Do niedawna komórki jajowe wykorzystywane w procedurze IVF (in vitro fertlization) zapładniano i implantowano do organizmu matki w krótkim czasie po pobraniu, jedynie w wyjątkowych przypadkach komórki zamrażano do użycia w przyszłości. Jednak w ostatnich latach owa krioprezerwacja oocytów stała się bardzo popularna. Kobiety mogą w ten sposób kontrolować czas, w którym zajdą w ciążę, nie martwiąc się o malejącą z wiekiem płodność. Do tej pory wiele badań wskazywało na podobny odsetek urodzeń w IVF z wykorzystaniem zamrożonych i świeżo pobranych oocytów.
Naukowcy z Center of Reproduction w Nowym Jorku w swoim badaniu wykorzystali dane z 380 ośrodków leczących niepłodność w Stanach Zjednoczonych, które wykonały 98% tego typu zabiegów w kraju w ciągu roku. Na 11,148 procedur pobierania komórek jajowych, zamrożonych zostało 2,227 (20%). Szansa na urodzenie dziecka z użyciem świeżo pobranych oocytów wyniosła 50%, wykorzystanie zamrożonych komórek wiązało się z gorszym o 7% rezultatem. Obecnie przyczyna tego zjawiska jest nieznana. Jednak naukowcy sugerują znaczącą rolę liczby wykorzystywanych do zabiegu oocytów (15-25 świeżych kontra 6-8 zamrożonych komórek). Może to istotnie wpływać na wyniki badania. Nie można również wykluczyć pogorszenia jakości komórek rozrodczych w wyniku procesu ich zamrażania.
Źródło: medicalnewstoday.com / jamanetwork.com
Komentarze
[ z 4]
Nalezy wyeliminować czynniki zakłócające wyniki badania i przeprowadzić nowe. Natomiast procedura zamrażania oocytów jest mimo wszystko kontrowersyjna, nie mamy pewności, czy w zamrożonym materiale genetycznym nie zachodzą jednak jakieś destrukcyjne procesy. Pytanie, jak rozwijają się dzieci, które zostały stworzone z zamrożonych komórek w porównaniu do tych ze świeżo pobranych. Myślę, że czekają nas jeszcze lata obserwacji, zapłodnienie in vitro jest stosunkowo nową procedurą.
A może warto wziąć pod uwagę, że zamrażane oocyty są wykorzystywane do zapłodnienia starszych kobiet niż oocyty "świeże". Starsze kobiety mają zapewne gorsze warunki dla rozwoju ciąży i to z tego może wynikać. Chociaż jak pokazuje przykład słynnej ostatnio polskiej aktorki, która urodziła bliźniaki po 60, natura zaskakuje:D
Wprowadzają teraz u nas w Polsce monitorowanie dzieci urodzonych dzięki metodzie in-vitro, na razie małymi krokami, ale to już coś. W urzędach, przy rejestracji nowo narodzonych dzieci, ma pozostać odnotowana taka informacja. Myślę, że powinno się monitorować ich stan zdrowia, co pozwoli w przyszłości na rzetelną ocenę wpływu zapłodnienia metodą in-vitro na rozwój chorób. Takie badania wykazujące, że z zamrożonych komórek jajowych mniej ciąż rozwija się, mogą wskazywać na to, że takie zewnętrzne czynniki uszkadzają materiał genetyczny w owocytach.
Zapłodnienie metodą in-vitro samo w sobie wiąże się z ogromnym stresem dla kobiety- mnóstwo badań, zabiegów, wszystko w atmosferze sterylności i zapachu szpitalnego. Jak taka kobieta ma urodzić zdrowe dziecko? Taki płód jest obciążony od samego poczęcia, więc zrozumiałe jest, że się często nie rozwija. A jeszcze jak powstaje z zamrożonej komórki jajowej, to dopiero ma niespodziankę...