Według najnowszych badań pochodzących z Uniwersytetu w Michigan University of Michigan Comprehensive Cancer Center, mężczyźni leczeni na raka prostaty, którzy byli poddani radioterapii, są bardziej narażeni na rozwój raka pęcherza moczowego lub odbytnicy.
Ogólnie, wskaźnik występowania tego rodzaju nowotworów jest niski. Jednak zabiegi radiacyjne mogą temu sprzyjać, dlatego tak ważne jest, aby odpowiednio wcześnie zauważyć objawy raka pęcherza lub odbytnicy.
Badania, których wyniki niedługo ukażą się oficjalnie, objęło ponad 400 tysięcy mężczyzn ze zdiagnozowanym rakiem prostaty między 1992 a 2010 rokiem. Analizowano dane, pochodzące z krajowego rejestru Surveillance, Epidemiology and End Results (SEER), zbierającego dane na temat diagnostyki i leczenia nowotworów. Naukowcy zwracali przede wszystkim uwagę na liczbę nawrotów raka, które rozwinęły się po 10 lub więcej latach u mężczyzn z uprzednio zdiagnozowanym rakiem prostaty.
Wyniki pokazały, iż wśród grupy, która wcześniej poddana była radioterapii, notuje się o 70% większe ryzyko raka odbytnicy i o 40% większe prawdopodobieństwo raka pęcherza moczowego. Naukowcy podkreślają, iż radioterapia jest standardem leczenia raka prostaty, a ich wyniki nie powinny nikogo odwieźć od tej metody leczenia. Nawołuje się jednak do monitorowania i dokładniejszego obserwowania tej grupy pacjentów.
[The Medical News]
Komentarze
[ z 4]
Wcale nie dziwią mnie takie wyniki badań. W końcu wpływ radioterapii na ryzyko powstawania nowotworów był znany już dawno. Nawet w przypadku stosowania brachyterapii w ramach leczenia raka prostaty i tak pewna dawka promieniowania musi zostać transportowana na sąsiednie narządy i zwiększać szansę ich uszkodzenia. Niechybnie właśnie ten proces wpływa na zwiększenie ryzyka rozwoju nowotworów u chorych z rakiem prostaty. I ciężko chyba byłoby znaleźć sposób, aby to ryzyko zniwelować. Owszem, może dałoby się ograniczyć dawkę promieniowania, czy może opracować metody, aby kierowane fale radiowe były skupione bliżej lokalizacji guza. Nie wydaje mi się jednak, aby było możliwe całkowite ograniczenie ryzyka bez jednoczesnego zmniejszenia pozytywnych rezultatów leczenia i skutków terapii. Poza tym należy pamiętać, że rak prostaty jest chorobą rozwijającą się w większości u osób starszych, a nawet w wieku podeszłym. Z tego względu leczenie przy zastosowaniu fal radiowych wydaje się być najbardziej rozsądnym. Czasem operacja albo chemioterapia mogłaby się wiązać z o wiele większym zagrożeniem dla życia człowieka niż radioterapia. Nowotwór pęcherza czy rak odbytu wikłający taką terapie jest oczywiście przykrą konsekwencją leczenie raka prostaty przy pomocy radioterapii jednak wydaje się, że nie powinno to stanowić o rezygnacji z leczenia, a sumaryczny czas przeżycia pacjentów po radioterapii w raku prostaty i tak powinien ulec wydłużeniu w porównaniu do braku jakiegokolwiek postępowania medycznego.
