Spór o kontraktowanie rehabilitacji kardiologicznej

 



Śląskie Centrum Rehabilitacji i Prewencji w Ustroniu, od lat zajmujące się rehabilitacją kardiologiczną, otrzymało na następne pięć lat o 40 proc. mniejszy kontrakt z NFZ, niż dotąd posiadało. Większe pieniądze dostanie za to konkurencja - informuje Gazeta Wyborcza.

Śląskie Centrum Rehabilitacji i Prewencji (ŚCRiP) to placówka z dużym dorobkiem: zajmuje się nie tylko leczeniem, ale i kształceniem specjalistów. W jej obranie stanął m.in. doc. Marek Gierlotka, wojewódzki konsultant w dziedzinie kardiologii, oraz prof. Zbigniew Kalarus, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.

Ten ostatni napisał do marszałka (centrum należy do województwa), że zmniejszenie kontraktu może być zagrożeniem dla dalszego istnienia szpitala, co odbije się na pacjentach. Wojewoda Piotr Litwa napisał natomiast do dyrektora śląskiego NFZ Tomasza Uhera, że zmniejszając centrum kontrakt, Fundusz wręcz "narusza nadrzędny interes pacjentów".

Jak wyjaśnia NFZ w konkursie rozpatrywano trzy oferty. Ofertę Beskidzkiego Zespołu Leczniczo-Rehabilitacyjnego w Jaworzu na 30 łóżek oceniono najwyżej bo 63,667 pkt. Ośrodek dostał kontrakt na nieco ponad 600 tys. zł (o 200 tys. wyższy niż do tej pory). Przedsiębiorstwo Uzdrowiskowe "Ustroń" przedstawiło ofertę na 234 łóżka, dostało 61,667 pkt i przyznano mu kontrakt 3,4 mln zł (do tej pory miało 2,5 mln zł). Natomiast oferta na 109 łóżek złożona przez ŚCRiP dostała tylko 46 pkt. Centrum, które dotąd cieszyło się kontraktem na przeszło 2,7 mln zł teraz dostało na rehabilitację kardiologiczną prawie o milion mniej.

Fundusz podsumował, że "Komisja Konkursowa kierowała się wyłącznie liczbą punktów za kryteria określone przez Prezesa Funduszu, w tym jakości, kompleksowości, dostępności" oraz "potencjałem wykonawczym"

Na niskiej ocenie zaważył brak jednego fizjoterapeuty ze specjalizacją, za który Fundusz przyznaje 14 pkt, oraz certyfikatu ISO (1,667 pkt).

Dr Zbigniew Eysymontt, dyrektor Śląskiego Centrum Rehabilitacji i Prewencji tłumaczy, że zamiast ISO, szpital ma certyfikat akredytacyjny Ministra Zdrowia. W innych konkursach Fundusz tak samo premiuje akredytację jak ISO, ale akurat w konkursie na rehabilitację kardiologiczną nie.

Dlatego dyrektor zamierza walczyć, dopóki sprawa nie zostanie wyjaśniona. W piątek (13 czerwca) złożył odwołanie w śląskim Funduszu.



Źródło: www.rynekzdrowia.pl