Od 2 października trwa protest głodowy lekarzy rezydentów, który 16 października został przekształcony w protest głodowy zawodów medycznych.
Porozumienie Rezydentów OZZL domaga się zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia do poziomu europejskiego nie niższego niż 6,8 PKB w przeciągu trzech lat, likwidacji kolejek, rozwiązania problemu braku personelu medycznego, likwidacji biurokracji w ochronie zdrowia oraz poprawy warunków pracy i płacy w ochronie zdrowia.
Protest głodowy trwa od 2 października w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym przy ul. Żwirki i Wigury w Warszawie. Jak informowali jego organizatorzy, jest on "konsekwencją braku pozytywnej reakcji rządzących na wszystkie inne, wcześniejsze i bardziej łagodne formy zwrócenia uwagi pracowników medycznych na problemy ochrony zdrowia i potrzeby głębokich reform systemu ochrony zdrowia". Do akcji prowadzonej Warszawie dołączyli również medycy ze Szczecina, Leszna, Łodzi, Krakowa, Wrocławia, Gdańska i Płocka. W wielu miastach odbyły się również pikiety poparcia dla głodujących.
- Jeżeli zostaną nam przedstawione konkretne propozycje, jeśli będą one odpowiednie, to protest będzie mógł zostać zakończony, ale robienie czegokolwiek w ciemno jest bezzasadne – mówił Kacper Gajda z Porozumienia Zawodów Medycznych.
Lekarze rezydenci przedstawili swój projekt nowelizacji ustawy o służbie zdrowia, który zakłada wzrost finansowania służby zdrowia do poziomu 6,8 proc. PKB w trzy lata. Rozpoczęto również zbieranie podpisów pod projektem.
Najświeższe informacje z protestu można znaleźć na facebookowej stronie Porozumienia Rezydentów OZZL.
Komentarze
[ z 10]
Akcja protestacyjna może bardzo zaburzyć funkcjonowanie poszczególnych jednostek medycznych. Mam nadzieję, że protest nie będzie stanowił zagrożenia dla pacjentów. Trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie tej sytuacji. Rezydenci muszą zostać wysłuchani, tak samo jak potrzeba odpowiedniego porozumienia. Najwyraźniej próby współpracy między władzami a lekarzami nie przyniosły efektów, skoro podjęte zostały tak drastyczne kroki. Lekarze wyjeżdżają z Polski - nie możemy sobie na to pozwolić, ponieważ nie będzie miał kto nas leczyć. Zawody medyczne wiążą się z ogromną odpowiedzialnością i powinny być odpowiednio dobrze płatne. Nie dotyczy to tylko lekarzy. To normalne, że zadają sobie pytanie po co studiowali i uczyli się latami skoro poza pomocą innym z mają z tego dostatecznej nagrody finansowej.
Zmiany są potrzebne i nic dziwnego, że lekarze uciekają się do takich drastycznych kroków, skoro nikt nie podejmuje konkretnych działań. Od dawna lekarze, pielęgniarki i inni pracownicy sektora medycznego biją na alarm. Więc nie dotyczy to tylko lekarzy. Służba zdrowia powinna zostać poddana gruntownym zmianom. Niestety każdy Minister Zdrowia i każdy rząd, który próbuje się tego podjąć, rezygnuje. Potrzeba tak dużo zmian, że często nie wiadomo od czego zacząć. Czasami gdy jakaś struktura nie działa poprawnie należy ją zburzyć i zbudować od początku. Niestety ze służbą zdrowia nie da się tak zrobić, dlatego tak trudno jest wprowadzić przełomowe zmiany. Najważniejszą jednak modyfikacją jest finansowanie. Potrzeba więcej środków niż obecnie jest przeznaczane na opiekę medyczną w Polsce. Skoro możemy wydawać na drogi, stadiony i uzbrojenie, to dlaczego dobrze nie finansujemy czegoś tak ważnego jak opieka medyczna? To kluczowe pytanie.
