Zdaniem NRL, należy rozważyć wprowadzenie w Polsce zakazu reklamy leków dostępnych bez recepty, wyrobów medycznych oraz suplementów diety.
16 września Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej przyjęło stanowisko w sprawie reklamy leków, wyrobów medycznych oraz suplementów diety. NRL stwierdza w nim, iż należy rozważyć wprowadzenie w Polsce zakazu reklamy leków dostępnych bez recepty, wyrobów medycznych oraz suplementów diety. „Jeżeli wprowadzenie takich zmian musiałoby wymagać zmian przepisów prawa Unii Europejskiej, to z uwagi na wagę problemu należy niezwłocznie podjąć działania zmierzające do zmiany tych przepisów, aby dawały one państwom członkowskim prawo do wprowadzenia ograniczeń reklamy takich produktów, w tym również całkowitego zakazu reklamy kierowanej do społeczeństwa” - czytamy w przyjętym stanowisku.
Prezydium NRL stwierdza również, iż jeżeli reklama leków, wyrobów medycznych oraz suplementów diety kierowana do społeczeństwa jest dopuszczona, musi ona podlegać ścisłej kontroli pod kątem rzetelności przekazu i prawdziwości zawartych w niej informacji.
„Konieczne byłoby więc stworzenie jednolitych zapisów prawnych dotyczących sposobu reklamy produktów leczniczych, wyrobów medycznych i suplementów diety dopuszczających możliwość reklamy po dokonaniu rejestracji danego produktu a nie przedstawienia tylko jego zgłoszenia do obrotu. Należy dopuszczać do obrotu te produkty tylko po zatwierdzeniu oświadczeń zdrowotnych spełniających wymagania określone w rozporządzeniu nr 1924/2006 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 20 grudnia 2006 r. w sprawie oświadczeń żywieniowych i zdrowotnych dotyczących żywności. Postuluje się także, aby reklama wyrobów medycznych i suplementów diety była poddana takim samym ograniczeniom jak reklama leków, w szczególności w kwestii braku możliwości udziału w tych reklamach lekarzy i lekarzy dentystów” - informuje Prezydium NRL.
Władze samorządu lekarskiego stwierdzają również, iż należy rozważyć, czy suplementy diety, jako produkty niezwiązane z procesem leczenia powinny być sprzedawane w aptekach. „Wydaje się bowiem racjonalne, aby w aptece można było nabywać produkty i wyroby służące leczeniu lub wspomagające ten proces”.
Więcej: nil.org.pl
Komentarze
[ z 3]
Nie wiem na ile jest to prawdą, ale spotkałem się kiedyś z twierdzeniem, że zyski ze sprzedaży suplementów diety lokują się na świecie na czwartym miejscu jako najbardziej dochodowy przemysł, zaraz po handlu bronią, narkotykami i prostytucją (nie pamiętam w jakiej kolejności były w tym zestawieniu wymienione). Chociaż wydaje się to bardzo ciekawą, a zarazem zaskakującą uwagą, jeśli tak jest w rzeczywistości pokazuje to, jak wielkie zyski można czerpać z wykorzystywania niewiedzy społeczeństwa odnośnie działania tych substancji paramedycznych i zasadności ich stosowania. Niestety, ale w większości tego typu preparatów czerpie się korzyści wykorzystując ludzką niewiedzę oraz naiwność, albo nadzieję pokładaną w kolorowej reklamie i wierze w prosty i skuteczny sposób na osiągnięcie zamierzonego czy wymarzonego celu zdrowotnego. Jako lekarze dysponujemy wiedzą niezbędną do tego, aby zweryfikować skład suplementów diety i ocenić możliwości ich działania, albo zasadność stosowania. Większość ludzi jednak może bazować wyłącznie na reklamie w mediach i własnej intuicji. Moim zdaniem powinno się te produkty wycofać z aptek, aby przestały się one kojarzyć ludziom z substancjami leczniczymi, które charakteryzują się wyższą skutecznością, udowodnionym działaniem i ściśle zweryfikowanym składem. Sprzedaż suplementów diety obok leków wydaje się być pomyłką i jawną niemalże manipulacją dla czerpania zysków z ludzkiej niewiedzy w połączeniu z zaufaniem jakie pokłada się w instytucji lekarza i ordynowanych przez niego leków. Jak przykładowy Kowalski miałby potrafić odróżnić, że suplement diety leżący na półce obok leku wydawanego z przepisu lekarza nie musi być już tak wiarygodny i godny zaufania, a przeznaczone na jego zakup pieniądze są nieraz jak wyrzucenie ich w błoto? Mam nadzieję, że rzeczywiście zmiany w tym zakresie zostaną wprowadzone i to w najbliższym czasie.
