystniejsze możliwości dalszej pracy po zakończeniu zatrudnienia w szpitalu. Gdyby nie medycy, którzy mają uprawnienia emerytalne, ale mają chęć jeszcze pracować, już teraz wiele oddziałów internistycznych mogłoby przestać funkcjonować.Propozycje podwyżek zostały zawarte w skierowanym do konsultacji publicznych 1 kwietnia 2022 roku projekcie nowelizacji ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych. Decyzją resortu zdrowia reforma lekarskiego stażu podyplomowego została przesunięta o rok. Decyzję ministerstwa zyskał aprobatę Porozumienia Rezydentów. Reforma stażu podyplomowego dla studentów medycyny i stomatologii została przesunięta o rok i jej realizacja rozpocznie się 1 stycznia 2023 roku. To dobrze, że po roku nauki zdalnej i kolejnym roku hybrydowej, wysunięto wniosek, że studia niewystarczająco przygotowują do wykonywania zawodu lekarza i staż jednak jest niezbędny. Zdaniem organizacji zrzeszonej przez studentów, jakość kształcenia na kierunku lekarskim i lekarsko-dentystycznym ulega ciągłemu obniżeniu. Przyczyną tej sytuacji jest m.in. coraz mniejsza liczba lekarzy, którzy decydują się na przekazywanie wiedzy młodszym kolegom, a także nie powiększająca się baza dydaktyczna. Wraz z corocznym zwiększeniem limitów przyjęć na kierunkach medycznych, z równoczesnym brakiem wzrostu liczby dydaktyków oraz infrastruktury dydaktycznej, obawy dotyczące obniżenia jakości kształcenia pod względem umiejętności praktycznych wydają się jak najbardziej uzasadnione. Dla Ministerstwa Zdrowia ważnym celem jest pomoc dla studentów, którzy uciekli przed wojną w Ukrainie. Studenci powinni być przyjmowani na określonych zasadach i one muszą mieć solidne podstawy. Jeżeli ci studenci są przyjmowani na nasze uczelnie i nie posługują się językiem polskim, to powinien odbywać się etap przejściowy tak, żeby mogli dalej kształcić się w naszym języku. Jeżeli studenci z Ukrainy posługują się językiem angielskim, nauczanie może przebiegać właśnie w tym języku. Porozumienie Rezydentów, publikując w mediach społecznościowych swoje propozycje, wskazało, że rząd powinien lepiej wynagradzać podstawowych pracowników systemu ochrony zdrowia. Rezydenci proponują wprowadzić opłatę zdrowotną w wysokości złotówki od każdej sprzedanej paczki papierosów. To miałoby dać rocznie przychód w postaci ok. 2 mld zł. Ta kwota jak zaznaczają rezydenci dwukrotnie przewyższa pokrycie kosztów brutto proponowanych przez nich podwyżek. Problemy finansowe polskiej ochrony zdrowia przekładają się także za kłopoty związane z przebiegiem podyplomowego kształcenia lekarzy, w tym specjalizacyjnego. Polska jest wyjątkiem na skalę europejską, że przy tak dużej skali niedofinansowania systemu, pracownicy ochrony zdrowia robią tak dużo za tak niewielkie pieniądze. Porozumienie Rezydentów OZZL otrzymuje od młodych lekarzy z całego kraju sygnały świadczące o tym, że rezydenci bardzo często pełnią funkcję sekretarki medyczne, zamiast uczyć się zawodu lekarskiego od swoich mistrzów. Coraz więcej doświadczonych specjalistów decyduje się na przyjmowanie pacjentów prywatnie, na czym oczywiście znowu tracą rezydenci, bo coraz częściej nie mają się od kogo uczyć zawodu. Zdaniem lekarzy prawidłowe kształcenie medyków powinno zaczynać się od prawidłowego, jak najbardziej efektywnego wykorzystania czasu podczas studiów. Propozycje zmian w sposobie kształcenia medyków przygotował specjalny zespół powołany przez ministra zdrowia, który właśnie zakończył pracę. Założeniem jest aby studia na kierunku lekarskim mają kłaść większy nacisk na praktyczną stronę zawodu, a przekazywanie wiedzy w teorii ma być uzupełnione o jej praktyczne zastosowanie. Według ekspertów warto mieć świadomość, że w niedalekiej przyszłości z rynku pracy odejdzie jedna trzecia osób, a wejdzie na ten rynek o wiele mniejsza liczba. Musimy więc budować na nowo zasoby kadrowe w medycynie. W tym celu trzeba wprowadzić takie narzędzia, które przyciągnęłyby do zawodu młode osoby. Samo tworzenie miejsc na studiach nie jest wystarczające. Pod koniec ubiegłego roku resort zdrowia opublikował projekt noweli rozporządzenia w sprawie standardów kształcenia przygotowującego do wykonywania zawodu lekarza, lekarza dentysty, farmaceuty, pielęgniarki, ratownika medycznego, położnej, diagnosty laboratoryjnego i fizjoterapeuty. Przewiduje on uelastycznienie wymagań dotyczących odbywania i zaliczania w bieżącym roku akademickim zajęć kształtujących umiejętności praktyczne na tych kierunkach. Według założeń projektu studenci, którzy w trakcie roku akademickiego 2021/2022 wykonywali czynności w ramach zadań realizowanych przez podmioty lecznicze lub służby sanitarno-epidemiologiczne mające związek z zakażeniami wirusem SARS-CoV-2, będą mogli ubiegać się o zaliczenie części zajęć lub grup zajęć kształtujących umiejętności praktyczne, w tym zajęć praktycznych i praktyk zawodowych, do których w programie studiów zostały przypisane efekty uczenia się obejmujące umiejętności praktyczne, które nabyli w czasie wykonywania tych czynności. Takie działanie pozwoli, aby wykonywanie przez studentów czynności polegających między innymi na przeprowadzaniu przez telefon wywiadu epidemiologicznego, pomocy w monitorowaniu stanu osób będących na kwarantannie lub izolacji, czy uczestniczeniu w sprawowaniu opieki nad pacjentami, mogło zostać zaliczone przez uczelnię w roku akademickim 2021/2022, jako odbycie części zajęć kształtujących umiejętności praktyczne, w tym zajęć praktycznych i praktyk zawodowych, w związku z nabyciem lub pogłębieniem przez studentów umiejętności w danym zakresie. Uczelnia uwzględniając informacje o liczbie godzin i charakterze wykonywanych czynności zawartych w zaświadczeniu ze szpitala, w którym student pomagał przy pacjentach z zakażonych koronawirusem, będzie mogła zaliczyć studentowi część zajęć praktycznych. Porozumienie Rezydentów wylicza, że całkowity koszt leczenia powikłań wynikających z palenia papierosów to pomiędzy 13 a 52 miliardów złotych brutto rocznie. Przypominają też, że co ósmy nowotwór jest bezpośrednim skutkiem palenia papierosów, a sam nikotynizm sprzyja rozwojowi co najmniej 16 różnych nowotworów m.in. raka płuca, piersi czy pęcherza.