Czy protest będzie stanowił zagrożenie dla pacjentów- wątpię. Nie sądzę, by fakt iż kilku czy nawet kilkudziesięciu rezydentów przesiaduje w szpitalu i głoduje by wyrazić swoje niezadowolenie mógł wpłynąć znacząco na funkcjonowanie szpitala. Poza tym z tego co wiem, kiedy odbywała się ogólnopolska akcja w której lekarze rezydenci oddawali krew by tym sposobem uzyskać jednodniowe zwolnienie z pracy i pokazać, że bez nich praca na oddziałach upadnie to nikt nie postępował w ten sposób bez wcześniejszego zawiadomienia kadr o planowanych manewrach. Wydaje się oczywiste, że młodzi ludzie chcą w jakiś sposób pokazać swój brak zadowolenia i chcą, aby uległy poprawie warunki w jakich świadczą usługi medyczne. Ale nie mam wątpliwości, że ktoś z nas starszych powinien chyba im pomóc i podpowiedzieć jak to zrobić, aby swoim postępowaniem nie budzić niechęci pacjentów. Niestety, ale z tego co obserwuje tak właśnie będzie się działo. Zwłaszcza, jeśli w dalszym ciągu młodzi będą protestować niczym tupiące nóżką z niezadowolenia rozwydrzone bachory. Tutaj potrzeba raczej tłumaczyć pacjentom do czego dążymy, co chcemy zmienić i w jaki sposób. A nie protestować bezmyślnie i krzyczeć pokazując że jest źle. My lekarze wiemy, że oni walczą o ogólną poprawę w służbie zdrowia. Ale z tego co obserwuję, to pacjenci widzą tylko i wyłącznie ich krzyki o wyższe pensje. A to trudno by zostało odebrane z uznaniem i aprobatą.
Pani Aleksandra ma rację. Powinno się zrobić coś na kształt reformy o którą walczono w Czechach. Tam młodzi ludzie nie rzucili się w geście rozpaczy pod budynki rządu i nie zaczęli głodować w holu szpitala. Tam w pierwszej kolejności przeprowadzano akcje informacyjne. Tłumaczono pacjentom, że sytuacja w służbie zdrowia ich kraju prezentuje się źle. Tłumaczyli, że brakuje im młodszych pokoleń lekarzy i że te starsze niekoniecznie będą w stanie zastąpić młodszych. Że kiedy starsi lekarze odejdą na emeryturę, to pacjentami może nie mieć kto się zająć. Tłumaczono konsekwencje kiepskiego finansowania, a także wiązano to z faktem wciąż przesuwającego się wieku średniego pacjenta na jego niekorzyść. Również w Czechach jak z resztą w większej części, jeśli nie w całej Europie istnieje problem niżu demograficznego. Społeczeństwo się starzeje. I właśnie informując społeczeństwo co do faktu, iż jeśli zabraknie lekarzy chętnych do pełnienia dyżurów u nich w kraju, to tymi ludźmi na stare lata nie będzie miał się kto zająć. Dopiero w dalszej kolejności lekarze zaczęli głośno krzyczeć by wyrazić niezadowolenie. I zaczęły się protesty. W związku z wcześniejszą akcją edukacyjną jaką przeprowadzono w społeczeństwie, pacjenci byli świadomi iż lekarze nie walczą wyłącznie o swoją sprawę, ale też o nich i byli bardziej skłonni poprzeć postulaty lekarzy. U nas ten etap został pominięty i mamy tego efekty- ludzie raczej oburzają się słysząc o strajku głodowym lekarzy niż byli by skłonni poprzeć naszą walkę. Nie widzą, że staramy się osiągnąć wspólne korzyści i poprawę na której i chorzy skorzystają. Dlatego właśnie nie widzę dużych szans na poprawę. Nie dopóki pacjenci nie będą popierać naszych starań.
Jak pokazuje obecna sytuacja raczej marne szanse, że rezydentom uda się coś wywalczyć. Bez poparcia społecznego trudno będzie cokolwiek zmienić na lepsze. A niestety jak już zauważyli koledzy wypowiadający swoje zdanie w tym temacie w komentarzach powyżej, niestety, ale tym aspektem młodzi protestujący lekarze nie pamiętali się zająć. Szkoda, bo przecież poparcie wśród pacjentów to podstawa. I bardzo ważne jest by z ich strony również wyszła inicjatywa o walkę w rządzie, by w końcu leczenie w naszym kraju stało się lepiej dostępne. To paranoja jak długo trzeba oczekiwać w kolejkach do specjalistów, a także na badania diagnostyczne, które przecież często są bardzo istotne. Przy okazji trzeba też pamiętać, że trzy procent dochodu narodowego brutto przeznaczanego na służbę zdrowia to zdecydowanie za mała część, aby można było w ogóle mieć nadzieję, że coś zmieni się na lepsze. Podobno na sektor prywatny ludzie wydają prawie drugie tyle warte około 2 % PKB. To jakaś paranoja, żeby obywatele płacili niejako podwójnie- z jednej strony na fundusz ubezpieczeń społecznych, który jest przecież obowiązkowy, a z drugiej strony za prywatne wizyty czy diagnostykę u lekarzy, kiedy stracą nadzieję, na normalny dostęp do opieki medycznej.
