Prawie 3,3 mld zł wydali Polacy na produkty na infekcje – wynika z analizy firmy IQVIA. To nieco ponad 4 proc. więcej niż w poprzednim sezonie infekcyjnym. Kupowano przede wszystkim leki dostępne bez recepty. Spośród wszystkich sprzedanych opakowań ich udział wyniósł 89 proc. Średnio za jedno opakowanie preparatu stosowanego w leczeniu infekcji płacono ponad 14 zł. Równocześnie na grypę szczepi się zaledwie 2–3 proc. populacji.
– W ostatnim sezonie infekcyjnym sprzedaż produktów związanych z infekcją w tym z przeziębieniami osiągnęła wartość ok. 3,3 mld złotych. Jest to wzrost w porównaniu do roku poprzedniego. Sezon rozłożył się na przestrzeni od września do lutego, ale był dłuższy niż w roku poprzednim. To drugi sezon, który pokazuje dosyć duże tempo wzrostu sprzedaży leków na infekcje – ocenia w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Jacek Czarnocki, dyrektor sprzedaży w IQVIA.
Tegoroczny sezon infekcyjny był dłuższy niż poprzedni (skokowy wzrost zachorowań od września), choć miał nieco łagodniejszy przebieg. Wartość sprzedanych produktów przeciwinfekcyjnych we wrześniu i w lutym była wyższa niż w analogicznym okresie poprzedniego roku – wyższa jest też całkowita wartość sprzedaży produktów przeciwinfekcyjnych za cały sezon.
– Oprócz tego, że Polacy leczą się przeciwinfekcyjnie, próbują stosować profilaktykę, a więc szczepią się przeciw grypie. Od dłuższego czasu obserwujemy jednak trend spadkowy w tym zakresie – tłumaczy Czarnocki.
Ocenia się, że szczepi się zaledwie 2–3 proc. ogółu populacji. Od początku sezonu infekcyjnego, czyli jesieni 2017 roku, zachorowało w Polsce ponad 3,5 mln osób, z czego blisko 2 mln od stycznia tego roku. Większa jest liczba łagodniejszych infekcji, którym sprzyjała pogoda – temperatury oscylujące wokół 0 st. C i duża wilgotność. Jak wynika z badań IQVIA, najczęściej leczymy się na własną rękę.
– W pewnych kategoriach, takich jak ból gardła, kaszel suchy, kaszel mokry, bardzo często posiłkujemy się rekomendacją lekarza, bo nie jesteśmy pewni przyczyny naszej choroby. W przypadku leczenia wieloobjawowego, czyli tzw. koktajli przeciwprzeziębieniowych, pacjent podejmuje decyzję najczęściej sam, bez decyzji lekarskiej – mówi dyrektor IQVIA. – W większości przypadków Polacy leczą się produktami bez recepty, takimi, które znają i o których wiedzą z telewizji, radia, czasami od lekarza. To prawie 90 proc. sprzedaży wszystkich produktów na infekcje. Pozostałe niemal 10 proc. to produkty na receptę wymagające interwencji lekarza i przepisania produktów.
Z danych IQVIA wynika, że spośród wszystkich sprzedanych opakowań, leki wydawane bez recepty stanowiły 89 proc., produkty znajdujące się na liście leków refundowanych – 8 proc., a produkty nierefundowane, dostępne na receptę – 3 proc. Niemal 9 na 10 paragonów (87 proc.) zawierało tylko produkty bez recepty, 11 proc. paragonów – antybiotyk, z czego 42 proc. zawierało dodatkowo probiotyk.
Rośnie też sprzedaż opakowań na jednego pacjenta – w tym sezonie wyniosła 1,5 opakowania (wzrost o 0,9 proc.).
– Kategoria preparatów na infekcje jest tą, gdzie firmy najwięcej inwestują, zwłaszcza w komunikację bezpośrednią z konsumentem. Świadomość tych produktów w społeczeństwie jest dosyć duża, nie potrzebujemy często rekomendacji lekarza albo potrzebujemy bardzo szybkiej reakcji na przeziębienie, stąd też nie mamy czasu, żeby pójść do lekarza – wskazuje ekspert.
Z ubiegłorocznego badania CBOS wynika, że leki dostępne bez recepty i suplementy diety stosuje 89 proc. dorosłych Polaków. Najczęściej są to środki przeciwbólowe i przeciwzapalne oraz łagodzące objawy przeziębienia lub grypy (po 68 proc.). Przy zakupie leku po raz pierwszy blisko połowa badanych konsultuje stosowanie z lekarzem lub farmaceutą. W sezonie infekcyjnym sięgamy nie tylko po preparaty, które łagodzą objawy choroby, lecz także po suplementy, które mają zapobiec przeziębieniu.
