Posłowie przegłosowali w piątek (20 lipca) zgłoszony przez Ministerstwo Zdrowia projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii oraz ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Dzięki nowym przepisom, walka z dopalaczami ma być skuteczniejsza niż dotychczas.
Od momentu wejścia w życie ustawy za samo posiadanie znacznych ilości dopalaczy będzie groziła kara nawet do trzech lat więzienia, a za handel nimi nawet do lat dwunastu. Do odpowiedzialności karnej zostaną pociągnięci także posiadacze zabronionych substancji, którym będzie groziła grzywna albo kara ograniczenia lub pozbawienia wolności do lat trzech. Umorzenie postępowania będzie możliwe jedynie wtedy, gdy przedmiotem czynu będzie nieznaczna ilość dopalaczy przeznaczona na użytek własny.
Nowa ustawa przewiduje zmianę definicji dopalaczy – substancja psychoaktywna zostanie „oderwana” od środka zastępczego. Substancja psychoaktywna ma znany wzór chemiczny, co pozwala przewidzieć jej działanie i to właśnie ona trafi do wykazu nowych substancji, których posiadanie będzie karane na równi z posiadaniem narkotyków. Dzięki ustawie, znacznemu przyspieszeniu ulegnie też proces wpisywania nowych substancji na listę związków zakazanych.
W ustawie znalazł się również zapis nakładający obowiązek zgłaszania do Państwowej Inspekcji Sanitarnej przypadków zatrucia środkiem zastępczym lub nową substancją psychoaktywną. Do końca marca każdego roku Główny Inspektor Sanitarny będzie zobowiązany do sporządzenia raportu podsumowującego zgłoszenia z całej Polski, a placówki podejrzewające pacjenta o stosowanie dopalaczy będą musiały powiadomić o tym powiatowego inspektora sanitarnego. Ustawa zakłada także utworzenie rejestru zgonów i zatruć spowodowanych przez dopalacze.
Jak podkreśliła w Sejmie wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko: „Nowa ustawa jest krokiem milowym w walce z dopalaczami, a ci, którzy twierdzą inaczej nie rozumieją jej idei. Przestajemy bawić się w kotka i myszkę z handlarzami. Przestajemy tolerować dystrybucję i posiadanie dopalaczy, które są o wiele groźniejsze niż narkotyki, bo nie znamy skutków ich działania na młode organizmy”.
Nowe przepisy mają zapewnić takie samo wsparcie osobom uzależnionym od dopalaczy, jak osobom uzależnionym od narkotyków - będą mogły liczyć na leczenie, rehabilitację i wsparcie psychologiczne.
Komentarze
[ z 10]
To bardzo dobra wiadomość. Przyjęcie ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii oraz ustawy o Państwowej Inspekcji sanitarnej będziemy mogli w końcu skutecznie z tym walczyć. Przede wszystkim zwiększenie kar za posiadanie i handel dopalaczami stosunkowo od trzech do 12 lat da potencjalnym dilerom wiele do myślenia. Być może nie będą chcieli narażać się na 12 lat pozbawienia wolności . W ustawie zaznaczono dokładnie za co może zostać umorzone postępowanie. Nie będzie można już tak sprawnie oszukać prawa. Jak działo się to dotychczas. To samo dotyczy przyspieszenie i ułatwienia wpisania na listę dopalaczy nowych substancji. Ludzie dalej będę kombinować i wymyślać nowe dopalacze. Może już to robią gdzieś w jakimś garażu. Tak szybko z tego nie zrezygnują.Miejmy nadzieję, że chociaż w pewnym stopniu ustawa przyniesie oczekiwane rezultaty i przyspieszy działanie organów ścigających. Dopalacze mogą zrobić ogromne spustoszenie w organizmie młodego człowieka. Czasem wystarczy tylko jedna porcja. I po wszystkim chwila zapomnienia. Często jednak tacy ludzie nie zdają sobie z tego sprawy. Podejmując ryzyko utraty zdrowia i życia. Świadczy to niestety o ich ignorancji. I to jest w tym wszystkim najgorsze bardziej społeczeństwu zależy na nich samych niż im..
Zgadzam się z wypowiedzią powyżej ale nie zapominajmy też ,że w ustawie znalazł się przepis nakazujący zgłaszanie każdego przypadku przedawkowania lub jego podejrzenia a także podejrzenia spożycia dopalaczy do Państwowej Inspekcji sanitarnej. Będą mogły prowadzić statystyki zgonów zachorowań i tym podobne na terenie całego kraju. Na pewno będą one przydatne w celu uświadomieniu społeczeństwu z czym mają do czynienia w celu przeciwdziałania narkomanii. Choć okres młodzieńczy jest okresem buntu uważam, że jesteśmy w stanie wpłynąć na młodzież w naszym kraju poprzez różnego rodzaju kampanię przeciwdziałające narkomanii nagłaśnianie tematów w szkołach a przede wszystkim powinni zadziałać tutaj rodzice aby przekazać swoim pociechom dostateczną wiedzę o skutkach zażywania narkotyków. Cóż jeżeli policja przestanie się bawić w kotka i myszkę z przestępcami i zmniejszy się ilość niebezpiecznych substancji na rynku to też będzie dużym sukcesem dla naszego społeczeństwa. Narkotyki były od dawna ale problem dopalaczy jest problemem świeży i bardziej złożony.