Niestety leczenie nowotworów bardzo często nie jest specyficzne co wiąże się z licznymi działaniami niepożądanymi. Jak widzimy w przypadku leczenia raka prostaty jest podobnie. Bardzo często studenci, młodzi lekarze, a także pacjentki zastanawiają się czy radioterapia oraz radiodiagnostyka jest bezpieczne w ciąży. Pod wpływem promieniowania może nastąpić uszkodzenie materiału genetycznego, głównie DNA, co prowadzi do wzrostu prawdopodobieństwa inicjacji procesu nowotworowego. Jednak przy niskim poziomie promieniowania ryzyko to jest znikome, ponieważ promieniowanie indukuje ekspresję genów naprawczych i przekazywanie sygnałów wewnątrzkomórkowych, które – aktywując geny wczesnej odpowiedzi – wyzwalają procesy ułatwiające funkcjonowanie komórek. Ponadto organizm produkuje enzymy, które wycinają uszkodzone nukleotydy (glikozylazy, endonukleazy), oraz enzymy naprawcze (polimerazy, replikazy i inne), odpowiedzialne za resyntezę i ligację nukleotydów, co przekłada się na naprawę komórek uszkodzonych wskutek promieniowania. Efekty oddziaływania promieniowania na organizmy żywe ściśle zależą od jego dawki. Dawka promieniowania naturalnego wynosząca 1 milisiwert/rok (1 mSv/rok) powoduje 0,005 uszkodzenia DNA/komórka/dzień. Ponad 100 milionów razy więcej uszkodzeń DNA powstaje z przyczyn innych niż promieniowanie. W jednej komórce ciała człowieka codziennie powstaje milion spontanicznych uszkodzeń DNA, spowodowanych głównie przez rodniki tlenowe (reactive oxygen species, ROS), które powstają wskutek procesów metabolicznych. Jednorazowe napromieniowanie określoną dawką przyniesie inny skutek niż rozłożenie identycznej dawki na kilka dni, tygodni, miesięcy albo lat. Uszkodzenia wywołane małymi dawkami organizm jest w stanie naprawić, o ile nie zostaną przekroczone możliwości obronne komórki. Przy niewielkiej mocy dawki komórka ma czas na naprawę przed następnym „uderzeniem”. Człowiek przyjmuje 2,4 mSv promieniowania naturalnego w ciągu całego życia, a także 0,8 mSv/rok promieniowania związanego z procedurami medycznymi i badaniami diagnostycznymi. Naturalnym źródłem promieniowania w około 50% jest promieniowanie alfa radonu, a w około 40% – promieniowanie kosmiczne gamma i promieniowanie materiałów radioaktywnych znajdujących się w glebie. Uszkodzenia powodowane przez to promieniowanie są minimalną częścią wszystkich uszkodzeń, wynikających głównie z reakcji utleniania. Powstaniu życia na Ziemi towarzyszyło silne promieniowane, które zdaniem części naukowców sprawiło, że organizmy ludzkie wykształciły reakcje obronne, chroniące przed skutkami uszkodzeń spowodowanych napromienianiem. Reakcje obronne aktywują się pod wpływem promieniowania i pomagają w usuwaniu nie tylko komórek uszkodzonych przez promieniowanie z kosmosu, ale również komórek uszkodzonych z wielu innych przyczyn. Człowiek przez całe życie narażony jest na działanie promieniowania. Ryzyko ekspozycji płodu na promieniowanie rentgenowskie od ponad 60 lat jest przedmiotem wielu badań. Kwestia rakotwórczego działania promieniowania rentgenowskiego została po raz pierwszy podniesiona przez grupę badaczy z Oksfordu. Brak klarownych informacji dotyczących bezpieczeństwa użycia promieni rentgenowskich u kobiet w ciąży stał się powodem lęku i przerwania licznych ciąż. Jako metoda leczenia kobiet w ciąży radioterapia jest często pomijana i uznawana za absolutnie przeciwwskazaną. Promieniowanie jonizujące traktuje się jako czynnik trwale uszkadzający przede wszystkim szybko dzielące się komórki, a więc szczególnie szkodliwy dla młodego organizmu. Czy jednak pomijanie radioterapii w leczeniu ciężarnych pacjentek jest słusznym postępowaniem? Warto się zastanowić, zwłaszcza że promieniowanie wykorzystuje się nie tylko w leczeniu (głównie chorób nowotworowych), lecz także w diagnostyce (tomografia komputerowa, PET-CT – pozytonowa tomografia komputerowa). Uszkodzenia zarodka lub płodu spowodowane promieniowaniem podzielono na dwa typy. Pierwszy typ to uszkodzenia teratogenne, powodujące nieprawidłowy rozwój płodu – mogą wystąpić wskutek narażenia na promieniowanie w pierwszych 12 tygodniach ciąży, czyli w trakcie organogenezy. Drugi typ to uszkodzenia kancerogenne, wywołujące chorobę nowotworową. Pereg i wsp. sugerują, że ryzyko kancerogenezy jest wyższe, gdy napromienienie nastąpi w pierwszym trymestrze ciąży, choć nie zostało to w pełni udowodnione. Zdaniem badaczy omawiany efekt powinien się ujawnić w pierwszej dekadzie życia dziecka. Brak jednoznacznych danych dotyczących następstw