Lekarze rodzinni porozumieli się z NFZ i podpiszą umowy na drugą połowę roku. Fundusz zagwarantował im m.in. wyższe stawki za leczenie osób powyżej 65 lat. Lekarze rodzinni spodziewają się, że będą mieć więcej starszych pacjentów, bo tylko oni mogą przepisywać im bezpłatne leki.
Lekarze zjednoczeni w Porozumieniu Zielonogórskim (PZ) oraz w Porozumieniu Pracodawców Ochrony Zdrowia (PPOZ) zadeklarowali we wtorek, że podpiszą z NFZ aneksy umów do końca 2016 r.
W poniedziałek prezes Funduszu podpisał regulację, w efekcie której podwyższone zostały ceny niektórych świadczeń. Lekarze POZ otrzymają także więcej pieniędzy za świadczenia dla osób w wieku 40-65 lat oraz pacjentów powyżej 65 r.ż.
Jak argumentuje NFZ, wzrost ten jest efektem obciążeń finansowych wynikających m.in. z liczby świadczeń udzielanych pacjentom w tych grupach wiekowych. Środki te mają także zabezpieczyć zaplanowany od 1 września wzrost wynagrodzeń pielęgniarek i położnych zatrudnionych w tzw. praktykach lekarskich. Fundusz przewiduje także, że w związku z uchwaloną ustawą o lekach dla seniorów do POZ będzie zgłaszało się więcej osób po 75 r.ż. (recepty na bezpłatne leki będą mogli przepisywać jedynie lekarze rodzinni).
-Opublikowane zarządzenie prezesa NFZ w sprawie warunków zawarcia i realizacji umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej w zakresie podstawowej opieki zdrowotnej to efekt wielotygodniowych negocjacji między prezesem NFZ a Porozumieniem Zielonogórskim – komentuje prezes PZ Jacek Krajewski. - W ciągu pięciu spotkań udało się nam osiągnąć konsensus i podpisać porozumienie w sprawie naszych postulatów, dotyczących POZ. Wszystkie ustalenia znalazły się w opublikowanym zarządzeniu prezesa NFZ, zatem możemy mówić, że negocjacje zakończyły się powodzeniem dla obu stron.
Zdaniem Jacka Krajewskiego nowe zarządzenie zgodne jest z zapowiadanym przez resort zdrowia kierunkiem, w jakim powinny zmierzać zmiany systemu. Chodzi przede wszystkim o wzmocnienie roli podstawowej opieki zdrowotnej.
Prezes PPOZ Bożena Janicka w rozmowie z PAP oceniła, że dopiero po zapoznaniu się z przygotowywanym przez ministra zdrowia wykazem bezpłatnych leków będzie można ocenić, ile pracy lekarze POZ będą mieli w związku z realizacją ustawy o lekach dla seniorów. „Spodziewamy się, że pacjenci będą odsyłani ze szpitali i poradni specjalistycznych po te leki do lekarza POZ” - powiedziała. Zaznaczyła, że rola lekarza nie ograniczy się jedynie do wypisywania recept, ale będzie on pełnił funkcję koordynatora leczenia i pilnował, by pacjent nie nadużywał leków.
Dodała jednocześnie, że po pierwszych miesiącach wypisywania recept na bezpłatne leki konieczna będzie analiza realizacji ustawy i ewentualnie kolejne rozmowy na temat wysokości stawek dla lekarzy.
Źródło: www.kurier.pap.pl / Porozumienie Zielonogórskie
Komentarze
[ z 5]
I bardzo dobrze. Nie da się ukryć, że stawki kawitacyjne nie zawsze sprawiedliwie zapewniały rozkład środków. Gabinety lekarzy rodzinnych, których położenie decydowało o większej ilości młodych, zdrowych pacjentów miały szansę na większa ilość pieniędzy w przeciwieństwie do tych przychodnie, które położone w okolicach osiedli leczyły większą ilość osób w wieku podeszłym. Uważam, że takie finansowanie jak dotychczas nie zawsze było sprawiedliwe i mogło powodować, że przychodnie na przykład akademickie miały szansę prosperować o wiele lepiej od przychodni leczących seniorów. A stąd tylko krok do tego, aby te drugie przychodnie musiały zacząć ograniczać ilość przyjmowanych pacjentów, albo w ogóle aby ich działalność przestała być opłacalna i aby zostały zmuszone do zamknięcia ze względu na niedostateczne finansowanie.
