Nasz układ odpornościowy w sposób naturalny starzeje się wraz z wiekiem, jednak niektóre choroby, w tym powtarzające się infekcje SARS-CoV-2, mogą ten proces przyspieszać – ostrzega wirusolog z Lublina prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska.

„Nie ma natomiast dowodów, że szczepionki przyśpieszają starzenie się układu odpornościowego” - zaznacza.

Specjalistka pracuje w Katedrze Wirusologii i Immunologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Wyjaśnia w rozmowie z PAP, że starzenie się układu odpornościowego jest procesem naturalnym i postępuje wraz z wiekiem. Podobnie jak inne układy naszego organizmu z upływem lat traci on na swej funkcjonalności.

Już po 60. roku życia obserwuje się dramatyczne zmiany związane ze starzeniem się układu immunologicznego - jest to tzw. immunostarzenie. Takie osoby tracą zdolność do ochrony przed infekcjami, słabsza jest także odpowiedź na szczepionki i częściej rozwijają się stany zapalne. W tym wieku mniej efektywna jest odpowiedź na pojawiające się w organizmie komórki nowotworowe, stąd nowotwory częściej dotykają seniorów niż osoby młodsze.

„Związane jest to z tym, że mamy w organizmie dużą grupę tzw. limfocytów naiwnych, czyli komórek, które nigdy jeszcze nie zetknęły się z antygenem - tłumaczy. - Gdy dojdzie do infekcji wirusowej lub bakteryjnej, niektóre komórki rozpoznają ten obcy patogen. Wówczas różnicują się w komórki wyspecjalizowane, które rozpoczynają odpowiedź, mającą na celu eliminację zagrożenia. Jednak te komórki nie są już w stanie rozpoznać w przyszłości innego wirusa czy bakterię”.

Dlatego w interesie naszej "obronności" jest posiadanie jak największej puli limfocytów naiwnych, które zapewnią nam odpowiedź na przyszłe zagrożenia. Niestety wraz z wiekiem jest ich coraz mniej - tłumaczy ekspertka. Wśród tych komórek są tzw. limfocyty pomocnicze, czyli "szefowie" naszego układu odpornościowego. Sterują i wspomagają inne komórki odpornościowe, mówią im jak mają się zachować. Są jeszcze tzw. limfocyty cytotoksyczne, to swego rodzaju "żołnierze", bezpośrednio walczący z wirusami, zakażonymi komórkami lub komórkami nowotworowymi, doprowadzając do ich śmierci.

"Obniżenie jednej jak i drugiej puli tych komórek zubaża arsenał obronny naszego układ odpornościowego" – podkreśla prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska. Właśnie to się zdarza w przypadku zakażenia wirusem SARS-CoV-2. Powtarzające się infekcje tym koronawirusem mogą zatem przyspieszać starzenie się naszej odporności. A to osłabia nas wobec innych patogenów.

Specjalistka zwraca uwagę, jak ważną rolę pełni grasica, w której dojrzewają limfocyty naiwne. Narząd ten zmniejsza się wraz z wiekiem, największe rozmiary ma w wieku 2 lat, gdy waży około 25 gram. "Ta waga utrzymuje się jeszcze do okresu dojrzewania, a potem następuje inwolucja, czyli jej zmniejszanie się i zastępowanie tkanki grasicy tkanką tłuszczową. U osób po 60. roku życia występuje już tylko niewielka część tzw. rdzenia grasicy, stąd w tym wieku mniej jest uwalnianych limfocytów naiwnych" - podkreśla.

Prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska zaznacza, powołując się na najnowsze badania, że wirus SARS-CoV-2 powoduje również obniżenie ogólnej liczby limfocytów, co jest zresztą charakterystyczne dla Covid-19. "U osób młodszych nie jest to jeszcze tak groźne, gdyż grasica jest nadal w pełni funkcjonalna, duża jest zatem szansa na odbudowanie populacji limfocytów. Znacznie trudniejsze jest to jednak u seniorów" - dodaje.

Co się dzieje w przypadku reinfekcji, czyli powtórnych zakażeń koronawirusem? Czy te niekorzystne zmiany w układzie odpornościowym nakładają się i pogłębiają? A jeśli tak, to do jakiego stopnia są odwracalne? Wciąż prowadzone są badania, które mogą na to odpowiedzieć. Jak przyznaje wirusolożka z Lublina, potrzebnych jest więcej prac, by to wyjaśnić.

