W nowym badaniu prowadzonym przez Uniwersytet w Sussex stwierdzono naukowe dowody „wyższego” stanu świadomości. Wykorzystując technologię obrazowania mózgu naukowcy mierzyli małe pola magnetyczne wytwarzane w mózgu i stwierdzili, że po zastosowaniu trzech leków psychodelicznych jeden pomiar poziomu świadomości - różnorodność sygnałów neuronowych - był znacznie wyższy.
Psychodeliki to grupa substancji psychoaktywnych wywołujących zmiany percepcji, świadomości, sposobu myślenia oraz sposobu odczuwania emocji. Psychodeliki od innych substancji psychoaktywnych tj. stymulantów czy depresantów odróżnia to, że nie wpływają bezpośrednio na znane nam stany umysłu, ale indukują doświadczenia zdecydowanie różne od zwykłego stanu umysłu. Doświadczenia te często są porównywane do odmiennych stanów świadomości: transu, medytacji, marzeń sennych.
W trakcie badania porównywano stan osób pod wpływem leków psychodelicznych ze stanem uczestników nie zażywających tych substancji. Neurobiolodzy obserwowali trwały wzrost różnorodności sygnałów neuronowych u tych pierwszych jako miernik złożoności aktywności mózgu.
Różnorodność sygnałów mózgu dostarcza mierzalnego wskaźnika poziomu świadomości. Na przykład ludzie, którzy są w stanie czuwania, wykazują bardziej zróżnicowaną aktywność nerwową niż osoby w trakcie snu.
Jest to jednak pierwsze badanie wykazujące zróżnicowanie sygnału mózgu, które sięga głębiej niż stan podstawowej świadomości. Poprzednie badania skupiały się na obniżonych stanach świadomości takich jak sen, znieczulenie czy stan „wegetatywny”, czyli zespół apalityczny.
Naukowcy twierdzą, że potrzeba więcej badań używając bardziej wyrafinowanych i zróżnicowanych modeli, aby potwierdzić otrzymane wyniki.
Naukowcy z Centrum Badań nad Świadomością podają, że to odkrycie wykazuje, iż mózg zachowuje się zupełnie inaczej niż zwykle pod wpływem tych substancji. W stanie psychodelicznym elektryczna aktywność mózgu jest mniej przewidywalna i mniej zintegrowana niż w normalnym świadomym przebudzeniu. Stan psychodeliczny wydaje się być „wyższym” poziomem świadomości, ale tylko w odniesieniu do tego konkretnego wskaźnika jakim jest wzrost globalnej różnorodności sygnałów neuroprzekaźnikowych.
Podczas badania zdrowi ochotnicy otrzymali jedną z trzech substancji, które powodują stan psychodeliczny: psylocybinę, ketaminę lub LSD.
Wykorzystując technologię obrazowania mózgu mierzono małe pola magnetyczne wytwarzane w mózgu i stwierdzono, że po spożyciu wyżej wymienionych związków miara świadomego poziomu, czyli różnorodność sygnałów neuronowych - była znacznie wyższa.
Naukowcy dzięki temu doświadczeniu odkryli korelacje między intensywnością doświadczeń psychodelicznych zgłoszanych przez ochotników a zmianami w różnorodności sygnału. Oznacza to, że działanie tych leków ma powiązania nie tylko z globalnymi zmianami mózgu wywoływanymi, ale także z aspektami dynamiki mózgu, która leży u podstaw określonych aspektów świadomego doznania.
Wyniki niniejszego badania pomagają zrozumieć również, co dzieje się w mózgach ludzi, gdy doświadczają rozszerzenia świadomości pod wpływem psychodelików i jak poziom świadomości i świadoma treść są ze sobą powiązane.
Nie oznacza to, że stan psychodeliczny jest „lepszym” lub bardziej pożądanym stanem świadomości, podkreślają naukowcy. Wydaje się, że psychodeliczny stan mózgu jest charakterystyczny i może być powiązany z innymi globalnymi zmianami poziomu świadomości np. snem czy znieczuleniem. Podobne zmiany w różnorodności sygnału stwierdzono dla wszystkich trzech substancji pomimo ich zupełnie innej farmakologii. Dokładne badania nad psychodeliką zyskują coraz większą uwagę, zwłaszcza ze względu na potencjał terapeutyczny jaki mogą posiadać te leki, jeśli byłyby stosowane w sposób rozsądny i pod ścisłym nadzorem lekarza.Wyniki tych badań mogłyby być wykorzystane w kontekście terapeutycznym na przykład w trakcie leczenia ciężkiej depresji przebadanymi lekami.
Obecnie zespół badawczy pracuje nad określeniem jak konkretne zmiany w przepływie informacji w mózgu są podparte specyficznymi aspektami doświadczenia psychodelicznego np. takimi jak halucynacje.
Komentarze
[ z 6]
Czasem sama się zastanawiam, czy ze stosowaniem narkotyków czy substancji psychoaktywnych jak się je inaczej określa rzeczywiście są szkodliwe dla zdrowia jak to podają w oficjalnych wiadomościach i doniesieniach liczne źródła przeznaczone dla szerszego grona odbiorców. Przecież w dużej mierze jeszcze tak na prawdę nie wiemy w jaki sposób takie środki jak LSD, ketamina czy psylocybina oddziałują na organizm człowieka. Jasne, że nie można dopuszczać do ich stosowania na szeroką skalę, ale jednocześnie warto jednak kontynuować badania, żeby poszerzać świadomość ludzi i zdobywać wiedzę o tych środkach. Kiedyś przecież też można było uznać morfinę za środek zbyt silny i szkodliwy dla organizmu by stosować go jako lekarstwo. A jednak dzisiaj dzięki tej substancji udaje się przeprowadzać operacje w sposób właściwie bez bolesny i możliwie nie traumatyzujący dla pacjenta. Dlaczego by więc nie poszukiwać w przyrodzie innych źródeł, które mogłyby okazać się bardzo korzystnymi dla pacjenta i jednocześnie poszerzać naszą wiedzę, tak o ludzkich organizmach jak i o świecie w ogóle?
