W Trybunale Konstytucyjnym czeka na rozpatrzenie nowela Kodeksu karnego, zgodnie z którą lekarzowi za błąd medyczny grozić będzie bezwzględne więzienie. Chodzi o przepis najczęściej stosowany w sprawach dotyczących błędów medycznych kończących się śmiercią pacjentów. Po krytyce Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało zmianę tego przepisu, ale podczas poprzedniej kadencji utknęła ona w Sejmie - musi być ponownie wniesiona.
Jak podaje Prawo.pl, zgodnie z nowelizacją skierowaną do Trybunału Konstytucyjnego, w przypadku błędu medycznego skutkującego śmiercią pacjenta sąd będzie musiał orzec karę bezwzględnego więzienia dla lekarza czy pielęgniarki. Zgodnie z nowymi przepisami - ma za to grozić od roku do 10 lat, a zawieszenie jest możliwe tylko dla kar do jednego roku.
Przedstawiciele samorządu lekarskiego nieoficjalnie twierdzą, że jeśli Trybunał Konstytucyjny nie dopatrzy się naruszenia Konstytucji przy nowelizacji Kodeksu karnego, problem z artykułem 155 wróci. Liczą, że zgodnie ze swoimi wcześniejszymi zapowiedziami ministerstwo skieruje na posiedzenie rządu, a potem do Sejmu zmianę przepisów. Jednak żadnych informacji w tym zakresie ze strony ministerstwa nie mają.
„Prezydent skierował tę nowelizację do Trybunału przed jej podpisaniem, więc w tym momencie jest zawieszona. Jeśli Trybunał Konstytucyjny uzna, że jest zgodna z Konstytucją, wejdą w życie takie zmiany, z jakimi została uchwalona” - mówi Michał Hara, naczelnik Wydziału ds. Legislacyjnych i Ustrojowych w Zespole Prawa Karnego Biura RPO.
Komentarze
[ z 5]
Praca lekarza wiąże się z dużą odpowiedzialnością. Nikt nie chce zrobić krzywdy pacjentowi, ale nikt nie jest nieomylny i błędy się zdarzają. Moim zdaniem nie powinno się grozić tak długimi wyrokami bez możliwości odwołania się. Lekarze mają leczyć, a nie na każdym kroku bać się więzienia. Czasami terapie, zwłaszcza zaawansowanych chorób, wiążą się z wysokim ryzykiem. Zarówno pacjenci jak i ich rodziny powinni to rozumieć.
Szpitale nie raportują o zakażeniach, bo boją się kar i dodatkowej mitręgi biurokratycznej. Obowiązuje niepisana zmowa milczenia ze strachu przed procesami sądowymi. Nikt nie chce zeznawać i obciążać kolegi. Nawet najbardziej mistrzowska operacja może się skończyć śmiercią pacjenta, jeśli zostanie zakażony bakterią odporną na antybiotyki. Nawet najwłaściwsze leczenie może się skończyć źle, jeśli przepracowana pielęgniarka pomyli leki. Zakażenia szpitalne, pomyłki, błędy wynikające ze złej organizacji mogą zdarzyć się wszędzie, a najskuteczniejszy sposób walki z nimi to nauczyć się im zapobiegać. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) szacuje, że w Europie rocznie dochodzi do 4 milionów zakażeń szpitalnych, a 40 tysięcy chorych z tego powodu umiera. Jak jest u nas? Gdybyśmy się opierali na statystykach, to należałoby sądzić, że polskie szpitale są skuteczniejsze od szwajcarskich w zapobieganiu zakażeniom szpitalnym. Ale wstrzymajmy się z euforią, bo „doskonałe” wyniki zawdzięczamy temu, że brakuje u nas wiarygodnych danych na temat zakażeń. Dowodem na to jest raport Najwyższej Izby Kontroli, z którego wynika, że od 2015 r. do połowy 2017 r. Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego odnotował 2640 przypadków sepsy w całym kraju. Jednak w tym samym okresie Narodowy Fundusz Zdrowia zapłacił za leczenie ponad 51 tys. pacjentów. Gdzie zatem leży prawda? Szpitale nie raportują o zakażeniach, bo boją się kar i dodatkowej mitręgi biurokratycznej. Na oddziałach szpitalnych dawno zaniechano też omawiania przypadków pomyłek czy błędów wynikłych w trakcie leczenia poszczególnych pacjentów, bo z jednej strony brak na to czasu, z drugiej obowiązuje zmowa milczenia ze strachu przed procesami sądowymi. Nikt nie chce zeznawać i obciążać kolegi. Minister zdrowia Łukasz Szumowski uważa, że zgłaszanie niepożądanych zdarzeń mogłoby się poprawić, gdybyśmy z logiki „znajdź i ukarz winnego” przestawili się na logikę, „co zrobić, by nie dopuścić do krzywdy pacjenta”. Tak jak to się dzieje w przemyśle lotniczym, gdzie stale dopracowuje się procedury bezpieczeństwa. Bez wiarygodnych danych na temat skuteczności leczenia trudno liczyć na poprawę jego jakości. Takich danych mogą dostarczyć rejestry chorych pokazujące nie tylko doraźne, ale także późniejsze skutki leczenia. Teraz jedynie jeden rejestr – w kardiochirurgii – spełnia te kryteria. Ten rejestr obejmuje wszystkich pacjentów poddanych operacjom. Powstał ponad dziesięć lat temu i chyba nie przypadkiem właśnie tam, gdzie były większe pieniądze. Rejestry mają powstawać dla wszystkich specjalizacji w medycynie. Zasady ich tworzenia ma określać ustawa o jakości w ochronie zdrowia. Kiedy ją poznamy?
Liczba postępowań dotyczących błędów w sztuce medycznej prowadzonych przez prokuratury w całej Polsce zwiększyła się w ostatnich latach aż o 15 proc. Najczęstsze błędy medyczne, którymi zajmowali się prokuratorzy, to nieprawidłowa diagnoza, przedwczesny wypis i niewykonanie badań. Spośród wszystkich postępowań, 60 proc. stanowiły sprawy dotyczące śmierci pacjenta. Nie jest wielką tajemnicą, że każdy lekarz, szczególnie zabiegowy, ma swój cmentarzyk. Miedzy sobą używają oni tego sformułowania w ostrzejszej formie. Nie oznacza to, że bagatelizują problem błędów w sztuce medycznej. Jest akurat odwrotnie. Wbrew obiegowym opiniom, lekarze znacznie częściej i znacznie surowiej, niż prawnicy osądzają swoje, nie zawsze optymalne decyzje. My pacjenci, oczekujemy od nich doskonałości, choć wiemy, że wszyscy jesteśmy niedoskonali. Mylimy jednak często przyczyny ze skutkami błędów lekarskich. Ciągle brakuje nam środków na zwiększenie liczby etatów rezydenckich dla młodych lekarzy (ostatnio nieco poprawiła się sytuacja pod tym względem), a oczekujemy opieki medycznej na światowym poziomie! Polski lekarz, z wyjątkiem przypadków kryminalnych (w 2017 roku prokuratury przedstawiły lekarzom 139 aktów oskarżenia), jest obciążany nie tylko za błąd diagnostyczny czy terapeutyczny, ale np. za zakażenie szpitalne, niesprawny sprzęt, czy jego brak, a także za to, że pracował bez przerwy przez kilka dni i nocy, bo nie miał go kto zastąpić. Taka jest rzeczywistość. Nie da się jednak ukryć, że skutki błędów, czy zaniedbań organizacyjnych np. w szpitalu, czy klinice, mogą być nieodwracalne. Powodują często kalectwo, cierpienie, a nawet śmierć pacjenta, a u lekarza stają się przyczyną moralnej, psychologicznej oraz intelektualnej udręki do końca życia. Jak dowodzą doświadczenia amerykańskie, nadzór prawny nad leczeniem, jako sposób jego poprawy, czy unikania pomyłek, jest mało skuteczny. Dlatego od lat postuluję rozważenie w Polsce wprowadzenia, na wzór szwedzki, takiego ubezpieczenia od błędów w sztuce medycznej, które byłyby parasolem ochronnym i dla pacjenta, i dla lekarza. Także dla szpitala – w ubiegłym roku Sąd Najwyższy zasądził od jednego z podwarszawskich szpitali 4,4 tys. zł miesięcznej renty dla dziecka poszkodowanego w wyniku błędu medycznego. Przyznał również zadośćuczynienie jego rodzicom w wysokości 1,7 mln zł, a z odsetkami ponad 3 mln zł (to zazwyczaj około 10 proc. rocznego budżetu szpitala rejonowego). Należy więc pamiętać, że nawet wprowadzenie ubezpieczeniowego systemu szwedzkiego w Polsce nie zwolni żadnego lekarza od zwykłej sumienności.