promieniowania dla płodu sprawił, że u kobiet w ciąży odstępowało się i nadal odstępuje od wykonywania badań radiologicznych istotnych dla zdrowia matki. Dostępne informacje na temat uszkodzeń zarodkowych wywołanych promieniowaniem pochodzą z badań na zwierzętach oraz z obserwacji i analiz statystycznych odnoszących się do osób narażonych na eksplozje bomb atomowych w Japonii. Retrospektywna analiza stanu zdrowia dzieci matek chorych na białaczkę i diagnozowanych z użyciem promieniowania jonizującego wykazała częstsze zachorowania zarówno na białaczki, jak i na nowotwory lite wśród dzieci narażonych na promieniowanie w pierwszym trymestrze ciąży w porównaniu z dziećmi matek niepoddawanych badaniom. Najbardziej zaskakujące okazały się wyniki badania kanadyjskich lekarzy oceniających stan zdrowia dzieci kobiet narażonych na działanie promieniowania podczas wybuchu bomb w Hiroszimie i Nagasaki. Uchida i Curtis wykazały, że w badanej grupie występowało jedynie ryzyko mongolizmu. Ryzyko to znacząco wzrastało, gdy matka była napromieniona dawką 500–1200 cGy w okresie od 6 miesięcy do 3 tygodni przed zajściem w ciążę. W badaniach laboratoryjnych na zwierzętach z użyciem niskich dawek promieniowania (poniżej 15 cGy) nie odnotowano żadnego negatywnego wpływu na płody. Obserwacja japońskich dziewcząt w wieku 10–19 lat narażonych na promieniowanie w dawce 9–10 cGy wykazała, że w Hiroszimie dzieci rodziły się ze stosunkowo małymi obwodami głowy; obserwacji tej nie potwierdziły badania z Nagasaki, co autorzy tłumaczyli większym niedożywieniem mieszkańców Hiroszimy i występowaniem różnych chorób w tym mieście. Na podstawie wielu przeprowadzonych badań powstał raport United States National Council on Radiation Protection, jednoznaczne wskazujący, że dawka promieniowania wynosząca 5–10 cGy nie stanowi zagrożenia dla płodu. Korzyści z wykorzystania niskiej dawki promieniowania w przypadku istotnej potrzeby klinicznej związanej ze zdrowiem matki są duże, natomiast ryzyko uszkodzenia płodu – znikome. Narażenie płodu na dawkę mniejszą niż 10 cGy nie uzasadnia terminacji ciąży (raport 84 Międzynarodowej Komisji Ochrony Radiologicznej – International Commission on Radiological Protection, ICRP). W 2014 roku, podczas konferencji Europejskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej (European Society for Medical Oncology, ESMO) w Madrycie, Frédéric Amant z Uniwersytetu w Leuven (Belgia) zaprezentował wyniki pierwszego prospektywnego badania oceniającego wpływ radioterapii na dzieci kobiet napromienianych z powodu raka piersi w czasie ciąży. Na podstawie obserwacji 16 płodów i 10 dorosłych nie stwierdził żadnych neuropsychologicznych, behawioralnych ani ogólnych negatywnych odstępstw w rozwoju dzieci matek napromienionych w porównaniu z grupą kontrolną. Potwierdził, że dawki mniejsze niż 10 cGy nie skutkują uszkodzeniem płodu i nie są wskazaniem do natychmiastowego zakończenia ciąży. W przypadku dawek powyżej 20 cGy, zwłaszcza w pierwszych 15 tygodniach ciąży, należy skrupulatnie rozważyć ryzyko związane ze zmniejszeniem ilorazu inteligencji i wystąpieniem wad wrodzonych u dziecka. Trzeba też się upewnić, że rodzice podejmujący decyzję o kontynuacji lub terminacji ciąży są dokładnie poinformowani o wielkości dawek i ich wpływie na zdrowie dziecka. W raporcie amerykańskiej Krajowej Rady Ochrony Radiologicznej i Pomiarów (National Council on Radiation Protection and Measurements, NCRP) także określono dawki 10–15 cGy jako dopuszczalne i bezpieczne dla płodu. Identyczne kryteria zostały przyjęte przez Amerykańskie Towarzystwo Onkologii Klinicznej (American Society of Clinical Oncology, ASCO) oraz ESMO. Promieniowanie jonizujące wywołuje w organizmie różne skutki biologiczne: efekty somatyczne, genetyczne i spowodowane uszkodzeniem płodu. Efekty somatyczne to uszkodzenia komórek podtrzymujących procesy życiowe. Mogą ujawniać się w ciele napromienionego osobnika w różnym czasie – po kilku minutach, tygodniach albo latach. Są wynikiem dużej liczby aktów jonizacji, powyżej której komórka nie jest już zdolna do regeneracji i naprawy uszkodzeń. Efekty genetyczne stanowią rezultat uszkodzenia komórek biorących udział w zapłodnieniu i odpowiedzialnych za przekazywanie cech dziedzicznych. Trzecią grupę stanowią efekty spowodowane uszkodzeniami radiacyjnymi płodu, powstałe we wczesnym okresie embrionalnym i powodujące różne malformacje (zwyrodnienia), zarówno u ludzi, jak i u zwierząt. Ponadto w zależności od dawki, rodzaju i czasu promieniowania