Oczywiście, że tak! To chyba jest oczywistością, że pacjenci starsi ciepią na więcej chorób, często tych przewlekłych, które wymagają częstszych kontroli lekarskich oraz większej ilości wystawianych skierowań do specjalistów czy na dodatkowe badania. Stawka kawitacyjna o takiej samej wartości niezależnie od wieku czy stanu zdrowia pacjenta wydaje się być bezsprzecznie niesprawiedliwą. Nie może być tak, że niektóre przychodnie obsługujące młodszych pacjentów zarabiają, a te które mają wśród swoich podopiecznych przede wszystkim osoby starsze i schorowane muszą czynić wszelkie możliwe oszczędności, aby udało im się utrzymać na rynku i nie splajtować. Dobrze, że ktoś w rządzie w końcu zwrócił uwagę na tą niesprawiedliwość i postanowiono wprowadzić zmiany, jakie już dawno powinny być normą.
Również jak najbardziej przychylnie spoglądam na tą decyzję, która wydaje mi się być sprawiedliwą i dobrze pomyślaną. Stawka ryczałtowa stanowi może wygodne, ale jednak nie do końca sprawiedliwe narzędzie do rozdzielania środków finansowych. W rezultacie może to skutkować bardzo dobrym funkcjonowanie jednych placówek kosztem innych, które będą musiały obniżać jakość usług do granic rozsądku, aby tylko jakoś utrzymać się i nie splajtować. Dla nikogo takie zjawisko nie będzie korzystne, ani dla lekarzy pracujących w owych miejscach, ani pacjentów ani tym bardziej zarządu, który będzie zamiast czerpać korzyści to stale zastanawiać się jak związać koniec z końcem przy jednoczesnym zapewnieniu odpowiedniego poziomu świadczeń zdrowotnych pełnionych w przychodni. Dobrze, że problem został zauważony co niesie za sobą pewną szansę na wprowadzenie zmian i poprawę tego stanu rzeczy w taki sposób, aby środki były rozdysponowywane sprawiedliwie.
W przychodniach znacznie częściej pojawiają się starsi pacjenci. Nie chodzi nawet o to, że stanowią oni większą grupę pacjentów, ale o to, że częstotliwość ich wizyt jest częstsza. Druga sprawa to choroby przewlekłe, które wymagają ciągłego monitoringu. Zlecanie regularnie badań też swoje kosztuje. Jeżeli opieka osób starszych ma być na wysokim poziomie w naszym kraju, to finansowanie usług dla nich też powinno być wyższe. Tak, żeby właściciele jednostek, chcieli wydawać pieniądze na odpowiednie badania dla tych pacjentów. Jeżeli finansowanie zostanie na takim samym poziomie, jak w przypadku osób młodych, to nikt nie będzie chciał z własnej kieszeni dokładać do tego. Skutkiem nie będzie to, że ktoś mniej na tym zarobi, bo ludzie zrobią zawsze tak, żeby zarobić tyle ile trzeba, tylko obniżenie jakości usług i dostępu do badań i diagnostyki, a przede wszystkim do profilaktyki.