Sejm uchwalił w ubiegłym tygodniu zmiany w Kodeksie karnym. Jedna z nich przewiduje wyższe kary więzienia za nieumyślne spowodowanie śmierci. Z artykułu 155 bardzo często odpowiadają lekarze, których prokuratura oskarża o błąd medyczny, którego skutkiem jest zgon pacjenta. Sejm postanowił podwyższyć kary za taki występek. W tej chwili jest on zagrożony karą od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Nowelizacja przewiduje kary od roku do 10 lat więzienia, ale jeśli nieumyślne spowodowanie śmierci dotyczy więcej niż jednej osoby, minimalny wymiar kary to dwa lata, a maksymalny – 15 lat. Dla lekarzy ma to znaczenie kolosalne, bo do tej pory sądy – jeśli zapadały wyroki skazujące – orzekały zwykle kary kilku miesięcy lat więzienia w zawieszeniu. Zawieszenie kary jest zaś możliwe tylko wtedy, jeśli kara wynosi maksymalnie rok. W przypadku np. ginekologów-położników, jeśli dojdzie do błędu medycznego, którego następstwem będzie śmierć matki i dziecka, sąd będzie musiał wymierzyć karę bezwzględnego więzienia – chyba, że prokurator zawnioskuje o nadzwyczajne złagodzenie kary. Bo jedną ze zmian w Kodeksie karnym jest też to, że sąd nie będzie mógł korzystać z instytucji nadzwyczajnego złagodzenia kary bez wniosku oskarżyciela. Sejm dokonał nowelizacji Kodeksu karnego na ostatnim posiedzeniu. Ministerstwo Sprawiedliwości, przy okazji zaostrzania kar m.in. za pedofilię, przeprowadziło szereg zmian również w innych przepisach. Dokonaną w pośpiechu nowelizację Kodeksu karnego ostro krytykują środowiska prawnicze.