wyróżnia się skutki stochastyczne i deterministyczne. Skutki stochastyczne mogą, lecz nie muszą wystąpić, a prawdopodobieństwo ich wystąpienia zależy od otrzymanej dawki (im wyższa dawka, tym większe prawdopodobieństwo). Typowym skutkiem stochastycznym jest rozwój choroby nowotworowej czy zmian dziedzicznych u potomstwa. Skutki te mogą się ujawnić nawet po długim czasie, a zatem – ze względu na współistnienie wielu innych czynników indukujących kancerogenezę – wpływ promieniowania pozostaje przedmiotem dyskusji. Skutki deterministyczne (niestochastyczne) występują krótko po przekroczeniu określonej dawki progowej i pojawiają się u wszystkich napromienionych osób. Liczba komórek nieodwracalnie spada poniżej poziomu niezbędnego do funkcjonowania szczególnie ważnych tkanek i narządów. Wysokość wspomnianego progu różni się w zależności od tkanki i narządu. Współczesne aparaty cyfrowe wykorzystywane w diagnostyce radiologicznej umożliwiają uzyskanie lepszego obrazu przy ograniczeniu dawki promieniowania i niwelują błędy w ustalaniu parametrów ekspozycji, które dawniej skutkowały powtarzaniem badań. W tab. 3 zestawiono badania radiologiczne wykonywane u ciężarnych kobiet i dawki progowe równoważne, na które narażony jest płód. W 2016 roku ESMO uznało, że badania radiologiczne i rezonans magnetyczny (w tym przypadku obawy wiązały się z użyciem kontrastu gadoliny) nie muszą zagrażać zdrowiu płodu, jeśli są wykonywane jednorazowo w procesie leczenia choroby nowotworowej występującej u matki. W USA radiologiczne badania obrazowe wykonywane są w ostatniej dekadzie u kobiet w ciąży ponad dwukrotnie częściej. Tomografię komputerową wykonuje się około 25% częściej, a badania medycyny nuklearnej – 12% częściej. Jednocześnie wzrósł niepokój i upowszechniły się błędne wyobrażenia o potencjalnym negatywnym wpływie promieniowania na płód. Badania amerykańskich autorów wykazały niewiedzę pracowników medycznych (także lekarzy) i nieuzasadnione naukowo obawy związane z możliwością uszkodzenia płodu wskutek diagnostyki radiologicznej. Autorzy ci dowiedli, że w przypadku ciężarnych kobiet wymagających leczenia onkologicznego nie trzeba ani terminować ciąży, ani odkładać diagnostyki radiologicznej do czasu rozwiązania. Wykonywanie badań przy użyciu współcześnie stosowanego sprzętu wiąże się z ekspozycją płodu na niskie dawki promieniowania, które nie są niebezpieczne, zwłaszcza gdy badań nie powtarza się często. Promieniowanie jonizujące jest istotną metodą leczenia lokoregionalnego nowotworów złośliwych. Wśród chorób nowotworowych rozpoznawanych u kobiet ciężarnych około 51% przypadków stanowi rak piersi, a u około 26% – nowotwory hematologiczne; pozostały odsetek to nowotwory o innych lokalizacjach narządowych. Choroby te na różnych etapach leczenia wymagają napromieniania w celu zniszczenia guza czy zmian resztkowych lub napromienienia całego ciała przed przeszczepem szpiku. Ze względu na współistnienie ciąży nie jest możliwe napromienianie wszystkich lokalizacji. Leczenie nowotworu wymaga podania znacznie wyższej dawki promieniowania niż wykonanie nawet najbardziej obciążającego radiologicznego badania diagnostycznego. Dawki promieniowania stosowane w leczeniu nowotworu są bardzo wysokie, 104 –105 razy wyższe od dawek właściwych dla radiologii diagnostycznej, i wynoszą 4000–7000 cGy (40–70 Gy). Wysokość dawki uszkadzającej, którą zostanie napromieniony zarodek lub płód, zależy od stosowanego aparatu terapeutycznego, docelowej dawki, wielkości pola napromieniania, odległości od krawędzi pól do płodu, użytej techniki i rodzaju promieniowania. Ograniczenie dawki można uzyskać poprzez zmniejszenie pól i zwiększenie odległości między krawędziami pól a płodem. Wzrost tej odległości do ponad 30 cm redukuje ekspozycję o 4–20 cGy w porównaniu z chorymi nieciężarnymi. Dawką dopuszczalną i bezpieczną dla płodu jest 10–15 cGy. Dlatego napromienianie terapeutyczne okolic jamy brzusznej jest u kobiet w ciąży bezwzględnie zabronione, ale już leczenie raka okolic głowy i szyi, piersi, płuc, mózgu czy kośćca poza miednicą jest dopuszczalne, zwłaszcza gdy dodatkowo stosuje się osłony ołowiane na brzuch i dokładnie monitoruje dawki otrzymywane przez płód. Możliwości współczesnych aparatów diagnostycznych i terapeutycznych sprawiają, że nie trzeba już terminować ciąży ze względu na potrzebę leczenia nowotworu u matki (a taka praktyka była dość często stosowana). Zdiagnozowanie raka w pierwszym trymestrze ciąży także nie jest przeciwwskazaniem do rozpoczęcia