Zgadzam się z wypowiedziami powyżej ale też należało bu tutaj dodać iż nowa ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii zakłada także niesienie pomocy osobą uzależnionym. Osoby takie będa mogły liczyć na leczenie ktore jest tutaj kluczowe. Wiadomo same będą musiały chcieć podjąć takie wyzwanie. Ale jest możliwość i każdy powinien o tym wiedzieć. Dodatkowo przewidziana jest pomoc psychologiczna która jest rzeczą bardzo istotną podczas leczenia . Wola walki i nasz stan psychiczny pozwalają na pokonywanie różnych trudności. Nie sztuką jest wyłapać wszystkich łamiących prawo poprzez spożywanie lub posiadanie dopalaczy. Sztuką jest się później nimi zająć gdyż z reguły są to ludzie młodzi , trzon naszego społeczeństwa. Trzeba pokierować ich w dobrą stronę aby wyrośli na porządnych obywateli. Więzienie różnie wpływa na ludzi..
Dobrze, że działania mające na celu przeciwdziałaniu narkomanii są szybko wprowadzane w życie. Jak dowiedziono dopalacze potrafią tak samo uzależniać jak narkotyki, a ich działanie jest dużo bardziej toksyczne. Zaostrzenie kar jest jak najbardziej wskazane. Nie bardzo rozumiem jak ludzie wiedząc o powikłaniach po zażyciu dopalaczy mają sumienie sprzedawać je młodym ludziom… Powinni być z tego surowo oceniani co będzie miało miejsce już od 1 listopada. Kary od 3 lat za posiadanie do 12 lat pozbawienia wolności za handel na pewno ograniczą sprzedaż tych substancji. Do tej pory kary pieniężne obejmowały tylko dystrybutorów, którzy zwykle unikali ich płacenia. Bezkarność sprawiała, że szukali błędów w prawie i ponownie wprowadzali dopalacze w obieg, którymi truli się kolejni ludzie. Wprowadzenie pomocy dla osób uzależnionych pod postacią diagnozy psychiatrycznej i psychologicznej a także samej terapi uzależnień. W zależności od stanu zdrowia będzie możliwe przyjęcia na oddział stacjonarny.
Takie działanie powinno być już podjęte już dużo wcześniej, niemniej cieszy mnie taka kolej rzeczy… Dopalacze to często “mieszanka wybuchowa” różnych substancji, których czasem nie da się zidentyfikować na tyle szybko aby pomóc zatrutym pacjentom. W przypadku narkotyków, które znane są już od dawna lekarze wiedzą jak postępować podczas przedawkowania i zwykle takich pacjentów udaje się uratować, jeżeli narkotyk nie był zanieczyszczony jakimiś innymi substancjami, które mogły powodować różnego rodzaju interakcje. Mówienie, że dopalacze są czymś gorszym niż narkotyki jest jak najbardziej uzasadnione. Walka z ich dystrybucją powinna wyglądać tak samo jak z narkotykami, a handlarze powinni być surowo karani za to, że świadomie narażają ludzi na niebezpieczeństwo. Prowadzenie rejestru zgonów i zatruć, który mam nadzieję będzie udostępniany pozwoli na uświadomienie jak poważnym zagrożeniem są dopalacze. Plusem jest również to, że zostanie zaoferowana pomoc osobom uzależnionym, gdyż często same nie potrafią poradzić sobie z nałogiem.
To świetne posunięcie naszego rządu. Póki co wszelkiego rodzaju grzywny nie robiły wrażenia na handlarzach lub dystrybutorach ponieważ unikali oni płacania kar. Teraz to się zmieni. Wyrok pozbawienia wolności zawsze trafniej uderza w naszą świadomość. Odsiedzenie swoich win w więzieniu jest dla większości czymś gorszym niż płacenie kar. Na takie działania co prawda czekaliśmy od dawna, jednak wprowadzenie teraz ustawy, gdy ponownie nagłaśniane są zatrucia dopalaczami jest jak najbardziej słuszne. Do wielu młodych ludzi nie trafiały wszelkiego rodzaju kampanie, które kategorycznie przestrzegały przed stosowaniem dopalaczy. Były przez nich bagatelizowane, a przecież to co jest najczęściej powtarzane jako ZAKAZANE kusi nas zawsze najbardziej. Rozwiązanie problemu u źródła, czyli u dystrybutorów to strzał w dziesiątkę. Młodzież nie będzie miała bowiem możliwości nabywania dopalaczy czy to w sklepach stacjonarnych (obecnie występujących rzadko) lub internetowych, gdzie handel cały czas występował, na dużym poziomie. Zwrócenie się pomocą do osób uzależnionych od narkotyków i dopalaczy jest świetną inicjatywą ponieważ bardzo duży procent tych osób nie wie jak poradzić sobie z problemem. Nie jest w stanie im pomóc nawet rodzina, często właśnie porady i terapie u specjalistów są w stanie wyciągnąć te osoby z nałogu i z powrotem sprowadzić je na dobrą drogę, aby ponownie mogły funkcjonować w społeczeństwie.