Natknąłem się jakiś czas temu na bardzo ciekawą publikację w tym temacie. Co prawda jest obszerna ale wrzucam tu najciekawsze fakty. Problem błędów medycznych i ich konsekwencji – skarg i pozwów przeciwko szpitalom i lekarzom w zasadzie jeszcze do niedawna był uważany w naszym kraju za marginalny. Chociaż według niektórych autorów ogólny stan usług medycznych poprawia się, to liczba skarg oraz spraw wnoszonych do sądów wyraźnie wzrasta. Taki stan rzeczy jest spowodowany przyczynami, o których mowa była w pierwszej części artykułu, a zatem m.in. wzrastającymi oczekiwaniami pacjentów w stosunku do rezultatów leczenia, rosnącą świadomością pacjentów dotyczącą ich praw, lepszą dostępnością informacji o dostępnych sposobach leczenia oraz złożonością zabiegów medycznych. O rosnącej świadomości Polaków w zakresie dochodzenia ich praw jako pacjentów świadczą badania opinii publicznej. W 2000 r. 64% respondentów ankietowanych przez CBOS uważało, że gdyby oni lub ich bliscy ponieśli w toku leczenia uszczerbek na zdrowiu spowodowany przypuszczalnie błędem lub niedbalstwem personelu medycznego, to złożyliby skargę do sądu lekarskiego. W 2006 r. odsetek ten wzrósł do 74%. Na analogiczne pytanie dotyczące decyzji w sprawie wystąpienia o odszkodowanie z tytułu błędu medycznego do sądu powszechnego twierdząco odpowiedziało odpowiednio 60% i 72% (wzrost o 12%). Ponadto, coraz częściej sprawami błędów medycznych interesują się prawnicy, co powoduje m.in., że dostępność usług prawniczych w tej dziedzinie, do niedawna jeszcze niszowej, wzrasta, a osoby, które czują się poszkodowane, mogą łatwiej znaleźć pomoc prawną. Wzrost liczby spraw sądowych i skarg na działania lekarzy i szpitali jest też zapewne w części spowodowany pojawiającymi się w mediach informacjami na temat procesów przeciwko lekarzom i „apetytem” wywołanym stosunkowo wysokimi odszkodowaniami zasądzanymi przez sądy. Według opinii niektórych ekspertów, wzrost liczby spraw w dziedzinie błędów medycznych wynika również stąd, że lekarze w dalszym ciągu, w relacjach pacjent–lekarz, opierają się na modelu paternalistycznym, pozwalającym na ich daleko idącą ingerencję w życie drugiej osoby bez jej zgody, natomiast zarówno oczekiwania pacjentów, jak i tendencje w prawie i orzecznictwie idą w kierunku kształtowania się coraz szerzej autonomii stron i równorzędnych relacji między tymi podmiotami. W Polsce nie prowadzi się kompleksowego monitoringu spraw związanych z zaniedbaniami w służbie zdrowia, ani w stosunku do personelu medycznego, ani w stosunku do placówek powołanych w tym celu. Dane dotyczące takich spraw są wycinkowe lub ogólnikowe. Na przykład, ze statystyk Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że do polskich sądów trafia co roku ok. 800 spraw przeciwko szpitalom publicznym. Diametralnie inne wnioski wynikają z uzasadnienia do rządowego projektu ustawy wprowadzającej wojewódzkie komisje do spraw orzekania o zdarzeniach medycznych, które stwierdza, że „w skali kraju dochodzi do tysięcy zdarzeń medycznych dziennie”. Z kolei zgodnie z informacją Rzecznika Praw Pacjenta w okresie od maja do grudnia 2009 r. do jego biura wpłynęło łącznie 8980 spraw. Chociaż nie wszystkie sprawy zostały uznane za zasadne, to jednak ich liczba – zwłaszcza biorąc pod uwagę, że instytucja Rzecznika została powołana do życia dopiero w październiku 2009 r. – wskazuje na to, że problem błędów medycznych i zaniedbań szpitali jest istotny w skali ogólnospołecznej. Z publikowanych w prasie danych statystycznych wynika, że wzrasta liczba pozwów przeciwko