Nie jestem do końca przekonana, czy to aby na pewno bezpieczne, aby udostępniać podobne informacje. Przecież jak mniemam, wielu pacjentów albo osób, które są zwolennikami substancji psychoaktywnych, będzie próbowała odebrać wyniki podawane przez naukowców na swoją korzyść. Chociaż podzielam zdanie poprzedniczki, że powinno się poszukiwać w przyrodzie substancji, które można by wykorzystać przy produkcji leków i do badania człowieka, zgłębiania tajemnic umysłu także, to jednak nie wszystkie wiadomości powinny być podawane do wglądu szerszego grona odbiorców. Tak w tym przypadku wydaje mi się, że o szczególnych właściwościach takich narkotyków jak psylocybina, ketamina czy LSD nie odpowiedzialne osoby niekoniecznie powinny wiedzieć. Bo przecież wyższy poziom świadomości na pierwszy rzut oka wydaje się być czymś bardzo pozytywnym. Wręcz pożądanym. Dlaczego więc mielibyśmy z takowego rezygnować, a wręcz unikać i zabraniać? Zwolennicy legalizowania narkotyków z całą pewnością mogli by użyć takich argumentów w dyskusji i przedkładać podobne tytuły jak powyższego artykułu za dowód, iż w swoich dociekaniach mają rację, z którą trudno się nie zgadzać.
Oj tak, może mieć pani rację. Nie sądzę, aby wiele osób które nie są lekarzami potrafiły skupić się na tekście w wystarczającym stopni, a także dobrnąć do jego końca, gdzie mogą doczytać, że "wyjątkowy" stan świadomości o którym mowa wcale nie ma być jakimś stanem, którego w naturalnych warunkach się nie spotyka i z tego względu jest korzystny i pożądany. Chodzi raczej, co naukowcy zaznaczają jednak nie wiem czy wystarczająco wyraźnie, że po tych narkotykach, które powodują halucynacje o wiele łatwiej zmienić tok myślenia czy poruszyć te obszary mózgu, które normalnie nie funkcjonują sprawnie. Ale to wcale nie oznacza, że takie postrzeganie jest właściwe. Jedynie można przez to wnosić, że jest inne. A po powrocie do normalnego stanu umysłu, kiedy substancja przestaje działać, taki osobnik wcale nie pozostaje jakoś szczególnie uduchowiony jak w to się chce wierzyć niektórym zwolennikom stosowania podobnych preparatów.
Bardzo odważne badanie i chyba jeszcze większa odwaga u osób, które podjęły się publikowania jego wyników. Jestem też pod wrażeniem , że w ogóle udało się osiągnąć zgodę komisji bioetycznej na podjęcie podobnego eksperymentu z zastosowaniem substancji o działaniu narkotycznym i psychodelicznym na dobrowolnych ochotnikach. Nie sądzę, aby publikacja danych mogła wpłynąć na zwiększenie odsetka osób zainteresowanych zażywaniem podobnych substancji. Nie mniej jednak wśród zwolenników takich chemicznych "rozrywek" może stanowić to niezbity dowód na bezpieczeństwo swojego działania i dać im do rąk argument przemawiający za tym, by nie zważając na konsekwencje podejmować się ich stosowania. Warto zaznaczać, że "wyższy" stan świadomości jest raczej subiektywnym odczuciem i niekoniecznie realnym odbiorem rzeczywistości dostrzeganej z innego, ale wciąż prawdziwego punktu widzenia. Jeśli wziąć pod uwagę te aspekty może uda się wystrzegać nowych, potencjalnych eksperymentatorów i ciekawskich przed spróbowaniem tych nielegalnych i niewątpliwie wciąż bardzo niebezpiecznych substancji.
Problem „dopalaczy” pojawił się w Europie w połowie poprzedniej dekady. W Polsce zaczął narastać w ostatnich latach. Rozwija się on na styku świata substancji legalnych i nielegalnych. „Dopalacze” oferowane są w większości krajów europejskich — głównie w internecie, ale także w sklepach stacjonarnych. Wiedza na temat „dopalaczy” jest wyrywkowa, zarówno w wymiarze farmakologicznym, jak społeczno-kulturowym. W Polsce zainteresowanie oferowanymi na rynku „dopalaczami” było znaczne, co niektórzy tłumaczą między innymi restrykcyjną polityką przeciwnarkotykową, a zwłaszcza karaniem za posiadanie tzw. narkotyków miękkich. W oficjalnych sklepach, często zwanych „kolekcjonerskimi”, można było nabyć różnorodne substancje psychoaktywne, oferowane jako „materiały kolekcjonerskie”, „sole do kąpieli” itp. Opakowania były najczęściej atrakcyjne graficznie i nawiązywały do symboli subkultur młodzieżowych nastawionych między innymi na zabawę. Często zawierały asekuracyjną klauzulę, że nie nadają się do używania przez ludzi. Efektem szerokiego dostępu do „dopalaczy” była znaczna liczba poważnych zatruć, wymagających hospitalizacji. Jesienią 2010 r. wynosiła ona około 300 przypadków miesięcznie. W związku z dynamicznym rozwojem zjawiska obrotu nowymi substancjami posiadającymi działanie psychoaktywne, jesienią 2010 r. wprowadzono ustawę o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii oraz ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej, która zakazuje wytwarzania i wprowadzania do obrotu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej substancji o działaniu psychoaktywnym, niedopuszczonych do stosowania na podstawie odrębnych przepisów. Do tak rozumianych środków zastępczych nie stosuje się przepisów o ogólnym bezpieczeństwie produktów. Te rozwiązania zakazują wytwarzania i wprowadzania do obrotu na terenie kraju jakichkolwiek substancji pochodzenia naturalnego lub syntetycznego jeśli produkt, roślina, grzyb lub ich części zawierają substancję używaną jak środek odurzający lub substancja psychotropowa. Wyroby