To bardzo dobre wiadomości. Cieszę się, że Sejm w końcu zajął się na poważnie problemem dopalaczy, który mimo ogromnej szkodliwości, dalej jest obecny w naszym kraju. Od siebie jeszcze dodam, że największym problemem jest fakt, iż nigdy nie możemy być pewni co dokładnie palą osoby, które kupiły dopalacze, bo oczywiście próżno szukać jakichś, choćby najprostszych składów obecnych tam substancji. A co za tym idzie? Mogą być pochodzenia naturalnego, a są wśród nich preparaty ziołowe, zawierające głównie związki halucynogenne, np. te oparte na wyciągach z muchomora czerwonego lub plamistego, szałwii wieszczej, powoju hawajskiego. Są dostępne pod postacią suszu lub ekstraktu. Najczęściej jest tak, że jeden dopalacz zawiera w sobie związki pochodzące nie z jednej, ale kilku, a nawet kilkunastu roślin! A ponieważ każda z nich może (i zwykle ma) po kilka substancji o działaniu psychoaktywnym, alkaloidy, nietrudno sobie wyobrazić, jak działa taki dopalacz. Po spożyciu takiej piorunującej mieszanki pojawia się nadwrażliwość zmysłowa, zmienne nastroje, charakteryzujące się nagłym przejściem od euforii do depresji, omamy. One po prostu niszczą system nerwowy naszych dzieci ! Sytuacje korzystania z tego typu substancji powinny być jak najszybciej odkrywana i zgłaszana odpowiednim organom.
Super informacje ! Oby dzięki tym zmianom walka z dopalaczami była skuteczniejsza niż dotychczas. Cieszy mnie, że wzięto pod uwagę także osoby uzależnione. Osobiście, dla mnie, nie ma żadnej różnicy między narkotykami, a dopalaczami. Takie, które chcą zerwać z nałogiem i są na to gotowe, nie mogą zostać same, z dala od społeczeństwa... Wzajemne wsparcie osób uzależnionych w zdrowieniu ma z pewnością ogromną wartość terapeutyczną i jako forma pomocy osobom uzależnionym może stanowić cenne uzupełnienie profesjonalnej oferty leczniczej. Ważne jest, by taką pomoc otrzymać jak najszybciej. Nierzadko dopiero jakieś traumatyczne przeżycie czy ekstremalna, bardzo trudna sytuacja są w stanie zdeterminować pacjenta w taki sposób, że podejmie leczenie bez względu na wszystko. Wówczas jednak leczenie pochłania już znacznie więcej czasu, środków, emocji i zaangażowania w proces terapii i niekoniecznie kończy się sukcesem i trwałą abstynencją. Mam tylko nadzieję, że wsparcie obejmie również rodziny osób uzależnionych. Uzależnienie to problem dotykający bezpośrednio osobę chorą. „To jej problem” i co do tego wydaje się nikt nie mieć wątpliwości. To osoba przyjmująca narkotyki czy alkohol poddaje się leczeniu, korzysta z terapii. Bez wątpienia również sytuacja, w której znajduje się rodzina osoby uzależnionej nie jest łatwa i przyjemna. Członkom rodziny towarzyszy często poczucie krzywdy i bezradności. Często za wszelką cenę chcą oni pomóc osobie uzależnionej, zapominając o sobie. Dlatego mam nadzieję, że ustawa obejmie również rodziny ofiar tego okropnego nałogu.
To niewiarygodne, że problem dopalaczy nadal jest obecny w naszym kraju. Przecież ich sprzedaż została zakazana ponad osiem lat temu ! Po zorganizowanej w tamtym czasie akcji przeciw oferującym je sklepom Sejm przytłaczającą większością głosów przyjął projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Określenie dopalaczy mianem narkotyków powinno stać się dużo wcześniej. Wystarczy spojrzeć na składy, czy wywołujące działania - przecież to to samo ! Statystyki mówią same za siebie. Z danych Głównego Inspektoratu Sanitarnego wynika, że od 250 do 300 osób rocznie umiera w Polsce z powodu zażywania narkotyków, w tym od kilku do kilkunastu po tak zwanych dopalaczach, a każdego miesiąca dochodzi do kilkuset zatruć tymi substancjami psychoaktywnymi. Jeżeli chodzi o zagrożenie, to możliwość uzależnienia jest taka sama. Dopalacze często są dostępne po niskiej cenie, ponieważ ich produkcja jest tania. Lekarzom pozostaje leczenie objawowe i czasami czekanie czy pacjent przeżyje czy nie. Rząd powinien raz na zawsze zamknąć temat sprzedaży i posiadania dopalaczy podnosząc kary za ich produkcję i dystrybucję.