szpitalom i lekarzom, natomiast zmniejsza się odsetek przypadków, w których sądy przyznają rację pacjentom. Dostępne informacje wskazują, że np. w 1991 r. do sądów cywilnych trafiło 260 pozwów, z czego 80% uznano za zasadne, a w 1999 r. wniesiono 968 spraw, z czego w 506 przypadkach uznano roszczenia za zasadne. Z szacunkowych danych wynika, że obecnie liczba pozwów dotyczących odszkodowań za błędy medyczne nie przekracza 1500 rocznie, z czego jednak sądy oddalają w całości ok. 30–40%. Przyczyną takiego stanu rzeczy są m.in. trudności dowodowe, o których mowa będzie dalej w niniejszym artykule. Wzrasta także, choć w niewielkim stopniu, liczba spraw wnoszonych do rzecznika odpowiedzialności zawodowej lekarzy. Z danych statystycznych zamieszczonych na stronie internetowej Naczelnej Izby Lekarskiej wynika, że liczba tych spraw w 2000 r. wynosiła 251, w roku 2002 – 318, w roku 2004 – 368, w roku 2009 – 341, a w roku 2010 już ponad 600 spraw. Znane są też szacunkowe liczby, często niestety metodologicznie wątpliwe, wskazujące na dużo większe liczby pomyłek lekarskich. W opinii niektórych prawników, którzy specjalizują się w sporach dotyczących błędów medycznych i zaniedbań szpitali, błędy personelu medycznego wynikające z oczywistej winy konkretnych osób dotyczą tylko ograniczonej części skarg i spraw sądowych. Natomiast większość trzeba przypisać niedociągnięciom organizacyjnym i systemowym w ochronie zdrowia. Istnieją jednak takie obszary, w których błędy medyczne ze względu na specyfikę danej dziedziny zdarzają się dużo częściej. Przykładem może być pogotowie ratunkowe. Niektóre badania potwierdzają, że zaniedbania te wynikają zarówno z winy personelu medycznego, jak i z zaniedbań w sferze systemowej i organizacyjnej. W świetle zarówno dostępnych statystyk, jak i opinii specjalistów stosunkowo wysoka liczba błędów lekarskich nie jest jedynie polską „specjalnością”. Z dużą ostrożnością można ją porównać do liczby błędów popełnianych w innych krajach, mających podobny system służby zdrowia, system prawny oraz związane z nimi praktyki i tradycje. Według analiz przeprowadzonych niedawno na zlecenie Komisji Europejskiej, w około 10% przypadków hospitalizacji dochodzi do błędów medycznych. Jednak według niektórych opinii, proste przekładanie na warunki polskie liczby błędów lekarskich z krajów, w których prowadzi się kompleksowy monitoring, jest niemiarodajne i nie uwzględnia krajowej specyfiki. Pomimo że porównanie liczby błędów medycznych w innych krajach może nie przystawać do warunków polskich, to jednak informacje z obszarów, gdzie prowadzi się taki monitoring, powinny być brane pod uwagę przy dyskusji nad systemowymi zmianami w kierunku polepszenia sytuacji, chociażby, dlatego, że dane te pokazują rozmiar problemu. Wskazują one na wyraźną tendencję do zwiększania się liczby spraw dotyczących błędów lekarskich. W wielu krajach podejmuje się próby wdrażania nowych rozwiązań systemowych i organizacyjnych w celu polepszenia sytuacji. Mają one na celu również zmniejszenie wysokości odszkodowań wypłacanych ze środków publicznych. Zamiast systemu coraz surowszego karania i coraz wyższych odszkodowań wypłacanych przez lekarzy i szpitale względnie towarzystwa ubezpieczeniowe, dąży się do wprowadzania rozwiązań, które będą bezpieczniejsze i bardziej przystępne dla pacjentów zarówno w sferze organizacyjnej, jak i prawnej. Jako przykład może posłużyć coraz powszechniejsze na świecie wprowadzanie mechanizmów raportowania błędów lekarskich, opartych na zasadach dobrowolności, anonimowości osoby zgłaszającej