Szkoda, że lekarzy rezydentów traktuje się w taki sposób. Przerywanie protestu i głodówki na pewno nie wpływa korzystnie na obraz lekarzy przed opinią publiczną. Jednocześnie też ważne jest, aby budować pozytywny obraz strajkującego lekarza, co politycy starają się skutecznie burzyć. Szkoda. Szkoda, że młodym lekarzom, którzy zdecydowali się walczyć o to by coś zmienić, walczyć o poprawę w opiece zdrowotnej naszego kraju i walczyć o lepszą Polskę utrudnia się to do granic możliwości. To bardzo przykre i nie mam wątpliwości, że do niczego dobrego nie prowadzi. Myślę, że wszyscy powinniśmy wspomóc naszych młodszych kolegów. Mówię tutaj o starszych lekarzach. Takich, którzy już zarabiają lepsze pieniądze, sami nie potrzebują dodatkowych podwyżek, ale mimo to gotowi byliby przed opinią publiczną poprzeć twierdzenia przekazywane przez młodszych kolegów i potwierdzić, że rzeczywiście początkowe lata pracy w służbie zdrowia jako młody lekarz wcale nie wyglądają różowo. Że jest mnóstwo stresu, zarwanych nocy, nerwów i nauki po nocach kiedy akurat nie siedzi się na dyżurze. A jednocześnie że te problemy potrafią się mnożyć, a pacjenci na lekarza przelewają swoje frustracje często związane nie tyle z jego pracą czy brakiem kompetencji co z błędami systemu za które przecież lekarz nie może ponosić winy.
Najlepiej to chyba by było, jakby rzeczywiście ci co mogą zwolnili się z pracy i wyjechali za granicę. Nie mówię, że na zawsze. Ale na jakiś czas, tak tylko by dać politykom do zrozumienia, że nie mogą sobie z nami pogrywać jak im się podoba. A to co robią w tej chwili to jest właśnie taka zabawa. Jakby zupełnie nie przyjmowali do wiadomości faktu, że kiedy młodzi lekarze mówią, że nie chcą wyjeżdżać za granicę do pracy, ale jeśli sytuacja w Polsce się nie poprawi to będą do tego zmuszeni nie brali pod uwagę, że młodzi mogą mówić prawdę i w istocie mogą być dostatecznie zdeterminowani, aby wykonać taki ruch. Wydaje mi się istotne, aby przeciwdziałać podobnym ruchom. Bez tego trudno oczekiwać, że w naszym kraju coś się poprawi. Bo jeśli większość młodych lekarzy wyjedzie do pracy za granicą, u nad w kraju nie będzie miał kto leczyć. I ciekawe co w tedy będą mieli do powiedzenia politycy i czy również będą tak śmiało twierdzić, że jeśli nam się nie podoba, to przecież możemy jechać. Niech jadą- mówili. Ciekawe tylko co powiedzą, jeśli rzeczywiście zaczniemy wyjeżdżać.
Nie wiem czy jesteście Państwo na bieżąco z najnowszymi wiadomościami dotyczącymi protestu rezydentów, ale teraz można mówić już nie tylko o strajkach obejmujących cały kraj, a w który włączeni są młodzi lekarze. Jak na każdą rewolucję przystało, najpierw protesty rozpoczęły się od młodych, początkujących rezydentów. W dalszej kolejności odezwali się starsi lekarze, aby młodszym kolegom udzielić swojego wsparcia. W tej chwili możemy już mówić o proteście w zasięgu ogólnokrajowym i w który włączyli się wszyscy przedstawiciele zawodów medycznych. Czyli w tej chwili protestują już nie tylko lekarze. Nie protestują już nawet wyłącznie pielęgniarki, fizjoterapeuci, czy inni. Na ten moment możemy mówić o ogólnym strajku wszystkich osób które w jakiś sposób związane są poprzez rodzaj wykonywanej pracy z medycyną o generalnym proteście. Wydaje mi się, że nie może się nie udać w momencie kiedy tak wiele osób włączyło się do akcji. Przecież w jakiś sposób musi to zostać zauważone przez polityków. A na pewno przez pacjentów, którzy nie będą być może mogli skorzystać z leczenia ze względu na jeszcze bardziej wydłużające się kolejki w momencie kiedy tak wiele pracowników służby zdrowia rozpocznie strajk. I nie potrzeba przecież wcale, żeby głodowali oni, aby skutecznie sparaliżowana została cała służba zdrowia. Mam nadzieję że z problemem uda się szybko uporać dla dobra nas wszystkich- tak lekarzy, jak i pozostałych przedstawicieli zawodów związanych z medycyną, a już na pewno dla samych pacjentów, bo to w końcu ich dobro jest w tym wszystkim najważniejsze.