Analiza działań organów państwowych w zakresie ograniczania podaży środków odurzających wskazuje, że państwo poważnie podchodziło do zjawiska narkomanii. Podjęto radykalne kroki w zakresie ograniczania dostępu do leków i innych specyfików o działaniu odurzającym. Również milicja brała aktywny udział w zwalczaniu zjawiska. Krótko mówiąc, państwo poważnie angażowało się w działania, których celem było przede wszystkim ograniczenie podaży środków odurzających. Brakowało natomiast przedsięwzięć w zakresie ograniczania popytu oraz leczenia i rehabilitacji uzależnionych. Zaangażowanie państwa w te sfery oddziaływań zapobiegawczych nie wykraczało w zasadzie poza deklaracje. Nie podjęto właściwie żadnych kroków, zmierzających do stworzenia instytucjonalnego systemu leczenia i rehabilitacji narkomanów. Narkomani byli leczeni w ramach istniejącej struktury służby zdrowia. Badacze z Instytutu Psychoneurologicznego donoszą, że w całej Polsce istniało zaledwie kilka placówek specjalizujących się w leczeniu narkomanów. Lecznictwo odwykowe (dla narkomanów) dysponowało 90 łóżkami na terenie całego kraju. Właściwą wyspecjalizowaną pomoc otrzymywało rocznie zaledwie 15% pacjentów hospitalizowanych z powodu uzależnienia . W interesującym okresie leczenie i rehabilitacja osób uzależnionych leżała prawie całkowicie w zakresie kompetencji lekarzy medycyny i psychiatrów, i to oni najczęściej wskazywali na potrzebę zbudowania sieci specjalistycznych placówek dla narkomanów, w których przechodziliby rehabilitację pod kontrolą specjalistów: psychiatrów, psychologów, pedagogów. Zwracano też uwagę, że szpital psychiatryczny nie jest najlepszym miejscem do leczenia uzależnionych . Niestety, pojawiające się często w dyskusji postulaty lekarzy i psychiatrów, dotyczące rozwijania lecznictwa i rehabilitacji narkomanów, pozostawały bez odpowiedzi ze strony władz i instytucji państwowych. Przy okazji warto też zauważyć, że nie podejmowano żadnych działań w zakresie leczenia narkomanów osadzonych w więzieniach. Pierwsze kroki w tym zakresie poczyniono dopiero w latach 1981–1982. Sytuacja w sferze oddziaływań profilaktycznych przedstawiała się podobnie, jak w sferze leczenia i rehabilitacji, a mianowicie – profilaktyki antynarkotykowej właściwie nie prowadzono. Polsakiewicz na łamach Głosu Nauczycielskiego zarzuca MOiSzW brak zainteresowania lepszym przygotowaniem nauczycieli do radzenia sobie z przypadkami narkomanii i profilaktyką w szkołach. Powołując się na konkretne przykłady, autorka wytyka organom oświatowym bierną postawę w zakresie uświadamiania nauczycieli o przyczynach i skutkach narkomanii . Warto dodać, że na łamach Głosu Nauczycielskiego pojawiały się skrajnie negatywne poglądy na temat hippisów i narkomanów, wskazujące na brak ze strony nauczycieli chęci zrozumienia problemów młodzieży biorącej narkotyki . Duracz-Walczak uważa, że trudno za taki stan rzeczy winić jedynie nauczycieli. Jej zdaniem, brakowało adresowanych do nich informacji i wytycznych władz zwierzchnich. Publikacji pedagogicznych na temat toksykomanii było, jak pisze autorka, znacznie mniej, niż analogicznych publikacji medycznych czy prawniczych, te zaś, które były ograniczały się do ogólnoprofilaktycznych postulatów, przeważnie bardzo ogólnikowych. Autorka zwraca uwagę, że całkowicie brakowało publikacji dla pedagogów, które zawierałyby dane, dotyczące nasilenia zjawiska oraz prezentowały sytuacje związane z toksykomanią młodzieżową. Poza tym, nie zawsze wystarczająco konkretne bywały wytyczne mówiące o działalności antynarkotycznej, kierowane do nauczycieli. Na przykład wytyczne Kuratorium Warszawskiego Okręgu Szkolnego, dotyczące profilaktycznej działalności szkół, wymieniały narkomanię jako jeden z przejawów patologii społecznej, występujących w szkołach, ale nie poruszały kwestii przeciwdziałania . Krótko mówiąc, na podstawie analizy poczynań władz oświatowych w zakresie profilaktyki, można stwierdzić, że w szkołach nie rozwijano właściwie żadnej działalności profilaktycznej. Nauczyciele nie znali problemu, a uczniów zażywających narkotyki usuwali ze szkół . Na deklaracjach kończyła się również realizacja postulowanej przy różnych okazjach potrzeby szerokiego informowania społeczeństwa o niebezpieczeństwach ze strony narkomanii i o jej przejawach . Informacje na temat narkomanii, jakie pojawiały się w radiu i telewizji były stosunkowo ubogie w liczbie i treści. Lepiej pod tym względem prezentowały się artykuły prasowe, aczkolwiek w prasie dominowało represyjne podejście do narkomanii