W miejscowościach wypoczynkowych, w których w sezonie przebywa kilka razy więcej przyjezdnych niż stałych mieszkańców, powinno być więcej karetek pogotowia. Nie będzie. Wojewódzkie plany działania systemu państwowego ratownictwa medycznego tego nie przewidują.

Co roku w wakacje sytuacja się powtarza. Gdzieś zabrakło karetki, bo zgłoszeń było więcej niż wynika z uśrednionych danych i algorytmów, na których oparte są opracowywane przez wojewodów plany działania systemu państwowego ratownictwa medycznego (PRM).

Opisano i przewidziano w nich niemal wszystkie nieszczęścia i katastrofy (np. dokument dla woj. zachodniopomorskiego liczy 150 stron), łącznie z "liczbą i rodzajem dodatkowych zespołów możliwych do uruchomienia w wypadku zdarzeń o charakterze nadzwyczajnym".

Turyści zjeżdżający masowo do atrakcyjnych miejscowości do kategorii "zdarzeń o charakterze nadzwyczajnym" zaliczeni nie zostali, toteż w prasie mnożą się doniesienia o tym, że pomocy nie doczekali. Np. ostatnio w Świnoujściu zmarł 80-letni wczasowicz z Niemiec. Miał zawał serca, a nie było wolnej karetki. Dwa ambulanse, którymi dysponuje świnoujskie pogotowie, były poza miastem (jeden pojechał do Szczecina z dzieckiem z urazem nogi, druga karetka udzielała pomocy przy innych zgłoszeniach).

Na ratunek wysłano nawet helikopter, ale nie mógł wylądować w pobliżu hotelu, w którym przebywał pacjent. Na miejsce zdarzenia ratowników LPR podwiózł przygodny turysta z Wrocławia, ale i tak nie dotarli jako pierwsi. Wcześniej pojawili się strażacy, którzy rozpoczęli reanimację, a po nich do chorego dotarła wreszcie karetka, z tym że z Międzyzdrojów.

Mimo że dyspozytorzy i koordynatorzy stawali na głowie i wykorzystali wszystkie dostępne zasoby systemu ratownictwa, mężczyzny nie uratowano. Może gdyby w sezonie urlopowym mieli w odwodzie więcej karetek...

Sezonowe karetki
Praprzyczyn tych nieszczęśliwych zdarzeń należy szukać raczej w samych założeniach systemu ratownictwa, niż w złej organizacji czy błędach ludzi (choć i te czynniki też mają wpływ na ocenę skuteczności funkcjonowania systemu PRM). Żeby ta prawda dotarła do świadomości decydentów, trzeba wstrząsu na miarę tragedii na sopockim molo.

21 lipca br. wojewoda pomorski Ryszard Stachurski zwołał spotkanie z różnymi służbami (m.in. z ratownikami medycznymi), żeby omówić ich działanie w czasie, kiedy w Sopocie rozjeżdżał wczasowiczów samochodowy szaleniec. Na spotkaniu był też prezydent Sopotu Jacek Karnowski. To on zwrócił uwagę, że do centrum miasta w letnie weekendy zjeżdża kilka, czasem nawet kilkadziesiąt tysięcy osób. Trzeba im zapewnić bezpieczeństwo.

"Na najbliższe weekendy zapowiedziano zwiększoną liczbę patroli policji i Straży Miejskiej oraz rygorystyczne przestrzeganie zakazu spożywania alkoholu w miejscach publicznych" - czytamy w komunikacie Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego z narady ze służbami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo.

Znamienne, że o zwiększeniu liczby karetek w kurorcie nie wspomniano. O ile gmina może wykupić patole policji, o tyle dodatkowych usług karetek nie kupi za żadne pieniądze (sprzęt pogotowiu może ufundować).

Zgodnie z zapisami art.19 ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym planowanie, organizowanie, koordynowanie systemu oraz nadzór nad nim jest zadaniem wojewody. Powierza on dyrektorowi oddziału NFZ prowadzenie postępowań o zawarcie umów z dysponentami zespołów ratownictwa medycznego, zaś NFZ zawiera, rozlicza i kontroluje wykonania tych umów. Jednak ostanie słowo w sprawie kryteriów wyboru świadczeniodawcy i sposobu realizacji zadań należy do wojewody.