Niestety w polskiej ochronie zdrowia wciąż jest jeszcze wiele do zmienienia. Jeżeli chodzi o sprawę rezydentów rezydentów to wciąż jest jeszcze sporo do zrobienia. Postulaty jak do tej pory nie zostały spełnione, wciąż przeznaczane jest zbyt mało środków finansowych na sektor zdrowia. Niepokojące jest to, że coraz większa liczba młodych lekarzy w swoich planach ma wyjazd za granicę. Zwiększanie liczby studentów jest tylko pierwszym krokiem do rozwiązania tego problemu, ale jakże ważnym. Na polskich uczelniach studenci mają naprawdę bardzo dobre warunki do edukacji, w porównaniu nawet do krajów zachodnich. Znacznie lepiej prowadzone są zajęcia praktyczne, z pacjentami, które według mnie są podstawą do tego, aby w dobry sposób wyedukować przyszłego lekarza. Kolejną kwestią, która wymaga zmian jest automatyczne zwiększenie liczby miejsc na specjalizacje. Bez tego studenci, którzy ukończą kierunek lekarski, nie będą mogły stać się wymarzonymi specjalistami, co zmuszało by ich do wyjazdu za granicę. Pozostając w temacie specjalizacji, sytuacja rezydentów wciąż nie jest zadowalająca. Nikt nie wymaga od Państwa aby zapewnić im stawki zbliżone do tych występujących chociażby na zachodzie Europy, czy także krajach skandynawskich. Warto jest jednak zwiększyć wynagrodzenie rezydentów z uwagi na to, że wykonują oni bardzo dużo obowiązków, od których zależy ludzkie życie. Jakiś czas temu młodzi lekarze walczyli o pewne zmiany w służbie zdrowia. Co więcej nie robili tego tylko we własnym imieniu, ale również innych pracowników szpitala. To pokazuje ich bardzo dużą świadomość oraz tego, że dla nich najważniejszy jest pacjent, ponieważ nie tylko lekarze są odpowiedzialni za zdrowie pacjenta. W Polsce doszło do takiej sytuacji, że spora część lekarzy odkłada specjalizację na przyszłość ze względów finansowych. Jak się okazuje pracując bez tytułu specjalisty, można zarobić więcej niż rezydenci po podwyżce. Lekarze Ci pracują w poradniach POZ, asystują przy operacjach, asystują w transporcie medycznym. Jak się okazuje w taki sposób można zarobić nawet dwa-trzy razy więcej niż na rezydenturze.
W naszym kraju niestety dochodzi do sytuacji, że pracownicy ochrony zdrowia muszą protestować. Według przeprowadzonych jakiś czas temu badań okazało się, że w Polsce na 1000 mieszkańców przypada najmniej lekarzy w całej Europie. Niedobór ten odbija się nie tylko na pacjentach, którzy bardzo cierpią z powodu długiego oczekiwania na konsultacje ze specjalistami, ale również lekarzach. Raport wykazał, że w krajach należących do Unii Europejskiej lekarz w ciągu roku przyjmuje średnio 2147 pacjentów, w Polsce jest to 3104 pacjentów. Rezydenci wciąż walczą o to, aby nie dochodziło do sytuacji, że pozostają oni sami na dyżurach z uwagi na niezbyt duże doświadczenie, które może okazać się niewystarczające, szczególnie podczas sytuacji stresowych, które mają miejsce np. w nocy. Dzięki planowanym zmianom w ciągu pierwszego roku specjalizacji rezydent miałby ustawowe prawo do rezygnacji z pełnienia dyżurów w pojedynkę. W takim wypadku powinien je pełnić pod nadzorem kierownika specjalizacji lub wyznaczonego przez niego specjalisty. Wydaje mi się to bardzo dobrym pomysłem, ponieważ dyżury w pierwszych latach pracy mogą okazać się wyzwaniem, z którym nie każdy lekarz może sobie poradzić. Ciężko jest nauczyć się od razu bardzo wielu schematów postępowań w zależności od danej sytuacji. Początkowy okres pracy powinien odbywać się u boku bardziej doświadczonego lekarza, który stopniowo przekazuje swoją wiedzę oraz wskazówki młodszej koleżance czy koledze. Zdarzają się sytuacje, że młodzi lekarze, tylko asystują lekarzom