– Preparaty na wzmocnienie to segment rynku, który może nie jest bezpośrednio związany z infekcją, a bardziej z profilaktyką. Możemy tu mówić o multiwitaminach, witaminie D3 czy o produktach, które w składzie mają rutynę albo witaminę C. Tego typu produkty również bardzo dobrze się sprzedają –mówi Jacek Czarnocki.
Komentarze
[ z 7]
To do zadań farmaceutów należy pomoc w dobraniu odpowiednich preparatów. Często jednak produkty OTC nie wystarczą i należałoby skierować pacjenta do lekarza. Pacjentom wydaje się, że mogą wyleczyć się sami. Myślą, że preparat jest skuteczny i pomoże podczas gdy tak naprawdę nie działa lub może nawet zaszkodzić. Każdy produkt leczniczy lub suplement może spowodować negatywne skutki, ma swoje działania niepożądane. Często zdarza się że w suplementach, które również mają napisane na pudełkach wskazania do stosowania w przeziębieniach, nawet nie ma ulotek dotyczących stosowania, ryzyka lub przeciwwskazań. Produkty bez recepty zalewają rynek, a ludzie je kupują. Nic dziwnego gdyż rynek rozwija się w błyskawicznym tempie. Firmy farmaceutyczne często zarabiają miliony na produktach, które może stworzyć każdy. Nie mówię, że wszystkie produkty lecznicze bez recepty są złe. Wiele zapobiega rozwojowi np. przeziębienia, ale pacjent sam musi pamiętać, że gdy jego stan się pogarsza, powinien udać się do lekarza.
Pacjenci wydają w aptekach ogromne sumy pieniędzy. Kupują leki OTC, suplementy, wyroby medyczne, kosmetyki i inne. Zwłaszcza teraz wciąż popularne są preparaty zwiększające odporność. W końcu wiele osób stosuje je codziennie z miesiącami a nawet latami i z pewnością wpływają one na ich zdrowie tylko pytanie czy pozytywnie czy wręcz przeciwnie. Kolejny problem stanowi dostępność, która przekracza już granice rozsądku. Niektóre preparaty bez recepty przeznaczone wyłącznie dla dorosłych kupują dzieci dla zabawy. Saszetki stosowane w walce z przeziębieniem zawierają substancje osłabiające koncentrację oraz usypiające, co dla kierowców jest bardzo istotną informacją. Nie każdy czyta ulotkę. Wiele osób rzeczywiście próbuje leczyć się samo. Dlatego zyski ze sprzedaży preparatów stosowanych w przeziębieniu ciągle rosną.
Każdego roku od października do marca cierpimy z powodu przeziębienia, grypy, anginy i innych Choć dopracowano wiele sposobów ratowania zdrowia, prawdziwą barierą ochronną jest nasza odporność. Kiedy jest ona osłabiona, chorujemy. Prawdziwą sztuką leczenia jest wzmacnianie obrony przed infekcjami. Większość pacjentów robi to na własną rękę. sposobów jest wiele. Osobiście stawiam na naturalne sposoby jedynie wspomagane lekami. Nie odwrotnie. Nie każdy ma jednak czas przyrządzać napary z ziół, lubi mleko z czosnkiem lub stosuje preparaty wspomagające odporność tak regularnie jak powinien. Stąd duża sprzedaż leków OTC.
Leki pomagają , ale zdarza się, że same nie wystarczą, by pokonać chorobę. Odporność na infekcje to coś nad czym możemy pracować nie tylko poprzez przyjmowanie kolejnych kapsułek. Często konieczne jest włożenie energii, czasu oraz samodyscyplina, by oczekiwać poprawy stanu zdrowia. Z przykrością przyznaję rację takiej ocenie podejścia wielu osób w tym pacjentów. Zmiana stosunku do życia wymaga przede wszystkim woli danej osoby - chęci spojrzenia na świat z innej perspektywy. Zdrowa dieta dostarcza witamin i nie ma potrzeby korzystać z tak dużej ilości suplementów. Potwierdzam zasadność przyjmowania witaminy D w zimniejszych miesiącach, ale nie trzeba kupować suplementów na kilogramy. Niestety często widzę pacjentów wychodzących z apteki obładowanych reklamówkami z lekami podczas gdy widać na pierwszy rzut oka, że nie prowadzą aktywnego trybu życia, nie odżywiają się zdrowo i nie są odpowiednio wyedukowani odnośnie preparatów, które powinni zażywać.