- Kiedy NFZ rozdzieli już środki budżetowe od wojewody na określone zadania, to w ciągu roku nie może tego zmienić - wyjaśnia nam Jerzy Karpiński, dyrektor Wydziału Zdrowia - Pomorskiego Centrum Zdrowia Publicznego. Wspomina też, że Roman Zaborowski (wojewoda pomorski w latach 2007-2011, obecnie senator z PO) apelował o stworzenie w NFZ rezerwy finansowej na wypadek zdarzeń kryzysowych.

- W wyjątkowych sytuacjach wojewoda nie może np. zakupić leków czy sfinansować leczenia - dodaje Karpiński. Tłumaczy, że przydałaby się rezerwa, bo teraz każdy wniosek o zwiększenie liczby karetek, np. w czasie imprez masowych, spotyka się z pytaniem dyrektora pogotowia - a kto za to zapłaci?

Manewry w systemie
W woj. pomorskim w ramach obecnie funkcjonującego systemu chcą jednak wprowadzić korekty, które nie tylko usprawnią działania ratowników w sytuacjach nadzwyczajnych, ale także pozwolą lepiej chronić zdrowie i życie turystów.

- Planujemy zmianę działania PRM w naszym województwie. Do przyszłego roku musimy przygotować nowe rozwiązania, tak żeby zdążyć przed najbliższym kontraktowaniem świadczeń - zapowiada w rozmowie z portalem rynekzdrowia.pl Ryszard Sulęta, dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego (temu wydziałowi podlega system ratownictwa).

Chodzi o to, żeby zamiast 18 rejonów operacyjnych, było pięć. Pozwoli to na ich wzmocnienie i zintegrowanie z SOR-ami, a także umożliwi zmianę dyslokacji zespołów wyjazdowych. W większym rejonie dyspozytor miałby większe pole manewru w zakresie dyslokacji karetek.

- Z uwagi na potrzeby turystów stale zwiększamy liczbę zespołów ratownictwa medycznego w miejscowościach wypoczynkowych, np. w Ustce, na Półwyspie Helskim, Krynicy Morskiej. Ale jest to związane z wysokością kontraktów - mówi Ryszard Sulęta.

- System ma służyć obywatelowi, nie samemu sobie. W naszym województwie działa dobrze, tylko trzeba wprowadzić modyfikacje, bo teraz niektóre rejony, jak Trójmiasto, są przeciążone - dodaje.

W sztywnych ramach PRM
W województwie warmińsko-mazurskim system PRM oparty jest na tych samych sztywnych zasadach. Nad jeziora ściąga jednak mniej turystów niż na plaże Bałtyku. Nie ujawnia więc swoich słabych stron.

- Parametry czasu dojazdu i statystyki wyjazdów mieszczą się w normach ustawowych i nie uzasadniają potrzeby występowania o dodatkowe karetki, co nie znaczy, że nie chcielibyśmy mieć ich więcej - informuje nas Piotr Szcześniak, kierownik Oddziału Ratownictwa Medycznego w Wydziale Zdrowia Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Wojewódzkiego. Dodaje, że w regionie są 72 karetki.

- Oprócz karetek kołowych sezonowo uruchamiamy zespoły wodne. Są to 4 ambulanse wodne, które zabezpieczają Wielkie Jeziora Mazurskie i jedna karetka, która stacjonuje na jeziorze Jeziorak. Funkcjonują w ramach PRM, niezależnie od karetek WOPR - wyjaśnia.

Wodne ambulanse to jedyne, ze względu na specyfikę ratownictwa wodnego, odstępstwo od standardów przyjętych w ramach PRM. System sprawdza się w sytuacjach nadzwyczajnych - przewiduje odpowiednie procedury działania. Uwzględnia też zabezpieczenie imprez masowych.

Nie jest natomiast w stanie zareagować na potencjalne zagrożenia dla zdrowia wynikające z sezonowej obecności tysięcy wczasowiczów w popularnych miejscowościach wypoczynkowych.


Źródło: www.rynekzdrowia.pl