Pod koniec ubiegłego roku resort zdrowia opublikował projekt noweli rozporządzenia w sprawie standardów kształcenia przygotowującego do wykonywania zawodu lekarza, lekarza dentysty, farmaceuty, pielęgniarki, ratownika medycznego, położnej, diagnosty laboratoryjnego i fizjoterapeuty. Przewiduje on uelastycznienie wymagań dotyczących odbywania i zaliczania w bieżącym roku akademickim zajęć kształtujących umiejętności praktyczne na tych kierunkach. Według założeń projektu studenci, którzy w trakcie roku akademickiego 2021/2022 wykonywali czynności w ramach zadań realizowanych przez podmioty lecznicze lub służby sanitarno-epidemiologiczne mające związek z zakażeniami wirusem SARS-CoV-2, będą mogli ubiegać się o zaliczenie części zajęć lub grup zajęć kształtujących umiejętności praktyczne, w tym zajęć praktycznych i praktyk zawodowych, do których w programie studiów zostały przypisane efekty uczenia się obejmujące umiejętności praktyczne, które nabyli w czasie wykonywania tych czynności. Takie działanie pozwoli, aby wykonywanie przez studentów czynności polegających między innymi na przeprowadzaniu przez telefon wywiadu epidemiologicznego, pomocy w monitorowaniu stanu osób będących na kwarantannie lub izolacji, czy uczestniczeniu w sprawowaniu opieki nad pacjentami, mogło zostać zaliczone przez uczelnię w roku akademickim 2021/2022, jako odbycie części zajęć kształtujących umiejętności praktyczne, w tym zajęć praktycznych i praktyk zawodowych, w związku z nabyciem lub pogłębieniem przez studentów umiejętności w danym zakresie. Uczelnia uwzględniając informacje o liczbie godzin i charakterze wykonywanych czynności zawartych w zaświadczeniu ze szpitala, w którym student pomagał przy pacjentach z zakażonych koronawirusem, będzie mogła zaliczyć studentowi część zajęć praktycznych.Porozumienie Rezydentów wylicza, że całkowity koszt leczenia powikłań wynikających z palenia papierosów to pomiędzy 13 a 52 miliardów złotych brutto rocznie. Przypominają też, że co ósmy nowotwór jest bezpośrednim skutkiem palenia papierosów, a sam nikotynizm sprzyja rozwojowi co najmniej 16 różnych nowotworów m.in. raka płuca, piersi czy pęcherza. Młodzi lekarze traktują czas specjalizacji jako inwestycję w siebie.Według studentów staż jest potrzebny i jego usunięcie może w niekorzystny sposób wpłynąć na jakość ochrony zdrowia. Po zakończeniu edukacji na uczelni wyższej, rozpoczyna się okres wykorzystywany na usystematyzowanie wiedzy, ugruntowanie jej i nabycie odpowiednich umiejętności praktycznych. To również okres, w którym młodzi lekarze uczą się funkcjonowania w przestrzeni szpitala jako pracownicy, poznający system ochrony zdrowia Wybierają dziedziny, które będą mogli praktykować poza szpitalem. Tak jest przykładowo z dermatologią, która jest specjalizacją dochodową zwłaszcza jeśli chodzi o medycynę estetyczną, która staje się coraz popularniejsza nie tylko wśród kobiet, ale także i mężczyzn. To, że najwięcej chętnych jest na specjalizacje bardziej dochodowe i obarczone mniejszą odpowiedzialnością, to trend ogólnoświatowy. Dlatego lekarze tuż po zakończeniu studiów poszukują specjalizacji w węższych dziedzinach medycyny, które zapewniają szybką samodzielność i możliwość prowadzenia własnej praktyki. Inaczej jest ze specjalizacjami, które wymagają dużego nakładu nauki, zaplecza szpitalnego np. sal operacyjnych, tu proces osiągania samodzielności jest zdecydowanie wydłużony w czasie i bardziej skomplikowany. Wiele osób z kolei nie chce decydować się na specjalizację z interny. Twierdzi się, że internista musi wiedzieć najwięcej i być przygotowany na każdą ewentualność, a nie idzie za tym ani wynagrodzenie, ani warunki pracy, ani prestiż. Niestety wśród wielu ludzi wciąż panuje przekonanie, że internista to lekarz bez specjalizacji. Jak alarmują specjaliści, osoby z tą specjalizacją zostały wykluczone z samodzielnego funkcjonowania w Podstawowej Opiece Zdrowotnej a to dawało zdecydowanie korzystniejsze możliwości dalszej pracy