te zostały określone jako środki zastępcze. Ponadto, nowa regulacja zakazuje prowadzenia reklamy i promocji środków spożywczych, jak również innych produktów przez sugerowanie, że posiadają one działanie takie, jak działanie substancji psychotropowych lub środków odurzających. Zakaz ten wsparty sankcją karną wprowadzoną w zmienionej ustawie, ma wyeliminować praktyki marketingowe bazujące na popularyzacji dostępnych w obrocie wyrobów poprzez sugerowanie, że są one „legalnymi narkotykami”. Ustawa przewiduje również działania mające na celu umożliwienie posiadania, przechowywania oraz dokonywania zakupu środków zastępczych przez jednostki prowadzące działalność naukową oraz szkoleniową. Ponadto, zgodnie z nowym art. 27c ustawy z dnia 14 marca 1985 r. o Państwowej Inspekcji Sanitarnej, w przypadku uzasadnionego podejrzenia, że produkt stwarza zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzi, właściwy Państwowy Inspektor Sanitarny wstrzymuje jego wytwarzanie lub wprowadzanie do obrotu lub nakazuje wycofanie go z obrotu, na czas niezbędny do przeprowadzenia oceny wpływu tego produktu na zdrowie. Część substancji aktywnych znajdujących się w „dopalaczach” została umieszczona na liście substancji kontrolowanych mocą ustawy z 15 kwietnia 2011 r., zmieniającej ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii. W ciągu zaledwie trzech miesięcy zdelegalizowane substancje zostały zastąpione nowymi, o podobnym działaniu, które po delegalizacji już teraz doczekały się legalnych zamienników. Tendencję do zastępowania zdelegalizowanej substancji nową, legalną, o nieznacznie zmienionej strukturze chemicznej i potencjalnie podobnych efektach, w krajach, które mają większe doświadczenie z projektowanymi narkotykami niż Polska, obserwuje się od dawna. Efektem oczekiwanym wprowadzenia ustawy zmieniającej ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii było znaczne zmniejszenie liczby ostrych zatruć, natomiast nieoczekiwanym — zwiększenie nielegalnej produkcji np. efedronu (metkatinonu) z popularnych leków zawierających pseudoefedrynę, jak również innych substancji. Problem zażywania „dopalaczy” przez młode osoby jest często bardzo późno zauważany przez rodziców, gdyż objawy nie są ani tak znane, jak w przypadku objawów związanych z piciem alkoholu czy zażywa niem popularnych narkotyków. Pierwszym sygnałem ostrzegawczym wskazującym na możliwość kontaktu z „dopalaczami”, podobnie jak w przypadku narkotyków może być zmiana stylu życia, ubierania się i znajomych. Towarzyszyć temu może także unikanie wszelkich rozmów i nagłe oddalenie psychiczne. Problemy w szkole czy w pracy to również dość istotny symptom. Objawami związanymi z zażywaniem „dopalaczy” mogą być również: nagłe wyjścia z domu, krótkie telefony, zaniedbywanie obowiązków, nieprzywiązywanie wagi do stroju, zmiany nawyków żywieniowych, zmiany trybu życia (np. długie przesiadywanie w nocy lub nadmierna senność), spadek masy ciała, wydawanie coraz większych sum pieniędzy, apatia lub senność, nagłe wybuchy agresji, objawy psychotyczne lub lękowe. Istotną kwestią w przypadku „dopalaczy” jest ich niekorzystny wpływ na organizm ludzki. Ponieważ nie przeprowadzono dotychczas żadnych formalnych badań dotyczących farmakokinetyki czy farmakodynamiki związków zawartych w „dopalaczach”, ich potencjalnych interakcji z lekami czy innymi używkami — nieznane są nadal działania niepożądane długotrwałego stosowania ani objawy przedawkowania „dopalaczy”. Nieokreślony pozostaje ich potencjał uzależniający, jak również wpływ długotrwałego stosowania na funkcjonowanie, w aspekcie psychologicznym, społecznym czy behawioralnym. Nie istnieją również wyniki badań na modelu zwierzęcym, które można by ekstrapolować na organizm ludzki. Jedyne dostępne dane pochodzą od samych użytkowników „dopalaczy” bądź z raportów klinicznych. Zbieranie i analizowanie tych danych utrudnia jednak fakt ogromnej różnorodności związków zawartych w „dopalaczach” . Najwięcej danych pochodzi z Wielkiej Brytanii i dotyczy jednego z najbardziej popularnych „dopalaczy”— mefedronu. Efekty pożądane wywoływane przez mefedron, obejmują między innymi poczucie rozpierającej euforii, empatii, stymulację OUN, poprawę nastroju, klarowność umysłu i halucynacje. Zgłaszane przez użytkowników działania niepożądane to: tachykardia, podrażnienie śluzówki nosa w przypadku donosowego zażywania, niepokój, obkurczenie obwodowych naczyń krwionośnych (blue fingers), nadmierne pobudzenie. Raporty kliniczne po zastosowaniu mefedronu, jako główne działania niepożądane podają: kołatanie serca, utratę przytomności, wymioty, zwiększoną potliwość, ból głowy, przebarwienia skóry, nadciśnienie, pobudzenie ruchowe. W jednym przypadku potwierdzono zgon. Użytkownicy mefedronu zwracają także uwagę na bardzo silną potrzebę zażycia kolejnej dawki, co sugerowałoby wysoki potencjał uzależniający tego związku. Ryzyko rozwinięcia się szybkiej tolerancji na mefedron wiąże się z koniecznością zażywania coraz większych dawek, które mogą być coraz bardziej niebezpieczne. Do kilku dni po zażyciu, w moczu i pocie utrzymuje się zapach mefedronu. Zanotowane przypadki zgonu po zażyciu mefedronu były spowodowane zbyt wysokim ciśnieniem krwi, skutkującym wylewem. Po większych