oraz poufności informacji dotyczących pacjenta. Mają one służyć jako studium przypadku. Pozwalają na uczenie się na błędach popełnianych przez innych, w celu ich zrozumienia i wyeliminowania podobnych sytuacji w przyszłości. Wprowadza się również nowoczesne systemy administrowania lekami. Potrzeba poszukiwania udoskonaleń w tym zakresie nie budzi wątpliwości wobec faktu, że prawie 30% spośród wszystkich błędów medycznych powodowanych jest podaniem niewłaściwego leku lub nieodpowiedniej dawki właściwego leku. Wreszcie, proponuje się rozwiązania o charakterze systemowym mające na celu zminimalizowanie kosztów prawnych związanych z postępowaniami sądowymi przeciwko szpitalom, wprowadzanie w sporach dotyczących błędów medycznych alternatywnych metod rozwiązywania sporów na różnych poziomach, tworzenie systemowych rozwiązań w placówkach medycznych oraz wprowadzanie do systemów prawych nowych instytucji, m.in. tzw. apology law. Szczególnie istotnym problemem w sprawach o błędy lekarskie jest określenie wysokości zadośćuczynienia za doznaną w jego wyniku krzywdę. Podstawą prawną roszczenia jest art. 448 KC, który przewiduje, że w razie naruszenia dobra osobistego pokrzywdzony może żądać przyznania mu odpowiedniej sumy tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę, obok odszkodowania obejmującego wyrządzoną szkodę majątkową oraz renty, należnej w razie całkowitej i częściowej utraty zdolności do pracy, zwiększenia potrzeb poszkodowanego lub zmniejszenia widoków na przyszłość. Trudności w ustaleniu wysokości zadośćuczynienia wynikają z tego, że krzywdę, ból i cierpienie trudno jest wyrazić w dobrach materialnych. Przy ustalaniu wysokości zadośćuczynienia obowiązują inne zasady niż w przypadku odszkodowania, m.in. większy zakres uznania sędziowskiego i mniejsze rygory dowodowe, zwłaszcza w związku z brakiem konieczności dowodzenia rozmiaru szkody. Jako że Kodeks cywilny nie precyzuje kryteriów ustalania wysokości zadośćuczynienia, stanowiąc jedynie, że sąd może przyznać „odpowiednią sumę” (art. 445 § 1 KC), sfera ta pozostawiona została do decyzji sądów w indywidualnych sprawach. Analiza orzecznictwa prowadzi do wniosku, że rola oraz wysokość zadośćuczynienia pieniężnego wzrastają. W wyroku z 28.6.2005 r. Sąd Najwyższy wyraził pogląd, że „na rozmiar krzywdy, a w konsekwencji wysokość zadośćuczynienia, składają się cierpienia fizyczne i psychiczne, których rodzaj, natężenie i czas trwania należy każdorazowo określić w okolicznościach konkretnej sprawy. Mierzenie krzywdy wyłącznie stopniem uszczerbku na zdrowiu stanowiłoby niedopuszczalne uproszczenie nieznajdujące oparcia w treści art. 445 § 1 KC”. Wysokość zadośćuczynienia jest pochodną poglądów na temat funkcji, jakie ma ono spełniać. Zmienia się utrwalone dawniej stanowisko o kompensacyjnej funkcji zadośćuczynienia. Według niektórych autorów, zadośćuczynienie spełnia funkcję zarówno kompensacyjną jak i represyjną. Jak zauważył w wyroku z 2002 r. Sąd Apelacyjny w Krakowie, funkcja kompensacyjna nie wyczerpuje celu związanego z zadośćuczynieniem. Cel ten obejmuje także udzielenie pokrzywdzonemu satysfakcji, a jej uzyskanie jest możliwe, gdy wysokość zasądzonego zadośćuczynienia pieniężnego (…) jest odczuwalną sankcją majątkową. Jeszcze do niedawna utrwaloną w doktrynie zasadą było to, że zadośćuczynienie powinno być umiarkowane i „odpowiadać przeciętnej stopie życiowej społeczeństwa”. W ostatnim czasie widoczne są istotne zmiany w orzecznictwie w odniesieniu do wysokości zadośćuczynienia w sprawach błędów lekarskich. W orzeczeniu