i narkomanów. Trudno zatem twierdzić, aby przekaz prasowy był bezstronny i możliwie wyczerpujący. Biorąc pod uwagę, z jednej strony, radykalne działania antypodażowe (w tym ograniczanie dostępności leków i wzmożenie tzw. „operacyjnych działań milicji”) i z drugiej – brak konkretnych działań w zakresie profilaktyki, leczenia i rehabilitacji uzależnionych, można wysunąć przypuszczenie, że państwo było zainteresowane przede wszystkim szybką likwidacją zjawiska, poprzez ograniczenie podaży narkotyków, rozbicie grup hippisowskich i narkomańskich. To z kolei uderzało w samych narkomanów, którzy spotykali się z potępieniem i wykluczeniem społecznym oraz byli represjonowani przez funkcjonariuszy organów ścigania. W literaturze przedmiotu można zetknąć się z opiniami, zgodnie z którymi podjęte przez państwo działania wpłynęły na zmniejszenie rozmiarów narkomanii (co odnotowano w statystykach w drugiej połowie lat 70.) . Zdaniem Sierosławskiego i wsp. „zaostrzenie kontroli nad środkami odurzającymi w końcu lat 60. i na początku 70. odbiło się nie tylko na spadku konsumpcji, lecz wiązało się z kilkuletnią stabilizacją tendencji epidemiologicznych” . Badacz narkomanii, Bielewicz, tak tłumaczy ówczesne ograniczenie rozmiarów zjawiska (czyli zmniejszenie liczby osób rejestrowanych w statystykach): „sytuacja ta jest wynikiem trzech czynników. Po pierwsze: pierwsza połowa lat siedemdziesiątych to okres wygasania młodzieżowych ruchów kontestacyjnych. Jest to czas względnego spokoju społecznego zarówno w Polsce, jak i w innych krajach. W związku z tym narkomania traci szerszą bazę społeczno-kulturową. Po drugie: na początku tej dekady służba zdrowia wprowadziła szereg ograniczeń dostępności leków. Pojawiają się „różowe recepty”, wprowadza się dodatkowe zabezpieczenia aptek, zwiększa się kontrolę środków odurzających. Po trzecie: poważny wpływ miał tutaj również wzrost represyjnej działalności milicji. W tym okresie organy ścigania nie tylko wyraźnie zwiększają swoją aktywność, ale i dysponują lepszym rozeznaniem środowiska” . Niezależnie od tego, jakie były faktyczne przyczyny odnotowanego w statystykach zahamowania rozwoju narkomanii, należy tu podkreślić że, jak wynika z analizy zebranych materiałów, dla szerokiej opinii społecznej problem przestał istnieć. „W przeciągu kilku lat publiczny obraz narkomanii przeobraził się z niebezpiecznego problemu społecznego w zjawisko marginesowe, nie mające przed sobą możliwości dalszego rozwoju, a co ważniejsze, nie odpowiadające lansowanej koncepcji ” . Frieske i Sobiech piszą, że sposób, w jaki traktowano w tym okresie problem używania, niemal dokładnie odpowiadał charakterystyce niechcianego problemu społecznego, przedstawionej przez jednego z angielskich badaczy: „niepożądane (...) komplikacje i przeszkody znikną, jeśli zostaną usunięte z naszego bezpośredniego pola widzenia. Nasze podejście do problemów społecznych polega na zmniejszeniu ich widoczności, usunięcia z pola widzenia, ze świadomości. Rezultatem tych wysiłków jest oddalenie problemów społecznych od codziennych doświadczeń i codziennej świadomości, a co za tym idzie, zmniejszenie w społeczeństwie zasobów wiedzy, umiejętności, źródeł i motywacji niezbęd nych do ich rozwiązania. A kiedy te odrzucone problemy wypływają ponownie na powierzchnię (...) jesteśmy zaszokowani, pełni odrazy i źli, natychmiast wzywamy specjalistów od nagłych wypadków (specjalną komisję, awaryjny program) mających zapewnić nas, że problem zostanie ponownie usunięty z naszej świadomości” . Frieske i Sobiech dodają, że stwierdzenie to wyjątkowo trafnie odzwierciedlało dalsze losy polskiej narkomanii . Chociaż pod koniec lat 70. statystyki zaczęły notować ponowny wzrost rozmiarów zjawiska, władze oficjalnie uznały problem za opanowany. „Mimo że ograniczenia podaży miały tylko częściowy wpływ na rozwój zjawiska narkomanii to władze uznały, że problem został opanowany. Jeszcze w czerwcu 1980 r. podczas plenum KC PZPR na temat zdrowia sekretarz KC PZPR stwierdził: Szczycimy się tym, że nie ma u nas plagi narkomanii, która zwłaszcza w krajach kapitalistycznego Zachodu nabrała rozmiarów niezwykle groźnego zjawiska. Ciśnienie tej swoistej epidemii na świat jest wielkie. Odczuwamy to też w naszym kraju, chociaż bariery ochronne zdają egzamin. Tak skwitowano problem, podczas gdy statystyki służby zdrowia wskazywały na alarmujący wzrost pacjentów uzależnionych od leków, a dane milicji mówiły o szerszym rozpowszechnieniu się domowego wyrobu opiatów”. Usunięcie narkomanii z obszaru