Reklamy często bywają mylące. Zwłaszcza gdy chodzi o suplementy diety. Tak naprawdę nie wiemy co dokładnie zawierają. Producenci zwykli wpisywać na opakowaniu surowce, które tak naprawdę w rozumieniu farmaceutów w ogóle nie są przeznaczone do stosowania w lecznictwie. Farmaceucie nic nie mówi na przykład zapis że produkt zawiera różę. Nie wiadomo czy to korzeń czy liść czy cokolwiek innego pochodzącego z dzikiej róży. Nie powinno się pozwalać wprowadzać nieświadomych konsumentów w błąd. Myślą, że preparat jest skuteczny i pomoże podczas gdy tak naprawdę nie działa lub może nawet zaszkodzić. Każdy produkt leczniczy lub suplement może spowodować negatywne skutki, ma swoje działania niepożądane. Często zdarza się że w suplementach nawet nie ma ulotek dotyczących stosowania, ryzyka lub przeciwwskazań. Suplementy zalewają rynek a ludzie je kupują. Nic dziwnego gdyż rynek rozwija się w błyskawicznym tempie i obserwuje 9% wzrost w skali roku. Jest to ogromne tempo. Polska jest jednym z docelowych rynków zbytu również dla krajów zachodnich oraz Bliskiego Wschodu. Nasze firmy nie pozostają w tyle jeśli chodzi o masową produkcję preparatów OTC jednak niestety bardzo wiele produktów pochodzi od producentów stosujących surowce na przykład pochodzące z Chin które są o wiele tańsze i z pewnością są wątpliwej jakości. Nie da się ustalić jak bardzo wątpliwej gdyż od producentów suplementów nie wymaga się szczegółowych badań przed wprowadzeniem do obrotu.
Suplementy diety stały się w ostatnich latach bardzo popularnym produktem. Mogą zawierać nie tylko witaminy i składniki mineralne, ale również aminokwasy, lecytynę, błonnik, kwasy tłuszczowe, probiotyki, związki pochodzenia roślinnego lub zwierzęcego. Przyjmowanie takich preparatów wiąże się z osiągnięciem określonych korzyści. Nie tylko odżywiają organizm i uzupełniają codzienną dietę w cenne składniki odżywcze, ale także korzystnie wpływają na koncentrację i pamięć, chronią organizm przed wpływem negatywnych czynników zewnętrznych, usprawniają pracę układu nerwowego, sercowo-naczyniowego czy kostno-stawowego. Wspomagają również dietę osób, które nie dbają o właściwie zbilansowane posiłki. Decyzja o przyjmowaniu suplementów diety powinna być podejmowana świadomie i rozważnie, najlepiej po konsultacji z lekarzem. Suplementy diety powinno się wybierać przede wszystkim starannie, biorąc pod uwagę aktualne potrzeby organizmu, które są w przypadku każdego człowieka odmienne. Zawsze należy wziąć pod uwagę ryzyko związane z możliwością przedawkowania składników odżywczych, przyjęcia z suplementem substancji szkodliwej dla organizmu lub wystąpienia interakcji pomiędzy tym produktem żywnościowym a preparatem farmaceutycznym. W przypadku stosowania kilku suplementów diety i leków o zbliżonym składzie może dojść do przedawkowania danej substancji. Zasadniczą różnicą pomiędzy suplementami diety a lekami, poza brakiem udowodnionego efektu terapeutycznego, jest znacznie prostsza w przypadku suplementu procedura dopuszczenia do sprzedaży. Obecnie na rynku jest dostępnych około 81 tysięcy tego rodzaju preparatów, co uniemożliwia skuteczną