z 29.5.2008 r. Sąd Najwyższy stwierdził, że: „wysokość zadośćuczynienia pieniężnego powinna uwzględniać aktualne warunki oraz stopę życiową społeczeństwa kraju, w którym mieszka poszkodowany. Najbliższym punktem odniesienia powinien być poziom życia osoby, której przysługuje zadośćuczynienie, gdyż jej stopa życiowa rzutować będzie na rodzaj wydatków konsumpcyjnych mogących zrównoważyć doznane cierpienie”. Na wysokość odszkodowania wpływały przede wszystkim sytuacja i średni poziom życia w kraju, obecnie sądy biorą pod uwagę również stopę życiową osób poszkodowanych i szczególne uwarunkowania ich dotyczące. Analizując wysokość zasądzonych kwot, należy zauważyć również, że sądy obecnie przyznają za podobny uszczerbek na zdrowiu, który wynika z błędu medycznego, kwoty dużo wyższe niż przed kilkunastu laty. Pomimo coraz wyższych kwot zasądzanych z tytułu zadośćuczynienia w przypadku błędów medycznych, określenie „odpowiedniego zadośćuczynienia” stale stwarza trudności. Na wysokość zadośćuczynienia wpływają takie elementy jak: rodzaj obrażeń, długotrwałość i nieusuwalność skutków leczenia, nasilenie bólu, skala cierpień związana z hospitalizacją, rozłąka z rodziną. Dodatkowym kryterium może być np. postępowanie placówki medycznej czy lekarza w stosunku do poszkodowanego pacjenta, a więc ustalenie, w jaki sposób pacjent był traktowany po wyrządzeniu szkody, czy zapewniona mu została odpowiednia opieka i pomoc terapeutyczna, w jaki sposób w stosunku do pacjenta zachowywał się lekarz, gdyż zachowanie się szpitala czy lekarza może przysporzyć dodatkowych cierpień pacjentowi albo zapewnić mu większy komfort psychiczny. Analogiczne problemy dotyczą też zasądzanych odszkodowań. Odzwierciedleniem trudności sądów w określeniu, jaka powinna być „odpowiednia” kwota zadośćuczynienia i odszkodowania w tego rodzaju przypadkach, był głośny niedawno wyrok Sądu Apelacyjnego w Poznaniu. Sąd Okręgowy w Poznaniu przyznał rodzicom 11-letniego dziś chłopca 2,4 mln zł za ciężkie uszkodzenie ciała na skutek błędu lekarskiego spowodowanego niedotlenieniem mózgu podczas operacji wycięcia migdałków. Do tej pory było to najwyższe odszkodowanie za błąd lekarski w Polsce. Jednak Sąd Apelacyjny uznał, że na tle orzeczeń w podobnych sprawach suma była „rażąco wysoka” i obniżył ją do kwoty 750 tys., uzasadniając, że niższa kwota jest bardziej adekwatną realną rekompensatą. Z kolei w sprawie dotyczącej porodu siłami natury, wobec błędu polegającego na niepodjęciu przez lekarkę decyzji o cesarskim cięciu, którego następstwem było mózgowe porażenie dziecięce i uszkodzenie mózgu dziecka, powodujące brak zdolności do samodzielnego wykonywania ruchów, przyjmowania posiłków czy sygnalizowania potrzeb fizjologicznych, Sąd Okręgowy w Lublinie uwzględnił żądanie zadośćuczynienia w kwocie 150 tys. zł, tj. o 50 tys. zł mniej od żądania pozwu, oraz renty w wysokości 550 zł miesięcznie. Sąd Apelacyjny uwzględnił apelację powoda w części i podwyższył kwotę zadośćuczynienia do 200 tys. zł, a rentę do wysokości 1000 zł miesięcznie. Sąd w tym wyroku podkreślił nie tylko kompensacyjną, ale też represyjną funkcję zadośćuczynienia, przede wszystkim ze względu na przyczyny ciężkiego kalectwa doznanego przez małoletniego, które zostało spowodowane lekceważeniem podstawowych obowiązków i brakiem dochowania przeciętnej staranności przy świadczeniu usług medycznych. Jednak uznał, że kwota zadośćuczynienia żądana przez powoda w wysokości 300 tys. zł jest wygórowana. Należy jednak odnotować, że sytuacja w tym zakresie dość szybko się zmienia. Według