dawkach występują również negatywne odczucia, spowodowane zmęczeniem. Z kolei przy produkcji popularnego efedronu używa się nadmanganianu potasu, który nie jest usuwany z uzyskanego preparatu. Nadmanganian potasu działa neurotoksycznie i może prowadzić do ciężkiego uszkodzenia mózgu (encefalopatii manganowej), przejawiającej się zespołem parkinsonowskim (wzmożone napięcie i drżenia mięśni, trudności w chodzeniu i zatrzymywaniu się), upośledzeniem funkcji mięśni utrzymujących postawę ciała, zaburzeniami artykulacji mowy (od zacinania się do całkowitej niemożności porozumiewania się), czasami pojawia się typowy „chód koguci” (na palcach) oraz nadmierne uwypuklenie klatki piersiowej. Realne ryzyko zdrowotne związane z zażywaniem „dopalaczy” jest nieznane, ponieważ nie przeprowadzono dotychczas żadnych rygorystycznych badań, które oszacowałyby je w sposób bezwzględny. Dlatego też producenci „dopalaczy” często nie zamieszczają na opakowaniach produktów listy składników ani nazwy substancji czynnej, skrzętnie pomijane są także ostrzeżenia dotyczące potencjalnych działań niepożądanych czy interakcji dopalaczy z lekami lub alkoholem. W badaniach przeprowadzonych w grupie studentów uczelni rzeszowskich, 60% osób, które deklarowały kiedykolwiek zażywanie dopalaczy przyznało, że nie wie jaką substancję aktywną zawierał zażywany preparat. Jest to tym bardziej niepokojące, że aż 22% osób w tej grupie stwierdziło, że niewiedza wynika z faktu, że nie interesuje ich jaką substancję czynną zawierają zażywane przez nich dopalacze. Obecnie, kiedy sprzedaż „dopalaczy” odbywa się głównie poprzez internet, opakowania zakupionych w sieci produktów posiadają skąpe, ograniczone do minimum informacje co do składu i zawartości, a często nie posiadają ich wcale lub są one błędne. W badaniu 500 produktów z 27 sklepów internetowych okazało się, że tylko 52% sprzedawców informowało o możliwej szkodliwości oferowanych produktów, w połączeniu z alkoholem, interakcjach z lekami, o wpływie na prowadzenie urządzeń mechanicznych. Aż 63% dostawców legal high zamieszcza informacje o składzie, nie podając jednak nazwy chemicznej związku będącego substancją czynną preparatu ani jej ilości. Tylko 48% sklepów podaje wskazania dotyczące dawkowania, zaś aż 40% w ogóle nie umieszcza żadnych informacji ostrzegawczych, dotyczących przeciwwskazań czy potencjalnych działań niepożądanych.Na części produktów pojawiają się jedynie oględne ostrzeżenia, napisane często językiem potocznym, np.: „produkt może sprawić, że poczujesz się niedobrze” czy „produkt może stymulować ośrodkowy układ nerwowy, przyspieszać akcję serca, powodować śpiączkę” . Na podstawie informacji o chemicznym działaniu substancji zawartych w „dopalaczach” oraz doświadczeń osób zażywających można mówić o takich objawach niepożądanych, jak: zaburzenia równowagi ciała, nudności, wymioty, mrowienie skóry, przedłużające się skurcze mięśni (które mogą być nie zauważalne przy długotrwałym stosowaniu), biegunka, stany silnej euforii z nadwrażliwością na niektóre rodzaje dźwięków, takich jak drapanie czy skrobanie. Nadużywanie 4-EMC (występującym m.in. w popularnym produkcie „koko”) może powodować lęki i psychozy, jednak są one łagodniejsze niż w przypadku amfetaminy. Po zażyciu nawet stosunkowo niewielkich dawek, dosyć często zdarza się przejściowa utrata pamięci krótkotrwałej. Z kolei używanie BZP może powodować: drgawki, podniesienie temperatury ciała, uczucie zagubienia, psychozy, bezsenność (czasem mogąca trwać nawet 3 doby po przyjęciu dawki), tachykardie, mdłości, wymioty i bóle głowy. Opisano przypadki zgonów po spożyciu BZP w połączeniu z MDMA, MDA i alkoholem. Użytkownicy zgłaszają wiele objawów niepożądanych, takich jak: bóle brzucha, nudności, wymioty, bóle głowy, kołatanie serca, brak apetytu, stany lękowe, bezsenność, „dziwne” myśli, zmiany nastroju, dezorientacja, rozdrażnienie, drgawki. Istnieje niewielka liczba doniesień klinicznych, wskazujących na związek zażycia BZP z wystąpieniem silnego napadu drgawkowego. Istnieją przesłanki świadczące o tym, że BZP może uzależniać. Palona szałwia wieszcza — w szczególności jej ekstrakty — działa krótko, ale bardzo mocno. U wielu palaczy mogą wystąpić ataki szału, łącznie z koszmarnymi halucynacjami i urojeniami, niektórzy „użytkownicy” donoszą o stanach podobnych do psychozy. Nie jest wykluczone, że podobnie jak niektóre inne halucynogeny (LSD, psylocybina), szałwia może indukować choroby psychiczne. Działaniami niepożądanymi innych składowych „dopalaczy” mogą być: krwawienie z nosa, pieczenie w nosie (przy aplikacji donosowej), halucynacje, nudności, wymioty, kłopoty z krążeniem krwi, wysypki, uczucie niepokoju, paranoja, nadpobudliwość i urojenia, napady lęku, omamy wzrokowe i słuchowe, a także myśli i działania samobójcze. Choć kofeina, tauryna, sacharoza, guarana, żeń-szeń, niacyna, witaminy B6 i B12, będące składnikami popularnych napojów energetyzujących nie występują w wykazie środków odurzających i psychotropowych, picie ich w nadmiarze może powodować wiele negatywnych dla zdrowia działań niepożądanych, włącznie z uszkodzeniem układu nerwowego lub/i serca. O ile same dopalacze rzadko powodują zejścia śmiertelne, to już w połączeniu z alkoholem lub innymi