leczenia onkologicznego. Leczeniem z wyboru jest wtedy chemioterapia monolekowa, którą w kolejnych trymestrach uzupełnia się należnymi dodatkowymi lekami. Stosowanie chemioterapii lub radioterapii czy wykonywanie radiologicznych badań diagnostycznych przy zachowaniu dawki promieniowania jonizującego przyjmowanej przez płód mniejszej niż 0,1, a nawet 0,2 Gy (10–20 cGy) zdaniem Perega i wsp. nie zwiększa ryzyka wrodzonych wad rozwojowych. Ryzyko wystąpienia wad rozwojowych maleje wraz z bardziej zaawansowanym wiekiem ciążowym. Odroczenie leczenia onkologicznego do czasu rozwiązania jest uzasadnione w bardzo nielicznych przypadkach. (Źródło: “Radiodiagnostyka i radioterapia kobiet w ciąży – fakty bez mitów” Autorka: Barbara Kozakiewicz)
Radioterapia jest metodą wykorzystywaną w leczeniu nowotworów. Według danych jest ona wykorzystywana w przypadku 53 procentach pacjentów onkologicznych. Radioterapia, a właściwe radiochirurgia stereotaktyczna umożliwia leczenie zmian zlokalizowanych w trudno dostępnych narządach takich jak mózg, prostata czy płuca. Zabiegi w tych rejonach bardzo często są obarczone wysokim ryzykiem powikłań. Często radioterapia jest uzupełnieniem leczenia chirurgicznego, u pacjentów u których zabieg miał być doszczętny, ale w badaniu histopatologicznym wykazano, że w polu operacyjnym występowały jeszcze komórki nowotworowe. Może znaleźć również zastosowanie w przypadku leczenia bólu. Należy również wspomnieć, że nie przyczynia się do powstawania odczynów skórnych, których bardzo obawiają się pacjenci. Wykorzystuje się w niej cząstki lub fale o wysokiej częstotliwości, których założeniem jest niszczenie nieprawidłowych komórek. Warto jednak wspomnieć, że istnieją nowotwory, który wytworzyły odporność na tę formę terapii, a zdarza się nawet, że agresywność niektórych z nich może się zwiększyć. Łatwiej mogą dawać przerzuty co jest związane ze zmianami procesów egzocytozy do lizosomów. W ostatnim czasie przeprowadza się coraz więcej badań odnośnie lizosomów i ich roli w rozwoju nowotworów, a także przerzutów. Jak się okazuje w wyniku radioterapiii może dochodzić do zwiększonego uwalniania enzymów w nich zawartych. Powoduje to degradację materiału łączącego komórki guza, przez co może on trafić do innych części organizmu przyczyniając się do powstania przerzutów. Jeżeli chodzi o medycynę to coraz częściej wspomina się o sztucznej inteligencji. Jak się okazuje może okazać się ona przydatna także w przypadku radioterapii. Warto wspomnieć, że ustalenie odpowiedniego działania, szczególnie w skomplikowanych przypadkach może zająć pewną ilość czasu, a doskonale wiemy o tym, że w przypadku nowotworów, czas odgrywa kluczowe znaczenie. Dzięki sztucznej inteligencji opracowanie takiego planu może zająć zaledwie kilka sekund. Według badań odroczenie terapii nawet na tydzień może zwiększyć ryzyko nawrotu, a także powstania przerzutów o 14 procent. W badaniu, w którym starano się potwierdzić skuteczność tej metody wykazano, że algorytm wykorzystywany przez sztuczną inteligencję pozwolił na podjęcie takich samych schematów leczenia jaki wybraliby lekarze po znacznie dłuższym czasie. Warto jednak wspomnieć, że nie można w stu procentach polegać na komputerach i wszystko musi być analizowane przez specjalistów, tak aby nie doszło do żadnych pomyłek, które z różnych względów mogą się przecież pojawić. W naszym kraju również przeprowadza się badania nad radioterapią, które pozwolą sprawić, że stanie się ona bezpieczniejsza oraz skuteczniejsza. Chodzi o substancję- radiosensybilator, który będzie sprawiał, że komórki nowotworowe będą dużo bardziej wrażliwe na radioterapię. Ostatecznym efektem tego związku jest uszkodzenie DNA komórek nowotworowych. Związek ten stanowi chemiczną modyfikację nukleozydu (2’-deoksyurydyny), a więc w jest w naturalny sposób wbudowywany do komórki podczas biosyntezy lub naprawy. Związek ten znajduje się więc następnie w DNA nieprawidłowej komórki. Tak zmodyfikowany kwas dezoksyrybonukleinowy łatwiej ulega uszkodzeniu Należy tutaj wspomnieć, że w wielu przypadkach podczas tego rodzaju terapii dochodzi do uszkodzenia także zdrowych komórek gospodarza co wiąże się z wystąpieniem licznych powikłań, które mogą być dla pacjentów bardzo uciążliwe, a dzięki temu związkowi ryzyko ich wystąpienia ulega redukcji. Ma to związek ze zmniejszoną dawką promieniowania. Warto jest wspomnieć także o doniesieniach amerykańskich naukowców według których możliwe jest zastąpienie wielokrotnych powtarzanych przez kilka