zainteresowania szerokiej opinii społecznej okazało się zabiegiem krótkotrwałym – na początku lat 80. w mediach ponownie rozgorzała dyskusja o narkomanii, chociaż, na co warto zwrócić uwagę, wzrost rozpowszechnienia zjawiska statystyki zaczęły odnotowywać już wcześniej. Staniaszek zwraca uwagę, że narkomani, którym utrudniono dostęp do fabrycznych środków odurzających, znaleźli własne sposoby pozyskiwania narkotyków. Od 1975 r. zaczęli oni wykorzystywać w tym celu mak lekarski, zawierający ok. 1–2% alkaloidów o działaniu odurzającym. Staniaszek donosi, że decydenci, którym zwracano uwagę na niebezpieczeństwo wykorzystania maku, lekceważyli to ostrzeżenie, twierdząc m.in., że polski narkoman nie potrafił uzyskać z niego środka o działaniu odurzającym, gdyż jakoby niezbędne było w tym celu specjalne zaplecze ambulatoryjne. Ponadto, publicznie głosili, wbrew opiniom specjalistów, że narkomania jako zjawisko obce socjalizmowi miała charakter marginalny, niegroźny społecznie. Reasumując, w drugiej połowie lat 70. zjawisko narkomanii przestało być przedmiotem publicznej troski i zainteresowania (spadła liczba badań empirycznych, artykułów prasowych, publikacji naukowych). Odnotowany w statystykach pod koniec lat 70. wzrost rozmiarów narkomanii nie wpłynął na zmianę sytuacji. Dyskusja wybuchła dopiero na początku 1981 roku, a więc w czasie, kiedy zjawisko narkomanii było już od dwóch lat w fazie ponownego wzrostu. Innymi słowy, wzrostowi rozmiarów narkomanii pod koniec lat 70. nie towarzyszył wzrost społecznego zainteresowania (inaczej niż to miało miejsce pod koniec lat 60.). Grupy dotychczas zaangażowane w dyskusję o uzależnieniu od środków odurzających kontynuowały procesy medykalizacji narkomanii (przedstawiciele nauk i profesji medycznych) i upolitycznienia (przedstawiciele władz i instytucji państwowych), z tym że poddały je pewnym przekształceniom. Państwo zmieniło swoją postawę wobec narkomanii i zaczęło poważnie traktować zagrożenie z jej strony. Miejsce lekomanii, jako przedmiotu publicznej dyskusji o uzależnieniach od środków odurzających, zajęła młodzieżowa narkomania i wiązany z nią ruch hippisów, a grono uczestników dyskusji poszerzyło się o przedstawicieli takich nauk, jak kryminologia i kryminalistyka, pedagogika, prawo, psychologia z jednej strony, z drugiej – o przedstawicieli resortu zdrowia i opieki społecznej, resortu spraw wewnętrznych i organów ścigania (przede wszystkim funkcjonariuszy milicji) oraz resortu oświaty (m.in. nauczyciele). W dyskusję w większym stopniu niż w latach 50. i 60. angażowały się media, głównie prasa. Powstaje pytanie o determinanty przekształceń, jakie zaszły w postrzeganiu zjawiska narkomanii. Czy takie czynniki, jak wzrost rozmiarów narkomanii oraz rozpowszechnianie się zjawiska wśród młodzieży, wyjaśniają w dostatecznym stopniu zmiany, jakie dokonały się w podejściu do narkomanii pod koniec lat 60.? Wpływ na zmiany w polityce zapobiegawczej mogą jednak wywierać także, zdaniem Kingdona, czynniki polityczne – druga kategoria determinant przebiegu procesów kształtowania działań interwencyjnych w modelu badacza. W związku z tym, w rozważaniach nad uwarunkowaniami wybuchu i przebiegu publicznej dyskusji o narkomanii, warto wziąć pod uwagę ewentualny wpływ czynników politycznych. Jest to tym bardziej uzasadnione, że jak zostało stwierdzone wyżej, wzrost rozpowszechnienia narkomanii i jej młodzieżowy charakter nie wyjaśniają przyczyn dominacji ideologicznej definicji narkomanii i przewagi działań antypodażowych nad profilaktycznymi i leczniczo-rehabilitacyjnymi. Znaczenie czynników politycznych w przebiegu procesów kształtowania określonej polityki państwa wobec problemów społecznych akcentują również inni badacze procesów podejmowania decyzji publicznych oraz socjolodzy problemów społecznych. Wskazane ustalenia teoretyczne kierują uwagę na procesy upolitycznienia młodzieżowej narkomanii, jakie miały miejsce w Polsce pod koniec lat 60. i w latach 70. Na podstawie analizy zebranych materiałów badawczych można wyłonić trzy główne interpretacje narkomanii oraz wskazać rzeczników poszczególnych z nich. Najbardziej jaskrawe uwarunkowania polityczne można odnaleźć w interpretacji ideologicznej. Równocześnie z procesami upolitycznienia zjawiska narkomanii zachodziły procesy jego medykalizacji i pedagogizacji (czyli interpretacji z wychowawczego punktu widzenia), aczkolwiek te ostatnie w stosunkowo mniejszym zakresie. Wskazywane procesy często były ze sobą powiązane i warunkowały się wzajemnie. Nie zmienia