substancjami odurzającymi, mogą powodować: porażenie ośrodka oddechowego i ośrodka krążenia, poważne zaburzenia rytmu serca do zatrzymania jego akcji włącznie, gwałtowne skoki ciśnienia prowadzące do utraty przytomności, udarów mózgu lub zawałów serca. Powyższe skutki zażywania „dopalaczy” mogą powodować nieodwracalne zmiany w organizmie młodego człowieka. Objawami zejściowymi intoksykacji (szczególnie wielokrotnej, po substancjach stymulujących) mogą być zespoły depresyjne. Przebieg tych ostatnich jest zróżnicowany — od krótkotrwałych, przemijających spontanicznie do długotrwałych i opornych na leczenie przeciwdepresyjne. U części osób dłużej i intensywniej przyjmujących „dopalacze”, może dochodzić do wystąpienia przewlekłych psychoz omamowo- -urojeniowych, wymagających leczenia szpitalnego. Rozpoznanie i leczenie jest zazwyczaj utrudnione, gdyż chorzy często przyjmują wiele różnych substancji, a w odniesieniu do „dopalaczy” — znają jedynie ich nazwy rynkowe. Używanie „dopalaczy” może powodować również uzależnienie, w swoim przebiegu zgodne z kryteriami uzależnienia od innych substancji psychoaktywnych. W przypadku części „dopalaczy” możemy zaobserwować objawy uzależnienia psychicznego, jak również fizycznego. Dla części młodych osób, zażywających/ próbujących „dopalaczy” w okresie ich dużego rozpowszechnienia, był to tylko element eksperymentowania z używkami i po wycofaniu tych substancji z rynku legalnego nigdy już po nie sięgnęła. Część młodych osób nadal jednak poszukuje doznań poprzez przyjmowanie „dopalaczy” lub nie korzysta już z tych środków, ale używa innych narkotyków — jak marihuana lub amfetamina. Wszystkie to powoduje, że do placówek pomocowych związanych z terapią uzależnień, w dalszym ciągu zgłaszają się głównie młode osoby, których dotykają konsekwencje zażywania „dopalaczy”. U niektórych osób, szczególnie używających substancji stymulujących, może dojść do uzależnienia. Nie ma standardów farmakoterapii tych uzależnień, a w postępowaniu dominują oddziaływania psychospołeczne: indywidualne i grupowe, ambulatoryjne i szpitalne. W Polsce celem takich oddziaływań jest najczęściej utrzymywanie całkowitej i długotrwałej abstynencji, a środkami do ich osiągnięcia są: uświadomienie sobie szkód spowodowanych używaniem „dopalaczy”, zwiększenie motywacji do funkcjonowania bez tych substancji oraz wyuczenie radzenia sobie z negatywnymi emocjami, głodem substancji, objawami abstynencyjnymi i pokusami środowiskowymi. Nie ma programów dla osób uzależnionych wyłącznie od „dopalaczy” i ich leczenie przebiega w ramach programów dla uzależnionych od substancji psychostymulujących lub uzależnionych od wielu substancji. Pomoc psychologiczna udzielana osobom zażywającym „dopalacze” w zasadzie więc nie różni się od pomocy dla osób używających inne narkotyki. Sami użytkownicy „dopalaczy” często nazywają te środki po prostu narkotykami. Rodzaje udzielanej pomocy można podzielić w zależności od zaawansowania przyjmowania środków psychoaktywnych. Osoby eksperymentujące najczęściej utrzymują się w krótko lub długotrwałej terapii indywidualnej, która z powodzeniem zakańczają. Formą pomocy dla tej grupy osób są również programy profilaktyczne, jak na przykład program FreD goes net, realizowany w wielu miastach Polski. Adresatem programu są młode osoby w wieku 14–21 lat, które używają substancji psychoaktywnych w sposób okazjonalny lub szkodliwy. Program nie jest przeznaczony dla osób uzależnionych oraz używających takich substancji, jak opiaty. Program jest oparty na metodzie krótkiej interwencji profilaktycznej, prowadzony jest w formie warsztatów z wykorzystaniem metod i założeń dialogu motywującego. Celem zajęć jest podniesienie wiedzy uczestników na temat szkodliwości używania substancji psychoaktywnych oraz zachęcenie ich do oceny indywidualnego ryzyka używania substancji psychoaktywnych oraz w efekcie — do zmiany postaw i zachowania, czyli ograniczenia używania substancji lub abstynencji. Osoby uzależnione kierowane są do programów terapii ambulatoryjnej, a także do ośrodków stacjonarnych, gdzie czas trwania terapii i zaangażowanie w jej przebieg jest znacznie większe. ( publikacja: Barbara Szczyrba-Maroń, Monika Bąk-Sosnowska )
Problem „dopalaczy” pojawił się w Europie w połowie poprzedniej dekady. W Polsce zaczął narastać w ostatnich latach. Rozwija się on na styku świata substancji legalnych i nielegalnych. „Dopalacze” oferowane są w większości krajów europejskich — głównie w internecie, ale także w sklepach stacjonarnych. Wiedza na temat „dopalaczy” jest wyrywkowa, zarówno w wymiarze farmakologicznym, jak społeczno-kulturowym. W Polsce zainteresowanie oferowanymi na rynku „dopalaczami” było znaczne, co niektórzy tłumaczą między innymi restrykcyjną polityką przeciwnarkotykową, a zwłaszcza karaniem za posiadanie tzw. narkotyków miękkich. W oficjalnych sklepach, często zwanych „kolekcjonerskimi”, można było nabyć różnorodne substancje psychoaktywne, oferowane jako „materiały kolekcjonerskie”, „sole do kąpieli” itp. Opakowania były najczęściej atrakcyjne graficznie i nawiązywały do symboli subkultur młodzieżowych nastawionych między innymi na zabawę. Często zawierały asekuracyjną klauzulę, że nie nadają się do używania przez