Po infoliniach "kolejkowych" uruchomionych przez NFZ, pacjenci otrzymali kolejną, tym razem udostępnioną przez Ministerstwo Zdrowia, dzięki której mogą uzyskać informację o tańszych odpowiednikach leków refundowanych. Postanowiliśmy sprawdzić, jak działa nowa infolinia i na ile przydatna jest pozyskana za jej pośrednictwem wiedza.


Jak informuje Krzysztof Bąk, rzecznik resortu zdrowia, od dnia uruchomienia infolinii (28 marca br.) farmaceuci odbierają dziennie kilkadziesiąt telefonów od pacjentów. Pytania o tańsze odpowiedniki leków refundowanych odnoszą się do produktów leczniczych z różnych grup terapeutycznych. Na razie, jak podkreśla rzecznik, biorąc pod uwagę krótki okres funkcjonowania infolinii, nie można jeszcze wyłonić wśród nich jakieś grupy szczególnej.

- Infolinia umożliwiła pacjentom dostęp do obiektywnej informacji (pozbawionej reklamy produktu leczniczego lub konkretnej apteki jako miejsca zakupu) o możliwości uzyskania tańszych odpowiedników leków refundowanych przepisanych na recepcie przez lekarza ubezpieczenia zdrowotnego - przypomina Krzysztof Bąk.

Wiele pytań dotyczy tańszych odpowiedników leków refundowanych, ale zdarzają się również pytania o możliwość otrzymania tańszego odpowiednika leku, który nie jest refundowany. - W tym przypadku nie może zostać wskazany tańszy odpowiednik z uwagi na fakt, że tylko leki refundowane mają stałą cenę urzędową, co oznacza, że niezależnie od miejsca w Polsce, pacjent może otrzymać tańszy odpowiednik w tej samej cenie detalicznej i z taką samą odpłatnością - dodaje rzecznik.

Pacjenci proszą o informację
Pan Adam* wyszedł od lekarza psychiatry z przepisanym na recepcie ze 100-procentową odpłatnością lekiem Zeldox 80 mg - 56 szt. w opakowaniu. Po wizycie w jednej z aptek w Tychach dowiedział się, że preparat kosztuje 452 zł. Chorego nie było stać na wykupienie specyfiku.

- Postanowiłem zadzwonić na infolinię ministerstwa aby zasięgnąć informacji, czy mogę zastosować jakiś tańszy odpowiednik tego preparatu - mówi pacjent.

- W oczekiwaniu na zgłoszenie się konsultanta dowiedziałem się, że infolinia nie jest formą pomocy medycznej, nie przyjmuje też skarg i zażaleń, a konsultanci informują jedynie o możliwości wyboru tańszego odpowiednika leku. Po zgłoszeniu się konsultantki usłyszałem, że Zeldox nie jest refundowany. Ponadto okazało się, że na naszym rynku jest tylko jeden lek o takim działaniu. Jedyną radą, jakiej mogła mi udzielić farmaceutka było, abym szukał apteki, w której lek jest najtańszy. Cena tego preparatu jest jednak zaporowa - dodaje.

Z kolei pani Magdalena otrzymała od pediatry receptę dla swego dziecka na Ismigen - szczepionkę na odporność. Cena w tyskiej aptece to 120 zł za 30 dawek. Lekarka zaleciła podawanie trzech dawek dziennie przez 10 dni, a następnie, po dwudziestu dniach przerwy, kolejnej serii.

- Dobro dziecka jest najważniejsze, ale gdybym mogła kupić preparat o takim samym działaniu, wolałabym coś tańszego. Niestety, na infolinii dowiedziałam się, że lek jest odpłatny w 100 proc. i nie ma żadnego jego odpowiednika. Farmaceutka poradziła, żebym trzymała się tego, co lekarz, zgodnie ze swoim doświadczeniem, zaproponował dla dziecka. Zadzwoniłam na infolinię, ponieważ chciałam się upewnić, czy lek rzeczywiście nie jest refundowany - mówi pani Magdalena.