szacunków z 2010 r., obecnie w przypadku skrajnie ciężkiego stanu dziecka na skutek wadliwego prowadzenia porodu zasądzane są kwoty zadośćuczynienia nie mniejsze niż 500 tys. zł, podczas gdy jeszcze kilka lat temu odszkodowanie dla dziecka za taki błąd okołoporodowy nie przekraczało 150 tys. zł. Sąd Najwyższy w wyroku z 29.5.2008 r. wyraził stanowisko o celowości indywidualnego traktowania każdej sprawy o błędy lekarskie i stwierdził, że: „wysokość świadczeń przyznanych w innych sprawach, choćby w podobnych stanach faktycznych, nie może stanowić dodatkowego kryterium miarkowania zadośćuczynienia. W każdej sprawie występują szczególne, właściwe tylko dla niej, okoliczności faktyczne (…). Dlatego okoliczności wpływające na wysokość zadośćuczynienia, podobnie jak kryteria ich oceny, powinny być rozważane indywidualnie wobec konkretnej osoby poszkodowanego, bez względu na wysokość zadośćuczynienia zasądzonego w innej sprawie”. Kwestia zadośćuczynienia jest szczególnie delikatna, gdyż dotyczy sfery najbardziej intymnych zdarzeń i emocji w życiu człowieka. Nie dziwią dlatego trudności sądów związane z tym zagadnieniem. Precyzyjne ustalenie kryteriów, które powinny być brane pod uwagę przy ustalaniu zadośćuczynienia jest problematyczne. Pozostają one uzależnione w dużej mierze od indywidualnego przypadku, branie pod uwagę przez sąd takich elementów jak: zachowanie się lekarza i szpitala w stosunku do pacjenta po zaistnieniu szkody – to tylko niektóre z problemów. Wydaje się, że mediacja jest idealną metodą w tego typu sprawach, gdyż pozwala na indywidualne podejście do każdej sprawy. Dzięki autonomii stron w mediacji, polegającej m.in. na dostosowaniu postanowień ugody do ich potrzeb i interesów, metoda ta daje możliwość zawarcia takiej ugody, która dotyczy nie tylko świadczenia pieniężnego, ale także innych elementów, które mogą mieć równie ważne znaczenie dla stron, np. zapewnienia dodatkowej opieki lekarskiej czy terapii, a także zapobieżenia podobnym błędom w przyszłości. W obliczu trudności sądów w ustalaniu „odpowiedniego zadośćuczynienia” walory mediacji zyskują na mediacji. Doświadczenia zagraniczne pochodzące z państw o rozwiniętych kulturach mediacyjnych dowodzą, że mediacja może stać się niezwykle pożytecznym i efektywnym sposobem rozwiązywania spraw dotyczących błędów lekarskich. Charakter spraw tego rodzaju powoduje szereg niedogodności związanych z ich rozstrzyganiem na drodze sądowej. Wiążą się one m.in. ze znacznym skomplikowaniem postępowania dowodowego, „decydującą” rolą biegłych, trudnościami związanymi z ich doborem i kwalifikacjami czy rozbieżnościami w orzecznictwie dotyczącymi np. wymiaru „odpowiedniego zadośćuczynienia”. Mediacja pozwala te problemy w znacznej mierze przezwyciężyć. Poza roszczeniami majątkowymi, umożliwia realizację innych potrzeb stron sporu. Prowadzi do ich pełniejszej satysfakcji i zaspokojenia wielu interesów, zarówno o charakterze materialnym, jak i osobistym, etycznym czy emocjonalnym. Jednym z najistotniejszych atutów mediacji jest zaś niewątpliwie możliwość doprowadzenia do autentycznego pojednania stron. Niezależnie od oceny nowych rozwiązań legislacyjnych w zakresie regulowania spraw dotyczących błędów medycznych, należy wyrazić nadzieję na rosnące wykorzystanie mediacji w tej dziedzinie. Czy tak się stanie, zależy przede wszystkim od postawy zainteresowanych środowisk: lekarzy, prawników, instytucji zajmujących się prawami pacjentów i ochroną zdrowia, towarzystw ubezpieczeniowych oraz mediatorów. ( autorzy: Ewa Gmurzyńska, Rafał Morek. )