ludzi. Efektem szerokiego dostępu do „dopalaczy” była znaczna liczba poważnych zatruć, wymagających hospitalizacji. Jesienią 2010 r. wynosiła ona około 300 przypadków miesięcznie. W związku z dynamicznym rozwojem zjawiska obrotu nowymi substancjami posiadającymi działanie psychoaktywne, jesienią 2010 r. wprowadzono ustawę o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii oraz ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej, która zakazuje wytwarzania i wprowadzania do obrotu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej substancji o działaniu psychoaktywnym, niedopuszczonych do stosowania na podstawie odrębnych przepisów. Do tak rozumianych środków zastępczych nie stosuje się przepisów o ogólnym bezpieczeństwie produktów. Te rozwiązania zakazują wytwarzania i wprowadzania do obrotu na terenie kraju jakichkolwiek substancji pochodzenia naturalnego lub syntetycznego jeśli produkt, roślina, grzyb lub ich części zawierają substancję używaną jak środek odurzający lub substancja psychotropowa. Wyroby te zostały określone jako środki zastępcze. Ponadto, nowa regulacja zakazuje prowadzenia reklamy i promocji środków spożywczych, jak również innych produktów przez sugerowanie, że posiadają one działanie takie, jak działanie substancji psychotropowych lub środków odurzających. Zakaz ten wsparty sankcją karną wprowadzoną w zmienionej ustawie, ma wyeliminować praktyki marketingowe bazujące na popularyzacji dostępnych w obrocie wyrobów poprzez sugerowanie, że są one „legalnymi narkotykami”. Ustawa przewiduje również działania mające na celu umożliwienie posiadania, przechowywania oraz dokonywania zakupu środków zastępczych przez jednostki prowadzące działalność naukową oraz szkoleniową. Ponadto, zgodnie z nowym art. 27c ustawy z dnia 14 marca 1985 r. o Państwowej Inspekcji Sanitarnej, w przypadku uzasadnionego podejrzenia, że produkt stwarza zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzi, właściwy Państwowy Inspektor Sanitarny wstrzymuje jego wytwarzanie lub wprowadzanie do obrotu lub nakazuje wycofanie go z obrotu, na czas niezbędny do przeprowadzenia oceny wpływu tego produktu na zdrowie. Część substancji aktywnych znajdujących się w „dopalaczach” została umieszczona na liście substancji kontrolowanych mocą ustawy z 15 kwietnia 2011 r., zmieniającej ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii. W ciągu zaledwie trzech miesięcy zdelegalizowane substancje zostały zastąpione nowymi, o podobnym działaniu, które po delegalizacji już teraz doczekały się legalnych zamienników. Tendencję do zastępowania zdelegalizowanej substancji nową, legalną, o nieznacznie zmienionej strukturze chemicznej i potencjalnie podobnych efektach, w krajach, które mają większe doświadczenie z projektowanymi narkotykami niż Polska, obserwuje się od dawna. Efektem oczekiwanym wprowadzenia ustawy zmieniającej ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii było znaczne zmniejszenie liczby ostrych zatruć, natomiast nieoczekiwanym — zwiększenie nielegalnej produkcji np. efedronu (metkatinonu) z popularnych leków zawierających pseudoefedrynę, jak również innych substancji. Problem zażywania „dopalaczy” przez młode osoby jest często bardzo późno zauważany przez rodziców, gdyż objawy nie są ani tak znane, jak w przypadku objawów związanych z piciem alkoholu czy zażywa niem popularnych narkotyków. Pierwszym sygnałem ostrzegawczym wskazującym na możliwość kontaktu z „dopalaczami”, podobnie jak w przypadku narkotyków może być zmiana stylu życia, ubierania się i znajomych. Towarzyszyć temu może także unikanie wszelkich rozmów i nagłe oddalenie psychiczne. Problemy w szkole czy w pracy to również dość istotny symptom. Objawami związanymi z zażywaniem „dopalaczy” mogą być również: nagłe wyjścia z domu, krótkie telefony, zaniedbywanie obowiązków, nieprzywiązywanie wagi do stroju, zmiany nawyków żywieniowych, zmiany trybu życia (np. długie przesiadywanie w nocy lub nadmierna senność), spadek masy ciała, wydawanie coraz większych sum pieniędzy, apatia lub senność, nagłe wybuchy agresji, objawy psychotyczne lub lękowe. Istotną kwestią w przypadku „dopalaczy” jest ich niekorzystny wpływ na organizm ludzki. Ponieważ nie przeprowadzono dotychczas żadnych formalnych badań dotyczących farmakokinetyki czy farmakodynamiki związków zawartych w „dopalaczach”, ich potencjalnych interakcji z lekami czy innymi używkami — nieznane są nadal działania niepożądane długotrwałego stosowania ani objawy przedawkowania „dopalaczy”. Nieokreślony pozostaje ich potencjał uzależniający, jak również wpływ długotrwałego stosowania na funkcjonowanie, w aspekcie psychologicznym, społecznym czy behawioralnym. Nie istnieją również wyniki badań na modelu zwierzęcym, które można by ekstrapolować na organizm ludzki. Jedyne dostępne dane pochodzą od samych użytkowników „dopalaczy” bądź z raportów klinicznych. Zbieranie i analizowanie tych danych utrudnia jednak fakt ogromnej różnorodności związków zawartych w „dopalaczach” . Najwięcej danych pochodzi z Wielkiej Brytanii i dotyczy jednego z najbardziej popularnych „dopalaczy”— mefedronu. Efekty pożądane wywoływane przez mefedron, obejmują między innymi poczucie rozpierającej euforii, empatii, stymulację OUN, poprawę