Poddawanie się szczepieniom to inwestycja we własne zdrowie, Polacy jednak zbyt rzadko się szczepią, nie wykorzystują tej szansy na lepsze zdrowie - ostrzegali eksperci na konferencji prasowej zorganizowanej z okazji Tygodnia Wiedzy o Półpaścu, który przypada w dniach od 26 lutego do 3 marca.
Dr hab. Filip Raciborski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, kierownik projektu "Budowania zaufania do szczepień ochronnych" przyznał, że seniorzy częściej się szczepią przeciwko chorobom zakaźnym, na przykład przeciwko grypie w porównaniu do osób młodych i tych w średnim wieku. Wciąż jednak odbiegamy w tym zakresie od wielu krajów Unii Europejskiej.
"Zaledwie kilka procent naszych rodaków co roku się szczepi przeciwko grypie, nieco częściej są to osoby starsze. Najtrudniej przekonać do szczepień osoby w wieku 25-35 lat. Niestety, nie myślimy w kategoriach inwestycji we własne zdrowie, jakim jest szczepienie" - zaznaczył.
Zwykle jesteśmy mniej skłonni do szczepień, gdy nie czujemy zagrożenia. Tak było w przypadku pandemii: gdy tylko spadła liczba zakażeń, większość osób przestała się szczepić przeciwko wirusowi SARS-CoV-2 - powiedział specjalista.
Przyznał, że zaszczepienie się jest pewnym wysiłkiem, który trzeba podjąć: należy pójść do lekarza, uzyskać receptę, a potem udać się do punktu szczepień lub do apteki. "Tymczasem każda bariera jest poważnym utrudnieniem; sprawia, że jesteśmy mniej skłonni do szczepienia" - zauważył.
Zdaniem specjalisty przeszkodą są też wszelkie opłaty za szczepienie. "Każda opłata jest barierą, nawet jeśli szczepienie kosztuje jedynie kilkadziesiąt złotych" - zwrócił uwagę dr Raciborski.
Jako przykład eksperci podali szczepionkę przeciwko półpaścowi, która od 2024 r. jest refundowana w 50 proc. dla osób w wieku 60 plus. Według kierownika Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Akademii Medycznej w Lublinie prof. Krzysztofa Tomasiewicza najlepiej byłoby, gdyby była ona bezpłatna. Powinna być też bardziej dostępna dla wszystkich osób powyżej 50. roku życia, bo takie są naukowe rekomendacje.
Na pytanie PAP, czy nie powinno się wprowadzić pewnego przymusu szczepień, specjalista uznał, że nie jest to dobre rozwiązanie, przynajmniej nie w naszym kraju. Jego zdaniem trzeba przede wszystkim przekonywać do szczepień. Niezbędna jest też wszechstronna edukacja zdrowotna, pokazująca, jak ważną rolę odgrywają szczepienia.
"Choroby zakaźne nie zniknęły i nie znikną, co więcej - będą się pojawiać nowe, czego najlepszym przykładem jest COVID-19" - powiedział prof. Tomasiewicz, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Rodzinnych.
Dodał, że chorobą zakaźną są też wszelkie zakażenia bakteryjne oporne na antybiotyki.
Według ekspertów zaufania do szczepień trzeba uczyć już dzieci. "Szkoły byłyby bardzo przydatne w edukacji zdrowotnej, ale nie jest to łatwe, a wielu nauczycieli nie jest do tego przygotowanych" - stwierdził dr hab. Raciborski. Jednym z problemów jest duża skala dezinformacji na temat szczepień, z którą - jak przyznał - trudno walczyć.
Jak zatem przekonywać osoby nieprzekonane do szczepień? Zdaniem specjalisty najgorsza jest "twarda reakcja" - przyjmowanie postawy konfrontacyjnej, bo ona jedynie zaostrza spór. "Bardziej wskazane jest tzw. miękkie podejście, czyli otwarcie się na dyskusję, jest wtedy większa szansa na dotarcie do osób, które w kwestii szczepień mają wciąż jakieś wątpliwości" - przekonywał.
Uczestnicy konferencji przypomnieli, że wciąż pokutują różnego rodzaju mity na temat szczepień. Część osób nadal wierzy w to, że szczepienia mogą powodować autyzm, co było wielokrotnie dementowane, jak też w to, że osłabiają odporność. "To zaskakujące, bo takie poglądy są sprzeczne z aktualnem stanem wiedzy" - zaznaczył dr hab. Filip Raciborski. (PAP)
Komentarze
[ z 0]