kontrolę nad ich składem i potencjalnymi skutkami ubocznymi ich zażywania, zwłaszcza w przypadku osób zażywających wiele suplementów jednocześnie i w połączeniu z lekami, co jest dość powszechne wśród seniorów. Pacjenci tkwią często w mylnym przekonaniu, wyrobionym na podstawie nie do końca właściwego przekazu reklamowego, na przykład że prezentowane w telewizji suplementy mają takie samo działanie jak leki. Kolejnym czynnikiem wpływającym na wzrost popularności leków dostępnych bez recepty i suplementów jest pogorszenie stanu zdrowia przy jednoczesnym niezadowoleniu z poziomu opieki lekarskiej. Nie bez znaczenia pozostaje także chęć obniżenia kosztów związanych z potencjalnym leczeniem i łatwiejszy dostęp do wspomnianych preparatów. Do najpowszechniejszych zagrożeń związanych z nadmiernym i długotrwałym zażywaniem suplementów należy przekroczenie dopuszczalnych norm. Szkodliwy dla zdrowia może się okazać zbyt wysoki poziom witaminy A lub żelaza, które w nadmiarze zwiększają ryzyko m.in. udaru. Innym groźnym skutkiem stosowania bez kontroli preparatów z tej grupy są potencjalne interakcje, w jakie mogą one wchodzić z przyjmowanymi jednocześnie lekami. Przykładowo niebezpieczne jest połączenie leków przeciwzakrzepowych i substancji roślinnej, jaką jest miłorząb japoński. Nadmierna ilość witaminy C lub wapnia może powodować biegunkę i ból brzucha. Przyjmowanie zbyt dużej ilości witaminy D przez długi czas może spowodować odkładanie się wapnia w organizmie, a to może osłabiać kości i uszkadzać serce i nerki. W ostatnich latach pojawił się duży wachlarz produktów, które mają poprawiać zdrowie jelit. Chodzi o probiotyki i prebiotyki, suplementy te zawierają mikroorganizmy lub związki mające na celu promowanie bakterii jelitowych. Nauka o mikrobiomie jest wciąż stosunkowo młoda, ale niezwykle złożona. Naukowcy wykazali, że probiotyki mogą pomóc w kilku problemach zdrowotnych, w tym w wspomaganiu biegunki i łagodzeniu niektórych objawów zespołu jelita drażliwego (IBS). Jednak poza kilkoma szczególnymi warunkami istnieje niewiele dowodów na to, że mogą korzystnie wpływać na zdrowie. Oczywiście może się to zmienić, gdy pojawi się większa ilość badań. Niedobory pewnych składników odżywczych sprzyjają zachorowaniu również na COVID-19, o czym naukowcy donosili już wcześniej. Teraz jednak udało się ocenić działanie tych najbardziej popularnych, z którymi wiązane są największe nadzieje. Dawkowanie i bezpieczeństwo składników odżywczych w ochronie przed powikłaniami wywołanych infekcją koronawirusem to kwestie, które będą podlegać kolejnym analizom, by można było polecać konkretne związki pacjentom. Naukowcy z Wielkiej Brytanii i Hiszpanii odkryli potencjał witaminy B12 przeciwko SARS-CoV-2 w ramach poszukiwań cząsteczek blokujących replikację koronawirusa. Według stworzonych przez nich modeli matematycznych w jego zwalczaniu pomogą molekuły o podobnym działaniu do remdesiviru, ale bez typowych dla niego efektów ubocznych. Wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega-3 to związki tak niezbędne w organizmie, jak witaminy, a najcenniejszych form należą