nastroju, klarowność umysłu i halucynacje. Zgłaszane przez użytkowników działania niepożądane to: tachykardia, podrażnienie śluzówki nosa w przypadku donosowego zażywania, niepokój, obkurczenie obwodowych naczyń krwionośnych (blue fingers), nadmierne pobudzenie. Raporty kliniczne po zastosowaniu mefedronu, jako główne działania niepożądane podają: kołatanie serca, utratę przytomności, wymioty, zwiększoną potliwość, ból głowy, przebarwienia skóry, nadciśnienie, pobudzenie ruchowe. W jednym przypadku potwierdzono zgon. Użytkownicy mefedronu zwracają także uwagę na bardzo silną potrzebę zażycia kolejnej dawki, co sugerowałoby wysoki potencjał uzależniający tego związku. Ryzyko rozwinięcia się szybkiej tolerancji na mefedron wiąże się z koniecznością zażywania coraz większych dawek, które mogą być coraz bardziej niebezpieczne. Do kilku dni po zażyciu, w moczu i pocie utrzymuje się zapach mefedronu. Zanotowane przypadki zgonu po zażyciu mefedronu były spowodowane zbyt wysokim ciśnieniem krwi, skutkującym wylewem. Po większych dawkach występują również negatywne odczucia, spowodowane zmęczeniem. Z kolei przy produkcji popularnego efedronu używa się nadmanganianu potasu, który nie jest usuwany z uzyskanego preparatu. Nadmanganian potasu działa neurotoksycznie i może prowadzić do ciężkiego uszkodzenia mózgu (encefalopatii manganowej), przejawiającej się zespołem parkinsonowskim (wzmożone napięcie i drżenia mięśni, trudności w chodzeniu i zatrzymywaniu się), upośledzeniem funkcji mięśni utrzymujących postawę ciała, zaburzeniami artykulacji mowy (od zacinania się do całkowitej niemożności porozumiewania się), czasami pojawia się typowy „chód koguci” (na palcach) oraz nadmierne uwypuklenie klatki piersiowej. Realne ryzyko zdrowotne związane z zażywaniem „dopalaczy” jest nieznane, ponieważ nie przeprowadzono dotychczas żadnych rygorystycznych badań, które oszacowałyby je w sposób bezwzględny. Dlatego też producenci „dopalaczy” często nie zamieszczają na opakowaniach produktów listy składników ani nazwy substancji czynnej, skrzętnie pomijane są także ostrzeżenia dotyczące potencjalnych działań niepożądanych czy interakcji dopalaczy z lekami lub alkoholem. W badaniach przeprowadzonych w grupie studentów uczelni rzeszowskich, 60% osób, które deklarowały kiedykolwiek zażywanie dopalaczy przyznało, że nie wie jaką substancję aktywną zawierał zażywany preparat. Jest to tym bardziej niepokojące, że aż 22% osób w tej grupie stwierdziło, że niewiedza wynika z faktu, że nie interesuje ich jaką substancję czynną zawierają zażywane przez nich dopalacze. Obecnie, kiedy sprzedaż „dopalaczy” odbywa się głównie poprzez internet, opakowania zakupionych w sieci produktów posiadają skąpe, ograniczone do minimum informacje co do składu i zawartości, a często nie posiadają ich wcale lub są one błędne. W badaniu 500 produktów z 27 sklepów internetowych okazało się, że tylko 52% sprzedawców informowało o możliwej szkodliwości oferowanych produktów, w połączeniu z alkoholem, interakcjach z lekami, o wpływie na prowadzenie urządzeń mechanicznych. Aż 63% dostawców legal high zamieszcza informacje o składzie, nie podając jednak nazwy chemicznej związku będącego substancją czynną preparatu ani jej ilości. Tylko 48% sklepów podaje wskazania dotyczące dawkowania, zaś aż 40% w ogóle nie umieszcza żadnych informacji ostrzegawczych, dotyczących przeciwwskazań czy potencjalnych działań niepożądanych.Na części produktów pojawiają się jedynie oględne ostrzeżenia, napisane często językiem potocznym, np.: „produkt może sprawić, że poczujesz się niedobrze” czy „produkt może stymulować ośrodkowy układ nerwowy, przyspieszać akcję serca, powodować śpiączkę” . Na podstawie informacji o chemicznym działaniu substancji zawartych w „dopalaczach” oraz doświadczeń osób zażywających można mówić o takich objawach niepożądanych, jak: zaburzenia równowagi ciała, nudności, wymioty, mrowienie skóry, przedłużające się skurcze mięśni (które mogą być nie zauważalne przy długotrwałym stosowaniu), biegunka, stany silnej euforii z nadwrażliwością na niektóre rodzaje dźwięków, takich jak drapanie czy skrobanie. Nadużywanie 4-EMC (występującym m.in. w popularnym produkcie „koko”) może powodować lęki i psychozy, jednak są one łagodniejsze niż w przypadku amfetaminy. Po zażyciu nawet stosunkowo niewielkich dawek, dosyć często zdarza się przejściowa utrata pamięci krótkotrwałej. Z kolei używanie BZP może powodować: drgawki, podniesienie temperatury ciała, uczucie zagubienia, psychozy, bezsenność (czasem mogąca trwać nawet 3 doby po przyjęciu dawki), tachykardie, mdłości, wymioty i bóle głowy. Opisano przypadki zgonów po spożyciu BZP w połączeniu z MDMA, MDA i alkoholem. Użytkownicy zgłaszają wiele objawów niepożądanych, takich jak: bóle brzucha, nudności, wymioty, bóle głowy, kołatanie serca, brak apetytu, stany lękowe, bezsenność, „dziwne” myśli, zmiany nastroju, dezorientacja, rozdrażnienie, drgawki. Istnieje niewielka liczba doniesień klinicznych, wskazujących na związek zażycia BZP z wystąpieniem silnego napadu drgawkowego. Istnieją przesłanki świadczące o tym, że BZP może uzależniać. Palona szałwia wieszcza — w szczególności jej ekstrakty — działa krótko, ale bardzo mocno. U wielu palaczy mogą wystąpić ataki