tygodni radioterapii, leczeniem trwającym około sekundy. W badaniu naukowcy wykorzystali promieniowanie protonowe. Również dzięki temu rozwiązaniu możliwe jest zmniejszenie ryzyka sąsiednich tkanek. Metoda ta nazywana jest FLASH i do tej pory był w niej wykorzystywane elektrony, które jednak nie mają możliwości głębokiego wnikania w tkankę, aby były skuteczne w leczeniu guzów znajdujących się w położonych głęboko strukturach. W innych ośrodkach wykorzystywano także fotony, jednak trudno było dobrać odpowiednią w ich przypadku dawkę przy zastosowaniu obecnie dostępnych urządzeń. Radioterapia znajduje coraz większe zastosowanie w przypadku leczenia raka piersi. Warto wspomnieć, że jeżeli chodzi o ten nowotwór to ta forma terapii jest wykorzystywana w 80 procent przypadków. U znacznej części pacjentek pozwala na uniknięcie okaleczającej operacji, w wyniku której może dojść do usunięcia piersi. Może jednak stanowić uzupełnienie leczenia chirurgicznego. Dzięki radioterapii możliwe jest zredukowanie ryzyka występowania obrzęków. Warto wspomnieć, że radioterapia znajduje się w naszym kraju w dobrej kondycji. Otworzono około 50 ośrodków na terenie Polski, które są wyposażone w nową klasę akceleratorów. Radioterapia nie wymaga zastosowania narkozy, a większość pacjentek może prowadzić normalny tryb życia i co bardzo ważne pracować w pełnym wymiarze godzin. Jedną z form radioterapii jest brachyterapia. Dzięki niej możliwe jest podanie wyższej dawki promieniowania. Warto wspomnieć, że promieniowanie odbywa się od wewnątrz, a nie od zewnątrz. W niektórych przypadkach pozwala na znaczne skrócenie czasu trwania terapii. Pacjenci w przypadku wszelkich terapii w znacznym stopniu boją się powikłań. W Lublinie od 2005 roku przeprowadzane są badania koncentrujące się na tym czy radioterapia śródoperacyjna jest równie skuteczna jak tradycyjna radioterapia. Wyniki wskazują na to, że odsetek przeżyć odległych wynosi 97 procent. Zastosowanie wspomnianej metody wiąże się z wydłużeniem operacji o 30 minut. Chirurg wraz z radioterapeutą w czasie trwania operacji umieszcza aplikator dokładnie w miejscu, w którym został wycięty guz. Wielu chorych decyduje się na tę formę terapii z uwagi na to, że po zabiegu nie ma konieczności częstych wizyt w szpitalu, które dla wielu osób, zwłaszcza tych, które mieszkają od niego w znacznej odległości stanowi pewnego rodzaju utrudnienie. Specjaliści z Lublina wspominają również o tym, że ta forma leczenia prawdopodobnie znajdzie również zastosowanie w leczeniu nowotworów trzustki, jelita grubego oraz żołądka. Jak na razie tego typu zabiegi przeprowadza niewielka liczba ośrodków w naszym kraju, ale eksperci mają nadzieję, że wraz z upływem czasu dostęp do niej będzie dużo łatwiejszy. Naukowcy z Łodzi pracują nad testem, dzięki któremu będzie możliwe określenie ryzyka powikłań po leczeniu onkologicznym. Test będzie opierał się na biologicznych wskaźnikach ukazujących w jaki sposób komórka pacjenta reaguje na dawkę promieniowania. Dzięki temu możliwe będzie spersonalizowanie radioterapii dzięki temu ryzyko działań niepożądanych będzie mniejsze. Radiotoksyczność dotycząca zdrowych tkanek jest aktualnie głównym czynnikiem ograniczającym skuteczność tego leczenia. Wspomnianymi biomarkerami są cząsteczki mikroRNA. Naukowcy mają nadzieję, że w oparciu o nie będzie możliwe dostosowanie leczenia. Do badań zaangażowano pacjentów z nowotworami głowy i szyi, u których ta forma terapii jest wykorzystywana bardzo często. Radioterapia tej okolicy charakteryzuje się wąskim indeksem terapeutycznym. Oznacza to, że zniszczeniu komórek nowotworowych towarzyszy istotny wzrost ryzyka rozwoju niebezpiecznych powikłań. Otrzymanie wyniku od poszczególnego pacjenta umożliwia dostosowanie planu leczenia tak, by zminimalizować ich wystąpienie. Jest to możliwe poprzez wczesne wdrożenia leczenia objawowego lub zastosowanie leków radioprotekcyjnych. Wśród powikłań radioterapii w ostatnim czasie mówiono o szczególnej ochronie hipokampa. Dzięki takiemu działaniu istnieje mniejsze ryzyko zaburzeń funkcji wykonawczych, uczeniu się, pamięci oraz mniejszemu zmęczeniu. Cały czas powtarza się, że bardzo istotne w całej onkologii jest możliwie wczesne wykrycie zmian nowotworowych. Dzięki temu dostosowanie odpowiedniej terapii jest dużo prostsze, z mniejszym ryzykiem wystąpienia powikłań i długoletnim przeżyciem. Pacjenci muszą zdawać sobie sprawę z tego, że podczas pandemii wykonywanie podstawowych badań i dbanie o swoje zdrowie jest również bardzo ważne.