to jednak faktu, że dominowały procesy upolitycznienia narkomanii. Innymi słowy, ideologiczna interpretacja zjawiska dominowała nad medyczną i wychowawczą. Ujmując rzecz w kontekście procesów zawłaszczania problemu przez poszczególne zaangażowane grupy, można powiedzieć, że problem narkomanii został zawłaszczony w największym stopniu przez przedstawicieli władz i instytucji państwowych. Propagowana przez nich ideologiczna definicja narkomanii wyznaczała kierunek i kształt podejmowanych przez państwo oddziaływań zapobiegawczych Interpretacja ideologiczna leżała u podstaw większości projektowanych i wdrażanych przez państwo przedsięwzięć zaradczych. Jej głównymi rzecznikami byli funkcjonariusze milicji, którzy stosunkowo wcześnie zaangażowali się w zapobieganie rozwojowi narkomanii, współpracując przy tym czasami z naukowcami i badaczami zjawiska . Zdaniem Frieske i Sobiecha dla zwolenników opinii, że narkomania była wyłączną domeną podkultur czy też ich naśladowców, przyjęcie stereotypu narkomana hippisa było wygodne: ułatwiało interpretację złożonego zjawiska i stanowiło dogodny punkt wyjścia dla projektowania rozwiązań tego problemu. Odpowiednio bowiem spreparowany model podkultur młodzieżowych, świadomie uwypuklający patologiczny charakter poszczególnych zachowań, miał pełnić funkcje odstraszające, wzbudzać potępienie społeczne i przyczyniać się do społecznej izolacji członków ruchu. Z kolei ugruntowanie w świadomości społecznej przekonania o „importowym”, antypolskim charakterze hippisów, wyznaczało w dużej mierze strategie przeciwdziałania. Wskazany sposób interpretacji zjawiska różnił się, zdaniem badaczy, jakościowo od tych, które postrzegały narkomanię w kategoriach medycznych czy wychowawczych. Mianowicie używanie narkotyków było traktowane nie tyle jako zagrożenie dla ładu moralnego czy społecznego, ale przede wszystkim jako zagrożenie dla istniejącego porządku politycznego. Stąd też podstawowym elementem polityki społecznej miały być działania represyjne, mające chronić społeczeństwo i państwo przed opisywanymi zagrożeniami . Interpretację ideologiczną wzmacniały dodatkowo antypodażowe poczynania resortu zdrowia i opieki społecznej. W jego gestii leżało też leczenie narkomanów, przez co przyczyniał się pośrednio do kształtowania medycznej definicji narkomanii. Pewien udział (chociaż stosunkowo ograniczony) w procesach interpretowania narkomanii miał też resort oświaty, ale ten akcentował wychowawcze (pedagogiczne i psychologiczne) aspekty popadania w narkomanię, przyczyniając się tym samym – wespół z pedagogami, psychologami, nauczycielami – do konstruowania wychowawczej definicji zjawiska. Uogólniając rozważania: resort spraw wewnętrznych uczestniczył przede wszystkim w procesach upolitycznienia narkomanii, resort zdrowia i opieki społecznej – zarówno w procesach upolitycznienia, jak i medykalizacji zjawiska, a resort oświaty – w procesach pedagogizacji. Każdy z wymienionych resortów miał do czynienia – w zakresie swoich kompetencji – w mniejszym lub większym stopniu z zagadnieniem młodzieżowej narkomanii. Jednej, ogólnej strategii przeciwdziałania zjawisku oficjalnie nie wypracowano, mimo to poszczególne resorty nie wkraczały w kompetencje pozostałych. Ich przedstawiciele uczestniczyli wspólnie z naukowcami w interdyscyplinarnych naradach i konferencjach. Na spotkaniach tego typu zgodnie uznawano narkomanię za chorobę i podkreślano potrzebę jej leczenia oraz rozwijania profilaktyki, chociaż, co warto podkreślić, postulaty te nie wykraczały w zasadzie poza deklaracje słowne. Wśród podjętych działań zapobiegawczych dominowały działania implikujące przestępczy charakter zjawiska. Natomiast żadnych w zasadzie przedsięwzięć profilaktycznych, mimo składanych deklaracji, nie podjął resort oświaty. Władze i pracownicy resortu oświaty definiowali narkomanię jako objaw nieprzystosowania społecznego młodzieży. W związku z tym, nie potępiali oficjalnie uczniów narkomanów, jednak w praktyce dominowały represyjne formy postępowania z uczniami mającymi kontakt z narkotykami. Na podstawie analizy zebranych materiałów można przypuszczać, że władze oświatowe nie pochwalały przypadków ujawniania narkomanii w szkołach, w związku z czym nauczyciele i dyrektorzy nie chcieli dostrzegać u siebie zjawiska, a najczęściej stosowaną metodą pozbycia się problemu było usuwanie ze szkół narkotyzujących się uczniów. Warto przy tym dodać, że znajomość zjawiska narkomanii wśród nauczycieli była mierna. Zdarzały się wśród nich osoby porównujące narkomanów