"Nie ma natomiast dowodów, że szczepionki przyśpieszają starzenie się układu odpornościowego. Szczepienia polegają bowiem na pobudzaniu układu odpornościowego przez konkretne białka koronawirusa" – zapewnia specjalistka.

Wyjaśnia, że podczas zakażenia wirus SARS-CoV-2 wnika do komórek i się w nich replikuje, a przy tym powoduje ich zniszczenie. Infekcja zmusza zatem nasz organizm do znacznie szerszej odpowiedzi. "W przypadku szczepionki reagujemy na jeden tylko rodzaj białek. I nie ma dowodów na to, że przy szczepieniu mogą się pojawić podobne reakcje, jak przy infekcji" – dodaje.

Szczepienia nie dają gwarancji, ze nie zachorujemy. Nawet u osób trzykrotnie zaszczepionych zdarza się ciężki przebieg Covid-19. "Winne są nie tyle szczepionki, co natura samego wirusa. Bo dysponujemy wieloma bardzo skutecznymi szczepionkami przeciw chorobom wirusowym. Przykładem są te przeciwko śwince czy różyczce. Jednak odpowiedź odpornościowa na infekcję powyższymi wirusami jest praktycznie dożywotnia" – tłumaczy prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska.

Inaczej jest w przypadku SARS-CoV-2, jak też innych koronawirusów, na przykład tych wywołujących przeziębienia. "W reakcji na nie nasz organizm nie buduje długotrwałej odpowiedzi, po roku, dwóch latach znowu może się nimi zakazić. Podobnie obserwuje się ponowne infekowanie SARS-CoV-2. W tym przypadku szczepionka musiała by być lepsza od +oryginału+, tymczasem obserwujemy znaczący spadek jej działania po czterech do sześciu miesięcy" – stwierdza specjalistka.

Trwają badania nad przedłużeniem czasu trwania i skuteczności odpowiedzi poszczepiennej przeciwko SARS-CoV-2. Być może będzie to możliwe dzięki innemu sposobowi podania szczepionki, na przykład bezpośrednio do nosa. Jest to korzystniejsze, gdyż wirus dociera do górnych dróg oddechowych i już w tym miejscu mógłby napotkać pierwszą linię obrony.

"Na skutek zakażenia wirusem drogą oddechową w obrębie błon śluzowych wytwarzane są przeciwciała klasy IgA, których rolą jest właśnie ochrona śluzówek. Natomiast szczepionka podana domięśniowo powoduje wytwarzanie przeciwciał klasy IgG, obecnych w układzie krążenia i migrujących do płuc, i nie daje ona skutecznej ochrony błon śluzowych. Dlatego szczepionka podana donosowo, czyli naśladująca naturalna drogę zakażenia wirusem, będzie stymulowała produkcję nie tylko przeciwciał IgG, ale także IgA. Stąd nasza ochrona zostanie istotnie wzmocniona. Uważa się, że taki sposób podania szczepionki może ograniczy transmisję koronawirusa w zdecydowanie większym stopniu niż szczepionka domięśniowa" – tłumaczy specjalistka.

W nowych kierunkach badań nad szczepionkami przeciwko Covid-19 bierze się zatem pod uwagę ochronę wrót zakażenia, czyli błon śluzowych, oraz przedłużenie czasu działania szczepionek. Badania weszły już w fazę kliniczną i jest szansa, że w przyszłym roku taka nowa szczepionka będzie dostępna. Tym bardziej, że sam preparat jest już znany, chodzi o zmianę sposobu jego podania – uważa prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska.

Dodaje, że szczepionka tak mogłaby być też wieloskładnikowa, czyli nakierowana na kilka wariantów wirusa SARS-CoV-2, w zależności od tego, jakie jeszcze się pojawią. Zawierałaby ona białka kilku wariantów tego patogenu, na przykład Alfa, Delta i Omikron z kilkoma jego subwariantami. Taka multiwalentna szczepionka zapewniałaby nam szerszą odporność.


Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl | Zbigniew Wojtasiński