Wdrożenie nowoczesnych technologii w obszarze radioterapii to w praktyce szansa na duże oszczędności zarówno w kosztach pośrednich, jak i bezpośrednich. Jest to związane przede wszystkim z większą precyzją terapii, mniejszą liczbą powikłań, skróceniem czasu leczenia, ograniczeniem kosztów personelu i brakiem konieczności hospitalizacji. Należy również wspomnieć o znacznej redukcji wydatków związanych z wypłatą świadczeń, w tym zasiłków i rent. Jednoczasowa chemioradioterapia przyczynia się do poprawy wyników leczenia np. raka płuc. To pozwala na szybkie przejście pacjenta do immunoterapii, co z kolei znacznie poprawia wyniki leczenia i wydłuża życie chorego. Zwykle napromienianie pojedynczego pacjenta zajmuje około 10-20 minut. O ilości napromieniań, zwanych frakcjami, decyduje lekarz w zależności od wskazań. Bywa, że konsekwencją wyleczenia jednego nowotworu za pomocą radioterapii, jest pojawienie się nowego, wynikającego z mutacji powstałych na skutek promieniowania. Ryzyko jest jednak bardzo niskie i niewspółmierne do opcji nieleczenia pierwotnego raka.Każdego roku Polsce diagnozę nowotworową słyszy około 160 tysięcy pacjentów. Zarówno lekarzy, jak i chorych nadal nie satysfakcjonuje nie dość szybki dostęp do radioterapii, która jest jedną z 3 najważniejszych form leczenia w onkologii. W ciągu ostatniej dekady można było jednak zaobserwować znaczną poprawę wyposażenia szpitali i innych placówek medycznych w wysoce specjalistyczny sprzęt. Stało się to możliwe m.in. dzięki finansowaniu z Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych. Mimo to eksperci podkreślają, że w codziennej praktyce lekarskiej wciąż istnieją bariery, głównie natury prawnej i finansowej, utrudniające efektywne wykorzystywanie radioterapii. Zgodnie ze statystykami dotyczącymi leczenia onkologicznego, radioterapia jest skuteczną metodą leczenia w przypadku połowy dotychczas poznanych nowotworów. W przypadku guzów mało podatnych na działanie promieniowania jonizującego stosuje się terapie skojarzone, czyli połączenie radio i chemioterapii oraz innych metod leczenia. Radioterapia jest istotnym elementem terapii onkologicznej. Jej skuteczność zależy od precyzji podania wiązki promieniowania w miejsce zmiany nowotworowej przy maksymalnym ograniczeniu napromieniania w zdrowych tkankach i organach krytycznych. W przypadku nowotworów niemożliwych do całkowitego wyleczenia radioterapia może być wykorzystywane jako leczenie paliatywne, mającego na celu złagodzenie cierpienia pacjentów, przede wszystkim bólów spowodowanych przerzutami. Ponadto radioaktywne promieniowanie wykorzystywane bywa także do leczenia problemów nieonkologicznych, takich jak toczeń rumieniowaty, bliznowiec, wytrzeszcz w przebiegu choroby Gravesa-Basedowa czy wreszcie różnych schorzeń ortopedycznych. Każdy zabieg jest nieco inny, ale ogólnie pacjenta unieruchamia się zwykle w określonej pozycji, stosując specjalne taśmy, podgłówki czy nawet całe odlewy – przy każdym zabiegu pozycja powinna być bowiem identyczna. Nowoczesna radioterapia umożliwia przede wszystkim większą precyzję w terapii onkologicznej. Do guza mogą zostać dostarczone wyższe dawki promieniowania, co pozwala na oszczędzenie okolicznych narządów i tkanek. Innowacyjne metody wykorzystywane w radioterapii redukują ryzyko pojawienia się działań niepożądanych, a jest to szczególnie istotne w przypadku pacjentów z rakami okolic głowy i szyi. Nie mniej istotne jest to, że metody te skracają całkowity czas leczenia i pobytu w szpitalu. W Centrum Radioterapii Amethyst w Krakowie funkcjonuje już supernowoczesny system do pozycjonowania i monitorowania położenia pacjenta w czasie radioterapii. Jego zastosowanie pozwala na maksymalnie bezpieczne podawanie nawet wysokich dawek promieniowania. Dzięki zastosowaniu specjalistycznego systemu kamer zintegrowanych z komputerem, sprzęgających obraz bezpośrednio z akceleratorem, możliwe jest śledzenie pozycji pacjenta w kilku wymiarach. Obserwacja ułożenia prowadzona jest zarówno w trakcie przygotowania do radioterapii, jak i w czasie samego przesyłania wiązki terapeutycznej. Innym