Trzech na czterech Polaków kupuje suplementy diety. A co drugi spożywa takie specyfiki codziennie. Czy to zdrowe? Czy na tle innych nacji jesteśmy hipochondrykami? Zdrowy styl życia i wynikająca z niego profilaktyka prozdrowotna staje się coraz popularniejsza wśród Polaków, dlatego też suplementy diety zyskują na coraz większej popularności wśród konsumentów. Polska jest jednym z największych europejskich rynków pod względem kwot wydawanych na suplementy diety. Suplementy diety stają się nieodzownym składnikiem zrównoważonej diety. Znajduje to potwierdzenie w wynikach badania. Korzystanie z suplementów deklaruje 72-proc. badanych, z czego aż 51-proc. zażywa suplementy diety codziennie. Jak badani oceniają efekty stosowania suplementów? Aż 86-proc. uważa, że stosowanie suplementów diety jest korzystne dla ich zdrowia. Ogromną popularność suplementów diety potwierdzają także dane na temat wielkości polskiego rynku suplementów oraz rosnących wydatków konsumentów. W 2011 r. wartość sprzedaży suplementów diety w Polsce wyniosła 3 mld złotych, w 2015 r. 3,5 mld złotych, a w 2017 r. przekroczyła 4 mld złotych. Polacy kupują coraz więcej suplementów diety i leków OTC, dzieje się tak z powodu rosnącej świadomości na temat zdrowego odżywiania, ale także poprzez rosnące wydatki reklamowe producentów suplementów diety. Wydatki na promocję leków bez recepty OTC i suplementów diety prowadzone w tradycyjnych mediach od lutego 2017 roku do lutego 2018 wyniosły prawie 2 mld zł i odnotowały 16-proc. wzrost w stosunku rok do roku poprzedniego. Polski rynek suplementów diety plasuje się w europejskiej czołówce pod względem wartości sprzedanych suplementów - wyprzedzają nas jedynie Włochy (europejski lider), Rosja, Niemcy, Wielka Brytania i Francja. Europejski rynek suplementów diety wyceniany jest na ponad 7 miliardów euro. Należy pamiętać, że suplementy diety to środek spożywczy, dlatego nie musi przechodzić badań jakościowych ani ilościowych, wymagana jest jedynie notyfikacja czyli poinformowanie Głównego Inspektora Sanitarnego. Warto przy wyborze suplementu diety kierować się składem produktu, a nie tylko jego reklamą. Na rynku bowiem nie brakuje produktów, które mają znikomy wpływ na organizm, dlatego warto wybierać suplementy przebadane oraz wykorzystujące naturalne ekstrakty. Żaden suplement nie zastąpi zbilansowanej diety, ale może ją skutecznie wzmocnić. Jak głosi stara maksyma - jesteśmy tym co jemy - należy wziąć to pod uwagę.
Z niedawnych badań wynika, że wśród Europejczyków więcej leków od nas przyjmują jedynie Francuzi. Okazuje się jednak, że chociaż łykamy dużo preparatów leczniczych, są to przede wszystkim zamienniki leków lub tanie witaminy i suplementy diety. Ogromną popularnością wśród Polaków cieszą się leki bez recepty. Niestety często przyjmujemy je nieodpowiedzialnie. Co najczęściej łykają Polacy? Szacuje się, że na same leki przeciw przeziębieniu i grypie wydajemy ok. 1,5 mld zł rocznie. Największą popularnością cieszą się suplementy diety, witamina C, rutinoscorbin i środki o podobnym składzie. W efekcie, chociaż przyjmujemy większą liczbę tabletek, na leki wydajemy mniej niż statystyczny Europejczyk, czyli 114 euro w porównaniu do 218 euro rocznie na osobę. Z najnowszych dostępnych danych dowiadujemy się, że rocznie na leki wydajemy ok. 22-26 mld zł, w tym na leki bez recepty – 7,4 mld zł. Pozostała suma to przede wszystkim leki na receptę i częściowo refundowane. Oczywiście najwięcej leków kupujemy w okresie jesienno-zimowym, kiedy najczęściej dopadają nas choroby. Wtedy, odwiedzając aptekę, oprócz aspiryny i witaminy C wybieramy także rutinoscorbin, w którego skład wchodzą witamina C i rutozyd. Według szacunków producenta leku, firmy GlaxoSmithKline, w 2013 roku sprzedano ok. 25 mln jego opakowań. Okazuje się więc, że Polacy zjedli 1,2 mld tabletek rutinoscorbinu. Jak szacuje CBOS, leki bez recepty stosuje 80% Polaków, z czego 70% osób zażywa je co najmniej raz w miesiącu. Niestety często nie czytamy ulotek i nie mamy pojęcia, jaki wpływ na nasze zdrowie może mieć niewłaściwe dawkowanie takich leków. Wśród wielu osób panuje przekonanie, że preparaty bez recepty nie mogą nam zaszkodzić. Polacy zażywają zbyt dużo leków bez recepty, co dotyczy przede wszystkim środków przeciwbólowych. Jak