szału, łącznie z koszmarnymi halucynacjami i urojeniami, niektórzy „użytkownicy” donoszą o stanach podobnych do psychozy. Nie jest wykluczone, że podobnie jak niektóre inne halucynogeny (LSD, psylocybina), szałwia może indukować choroby psychiczne. Działaniami niepożądanymi innych składowych „dopalaczy” mogą być: krwawienie z nosa, pieczenie w nosie (przy aplikacji donosowej), halucynacje, nudności, wymioty, kłopoty z krążeniem krwi, wysypki, uczucie niepokoju, paranoja, nadpobudliwość i urojenia, napady lęku, omamy wzrokowe i słuchowe, a także myśli i działania samobójcze. Choć kofeina, tauryna, sacharoza, guarana, żeń-szeń, niacyna, witaminy B6 i B12, będące składnikami popularnych napojów energetyzujących nie występują w wykazie środków odurzających i psychotropowych, picie ich w nadmiarze może powodować wiele negatywnych dla zdrowia działań niepożądanych, włącznie z uszkodzeniem układu nerwowego lub/i serca. O ile same dopalacze rzadko powodują zejścia śmiertelne, to już w połączeniu z alkoholem lub innymi substancjami odurzającymi, mogą powodować: porażenie ośrodka oddechowego i ośrodka krążenia, poważne zaburzenia rytmu serca do zatrzymania jego akcji włącznie, gwałtowne skoki ciśnienia prowadzące do utraty przytomności, udarów mózgu lub zawałów serca. Powyższe skutki zażywania „dopalaczy” mogą powodować nieodwracalne zmiany w organizmie młodego człowieka. Objawami zejściowymi intoksykacji (szczególnie wielokrotnej, po substancjach stymulujących) mogą być zespoły depresyjne. Przebieg tych ostatnich jest zróżnicowany — od krótkotrwałych, przemijających spontanicznie do długotrwałych i opornych na leczenie przeciwdepresyjne. U części osób dłużej i intensywniej przyjmujących „dopalacze”, może dochodzić do wystąpienia przewlekłych psychoz omamowo- -urojeniowych, wymagających leczenia szpitalnego. Rozpoznanie i leczenie jest zazwyczaj utrudnione, gdyż chorzy często przyjmują wiele różnych substancji, a w odniesieniu do „dopalaczy” — znają jedynie ich nazwy rynkowe. Używanie „dopalaczy” może powodować również uzależnienie, w swoim przebiegu zgodne z kryteriami uzależnienia od innych substancji psychoaktywnych. W przypadku części „dopalaczy” możemy zaobserwować objawy uzależnienia psychicznego, jak również fizycznego. Dla części młodych osób, zażywających/ próbujących „dopalaczy” w okresie ich dużego rozpowszechnienia, był to tylko element eksperymentowania z używkami i po wycofaniu tych substancji z rynku legalnego nigdy już po nie sięgnęła. Część młodych osób nadal jednak poszukuje doznań poprzez przyjmowanie „dopalaczy” lub nie korzysta już z tych środków, ale używa innych narkotyków — jak marihuana lub amfetamina. Wszystkie to powoduje, że do placówek pomocowych związanych z terapią uzależnień, w dalszym ciągu zgłaszają się głównie młode osoby, których dotykają konsekwencje zażywania „dopalaczy”. U niektórych osób, szczególnie używających substancji stymulujących, może dojść do uzależnienia. Nie ma standardów farmakoterapii tych uzależnień, a w postępowaniu dominują oddziaływania psychospołeczne: indywidualne i grupowe, ambulatoryjne i szpitalne. W Polsce celem takich oddziaływań jest najczęściej utrzymywanie całkowitej i długotrwałej abstynencji, a środkami do ich osiągnięcia są: uświadomienie sobie szkód spowodowanych używaniem „dopalaczy”, zwiększenie motywacji do funkcjonowania bez tych substancji oraz wyuczenie radzenia sobie z negatywnymi emocjami, głodem substancji, objawami abstynencyjnymi i pokusami środowiskowymi. Nie ma programów dla osób uzależnionych wyłącznie od „dopalaczy” i ich leczenie przebiega w ramach programów dla uzależnionych od substancji psychostymulujących lub uzależnionych od wielu substancji. Pomoc psychologiczna udzielana osobom zażywającym „dopalacze” w zasadzie więc nie różni się od pomocy dla osób używających inne narkotyki. Sami użytkownicy „dopalaczy” często nazywają te środki po prostu narkotykami. Rodzaje udzielanej pomocy można podzielić w zależności od zaawansowania przyjmowania środków psychoaktywnych. Osoby eksperymentujące najczęściej utrzymują się w krótko lub długotrwałej terapii indywidualnej, która z powodzeniem zakańczają. Formą pomocy dla tej grupy osób są również programy profilaktyczne, jak na przykład program FreD goes net, realizowany w wielu miastach Polski. Adresatem programu są młode osoby w wieku 14–21 lat, które używają substancji psychoaktywnych w sposób okazjonalny lub szkodliwy. Program nie jest przeznaczony dla osób uzależnionych oraz używających takich substancji, jak opiaty. Program jest oparty na metodzie krótkiej interwencji profilaktycznej, prowadzony jest w formie warsztatów z wykorzystaniem metod i założeń dialogu motywującego. Celem zajęć jest podniesienie wiedzy uczestników na temat szkodliwości używania substancji psychoaktywnych oraz zachęcenie ich do oceny indywidualnego ryzyka używania substancji psychoaktywnych oraz w efekcie — do zmiany postaw i zachowania, czyli ograniczenia używania substancji lub abstynencji. Osoby uzależnione kierowane są do programów terapii ambulatoryjnej, a także do ośrodków stacjonarnych, gdzie czas trwania terapii i zaangażowanie w jej przebieg jest znacznie większe. ( publikacja: Barbara Szczyrba-Maroń, Monika Bąk-Sosnowska )