do przestępców i „pasożytów społecznych”. Z analizy poczynań władz oświatowych w zakresie profilaktyki i informowania nauczycieli o narkomanii można wnosić, że władzom oświatowym nie zależało na zmianie negatywnego nastawienia pedagogów do problemu. Władze oświatowe uczyniły ośrodki metodyczne odpowiedzialnymi za opracowanie szczegółowych zasad postępowania w przypadku narkomanii w szkołach, jednak takich zasad nie wypracowano, a władze nie przeprowadziły żadnej weryfikacji w tym zakresie. Krótko mówiąc, władze i pracownicy oświaty deklarowali chęć niesienia pomocy uczniom mającym problemy z narkotykami, w praktyce czyniono w tym zakresie niewiele. Z analizy zebranych materiałów badawczych wynika, że narkomani spotykali się z nieprzychylnymi postawami także w placówkach służby zdrowia. Narkoman nie miał wielkiego wyboru, jeśli chodzi o placówki, w których mógłby się leczyć. Mógł trafić albo do poradni zdrowia psychicznego, albo do szpitala psychiatrycznego, w którym z reguły nie było oddziałów przeznaczonych dla uzależnionych od narkotyków. W związku z niewielką znajomością problemu wśród pracowników państwowej służby zdrowia pomoc, jaką mogły mu zaoferować placówki medyczne, ograniczała się w zasadzie do detoksykacji. Z powodu braku miejsc osoba uzależniona nie zawsze mogła liczyć i na to. Przy tym, jeśli trafiła do szpitala psychiatrycznego, bywała traktowana nieprzychylnie, zarówno przez personel, jak i innych pacjentów. W sumie, instytucjonalny wymiar medycznej interpretacji narkomanii nie znajdował zastosowania w praktyce. Należy zatem stwierdzić, że poszczególne instytucje państwowe uczestniczyły – poprzez różne przedsięwzięcia dotyczące narkomanii i udział w dyskusji – w procesach kształtowania trzech głównych interpretacji narkomanii i projektowania oddziaływań zaradczych. Każda interpretacja – ideologiczna, medyczna oraz wychowawcza – niosła ze sobą określony wymiar poznawczy i instytucjonalny. Definicja ideologiczna posiadała najbardziej rozwinięte przedsięwzięcia instytucjonalne, w związku z czym można powiedzieć, że była to definicja dominująca. Instytucjonalny wymiar definicji wychowawczej ograniczał się w zasadzie do deklaracji i postulatów. Podobnie było w przypadku definicji medycznej. Warto przy okazji dodać, że w ideologicznych ramach interpretacyjnych nie mieściła się poważna dyskusja nad uzależniającymi właściwościami krajowego maku. Opisywane procesy upolitycznienia narkomanii wynikały z tego, że w opinii władz PRL zjawisko to kolidowało z propagandowym obrazem socjalistycznego państwa, wolnego od problemów społecznych, jakie nękały kraje kapitalistyczne. Kształtowane również w owym czasie, a abstrahujące od konotacji politycznych definicje: medyczna i wychowawcza, nie spotykały się z zainteresowaniem władz, w niewielkim bowiem stopniu mogły posłużyć jako narzędzie polityki propagandowej. Ponadto, wdrożenie działań zapobiegawczych, jakie te definicje implikowały, pociągnęłoby za sobą poważne koszty finansowe, a być może również polityczne. Krótko mówiąc, polityczne interesy władz dyktowały kierunek polityki zapobiegawczej wobec narkomanii. Państwo zmonopolizowało zarówno procesy definiowania narkomanii, jak też projektowania i implementacji oddziaływań zapobiegawczych. Tym samym, wyeliminowało warunki dla rozwoju procesów rywalizacji o zawłaszczenie problemu między rzecznikami poszczególnych definicji. Taka sytuacja oznacza, że przebieg procesów podejmowania decyzji publicznych wobec narkomanii daleko odbiegał od ujęcia pluralistycznego. Oddalał się też od ujęcia korporatywistycznego, które zakłada, że decyzje publiczne są podejmowane drogą kompromisu, wypracowywanego między państwem a głównymi organizacjami społecznymi. W Polsce w interesującym okresie wśród zaangażowanych grup nie związanych ze sprawowaniem władzy politycznej nie pojawiły się organizacje, które próbowałyby reprezentować interesy grupowe (związane z zapobieganiem narkomanii) w relacjach z państwem. Ujmując rzecz inaczej, nie pojawił się partner, którego interesy władze musiałyby brać pod uwagę przy podejmowaniu decyzji wobec narkomanii. (Zresztą państwo nie stwarzało warunków sprzyjających działaniu organizacji czy instytucji, które reprezentowałyby interesy grup zaangażowanych w zapobieganie narkomanii.) Sytuacja pod tym względem zaczęła ulegać zmianie na początku lat 80. Wtedy też interpretacja ideologiczna straciła swoją użyteczność polityczną, a jej miejsce zajęły interpretacje do tej pory marginalne. ( materiał z pracy p. Moniki Abucewicz )