Różnica w cenach - znacząca
I jeszcze jeden przypadek, tym razem pana Tomasza, który od kilku lat leczy się na współistniejące choroby przewlekłe - cukrzycę typu II i nadciśnienie tętnicze. Chory przyjmuje od dawna ten sam zestaw leków, skuteczny - ponieważ choroby są ustabilizowane na jednakowym, nie budzącym niepokoju poziomie. Leki kupowane przez pacjenta to, obok pasków do gleukometru, Gliclada 60 mg, Bisocard 5 mg, Suvardio 10 mg, Co-Valsacor 160 mg+25 mg oraz Kalipoz Prolongatum.

- Leków jest sporo i przyjmowanie ich systematycznie każdego dnia nadszarpuje zasobność i tak szczupłego portfela. Gdybym mógł taniej kupić preparaty o takim samym działaniu, chętnie bym skorzystał z takiej możliwości - mówi pan Tomasz, który za naszą namową zdecydował się zadzwonić na infolinię w ministerstwie.

- Byłem zaskoczony profesjonalną obsługą. Dowiedziałem się, że leki, które przepisuje mi lekarz, są refundowane. Poinformowano mnie także, ile  kosztują od 1 maja, po kolejnej zmianie listy leków refundowanych. Tyle, że ceny które mi podano, znacząco odbiegają od tych w aptece. I to było dla mnie dużym zaskoczeniem - stwierdza pacjent.

Okazało się, że Bisocard ma swoje tańsze zamienniki takie jak Bisoratio czy Coronal. Cena refundowanych: Suvardio (28 tab.) - to kwota przy refundacji 3,08 zł, Co-Valsacoru (56 tab.) - 14,84 zł, natomiast Gliclady (60 szt.) - 24,43 zł.

- Tymczasem w aptece płacę za leki dużo więcej. I tak za Suvardio - 8,43 zł, za Co-Valsacor - 28,42 zł za 28 tabletek, czyli za 56 już 56,84 zł, a za Glicladę - 30 tab. - 17,95 zł - mówi pan Tomasz.

I dodaje, że na pytanie skąd bierze się ta różnica w cenach leków, usłyszał odpowiedź, że być może lekarz inaczej zakwalifikował chorobę.

Co zniechęca do zamiany leków?
Zdaniem wielu lekarzy, pacjent powinien w aptece otrzymać informację, który z preparatów, zawierających tę samą substancję czynną, co lek przepisany na recepcie, jest refundowany i jaka jest możliwość uzyskania tańszego odpowiednika.


Lekarze wyjaśniają, że ponieważ listy refundacyjne zmieniają się obecnie co dwa miesiące, nie zawsze są w stanie szybko sprawdzić, jaki refundowany lek jest akurat najtańszy w aptece. Jak z kolei wielokrotnie podkreślał Jacek Krajewski, przewodniczący Federacji Porozumienie Zielonogórskie, skomplikowany sposób określania poziomu refundacji przez lekarza wpływa na wydłużenie czasu przyjęcia pacjenta.


Jak już pisaliśmy, aptekarze zamiast infolinii oczekują ze strony ministerstwa realnych zachęt i wsparcia, choćby w postaci systemu informatycznego, który umożliwiałby bezproblemowe zamiennictwo leków według kryteriów: cena i wskazania terapeutyczne.  

Do zamiany leków zniechęcają też potencjalne konsekwencje za "nieprawidłowo" zrealizowaną substytucję. Farmaceuci tłumaczą, że nie mają wglądu do dokumentacji medycznej pacjenta i nie wiedzą, czy zamieniając lek na inny, mogą wydać produkt, który nie ma zarejestrowanych wskazań w danej jednostce chorobowej.

- Czy nastąpi zamiana czy nie, konsekwencje mogą być dotkliwe. Za brak polecenia zamiennika jest kara 200 zł. Za wydanie odpowiednika o wskazaniach innych niż leku oryginalnego grozi 200 zł kary, zwrot refundacji, odsetki do zwrotu oraz do 2 proc. wartości od refundacji leku (a nie od znikomej marży) za ostatnie 12 cykli refundacyjnych - wyjaśniał nam Mariusz Politowicz, kierownik apteki "Pod wagą" w Pleszewie.

 

Źródło: www.rynekzdrowia.pl