przykładem nowoczesnej radiochirurgii w onkologii jest nóż cybernetyczny - CyberKnife. To bardzo precyzyjna metoda leczenia wyznaczoną dawką promieniowania. Ma ona szerokie zastosowanie i pozwala na oszczędzenie krytycznych struktur i zdrowych tkanek, a przede wszystkim wydłuża życie pacjenta przy minimalnych skutkach ubocznych. Inna innowacyjna technika nazywa się FLASH, czyli radioterapia o bardzo dużej dawce, i zgodnie z wcześniejszymi badaniami wykorzystuje elektrony, aby zminimalizować uszkodzenie zdrowych tkanek podczas celowania w guzy. Co ważne, FLASH rzekomo osiąga te efekty w czasie krótszym niż sekunda, co może wykładniczo skrócić czas trwania sesji, w których dochodzi do napromieniowania. Wyniki niewielkiego amerykańskiego badania przedstawione podczas tegorocznego kongresu Amerykańskiego Towarzystwa Radioterapii Onkologicznej sugerują skuteczność radioterapii w walce z zapaleniem płuc wywołanym wirusem SARS-CoV-2. Autorzy badania dotyczącego zastosowania radioterapii w leczeniu COVID-19 sugerują, że skuteczność napromieniania w leczeniu zapalenia płuc wywołanego wirusem SARS-CoV-2 jest wynikiem jej immunomodulującego działania, a szczególnie zmniejszenia tzw. burzy cytokinowej w miąższu płucnym. W odróżnieniu od farmakoterapii wykorzystanie radioterapii do walki z infekcją wirusową nie jest uzależnione od patogenu, można je zatem w przyszłości rozważać także w leczeniu innych zakażeń wirusowych. Jakiś czas temu rozpoczęło się duże europejskie badanie kliniczne dotyczące zastosowania radioterapii w leczeniu chorych na arytmię serca. Pacjenci chorujący na częstoskurcz komorowy są zwykle leczeni farmakologicznie i poddawani zabiegom implantacji kardiowertera-defibrylatora, które koryguje u nich zaburzenia rytmu serca za pomocą wstrząsu elektrycznego. Ci, u których standardowe leczenie arytmii serca nie przynosi oczekiwanych efektów, mogą zostać poddani zabiegowi inwazyjnej ablacji cewnikowej, jednak u 30-50 procent z nich po takim zabiegu nadal utrzymują się objawy, bądź po początkowym sukcesie leczenia dochodzi do nawrotu. Radioterapia w leczeniu zaburzeń rytmu serca związane jest z jednorazowym podaniu wysokiej dawki promieniowania jonizującego w źródło arytmii. Określa się je przy pomocy badania elektrofizjologicznego i trójwymiarowego mapowania elektroanatomicznego. Następnie dane dotyczące ogniska arytmii, z którego nieprawidłowe impulsy elektryczne rozchodzą się po całym sercu, są przenoszone na badanie obrazowe, z którego korzystamy, planując radioterapię, a więc na tomografię komputerową. Kolejno oznacza się to miejsce i precyzyjnie planuje rozkład dawki promieniowania, aby podać ją dokładnie w ognisko arytmii, jednocześnie chroniąc przed uszkodzeniem pozostałe części serca, tętnice wieńcowe i inne struktury. Od 2014 roku takie leczenie było już oferowane w kilku placówkach. Niestety jego efekty nie wszędzie były odpowiednio monitorowane. Jedną z ról radioterapii jest również leczenie bólu. Ponadto nie powoduje ona w większości przypadków odczynów skórnych, których szczególnie obawiają się pacjenci. Terapia jest krótka – trwa od kilku dni do kilku tygodni. Priorytetem w leczeniu radiologicznym – w opinii ekspertów – jest wyleczenie, ale duże znaczenie ma to, że oszczędza ono pierś, eliminuje obrzęk ręki i ma bardzo dobry efekt estetyczny. W ostatnich 20 latach wymieniono w Polsce wszystkie stare aparaty rentgenowskie i bomby kobaltowe, które były powszechnie stosowane w latach 80. i 90. ubiegłego wieku i to one były odpowiedzialne za odczyny popromienne. Obecnie mamy do dyspozycji nowoczesne przyspieszacze elektroniczne. Liczba akceleratorów zwiększa się każdego roku. Większość z nich jest sterowana cyfrowo i sprzężona z systemami planowania radioterapii, wykorzystującymi najnowsze techniki obrazowania. Część pacjentów po radioterapii może jednak odczuwać różnego rodzaju dolegliwości będące efektem zastosowanej terapii, prowadzące m.in. do osłabienia organizmu. Podczas leczenia pacjent onkologiczny powinien szczególnie zadbać o swoją dietę, która pozwoliłaby złagodzić dolegliwości i wzmocnić organizm.