występujące w tłustych rybach kwasy DHA i EPA. W ustroju powstają one z roślinnego kwasu ALA, jednak wydajność tej przemiany jest niewielka. Suplementacja diety kwasami omega-3 wiązała się z zapadalnością na COVID-19 mniejszą o około 12 procent. Źródłem witaminy D są tłuszcze zwierzęce, takie jak masło i olej rybi, a także pełne mleko, sery i ryby morskie. Większą część wytwarzamy jednak pod wpływem promieni UV w skórze. Uzupełnianie diety w witaminę D szło w parze rzadszą zapadalnością na COVID-19 o6-19 procent.Codzienne wybory żywieniowe wpływają na prawidłowe funkcjonowanie organizmu i jego odporność, a także na nasz nastrój. Racjonalne żywienie to nie lekarstwo, które zastąpi choremu terapię z psychiatrą lub psychologiem, jednak może ono złagodzić objawy choroby i zminimalizować jej skutki. Dodatkowo, dieta bogata w określone składniki odżywcze jest w stanie uchronić nas przed nagłymi spadkami nastroju, chronicznym zmęczeniem, nerwowością i zaburzeniami koncentracji, czyli wszystkim tym, co stanowi zapowiedź problemów natury depresyjnej. Dieta w terapii depresji opiera się na wprowadzeniu konkretnych produktów, które regulują podaż tryptofanu, odpowiedzialnego za produkcję serotoniny. Ten ważny neuroprzekaźnik zwykle kojarzony jest z układem nerwowym, jednak prawda jest taka, że wydzielany jest właśnie w jelitach. Tryptofan należy do aminokwasów egzogennych, czyli takich, które musimy dostarczyć z pożywieniem, gdyż człowiek samodzielnie go nie syntetyzuje. Znajdziemy go zatem w jajkach, rybach (tutaj warto wyróżnić zwłaszcza łososia i tuńczyka), chudym mięsie (pierś z kurczaka) oraz roślinach strączkowych (szczególnie soja). Owocem, który zapewnia dużą podaż tryptofanu, jest ananas, choć owoce i warzywa są mniejszym nośnikiem tego aminokwasu. Według nowych badań przeprowadzonych na zwierzętach zbyt dużo tłuszczu negatywnie wpływa na funkcjonowanie komórek w jelicie, co prowadzi do rozwoju niekorzystnych bakterii. One z kolei wydzielają związek, który uszkadza naczynia krwionośne. Jak pokazały badania przeprowadzone na zwierzętach wykazały, że zbyt duża ilość tłuszczu w diecie zaburza w komórkach jelitowego nabłonka działanie produkujących energię mitochondriów. Komórki w takich warunkach wydzielają większe ilości tlenu i azotanów. Pobudzają one do wzrostu szkodliwe bakterie, np. E. coli, a one produkują związek o nazwie trimetyloamina (TMA). Wątroba zamienia ją z kolei w tlenek trimetyloaminy (TMAO), który m.in. zwiększa ryzyko miażdżycy. Dieta ketogeniczna sprawia, że pozbawiony węglowodanów organizm uzyskuje energię z kwasów tłuszczowych i ketonów. Oprócz niebezpieczeństwa dla kobiet w ciąży i osób z chorobami nerek, stosowana przez dłuższy czas prowadzi do chorób serca, cukrzycy. Dodatkowo ograniczanie dostarczenia węglowodanów eliminuje z diety warzywa i rośliny strączkowe. Przez to przyczynia się do rozwoju nowotworów i choroby Alzheimera. Ponieważ osoby stosujące taką dietę z powodów zdrowotnych często traciły na wadze, dietę zaczęto sugerować jako sposób na odchudzanie. Dieta ketogeniczna może spowodować spadek masy ciała, ale działa na krótką metę.