po zakończeniu zatrudnienia w szpitalu. Gdyby nie medycy, którzy mają uprawnienia emerytalne, ale mają chęć jeszcze pracować, już teraz wiele oddziałów internistycznych mogłoby przestać funkcjonować.Propozycje podwyżek zostały zawarte w skierowanym do konsultacji publicznych 1 kwietnia 2022 roku projekcie nowelizacji ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych. Decyzją resortu zdrowia reforma lekarskiego stażu podyplomowego została przesunięta o rok. Decyzję ministerstwa zyskał aprobatę Porozumienia Rezydentów. Reforma stażu podyplomowego dla studentów medycyny i stomatologii została przesunięta o rok i jej realizacja rozpocznie się 1 stycznia 2023 roku. To dobrze, że po roku nauki zdalnej i kolejnym roku hybrydowej, wysunięto wniosek, że studia niewystarczająco przygotowują do wykonywania zawodu lekarza i staż jednak jest niezbędny. Zdaniem organizacji zrzeszonej przez studentów, jakość kształcenia na kierunku lekarskim i lekarsko-dentystycznym ulega ciągłemu obniżeniu. Przyczyną tej sytuacji jest m.in. coraz mniejsza liczba lekarzy, którzy decydują się na przekazywanie wiedzy młodszym kolegom, a także nie powiększająca się baza dydaktyczna. Wraz z corocznym zwiększeniem limitów przyjęć na kierunkach medycznych, z równoczesnym brakiem wzrostu liczby dydaktyków oraz infrastruktury dydaktycznej, obawy dotyczące obniżenia jakości kształcenia pod względem umiejętności praktycznych wydają się jak najbardziej uzasadnione.Dla Ministerstwa Zdrowia ważnym celem jest pomoc dla studentów, którzy uciekli przed wojną w Ukrainie. Studenci powinni być przyjmowani na określonych zasadach i one muszą mieć solidne podstawy. Jeżeli ci studenci są przyjmowani na nasze uczelnie i nie posługują się językiem polskim, to powinien odbywać się etap przejściowy tak, żeby mogli dalej kształcić się w naszym języku. Jeżeli studenci z Ukrainy posługują się językiem angielskim, nauczanie może przebiegać właśnie w tym języku. Porozumienie Rezydentów, publikując w mediach społecznościowych swoje propozycje, wskazało, że rząd powinien lepiej wynagradzać podstawowych pracowników systemu ochrony zdrowia. Rezydenci proponują wprowadzić opłatę zdrowotną w wysokości złotówki od każdej sprzedanej paczki papierosów. To miałoby dać rocznie przychód w postaci ok. 2 mld zł. Ta kwota jak zaznaczają rezydenci dwukrotnie przewyższa pokrycie kosztów brutto proponowanych przez nich podwyżek. Problemy finansowe polskiej ochrony zdrowia przekładają się także za kłopoty związane z przebiegiem podyplomowego kształcenia lekarzy, w tym specjalizacyjnego. Polska jest wyjątkiem na skalę europejską, że przy tak dużej skali niedofinansowania systemu, pracownicy ochrony zdrowia robią tak dużo za tak niewielkie pieniądze. Porozumienie Rezydentów OZZL otrzymuje od młodych lekarzy z całego kraju sygnały świadczące o tym, że rezydenci bardzo często pełnią funkcję sekretarki medycznej, zamiast uczyć się zawodu lekarskiego od swoich mistrzów. Coraz więcej doświadczonych specjalistów decyduje się na przyjmowanie pacjentów prywatnie, na czym oczywiście znowu tracą rezydenci, bo coraz częściej nie mają się od kogo uczyć zawodu. Zdaniem lekarzy prawidłowe kształcenie medyków powinno zaczynać się od prawidłowego, jak najbardziej efektywnego wykorzystania czasu podczas studiów. Propozycje zmian w sposobie kształcenia medyków przygotował specjalny zespół powołany przez ministra zdrowia, który właśnie zakończył pracę. Założeniem jest aby studia na kierunku lekarskim mają kłaść większy nacisk na praktyczną stronę zawodu, a przekazywanie wiedzy w teorii ma być uzupełnione o jej praktyczne zastosowanie. Według ekspertów warto mieć świadomość, że w niedalekiej przyszłości z rynku pracy odejdzie jedna trzecia osób, a wejdzie na ten rynek o wiele mniejsza liczba. Musimy więc budować na nowo zasoby kadrowe w medycynie. W tym celu trzeba wprowadzić takie narzędzia, które przyciągnęłyby do zawodu młode osoby. Samo tworzenie miejsc na studiach nie jest wystarczające.