zauważa lekarz, polski pacjent przeważnie stosuje się do zaleceń lekarskich dotyczących dawkowania zapisanych leków, jednak rzadko kiedy mówi o wszystkich stosowanych przez siebie preparatach dodatkowych. Sytuacja taka prowadzić może do niebezpiecznej interakcji pomiędzy różnymi produktami leczniczymi. Za niewłaściwe stosowanie leków częściowo odpowiedzialne mogą być reklamy. Podczas gdy wydawać nam się może, że powinniśmy zastosować oddzielny środek na ból kolana, ból zatok i ból głowy, tak naprawdę wszystkie te środki najprawdopodobniej zawierają tę samą substancję czynną – tłumaczy specjalista. Ponadto, wiele reklam po prostu mija się z prawdą. Nie istnieją bowiem leki inteligentne czy samodzielnie rozpoznające źródło bólu. Należy pamiętać, że leki bez recepty stosowane w nadmiarze mogą szkodzić pacjentom. Popularne produkty, takie jak aspiryna czy ibuprofen, często zażywane są na każdą najmniejszą dolegliwość – na przeziębienie czy ból głowy. Niestety zbyt duża ich dawka może prowadzić do poważnych komplikacji, takich jak krwawienie z przewodu pokarmowego czy wrzody. Przedawkowania zdarzają się także w przypadku leków innych niż przeciwzapalne. Po zbyt dużej ilości paracetamolu doświadczyć można symptomów zatrucia pokarmowego – np. nudności i wymiotów. Bez pomocy specjalistycznej sytuacja taka zakończyć się może nawet niewydolnością wątroby i innych narządów. Uważać należy także na pseudoefedrynę, którą najczęściej znaleźć można w preparatach na grypę, przeziębienie i zapalenie zatok. W budowie chemicznej dzieli ona wiele cech z adrenaliną, a w działaniu – z amfetaminą. Podobnie jak narkotyk, substancja ta stymuluje ośrodkowy układ nerwowy. Chociaż działa ona ze znacznie mniejszą siłą, nadmiar pseudoefedryny może skutkować pobudzeniem, bólami głowy, przyspieszonym rytmem serca, drgawkami, podwyższeniem ciśnienia tętniczego krwi czy udarem. Kolejną grupą potencjalnie niebezpiecznych środków są leki antyhistaminowe. Przedawkowanie tych preparatów grozić może zaburzeniami koncentracji, sennością, problemami z widzeniem czy obniżoną sprawnością psychomotoryczną.
Czy Polakom grozi lekomania? Wszystko na to wskazuje, bo wyprzedzamy większość krajów Europy, jeśli chodzi o spożycie leków. Jesteśmy na drugim miejscu, za Francją. Okazuje się, że przyjmujemy rocznie ponad 2 mld produktów leczniczych, a 90 proc. z nich to leki, które nie zostały przepisane przez specjalistę. Jak można przeczytać na stronie Narodowego Instytutu Leków, Polska znajduje się w ścisłej europejskiej czołówce państw, w których spożywa się najwięcej lekarstw i suplementów diety. Ich sprzedaż z roku na rok rośnie. Polacy coraz częściej próbują leczyć się na własną rękę. Korzystają z domowych apteczek wypełnionych preparatami bez recepty, a te – nieprawidłowo przechowywane, niewłaściwie dawkowane i przyjmowane zupełnie niepotrzebnie – prędzej zaszkodzą niż pomogą. Polacy coraz chętniej sięgają po Ketonal. Silny lek przeciwbólowy zyskał sobie taką popularność, że pacjenci przyjmują go na ból głowy czy zęba. Lekarze ostrzegają, że może to być niebezpieczne. Ketonal to silny lek z grupy niesteroidowych leków przeciwzapalnych (NLPZ). Jego substancją czynną jest katoprofen. Działa przeciwbólowo, przeciwgorączkowo i przeciwzapalnie. Do końca września 2017 roku Ketonal był lekiem dostępnym wyłącznie ze wskazań lekarza. Od 1 października 2017 roku to się zmieniło. Preparat zyskał nazwę Ketonal Active i stał się łatwiej dostępny. Teraz można go kupić w aptekach bez recepty. Kosztuje kilka złotych. Zmiana od początku budziła obawy, tak lekarzy, jak i farmaceutów. Zastrzeżenia miała też Komisja ds. Produktów Leczniczych, organ doradczy Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych (URPL). Nic to jednak nie dało. URLP uznała, że preparat można sprzedawać w aptekach bez wskazań lekarza. Ketoprofen jest substancją dużo bardziej toksyczną niż inne NLPZ. Nie powinny go przyjmować osoby chore na serce. Przedawkowany - może prowadzić do groźnych powikłań. Mowa o krwawieniu z przewodu pokarmowego, migotaniu przedsionków, zawale. Mimo wielu przeciwwskazań, stanowi jednocześnie jeden z najskuteczniejszych preparatów leczących ból. Trzeba jednak stosować go ostrożnie, w razie wątpliwości trzeba koniecznie skonsultować się z lekarzem.