podczas operacji, same natomiast nie mają możliwości być operatorem. Doskonale wiemy, że praktyka jeżeli chodzi o lekarzy zabiegowców jest bardzo ważna i każda okazja, nawet zaczynając od prostych zabiegów jest bardzo przydatna w pierwszych latach rezydentury. Dochodzi też czasem do sytuacji, że lekarzom prowadzącym po prostu nie zależy na tym aby przekazywać wiedzę młodemy lekarzowi. Jest to bardzo przykra sytuacja ponieważ ten sam lekarz, który mógł kształcić młodego rezydenta, jakiś czas temu sam przecież był w identycznej sytuacji i niezależnie od tego jak wyglądał jego okres specjalizacji sam powinien stworzyć możliwie najlepsze warunki dla innego lekarza. Wydaje mi się, że priorytetem jest zapewnienie jak najlepszych warunków podczas rezydentury dla młodych lekarzy. Często słyszy się informacje o tym, że młode osoby będąc jeszcze na studiach uczą planują wyjechać za granicę, ucząc się dodatkowo języków obcych. Wynika to z tego, że wynagrodzenia dla rezydentów są stanowczo zbyt małe w stosunku odpowiedzialności oraz ilości obowiązków, które ich dotyczą. Warto również wspomnieć o tym, że lekarzom po studiach bardzo trudno jest się dostać na wybraną specjalizację, o której zawsze marzyli z uwagi na to, że liczba miejsc na nie jest ściśle ograniczona. Moim zdaniem konieczne jest, aby ilość tych miejsc znacznie się zwiększyła co pozwoliłoby na kształcenie się lekarzy, w tych specjalizacjach, w których czują się najlepiej. Od jakiegoś czasu da się zauważyć pewne krok, których celem jest zwiększenie liczby lekarzy w naszym kraju. Dzieje się to za sprawą zwiększenia liczby osób przyjmowanych na kierunki medyczne. Z jednej strony jest to dobre rozwiązanie,a z drugiej, jeżeli rzeczy o, których wspomniałem powyżej nie zmienią się, to sytuacja nadal będzie bardzo skomplikowana. Obecnie braki kadrowe są zauważalne na terenie całego kraju. Według danych przedstawionych jakiś czas temu w naszym kraju brakuje około 30 tysięcy specjalistów. Według mnie jest to bardzo duży problem, który wymaga bardzo złożonego, działania trwającego wiele lat, które oczywiście jest możliwe do zrealizowania. Podstawowym problemem są niestety pieniądze, dlatego trzeba dołożyć wszelkich starań, aby zatrzymać te osoby w Polsce. Stworzenie możliwości zarabiania pieniędzy zbliżonych do wynagrodzeń występujących na zachodzie Europy jest oczywiście bardzo trudne do wykonania. Warto jednak zapewnić młodym lekarzom, aby za wynagrodzenie, które jest adekwatne do odpowiedzialności jakie ponoszą w pracy. W związku z brakami kadrowymi w niektórych szpitalach zamykane są oddziały, w których nie było lekarzy do zatrudnienia. W innych z kolei na oddziałach pracuje bardzo mała liczba specjalistów, którzy sami podkreślają, że w takich warunkach prowadzić oddział jest bardzo ciężko. Jakiś czas temu pojawił się problem jeżeli chodzi o psychiatrię dziecięcą. Bardzo mała liczba specjalistów, przyczyniła się do zamknięcia na jakiś czas oddziału w Józefowie pod Warszawą. Po niedługim okresie udało się na nowo przywrócić jego funkcjonowanie. Młodzi lekarze są zachęcania do specjalizowania się we wspomnianej specjaliazcji poprzez zwiększone wynagrodzenie dla rezydentów. W dzisiejszych czasach, w których młodzi lekarze mają dużo lepsze perspektywy na zachodzie, należy w dużej mierze postawić na kształcenie specjalistów. Miejmy nadzieję, że coraz rzadziej będziemy słyszeć o problemach w polskiej ochronie zdrowia. Pamiętać należy jednak o tym, że aby tego dokonać zwykle trzeba zwiększyć jej finansowanie. Dobro i zdrowie pacjenta jest nadrzędnym priorytetem, którego nie da się osiągnąć bez specjalistów, których wciąż brakuje.